One-shot
Świąteczna miłość
Płatki śniegu wesolutko tańczyły do akompaniamentu lekkiego wiatru. Zaśnieżone ulice były już od samego rana placem boju dla najmłodszych. W domu blondynki już od dobrej godziny panowała ciepła atmosfera. Lucy piekła ciasteczka na Wigilię. W końcu gdyby o nich zapomniała, byłaby narażona na gniew Tytani, a tego by nie chciała... Wyciągnęła kolejną porcję pierniczków z rozgrzanego pieca i postawiła blachę na blacie zdejmując rękawice.
-Co tak pięknie pachnie? - blondynka słysząc głos przyjaciela, momentalnie w obawie przed zjedzeniem schowała ciastka do słoika, a następnie do szafki.
-Natsu! Nie powinieneś pomagać w gildii ? - dziewczyna starała się jak najszybciej zmienić temat i odciągnąć chłopaka od kuchni.
-Uciekłem... - uśmiechnął się. - Przed Erzą.
- Yhh... Wiesz że jak cię znajdzie to jesteś martwy ? - mrukneła wyciągając torbę z szafy.
- Nie przesadzaj... - podchodził coraz bliżej szafki.
- Nie przesadzam.. - odwróciła wzrok w jego stronę, a kiedy zobaczyła że w najlepsze zajada się ciastkami strasznie się wściekła.- ZOSTAW JE ! ! - krzyknęła donośnie tak że słoik wypadł chłopakowi z ręki, a ciasteczka się pokruszyły.
- Nie... - zawyła i podbiegła do rozbitego słoika.
- Sory Lucy. - podrapał się w tył głowy. - Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Upieczesz następne ! - uśmiechnął się obnażając kły.
- " Sory " ?! Naprawdę jesteś aż tak głupi ?! - na jej policzku pojawiła się łza. - Te ciasteczka były wyjątkowe ! Włożyłam w nie sporo wysiłku i czasu ! - wrzasneła. - Idź z tąd ! - wskazała na okno.
- A-ale Lucy ! - próbował coś wskórać.
-Proszę Natsu... - dziewczyna zaczęła zbierać odłamki szkła. - Idź... Wynoś się!
Chłopak widząc wściekły wyraz twarzy przyjaciółki wyszedł, tym razem używając drzwi... Szedł zaśnieżonym chodnikiem co chwila odwracając głowę w tył z myślą by zawrócić, wbiec do domu Lucy i przeprosić ja na kolanach, albo zaproponować pomoc w sprzątaniu, pieczeniu, przygotowaniach... Jednak wiedział, że tak nic nie wskóra, a tylko wszystko pogorszy. Musiał coś wymyślić, a wchodząc w uliczkę z kilkoma sklepami wpadł na idealny pomysł.
- Głupi Natsu... - mrukneła pod nosem blondynka zbierając kolejne odłamki szkła. Przez chwilę przed oczami staneło jej jego smutne i przepraszające spojrzenie. Zaczeła mieć wyrzuty sumienia... Smutna ,nieostrożnie sięgneła po kolejny odłamek szkła. Poczuła przeszywający ból w okolicy dłoni. Szybko zwróciła tam swoje załzawione spojrzenie. W dłoń wbił się jeden z nielicznych większych kawałków słoika. Szybko pobiegła do łazienki kapiąc wszędzie krwią. - Cholera ! - przeklneła widząc jaki bałagan zrobiła jedną zakrwawioną ręką. Przemyła ranę wodą i wyciągnęła odłamek. Starannie oczyściła ranę wodą utlenioną i założyła bandaż. Na zegarze wybiła dwunasta w południe.
- Pora upiec.... nowe ciasteczka - wyrzuty sumienia powróciły,a ona wlepiła smutne spojrzenie w okno. - Muszę go przeprosić. - postanowiła i z nową motywacją zabrała się za pieczenie nowych,lepszych ciasteczek niż te poprzednio.
Wyjęła potrzebne składniki, blachę i miskę. Nucąc po cichu świąteczne piosenki zabrała się do roboty. Wszystko robiła starannie i jak najlepiej tylko mogła, dla niej te ciastka nie były juz tylko długowieczną wigilijną tradycja, a forma przeprosin dla jakże ważnego dla niej Salamandra. Ponownie przeniosla wzrok na okno mając nikłą nadzieje, ze zobaczy różową czupryne i ten słodki uśmiech, który tak bardzo kochała.
Po trzech godzinach wszystko było gotowe by wyjść z twarzą do gildii. Kilka dni temu odbyło się losowanie. Lucy wylosowała Levy więc od razu wiedziała co ma jej kupić. Schowała ciastka do koszyka, twierdząc że w torebce by się pogniotły, a nie miała już ochoty by piec trzecią porcje. Schowała do koszyka również prezent dla swojej niebieskowłosej przyjaciółki i poszła do łazienki . Zmieniła przekrwiony bandaż i założyła rękawiczki by nikt go nie zauważył. Ubrała niebieską sukienkę z futerkiem i założyła pasujący do sukienki płaszcz. Włosy zostawiła rozpuszczone, a na nogi ubrała rajstopy i kozaki. Chwyciła koszyk i wybiegła radośnie z domu. Po chwili znalazła się w gildii gdzie przywitany ją z uśmiechem. Dała prezent pod choinkę i omiotała pomieszczenie wzrokiem szukając różowej czupryny.
