tag:blogger.com,1999:blog-21651355880936252502024-03-19T20:20:14.526+01:00"Wojna nie rozstrzyga kto ma racje, lecz kto ma odejść" [ZAKOŃCZONY]CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.comBlogger57125tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-44256720075740348392018-09-11T14:27:00.000+02:002018-09-11T14:27:38.403+02:00Epilog<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;">Epilog</span> </h2>
<br />
<i>Wielka wojna miała szczególne znaczenie w obaleniu Styks i Sombry. To ich śmierć uwolniła ludzi z ciasnych cel, od głodu i chorób. Po upadku rządów krwawego rodzeństwa armia Brillo z Erzą Scarlet na czele sforsowała zamek Styks i wyzwoliła więźniów. Wraz z symbolicznym upadkiem głównej ściany fortecy nastała nowa przyszłość. W ciągu ostatnich dwudziestu lat Fiore rozkwitło i mieszkańcy miast i wsi poczuli czym jest wolność. Wpływ na to miały także częste przemówienia Brillo i Tristezy. Dwa smoki stały się symbolem, który widnieje we współczesnym herbie rodu królewskiego, z którego wywodzi się ówczesna władczyni - Hisui E. Fiore. </i><br />
<i>Dzięki pomocy magów udało się uporać z odbudową stolicy w jedenaście lat. Powstały tak zwane gildie, których członkowie znacząco przyczynili się do pomocy mieszkańcom.</i><br />
<i>Jedną z nich, zdecydowanie zasługującą na pamięć jest Fairy Tail. Mistrzem został Macarov, wcześniejszy doradca księżniczki Magnolii - Lucy Heartafilli. Wielu magów związanych z Lumiency wstąpiło do tej gildii. W tym dwaj strażnicy żywiołów - Gray Fullbuster oraz Natsu Dragneel.</i><br />
<br />
<br />
Levy na chwilę odłożyła pióro, aby trochę odpocząć i zebrać myśli. Zdjęła okulary i potarła skronie. Wiedziała, że nikt nie nadaje się lepiej do spisania tej historii od niej - osoby, która to wszystko przeżyła. Jednak wciąż wracanie do tamtych czasów powodowało u niej częste bóle głowy. Nie miała ochoty dalej pisać. Kolejne zdania będą dotyczyły reform Hisui, innych gildii i rozkwitu państwa. Dokończy to jutro lub pojutrze. Do festiwalu Gwiazdy Bytu zostało jeszcze trochę czasu. Macarov nie obrazi się jeżeli Levy odda mu to kilka dni po terminie. Kobieta wstała od biurka i po zabraniu wszystkich rzeczy wyszła z biblioteki. Ulice miast były kolorowe, pełne życia. Zupełne przeciwieństwo tego co zastali tutaj dwadzieścia lat temu. Grupa dzieci przebiegła obok Levy, bawiąc się i głośno wołając. Piekarz przywitał się z niebieskowłosą, zdejmując białą czapkę i odsłaniając rzednące włosy.<br />
- Piękny dzisiaj dzień, czyż nie pani Redfox? - zawołał z radosnym uśmiechem, skrytym pod wąsem.<br />
- Bardzo - odpowiedziała, machając.<br />
Szła w stronę rynku. Czuła jak promienie słońca ocieplają jej plecy. Wtedy za każdym razem myślała o latach młodości. O tych wielu miesiącach spędzonych w towarzystwie Lucy i reszty jej przyjaciół. Wiedziała, że musiała spisać te teksty, aby to wszystko za co oni się poświęcili nie poszło w niepamięć. Wszyscy powinni wiedzieć jak trudne to było, jak wiele ran odnieśli i jak wiele blizn pozostało.<br />
Plac główny był wypełniony mieszkańcami Crocus. Wielu handlarzy zachwalało swoje towary, przyciągając uwagę tłumu. Levy już przyzwyczaiła się do tego widoku. Ona miała jeden cel. Spojrzała na budynek gildii Fairy Tail i uśmiechnęła się. Zaczęła iść w tamtą stronę, mocniej ściskając kronikę w dłoni. Zauważyła kątem oka siedzących na ławce Gray'a i Juvię z wózkiem. Levy aż zachichotała. Państwo Fullbuster w zeszłym roku doczekali się wnuczki.<br />
- Cześć wam - przywitała się kronikarka.<br />
Małżeństwo odwróciło się w jej stronę i obdarowało ją radosnymi uśmiechami.<br />
- Hej, Levy. Idziesz do gildii? Nie mów, że już skończyłaś tę kronikę - zdziwił się Gray, próbując uspać dziecko.<br />
Na jego twarzy pojawiły się zmarszczki zmęczenia i włosy straciły nieco swojej barwy. Jednak oczy pozostały tak samo żywe i waleczne jak wcześniej.<br />
- Powiedzmy, że jestem w połowie. - Mrugnęła w jego stronę. - Widzieliście Erzę, Wendy lub Natsu? Wciąż nie udzielili mi wywiadu, a potrzebuję ich perspektywy - westchnęła.<br />
Juvia pokręciła głową.<br />
- Erza jest u Hisui. Nie znam szczegółów. Wendy nadzoruje przygotowania do festiwalu, a Natsu wyjechał dzisiaj rano do Magnolii z Laxusem - oznajmił Gray.<br />
Levy skinęła ze zrozumieniem. Pożegnała się cicho, żeby nie obudzić drzemiącego dziecka i ruszyła w stronę gildii. Kiedy dziewiętnaście lat temu Shin przyszedł na świat życie było bardzo trudne. Po upadku Styks ktoś musiał przejąć władzę. Jako iż księżniczka Lucy zginęła w starciu ze Złą Królową musiała rządzić inna dynastia. Problemem było wybrać tę najodpowiedniejszą. Dlatego wychowywanie dziecka w takim chaosie było nie lada wyzwaniem. Jednak Gray i Juvia mogli liczyć na szeroki wachlarz pomocy. Shin wyrósł na dumnego i odważnego młodzieńca. Zrobił wszystkim wraz ze swoją narzeczoną niespodziewany prezent. Dziecko. Levy do dzisiaj pamiętała ten dzień i krzyki Juvii. Koniec końców wszystko się skończyło nawet lepiej niż dobrze. Pani Redfox miała tylko nadzieję, aby jej pociechy nie wywinęły podobnego numeru.<br />
Prawdę mówiąc, nawet po narodzinach Shin'a w Juvii przez wiele lat widzieli smutek i rozczarowanie samą sobą. Gdy dowiedziała się o śmierci księżniczki i gdy zobaczyła jej ciało niesione przez Natsu, padła na ziemię i płakała. A niebo łkało razem z nią. Levy wiedziała, że strażniczka księżniczki nie wybaczyła sobie po dziś dzień. Ale odzyskała szczęście. Nauczyła się z tym żyć, tak jak wszyscy inni. Nawet Natsu zaczął żyć normalnie. Wiele tygodni po wielkiej wojnie nie mógł się zebrać w sobie. Uciekał od wszystkich. Rzadko się odzywał i śmiał. Śmierć Lucy odbiła się na każdym z nich. Zwłaszcza, że według hipotezy Ariany już nie uda im się spotkać Lucy żywej.<br />
- Lumiency odradzała się zaraz po swojej śmierci. Miała nowe imię, nowych członków rodziny. Ale tym razem zebranie swojej energii zajmie jej znaczenie dłużej. Dziesiątki, o ile nie setki lat - rzekła wtedy elfka.<br />
Nadzieja była taka, że księżniczka kiedyś się odrodzi i przywróci pełną harmonię. Być może zaprzyjaźni się z ich potomkami. Kto wie?<br />
Levy otworzyła drzwi gildii i omiotła wnętrze spokojnym spojrzeniem. Zauważyła Mirajane krzątającą się przy barze i kilka nowych magów. Jak zwykle panowała tutaj radosna atmosfera. Macarov rozmawiał z Caną przy jednym ze stolików. I jedynie ten obraz nie pasował do tego otoczenia. Wróżka miała ściągnięte brwii i poważną minę. Mistrz gildii raz po raz kiwał głową w zamyśleniu.<br />
- Cześć, mała.<br />
Ktoś zarzucił Levy rękę na ramię. Od razu rozpoznała swojego męża. Uśmiechał się do niej szeroko.<br />
- Już skończyłaś? - spytał, wskazując na papiery w książce.<br />
Pokręciła przecząco głową.<br />
- To nie takie łatwe napisać kilkuletnią kronikę, Gajeel. Chociaż większość już mam. Opisałam wszystko od spotkania z Lucy po odbudowę Crocus - odparła, wtulając się w jego bok.<br />
Usiedli razem przy stole i kobieta rzuciła zapisane strony na blat. Mag żelaza uniósł jedną brew i wziął jedną z kartek do ręki. Zaczął wodzić wzrokiem po papierze i uśmiechnął się.<br />
- <i>Księżniczka Lucy po pokonaniu strażnika klejnotu - Slippterus'a znalazła jajo gryfa. Wówczas towarzysze nie zdawali sobie sprawy, że jest ono początkiem do kolejnej próby. Gryfa, który wykluł się z jaja nazwali Happy. Traktował on Lucy i Natsu jako swoich najbliższych opiekunów, wręcz rodziców.</i><br />
Kąciki ust Levy uniosły się lekko ku górze. Pamiętała to jak dzisiaj.<br />
- Będę musiał to przeczytać, gdy skończysz. Prawie już zapomniałem o tym jak ta dwójka szukała robaków dla tego małego stwora. Nie wspominając już o tej wiewiórce - Gajeel parsknął śmiechem.<br />
Wziął kolejną kartkę i przeczytał w ciszy.<br />
- Oddałbym wiele, żeby do tego wrócić, albo chociaż zobaczyć to jeszcze raz - westchnął mężczyzna. - No może poza tą wojną. To była <b>rzeź</b>.<br />
Przed oczami Levy stanął obraz dławiącego się krwią Gajeel'a. Był poważnie ranny. Gdyby nie Wendy pewnie umarłby w ciągu kilku minut. Straciłaby go. Już nigdy nie chciała go widzieć w takim stanie. Nigdy, nigdy.<br />
Poczuła jak jego ciepła dłoń obejmuje jej zaciśniętą pięść. Rozluźniła się pod wpływem jego dotyku i odetchnęła, odsuwając od siebie obraz wojny.<br />
- Gale wróciła już do domu? - spytała Levy.<br />
Gajeel przytaknął.<br />
- Jest bardzo podekscytowana na festiwal - odrzekł. - Już ma wszystko przyszykowane.<br />
Kobieta uśmiechnęła się.<br />
- Jeszcze dwa dni - skwitowała. - Wendy naprawdę stara się w tym roku, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jestem szczęśliwa, że pomaga jej Romeo. Gdyby nie on ta dziewczyna by się zapracowała - oznajmiła.<br />
- No wiesz - zachichotał Gajeel. - W końcu Lucy wraca do stolicy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="109" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
<br />
Muzyka ogarnęła stolicę.<br />
Kolorowe wstęgi wisiały pomiędzy latarniami. Zapach kwiatów wypełnił ulice miast. Lampiony raz po raz unosiły się ku niebu razem z cichym niewypowiedzianym życzeniem. Stoiska z książkami, ozdobami i jedzeniem przyciągały do siebie rozbawionych mieszkańców. Plac główny tętnił życiem i ruszającymi się w rytm muzyki ludźmi.<br />
- Wendy, przeszłaś samą siebie! - zawołała Juvia, okręcając Marvell.<br />
- Dziękuję! Chciałam, żeby Lucy wróciła do czegoś znajomego - odparła ciepło dziewczyna, chwytając dłonie przyjaciółki.<br />
Pani Fullbuster skinęła głową z uśmiechem i spojrzała na Hisui.<br />
Królowa powtarzała swoje przemówienie. Otaczała ją świta strażników. Przez chwilę zamiast zielonowłosej, Juvia zobaczyła Lucy i siebie z Wendy przy jej bokach. Jednak wizja rozmyła się równie szybko jak się pojawiła. Natomiast nostalgia została jeszcze chwilę dłużej.<br />
- Smoki już są - zakomunikowała Erza, wchodząc do pokoju. - Wszystko jest na swoim miejscu. Możemy zaczynać.<br />
Hisui kiwnęła głową, uśmiechnęła się do zgromadzonych i wyszła na najwyższy balkon budynku gildii. Gdy tylko mieszkańcy ją spostrzegli ustały wszystkie rozmowy i muzyka. Królowa ze spokojem zaczęła przemawiać.<br />
- Dwadzieścia lat temu śmierć nie była nam obca. Rządy Styks odbiły się na nas wszystkich. Znaliśmy łańcuchy i pęta, które nas zniewalały. Nie potrafiliśmy się podnieść z kolan strudzeni chorobami, ranami i zmęczeniem. Potrzebowaliśmy pomocy. Nie wszyscy z nas uczestniczyli w wielkiej wojnie, ale też nie wszyscy przeżyli.<br />
Na niebie nagle zderzyły się dwa smoki. Jeden czarny, drugi biały. Ściśnięte w okrutnym tańcu śmierci. Mieszkańcy wydali okrzyk przerażenia. Królowa jednak nie zwracała na to uwagi i kontynuowała.<br />
- Pole bitwy ociekało krwią. "Trawę przysłoniły stosy ciał" - zacytowała słowa jednego z elfów.<br />
Ogień. Biały ogień buchnął z paszczy Brillo. Tristeza zrobiła jednak zmyślny unik. Zaniepokojeni poddani spoglądali po sobie, próbując znaleźć trochę otuchy w oczach drugiego.<br />
- Ale wygraliśmy z chaosem - zawołała Hisui.<br />
Na jej słowa smoki przestały walczyć i po kilku powietrznych akrobacjach wylądowały po różnych bokach władczyni.<br />
- Możemy dzisiaj tylko dziękować bohaterom tej wojny. Do czego właściwie zmierzam? Festiwal Gwiazdy Bytu nie był naszą tradycją. Był tradycją królestwa Magnolii, którego księżniczką była Lumiency. Każdego roku świętujemy na jej cześć. Jednak dzisiejszy festiwal nieco różni się od zeszłych, ponieważ jeździec Brillo wrócił do stolicy - oświadczyła z radością.<br />
Ludzie odsłonili środek placu głównego. Wokół tajemniczego obiektu, ukrytego pod białym materiałem pojawił się nagle lodowy wąż, który pełzł wyżej i wyżej w powietrzu, a następnie zmienił swój kształt w Lorda Sombrę. Wodził wzrokiem po poddanych. Mieszkańcy wstrzymali oddech, gotowi, aby w każdej chwili uciec.<br />
Wtem nagle pojawił się ogień, z którego po chwili uformowały się dwie sylwetki. Nie dało się ich rozróżnić. Ich zadaniem nie było przyniesienie chwały strażnikom, którzy zabili Sombrę. W jednej chwili po prostu otoczyły Lorda, który strawiony ogniem, uniósł jeszcze rękę do góry i wyparował. Zaraz po tym płomienie objęły materiał, który uległ niszczycielskiemu żywiołowi i spłonął, odsłaniając to co miał pod spodem.<br />
Wykonany z niesamowitą dokładnością, piękny, duży pomnik. Przedstawiał Lumiency, trzymającą swoją włócznię w kierunku nieba. Na jej twarzy widniał łagodny uśmiech. Tuż za jej nogami, z rozwiniętymi skrzydłami siedział gryf.<br />
- Niech festiwal Gwiazdy Bytu się rozpocznie! - obwieściła ostatecznie Hisui, schodząc z balkonu.<br />
Rozległy się oklaski, gwizdy i okrzyki. Muzyka ponownie zaczęła grać i ludzie zebrali się wokół pomnika, tańcząc i śpiewając. W tyle, niedaleko jednej ze ścian kamienicy pojawiły się dwie sylwetki. Przybili sobie piątkę i zaśmiali się.<br />
- Wyszło nam to lepiej niż myślałem - parsknął Natsu. - W ogóle, szacun za tego Sombrę. Wyglądał prawie jak żywy, śnieżynko.<br />
Gray pokiwał z uznaniem głową.<br />
- Te płomienie też nie były najgorsze - skwitował.<br />
- Co masz na myśli, mówiąc "nie były najgorsze"? - oburzył się mag ognia. - Były sto razy bardziej dynamiczne niż twoja durna rzeźba.<br />
- Nie kłóćcie się już - warknęła Erza, nagle pojawiając się za nimi i uderzając ich w głowy. - Chociaż teraz moglibyście zachować w sobie odrobinę przyzwoitości i cieszyć się festiwalem.<br />
Natsu roztarł bolącą głowę i skrzywił się. Jednak szybko sobie o czymś przypomniał i prędko pożegnał się z przyjaciółmi, biegnąc w stronę biblioteki. Otworzył jej drzwi i wpadł do środka.<br />
- Levy! Poczekaj - zawołał.<br />
Niebieskowłosa obejrzała się, zastygając z kroniką w ręce.<br />
- Natsu! Coś się stało? - podeszła do niego. - O co chodzi? - dodała, widząc jak mag ognia kręci głową.<br />
- Chodzi o kronikę. Czy mógłbym coś tam dodać? Chcę napisać wiadomość do Lucy - oznajmił, uspokajając oddech.<br />
Zdziwiona Levy przeniosła wzrok na księgę.<br />
- Natsu, to nie... Kronika nie służy temu, aby przekazywać wiadomości - westchnęła przepraszająco.<br />
- Levy, posłuchaj. Nie napiszę tego w kronice. Chcę coś w niej ukryć. Kopertę. Proszę, to moja jedyna nadzieja na to, że kiedyś to przeczyta.<br />
Pani Redfox zacisnęła powieki i zmarszczyła brwii. Wiedziała, że nie powinna. To nie był dobry pomysł. Spróbowała się postawić w sytuacji Natsu. Dziewczyna, którą kochał poświęciła się dobra całego ludu i zginęła. Dodatkowo zmusiła go, żeby ją dobił. A teraz, gdy pojawiła się nadzieja, że Lucy kiedyś się odrodzi on miałby nic nie robić i zmarnować szansę, aby przekazać jej to czego wcześniej nie zdążył?<br />
Levy od dawna współczuła strażnikowi ognia. Po śmierci księżniczki w nikim się tak naprawdę już nie zakochał. Nikt nie mógł ukoić tej tęsknoty. Nie tylko za Lumiency, ale i za gryfem. Happy zginął tego samego dnia, ratując Natsu od strzały. Nie ważne jak wielu przyjaciół miał mężczyzna. Bardziej niż ktokolwiek inny zdawał sobie sprawę jak szybko może ich stracić. Wielka wojna go zmieniła. Zresztą, jak każdego z nich.<br />
- Dobrze. Masz już go napisany? - spytała Levy.<br />
Różowowłosy podał jej kopertę. Nim jednak zdążyła ją zaadresować i włożyć do kroniki, Natsu powstrzymał jej dłoń.<br />
- Nie jestem dobry w pisaniu i wyrażeniu swoich uczuć. Mogłabyś go przeczytać i powiedzieć czy ma sens? - spytał, lekko speszony.<br />
Pani Redfox uśmiechnęła się uspokajająco i kiwnęła głową. Otworzyła kopertę i wyciągnęła z niej kartkę. Rozwinęła ją i zaczęła czytać:<br />
<br />
<i>Droga Lucy! </i><br />
<i>Nie mam pojęcia czy pamiętasz kim jestem i czy pamiętasz cokolwiek. Jeśli pamiętasz, to pewnie wiesz, że jestem tragiczny w pisaniu listów. Jeśli nie - to teraz się właśnie dowiedziałaś.</i><br />
<i>Wracając jednak do tematu. Nie wiem kiedy przeczytasz ten list, nie wiem nawet czy kiedykolwiek go przeczytasz. Niepokoi mnie ta liczba niewiadomych. Jednak warto spróbować. Jeżeli istnieje chociaż cień szansy, że moje słowa będą mogły cię dosięgnąć, to nic mnie nie powstrzyma od napisania ich. Nie ważne kiedy to przeczytasz - nadal będą aktualne. </i><br />
<i>Z kroniki pewnie dowiesz się jak to się zaczęło i jak to się skończyło. Wygraliśmy, ale kosztem Twojej śmierci. Tamtego dnia nie miałem okazji, aby z tobą porozmawiać. Aby powiedzieć ci jak kompletnie zawładnęłaś moim sercem. Odeszłaś zanim mogłem ci to wyznać. Przez te wszystkie lata nie mogłem sobie wybaczyć tego, że nie zdążyłem ci ujawnić swoich uczuć. </i><br />
<i>Prawdę mówiąc, głupi był ze mnie dzieciak. Nie potrafiłem docenić tego, że byłaś obok mnie. Uważałem to za coś normalnego. Jakoś nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli, że mogłabyś... zginąć. Teraz już wiem, że tkwiłem w niemożliwym śnie, gdzie wszystkich ma spotkać szczęśliwe zakończenie. </i><br />
<i>To co chcę, żebyś wiedziała to to, że nie tylko ja cię kochałem. Miałaś wielu przyjaciół, dla których byłaś ważna. Całe Fairy Tail jest twoją zasługą. Możesz być pewna, że dopóki żyje Fairy Tail, żyjesz też i ty. Zawsze możesz liczyć na ich pomoc. </i><br />
<i>Uratowałaś nas, Luce. </i><br />
<i>Zdecydowanie jesteś niezwykłą osobą. </i><br />
<i>Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. </i><br />
<i>Nadal kocham </i><br />
<i>Natsu.</i><br />
<br />
Levy podniosła wzrok znad kartki papieru, próbując opanować drżenie rąk. Z trudem uśmiechnęła się do Natsu i kiwnęła głową.<br />
- Jest doskonały - oznajmiła. - Przeszedłeś samego siebie.<br />
Mężczyzna włożył papier z powrotem do koperty i zakleił ją. Niebieskowłosa odetchnęła i ukryła kopertę na końcu kroniki, adresując ją do Lumiency. Po chwili zamknęła kronikę i wymieniła uśmiechy z magiem ognia. Razem ruszyli w stronę wyjścia. Niebieskowłosa zgasiła świeczkę i wyszła z biblioteki. Zanim Natsu zamknął drzwi spojrzał ostatni raz na leżącą na stole kronikę i przed oczami stanęła mu Lucy. Trzymała księgę w dłoni z uśmiechem na twarzy, a po chwili spojrzała na maga ognia. Pomachała w jego stronę i zniknęła. Różowowłosy przetarł oczy i jeszcze raz spojrzał na leżącą na stoliku, dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej, kronikę.<br />
- Wygląda na to, że tak się kończy historia o księżniczce Lucy i jej strażnikach - skwitował cicho.<br />
Zamknął drzwi, zostawiając za sobą przeszłość.<br />
__________________________________________________<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Wygląda na to, że blog został zakończony. No może nie całkiem. Została jeszcze jedna część do napisania. Ostateczny rozdział, który będzie one-shotem.<br />
Teraz pora na kilka słów od autorek:<br />
<b>Coco: </b> Gdy razem z Luną założyłyśmy ten blog prawie cztery lata temu czekałam na ten dzień, kiedy uda nam się doprowadzić tę historię do końca. Miałyśmy wszystko zaplanowane i wiedziałyśmy jak zakończy się ta opowieść. Dlatego teraz, patrząc na ten licznik czasu po lewej stronie bloga zastanawiam się "jak do cholery nam zajęło to aż cztery lata?". Jednak z jednej strony cieszę się, że zajęło nam to tak długo. Przez ten blog przechodzi wiele okresów naszego rozwoju pisania.<br />
