piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 1 - Miasto opływające w złoto i miód.

Rozdział 1




 Natsu nadal był nieprzytomny.  Jego bezwładne ciało było teraz podtrzymywane przez Gray'a. Chłopak ciężko dyszał, a po czole spływały mu kropelki potu.
- Ile on waży?! - szepnął i wypuścił powietrze z płuc, po czym ponownie nabrał sporą jego porcję.
 Od kilkunastu minut byli w drodze do domu dziewczyny. Lucy co kilka sekund patrzyła ze zmartwieniem na Gray'a i Natsu.
- Zaraz będziemy! - uśmiechnuśm się delikatnie.
- Uff... - sapnął chłopak.
Po wyjściu z jednego korytarza jaskini przed nimi pojawił się wodospad. Woda, która w nim płynęła mieniła się różnymi kolorami od tych podstawowych po te najbardziej magiczne. W powietrzu dało się wyczuć zapach sosen i świerków co niezmiernie zdziwiło czarnowłosego. Mimowolnie na twarzy Gray'a pojawił się cień uśmiechu.
- Pięknie - szepnął.
Dotychczas nie widział jeszcze tak pięknej wody. Ta tutaj całkowicie różniła się od tej, do której przywykł. Jeśli Natsu z tego wyjdzie, Gray będzie musiał mu podziękować. Czuł, że to właśnie tak wygląda wolność.
W więzieniu z powodu pochodzenia wody ludzie najczęściej chorowali, a potem w krótkim odstępie czasu - umierali.
- Jest trująca? - Zwrócił się do blondynki, która już od jakiegoś czasu przypatrywała mu się.
- Nie - odparła nerwowo gdy chłopak się zarumienił.
- Czy mogę...?
Dziewczyna skinęła głową. Gray ostrożnie podał Natsu Lucy i podszedł do czystej wody. Zanurzył w niej pokrwawione i zmęczone ręce, po czym podniósł je i z lubością przełknął ciecz. Po chwili znowu ponownie zamoczył ręce w lodowatej wodzie i oblał nią sobie włosy, śmiejąc się przy tym. Stojąca za nim blondynka ze smutkiem w oczach przyglądała się tej scenie. Czuła, że ci dwaj nie mieli łatwego życia i obawiała się, że mogło być jeszcze gorzej niż przypuszczała.
- Lucy? - Przed oczami świsnęła jej ręka Gray'a.
Otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała pytająco na stojącego przed nią chłopaka. W odpowiedzi pokręcił delikatnie głową i zabrał Natsu z ramion dziewczyny.
- Chodź, w tę stronę - oznajmiła.
Przeszli obok wodospadu i po chwili znaleźli się przed murowaną ścianą. Ciemnowłosy niepewnie spojrzał na blondynkę. Uśmiechnęła się, widząc jego minę i podeszła do cegieł, a następnie popchnęła kawałek. Powstała niewielka wyrwa, przez którą udało im się przejść. Gray otarł kurz z oczu i podniósł głowę. Niemal zachłysnął się powietrzem. Żywa trawa, żywe kwiaty, żywe drzewa. Wiatr uderzył w jego twarz i chłopak odetchnął.
- Musimy się pospieszyć, Gray - zaniepokoiła się.
Chłopak natychmiast poprawił sobie przyjaciela na ramieniu i czym prędzej ruszył za dziewczyną. Pędziła w stronę najokazalszej budowli w całym mieście. Zamku. Lucy otworzyła bramę i ponagliła towarzysza ręką.
- Szybko, to już niedaleko! - zawołała.
Wpadli na jakiś korytarz. Uciekinier niemal przewrócił się na wypolerowanej podłodze.
- Na miłość boską, Lucy! - zawołał niewielki starzec.
- Nie teraz dziadku. Zawołaj Porlyusicę! - krzyknęła. - Teraz!
Kilka osób ściągnęło rannego z ramion Gray'a i zabrało go do jednego z pokoi. Zanim starsza kobieta wciągnęła Lucy do pomieszczenia i zamknęła za nią drzwi, ta uśmiechnęła się pokrzepiająco w stronę chłopaka.