-Gray widziałeś Natsu? - zaczepiła czarno włosego.
-Nie. - odszedł od blondynki, ale po chwili wrócił.-Czekaj... Jakieś trzy godziny temu widziałem jak kręcił się po mieście.
-Trzy godziny... - dziewczyna szerzej otworzyła oczy. - Gdzie on wtedy był?
-To była uliczka z kilkoma sklepami. Na pewno wiesz gdzie.
-Dziękuję. Przechowaj to dla mnie. - Lucy wepchneła koszyk z ciastkami w ręce maga lodu, a sama nie zakładając nawet płaszcza wybiegła z gildii.
Kierowała się w miejsce o, którym mówił Gray. Płatki śniegu opadły na jej nie okryte ramiona powoli topniejąc i spływają jako kropelki wody na jej dłonie.
Dysząc ciężko dobiegła do cukierni mając nadzieje że zastanie tam przyjaciela. Bardzo często tam przebywał... Otworzyła drzwi i z widocznym smutkiem stwierdziła że nie ma tu Natsu.
- W czym mogę pomóc ? - męski głos spowodował dreszcze u dziewczyny. Odwróciła się na pięcie spoglądając na łagodną twarz sprzedawcy.
- Panie Hiswig proszę o pomoc. Widział pan może dzisiaj Natsu ? - jękneła blondynka podchodząc do lady.
- Natsu ? Hm... Niech no pomyśle... - potarł brodę w geście zamyślenia.- Tak ! Był dzisiaj przed południem. - klasnął w ręce. - Ale jakiś przygnębiony się wydawał. Czy coś się stało ? - spojrzał przenikliwe w stronę blondynki.
- Ah... Można powiedzieć że się z nim pokłóciłam... - szepneła. Stary Hiswig spojrzał z troską na dziewczynę i nie drążył dalej tematu.
- Na litość boską Lucy ! Dziecko zmarzniesz ! - podał jej herbatę. Dziewczyna szybko podziękowała i wypiła ją duszkiem. Pożegnała się i złożyła życzenia cukiernikowi. Nie wiedziała co ma już robić. Usiadła na ławeczce przed cukiernią miętoląc kawałek sukienki. Dziewczyna nie zwracała nawet uwagi na siniejące ramiona i ręce, jedyne co było dla niej teraz ważne to miejsce pobytu przyjaciela. Przyjaciela na którym tak cholernie jej zależało i którego chciała przeprosić. Po jej policzku nie kontrolowanie zaczęły spływać łzy. Nie mogła już wytrzymać tego poczucia winy, musiała dać upust swoim emocjom.
-Lucy... - ktoś wyszeptał jej imię, a zaraz potem przyciągnął do swojego ciała.
-Natsu... - dziewczyna zauważyła różowe włosy - Przepraszam... To moja wina nie powinnam wtedy krzyczeć. Proszę wybacz mi...
- Głupia ! To moja wina. Przepraszam... - mocniej ją przytulił. - Mam coś dla ciebie... Tak na przeprosiny. - szepnął jej do ucha wywołując u niej pokaźny rumieniec. Z kieszeni kurtki wyciągnął pudełeczko. Dziewczyna choć z niechęcią "odkleiła" się od chłopaka i otworzyła prezent. W śrdoku był piękny naszyjnik z gwiazdą.
- To..to dla mnie ? - zająkała się.
- Nie, dla Happi'ego ! - zironizował. - Oczywiście że dla ciebie. - wyrwał jej przedmiot z ręki i założył na szyję. Z niepokojem stwierdził że dziewczyna dygocze. Ze zmartwieniem przyległ do niej chcąc oddać jej choć trochę swojego ciepła.
- Natsu...-szepneła wtulając się w niego bardziej. Objął jej głowę dociskając dłonią do jego klatki piersiowej.
- Lucy ja... - zarumienił się.
Dziewczyna momentalnie przybrała kolor intensywnej wiśni na policzkach.
-Lucy... Jesteś dla mnie bardzo ważne i nie wiem co bym zrobił gdyby to wszystko co jest między nami zostało zniszczone przez kłótnie... - chłopak nabrał sporą ilość powietrza- Lucy Heartfilio kocham cię. - powiedział patrząc w jej duże czekoladowe oczy.
-Ja czuję to samo. - blondynka mocniej wtuliła się w tors smoczego zabójcy, a słysząc jego bijące serce poczuła jak odpływa.
-Ściemnia się. - zauważył - Lepiej wróćmy do gildii albo domu...