Poprawiłam prolog i dwa pierwsze rozdziały, ale wspólnie z Luną zdecydowałyśmy zostawić to tak jak jest. Dla tych bardziej ciekawych, polecam porównać rozdział trzeci i one-shot, który dopiero pojawi się na blogu.<br />
W każdym razie, wciąż nie mogę uwierzyć, że udało nam się zakończyć tę historię.<br />
Jednak, heh, tak jak Lucy dla Fairy Tail, ten blog będzie żywy dla was.<br />
Korzystając z okazji chciałbym podziękować kilku osobom. Przede wszystkim współautorce tego bloga - <b><i>Lunie</i></b>. To ona napędzała te opowiadanie dynamiką i opisami walk. Poza tym, nie wiem czy wiecie, ale z jej inicjatywy powstał ten blog. Z całego serca dziękuję ci za to, że rozbudziłaś we mnie pasję pisania z drugą osobą. Na wyrazy wdzięczności zasługuje także cały <b><i>ZSS</i></b>, który dodawał nam weny i pomysłów.<br />
Chciałabym podziękować także <b>tobie</b> drogi czytelniku za czas spędzony razem z nami i komentowanie tego opowiadania. Mam nadzieję, że bawiłeś się równie dobrze co my podczas śledzenia losów Fairy Tail.<br />
Dziękuję <b>każdej osobie</b>, która w większy lub mniejszy sposób przyczyniła się do rozwoju tej historii. Dziękuję tym którzy dawali nam rady i pisali do nas prywatnie, przesyłając tony weny.<br />
Dziękuję!<br />
<div>
<b>Luna: </b>No właśnie... Kto by pomyślał, że mając zaplanowane wszystko od A do Z skończymy bloga po 4 latach. I to jeszcze w jakim stylu skończyć... Zgaduję, że wielu naszych czytelników opuściło naszą sferę z powodu długiej nieobecności, ale chylę czoło tym, którzy przeczytali tegoroczne rozdziały. Albowiem bez was moi drodzy bloga by nie było, a także nowych rozdziałów. Czekający, głodni nowej akcji czytelnicy najbardziej zmotywowali nas do ciężkiej pracy nad rozdziałami kończącymi tę historię.<br />
Cóż, prawdą jest, że najwięcej do ostatnich rozdziałów włożyła Coco, która napisała je sama kiedy ja w tym momencie zajmowałam się jakimiś drobnostkami. Niemniej jednak cieszę się, że mogłam tu być, ale również robi przykro zdając sobie sprawę, że to wszystko dobiegło końca. Mogę powiedzieć, że pewne poczucie winy z powodu niezakończonej sprawy uszło.<br />
Dziękuję wam wszystkim moi kochani czytelnicy za lata współpracy, ponieważ to wy pomagaliście nam tworzyć nowe rozdziały. Tak jak wspominałam, nie ma lepszej motywacji niż czekający czytelnik!<br />
Zgaduję, że zobaczymy się jeszcze nie raz, ponieważ wraz z Coco nie planujemy zakończyć naszej pisarskiej kariery.<br />
Kiedy jedna historia się kończy to inna musi się zacząć, nieprawdaż? :)</div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-27105130459733499982018-08-13T18:44:00.000+02:002018-08-15T10:01:43.159+02:00Rozdział 41 - Istota cierpienia<h2 style="text-align: center;">
Rozdział 41</h2>
<br />
Strażnik lodu wiedział o jaką stawkę toczy się gra.<br />
Lord Sombra był bratem Styks, który po jednej z bitew z Lumiencą utkwił w letargu. Zła królowa zabierała magię niewinnym ludziom, aby uratować brata. Jednak zawsze jej było za mało i lata mijały, a Sombra nadal był pogrążony w śnie. Dopiero niebaczne dotknięcie go przez Lucy obudziło Lorda.<br />
Gray miał szereg powodów, aby pozbawić tego mężczyznę życia. Jednym z nich było to, że jeśli on go nie zabije, to sam zginie. Nie mógłby tego zrobić swoim przyjaciołom, a tym bardziej Juvii i dziecku.<br />
Pod nogami Sombry pojawił się lód. Mężczyzna zdezorientował się nieco i stracił kilka sekund na łapaniu równowagi. Gray jednak wiedział, że w walce każda sekunda słabości przeciwnika jest zbawienna. Szybko podbiegł Lorda i wymierzył cios. Lodowe ostrze i cienisty naramiennik przez chwilę się zmagały w brutalnej potyczce, krzesząc iskry. Jednak zamiast czekać na wynik tego pojedynku, Gray wolał się odsunąć.<br />
Zawsze był rozważniejszy niż Natsu i nie rwał się pierwszy do walki.<br />
Lord Sombra zaśmiał się gardłowo i uderzył podeszwą butów o lód, roztrzaskując jego powierzchnię. Przejechał czubkiem miecza po podłożu i szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać podbiegł do Graya i rąbnął go w głowę tępą końcówką miecza. Chłopak zatoczył się i stracił kontrolę nad lodem, który szybko stopniał. Sombra, wykorzystując chwilę przewagi chwycił strażnika lodu za gardło i podniósł do góry.<br />
- Przypominasz mi moje pierwsze spotkanie z Lumiencą po długiej przerwie - oznajmił prowokacyjnie. - Ale ona w przeciwieństwie do ciebie wykazała się jakąś wolą walki. Ah, do teraz pamiętam to jak bardzo się szarpała i próbowała wyrwać zanim ją uduszę.<br />
Gniew Gray'a płonął coraz bardziej. Ten mężczyzna skrzywdził Lucy i mówi o tym bez mrugnięcia okiem. To Natsu wtedy ją uratował. Strach pomyśleć o tym co by jej zrobili, gdyby nie on. Bez magii była jak bezmyślna kukiełka. Pewnie by ją torturowali, a na końcu zabili.<br />
Ciemnowłosy chwycił sztylet Juvii i nim Lord Sombra zdążył zareagować, wbił go w przedramię oponenta. Brat Styks jedynie warknął i puścił strażnika lodu.<br />
- Jestem przekonany, że tego właśnie chciałaby strażniczka księżniczki Lucy - rzucił z chytrym uśmiechem Gray. - Chociaż wolałaby pewnie poderżnąć ci gardło.<br />
Mężczyzna wyciągnął ostrze z ciała i odrzucił je. Mag lodu ponownie przypuścił atak. Tym razem skupił się na nogach przeciwnika. Biegł w stronę Sombry, ale kilka metrów od celu, pod nogami Gray'a coś wystrzeliło do góry. Lord niewzruszony stał przed lodowym słupem. W pewnej chwili odwrócił się i złapał miecz maga lodu, zanim ten spadł na jego plecy. Zacisnął palce na ostrzu. Ciemnowłosy starał się je wyrwać w obawie, że jeszcze chwila, a te rozpryśnie się na setki kawałków. Rozumiejąc, że nie dorównuje Sombrze siłą postanowił użyć innego sposobu.<br />
- Na twoim miejscu miałbym oczy dookoła głowy - rzucił.<br />
Lord nie odrywał wzroku od swojego przeciwnika. Jednak nieco poluzował uścisk. Nagle na twarz Gray'a wypłynął uśmiech i chłopak podniósł głowę. Sombra niepewnie podążył za jego wzrokiem. W ich kierunku pędziły lodowe sople. Mężczyzna puścił strażnika i chciał odskoczyć, ale szybko zauważył, że jego nogi pokrył lód.<br />
- Ty-<br />
Ciemnowłosy odskoczył zanim pociski trafiły w cel. Poderwał się kurz, gdy lód zetknął się z ciałem Sombry. Gray zerwał się z ziemi i przyjął postawę gotową do dalszej walki.<br />
To niemożliwe, aby ktokolwiek przeżył, będąc podziurawionym jak ser - przeszło mu przez myśl. - Wygrałem. Sombra nie żyje.<br />
Powoli opuścił miecz. Czuł jak jego ręce i głowa pulsują bólem. Dyszał ciężko. Każda, nawet najdrobniejsza rana płonęła.<br />
- Twoje sztuczki nie wystarczą, żeby mnie pokonać, chłopcze - skwitował wojownik.<br />
Wtem wokół kostki Gray'a owinęła się cienista macka, która zwaliła go z nóg i po chwili uderzyła nim z całą siłą o ziemię. Strażnik lodu poczuł jak jego kości dzwonią. W ustach odezwał się smak krwii. Prawdopodobnie przegryzł sobie język. Zakaszlał w tym samym momencie, w którym macka ponownie go uniosła i z impetem kolejny raz wbiła w ziemię. Ciemnowłosy starał się podnieść, ale jego nogi były jak z waty.<br />
Przed sobą zobaczył Lorda Sombrę. Na jego pelerynie widniały kryształki lodu i dziury.<br />
- Refleks zawiódł, co? I tak cię trafiłem - zaśmiał się kwaśno Gray.<br />
Mężczyzna przyklęknął nad nim i wbił mu ostry nagolenniki w bok. Chłopak skrzywił się z bólu.<br />
- Teraz mnie nie zawiedzie - rzekł, unosząc czarny miecz nad głowę. - Twój poprzednik też myślał, że może wygrać. Ale go zabiłem. A zaraz potem jego gorącego kolegę.<br />
Gray uniósł brew. Może i znajdywał się w nieciekawym położeniu, ale i tak zabrzmiało to dziwnie.<br />
- Żegnaj, lodowy strażniku.<br />
Nagle Sombra zesztywniał i otworzył szerzej oczy z niedowierzaniem, patrząc na twarz swojej dotychczasowej ofiary. Potem podniósł głowę i nagle jego ciałem wstrząsnęły drgawki. Po plecach spływała mu krew, mieszająca się z potem. Gray wbił głębiej miecz, który przeszedł na wylot i pojawił się u dołu kręgosłupa Lorda.<br />
- Tym razem ja mam swojego gorącego kolegę obok - rzucił strażnik lodu, ciesząc się z każdej kropli krwii, która wypływała z ust brata Styks.<br />
Natsu jedynie skinął, nie mogąc zdobyć się na uśmiech. Wyciągnął ostrze z gardła Sombry, po czym podpalił je i bez chwili zawahania odciął mężczyźnie głowę. Gray skopnął z siebie ciało i podniósł się na łokciach. Do jego nozdrzy dopadł smród krwi, palonego ciała i ziemi. Mag ognia pomógł wstać przyjacielowi.<br />
- Dobrze wiedzieć, że jeszcze nie zginąłeś - rzekł Gray, ciesząc się chwilą przerwy od walki.<br />
Zauważył brązowego gryfa przy boku Natsu i zmarszczył posępnie brwi. Mag ognia pochwycił jego spojrzenie i momentalnie spuścił głowę. Jednak nie powiedział nic więcej.<br />
- Dalej, śnieżynko, mamy robotę do zrobienia - odezwał się w końcu. - Wciąż są tutaj cienie i katapulty. Sam nie dam rady tego wszystkiego się pozbyć.<br />
Gray kiwnął głową. Mimo ran pozwolił sobie na delikatny uśmiech.<br />
- Będę tuż za tobą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="109" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
<br />
Brillo zrobiła obrót i zionęła. Biały ogień pokrył grzbiet Tristezy, jednak jak szybko się pojawił tak szybko zniknął. Styks ugasiła go za pomocą cienia. Lumiency uniknęła ataku złej królowej i posłała w jej stronę szept gwiazd. Cały czas kątem oka zerkała na to jak radzi sobie jej armia. Zginęło już tak wielu.<br />
I zginie jeszcze więcej jeśli nie uda ci się jej pokonać - warknęła w duchu.<br />
W brązowych oczach dziewczyny błyszczała determinacja.<br />
- Zbliż się do niej Brillo - zawołała Lucy.<br />
Smok posłusznie ruszył w stronę siostry, przygotowując do ataku ostre zęby. Gdy zatopiła je w szyi Tristezy, księżniczka przeskoczyła na wrogiego smoka. Musiała działać. Wspięła się po twardej łusce i odnajdując równowagę pobiegła w stronę Styks. Kobieta pomagała swojemu smokowi, obwiązując skrzydła białego smoka lepkim cieniem.<br />
- Styks! - zagrzmiała Tristeza, czując na sobie buty Lucy.<br />
Jednak było za późno. Dziewczyna rzuciła się na złą królową. Styks, tracąc oparcie bezradnie wyciągnęła ręce do przodu. Chwyciła się włosów Lucy, zwalając ją na kolana.<br />
- Puszczaj mnie! - krzyknęła blondynka.<br />
Jednak zła królowa zaczęła powoli się na nich wspinać. Księżniczka warknęła i wzięła zamach swoją włócznią, przecinając włosy. Zdumiona Styks straciła ostatnią deskę ratunku i zaczęła spadać. W jednej chwili Tristeza wyszarpała się Brillo, raniąc swoją szyję i poszybowała w dół.<br />
Z Lucy na grzbiecie.<br />
Biały smok ruszył w ślad za nią.<br />
Kilkanaście metrów nad ziemią, Tristezie udało się ocalić swojego jeźdźca. Lucy od razu zjechała z ogona wrogiego smoka i biegiem rzuciła się w stronę swojej sojuszniczki. Korzystając z chwili, związała krótkie kosmyki rzemykiem. Odezwały się także rany. Styks wyszła przed swojego smoka i nagle padła na kolana. Zaniosła się płaczem. Łzy toczyły się po jej twarzy niczym potok. Wrzasnęła i objęła się ramionami.<br />
- Co się stało? - spytała Lumiency.<br />
- Zabili Sombrę - odpowiedziała Brillo. - Jej brata.<br />
Lucy kiwnęła głową. Nawet nie pytała skąd one to wiedzą. A więc to po ich stronie leżała przewaga.<br />
Nagle Styks podniosła się i owiała przeciwniczki jadowitym spojrzeniem. Chwyciła cztery klejnoty, zdobiące jej pierś i oderwała je.<br />
- Sombra nie zasłużył sobie na taki koniec - warknęła przez łzy. - Ale nie martw się bracie. Pomszczę cię.<br />
Rzuciła kryształy w górę i zanim Brillo zdążyła cokolwiek zrobić, Tristeza podpaliła je.<br />
- Śmierć mojego brata nie pójdzie na marne! Lumiency, gdy tylko z tobą skończę będziesz mnie <br />
b ł a g a ć o śmierć! Zawsze byłaś uparta, ale to było zabawne. Dzisiaj stanowczo już za bardzo mnie <b>DENERWUJESZ</b>.<br />
Kryształy pękły i z ich środka wyłoniły się cztery stwory.<br />
- C-Co? - szepnęła Lucy.<br />
Slippterus, Wexus, Takeru i Vulcanus.<br />
Ale czarni, czarni jak smoła, nie mający swojego blasku. Niemal przezroczyści.<br />
- To cienie - zagrzmiała Brillo. - Przyjaciółko...!<br />
Wtedy Slippterus zasyczał i wystrzelił do przodu jak struna. Biały smok został odrzucony do tyłu.<br />
- Nie! - krzyknęła Lucy.<br />
- Wasza trójka - warknęła Styks. - Nie oszczędzajcie nikogo. Wszyscy mają zginąć. I jeszcze...<br />
Uśmiechnęła się szeroko, patrząc w przerażone oczy blondynki.<br />
- PRZYNIEŚCIE MI GŁOWY ZABÓJCÓW MOJEGO BRATA!<br />
Z tymi słowami trzy potwory ruszyły w stronę pola bitwy. Lumiency zacisnęła pięść na włóczni. Styks odwróciła się tyłem do Lucy i wspięła się na Tristezę. Nieoczekiwanie wokół nóg blondynki owinęły się cieniste macki, a następnie poderwały ją w górę. Dziewczyna grzmotnęła twarzą o ziemię i jęknęła. Jednak szybko zrozumiała, że się unosi. Nie mogła użyć broni. Jej ręce jak i nogi były skrępowane.<br />
- Tobą zajmę się później - warknęła.<br />
Następnie wzięła spory zamach i rzuciła Lucy o pobliskie wzgórza.<br />
- Tristezo. Poszukaj ciała Sombry - szepnęła Styks.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="109" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
Lucy widziała tylko jak czarny smok podrywa się do lotu, a zaraz potem nastała ciemność. Przypomniała sobie wizję, którą zobaczyła przed obudzeniem Sombry. Czy coś się zmieniło? Tam też uderzyła o góry i zginęła. Tylko tam razem z nią była Brillo. Teraz była sama.<br />
Chciała się obudzić, ale powieki były zbyt ciężkie.<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Musisz przyzwać strażników klejnotów Lucy.</i></div>
<div style="text-align: left;">
Lumiencę otoczyło zimno, a po chwili odezwał się ból. Odrętwienie i cierpienie zmęczonych i poranionych rąk i nóg, to pierwsze co poczuła. Zaraz potem udało jej się unieść powieki. Niebo było czerwone. Bitwa trwała już prawie cały dzień. </div>
<div style="text-align: left;">
<i> </i>Blondynka podniosła się z trudem i omiotła okolicę spojrzeniem. Styks jak i trzy potwory wprowadziły chaos na polu bitwy. Elfy szukały Lumiency i Brillo. </div>
<div style="text-align: left;">
- O nie - szepnęła. - O nie, nie, nie!</div>
<div style="text-align: left;">
Zmuszając się do biegu, zjechała z górki i stanęła jak wryta. Musiała prosić o pomoc strażników. Bez nich się nie uda. </div>
<div style="text-align: left;">
Spojrzała na klejnoty i próbowała je wyciągnąć. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie chcą wyjść - jęknęła płaczliwie. - Co robić, jak mam ich przyzwać? </div>
<div style="text-align: left;">
Brillo walczyła z cieniem Slippterusa. Wąż nie ranił jej, ale smok musiał marnować na tę bezsensowną potyczkę cenną energię. </div>
<div style="text-align: left;">
Lumiency czuła się bezsilna. </div>
<div style="text-align: left;">
Jej wojsko było dziesiątkowane przez armię Styks i potwory, a ona nie potrafiła porozumieć się ze strażnikami. Padła na kolana, czując, że rana na łydce promienieje coraz to większym bólem. </div>
<div style="text-align: left;">
<i>Lucy, moje dziecię, nie płacz.</i></div>
<div style="text-align: left;">
Księżniczka podniosła wzrok i ostatnia porcja łez spłynęła po brudnych i poranionych policzkach. Tuż przed nią stała istota, która już wiele razy jej pomagała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jednorożec - szepnęła. </div>
<div style="text-align: left;">
Magiczne stworzenie podeszło do niej bliżej i przejechało rogiem po skaleczeniach na dłoniach, a te natychmiast zniknęły. Po uleczeniu rany na łydce, samica podeszła do klejnotów na włóczni. Przyłożyła do nich róg i broń zalśniła. Cztery kamienie uniosły się i pojawiły się na nich znaki strażników. </div>
<div style="text-align: left;">
- Przyjaciele - rzekł jednorożec. - Użyczcie nam swej siły. </div>
<div style="text-align: left;">
Już po chwili każdy z kryształów leciał w inną stronę. </div>
<div style="text-align: left;">
Swoich cieni. </div>
<div style="text-align: left;">
Takeru zaryczał, gdy stanął przed cieniem Vulcanusa.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nawet jeśli jesteś jego nędzną podróbką to i tak będę się cieszyć z twojej przegranej - oświadczył żółw.</div>
<div style="text-align: left;">
Wexus pojawiła się przed cieniem Slippterusa, wbijając szpony w jego ciało i odrywając od Brillo. </div>
<div style="text-align: left;">
- Smoki są przyjaciółmi Królowej Przestworzy - zawołała donośnie. </div>
<div style="text-align: left;">
Slippterus zaatakował cień Takeru, plącząc mu nogi własnym ciałem. </div>
<div style="text-align: left;">
- Może i jestem ślepy, ale wciąż czuję twój smród cieniu - zasyczał jadowicie.</div>
<div style="text-align: left;">
Vulcanus pochwycił ogon cienia Wexus i ściągnął ją na ziemię.</div>
<div style="text-align: left;">
- Długo czekałem na dzień, w którym znowu będę mógł zawalczyć w obronie jeźdźca - zaryczał ognisty potwór. </div>
<div style="text-align: left;">
Lucy miała ochotę płakać ze szczęścia. Wsiadła na grzbiet jednorożca i pognała w stronę Brillo. Jednak przed smokiem magiczna istota przyspieszyła jeszcze bardziej. </div>
<div style="text-align: left;">
- H-Hej! - zdumiła się Lumiency. </div>
<div style="text-align: left;">
Ale jednorożec nie słuchał. Zanim wniknął w ciało Brillo, ta porwała Lucy w zęby i zarzuciła sobie na grzbiet. </div>
<div style="text-align: left;">
- Co? - jęknęła. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie przejmuj się tym, przyjaciółko. Mamy wojnę do wygrania - mówiąc to, wzbiła się w powietrze i poleciała w stronę Tristezy. </div>
<div style="text-align: left;">
Czarny smok kołował nad polem bitwy. Styks była tak zajęta, że nie zauważyła nawet jak jej cieniste potwory zostały zatrzymane. </div>
<div style="text-align: left;">
- Brillo ja... znam zaklęcie - wyznała Lucy. - Dobrze wiesz, że bez niego to się nie skończy.</div>
<div style="text-align: left;">
Smok milczał, w końcu wzbił się jeszcze wyżej i powoli leciał w stronę swojej siostry. </div>
<div style="text-align: left;">
- Posłuchaj Lumiency. Jesteś biologicznie połączona z twoją mocą. To cię zabije. Zginiesz - zakomunikowała z bólem w głosie. - Ta wojna może trwać dopóki nie zginie Tristeza lub ja. Jednak wtedy zakłócilibyśmy harmonię. Skłamałabym, gdybym ci powiedziała, że chcę ją zabić. To Styks zatruła jej serce. Tylko ty możesz ocalić moją siostrę i położyć kres temu wszystkiemu. Ale nie mam zamiaru cię o to prosić. Jesteś moim jeźdźcem, dlatego pragnę, abyś ty właśnie przeżyła. </div>
<div style="text-align: left;">
Lumiency kiwnęła głową na znak, iż rozumie Brillo. Nie mogła jednak zmienić zdania.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wiesz, po tym ile razy używałam już mojej magii, mógłby mi zostać nawet tydzień życia - zażartowała.</div>