Gray niepokoił się coraz bardziej. Stukał nogą o drewnianą podłogę komnaty. Podczas czekania sprawdził ją już pięć razy. Póki co mógł wysnuć kilka wniosków. Dziewczyna, która im pomogła musiała pracować w tym zamku. Ponad to, właśnie, znajdywali się w zamku, w jakiejś nieznanej krainie. Sytuacja wydawała się być opanowana. Przynajmniej względnie mógł czuć się bezpieczny.
O ile w tym świecie może w ogóle coś takiego istnieć.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i weszła przez nie niebieskowłosa dziewczyna. Przez chwilę i ona i on lustrowali się podejrzliwym spojrzeniem, ale finalnie ona skapitulowała i spuściła wzrok.
- Księżniczka prosiła abym się panem zajęła. Jestem do pańskiej dyspozycji - skinęła lekko.
To nie był ukłon szacunku. Nie mogła być służącą. Musiała więc należeć do zaufanych ludzi tej całej księżniczki.
- Jak ci na imię? - spytał.
- Juvia Loxart, paniczu - przedstawiła się.
- Proszę, mów mi po prostu Gray. Nie jestem nikim ważnym - mruknął.
Dziewczyna zmierzyła go nieufnym spojrzeniem i ruszyła w stronę łazienki.
- Wręcz przeciwnie. Jesteś gościem honorowym księżniczki. - Wyciągnęła z komody dwa ręczniki i podała mu je. - Dlatego proszę się wykąpać i przebrać. Będę tutaj czekać, Gray.
Zanim jednak chłopak wszedł do łazienki zatrzymał się.
- Mam setkę pytań, a może i nawet więcej, ale odpowiedz mi chociaż na jedno.
Juvia przechyliła głowę i usiadła na łóżku. Założyła ręce na piersi i cierpliwie czekała.
- Co to za miejsce?
Od razu na jej twarz wpłynął uśmiech i założyła nogę na nogę. Wypięła dumnie pierś do przodu.
- Królestwo Magnolii.


Lucy

Odetchnęłam z ulgą, gdy na twarz chłopaka wracały kolory. Na szczęście zdążyliśmy. Jego życie nie było już zagrożone.
- Tam na górze musi być strasznie - szepnęłam i usiadłam na krześle obok łóżka.
Za każdym razem wymykałam się z zamku, chcąc odnaleźć stare przejście do Crocus. Wiedziałam, że Styks zajęła stolicę i zniewoliła pozostałe miasta. A teraz przed sobą mam żywy (na szczęście) przykład na życie tamtych ludzi.
Oni są martwi i zostały po nich jedynie skorupy.
Dłonią odgarnęłam kosmyk przydługich włosów z powiek chłopaka. Cicho westchnęłam i zmieniłam przesiąknięty krwią bandaż na jego ramieniu. Przez okno wpadły promienie światła całkowicie oświetlając jego twarz. Byłby przystojny, gdyby nie niezdrowo  blada skóra i wchudzone policzki. Odruchowo położyłam dłoń na jednym z nich i przejechałam palcami w dół, aż na klatkę piersiową, gdzie widniały liczne blizny zapewne po torturach.
- Przepraszam... - westchnęłam. - Powinnam już dawno coś zrobić.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Dopiero po chwili rozpoznałam Gray'a. Wykąpany i przebrane w czyste ubrania wyglądał o niebo lepiej niż przedtem. Skinęłam na stojącą za nim Juvię i pozwoliłam jej odejść.
- Przyszedłem sprawdzić jaki jest jego stan. - Chłopak powoli wszedł do pomieszczenia i stanął obok łóżka przyjaciela.
- Jest dobrze. Niedługo powinien się wybudzić. - Spojrzałam na Gray'a z poważnym wyrazem twarzy. - Jak się znaleźliście w tamtej jaskini? Kim jesteście?
Usiadł po drugiej stronie łóżka i podrapał się w tył głowy. Przez chwilę widziałam jak walczy sam ze sobą. W końcu westchnął i posłał mi słaby uśmiech.
- Uciekliśmy - odparł. - Jesteśmy uciekinierami. Zadowolona?
Podniosłam wyżej brodę. Chyba zinterpretował moje pytania jak atak na niego. Poprawiłam się na krześle i wstałam. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Czułam na sobie wzrok chłopaka.
- Ty... Zamierzasz nas...?
- Nie. Nie zamierzam was wydać, ani wyrzucić, Gray - odwróciłam się. - Czy naprawdę sądzisz, że Styks wiedząc o tym miejscu pozostawiłaby je tak samo żywym? Posłuchaj. Nie wiem jak jest na powierzchni. Nigdy nie widziałam tego na oczy, ale znam historię i podania ludzi. Nie jesteście pierwszymi, których znalazłam w jaskini, ale jesteście pierwszymi, którzy nie umarli przed dotarciem do tego miejsca.
Mina mojego towarzysza nieco złagodniała. Wbił spojrzenie w śpiącą twarz swojego przyjaciela i zacisnął pięści na swoich kolanach.
- Crocus to śmierć. Więzienia są pełne buntowników i niewinnych. Na polach pracują niewolnicy. Nasze rzeki są krwią. I wiesz dlaczego? Z kaprysu jednej kobiety - warknął. - Styks. Gdyby nie ten smok... Już milion razy byłaby martwa.
Zrozumiałam o co chodzi Grayowi. Informacja za informację. Nie pozostając mu długo dłużna zaczęłam mówić:
- Nie wiadomo skąd wziął się ten świat. Podobno smok Brillo wraz ze swoim jeźdźcem stworzyli go by uchronić ludzi od Tristezy i jej mrocznego jeźdźca.
- Kto to Brillo? - zdziwił się. - Tristeza to imię, którego raczej nie wypowiada się w więzieniu. Jeszcze by je usłyszała i kazano by kogoś posłać na stryczek.
- Mam opowiedzieć ci legendę o smoku światłości i smoku mroku, którzy prowadzą odwieczną wojnę? 
Kiwnął niemrawo głową.
Nagle w pokoju rozległ się kaszel. Natychmiast spojrzałam w stronę leżącego. Chłopak poruszył się i po chwili uniósł powieki. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam, że się wzdrygnęłam. W jego oczach nie było ani krztyny sympatii. Gray poderwał się z krzesła i uderzył różowowłosego w policzek.
- Ha!? - warknął.
- Masz szczęście, że żyjesz, idioto - syknął chłopak. - Przysięgam, że zabiłbym cię, gdybyś mnie teraz z tym wszystkim zostawił.