Po długich naleganiach blondynki poszli razem do gildii. W środku zastali wszystkich w najznakomitszych humorach. Śmiali się i pili. W powietrzu unosiły się zapachy ryb i makowców. Natsu prawie natychmiast podbiegł do stołu zjadając ile się da. Nie obchodziły go nawet krzyki Gray'a i Gajeela, którzy zdenerwowani próbowali odczepić go od makówki. Lucy zaśmiała się cicho i po rozmowie z Levy-chan i innymi przyjaciółkami stwierdziła że wszyscy są już nieźlie pijani. Natsu i reszta jego ekipy spała pod stołem, a dziewczyny ,z którymi rozmawiała dosłownie minute temu opierają się sobie na ramionach cicho pochrapując. Ziewneła i podchodząc do Natsu ( A raczej wchodząc pod stół ) dała mu całusa w usta i z rumieńcem ubrała płaszcz. Niechcący z kieszeni wypadła jej rękawiczka.Wychodząc z gildii przypominała sobie wszystkie dzisiejsze zdarzenia. Uśmiechneła się sama do siebie, ale nagle musiała przystanąć. Chwyciła się drzewa żeby nie upaść. Druga rękawiczka wylądowała pod drzewem. Blondynka zakaszlała krwią.
- C..co...się dzieje...? - szepneła po czym jej oczy zaszły mgłą. Poczuła w brzuchu zimny przedmiot, który ją paraliżował. Nie widziała swojego oprawcy. W jedną chwilę straciła kontakt ze światem, a lód, który ją otaczał przybrał kolor szkarłatu. Postać zdjeła z niej przekrwiony płaszcz i wyciągając z jej brzucha ostrze. Silnym ciosem wbił włócznię z nabitym na nią płaszczem w drzewo, a na jego twarzy pojawił się szaleńczy uśmiech.
W gildii mimo hucznej muzyki i rozmowy, a raczej kłótni osób, które jeszcze stały na nogach dało się usłyszeć psychopatyczny śmiech. Nikt nie wiedział co się stało ani gdzie znajdowało się źródło głosu,ale jedno było pewne... Nie stało się nic dobrego....
-Lucy! - krzyk Natsu wybudził wszystkich śpiących dookoła.
-Zapałko czemu drzesz mordę? - zirytowany Gray próbował uderzyć cios w Salamandra, ale z nadmiaru alkoholu spódłował i spadł na stolik.
-Nie czuję... -spanikowany różowo włosy zaczął krążyć po budynku, w końcu zatrzymał się i mocno zaciągnął. - Nie czuję jej zapachu! - wykrzyczeć i wybiegł z gildii.
To co zobaczył na zewnątrz sprawiało ze jego ciało zaczęło drzeć a nogi uginać... Jego wzrok był cały czas skierowany w miejsce, gdzie stało stare ogromne drzewo, na którym wisiał płaszcz jego ukochanej przebity jakimś ostrzem, a na szkarlatnym od krwi śniegu leżała jedna jej rekawiczka.
-Nie... - wyszeptał. - To nie może być prawda!
Podbiegł szybko do drzewa nieopodal gildii. Jak to możliwe ? Jak to cholera możliwe ?!?! Cała gildia była kilka metrów stąd. - LUUUCYY ! - z jego przepełnionej żalem piersi wydobył się pełen rozpaczy i desperacji skowyt. Po chwili upadł na ziemię zrywając z włóczni jej jasną kurtkę, która teraz miała kolor podobny do włosów Erzy. Jego policzki natychmiast zrobiły się mokre. Za nim pojawiła się zszokowana gildia. Godzinę temu... Lucy jeszcze z nimi rozmawiała, a...a teraz umarła ? To przecież niemożliwe !
Natsu zaczął się śmiać co przeraziło członków gildii.
- Dobry żart Lucy ! Wychodź ! Nabrałaś mnie ! - zaczął się rozglądać dookoła próbując wyczuć ukochaną. Na jego nagim ramieniu pojawiła się dłoń Scarlet. Natsu odwrócił się szybko z nadzieją że to jego ukochana. Jakie było jego rozczarowanie gdy zobaczył obraz zapłakanej Tytani.
- O-ona żyje ! N-na pewno gdzieś tu jest ! - był jak w amoku, szaleństwie. Nie potrafił bez niej żyć.
- LUCYYYY ! - krzyknął ostatni raz.
~ 3 lata później ~ Magnolia ~ Gildia Fairy Tail ~ Godzina 16:17 ~ 24 grudnia
Głuchy ryk przedzierał się przez budynki. Na niebie latała olbrzymia, mroczna kreatura.
- Acnologia ! - krzyknął zły Natsu, który po stracie Lucy... Doszczętnie się zmienił. Nigdy się nie uśmiechał, ciągle trenował, walka z nim oznaczała śmierć. Tak właśnie zginął Tsuruki Metsuki, który zabił ukochaną Salamandra. Natsu nie musiał nawet się wysilać, po morderczych treningach pokonał gościa bez problemu, a to że prowokował różowołosego mówiąc jak "cudowną" Lucy była ofiarą i jak "pięknie" było ją zabijać to nie jego wina. Wszyscy w FT próbowali mu pomóc nawet Gajeel, ale nic nie pomogło. Lisanna omal nie otarła się o śmierć mówiąc bezczelnie o Lucy i o tym że to ona miała być jego dziewczyną. Zaprzestał kłótni z Gray'em i gdy czarnowłosy nazwie go "zapałą" po prostu odchodzi mrucząc coś pod nosem.
- Cholera ! - przeklneła Erza wybiegając z gildii i zmieniając zbroję.
- To Acnologia ! - krzyknęła Juvia wybiegając ze swoim narzeczonym.
- No nie gadaj ! - prychnął Natsu.