<div style="text-align: left;">
Jej żart jednak spotkał się z ciszą.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co mam zrobić, aby to zadziałało? - spytała. </div>
<div style="text-align: left;">
Biały smok wahał się. </div>
<div style="text-align: left;">
- Musisz wypowiedzieć je, mając na rękach krew Styks - odparła. - Jeśli chcesz to naprawdę zrobić... To teraz. Zła Królowa jest pogrążona w smutku po śmierci brata. Nie myśli racjonalnie. Kiedy ci powiem, skacz.</div>
<div style="text-align: left;">
Lucy wstałą i zbliżyła się do rogu smoka. Uderzył w nią strach, ale wtedy nagle przypomniała sobie twarz Natsu. Jeśli teraz zginie, nigdy nie powie mu, że go kocha. Te słowa będą niewypowiedziane. </div>
Zacisnęła wargi. A Juvia, Wendy? Były z nią odkąd pamiętała. Tak jak Macarov... Oh, dziadku. Mam nadzieję, że to pomoże. Chcę byście żyli.<br />
- Skacz.<br />
Bez wahania wykonała polecenie i skoczyła. Brillo odbiła ją ogonem. Lucy wyciągnęła przed siebie włócznię i zamknęła oczy.<br />
Spadanie było dużo szybsze od wzbijania się.<br />
Styks była zaślepiona szukaniem ciała brata. Zobaczyła księżniczkę Magnolii dopiero, gdy ta spadła na nią z nieba i wbiła ostrze w jej brzuch.<br />
- <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><i>Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...</i></span><i> - </i>zaczęła recytować. - <i>Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,</i></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i> pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...</i></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i> O Tetrabibliosie...</i></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i> </i></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><i> </i>Styks zachłysnęła się krwią i padła na kolana, a wraz z nią Lucy. Z oczu Złej Królowej biła głęboka złość i smutek. Lumiency jednak nie przestawała. Musiała uratować Tristezę. Czarny smok zaryczał głośno i nagle padł na ziemię, tak jakby skrzydła odmówiły mu posłuszeństwa. Czerwona posoka spływała po palcach księżniczki, gdy ta kontynuowała. </span><i> </i></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>- Jam ta, która gwiazdami włada...</i></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i> Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.</i></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i> Niech 88 znaków... Zabłyśnie - </i>zakończyła i zacisnęła wargi, zanim wypowiedziała ostatnie słowo. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Ze Styks powoli uchodziło życie i chociaż Lucy przerwała na zaledwie kilka sekund, zauważyła jak wielki ból targał kobietą. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pora to zakończyć - pomyślała. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- </span><span style="font-size: large;"><i><b>URANOMETRIA!</b></i></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="109" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
<span style="font-size: large;"><i><b> </b></i><span style="font-size: small;">Natsu pierwszy raz widział coś tak pięknego i jednocześnie zabójczego. Nagle z nieba spadł grad gwiazd. I nikt nie wiedział czyja to sprawka, dopóki nie zobaczyli białego smoka nad ich głowami. W jednej chwili obie armie się zatrzymały. Tristeza upadła. Gwiazdy uderzyły w smoka, a następnie zniszczyły wszystkie cienie. Światło było tak oślepiające, że na chwilę mag ognia musiał zasłonić oczy. Jednak, gdy blask opadł nastała cisza. Dym, który dotychczas unosił się z Tristezy zniknął. Sam smok z przejmującej czerni, stał się dumnym grafitem. Brillo zaryczała nad nimi i zionęła białym ogniem.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Tak kończy się ta wojna. Wraz z śmiercią złego jeźdźca i jej brata - oświadczyła. - Na ziemie Fiore powracają harmonia i równowaga.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Gray, stojący obok Natsu uderzył przyjaciela w ramię i uśmiechnął się szeroko. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Uratowaliśmy świat, jak się z tym czujesz? - zaśmiał się.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- To ona go uratowała, Gray - odparł Natsu, patrząc jak Lucy staje na głowie Tristezy i unosi włócznię. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Przywitajmy wolność! - krzyknęła, unosząc broń. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Cztery potwory kolejno ryknęły w aprobacie, a wraz z nimi tłum. Nie tylko elfów, ale i żołnierzy martwej królowej. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Natsu zerwał się do biegu. Kątem oka dostrzegł Arianę i Erzę, które o czymś żywo dyskutowały. Usłyszał jedynie kilka słów związanych z niewinnymi ofiarami wojny, zanim zniknęły z jego pola widzenia. W pewnej chwili obok niego przebiegły Levy z Wendy, z łzami w oczach. Elfy stanęły jak na baczność z tajemniczymi uśmiechami wymalowanymi na twarzy. Nawet Gurin i Shiro pojawili się gdzieś z boku. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Lucy! Lucy! - wołał Natsu. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i obdarzyła go ciepłym uśmiechem. Chciała zejść z łba Tristezy, ale nagle nogi się pod nią ugięły i spadła na ziemię. Armie wstrzymały oddech. Strażnik ognia dopadł do ciała dziewczyny i chwycił ją w ramiona. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Udało ci się. Naprawdę... Boże, dziewczyno, zrobiłaś to - zawołał z radością i niepokojem. - Musisz być bardzo, bardzo zmęczona. Odpocznij, ja, ja... zabiorę cię do obozu. Potem porozmawiamy.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- N-Nie, Natsu. Musimy... porozmawiać... teraz - jęknęła. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Lumiency, aby pokonać Styks i uratować harmonię użyła uranometrii - szepnęła łagodnie Brillo. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Co to znaczy? Te gwiazdy, to była ona, prawda? - Natsu poczuł, że zaczyna drżeć. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Te gwiazdy, które oczyściły Tristezę były magią, która ma swoje konsekwencje - odparła smoczyca. - W zamian za pomoc... korzystały z jej życia. Lumiency zostało kilka minut, nie więcej - dodała. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Natsu poczuł jak niewidzialny sznur oplątuje mu gardło. Spojrzał na bladą, wycieńczoną i pokrytą siniakami twarz dziewczyny. Dolna warga zaczęła mu drgać. Pokręcił przecząco głową, nie potrafiąc przyjąć do siebie tej wiadomości.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Lucy...</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Uśmiechnęła się bolesnym uśmiechem i wyciągnęła rękę, żeby dotknąć jego policzka. Mag ognia nawet nie zauważył jak wokół nich zaczęli gromadzić się kolejni przyjaciele. Macarov, Laxus stali tuż obok Mirajane i Gurina. Erza i Gray stali z drugiej strony. Po chwili dołączyli do nich także Shiro i Fritz. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Natsu... proszę - wyszeptała i spojrzała znacząco na swoją włócznię. - Nie chcę... tak umrzeć - zaczęła się dławić krwią. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Chłopak chwycił jej broń i włożył ją do drugiej ręki księżniczki. Ona jednak ostatkiem sił pokręciła głową i oddała mu włócznię, po czym nakierowała ją niezdarnie na swój bok.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Proszę... dobij mnie - szepnęła z łzami w oczach. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Nie, ja nie... Nie zrobię tego, Lucy! - warknął przez łzy. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Wtedy ona jedną dłonią ujęła jego szczękę i z tęsknotą wbiła się w jego usta. Natsu nie czekał długo i oddał pocałunek z mieszaniną miłości i smutku. Czuł krew. Jej wargi smakowały potem i krwią. Nagle poczuł, że Lucy rusza drugą ręką i nim strażnik ognia zdążył ją powstrzymać ona dźgnęła siebie włócznią. Zacisnęła pokrwawione palce na dłoni Natsu, pilnując, aby ten nie wyciągnął ostrza. Chłopak załkał i oderwał się od jej twarz, ale ta zmusiła go do powrotu, odnajdując jego wargi. Łzy przysłoniły mu widok. Znowu się wyrwał i przyłożył czoło do jej czoła. Patrzyła na niego spod przymrużonych powiek. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Kocham cię, Natsu - wyznanie spłynęło z jej ust, po czym nabrała ostatni wdech i zamknęła oczy.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Jej pierś opuściło ostatnie tchnienie. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Mag ognia miał wrażenie, że ktoś mu wyrwał serce. Bezwładna głowa dziewczyny opadła na jego ramię. Chłopak podniósł wzrok na zebranych. Zdjął rękę z włóczni, która ostatecznie ją zabiła. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Zabiłem ją - wyszeptał. - Dlaczego... to... nie.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Erza chciała do niego podejść, ale zatrzymała ją ręka Gray'a. Spuścił głowę i nie odezwał się. Rycerz zasłoniła usta dłonią i zamknęła oczy. Elfy, Magnolijczycy i Miajane nawet nie ukrywali łez. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Brillo podeszła do siostry i trąciła jej pysk nosem. Tristeza obudziła się po chwili i spojrzała na białego smoka złotymi oczami. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Siostro, ja... - Skuliła się i odwróciła łeb. - Przepraszam. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Brillo otuliła ją skrzydłem. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Nie kłóćmy się więcej - rzekła łagodnym głosem, próbując ukryć smutek. </span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Tristeza była w stanie jedynie spuścić łeb i ukryć głowę przy boku siostry.</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">- Ta wojna od początku nie miała rozstrzygnąć, która z nas ma rację - powiedziała cicho biała smoczyca. - Ale która z nas ma odejść. A teraz jesteśmy znowu razem, same. </span></span><br />
Uniosła łeb ku górze, przyglądając się zachodzącemu słońcu.<br />
Jutrzejszy poranek wszyscy przywitają bez kajdan na rękach, jako wolne istoty.<br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">___________________________________________________________________________________</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="182" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s320/erza.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Tak kończy się ta historia. </span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"> Pozostał nam jeszcze epilog. </span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Rozdział ma w sumie 3321 słów i zastanawiałam się, czy nie podzielić go na dwa, ale finalnie stwierdziłam, że na finał może być taki długi. </span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Jak wam się podoba koniec? Spodziewaliście się tego? </span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;">Dajcie znać w komentarzu, a ja tymczasem się z wami żegnam i do zobaczenia w epilogu!</span></span></div>
<span style="font-size: large;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span>CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-90087405157205101022018-08-10T14:02:00.000+02:002018-08-10T14:02:01.229+02:00Rozdział 40 - Chaos<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;"> Rozdział 40</span></span></h2>
<br />
Gajeel wiedział, że nie powinien rozpraszać się przybyciem gryfów. Jednak nie mógł się powstrzymać od przystanęcia na kilka sekund i podziwiania burzy pazurów oraz piór. Fritz krzyknął, przywołując go do porządku. Ta walka wciąż nie była wygrana. Może i latający sprzymierzeńcy wyrównali nieco szanse i zaskoczyli Styks, ale cienie, rhinony i żołnierze wciąż atakowali.<br />
- Uwaga!<br />
Jeden z cieni przemknął nad mężczyzną, prawie skręcając mu kark i odrywając głowę. Gajeel natychmiast się odwrócił i nie wahając się ani sekundy przebił istotę mieczem. Dogonił go Fritz i zgromił go spojrzeniem inteligentnych oczu.<br />
- Bądź bardziej ostrożny. Nic tak nie cieszy wrogów jak śmierć dowódcy przeciwnika - oświadczył.<br />
Prawda była taka, że Gajeel ledwo słyszał jego słowa przez panujący zgiełk. Przytaknął jednak i wymieniając skinienia z generałem ruszył w chaos walki. Od samego początku starał się trzymać obrzeży, ale wygląda na to, że to w środku był dużo bardziej potrzebny. Elfi łucznicy bombardowali wrogie wojska gradem strzał, a gryfy niszczyły kolejne katapulty, torując elfom drogę. Natsu podpalał drewniane konstrukcje i dym uciekał w górę.<br />
To jakiś obłęd - pomyślał żelazny wojownik.<br />
Żołnierze Styks uciekali w popłochu, ale ich fala i tak się nie zmieniejszała. Wręcz odwrotnie.<br />
Zabijając kolejnych wojowników Gajeel czuł jak jego dłonie coraz bardziej ociekają <b>krwią</b>. Nie chciał tego czuć. Strzały latały nad jego głową, a obok ginęli sprzymierzeńcy i wrogowie. Zbroja generała była ubrudzona czerwoną posoką. Pod rękawicami zaczęły robić mu się odciski od ściskania miecza. To nie pierwszy raz kiedy uczestniczył w wojnie. W imię Styks zdobywał kolejne miasta. Mordował i zniewalał kolejnych ludzi.<br />
<b>I teraz robi to samo, ale w imię</b> <b>Lucy.</b><br />
Miał już dosyć bycia jedynie pionkiem w tym wszystkim. Jeśli wygrają, jeśli uda im się pokonać złą królową i zakończyć to wszystko... ucieknie. Odejdzie daleko stąd. I zabierze ze sobą Levy.<br />
Myśl o dziewczynie jednocześnie dodała mu odwagi jak i przyprawiła go o blady strach. Biegała gdzieś tutaj i pomagała rannym. Powienien wierzyć w to, że da sobie radę. W końcu jest z nią Wendy i Mirajane. Nie mógł tracić energii na zmartwienia.<br />
Zamachnął się i rozciął kolejny cień od pasa w górę.<br />
Wtem nagle stracił dech. Coś skoczyło na jego głowę i otoczyło go. Wypuścił miecz z ręki i próbował złapać oprawcę. Nie potrafił tego chwycić. Obraz przed oczami mu pociemniał. Od razu domyślił się, że wpadł w pułapkę. Istota cienia tylko czekała, aż nie będzie pilnował pleców.<br />
Miecz... gdzie miecz? - jęknął w duchu.<br />
Tylko żelazo mogło zabić cień.<br />
Jednak nagle odetchnął. Istota zaczęła się rozpływać. Gajeel nie mógł się ruszyć. Zmusił się by spojrzeć w dół. Z jego piersi wystawało czarne ostrze, z którego powoli skapywała krew.<br />
<b>Jego krew.</b><br />
W jednej chwili zakrztusił się i stracił czucie w ciele. Drżąc, odwrócił się jak na szpilkach i otworzył szerzej oczy, widząc postać przed sobą.<br />
- Nikt cię nie nauczył co spotyka tych, którzy zdradzają własne królestwo? - Lord Sombra wbił miecz głębiej, na co Gajeel wydał zduszony skowyt.<br />
Po chwili wyjął broń z wiotkiego ciała byłego generała i strzepnął z ostrza jego krew. Z cichą przyjemnością patrzył jak żelazny wojownik spada z konia i uderza o ziemię.<br />
Sombra jeszcze przez moment napawał się widokiem ulatującego z Gajeel'a życia, po czym zawrócił swojego ogiera i zniknął w widzę walki, zostawiając za sobą rzekę krwii.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="108" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
<br />
Natsu pilnował, aby żadna z linii bitwy nie upadła i nie pozwoliła wojskom Styks ich otoczyć. Elfy były sprawnymi wojownikami i udało im się przebić w jednym miejscu. Jednak Gajeel, który miał poprowadzić szturm gdzieś zniknął. Gdyby nie szybka reakcja Ariany, straciliby szansę. Rhinony taranowały wojowników elfki. Kilka gryfów zginęło pod nogami opasłych zwierząt.<br />
Ukradkiem spojrzał w stronę smoków, które były złączone w okrutnym tańcu śmierci. Widział jak co rusz po niebie suną złociste pokłady magii, a także cieniste macki.<br />
<b>Nie mógł im pomóc</b>.<br />
Wiedział, że Lucy da sobie radę. Nie miała wyjścia.<br />
Poklepał Happy'iego po boku i wskazał kolejną katapultę. Gryf od razu zrozumiał. Dał nura w powietrzu i pędził w stronę drewnianej konstrukcji. Natsu wyciągnął miecz, który szybko rozjarzył się blaskiem płomieni. Jednak zanim dotarli do swojego celu, Happy nagle obrócił się i stracił równowagę.<br />
- Happy! - krzyknął mag ognia.<br />
Gryf zapiszczał i po chwili uderzył jednym ze skrzydeł w wystającą skałę. Skowyt zwierzęcia przebił serce Natsu niczym strzała. Podniebna istota zaczęła spadać. Chłopak ze wszystkich sił starał się pomóc przyjacielowi, ale nie wiedział co robić. Po kilku sekundach uderzyli w ziemię. Strażnik ognia pokoziołkował kilka metrów do przodu. Powoli podniósł się na łokciach, ale ból, który promieniował od kości lewego przedramienia zwalił go z powrotem na ziemię.<br />
Złamana - warknął w myślach.<br />
Przed oczami nagle wylądowało mu niebieskie pióro i mag ognia od razu przypomniał sobie co się stało. Uważając na ranną rękę wstał i podbiegł do leżącego ciała gryfa. Nie ruszał się. Natsu padł na kolana i rozbieganym wzrokiem lustrował zbroję zwierzęcia. Z boku wystawała strzała. Mag ognia, siląc się na delikatność wyciągnął ją i odrzucił z nienawiścią.<br />
- Happy, o matko, Happy - jęknął, chwytając jego pysk.<br />
Skrzydło, które uderzyło o skałę krwawiło, gdzieniegdzie obdarte aż do kości. Strażnik ognia poczuł jak łzy cisną mu się do oczu. Otarł je zdenerwowanym ruchem ręki. Kciukami zaczął głaskać pióra przy dziobie Happy'iego. Czuł, że zwierzę powoli oddycha. Jego czarne jak węgielki oczy były zamknięte. Natsu przycisnął rozgrzane czoło do łba gryfa i zacisnął wargi. Po chwili z płuc Happy'iego uciekło ostatnie tchnienie.<br />
Chłopak zdał sobie sprawę, że trzyma już tylko zwłoki swojego przyjaciela. Tym razem już się nie powstrzymywał.<br />
Załkał.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="109" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
<br />
Gray nie potrzebował konia. Sunął na stworzonym przez siebie lodzie i korzystał z tego, że żołnierze Styks nie potrafili go dosięgnąć. Tworzył lodowe sople, które wbijały się z trzaskiem w wrogie ciała. Gdyby nie ponura prawda, że odbiera życie innym, mógłby nawet to polubić. Wiedział też, że gdy zacznie się nad tym rozwodzić to może się zacząć wahać i stracić przez to życie.<br />
A tego nie mógł zrobić.<br />
Zawiódłby wtedy Lucy, zawiódłby Natsu i zawiódłby Juvię.<br />
Oh, Juvio. Dobrze, że tego nie widzisz - rzekł w duchu.<br />
Walczył i zabijał w słusznej sprawie - dla bezpiecznego jutra. A to była ofiara, którą musiał poświęcić, aby to osiągnąć.<br />
Stworzył kolejną lodową zjeżdżalnię i skoczył. Kilka ostrych odłamków lodu utkwiło w ciele nieopodal biegnącej rhinnony. Zwierzę zatrzymało się i po chwili upadło, odsłaniając ukrytą za nią postać. Gray rozpędził się na lodzie i stworzył pętlę nad cieniem, odcinając mu głowę. Nagle coś skoczyło na niego z tyłu.<br />
Cień?! Pułapka! - krzyknął w myślach.<br />
Zabrał mu oddech i świat stał się mętny. Ale Gray, zachowując zimną krew sięgnął po sztylet Juvii schowany za jego pasem i wbił w ciało przeciwnika. W tej samej chwili, gdy cień się rozpłynął poczuł za sobą czyiś ruch i natychmiast się odwrócił. Jadowity uśmiech wpełzł na usta Gray'a, widząc swojego nowego przeciwnika.<br />