___________________


Tak oto kończy się pierwszy rozdział.
Mam nadzieję że się podobało. :)
Powolutku akcja będzie się rozkręcać.
Pozdrawiamy Coco-chan i Luna-chan !


P.S. Przepraszamy za wszystkie błędy ;)


Dziękujemy <3

/Poprawa/

10 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Podoba mi się bardzo. Ciekawi mnie jak to się rozkręci.
    Z niecierpliwością będę oczekiwała nowego rozdziału. Przesyłam mnóstwo wenki. Do następnego :*.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział. Szkoda, że jestem druga, ale to nic nie szkodzi. Ciekawy i pełen wielu wątków. Bardzo mi się podoba. Czekam na nexta.
    Rise~~

    OdpowiedzUsuń
  3. *o* ale mnie twój blog spodobał. Zapowiada się naprawdę fajnie.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Życzę dużo weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :3 Bardzo podoba mi się ta historia, jest świetna :) Już chcę kolejny rozdział T^T
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. *o* ale mnie twój blog spodobał. Zapowiada się naprawdę fajnie.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Życzę dużo weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Woooo *o*
    Wyczuwam Gruvię *o* Ale taką mocną Gruvię <3
    NaLu już w pierwszym rozdziale? No nie powiem jestem zachwycona *^*
    Jeszcze ten opis tego miejsca! Cudo!
    Lucy jest jakąś księżniczką...kurde...myślałam, że to będzie buntowniczka T.T Nie można mieć wszystkiego ;_;
    Poza tym muszę się od was uczyć! <3
    Te wszystkie opisy, fabuła...zazdrość taka mocna ToT
    No nic rozdział cud, miód, malina. Czekam z niecierpliwością na następny!
    Do nastęnego!
    ~Bye

    OdpowiedzUsuń
  7. Luna-chan,Coco-chan to było ekstra :)
    Dzisiaj zaczęłam czytać i wszystko przeczytałam i skomentowałam :)
    Fried-a ja?
    Ty tylko siedziałeś.Koocham waszego bloga! Trudno mnie nakłonić,żebym czytała jakąś nie zakończoną historie,ale wam się udało :D
    Jak to to wina Lucy!? Sama kończyłam czasem w ciekawych momentach,ale...no ja chcę już wiedzień :) no,to przesyłam weny i do następnego!Bye!
    Ps.Coco-chan kojarzysz mnie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Phi, ja pacze że wy sobie dziewczyny już świetnie radzicie! Bardzo się cieszę.
    Niestety, ja po przeczytaniu pierwszego akapitu...pffff... przeczytaniuuuu... żeby coś przeczytać, trzeba to zrozumieć! Wróć! Niestety, ja po omotaniu wzrokiem pierwszego akapitu stwierdzam, że... że nie mam nic wspólnego z tym światem. Obie doskonale znacie mój. Teraz do niego wrócę i będę udawała, że wszystko jest po staremu. Bo, wiecie, Will L też zamknęła (zlikwidowała) blog o Damianie Wayne'ie, który również uwielbiałam. No cóż, będę zaglądała, żeby zobaczyć jak idzie, ale... czytać to ja nie mam po co xD, w sensie, omotywać (wal się pisownio polska) wzrokiem ^^ to ja nie mam po co...
    I, przepraszam, ale nie przestanę do ciebie mówić Ejmix, nie dam rady xD. Pamiętej co obiecałaś!
    Umi, obserwuję cię! xD
    ,,Zrywa się wiatr, musimy żyć dalej. Tak trzeba."
    Do następnego!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest super!
    Podoba mi się sposób w jaki piszesz, świetny pomysł ze zmienianiem narracji :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Domi L