- Płomyczku ! Może trochę grzeczniej ?! - warknął Gray broniąc dziewczyny.
- A zwrócisz Lucy życie ? - mruknął Natsu. Chłopak milczał. - No właśnie !
Kolejny ryk rozdarł zachmurzone niebo tworząc na nim złowrogie pasma.
- To będzie trudna walka...- sykneła Cana, wyrzucając butelkę sake.
~ szczątki Magnolii ~ Godzina 21:18~ ruiny gildii Fairy Tail
- Ygh... - syknął Natsu trzymając się za bok.
- Natsu chodź szybko ! Musimy uciekać ! - chwycił go za ramie Gray.
- Nie! - sprzeciwił się.
- Nie zostawię cię na pewną śmierć matole ! - uderzył go.
- Może jeśli umrę to w końcu zobaczę Lucy ? - spojrzał przed siebie i z przerażeniem stwierdził że wielki pokład mocy leci w ich stronę.
- Jesteśmy w dupie. - zaśmiał się obłońkawczo.
Kurz opadł i ukazał dwa skulone ciała. Całe poranione, zakrwawione i zakurzone. Przed nimi stała różowowłosa dziewczyna w zbroi, a obok niej rudy chłopak również w bojowym stroju.
- Co...co jest ? - zdziwił się Natsu.
- Natsu-san ! Pozwól że cię opatrze. - obok niego pojawiła różowowłosa kobieta z niebieskimi oczami i w stroju pielęgniarki.
- Panna ? - zdziwił się Gray.
- Kto cię wezwał ? - jęknął Natsu.
- Nikt. To dzięki naszej Królowej tu jesteśmy i wam pomagamy. - zabandażowała go.
- Królowej ? - wciągnął powietrze do płuc Natsu. Spojrzał w górę nad nimi czychała Acnologia. Bez chwili namysłu natarła na trzy gwiezdne duchy i rannych chłopaków. Jednak nagle smok został odepchnięty i uderzył o jeden z ocalałych budynków. Przed nimi ukazała się postać w zbroi. Jej blond włosy wirowały na wietrze spowodowanym upadkiem Acnologi.
- Lucy... - szepnął. Kobieta spojrzała na niego i się uśmiechneła, a następnie ruszyła w wir walki.
-Co tak pięknie pachnie? - blondynka słysząc głos przyjaciela, momentalnie w obawie przed zjedzeniem schowała ciastka do słoika, a następnie do szafki.
-Natsu! Nie powinieneś pomagać w gildii ? - dziewczyna starała się jak najszybciej zmienić temat i odciągnąć chłopaka od kuchni.
-Uciekłem... - uśmiechnął się. - Przed Erzą.
- Yhh... Wiesz że jak cię znajdzie to jesteś martwy ? - mrukneła wyciągając torbę z szafy.
- Nie przesadzaj... - podchodził coraz bliżej szafki.
- Nie przesadzam.. - odwróciła wzrok w jego stronę, a kiedy zobaczyła że w najlepsze zajada się ciastkami strasznie się wściekła.- ZOSTAW JE ! ! - krzyknęła donośnie tak że słoik wypadł chłopakowi z ręki, a ciasteczka się pokruszyły.
- Nie... - zawyła i podbiegła do rozbitego słoika.
- Sory Lucy. - podrapał się w tył głowy. - Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Upieczesz następne ! - uśmiechnął się obnażając kły.
- " Sory " ?! Naprawdę jesteś aż tak głupi ?! - na jej policzku pojawiła się łza. - Te ciasteczka były wyjątkowe ! Włożyłam w nie sporo wysiłku i czasu ! - wrzasneła. - Idź z tąd ! - wskazała na okno.
- A-ale Lucy ! - próbował coś wskórać.
-Proszę Natsu... - dziewczyna zaczęła zbierać odłamki szkła. - Idź... Wynoś się!
Chłopak widząc wściekły wyraz twarzy przyjaciółki wyszedł, tym razem używając drzwi... Szedł zaśnieżonym chodnikiem co chwila odwracając głowę w tył z myślą by zawrócić, wbiec do domu Lucy i przeprosić ja na kolanach, albo zaproponować pomoc w sprzątaniu, pieczeniu, przygotowaniach... Jednak wiedział, że tak nic nie wskóra, a tylko wszystko pogorszy. Musiał coś wymyślić, a wchodząc w uliczkę z kilkoma sklepami wpadł na idealny pomysł.
- Głupi Natsu... - mrukneła pod nosem blondynka zbierając kolejne odłamki szkła. Przez chwilę przed oczami staneło jej jego smutne i przepraszające spojrzenie. Zaczeła mieć wyrzuty sumienia... Smutna ,nieostrożnie sięgneła po kolejny odłamek szkła. Poczuła przeszywający ból w okolicy dłoni. Szybko zwróciła tam swoje załzawione spojrzenie. W dłoń wbił się jeden z nielicznych większych kawałków słoika. Szybko pobiegła do łazienki kapiąc wszędzie krwią. - Cholera ! - przeklneła widząc jaki bałagan zrobiła jedną zakrwawioną ręką. Przemyła ranę wodą i wyciągnęła odłamek. Starannie oczyściła ranę wodą utlenioną i założyła bandaż. Na zegarze wybiła dwunasta w południe.