- Jak widać jesteś nieco sprytniejszy od innych - oznajmił Sombra, ukradkiem zerkając w stronę, z której przyszedł. - Trzeba będzie wymyślić nową sztuczkę.<br />
- Jak z tobą skończę to nie będziesz miał czym myśleć - zaśmiał się chłodno mag lodu, wyciągając miecz.<br />
Lord zmierzył broń poważnym spojrzeniem i podniósł głowę, odnajdując oczy Gray'a.<br />
- Strażnik lodu, interesująco - mruknął. - Zawsze był z wami problem. I zawsze musiałem wam pokazywać, że to ja tu rządzę.<br />
Ostatnie słowa krzyknął zanim zamachnął się mieczem. Ale Gray był przygotowany. Odparł atak Sombry i obdarzył go wyzywającym uśmiechem.<br />
Od dawna czekał na dzień kiedy będzie mógł odrąbać mu głowę.<br />
<br />
____________________________<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a>Oto i rozdział 40!<br />
Wojna ma wiele ofiar i nawet Fairy Tail nie może tego zmienić.<br />
A najgorsze jest to, że to jeszcze nie koniec walki.<br />
<br />
Korzystając z okazji:<br />
Wcześniej zapomniałam dodać tutaj linku, a wywiad ma już prawie rok (No nieźle, Coco)<br />
Ale gdyby ktoś był ciekawy autorek jak i bloga:<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="http://wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.com/2017/08/wywiad-z-coco-vastille-i-luna-heros.html" target="_blank"><br /></a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><a href="http://wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.com/2017/08/wywiad-z-coco-vastille-i-luna-heros.html" target="_blank"> WYWIAD Z COCO I LUNĄ</a></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"> </span></div>
Widzimy się w rozdziale 41!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-89813157321906621682018-06-20T13:26:00.000+02:002018-07-23T14:34:18.334+02:00Rozdział 39 - Wojna<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rozdział 39</span></h2>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span><br />
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Obie armie naparły na siebie. Pierwsza linia przełamała się i rozpoczęła się zacięta walka. Erza miała wrażenie, że Styks wykorzystuje nieskończone pokłady żołnierzy. Po każdym zabitym przychodził następny. Jednak w przeciwieństwie do strony Brillo, Styks nie będzie się przejmować ubytkami wśród swoich podwładnych. </span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">
</span>
<div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Trzymaj się z daleka! - warknęła Erza, uderzając w szarżującego na nią piechóra. </span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">
<div>
Mężczyzna upadł, a koń nieświadomie po nim przebiegł. Czerwonowłosa wzięła zamach i przecięła gardło kolejnemu napastnikowi. Strzepnęła krew z miecza i zaatakowała kolejnych wojowników Złej Królowej. </div>
<div>
- Coś jest nie tak - szepnęła. - To zbyt proste. </div>
<div>
Żołnierze Styks byli <b>beznadziejni</b>. Padali jak muchy. Nie wiedzieli jak trzymać broń, ani nawet tego, żeby nie odsłaniać gardła. A gdy już atakowali, uderzali słabo, jakby od niechcenia. </div>
<div>
Kilkanaście metrów dalej buchnął ogień, podpalając wrogie wojska. </div>
<div>
- Przegrupować się! - wydała komendę Erza. </div>
<div>
Oddziały natychmiast jej posłuchały i następnie naparły na przeciwników ponownie. </div>
<div>
Uniosła miecz i pozbawiła życia kolejnego wojownika. Nagle coś z głuchym tąpnięciem uderzyło tuż obok Erzy. </div>
<div>
<i><span style="font-size: large;">Kamień!?</span></i></div>
<div>
Przerażony koń zaczął wierzgać, a po chwili strącił jeźdźca ze swoich pleców i uciekł. Kobieta szybko otrząsnęła się ze zdezorientowania i stanęła na nogach. </div>
<div>
- Znowu się spotykamy.</div>
<div>
Rozpoznała ten głos.</div>
<div>
- Gurin. </div>
<div>
Odwróciła się i zapełniła dzielącą ich odległość mieczem. </div>
<div>
- Wiesz, Ariana zawsze chciała mnie pokonać. Ale nigdy jej się to nie udało. Odkąd pamiętam popełniała najbardziej podstawowe błędy - oznajmił, wyciągając swój miecz z ziemii i kierując go w stronę Erzy. - Na pewno szło jej lepiej niż zwykłemu cywilowi. Jednak do wojowniczki zawsze sporo jej brakowało. </div>
<div>
- Dlaczego mi to mówisz? - Syknęła.</div>
<div>
Oddział potrzebował dowódcy. Musi szybko się uporać z tym nadętym zdrajcą i kazać się przegrupować. Nic tak nie zaniża morali żołnierzy jak śmierć lidera.</div>
<div>
- Żebyś się zastanowiła z kim ty teraz tak naprawdę walczysz, rycerzyku - rzekł, a następnie zaatakował kobietę.</div>
<div>
Jego kunszt przypominał taniec. Zgrabnymi ruchami nacierał na miecz Erzy, zmuszając ją do obrony. W końcu znalazła w sobie na tyle dużo siły, aby go odpechnąć. Gurin nie czekał na jej ruch. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<b>PRYSK</b></div>
<div>
<b><br /></b></div>
<div>
Ich miecze się skrzyżowały.</div>
<div>
- Myślałam, że jesteś honorowym wojownikiem, ale jak widać się myliłam. Zdradziłeś swoich przyjaciół, rodzinę, swoją władczynię...</div>
<div>
Na twarzy Gurina pojawił się zirytowany grymas.</div>
<div>
- Nigdy jej nie zdradziłem. Zawsze będę po stronie Lumiency - oświadczył, napierając mocniej na kobietę.</div>
<div>
- Ha! - parsknęła. - Zdradziłeś naszą strategię Styks. </div>
<div>
- Lumiency zawsze była zbyt uparta. Mogła się nie wyróżniać, mogła prowadzić normalne życie. Ale zawsze musiało zdarzyć się coś co kazało jej próbować ratować ten pokręcony świat - wrzasnął. - Nawet, gdy wiedziała, że nie ma szans. </div>
<div>
- O czym ty- </div>
<div>
Erza nie wytrzymała i upadła. Mężczyzna przystawił jej ostrze do gardła.</div>
<div>
- Mówię o Crocus, Erza. O tym jak Lumiency chciała uratować stolicę i jak przegrała. Teraz będzie tak samo. Chcę ją przed tym uchronić. Myślisz, że kto był przez ten cały czas u jej boku?! Nawet smok ją wtedy opuścił.</div>
<div>
Zacisnął dłonie w pięści.</div>
<div>
- Ale elfy nigdy jej nie opuściły. Jej strażnik nigdy jej nie opuścił. <b>Ja</b> jej nie opuściłem. To ona nas opuściła i wybrała nowych strażników.</div>
<div>
Nagle Erza poczuła, że zaczyna rozumieć co się stało dwadzieścia lat temu w Crocus. Wiedziała, że to Lumiency walczyła. Ale nie wiedziała, że wspomagały ją elfy.</div>
<div>
- Byłeś strażnikiem... Lumiency? - szepnęła ze zdziwieniem.</div>
<div>
Gurin ugryzł się w język. Zrozumiał, że powiedział zbyt wiele. Uśmiechnął się smutno.</div>
<div>
- Nawet więcej. Byłem jej mężem. </div>
<div>
Erza wykorzystała roztargnienie Gurina i wysunęła ostrze z podeszwy, po czym wbiła mu je w udo. Mężczyzna zaklął i upadł na jedno kolano. Rycerz wstał i przystawił elfowi miecz do gardła, szarpiąc go za włosy.</div>
<div>
- To już nie jest istotne, Gurin. Wtedy nie było przy niej Brillo oraz nas. Fairy Tail. - Wskazała na symbol, który pojawił się po walce z ostatnim strażnikiem kamienia. - To nie jest ta osoba, którą kiedyś znałeś. Teraz to jest Lucy. A sabotowanie jej wojny, tylko po to by ją od niej odciągnąć było aktem głupoty, Gurin.</div>
<div>
Elf nie odezwał się. </div>
<div>
- Dlaczego mnie wcześniej nie zabiłeś? - spytała. </div>
<div>
- Ponieważ wiem, że jeśli byś zginęła Lumiency straciłaby ważnego dowódcę. To nie jest mi na rękę. </div>
<div>
Zmarszczyła brwii i docisnęła ostrze do jego krtanii.</div>
<div>
- Obudź się, Erzo i spójrz z kim walczysz - warknął. - Nadal nic nie rozumiesz? Naprawdę uważasz, że prawdziwi żołnierze Styks atakowaliby cię drugą stroną włóczni?</div>
<div>
Kobieta pobladła, rozumiejąc co Gurina chciał jej przez ten cały czas przekazać. Odwróciła się i spojrzała na walczących.</div>
<div>
- To nie żołnierze Styks. To cywile. </div>
<div>
Gurin uśmiechnął się. </div>
<div>
- Bingo. Ciekawe jak wiele swoich kolegów z celi już zabiłaś. </div>
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="109" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjC7pv9pk3O3BacKn9Ej8ndC-8q6Ub730SYhLEYe3N6BznZ4Yv-axH05idxSYDbssDRfS1E5jBuxp-MCG_jFXsOC3TbJWa0qZtYIij6NZRSb7x4744Wga5aQibSFT0e7j-zxSPfI2lZdK0/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Lucy czuła jak wiatr rozwiewa jej włosy. Krew zagłuszała jej dźwięk okrzyków wojennych. Oczy wpatrzone były jedynie w horyzont. </div>
<div>
Na wrogów.</div>
<div>
Przywarła do zbroi Brillo i zerknęła na boki, patrząc czy elfy dotarły już na pozycje. Część z nich już czekała na walkę. Wszystko powinno być dobrze. O ile Styks nie przygotowała pułapek. </div>
<div>
- Bądź gotowa, przyjaciółko - ostrzegła ją smoczyca. </div>
<div>
Blondynka kiwnęła głową i zacisnęła zdrętwiałe palce na włóczni. </div>
<div>
Była bardziej niż gotowa.</div>
<div>
Chciała śmierci Styks.</div>
<div>
To ona zniewoliła Crocus, to ona zabijała ją dziesiątki razy, to ona torturowała Natsu, Graya i resztę, to ona napadła na Magnolię i ją zniszczyła, to ona odebrała jej magię i to ona teraz dosiadała Tristezy.</div>
<div>
Lucy podniosła się i zobaczyła, że wojska już się zderzyły. Z paszczy Brillo buchnął ogień, który podpalił napastników. Znów wzbiła się w powietrze i wtem nagle szarpnęło nią w bok. </div>
<div>
- Aj!</div>
<div>
Tuż obok nich przeleciał kamień. </div>
<div>
- Mają katapulty - szepnęła Lucy. - Jak dobrze, że mam plan o nazwie "Natsu". </div>
<div>
Smoczyca podpaliła jedną z konstrukcji, ale po tym jak kolejny kamień omal jej nie uderzył wolała nie ryzykować. Wycofała się i wzbiła wysoko do góry. Musiała dać sygnał strażnikowi ognia. Brillo musiała zaryczeć. Jednak wtedy drogę przecięło im potężne ciało Tristezy. Paszcza smoka wypełniła się <i>dymem</i> i <i>ogniem</i>. </div>
<div>
A następnie potężny płomień leciał wprost na białego smoka i jego jeźdźca. Smoczyca w ostatniej chwili umknęła przed śmiercionośną falą.</div>
<div>
- Brawo, Lumienco. Ostatnim razem wystarczyło tylko tyle by cię zabić.</div>
<div>
Do uszu księżniczki dotarł kpiący śmiech Styks. </div>
<div>
- <b>Tristeza</b>.</div>
<div>
- <u><b>Brillo</b></u>.</div>
<div>
Smoki mierzyły się uważnym spojrzeniem, gotowe w każdej chwili zaatakować. Pod nimi rozległy się głuche tąpnięcia. Żołnierze dosiadający rhinnon pędzili pomiędzy katapultami. Łucznicy Złej Królowej odgradzali elfom dotarcie do drewnianych maszyn. Cienie przemykały obok zwierząt i dymem dusiły wojowników Lucy. Katapulty stanowiły olbrzymi problem. </div>
<div>
<i>Trzeba je zniszczyć. </i></div>
<div>
- Wygląda na to, że moja armia radzi sobie lepiej niż twoja - zaświergotała Styks. - Mój braciszek odpowiednio zadbał o dostarczenie wam... rozrywki. </div>
<div>
Lumiency nie odpowiedziała, za to podniosła włócznię i zamachnęła się nią. W mgnieniu oka w stronę Złej Królowej poszybowało ostrze magii. Gdy Tristeza zniżyła lot, aby zrobić unik, Brillo ryknęła, zagłuszając nawet odgłosy walki. Czarny smok natychmiast zaatakował. Nie wahał się ani chwili. Lucy rzuciła się na czubek głowy swojej smoczycy i gdy Tristeza zbliżyła się wystarczająco, wskoczyła na jej nos. Zdezorientowany smok zamknął paszczę, tłumiąc ogień w sobie. Brillo zrobiła obrót i uderzyła łeb siostry masywnym ogonem. W tym samym czasie Lumiency dobiegła do Styks i była gotowa zaatakować ją włócznią, gdy nagle kobieta uniosła ręce w geście poddania się. Blondynka zatrzymała się, próbując utrzymać się na grzbiecie wrogiego smoka. Wtem nieoczekiwanie z dłoni Styks spęłznęły cienie, które rzuciły się na księżniczkę. </div>
<div>
- Ugh! - jęknęła. </div>
<div>
Cienie niczym bicz uderzyły w jej napierśnik ze smoczej łuski. Dziewczyna straciła równowagę i zjechała z szyi Tristezy. Próbowała się łapać czegokolwiek, ale nie było niczego co mogłoby jej pomóc. Poczuła jak traci jakiekolwiek oparcie i spada. </div>
<div>
- Brillo!</div>
<div>
Smoczyca odepchnęła paszczę siostry i zwinęła skrzydła, chcąc dorównać spadającej Lucy. </div>
<div>
- Ognia, Tristezo!</div>
<div>
Słup dymu i ognia pognał w stronę białego smoka, który nie miał szans na ucieczkę. Umysł Brillo zamroczył się na moment, czując przenikliwy ból. Chwyciła swojego jeźdźca w pazury, po czym przyciągnęła do piersi i zasłoniła sobą, nim obie uderzyły o ziemię. </div>
<div>
Czarny smok wylądował kilka metrów dalej od tumanu kurzu. Nagle do uszu Styks dotarły stłumione krzyki z pola bitwy. Obróciła się w tamtą stronę i zacisnęła pięści ze złości. Twarz jej poczerwieniała z gniewu. Nie mogła uwierzyć w to co ta cholerna księżniczka ośmieliła się zrobić. Skierowała spojrzenie w miejsce gdzie wcześniej upadła Lumiency wraz ze swym smokiem. Nagle spośród kurzu buchnął ogień, który dosięgnął Tristezy. Smoczyca szybko zdusiła skowyt i wzbiła się w powietrze, a podmuch spowodowany machnięciem jej skrzydeł ukazał Brillo. Lucy uśmiechnęła się, widząc wyraz twarzy Styks. </div>
<div>
- Perfidna żmijo - syknęła Zła Królowa.</div>
<div>
Brillo wybiła się z ziemii i zawisła w powietrzu, obserwując chaos jaki wywołał plan "Natsu" wśród wojsk Styks.</div>
<div>
Happy wraz ze strażnikiem ognia stał na czele całej gromady gryfów. Podniebne stworzenia zrzucały kamienie na wrogą armię, a następnie atakowały katapulty. Natsu ciął <span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">przeciwników </span>mieczem niczym najsprawniejszy wojownik. Gdy zatapiał ostrze w żołnierzach Złej Królowej, czuł że żyje. Gryfy nurkowały w powietrzu i znikały wśród popleczników Styks. Następnie po nieszczęśnikach zostawał jedynie głuchy krzyk i krew. </div>
<div>
- Atak! - krzyknęła Ariana, unosząc miecz.</div>
<div>
Elfy uderzyły w rozbitą formację wojsk Styks. </div>
<div>
- Wygląda na to, że moja armia, nie radzi sobie wcale aż tak źle - oświadczyła Lucy Styks.</div>
<div>
Lumiency nie mogła powstrzymać kpiącego uśmiechu, który wymalował się na jej twarzy. </div>
<div>
__________________</div>
<div>
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca tej historii.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
</div>
</div>
<div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a>Zostały jeszcze jakieś dwa, może trzy rozdziały.</div>
<div>
Czy tylko ja nie mogę się doczekać finału?</div>
<div>
Zapraszam do komentowania! </div>
</span></div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-57881735251916554112018-06-09T17:33:00.002+02:002018-06-22T15:18:49.483+02:00Rozdział 38 - Początek końca<h2 style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Rozdział 38</span></h2>
<br />
<br />
Po ciężkiej nocy nastał świt. Lucy z bijącym sercem wpatrywała się w wschodzące słońce. Dzisiejszy dzień zadecyduje o przyszłości. Elfy, ustawiły się przed wzgórzem, tworząc srebrną rzekę zbroi i broni. Za plecami księżniczki stanął Natsu i Gray. Czasami zerkali na siebie znacząco, a zmęczone twarze rozjaśniał uśmiech. Nie powiedzieli Lumiency o szpiegach, którzy nawiedzili w nocy ich obóz, mając nadzieję, że pozbyli się wszystkich zanim ci zdążyli uciec.<br />
W tłumie Lucy dojrzała Erzę i stojącą obok niej Arianę. Levy razem z Wendy i Mirajane wtopiły się w tłum kobiet, których zadaniem była opieka nad rannymi.<br />
Brillo z potężnym podmuchem wylądowała za swoim jeźdźcem i dumnie wypięła pierś. Wszyscy czekali na przemówienie księżniczki. Nastała grobowa cisza i zebrani unieśli wzrok, oczekując. Blondynka podeszła bliżej skarpy i owiała żołnierzy śmiałym spojrzeniem.<br />
- Dzisiejszy dzień rozstrzygnie! - oświadczyła głośno, chcąc by wszyscy ją słyszeli. - Po setkach lat i rzece wylanej krwii nadeszła pora, by się przeciwstawić Złej Królowej! Niech usłyszy połączone głosy osób, których jej władza skrzywdziła. Niech poczuje naszą siłę i zapłaci za to co zrobiła. Niech zrozumie, że jej rządy dobiegły kresu!<br />
Każde słowo krzyczała coraz głośniej z jeszcze większą pasją niż poprzednie.<br />
- Pokażmy jak wiele drzemie w nas siły! Poprowadzę was do zwycięstwa! - obwieściła Lumiency, unosząc włócznię do góry.<br />
Kryształy błysnęły w promieniach słońca, a Brillo jakby na potwierdzenie słów swej przyjaciółki ryknęła, przeszywając uszy zgromadzonych.<br />
Po przemowie, nastał głośny okrzyk. Elfy wołały najgłośniej jak potrafiły. Chciały, aby ich jedyna nadzieja wiedziała, że będą z nią do końca. Ich głosy złączyły się w jedno i rozdarły panującą ciszę. Unieśli swoją broń za jej przykładem. Lucy uśmiechnęła się. Jej zwątpienie zniknęło i zastąpiła je nieodparta wola walki. Mieli asy w rękawie i wciąż mieli szansę zaskoczyć wroga, nawet jeśli Styks wie o rowach wykopanych po obu stronach wzgórz.<br />
Księżniczka zerknęła do tyłu na Brillo i obu strażników bram przeciwnych. Natsu pierwszy zobaczył jej spojrzenie i posłał jej ciepły uśmiech.<br />
Nagle ciszę przerwał głośny ryk, który przeszył powietrze. Ziemia zaczęła się trząść tak bardzo, że niektórzy tracili równowagę i upadali.<br />
- Co do... - jęknął Natsu, trzymając się potężnej łapy smoczycy.<br />
Brillo odsunęła go ogonem i podeszła do Lucy, która jako jedna z nielicznych nie przewróciła się. Gray chwycił ramię maga ognia, chroniąc się przed upadkiem. Jednak trzęsienie nie ustawało. Z każdą chwilą wzmagało się i coraz więcej żołnierzy lądowało na ziemii z cichym przekleństwem.<br />
- Gray, puść mnie! - krzyknął Natsu. - Przez ciebie zaraz...<br />
Strażnik lodu wsparł się na różowo-włosym, niechcący ciągnąc go w dół.<br />
- Ty kretynie!<br />
- Brillo!? Co się dzieje!? - zawołała księżniczka, patrząc jak niektóre wzgórza się osuwają i zakrywają kurzem.<br />
Smoczyca uniosła łeb i wbiła spojrzenie w niebo, które zaczęło się rozmazywać. Piękne ciepłe barwy, które dotychczas na nim majaczyły zaczęły się łączyć z chłodnymi, granatowymi odcieniami. Na horyzoncie, gdzie w oddali widniała brama, pojawiła się mgła i czarne, uschnięte drzewa. Ziemia wciąż drżała, gdy potężna konstrukcja w oddali rozjaśniła się jasnym blaskiem i kawałek po kawałku pękała i kruszyła się. Na białej tafli portalu pojawiły się setki cieni, które w równym marszu wkraczały na zamglony teren. Było ich coraz więcej i więcej. Lumiency z powagą obserwowała ogrom żołnierzy Styks. Przez bramę przebijali się jeźdźcy dosiadający stada rhinon. Wołali głośno i ich "ajajaja!" niosło się w dal, docierają do uszu wojsk Lucy.<br />
- Mają przewagę liczebną - szepnęła blondynka, nie odrywając wzroku od tysięcy wojowników Złej Królowej.<br />
Dziewczyna nie spodziewała się, że będzie łatwo. Bardziej niż ktokolwiek inny zdawała sobie sprawę jak trudna to będzie wojna. Wiedziała także, że to jej ostatnia szansa, aby pokonać Tristezę. Po swojej stronie miała teraz Brillo, swoich strażników i przyjaciół. Nie mogła przegrać. Wciąż była księżniczką Magnolii, a jej poddani nadal byli uwięzieni w zamku Styks. Widziała ich cierpienie na własne oczy. Zginęło wiele i zginie jeszcze więcej jeżeli nie powstrzymają tego błędnego koła.<br />
Wtem silne tąpnięcie zatrzymało ziemię, a potężna, pokryta czarną łuską łapa opuściła wrota. Po chwili pojawiła się za nią druga, a tuż po niej pokazał się zionący ogniem, obsydianowy łeb Tristezy. Jej paszczę opuścił głośny ryk, a wraz z nim wrota zaczęły się walić. Na grzbiecie smoka ciemności stała Styks, a na jej twarzy gościł spokojny uśmiech. Na czele wojsk stał Sombra, dosiadając czarnego rumaka. Dziesiątki cieni zaczęły opuszczać portal zanim całkowicie się rozpadł.<br />
- Zaczęło się - wymamrotała Lucy.<br />
Oderwała wzrok od wrogiej strony i spojrzała na swoich żołnierzy, którzy podnosili się z ziemii. Levy stała obok Gajeel'a, przyciskając dłoń do piersi. Juvia, Wendy i Mirajane z determinacją obserwowały przybycie Złej Królowej. Erza ściskała miecz, a w jej wzroku kryły się pokłady pogardy. Po chwili odwróciła się w stronę księżniczki, czekając na jej słowo. Blondynka przełknęła ślinę i drgnęła.<br />
- Po zwycięstwo!<br />
Te dwa słowa wystarczyły, aby wywołać w sercach elfich żołnierzy prawdziwy pożar odwagi. Erza, przywołała swój oddział i z dumnym okrzykiem na ustach ruszyła w stronę pola bitwy. Ariana i Fritz poszli za jej przykładem. Jednostki rozproszyły się według planu ustalonego przez Lucy.<br />
Lumiency wskoczyła na przegub łapy Brillo i wspięła się na jej grzbiet.<br />
- Natsu, Gray - zwróciła się do swoich strażników. - Nie podejmujcie pochopnych decyzji. I trzymajcie się planu.<br />
- Uważaj na siebie, Lucy - rzekł Gray, wsiadając na swojego wierzchowca.<br />
Mag ognia gwizdnął i zza namiotów wyskoczył Happy. Elementy zbroi uderzały o siebie, wydając metaliczne stuknięcia z każdym jego ruchem. Natsu zajął miejsce w siodle i posłał księżniczce promienny uśmiech.<br />
- Sombra jest mój - oświadczył. - Skubany chciał cię zabić. Nie opłaci mu się to - skwitował.<br />
- Następnym razem, gdy się zobaczymy przyniosę ze sobą głowę Styks - oznajmiła Lucy. - Brillo, leć!<br />
Zaraz po tych słowach smok wzbił się w powietrze, dorównując wojownikom Lumiency.<br />
Gray spojrzał na Natsu i się krzywo uśmiechnął.<br />
- Nie zgiń, płomyczku. Z Gajeelem nie kłóci mi się tak dobrze jak z tobą.<br />
- Ty też postaraj się przeżyć, tatuśku - parsknął mag ognia. - Pora na ciebie.<br />
Mężczyzna skinął jedynie głową i zerknął na namiot, w którym ukrywała się Juvia, po czym ruszył galopem przed siebie.<br />
- Wygramy to, Happy. - Natsu poklepał łeb gryfa i powtórzył te słowa, jakby chciał przekonać siebie bardziej niż zwierzę.<br />
<br />
__________________________<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a></div>
<br />CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-38694679268010167182017-09-17T14:45:00.002+02:002017-09-17T14:45:32.776+02:00One-shot - List<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Natsu zamknął za sobą drzwi i rzucił szal na wieszak. Dopiero wrócił po tygodniowej misji. Brzuch domagał się jedzenia, a zmęczone oczy snu. Wszedł w głąb mieszkania i rozejrzał się po pokoju, szukając swojego kociego przyjaciela. Pomieszczenie wydawało się czystsze niż przed jego wyjazdem. Podrapał się w tył głowy i wydał pomruk zdziwienia. Wtedy Happy wychylił się zza framugi drzwi i, widząc maga ognia, rzucił czapkę kucharską i łyżkę.<br />
- Natsu! - zawołał i wtulił się w pierś mężczyzny. - Nareszcie wróciłeś! Przecież ta misja miała trwać tylko trzy dni! A ciebie nie było tydzień, Natsu! - Spojrzał na niego z wyrzutem.<br />
Salamander uśmiechnął się pobłażliwie i potarmosił jego niebieskie futro.<br />
- Nie chciałem korzystać z pociągu... - odparł beztrosko. - Co przygotowałeś na kolację?<br />
- Jakbyś nie wiedział - westchnął Happy.<br />
- No tak. Ryba?<br />
Zwierzak przytaknął i nagle chwycił się za głowę. Po tym Natsu poczuł smród spalenizny. Mały kucharz czym prędzej poleciał do kuchni, aby uratować potrawę. Mężczyzna zaśmiał się cicho i wszedł do swojej sypialni, żeby odłożyć plecak. Stare deski zaskrzypiały, jak za każdym razem, gdy tu wchodził. W pomieszczeniu roznosił się zapach kwiatów, które zapewne przyniosła Lisanna. Pewnie też uprzątnęła nieco mieszkanie. Westchnął z rezygnacją. Nie chciał, żeby marnowała swój czas na coś takiego. Potrzebowała treningu, skoro chciała startować na maga klasy S. Natsu położył bagaż na łóżku i usiadł na krześle przy niewielkim stoliczku. Oparł głowę na dłoni, wpatrując się w biało-różowe kwiaty. Wtedy jego wzrok natrafił na kartkę pod wazonem. Uniósł go i zabrał papier, który okazał się kopertą. Obrócił ją kilka razy w dłoni. Miał zamiar zawołać Happy'iego i spytać co to i od kogo, ale widząc staranne pismo, wstrzymał się. Kojarzył je. Zapach lawendowej świecy także wydawał się znajomy. Rozdarł górę koperty i wyciągnął kilka kartek z jej środka. Wziął jedną z nich do ręki i przetoczył wzrokiem po kilku pierwszych słowach.<br />
<br />
<br />
<i>Drogi Natsu! </i><br />
<i>Musisz być naprawdę zdziwiony, że dostałeś ode mnie list. Zwłaszcza po tych wszystkich latach, przez które unikaliśmy ze sobą kontaktu.</i><br />
<i><br /></i>
<br />
Nie było miejscowości i daty. Salamander obrócił kartkę w dłoni i spojrzał na zapisany tył. Potem zerknął na leżące przed nim trzy kolejne arkusze.<br />
- To jakaś cholerna epopeja - mruknął z niezadowoleniem. - Co do diabła?<br />
Z kim zerwał kontakt? Zmarszczył brwi, a pomiędzy nimi pojawiła się zmarszczka. Nie przypominał sobie, by z kimkolwiek ostatnimi czasy się pokłócił. Jednak nadawca użył terminu "po latach". Dawna uraza? Zaczął czytać dalej.<br />
<br />
<br />
<i>Cóż, to chyba i tak już nie ma zbyt wielkiego znaczenia, skoro do ciebie piszę. Chciałabym wszystko wyjaśnić, Natsu. W końcu nie dałeś mi dojść do słowa. A potem odeszłam z Fairy Tail i wyjechałam z Magnolii. </i><br />
<br />
<br />
Natsu przerwał czytanie i na chwilę odłożył kartkę. Już wiedział, od kogo to list. Przejechał dłonią po twarzy i wypuścił ciężko powietrze z płuc. Odchylił głowę do tyłu i wrócił do czytania.<br />
<br />
<br />
<i>Jednak nie martw się. Zamieszkałam w równie pięknym miejscu. Musi cię ciekawić, w jakim. Wątpię, byś je znał. Niech cię to więc nie interesuje, bo po tym, co tu napiszę, możesz chcieć mnie odwiedzić. Dobrze więc, pora na rozwinięcie tego listu. Nie bez powodu został wysłany. </i><br />
<i>Musisz o tym pamiętać, Natsu. A nawet jeśli nie - ją pamiętam doskonale. </i><br />
<i>Wróciliśmy wtedy z misji, nie różniła się niczym od naszych innych wcześniejszych zadań. Wykonaliśmy ją szybko. I wszystko układało się naprawdę dobrze. Jak zwykle otworzyłeś drzwi mocnym kopnięciem, a przyjaciele powitali cię z otwartymi ramionami. Od razu skierowałeś się w stronę baru, za którym krzątała się Mira. Ja zostałam trochę z tyłu. Zamknęłam za tobą drzwi i podeszłam do Levy, która machała mi z ławki po lewej stronie gildii. Siedziałam z nią i rozmawiałam o książce, którą ostatnio dane mi było przeczytać. Zawsze wtedy traciłyśmy rachubę czasu. Mogłam z nią rozmawiać bez końca. Ale nagle ktoś uderzył o stolik butelką. Kiedy spojrzałam w górę, zobaczyłam Twoją uśmiechniętą twarz. Wyglądałeś tak słodko z tymi czerwonymi policzkami, Natsu.</i><br />
<br />
<br />
- Czy naprawdę po tym wszystkim zamierzasz mi pisać o tym, jaki byłem uroczy? - mruknął mężczyzna, poprawiając kartkę w dłoni.<br />
Poczuł, jak pieką go oczy. Przetarł je palcami i sięgnął do drewnianej szkatułki po okulary. Zanim znowu zaczął czytać, wbił wzrok w kwiaty. Wiedział, co Lucy tu napisze. Tak, jak pisała - pamiętał to doskonale. A przynajmniej Gray i Erza opisali mu to z najmniejszymi szczegółami. Wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno. <br />
<br />
<br />
<i>Dopiero wtedy zobaczyłam, jak wygląda gildia. Bawiliście się doskonale, świętując nasz powrót, który był tylko pretekstem do wypicia. Było to do was podobne i nadal jest to dobre wspomnienie. Poprosiłeś mnie, bym wstała, a gdy to zrobiłam, postawiłeś butelkę na stoliku, prawie ją przewracając. W ostatniej chwili złapała ją Levy. Ty chwyciłeś mnie za tył głowy i, zanim zdążyłam się odsunąć i uciec, przycisnąłeś mnie do siebie, wbijając się w moje usta. </i><br />
<i>Przysięgam. Moje serce fiknęło koziołka, a motyle zasłoniły oczy. Och, Nastu. Gdybyś tylko wiedział, ile dla mnie znaczyła ta chwila. Podnosiłam ręce, by zarzucić ci je na ramiona. Nawet nie przeszkadzały mi spojrzenia reszty gildii. Jednak Ty wtedy się odsunąłeś i... Ty...</i><br />
<br />
<br />
Natsu rzucił kartką na stolik i z jękiem wstydu oraz zażenowania odchylił się na krześle do tyłu, ukrywając twarz w dłoniach. Podobno przegrał z Caną w konkursie nazwanym "kto wypije więcej?" i jego wyzwaniem było pocałowanie Lucy. Wtedy nie myślał trzeźwo. Stwierdził, że lubi Lucy i pocałuje ją jak przyjaciółkę. Nie sądził, że tak to się skończy.<br />
<br />
<br />
<i>Zwymiotowałeś na mnie.</i><br />
<i>Do cholery. </i><br />
<i>A potem się przewróciłeś i wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet Levy. Chociaż, widząc mój zapłakany wzrok, przestała. Chciała coś powiedzieć, ale wtedy wybiegłam z gildii.</i><br />
<i>Przez trzy dni was unikałam. Byłam rozczarowana i ośmieszona, nawet jeśli tylko wśród znajomych. Raz nawet do mnie przyszedłeś, ale zamknęłam się w łazience i udawałam, że mnie nie ma. Wiem, że wiedziałeś, iż kłamię. Pewnie czułeś mój zapach. Jednak odszedłeś. </i><br />
<i>Po tobie przyszła Erza i Levy. Ale sytuacja się powtórzyła. W każdym razie - nie otworzyłam nikomu. </i><br />
<br />
<br />
Natsu westchnął. Tego dnia czuł jej zapach. Jednak był zupełnie inny niż wcześniej. Był taki smutny i przygnębiony. Czuł, że to jeszcze nie czas. Chciał przeprosić. Bardzo żałował tego, co zrobił, ale postanowił poczekać, aż dziewczyna ochłonie.<br />
<br />
<br />
<i>Ktoś - podejrzewam, że to właśnie Ty - zostawiał mi codziennie kwiaty na łóżku. Co ja piszę? To musiałeś być ty. Tylko ty wchodziłeś do mojego mieszkania przez okno. Wiesz, miałam wtedy prawdziwy mętlik w głowie. I właśnie w czasie tej samotności myślałam tylko i wyłącznie o tym incydencie. Miałam gdzieś zbliżającą się zapłatę czynszu. Nie obchodził mnie nawet trening, który chciałam robić codziennie. Po prostu siedziałam i myślałam. Czy to coś więcej? Czy to tylko pijacka zabawa? Czy między nami będzie normalnie? Czy gildia o tym zapomni? Czy ja o tym zapomnę? Czy to o tym zapomnisz? I wreszcie: Czy ja Cię kocham? Setki pytań i, o zgrozo, - żadnej odpowiedzi. </i><br />
<i>Czwartego dnia byłam zmuszona wyjść z domu, bo moje zapasy jedzenia szybko się skurczyły do jednego pomidora i kromki czerstwego chleba. Chciałam to załatwić szybko. Nadal nie do końca wszystko przemyślałam. Kiedy wychodziłam ze sklepu, zobaczyłam, jak machasz do mnie, stojąc obok Gray'a i Erzy. Wycofałam się i odbiegłam w przeciwnym kierunku. Niefartownie się złożyło, że szliście drogą, która prowadziła do mojego domu. </i><br />
<i>Uciekłam od was, ignorując zły krzyk Erzy i Gray'a. Skręciłam dwa razy w prawo i raz w lewo. Musiałam się dostać do mojego mieszkania, a skoro blokowaliście najkrótszą trasę, pozostawała mi jeszcze ta naokoło. Jednak gdy łapałam oddech na moście, ktoś nagle mnie chwycił za rękę, nie pozwalając dalej biec.</i><br />
<i>To byłeś Ty, Natsu.</i><br />
<i>Mówiłeś coś, a właściwie bełkotałeś. Musiałeś mi mieć naprawdę sporo do powiedzenia, a strach przed tym, że znowu ucieknę, nie pomagał w odpowiednim dobieraniu słów. W końcu wypowiedziałeś żałośnie "przepraszam". I byłam skłonna ci wybaczyć, otwierałam nawet usta, aby powiedzieć spokojnie "nic się nie stało!", ale mi przerwałeś.</i><br />
<i>"Za ten buziak też cię przepraszam, naprawdę! Nic z tego nie pamiętam. Byłem pijany, a Cana mnie podpuściła. Nie chciałem tego robić, świadomie przecież nigdy bym ci tego nie zrobił." </i><br />
<i>Uśmiech, który widniał na mojej twarzy, znikł. Czułam, jak drży mi dolna warga. Z jakiegoś powodu byłam zawiedziona. Wtedy nie rozumiałam dlaczego. Przeprosiłeś mnie w końcu i czułam, że żałujesz. Ale coś nie pozwoliło mi być wtedy spokojną. Wyrwałam rękę z twojego uścisku...</i><br />
<br />
<br />
I spojrzałaś na niego z okropną złością, która żarzyła się w twoich oczach. Był zdezorientowany. Nie wiedział, co cię tak nagle zdenerwowało. Pomyślał, że może wciąż gniewasz się za tą wpadkę z wymiotami. Desperacko chciał nawet zaproponować, że wypierze ci te ubrania, ale uznał to za zły pomysł i stwierdził, że lepiej będzie kupić nowe. Zaczęłaś krzyczeć i oskarżać go o zabawę cudzymi uczuciami. I chociaż nie płakałaś, to on czuł, jak w środku zalewasz się łzami. Kompletnie wybuchłaś i mówiłaś wszystko, co ci ślina na język przyniosła. Powtarzał spokojnie twoje imię, chcąc cię uspokoić, ale gdy złapał twoje nadgarstki, szarpałaś się, wołając, by cię nie dotykał.<br />
"Po cholerę przynosiłeś mi te kwiaty?! Nadal chciałeś się bawić w dobrego przyjaciela? Gra skończona, Natsu! Po prostu daj mi spokój i mnie puść!"<br />
Natsu był już zdenerwowany. Kompletnie cię nie rozumiał.<br />
<br />
<br />
<i>Nie chciałeś mnie puścić, co wtedy było najgorszym wyborem. Zamknęłam oczy i naparłam na ciebie najmocniej, jak potrafiłam i popchnęłam cię, wyrywając ręce. Usłyszałam, jak wołasz moje imię i otworzyłam oczy. Wtedy zobaczyłam, jak twoje nogi znikają za barierką mostu, a ty spadasz w dół. Byłam zbyt zszokowana, aby ci pomóc. Jednak po chwili zbiegłam na dół z górki i zobaczyłam, jak wstajesz cały przemoczony. Miałeś rozciętą brew, z której sączyła się krew. Chciałam przeprosić, ale nie dałeś mi się wytłumaczyć.</i><br />
<i>"Co z tobą jest nie tak, Lucy!? Zachowujesz się dziwnie! Przeprosiłem cię, a ty zaczynasz na mnie wrzeszczeć i do tego zepchnęłaś mnie z mostu?!" </i><br />
<i>Krzyczałeś. Wyszedłeś z wody i przeszedłeś obok mnie.</i><br />
<i>"Nie wiem, o co ci chodzi, ale to chyba nie ja tu bawiłem się w dobrą przyjaciółkę!"</i><br />
<i>Odszedłeś.</i><br />
<i>A ja po tym wróciłam do domu. </i><br />
<i>Następnego dnia chciałam cię przeprosić. Nawet upiekłam twoje ulubione ciasto. Jednak gdy przyszłam do gildii, czułam na sobie spojrzenia prawie wszystkich tam obecnych. Nie powiem, żebym wtedy czuła się zbyt komfortowo. Podeszłam do baru, za którym Mira wycierała szklankę. Pamiętam, że ona jako jedyna traktowała mnie normalnie. Dowiedziałam się, że wybrałeś się razem z Erzą, Grayem i Wendy na misję. </i><br />
<i>Byłam zawiedziona i rozżalona. </i><br />
<i>Kiwnęłam wtedy niemrawo głową. Widząc mój zawód, Mirze chyba zrobiło się mnie żal, bo zaprosiła mnie na kawę. Przyznaję, że nie wiedziałam, czy się zgodzić. Bardzo ją lubiłam, ale w tamtym czasie byłam zbyt impulsywna i bałam się, że mogłabym zrobić coś, czego będę żałować - tak jak Tobie. Jednak, nie wiedząc czemu... Zgodziłam się. I oboje wiemy, jak to się skończyło. Gdy usiadłyśmy w kawiarni i zamówiłyśmy gorące napoje, Mira zagaiła rozmowę. Początkowo nie szło nam zbyt dobrze. Żyłam we własnym świecie i myślałam tylko o tym, jak mogłabym cię przeprosić. </i><br />
<i>"Lucy, widzę, że cały czas trapi cię ten wieczór. Chcesz o tym porozmawiać?" </i><br />
<i>Nie odpowiedziałam od razu.</i><br />
<i>"Tak, chcę."</i><br />
<i>Powiedziałam jej o tym, co się stało - wtedy w gildii i na moście. Nie przerywała mi, to naprawdę dobra słuchaczka. Wyżaliłam się i wszystkie moje smutki spłynęły również na nią. Zastanawiała się przez chwilę, zanim odpowiedziała. </i><br />
<i>"Chyba... chodzi o to, że dla ciebie ten pocałunek był przejściem przez granicę "przyjaciół". Patrzyłaś na Natsu jak na kogoś, kto zdobył twoje serce, tymczasem dla niego nadal jesteś tylko przyjaciółką." </i><br />
<i>Czułam się, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Gapiłam się na Mirę szeroko otwartymi oczami. Mogę przysiąc, że byłam blada jak kreda. Wiedziałam o tym i jej słowa nie były dla mnie zaskoczeniem, a jednak tak na mnie podziałały. Usłyszałam, jak Mirajane wymawia moje imię i wtedy dostrzegłam, że drżą mi ręce. Przypomniał mi się wczorajszy dzień, gdy na Ciebie nakrzyczałam i zepchnęłam do wody. Dlaczego to wszystko miało miejsce? Wszystko przez tą głupią gildię, Canę i to, że Cię w to wciągnęła. To dlatego wtedy mnie pocałowałeś, a potem zwymiotowałeś na moją bluzkę. Przez to nie wychodziłam z domu, myśląc o tym i odcinając się od Fairy Tail. </i><br />
<i>Chyba oszalałam.</i><br />
<i>Zamiast dziewczyny, przed sobą zobaczyłam Twoją zdenerwowaną twarz. Bełkotałam przeprosiny pod nosem i wbiłam się w tył siedzenia. Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam płakać. W stronę naszego stolika zbliżał się kelner z kawą, którą zamówiłyśmy. Mirajane chwyciła mnie za rękę, starając się mnie uspokoić. </i><br />
<i>"Nie wiem o co ci chodzi, ale to chyba nie ja tu bawiłem się w dobrą przyjaciółkę!"</i><br />
<i>Wstałam gwałtownie, potykając się o własne nogi i niechcący, uderzając o tacę. Kelner cofnął się w kierunku Miry, a filiżanka przechyliła się i wylała się na dekolt dziewczyny. Mirajane wrzasnęła z bólu i podniosła się z płaczem. Nie wiem, co się stało dalej. Zostawiłam pieniądze za kawę i wybiegłam z kawiarni, zostawiając ją samą. </i><br />
<br />
<br />
- Lucy, cholera - jęknął Natsu.<br />
To prawda. Gdy wrócili z misji tamtego razu, Lisanna zastępowała swoją siostrę. A po kilku dniach Mirajane wróciła do gildii w bandażach. Nie była zła na Lucy. W przeciwieństwie do Erzy, która odwiedziła blondynkę jeszcze tego samego wieczoru. Po jej wizycie Lucy zdecydowała się odejść z Fairy Tail. Titania nigdy nie powiedziała, o czym rozmawiały.<br />
Mag ognia przejechał ręką po twarzy i zaklął. Mirajane wciąż miała bliznę po tym spotkaniu w kawiarni, która niezaprzeczalnie szpeciła jej alabastrową skórę. Jednak nigdy się na to nie skarżyła. Nadal jest tak uśmiechnięta, jak dawniej.<br />
<br />
<br />
<i>Błądziłam po mieście przez resztę dnia. Aż w końcu wróciłam do domu. Byłam naprawdę przytłoczona tym, co się ostatnio stało. Nie wiem, ile dni minęło, odkąd Mirajane została poparzona. Moja kondycja psychiczna była naprawdę słaba i miałam wrażenie, że wystarczy mały wiaterek, aby całkowicie ją zburzyć. Wszystkie zmory, które dotychczas starałam się ignorować, atakowały mnie i szarpały resztki mojego wewnętrznego spokoju. Wiedziałam, że powinnam wrócić i was przeprosić. Ale tego nie zrobiłam. Zagłębianie się w ból było łatwiejsze niż łapanie radości. Uświadomiła mi to Erza, która wpadła do mojego mieszkania niczym huragan. Wiedziałam, że była zła. Krzyczała na mnie, a ja ją ignorowałam. Miałam dość słuchania tego, jak okropna jestem. </i><br />
<i>"Lucy, do cholery, przestań! Naprawdę się tym przejmujesz?! Po prostu ich przeproś i będzie dobrze. Natsu też wcale się nie gniewa. Nawet chciał, żebyś szła z nami na tą misję. Zachowujesz się jak urażone kaczątko."</i><br />
<i>"Erza, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz, czy udajesz tylko taką głupią?"</i><br />
<i>Rycerz cofnął się przed kaczątkiem. A to ci paradoks.</i><br />
<i>"Myślisz, że słowa typu "Nie martw się!" załatwią sprawę? Erza, ty nie masz pojęcia, jak się czuję. Nie graj "dobrej starszej siostry", bo nią nie jesteś."</i><br />