- Pora upiec.... nowe ciasteczka - wyrzuty sumienia powróciły,a ona wlepiła smutne spojrzenie w okno. - Muszę go przeprosić. - postanowiła i z nową motywacją zabrała się za pieczenie nowych,lepszych ciasteczek niż te poprzednio.
Wyjęła potrzebne składniki, blachę i miskę. Nucąc po cichu świąteczne piosenki zabrała się do roboty. Wszystko robiła starannie i jak najlepiej tylko mogła, dla niej te ciastka nie były juz tylko długowieczną wigilijną tradycja, a forma przeprosin dla jakże ważnego dla niej Salamandra. Ponownie przeniosla wzrok na okno mając nikłą nadzieje, ze zobaczy różową czupryne i ten słodki uśmiech, który tak bardzo kochała.
Po trzech godzinach wszystko było gotowe by wyjść z twarzą do gildii. Kilka dni temu odbyło się losowanie. Lucy wylosowała Levy więc od razu wiedziała co ma jej kupić. Schowała ciastka do koszyka, twierdząc że w torebce by się pogniotły, a nie miała już ochoty by piec trzecią porcje. Schowała do koszyka również prezent dla swojej niebieskowłosej przyjaciółki i poszła do łazienki . Zmieniła przekrwiony bandaż i założyła rękawiczki by nikt go nie zauważył. Ubrała niebieską sukienkę z futerkiem i założyła pasujący do sukienki płaszcz. Włosy zostawiła rozpuszczone, a na nogi ubrała rajstopy i kozaki. Chwyciła koszyk i wybiegła radośnie z domu. Po chwili znalazła się w gildii gdzie przywitany ją z uśmiechem. Dała prezent pod choinkę i omiotała pomieszczenie wzrokiem szukając różowej czupryny.
-Gray widziałeś Natsu? - zaczepiła czarno włosego.
-Nie. - odszedł od blondynki, ale po chwili wrócił.-Czekaj... Jakieś trzy godziny temu widziałem jak kręcił się po mieście.
-Trzy godziny... - dziewczyna szerzej otworzyła oczy. - Gdzie on wtedy był?
-To była uliczka z kilkoma sklepami. Na pewno wiesz gdzie.
-Dziękuję. Przechowaj to dla mnie. - Lucy wepchneła koszyk z ciastkami w ręce maga lodu, a sama nie zakładając nawet płaszcza wybiegła z gildii.
Kierowała się w miejsce o, którym mówił Gray. Płatki śniegu opadły na jej nie okryte ramiona powoli topniejąc i spływają jako kropelki wody na jej dłonie.
Dysząc ciężko dobiegła do cukierni mając nadzieje że zastanie tam przyjaciela. Bardzo często tam przebywał... Otworzyła drzwi i z widocznym smutkiem stwierdziła że nie ma tu Natsu.
- W czym mogę pomóc ? - męski głos spowodował dreszcze u dziewczyny. Odwróciła się na pięcie spoglądając na łagodną twarz sprzedawcy.
- Panie Hiswig proszę o pomoc. Widział pan może dzisiaj Natsu ? - jękneła blondynka podchodząc do lady.
- Natsu ? Hm... Niech no pomyśle... - potarł brodę w geście zamyślenia.- Tak ! Był dzisiaj przed południem. - klasnął w ręce. - Ale jakiś przygnębiony się wydawał. Czy coś się stało ? - spojrzał przenikliwe w stronę blondynki.
- Ah... Można powiedzieć że się z nim pokłóciłam... - szepneła. Stary Hiswig spojrzał z troską na dziewczynę i nie drążył dalej tematu.
- Na litość boską Lucy ! Dziecko zmarzniesz ! - podał jej herbatę. Dziewczyna szybko podziękowała i wypiła ją duszkiem. Pożegnała się i złożyła życzenia cukiernikowi. Nie wiedziała co ma już robić. Usiadła na ławeczce przed cukiernią miętoląc kawałek sukienki. Dziewczyna nie zwracała nawet uwagi na siniejące ramiona i ręce, jedyne co było dla niej teraz ważne to miejsce pobytu przyjaciela. Przyjaciela na którym tak cholernie jej zależało i którego chciała przeprosić. Po jej policzku nie kontrolowanie zaczęły spływać łzy. Nie mogła już wytrzymać tego poczucia winy, musiała dać upust swoim emocjom.
-Lucy... - ktoś wyszeptał jej imię, a zaraz potem przyciągnął do swojego ciała.
-Natsu... - dziewczyna zauważyła różowe włosy - Przepraszam... To moja wina nie powinnam wtedy krzyczeć. Proszę wybacz mi...
- Głupia ! To moja wina. Przepraszam... - mocniej ją przytulił. - Mam coś dla ciebie... Tak na przeprosiny. - szepnął jej do ucha wywołując u niej pokaźny rumieniec. Z kieszeni kurtki wyciągnął pudełeczko. Dziewczyna choć z niechęcią "odkleiła" się od chłopaka i otworzyła prezent. W śrdoku był piękny naszyjnik z gwiazdą.
- To..to dla mnie ? - zająkała się.