<i>Nie pamiętam dokładnie, o czym rozmawiałyśmy. Wiem, że nie obraziłam jej tymi słowami. Była jeszcze bardziej zaciekła i starała się mi pomóc - skuteczniej. Mówiła o Fairy Tail, o was, o misjach, o przyjaźni. I wtedy zrozumiałam, że wszystkie moje problemy zaczęły się właśnie od tego. Gdybym nie należała do tej gildii - nie poznałabym was. Co za tym idzie - nie skończyłoby to się tak, jak się skończyło. Po wizycie Erzy były to jedynie myśli. Ale po spotkaniu z Levy stały się realnymi planami. Jednak to, co stało się pomiędzy mną a nią, zachowam w sekrecie. Nie tylko Ty dostałeś list, Natsu. Mira, Erza i Levy także go dostały.</i><br />
<i>Odeszłam z gildii i wyjechałam bez pożegnania. Przez kilka lat pracowałam w bibliotece w niewielkim miasteczku na północy Fiore. Może zdziwi Cię ta informacja, ale po tym, jak odeszłam, znalazłam część szczęścia. Wyszłam za mąż i urodziłam dziecko. Poznałam nowych przyjaciół i skończyłam pisać książkę (nigdy jej nie wydałam). Jednak... Chyba wciąż za mną widziałam was i zdecydowałam, że wszystko wam, a zwłaszcza Tobie wyjaśnię. </i><br />
<i>Prawdopodobnie nie zobaczymy się już więcej, a moje dłonie już nigdy nic nie napiszą dla nikogo. Smutny los, smutny koniec, jak to się mówi.</i><br />
<i>Natsu, byłeś naprawdę dobrym przyjacielem. Przepraszam Cię za to wszystko, co się stało i za to, jak Cię potraktowałam. Miałeś rację co do mnie. </i><br />
<i>Mam nadzieję, że Twoje życie także się ułożyło i że Fairy Tail nadal jest pełne sił. </i><br />
<i>A Tobie i mi dane będzie się jeszcze spotkać gdzieś, gdzieś daleko od tego ludzkiego bałaganu. </i><br />
<i>Żegnaj, Natsu.</i><br />
<i>Lucy</i><br />
<i><br /></i>
<i>P.S. Gratulacje z powodu awansu na maga klasy S.</i><br />
<i><br /></i>
Gdy Natsu odwrócił kartkę, znalazł na jej tyle kilka zdjęć wyciętych z gazet. Cztery z nich zostały zrobione po odejściu Lucy, a dwa przed nim. Jedno było szczególnie uwzględnione. Otoczone ramką z czarnego papieru, na którym stali razem z Erzą, Grayem i Lucy.<br />
Mag ognia odłożył kartki i ukrył twarz w dłoniach. Jak powinien zareagować? To wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem. Stracił z nią kontakt. Czy gdyby wtedy nie pocałował jej, to nic by się nie zdarzyło?<br />
- Przepraszam, Lucy - jęknął. - Przepraszam, Lucy - powtórzył głośniej, zabierając ręce z twarzy. - Przepraszam.<br />
Poczuł, jak reszta słów więźnie mu w gardle. Ona i tak go nie usłyszy.<br />
- Natsu? - W drzwiach pojawił się Happy z łyżką w łapce. - Chodź, kolacja gotowa.<br />
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i spojrzał na przyjaciela.<br />
- Zaraz przyjdę - odpowiedział i wstał.<br />
Przeszedł obok Happy'iego i chwycił szal z wieszaka.<br />
- Natsu? - zdziwił się.<br />
- Idę do Levy - odpowiedział. - Muszę z nią o czymś porozmawiać. Zjedz beze mnie.<br />
Mówiąc to, wepchnął kopertę do kieszeni spodni i wyszedł z mieszkania.<br />
<br />
<br />
______________________<br />
Uprzedzając pytania: To zakończenie miało tak wyglądać.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2ROb7WJW5ueacn1zWKFaW9je2F2uq_5ED7FgHHeAgrXHYYz2muXfYs3PfAXV4hghu3IyV3dlrXvL1iAZ9v6BFPPiR9W72jMIN_2tVQEpo9Qx9M37nBo7PQfA4PA-5mjP5uinmsaMWN4o/s1600/okladka3.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1000" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2ROb7WJW5ueacn1zWKFaW9je2F2uq_5ED7FgHHeAgrXHYYz2muXfYs3PfAXV4hghu3IyV3dlrXvL1iAZ9v6BFPPiR9W72jMIN_2tVQEpo9Qx9M37nBo7PQfA4PA-5mjP5uinmsaMWN4o/s320/okladka3.jpg" width="266" /></a></div>
Jest to wprawdzie one-shot, ale być może kiedyś powstaną<br />
następne części z listów do Levy, Mirajane i Erzy.<br />
One-shot został udostępniony także na wattpadzie.<br />
Dziękuję za przeczytanie i ewentualne komentarze.<br />
<b>Betował: Friksu Xovsky </b><br />
<div>
<br /></div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-64149297128495207172017-07-17T10:20:00.000+02:002018-06-22T15:18:31.390+02:00Rozdział 37 - Strategia<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rozdział 37 </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nastał wieczór. Czas narady, podczas której księżniczka przedstawi strategię walki ze Styks. Natsu jako ostatni wszedł do namiotu. Przywitały go zdeterminowane spojrzenia towarzyszy. Stanął pomiędzy Gray'em, a Erzą i spojrzał na rozłożoną na stoliku starą mapę najbliższej okolicy. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Skoro już wszyscy są, możemy zacząć. Mamy naprawdę dużo rzeczy do omówienia - zwróciła się do przybyłych. - Jak wiemy, Gurin, był szpiegiem Styks i powiadomił ją o wykopanych rowach. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Na samo wspomnienie Ariana odwróciła głowę i zacisnęła usta w cienką linię. Nie mogła uwierzyć w to, że jej brat, dowódca, jeden z najlepszych, najsilniejszych elfów mógłby być zdrajcą. Było to dla niej tak bezsensowne. Znała Gurina lepiej niż ktokolwiek. Była z nim dłużej niż ktokolwiek. I trenowała tak ciężko aby mu dorównać. By walczyli ramię w ramię. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jednakże, nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. - uśmiechnęła się tajemniczo, po czym omiotła zebranych znaczącym spojrzeniem. - Można powiedzieć, że Brillo ma znajomości. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wszyscy z uwagą przysłuchiwali się księżniczce. Jej strategia nie spodobała się wszystkim, ale finalnie została całkowicie zaakceptowana. Po dwóch godzinnych obradach wszystko było ustalone. Wszyscy wiedzieli czego Lucy od nich oczekuje i co mają zrobić by te oczekiwania spełnić. Lumiency, poprawiając pelerynę wyszła z namiotu, tuż za Erzą i Mirajane. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Blondynka widząc z jaką radością rozmawiają zatrzymała się. Od dłuższego czasu ogarniał ją strach. Miała tak wiele obaw związanych z tą wojną. Bała się, że nie uda jej się pokonać Styks, co więcej znowu zginie, nie mogąc ochronić swoich bliskich. Ta wizja, którą miała kilka miesięcy temu... Lucy już tutaj była. W tym dziwnym śnie. To wtedy przegrała, dając się podejść. Uderzyła wraz z Brillo o górę. Zginęła. I nie mogła nic zrobić. Jeżeli znowu zginie to jej przyjaciele, najdrożsi na świecie zatoną wraz z nią. Ale w przeciwieństwie do niej - nie odrodzą się. Ona tańczy walca ze śmiercią. Oni tylko patrzą. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Lucy! - z rozmyślań wyrwał ją głos Natsu. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Odwróciła się i spojrzała na niego. Od razu na jej twarz wpłynął uśmiech. On był kimś, kto rozpalał w niej ciepłą radość. Czasami miewała nieodparte wrażenie, że z nim może osiągnąć wszystko. Nawet wizja walki ze Styks nie wydawała się tak okrutna. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Co powiesz na mały spacer? - zaproponował z szerokim uśmiechem. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Księżniczka już otwierała usta, by przyjąć jego propozycję, ale nim dokończyła przerwało jej pojawienie się Brillo. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wybaczcie, drogi przyjacielu, kochany jeźdźcu, ale nadal istnieją działania i sprawy, które niezwłocznie należy rozpatrzeć - rzekła niezwykle inteligentnym i łagodnym głosem. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Ah. No tak, oczywiście. Masz dużo pracy - zaśmiał się smutno Natsu i podrapał w tył głowy. - Przepraszam, ciągle zapominam, że jutro... Same wiecie. No cóż, więc do zobaczenia. Idę trochę poćwiczyć - pożegnał się i szybkim krokiem odszedł, zostawiając oniemiałą dziewczynę z wyciągniętą w jego stronę dłonią. Lucy powoli opuściła rękę i przez chwilę wbijała wzrok w swoje buty. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Tak, chodźmy, Brillo - westchnęła i wskoczyła na grzbiet smoka.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Brillo. - Lucy czując chłodny wiatr owiewający jej twarz na chwilę straciła wiarę. - Jak wielkie jest ryzyko, że i tym razem nie uda nam się pokonać Styks? - nie chciała o to pytać, znacznie bardziej wolała żyć w przekonaniu, że szanse na zwycięstwo są duże, że mają po swojej stronie wystarczająco sił aby raz na zawsze obalić rządy złej królowej. Ale każdego dnia patrząc na przyjaciół myślała "A co jeśli się nie uda?". Widok cierpiących, zrozpaczonych przyjaciół podczas, gdy one była bezsilna nie raz strącał jej sen z powiek.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Lumiency. - jednak powaga w głosie smoka była czymś co od razu postawiło Lucy na nogi. - Zbyt wiele razy widziałam twoją śmierć i zbyt wiele razy Tristeza triumfowała. Nadszedł czas i pokolenie, które jest zdolne zakończyć to wszystko. Jesteś teraz silniejsza niż kiedykolwiek. Uwolniłaś mnie, masz wsparcie swoich przyjaciół, strażników ognia i lodu, elfów, a także czterech sprzymierzeńców. Uwierz w swoje możliwości. To twoje przeznaczenie. - Brillo była świadoma bardziej niż ktokolwiek inny skutków nadchodzącej bitwy. Dlatego teraz jej priorytetem było, by wzbudzić nie tylko w jeźdźcu, ale także we wszystkich innych żołnierzach, chęci wygranej.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Zrobię wszystko co w mojej mocy. - blondynka wzięła głęboki oddech i na wydechu pozbyła się wszystkich dręczących myśli. - Udajemy się do tego budynku? - wskazała palcem na wyłaniający się z kłębów mgły budynek, o budowie przypominającej jedną z twierdz zamkowych.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Tak, jeźdźcu. Jest to jedyny budynek w tym świecie... który powstał gdy wszyscy jeszcze żyli w harmoni - odpowiedziała i obniżyła lot, szykując się do lądowania. - Znajduje się tam coś co będzie niezbędne w czasie jutrzejszej bitwy. - zatrzymała się i potężnymi skrzydłami otworzyła wejście. - Wejdź.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">W budynku oprócz regałów zapełnionych skórzanymi książkami i obrazami było coś co w sposób szczególny zwracało swoją uwagę. Lucy niepewnie zrobiła kilka kroków do przodu, rozglądając się. Im bardziej w głąb wchodziła tym lepiej widziała postać stojącą na piedestale. W pierwszych sekundach księżniczka myślała, że to naprawdę żywa osoba. Jednak szybko zdała sobie sprawę, że to jedynie pusta zbroja. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Jest okuta moją łuską - powiedziała Brillo. - Dzięki temu jest bardzo wytrzymała. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Lucy dotknęła napierśnika i przejechała po nim dłonią. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Czy ja... Czy to...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Tak. To należy do ciebie, najdroższa przyjaciółko. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRpKFU1t_p7Cf8trQ01DJOST1JE4O4LC6-3H4dQXI77uUS-CEXbEHPrefZDBDJdRaOcgy2w1EMYt63oMcsIi3rFr4-Nt3xM0t74hC5cHHyu3EoswiYyBfK1YA0ehMssMjsRHRtDDAnyTE/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="109" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRpKFU1t_p7Cf8trQ01DJOST1JE4O4LC6-3H4dQXI77uUS-CEXbEHPrefZDBDJdRaOcgy2w1EMYt63oMcsIi3rFr4-Nt3xM0t74hC5cHHyu3EoswiYyBfK1YA0ehMssMjsRHRtDDAnyTE/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
<br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Levy westchnęła i wyszła z namiotu. Razem z Wendy miała założyć okucie gryfowi. Niestety o ile zwierzę pozwalało się dotknąć Wendy, to na Levy reagowało sykiem i złością. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dam sobie radę! - zawołała z wnętrza namiotu dziewczynka. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Miałyśmy to zrobić razem, głupio się czuję, że cię z tym zostawiam - mruknęła z niezadowoleniem. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Spokojnie, teraz skończę szybciej. Możesz iść pomóc Juvii lub Mirajane! </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Levy nie odpowiedziała. Rzuciła ciche pożegnanie po czym odeszła. Była zmęczona, podobnie jak reszta. O ile elfy, stanowiące główną armię spały już od godziny to ani ona, ani inne osoby z bliskiego otoczenia księżniczki nie mogły. Wszyscy chcieli pomóc. Musieli być jak najlepiej przygotowani. Chcieli wybrać i pokonać Styks, ale jeśli im się nie uda, nie chcieli zginąć. Jednak wszyscy zdają sobie sprawę z tego jak się może skończyć ich życie, gdy rzucą się w wir walki. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dziewczyna kilka razy potknęła się o własne nogi. Nie widziała zbyt wiele w takiej ciemności. Ostrożnie, trzymając się okolicznych drzew zmierzała do punktu, gdzie paliło się ognisko. Było idealnie widoczne. Z ulgą stwierdziła, że jest już coraz bliżej. Nawet zauważyła, że przed nią idzie Erza z Arianą i Shiro. Otwierała usta, aby zawołać przyjaciół, ale nim jakikolwiek dźwięk wydostał się z jej ust ktoś zarzucił jej rękę od tyłu i przytknął do nosa ścierkę nasączoną czymś dziwnym. Dopiero po chwili, czując ziołowy charakterystyczny zapach Levy zrozumiała. To nic innego jak wyciąg z nagietku, który podaje się chorym w bardzo ciężkim stanie. Innymi słowy, środek nasenny. Dziewczyna zaczęła się szarpać, starając się wstrzymać oddech i nie wdychać nasennych oparów. Jedynak z każdą chwilą było to coraz trudniejsze. Wierzgała i starała się kopnąć przeciwnika. Z nadzieją w oczach spojrzała w stronę oddalających się towarzyszy. Nie mogąc dłużej wytrzymać bez powietrza uległa i nabrała haust powietrza. Od razu zakręciło się jej w głowie, a przed oczami pojawiły się czarne plamy. Nagle wróg, który ją trzymał puścił jej ciało. Levy upadła na kolana, próbując opanować oddech. Spod wpół przymrużonych oczu widziała jak napastnik uderza o drzewo, a następnie zjeżdża po nim na dół i traci przytomność. Ostatnie co zobaczyła to biegnącego w jej stronę Gajeel'a. Wyglądał na naprawdę zmartwionego.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkD_KPpVaTHUvme_wBHQw5qrVZ2F862xN9hXiGUC7_P0jGqWWZhMT-Aju7h6HZQoDcfWIztqplu-_26xUTpnNUcrJm3DQ8eeYFebF_j_CYsYJnEgvMBGAwVMeViGsNXu5RKdZ0KpJ_vEY/s1600/0_45d71_abe6cb57_XL.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="189" data-original-width="550" height="109" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkD_KPpVaTHUvme_wBHQw5qrVZ2F862xN9hXiGUC7_P0jGqWWZhMT-Aju7h6HZQoDcfWIztqplu-_26xUTpnNUcrJm3DQ8eeYFebF_j_CYsYJnEgvMBGAwVMeViGsNXu5RKdZ0KpJ_vEY/s320/0_45d71_abe6cb57_XL.png" width="320" /></a></div>
<br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Juvia ścisnęła materiał sukienki i spięła się. Gray nerwowo chodził po pokoju to w jedną, to w drugą stronę. Kilka razy zatrzymał się, chcąc coś powiedzieć, rzucić jakimś pomysłem jak mogliby rozwiązać tę sprawę, ale równie szybko zamykał usta i wracał do poprzedniej czynności. Po kilku minutach cisza pomiędzy nimi ciążyła Juvii. Dziewczyna wstała gwałtownie, a pieniek, na którym siedziała przewrócił się. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Musimy im to wszystko po prostu wytłumaczyć - oznajmiła stanowczo. - Księżniczka jak i reszta na pewno zrozumieją, Gray. Może postąpiliśmy trochę głupio, masz rację. Jednak to już przeszłość. Teraz musimy zaufać reszcie. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Juvia - westchnął. - Nie weźmiesz udziału w jutrzejszej bitwie. Nie zgodzę się na to. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Co!</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie będę mógł walczyć dopóki będę miał świadomość, że szwędasz się gdzieś na polu bitwy, a może nawet jesteś już martwa! - syknął. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Gray... Ja chcę pomóc.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Mężczyzna odwrócił się w jej stronę i zgromił ją karcącym spojrzeniem, jakby była małą dziewczynką, która zrobiła coś złego. Pokręciło głową i do niej podszedł, obejmując jej ramiona łagodnym uściskiem. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Dobrze wiesz, że cię kocham - szepnął, przyciągając ją do piersi. - Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że mógłbym cię stracić. Wiem, że chcesz pomóc. Jeśli tu zostaniesz, będziesz mogła pomóc Mirze przy rannych. A ja będę spokojny i będę mógł się skupić na bitwie. Juvia, tak będzie lepiej dla ciebie i dla dziecka.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Kobieta wtuliła się w zagłębienie jego szyi. Bardzo chciała mu pomóc. Walczyć razem z nim. Pokonać Styks u boku księżniczki. Chciała, ale Gray miał rację. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Zostanę. Ale jak się dowiem, że cokolwiek ci się sta...</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nagle usłyszeli krzyk i do namiotu wpadł martwy mężczyzna. Jego twarz była wykrzywiona w bólu. Przez chwilę przez jego ciało przechodziły spazmy, aż w końcu zastygł w bezruchu. Nie żył. Jego oczy nadal były szeroko otwarte, a z ust wypływała krew. Gray zasłonił Juvię ręką i położył dłoń na rękojeści w kształcie orła. Ktoś wyciągnął miecz z ciała nieszęśnika i wszedł do środka. Strażniczka księżniczki zasłoniła usta ręką, nadal będąc w szoku. Nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą stało. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Natsu! - krzyknął Gray ze zdziwieniem.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Natsu spojrzał na martwego mężczyznę, po czym przeniósł wzrok na towarzyszy. Wytarł miecz o czerwoną pelerynę i delikatnie się uśmiechnął.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">___________________________________________</span><br />
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Jak mijają wam wakacje? </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Mamy nadzieję, że korzystacie z nich pełną parą! </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span></div>
<br />
<div style="text-align: left;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wojna jest coraz bliżej.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Lucy atakuje zwątpienie i strach. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Czy uda się jej stanąć twarzą w twarz z jej przeznaczeniem?</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dowiecie się tego w następnym rozdziale!</span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dziękujemy za każdy komentarz. Nawet kilka słów nas cieszy :)</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<br /></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-68898374060311385902017-04-13T10:26:00.001+02:002018-09-29T08:56:59.299+02:00Rozdział 36 - Wąż wśród nas<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="white-space: pre-wrap;"><span style="font-family: "arial";"> </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Rozdział 36</span></span></span></div>
<br /><div data-p-id="d41d8cd98f00b204e9800998ecf8427e">
<br /></div>
<div data-p-id="6759819ea8d48a62816a1c3d8cea9f9c">
Gdy wszystkie elfy
przybyły i przeszły przez portal, wrota zostały zniszczone przez smoka.