- Nie, dla Happi'ego ! - zironizował. - Oczywiście że dla ciebie. - wyrwał jej przedmiot z ręki i założył na szyję. Z niepokojem stwierdził że dziewczyna dygocze. Ze zmartwieniem przyległ do niej chcąc oddać jej choć trochę swojego ciepła.
- Natsu...-szepneła wtulając się w niego bardziej. Objął jej głowę dociskając dłonią do jego klatki piersiowej.
- Lucy ja... - zarumienił się.
Dziewczyna momentalnie przybrała kolor intensywnej wiśni na policzkach.
-Lucy... Jesteś dla mnie bardzo ważne i nie wiem co bym zrobił gdyby to wszystko co jest między nami zostało zniszczone przez kłótnie... - chłopak nabrał sporą ilość powietrza- Lucy Heartfilio kocham cię. - powiedział patrząc w jej duże czekoladowe oczy.
-Ja czuję to samo. - blondynka mocniej wtuliła się w tors smoczego zabójcy, a słysząc jego bijące serce poczuła jak odpływa.
-Ściemnia się. - zauważył - Lepiej wróćmy do gildii albo domu...
Po długich naleganiach blondynki poszli razem do gildii. W środku zastali wszystkich w najznakomitszych humorach. Śmiali się i pili. W powietrzu unosiły się zapachy ryb i makowców. Natsu prawie natychmiast podbiegł do stołu zjadając ile się da. Nie obchodziły go nawet krzyki Gray'a i Gajeela, którzy zdenerwowani próbowali odczepić go od makówki. Lucy zaśmiała się cicho i po rozmowie z Levy-chan i innymi przyjaciółkami stwierdziła że wszyscy są już nieźlie pijani. Natsu i reszta jego ekipy spała pod stołem, a dziewczyny ,z którymi rozmawiała dosłownie minute temu opierają się sobie na ramionach cicho pochrapując. Ziewneła i podchodząc do Natsu ( A raczej wchodząc pod stół ) dała mu całusa w usta i z rumieńcem ubrała płaszcz. Niechcący z kieszeni wypadła jej rękawiczka.Wychodząc z gildii przypominała sobie wszystkie dzisiejsze zdarzenia. Uśmiechneła się sama do siebie, ale nagle musiała przystanąć. Chwyciła się drzewa żeby nie upaść. Druga rękawiczka wylądowała pod drzewem. Blondynka zakaszlała krwią.
- C..co...się dzieje...? - szepneła po czym jej oczy zaszły mgłą. Poczuła w brzuchu zimny przedmiot, który ją paraliżował. Nie widziała swojego oprawcy. W jedną chwilę straciła kontakt ze światem, a lód, który ją otaczał przybrał kolor szkarłatu. Postać zdjeła z niej przekrwiony płaszcz i wyciągając z jej brzucha ostrze. Silnym ciosem wbił włócznię z nabitym na nią płaszczem w drzewo, a na jego twarzy pojawił się szaleńczy uśmiech.
W gildii mimo hucznej muzyki i rozmowy, a raczej kłótni osób, które jeszcze stały na nogach dało się usłyszeć psychopatyczny śmiech. Nikt nie wiedział co się stało ani gdzie znajdowało się źródło głosu,ale jedno było pewne... Nie stało się nic dobrego....
-Lucy! - krzyk Natsu wybudził wszystkich śpiących dookoła.
-Zapałko czemu drzesz mordę? - zirytowany Gray próbował uderzyć cios w Salamandra, ale z nadmiaru alkoholu spódłował i spadł na stolik.
-Nie czuję... -spanikowany różowo włosy zaczął krążyć po budynku, w końcu zatrzymał się i mocno zaciągnął. - Nie czuję jej zapachu! - wykrzyczeć i wybiegł z gildii.
To co zobaczył na zewnątrz sprawiało ze jego ciało zaczęło drzeć a nogi uginać... Jego wzrok był cały czas skierowany w miejsce, gdzie stało stare ogromne drzewo, na którym wisiał płaszcz jego ukochanej przebity jakimś ostrzem, a na szkarlatnym od krwi śniegu leżała jedna jej rekawiczka.
-Nie... - wyszeptał. - To nie może być prawda!
Podbiegł szybko do drzewa nieopodal gildii. Jak to możliwe ? Jak to cholera możliwe ?!?! Cała gildia była kilka metrów stąd. - LUUUCYY ! - z jego przepełnionej żalem piersi wydobył się pełen rozpaczy i desperacji skowyt. Po chwili upadł na ziemię zrywając z włóczni jej jasną kurtkę, która teraz miała kolor podobny do włosów Erzy. Jego policzki natychmiast zrobiły się mokre. Za nim pojawiła się zszokowana gildia. Godzinę temu... Lucy jeszcze z nimi rozmawiała, a...a teraz umarła ? To przecież niemożliwe !
Natsu zaczął się śmiać co przeraziło członków gildii.
- Dobry żart Lucy ! Wychodź ! Nabrałaś mnie ! - zaczął się rozglądać dookoła próbując wyczuć ukochaną. Na jego nagim ramieniu pojawiła się dłoń Scarlet. Natsu odwrócił się szybko z nadzieją że to jego ukochana. Jakie było jego rozczarowanie gdy zobaczył obraz zapłakanej Tytani.
- O-ona żyje ! N-na pewno gdzieś tu jest ! - był jak w amoku, szaleństwie. Nie potrafił bez niej żyć.
- LUCYYYY ! - krzyknął ostatni raz.
~ 3 lata później ~ Magnolia ~ Gildia Fairy Tail ~ Godzina 16:17 ~ 24 grudnia
Głuchy ryk przedzierał się przez budynki. Na niebie latała olbrzymia, mroczna kreatura.
- Acnologia ! - krzyknął zły Natsu, który po stracie Lucy... Doszczętnie się zmienił. Nigdy się nie uśmiechał, ciągle trenował, walka z nim oznaczała śmierć. Tak właśnie zginął Tsuruki Metsuki, który zabił ukochaną Salamandra. Natsu nie musiał nawet się wysilać, po morderczych treningach pokonał gościa bez problemu, a to że prowokował różowołosego mówiąc jak "cudowną" Lucy była ofiarą i jak "pięknie" było ją zabijać to nie jego wina. Wszyscy w FT próbowali mu pomóc nawet Gajeel, ale nic nie pomogło. Lisanna omal nie otarła się o śmierć mówiąc bezczelnie o Lucy i o tym że to ona miała być jego dziewczyną. Zaprzestał kłótni z Gray'em i gdy czarnowłosy nazwie go "zapałą" po prostu odchodzi mrucząc coś pod nosem.
- Cholera ! - przeklneła Erza wybiegając z gildii i zmieniając zbroję.
- To Acnologia ! - krzyknęła Juvia wybiegając ze swoim narzeczonym.
- No nie gadaj ! - prychnął Natsu.
- Płomyczku ! Może trochę grzeczniej ?! - warknął Gray broniąc dziewczyny.
- A zwrócisz Lucy życie ? - mruknął Natsu. Chłopak milczał. - No właśnie !
Kolejny ryk rozdarł zachmurzone niebo tworząc na nim złowrogie pasma.
- To będzie trudna walka...- sykneła Cana, wyrzucając butelkę sake.
~ szczątki Magnolii ~ Godzina 21:18~ ruiny gildii Fairy Tail
- Ygh... - syknął Natsu trzymając się za bok.
- Natsu chodź szybko ! Musimy uciekać ! - chwycił go za ramie Gray.
- Nie! - sprzeciwił się.
- Nie zostawię cię na pewną śmierć matole ! - uderzył go.
- Może jeśli umrę to w końcu zobaczę Lucy ? - spojrzał przed siebie i z przerażeniem stwierdził że wielki pokład mocy leci w ich stronę.
- Jesteśmy w dupie. - zaśmiał się obłońkawczo.
Kurz opadł i ukazał dwa skulone ciała. Całe poranione, zakrwawione i zakurzone. Przed nimi stała różowowłosa dziewczyna w zbroi, a obok niej rudy chłopak również w bojowym stroju.
- Co...co jest ? - zdziwił się Natsu.
- Natsu-san ! Pozwól że cię opatrze. - obok niego pojawiła różowowłosa kobieta z niebieskimi oczami i w stroju pielęgniarki.
- Panna ? - zdziwił się Gray.
- Kto cię wezwał ? - jęknął Natsu.
- Nikt. To dzięki naszej Królowej tu jesteśmy i wam pomagamy. - zabandażowała go.
- Królowej ? - wciągnął powietrze do płuc Natsu. Spojrzał w górę nad nimi czychała Acnologia. Bez chwili namysłu natarła na trzy gwiezdne duchy i rannych chłopaków. Jednak nagle smok został odepchnięty i uderzył o jeden z ocalałych budynków. Przed nimi ukazała się postać w zbroi. Jej blond włosy wirowały na wietrze spowodowanym upadkiem Acnologi.
- Lucy... - szepnął. Kobieta spojrzała na niego i się uśmiechneła, a następnie ruszyła w wir walki.
Wszyscy byli zszokowani, nie wiedzieli czy to sen czy jawa. Przecież ich przyjaciółka umarła trzy lata temu mimo że nigdy nie znaleziono ciała, dowodów morderstwa było dużo... Natsu z niedowierzaniem spoglądał na walcząca blondynkę, nie mógł uwierzyć że nareszcie zobaczył swoją ukochaną całą i zdrową.
-Uwaga! - w stronę członków gildii leciała stróga czarno-niebieskiego lasera wytworzonego przez Acnologie.
-Nie pozwolę ci ich skrzywdzić! - rozległ się krzyk Lucy, a chwilę potem przyjęła atak smoka na srebrzystą tarcze stworzoną przez jej moc.
- Lucy ! - krzyknął z obawą w głosie Natsu.
- Nie martw się o nią. - podszedł do niego Leo wraz z Aries.
- A-ale jak ? -szepnął niedowierzająco
- Lucy istotnie umarła. - tu mina Salamandra zrzędła - Ale Król Gwiezdnych Duchów... Oddał za nią swoją nieśmiertelność i tym samym oddał jej swoje życie. Lucy przysięgneła że będzie dobrą królową. Było sporo emocji... Hah. - podrapał się w tył głowy. - Jednak bardzo chciała wrócić...