Nikt teraz nie myślał o odpoczynku. Za kilka dni, ten skrawek ziemi
będzie polem decydującej bitwy. Nie mieli gwarancji, że uda im się
przeżyć. Doskonale zdawali sobie sprawę, że siły Styks są większe i
lepiej uzbrojone od nich. Jednak coś nie pozwalało im się poddać. Była
to <i>nadzieja</i>. Ukryta w sercu każdego z nich. Właśnie dlatego od
kilku dni elfy intensywnie pracowały. Większość żołnierzy przechodziła
ostatnie treningi pod czujnym okiem Natsu i generała elfów. Inni
natomiast pod dowództwem Erzy kopali doły obronne. Lucy miała plan i
strategię. Miała nadzieję, że chociaż trochę zrówna to siły. Postęp
przygotowań śledziła, latając na Brillo. <br />Levy, Gajeel, Mirajane oraz
Gray przeszukiwali teren. Jeśli było coś, o czym Lucy powinna wiedzieć,
to oni to znajdą. Wendy i Juvia zostały w obozie razem z innymi
kobietami i dziećmi. Każda pomoc była niezbędna. Właśnie dlatego wiele
elfek zgłosiło chęć uczestnictwa w walce. Ich rola była bardzo istotna.
Miały pomagać rannym. <br />- Ten sektor jest gotowy - oznajmiła Lucy. <br />- Lumiency, powiedz, co planujesz? - w głowie księżniczki rozbrzmiał łagodny głos smoka. Blondynka uśmiechnęła się pod nosem.<br />- Dzisiaj na spotkaniu dokładnie wszystko omówię - odparła. - Lądujemy - powiedziała, widząc machającą w jej stronę Erzę. <br />Smok
zniżył lot. Dla księżniczki było to jak sen. W tym wszystkim czuła
dziwną tęsknotę, nostalgię i coś znajomego, a jednocześnie było to dla
niej tak nowe doznanie. Już po chwili księżniczka stała tuż obok
rycerza. <br />- Lumiency, jest coś, co muszę ci jeszcze pokazać - rzekł smok. Lucy kiwnęła głową.<br />- Erzo, widzę, że prawie skończyliście.<br />Spojrzała na głęboki rów. Gdyby tam wskoczyła to nie udałoby jej się wydostać bez czyjejś pomocy. <br /><i>Oby to zadziałało.</i><br />-
Elfy naprawdę dobrze się spisały. - czerwono-włosa uśmiechnęła się
szeroko i odrzuciła włosy na bok. - Teraz pozostało tylko zastawić kilka
pułapek.<br />- Dobry pomysł. - Lucy pokiwała głową i widząc naglące
spojrzenie smoka wsiadła z powrotem na Brillo. - W takim razie zostawiam
pułapki tobie i Gurinowi. Ariana przekazała mu by zajął się wraz z
kowalami konstruowaniem zasadzek. </div>
<div data-p-id="c249e71f902fc495b97362369929007e">
- Wiem, wiem. Był tutaj niedawno. Poszedł do lasu poszukać miejsc na pułapki. Właściwie... to dziwne, że jeszcze nie wrócił.</div>
<div data-p-id="f6ca0bb6e7db610cffd8a2b0cf17a213">
- Może go poszukasz? - zasugerowała Lucy. - Lecimy sprawdzić jak radzą sobie inni, Erzo. Przyjdź dzisiaj na spotkanie. </div>
<div data-p-id="a69506b59f290e0d60099d37cd2a089a">
Zaraz po tym jeździec i
Brillo wzbiły się w powietrze. Erza spojrzała w miejsce, w którym kilka
minut temu zniknął elf. Nie znała go dobrze, ale coś kazało jej nie mieć
do niego zaufania. Tajemniczy i seksowny, ale skrywający wiele
sekretów. - Widzieliście go czy może przegapiłam jego powrót? - zwróciła
się do kilku elfów, kopiących dół.<br />- Nie wracał tutaj - stwierdził jeden z nich. - Ale widziałem jak szedł w tamtym kierunku. - Wskazał palcem.<br />-
Więc lepiej podziwiać naturę niż pomóc w przygotowaniach - skwitowała i
ruszyła w stronę wskazaną przez elfa. - Już ja mu wyjaśnię na czym
polega praca zespołowa. <br />Faktycznie, w oddali zobaczyła jego plecy.
Był od niej całkiem daleko. Nie chcąc zgubić go z oczu zaczęła biec. Jej
szósty zmysł dał o sobie znać, gdy coraz bardziej zagłębiała się w
puszczę. Nie były to złe przeczucia, każące jej zawrócić, ale uczucie,
które wręcz przeciwnie zachęcało ją do szybszego biegu. Skoczyła nad
krzakami przerośniętych już jeżyn. Widziała go coraz wyraźniej. Miała
już krzyknąć, kiedy niespodziewanie zobaczyła miejsce,do którego elf
zmierzał. Ogromne wrota wykute w skale. Tak bardzo podobne do tych
Brillo. Ale te emanowały złowrogą energią. Teraz nie mogła się wycofać,
musiała dowiedzieć się o co tutaj chodzi. Nabrała powietrza do płuc i
ruszyła za wojownikiem. Tylko cudem udało jej się niezauważenie wskoczyć
do środka za Gurinem.<br />Erza poczuła, że zrobiło się chłodniej. Zaraz
po pojawieniu się z drugiej strony portalu nie miała wiele czasu na
przemyślenia. Wokół było wiele strażników. I chyba tylko dzięki
szczęściu, żaden nie skupiał uwagi na portalu. Erza natychmiast schowała
się za stojącymi nieopodal skrzyniami. Przełknęła ślinę. Gurin pewnym
siebie krokiem szedł w kierunku tak bardzo znienawidzonej Erzie osoby.
Styks, w pięknej, rubinowej sukni podniosła dumnie głowę i przemówiła.
Niestety ukryta dziewczyna nie słyszała wyraźnie co mówi. Ostrożnie
ruszyła w ich kierunku, uważnie pilnując by pozostać niezauważoną. <br />- A więc? <br />- Po obu stronach Lucy kazała wykopać doły...<br />Erza
zamarła. Ten perfidny...! Właśnie zdradzał plan księżniczki. Gdy miała
wyjść z ukrycia i zaatakować, powstrzymał ją dźwięk grzechoczącej,
ciężkiej zbroi. Wyjrzała zza skrzyń i na widok wysokiego, odzianego w
czarny metal mężczyzny zabrakło jej tchu. <br />- Co ze smokiem? - powiedział spokojnie. <br />Jednak w tym głosie było czuć obrzydzenie. Mimo łagodnego brzmienia, był jak cierniste kolce, które wbijają się <i>głębiej </i>i <i>głębiej</i>. Styks uśmiechnęła się słodko. Wydawała się całkowicie zapatrzona w mężczyznę. <br />- Lucy dzisiaj wieczorem zdradzi strategię walki. Jutrzejszego poranka powiem...<br />-
Jutrzejszego poranka będzie wojna! - wrzasnęła niespodziewanie Styks i
podeszła do elfa jakby miała go zaraz uderzyć. Zamiast tego położyła
bladą, odzianą w czarną rękawiczkę dłoń na jego policzku. <br />- Zdajesz sobie sprawę, że będzie za późno? - szepnęła mu do ucha. <br />Idealna manipulatorka.<br />- Możecie zaatakować popołudniu... chcę żebyście...<br />- Kochany - zaśmiała się spokojnie. - Ty nie masz tu czego <b>CHCIEĆ</b>. Pamiętaj, że to ja jestem tą wygraną. To ja pokonam Lumiencę! To <b>JA</b> wygram! <br />- Umowa była jasna. - Zmarszczył brwii.<br />-
Tak - przytaknęła Styks z niewinnym uśmiechem i kręcąc biodrami wróciła
do brata. - I jest nadal aktualna. Ty chcesz mieć tą wstrętną dziewuchę
żywą, a ja chcę by cierpiała. Czy nie ma lepszej tortury niż przemoc
psychiczna? - zachichotała. - Zabijemy wszystkich, którzy są dla niej
ważni - syknęła pod nosem, zaciskając pięść. - PRAWDA TRISTEZO?! -
wrzasnęła z rozbawieniem. - POMYŚL TYLKO JAK CUDOWNY BĘDZIE TO SMAK
ZWYCIĘSTWA! <br />Pokój wypełnił drażniący, ciemny dym, który był
nieprzyjemnie ciepły. Za kobietą pojawiły się dwa czerwone ślepia,
przypomianające te jakie ma wąż. A zaraz po tym olbrzymi smok z ostrymi
jak brzytwa rogami wyłonił się z ciemności. Zaryczał głośno. Erza
musiała zacisnąć ręce na uszach by nie ogłuchnąć. Tristeza rozpostarła
potężne, obsydianowe skrzydła i mierząc obecnych złowrogim spojrzeniem
odezwała się:<br />- <b>To ja jestem sędzią życia i śmierci.</b><br />Teraz
Erza nie miała żadnych wątpliwości. Z każdą sekundą znajdowania się w
tym miejscu upewniała się, że Gurin jest zdrajcą. Wnuk Shiro, brat
Ariany jest zdrajcą. Nie mieściło jej się to w głowie, ale teraz musiała
o tym powiadomić resztę przyjaciół bo czasu nie pozostało wiele, a
Styks wie niemal o wszystkich planach, pułapkach i zasadzkach, które dla
niej przygotowali. Czerwono-włosa odwróciła się i powoli wycofywała się
w głąb jaskini gdzie znajdował się portal do świata Brillo. Lecz było
coś o czym Erza nie miała pojęcia. Tristeza była smokiem o niebywałym
zmyśle słuchu. Ciężki oddech dziewczyny niemal natychmiast został
wykryty przez potężną bestię.<br />-<b>INTRUZ.</b><br />Erza rozumiejąc, że
została wykryta zerwała się do biegu. Nie obejrzała się nawet w stronę
stojącego rodzeństwa i Gurina. Jedyne co usłyszała to krzyk Styks,
wyrażający jej oburzenie. Wbiegła do portalu i nie zatrzymując się
ruszyła przed siebie. Nie słyszała już nic. <br />Pulsująca krew, szybkie bicie serca i łapczywe nabieranie powietrza całkowicie zagłuszało świat dookoła.<br />Nagle
coś wplątało się jej pomiędzy nogi, a ona upadadła na ziemię. Odwróciła
się szybko i przekręciła w drugą stronę, unikając ciosu mieczem w
głowę. Wstała chwiejnie i obdarzyła Gurina pogardliwym spojrzeniem. <br />- Nie ładnie podsłuchiwać cudzych rozmów - warknął.<br />Jego twarz była czerwona. Zwrócił to uwagę dziewczyny. Ciekawe czy to od długiego biegu czy ze wstydu? <br />- Nie ładnie jest zdradzać przyjaciół - syknęła Erza w odpowiedzi. <br />Elf
wzruszył ramionami i skoczył do przodu, atakując. W dłoni Erzy pojawił
się miecz, a ciało zostało ukryte pod zbroją. W mgnieniu oka odparła
ataki, stykając oba miecze. Nikt nie drgnął. Dziewczyna dzielnie
trzymała broń w ręku, nie pozwalając Gurinowi by jego miecz cokolwiek
jej zrobił. Ich wzrok spotykał się na moment. W pewnej chwili mężczyzna
uśmiechnął się i kopnął szkarłatno-włosą w bok. <br />- Nie trać gardy - zaśmiał się. <br />Erza
wstała zdenerwowana. Jej wściekłość, nienawiść i głęboka pogarda
złączona w jedno napełniły ją nową siłą. Z jej gardła wydobył się krzyk,
przepełniony złością, a wraz z nim dziewczyna skoczyła i uniosła miecz.