- A może ?! - ucieszył się Natsu.
- Nie. Lucy-san złożyła uroczystą przysięgę... - pociągnęła nosem Aries.
Rozległ się głośny okrzyk bojowy. Wszystkie duchy które pomagały rannym zniknęły i pojawiły się przy Lucy.
-Ja jestem ta, która włada światem Gwiezdnych Duchów! - krzyknęła w strona smoka - 13 zodiakalnych kluczy złączcie się w jedność i swą potęgą uratujcie ten świat przed złem! - duchy zebrały się tuż za Lucy, a gdy ta dała znać głośnym okrzykiem wszyscy przedstawiciele zodiakalnych 13 bram zmienili się w złote obłoki, które po złączeniu w jeden ogromny obłok światła z wielką siłą i prędkością uderzyły w Acnologie.
Smok nie miał najmniejszych szans. Z jego piersi wydobył się ostatni głuchy ryk. Lucy przez chwilę wisiała w powietrzu, ale po kilku sekundach wyczerpana walką ze smokiem zaczeła spadać.
- Lucy ! ! - krzyknął Natsu i w ostatniej chwili złapał blondynkę. Dziewczyna otworzyła swoje brązowe oczy i uśmiechneła się promiennie rzucając się mu na szyje.
- Natsu ! ! ! - zdezorientowany chłopak upadł pod wpływem nagłego rzucenia mu się na szyje. Leżeli tak przez chwilę. Natsu uniósł podbródek Lucy i spojrzał jej głęboko w oczy.
Nie mogli już trzymać tego uczucia głęboko w sercu. Pod wpływem chwili chłopak przybliżył swoją twarz do twarzy blondynki, ona się nie opierała pragnęła tego równie bardzo jak on, tej bliskości i ciepła... Ich usta złączyły się w delikatnym, ale pełnym czułości pocałunku.
-Natsu... - dziewczyna dopiero po dłuższej chwili oderwała się od różowo włosego. - Przepraszam, ale ja nie mogę tu długo zostać. - po policzkach Lucy zaczęły intensywnie spływać łzy.
- Lucy... Zabierz mnie ze sobą. - otarł jedną z łez kciukiem. Wszyscy wydali okrzyk zdziwienia. - Kocham cię. Nie chcę znowu cierpieć bez ciebie ! Proszę zabierz mnie ze sobą ! - zachlipał, wtulając się we włosy blondynki.
- Jesteś tego pewny ? - przytulia się do niego.
- Nie byłem jeszcze nigdy niczego aż tak pewny. - pogładził jej złociste włosy.
- A co wy na to ? - szepneła do swoich zapłakanych ze szczęścia przyjaciół.
-Najważniejsze dla nas jest wasze szczęście. - Erzą przemówiła w imieniu wszystkich.
- Rozumiem ze chcesz wrócić razem z Lucy i masz moje pozwolenie. - odezwał się mistrz gildii- Ale pamiętajcie, że gdy będziemy mieli kłopoty na pewno was wezwiemy. - roześmiał się klepiąc Salamandra po ramieniu.
- Oczywiście możecie na nas liczyć ! - uśmiechneła się Lucy i złapała Salamandra za rękę. - Gotów ?
- Gotów ! - pocałował ją. Z oczu członków gildii płynęły łzy wzruszenia.
- Do zobaczenia ! - krzyknęli i zniknęli w złotym pyle.
- Kurde...- Gray podrapał się w tył głowy.
- Coś się stało paniczu Gray ? - Juvia otarła łzę.
- Mogli nam chociaż pomóc sprzątać... - rozejrzał się dookoła widząc zniszczone miasto.
****
Życzymy wam wesołych, ciepłych i radosnych Świąt !
CoCo-chan i Luna-chan
Bardzo ciekawy one-shot ;) Jej kocham nalu <3 Biedna Lucynka umarła :(.
OdpowiedzUsuńNa szczęście Gwiezdny król ją uratował. Nie wiem czemu moim zdaniem Luśka idealnie pasuje do roli królowej gwiezdnych duchów :3.
Widziałam kilka błędów ale nie chce mi się ich wypisywać xd.
Ciekawy One-shot. Początek wyśmienity, a koniec jeszcze lepszy. Misialińska ma rację. Lucy pasuje w roli Gwiezdnej Królowej.
OdpowiedzUsuńPada śnieg, suną sanki,
OdpowiedzUsuńjest renifer i bałwanki.
Śnieżki z nieba spadają,
życzenia zdrowych świąt składają.
Niech te święta będą wyjątkowe,
a prezenty odlotowe!
Pozdrawiam! :3
Nie spodziewałam się takiego zakończenia :D to było takie kawaii <3 tylko szkoda mi Natsu było.
OdpowiedzUsuńFried i Marika-Życzymy weny na kolejne rozdziały i one shoty!!!
Czy tylko ja się popłakałam? T-T
OdpowiedzUsuńPiękne. Tak się cieszyłam że lucy nie umarła. Szkoda że wtedy darla się na Natsu. Miałam cichą nadzieję że poszedł kupić pierścionek zareczynowy;D
OdpowiedzUsuńPoryczalam się, świetne ☺
OdpowiedzUsuń