Zaskoczony Gurin nie wykonał żadnego ruchu i w efekcie został powalony
na ziemię, wraz z Erzą. Miecz szkarłatno-włosej wylądował tuż przy
krtani wojownika. Elf, nie czekając wyciągnął sztylet ze skórzanej
pochwy i przystawił go do gardła kobiety. Obydwu od śmierci dzielił
jeden ruch.<br />- <i>Zdradziłeś </i>nas! <i>Zdradziłeś</i>! - krzyknęła. - Dlaczego to zrobiłeś?! Wszyscy, tak bardzo ci ufali! Shiro, Ariana, Lucy! Jak ty możesz im patrzeć w oczy!? <br />Mężczyzna zacisnął mocniej zęby i przybliżył ostrze do jej skóry. <br />- Myślisz, że cokolwiek wiesz? <b>Nic </b>nie wiesz, <b>nic</b>, a <b>nic </b>-
syknàł. - Żadne z was. Nikt! Nie powinien tutaj być. Już dawno to
wszystko miało się skończyć. Już wiele lat temu - podniósł głos. <br />Erza nie spuszczała gardy i mierzyła go wściekłym spojrzeniem, czekając aż powie coś więcej. <br />- Wszystko by się udało. Wszystko... Dalej... Ja... I ona... Nie zginęłaby... - zaczynał się gubić we własnych słowach. <br />Miecz szkarłatno-włosej drgnął. <br />- Erza! <br />Do
uszu dwójki dobiegł czyiś krzyk. W mgnieniu oka Gurin chwycił
nadgarstek kobiety i zrzucił ją z siebie nim ta zorientowała się w
sytuacji. Wstał i ostatni raz na nią patrząc mówi:<br />- Nic, a nic nie zrozumiesz. <br />Po czym zniknął w gęstych krzakach i liściach. <br />Kobieta
jeszcze przez chwilę wpatrywała się w tamto miejsce. Następnie przed
nią stanęli Levy i Gajeel. Niebiesko-włosa, dysząc klęknęła przy niej.<br />- Nic ci nie jest!? <br />Erza powędrowała wzrokiem z niej na niego, a następnie zmarszczyła brwii i wydusiła ciche:<br />- Musimy iść do Lucy.<br /></div>
<br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">_________________________</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">No dobrze kochani. Kolejny rozdział!</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Czy warto było czekać?</span></span><br />
<span style="color: black;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Mamy nadzieję, że tak. </span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Już niewiele zostało do końca. <br />Obyście</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">zostali z nami.</span></span></span></span><br />
<br />
<span style="color: #d9d2e9; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="white-space: pre-wrap;">Zachęcamy do komentowania - to zawsze podnosi na duchu.</span></span><br />
<span style="color: #d9d2e9; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="white-space: pre-wrap;">Poza tym chciałybyśmy się dowiedzieć ile osób dalej z nami jest.</span></span><br />
<span style="color: #d9d2e9; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="white-space: pre-wrap;">Jak widzicie trochę się już zmieniło na blogu:</span></span><br />
<span style="color: #d9d2e9; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="white-space: pre-wrap;">~ została poprawiona zakładka "Bohaterowie" </span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; white-space: pre-wrap;"><span style="color: #d9d2e9;">~ zostały zrobione nowe obrazki sag</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; white-space: pre-wrap;"><span style="color: #d9d2e9;">~ muzyka została zmieniona</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; white-space: pre-wrap;"><span style="color: #d9d2e9;">A także nasz facebook odżył. </span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; white-space: pre-wrap;"><span style="color: #d9d2e9;">Osoby, które go śledzą miały fragment rozdziału wcześniej. </span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; white-space: pre-wrap;"><span style="color: #d9d2e9;">Więc jeżeli chcecie być doinformowani w kwestii postępu pisania zapraszamy do polubienia go.</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; white-space: pre-wrap;"><span style="color: #d9d2e9;">><a href="https://www.facebook.com/opowiadania.fairy.tail/" target="_blank">Link do facebook'a</a><</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; white-space: pre-wrap;"><span style="color: #d9d2e9;"> Do zobaczenia w następnym rozdziale!</span></span></div>
<span id="docs-internal-guid-482e5a42-62bb-e323-8104-d2a7f1592972" style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="background-color: #a695c7; font-family: "helvetica neue" , "segoe ui" , "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 14px; white-space: pre-wrap;"><br /></span>Lunahttp://www.blogger.com/profile/12021621369737066166noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-75418212306860888252017-04-08T10:00:00.001+02:002018-07-01T15:13:05.792+02:00Reformacja blogaNadeszła ta chwila, gdy mówię sobie: "Pora dokończyć blog!". I tak oto jestem. Blog za kilka dni przejdzie okres zmian.<br />
Po pierwsze - zostaną opublikowane kolejne, ostatnie już rozdziały. Przewiduję ich ilość w liczbie trzech bądź czterech + epilog.<br />
Po drugie - zakładki "Rozdziały", "Bohaterowie" i "One shoty" zostaną poprawione i uaktualnione.<br />
Po trzecie - Rozdziały od 1 do 20 zostaną <b>po zakończeniu</b> <b>bloga </b>systematycznie poprawiane. Jak wiecie z każdym rozdziałem było lepiej z naszym stylem, interpunkcją i opisami. Ale po prostu nie mogę patrzeć na nasze stare wypociny.<br />
Po czwarte - wszystkie one-shoty <b>zostaną napisane</b>, nie bójcie się, widzę każde zgłoszenie, ale czas nagli i zabiera mi czas na dokładne przemyślenia co do nich.<br />
W sumie jest to tyle z informacji. Mam nadzieję, że ktokolwiek z nami tutaj został. Jeżeli tak to bardzo mu za to dziękuję.<br />
Widzimy się w przyszłych rozdziałach!<br />
<br />
<br />
Zapraszam na naszego facebooka (którego także czekają zmiany). <br />
<div style="text-align: center;">
<b>~ Coco</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOMsBoDBzNUhUy7jcrbYZ1Gt0sp04NGa6aaJOsfE0YoyLy3WHRcRZ8qfdLyasPhbcvMOm6_2IDXYHoWcHQaItri9-P1jI1ey1E1gan3kZC4QwsSVapIUX6JT_tizzJWtX3oRiAMj20x0E/s1600/juvia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="500" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOMsBoDBzNUhUy7jcrbYZ1Gt0sp04NGa6aaJOsfE0YoyLy3WHRcRZ8qfdLyasPhbcvMOm6_2IDXYHoWcHQaItri9-P1jI1ey1E1gan3kZC4QwsSVapIUX6JT_tizzJWtX3oRiAMj20x0E/s320/juvia.jpg" width="320" /></a></div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-37690436797984417802017-01-01T09:09:00.000+01:002017-01-01T09:09:19.994+01:00Piękne 2 lata razem!Kilka dni temu minęły już dwa lata odkąd założyłyśmy bloga.<br />
Te dwa lata były naprawdę przełomowe w naszym życiu. I chociaż w roku 2016 na tym blogu nie pojawiało się zbyt dużo rozdziałów. Jeśli ktoś obserwuje naszą stronę na Facebooku wie co było powodem. Nawet nie jestem pewna, czy tego tutaj też nie pisałyśmy. Mimo wszystko, w tym roku (2017) blog zostanie zakończony. Nareszcie po tak długim czasie poznacie zakończenie historii o złej królowej i odważnej księżniczce. A muszę was zapewnić, że będzie się działo. Do końca tej historii zostały może 4-5 rozdziałów + epilog. Wszystkie one-shot'y zostaną zrealizowane po epilogu.<br />
<div style="text-align: center;">
W tym roku <b>2017 </b>życzymy wam <i>wszystkiego najlepszego</i>. </div>
<div style="text-align: center;">
Niech Happy cały czas będzie z wami! </div>
<div style="text-align: center;">
~ Luna i Coco ♥</div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-72871362369977488762016-10-28T16:38:00.000+02:002018-06-22T15:17:12.714+02:00Rozdział 35 - Magia <div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rozdział 35</span></div>
<br />
<br />
Lucy bez słowa szła przed siebie. Na nic były krzyki przyjaciół czy próby zatrzymania jej. Niczym zahipnotyzowana, z zamglonymi oczami brnęła dalej. Zdezorientowanym przyjaciołom nie pozostało nic innego jak tylko ruszyć za nią. Natsu, którego najbardziej martwiła zmiana u księżniczki szedł tuż za nią, krok po kroku. W pewnym momencie dziewczyna wchodząc na górę mieszczącą się obok wioski Elfów zsunęła się ze zbocza i za pewne była by wtedy już martwą, gdyby nie umiesniona ręka różowo-włosego, która nie tylko sprowadziła ją na drogę, ale także ciasno zamknęła w uścisku.<br />
- O co w tym wszystkim chodzi...? - Gray potrząsnął intensywnie głową. Nie miał pojęcia co tu dzieje, najchętniej uznał by Lucy za wariatkę, ale wiedział jaka jest prawda. Wiedział, że teraz jedynym wyjściem jest zaufanie. W końcu byli przyjaciółmi.<br />
- Jedyne co możemy teraz zrobić to wierzyć w Lucy i jej moce - dodał Natsu spoglądając kolejno na wszystkich obecnych. - Ja w nią wierzę... - szepnął zakładając kosmyk jej włosów za ucho i z utęsknieniem wyszukując w jej oczach dawnego błysku.<br />
Kilka razy księżniczka zaliczyłaby glebę. Na szczęście każdy z towarzyszy pomagał jej jak tylko mógł. Chronił od zła, którego teraz była nieświadoma. Zatrzymała się przed dziurą w ziemi. Tą samą, w której przechodziła test Slipterussa. Gdy Gray miał zrobić lodową zjeżdżalnię Lucy zeskoczyła w przepaść. Juvia i Wendy same z niemym krzykiem podbiegły do otworu i niemal spadły za przyjaciółką. Wymieniły między sobą zdesperowane spojrzenia. Mag lodu nie tracąc chwili stworzył lodowy ześlizg, dzięki któremu szybko dostali się na dół. Tam blondynka stała, nienaruszona, cała i zdrowa. Strażniczki opanowały chęć, rzucenia jej się na szyję. Lucy wciąż szła. To nie był koniec jej wędrówki. Parła dalej aż nie doszła do gigantycznych wrót, które pokazał jej owego czasu wąż po skończeniu próby. Rzeźbione zdobienia wykute przez elfy. Charakterystyczne zawijasny i szlaki przypominające kwiaty i liany. Precyzyjnie nakładane drogocenne kamienie pokrywały cały monument. Szóstka wgłębień lśniła. Kamienie z włóczni Lucy wyleciały z niej.<br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Kryształ Takeru symbolizuje wyrozumiałość.</i></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Kryształ Slipterussa symbolizuje sprawiedliwość.</i></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Kryształ Wexus symbolizuje poświęcenie.</i></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Kryształ Vulcanusa symbolizuje lojalność.</i></span><br />
Następnie kamień zerwany z szyi Sombry wypełnił jedno z dwóch wgłębień na framudze bramy.<br />
<i>Kryształ Tristezy to ciemność.</i><br />
Ostatni klucz pojawił się sam. Bezwarunkowo.<br />
<i>Klucz Brillo to jasność.</i><br />
Koła na wrotach powoli, ze zgrzytem przekręcały się. Gdy wszystkie zwolniły zatrzask brama z potężną falą wiatru wolno zaczęła się otwierać.<br />
Księżniczka wyrwała się z osłupienia i jako pierwsza przekroczyła bramę. Wiedziała, że nic się nie stanie. Za nią od razu pobiegła Erza. A tuż po niej Gray i Natsu. Wendy i Juvia pozostały przed bramą. Zatrzymali się od razu, gdy ich oczom ukazał się czysty świat. Zupełnie piękny, podobnie jak Magnolia za czasów panowania Lucy. Ale największą uwagę przykuł ogromny smok. Dumna postawa, bystre, niebieskie oczy i piękne, białe łuski. Zaryczał głośno, stanął na dwóch łapach i zionął ogniem, a następnie rozłożył dumnie olbrzymie, zachwycające skrzydła. Wyglądała niczym jakaś bogini. Gdy przyjaciele na nią patrzyli czuli rosnące bezpieczeństwo. Żaden ze strażników - ani Takeru, ani Wexus, Vulcanus czy Slipterus nie mógł się z nią równać.<br />
- Jestem Brillo, smok światła, zaklęty za bramą istnienia przez tysiąclecia, pieczę sprawujący nad jeźdźcem moim - Lumiency - w ich głowach zabrzmiał głos pewny, nie znający strachu, jednocześnie tak szlachetny i władczy.<br />
- On gada... - szepnął Natsu do Gray'a nie odrywając wzroku od smoczycy.<br />
- No... - wydukał. - Właśnie słyszę - przełknął ślinę.<br />
Majestat smoka przytłaczał.<br />
- Brillo - Lucy wzruszona na drżących nogach powoli sunęła w stronę księżnej światła.<br />
- Jeźdźcu mój. Nawet nie wiesz jak bardzo raduje mnie to, iż mogę cię znów ujrzeć. Szkoda, że nim skończy się ten tydzień będziemy musiały stawić czoła mej siostrze i jej paskudnemu jeźdźcu - spuściła łeb na wysokość oczu blondynki.<br />
- Ta wojna będzie decydująca - szepnęła Lucy wpatrując się w mądre ślepia smoczycy. Widziała w nich siebie. Tyle razy umierającą, tyle razy przegraną.<br />
- Teraz po swej stronie masz dwa żywioły, których moce połączone strzec będą ziemi i powietrza. - spojrzała na Natsu i Gray'a. - W szeregach twych, jest elfia armia, a także czterej strażnicy kamieni. Jednak najważniejsze jest to, iż masz przyjaciół. Którzy będą przy tobie...do samego końca - księżniczka delikatnie się uśmiechnęła i ułożyła czoło na głowie smoczycy. Trwały tak przez chwilę, a później księżna uniosła łeb i spojrzała na Erzę i chłopaków.<br />
- Do samego końca... - powtórzyła z ukrytą trwogą dziewczyna.<br />
- Przyprowadźcie tu elfy, niech zbiorą swój dobytek i przybędą tutaj. Tristeza, Styks i Lord Sombra są gotowi do bitwy. W przeciwieństwie do nas - zwróciła się do towarzyszy. - Macie 3 godziny zanim wrogie wojska przybędą do Elfiej Przystani - spojrzała na jeźdźca. - Nim oni wrócą chcę wzbić się w przestworza z Lumiency. Jedyną przyjaciółką.<br />
Niepewnie brązowo-oka weszła na smoka. Gdy tylko Brillo upewniła się, że jeździec nie spadnie wzbiła się w powietrze.<br />
- Agh! - Lucy przywarła do białych łusek. To było zupełnie coś innego niż latanie na Happy'm.<br />
- Nie obawiaj się - uspokoił ją smok. - Spójrz. Ten kawałek świata istniał zanim pojawiło się <i>krwawe rodzeństwo.</i><br />
Tuż przed nimi rozpościerał się niezwykły krajobraz. Olbrzymi, płaski teren otoczony wysokimi górami, które były porośnięte gęstymi lasami. To tutaj zakończy się historia o złej królowej i dobrej księżniczce.<br />
- Trawa, która tam rośnie jest tak gęsta, że można zastawić tam pułapki. - stwierdziła dziewczyna.<br />
- Nie martw się tym póki co. - Brillo machnęła potężnymi skrzydłami i już po chwili razem z Lucy znalazła się nad kapeluszem kłębistych chmur. Blondynka powoli odkleiła się od szyi przyjaciółki i wyjrzała zza niej.<br />
- Matko... - szepnęła cicho wpatrując się w zlewające się złote barwy. Czerwone pasmo przebijało się przez pomarańczowe ornamenty chcąc zapewne zwrócić na siebie uwagę. Żółć górowała nad nimi, uszlachetniając widnokrąg. Wyglądało to jak indiański taniec. Rytmiczny, głośny i wesoły.<br />
- Cudowne. - śmielej, ale dalej ściskając smoka Lucy wstała. Ostatni raz mogła tak beztrosko oglądać ten widok przed wojną. I księżniczka zdawała sobie z tego sprawę.<br />
<br />
<i>Za kilka dni świat bez skazy, w którym Brillo żyła przez tyle lat pokryje się czerwienią...</i><br />
<i><br /></i>
<i>_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*</i><br />
<i><br /></i>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Kochani!<br />
Szczerze.. Spodziewaliście się, że dzisiaj dodamy rozdział? <br />Czy raczej już straciliście w nas wiarę? <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a>:D<br />
W każdym bądź razie na pewno ku waszemu zaskoczeniu możecie czytać ten oto chodź krótki, lecz zaczynający wstęp do wielkiej wojny.<br />
I jak wrażenia?<br />
Zaciekawieni obrotami spraw?<br />
Znacie nas przecież.. Na pewno poruszymy wasze serca!<br />
Liczymy teraz tylko na mocnego kopniaka w tyłek, który nas zmobilizuje!<br />
<br />
<br />
P.S Rozdział pisany głównie przez Coco z przyczyn... Głównie z przyczyn mojego lenistwa,<br />
a mojego to znaczy Luny ^^Lunahttp://www.blogger.com/profile/12021621369737066166noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-16831113359910503202016-10-09T12:38:00.001+02:002016-10-09T12:38:38.520+02:00Strona na facebook'u!<div style="text-align: center;">
Moi drodzy, otrzymujemy wiele pytań dotyczących naszej nieobecności. Wszystko zostało wyjaśnione na naszej stronie -----> <a href="https://www.facebook.com/opowiadania.fairy.tail/">Kliknij tutaj.</a></div>
<div style="text-align: center;">
Jednak, ostatnio razem z Luną postanowiłyśmy zadziałać. Kolejny rozdział jest w trakcie tworzenia! </div>
<div style="text-align: center;">
Pozostańcie cierpliwi!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPhlIy-oA4S-u-aPq2WobmvPMNyrhcrOge3qCe5nbMZTjS5nP_ZNuIprp3NmEquKtaO9QU8lxt3GnY5egqAMuuOTWDcwNmGff-uKHOg5L_ZpBM0A7pSfcYD3EyuNlbtsK3_AaJJwvV6ow/s1600/ANIME-PICTURES.NET_-_191251-2560x988-fairy%252Btail-lucy%252Bheartfilia-mirajane-ornav-girl-long%252Bhair.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="153" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPhlIy-oA4S-u-aPq2WobmvPMNyrhcrOge3qCe5nbMZTjS5nP_ZNuIprp3NmEquKtaO9QU8lxt3GnY5egqAMuuOTWDcwNmGff-uKHOg5L_ZpBM0A7pSfcYD3EyuNlbtsK3_AaJJwvV6ow/s400/ANIME-PICTURES.NET_-_191251-2560x988-fairy%252Btail-lucy%252Bheartfilia-mirajane-ornav-girl-long%252Bhair.jpg" width="400" /></a></div>
<br />CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-40027468146860390122016-07-11T08:55:00.001+02:002018-07-01T15:13:54.965+02:00Informacje! #2<div dir="ltr">
Jak zauważyliście, wczoraj nie było rozdziału. Bardzo przepraszam za tę sytuację, ale nie powiadomiłam was, że Coco wyjeżdża nad morze, a nowy rozdział jest napisany w 30%. Obie myśleliśmy, że uda nam się to dopisać, ale sytuacja nas przerosła. Coco straciła dostęp do internetu... Dobra wiadomość jest taka, że wraca w środę. Zła jest taka, że na jeden dzień a potem wyjeżdża za granicę. <br />
Postaramy się w ten jeden dzień napisać tyle ile możemy. <br />
Za wszelkie niedogodności przepraszamy i mamy nadzieję na wyrozumiałość. <br />
~<u>Luna</u></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVfzaSJvbAySetbAkns7q3xHaClEff5TeFQ4GqJ6jjE5onO2NesXk-Hsjg2-ATylVSKrpH2Y9i4_qwk2kGboXWRaro5l_Kp-7qr2gecEX5kPTyHRVsUpS9ucKgEHx8U8vgdhlI1evCHQc/s1600/juvia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="500" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVfzaSJvbAySetbAkns7q3xHaClEff5TeFQ4GqJ6jjE5onO2NesXk-Hsjg2-ATylVSKrpH2Y9i4_qwk2kGboXWRaro5l_Kp-7qr2gecEX5kPTyHRVsUpS9ucKgEHx8U8vgdhlI1evCHQc/s320/juvia.jpg" width="320" /></a></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
Lunahttp://www.blogger.com/profile/12021621369737066166noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-37403030951769182722016-07-04T20:33:00.003+02:002018-09-14T15:00:27.788+02:00Rozdział 34 - Sztuczny uśmiech<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rozdział 34</span></div>
<br />
Minął tydzień od tych wszystkich wydarzeń. Były to naprawdę okropne siedem dni. Każdy chodził przygnębiony, nie mając na nic ochoty. Niektórzy próbowali utrzymać pozory uśmiechu, jak na przykład Erza, która starała się podbudować morale przyjaciół. Było to jednak prawie niewykonalne. Juvia i Wendy bardzo martwiły się o swoją księżniczkę, wciąż się obwiniając o całą tą sytuację. Tym samym magini wody sprawiła, że serce Gray'a zaczęło drżeć ze smutku. Nigdy nie chciał widzieć swojego słońca tak okrutnie zmartwionego. Lucy była ważna dla wszystkich. A teraz to nie była już to ta sama blondynka. Levy z Gajeel'em spędzała bardzo wiele czasu w bibliotece, szukając zapewne sposobu by pomóc przyjaciółce. Ariana i Mirajane spędzały całe dnie poza domem nie chcąc by poczucie beznadziei je dopadło. A Natsu nie miał ochoty zupełnie na nic. Przesiadywał całymi dniami nad jeziorem rozmyślając. Najczęściej towarzyszył mu w tym gryf. Targało nim wiele uczuć. Cząstka Lucy, którą kochał, <i>jej jasny</i>, <i>promienny</i> <i>uśmiech</i> <b>zniknął</b>.<br />
<u>Ktoś go ukradł</u>.<br />
I mag ognia był zdolny do zabicia osoby, która ośmieliła się ją skrzywdzić. <b>Nikt</b> nie miał prawa robić jej krzywdy. <b>Nikt</b>.<br />
- Czy Lucy zjadła obiad, który jej zaniosłam? - Erza spytała Wendy siedzącą na kanapie i jedzącą maliny. Dziewczynka natychmiast się poderwała na równe nogi. Była już gotowa by ruszyć na górę i zobaczyć swoją ukochaną księżniczkę, której od tak dawna nie widziała, ale ktoś zagrodził jej drogę ręką. Zdziwiona podniosła głowę i spojrzała na zdeterminowane spojrzenie Natsu.<br />
- Zobaczę. - zaproponował, dając dziewczynce jasno do zrozumienia iż chce blondynkę teraz tylko dla siebie. Mimo, że niechętnie młoda Marvell odstąpiła i pozwoliła przyjacielowi pójść do swojej przyjaciółki.<br />
Różowowłosy niepewnie wspinał się po schodach. W jego głowie kłębiło się tysiące myśli. Nie raz zastanawiał się co tam zobaczy, w jakim stanie będzie jego księżniczka. <i>Czy go rozpozna? Jak zareaguje? </i><br />
Te myśli nie dawały mu spokoju, a nim się spostrzegł stał przed jej drzwiami. Chłopak nie poznawał siebie.<br />
<i>Gdzie podział się ten porywczy Natsu? </i><br />
Nim znalazł się pod jej drzwiami zrozumiał, że to przez Lucy jego życie się zmieniło. Drżącą dłonią zapukał, ale gdy nie otrzymał odpowiedzi poczuł narastający niepokój.<br />
- Lucy? - szepnął próbując ukryć w głosie nutkę przerażenia. - Jesteś tam, prawda? - położył dłoń na klamce i wahając się chwilę wszedł do pokoju. - Lucy jak się ~ <br />
Zachowując zimną krew rozejrzał po pokoju. <i>Gdzie jest Lucy? </i><br />
- Co się stało!? - w futrynie drzwi pojawiły się Erza i Wendy. - Gdzie jest... Luuu-Luucy!<br />
Przeciągnęła jej imię młoda Marvell i drżącą ręką wskazała na okno. Tuż obok budynku rósł stary dąb nazywany przez mieszkańców <b>ojcem elfów</b>. Ale nie to najbardziej zdziwiło trójkę. Do szoku doprowadził ich widok księżniczki leżącej na jednej z masywniejszych gałęzi. Jej wzrok nadal był zamglony, a oczy zapełnione łzami.<br />
Natsu niemal natychmiast chciał ruszyć w jej stronę, ale przeszkodziła mu w tym ręką rycerza.<br />
- Może popełniam błąd. - zaczęła. - Ale zostawmy ją w spokoju. Musi teraz pobyć sama, może rozwiązanie przyjdzie samo. - puściła przyjaciela oczekując na jego reakcję.<br />
Natsu zawahał się. Chciał jej pomóc. Ale w tej sytuacji był tak bardzo bezradny. Z westchnieniem zgodził się z Erzą, po czym się uśmiechnął by utwierdzić przyjaciół w przekonaniu, że z nim wszystko dobrze. Całe szczęście był dobrym aktorem. Szkarłatno-włosa odwzajemniła ten miły gest. Towarzysze wyszli z pokoju zamykając cicho drzwi. Natsu miał już okropnie dość tego wszystkiego. To nie tak cholera miało się skończyć. Chciał uderzyć w ścianę, ale opanował się widząc rozmawiające na przeciw niego Juvię i Arianę.<br />
- Co z księżniczką? - spytała strażniczka. Juvia była dziwnie przygnębiona. O wiele bardziej niż wczoraj i przedwczoraj. Mag ognia wzruszył ramionami i pokiwał głową.<br />
- Lucy jest biologicznie połączona ze swoją mocą. - odezwała się elfka. - Moc była energią, która miała bezpośrednie powiązanie z jej umysłem i ciałem. Gdy Gloria odebrała jej to, to tak jakby odebrała jej część osobowości. To dlatego tak się zachowuje. - skrzywiła się elfka. - Póki co dalej szukam jakiegoś sposobu by jej pomóc, ale nic do teraz nie znalazłam. - Natsu spojrzał na nią z wdzięcznością.<br />
- Dziękuję, że dalej szukasz. Twoje słowa napełniają mnie nadzieją, że ona wydobrzeje. - uśmiechnął się ciepło. Blondynka odwróciła zarumieniona głowę.<br />
- To...doprawdy nic takiego. - zająknęła się próbując opanować swoje serce. - Może gdybyś mi pomógł...<br />
Wtedy stało się coś bardzo niespodziewanego. Tuż obok Natsu i Ariany stanęła Lucy. Elfka zszokowana spojrzała w pełne obojętności, brązowe oczy. I zrozumiała, że jest w tym momencie paskudną egoistką. Zagryzła dolną wargę i zamrugała szybko.<br />
- Lucy! - uśmiech zakwitł na twarzy maga ognia. Przez moment Natsu promieniał wielkim szczęściem. Ale tylko przez chwilę. Bo księżniczka nawet nie zwróciła na niego uwagi. Wyminęła ich i stanęła przy oknie.<br />
<br />
- Myślicie, że wszystko będzie z nią w porządku? - pytanie Wendy odbiło się echem od ścian pokoju. - Martwię się, że zostanie taka na zawsze. - młoda Marvell schowała zaszklone oczy w swoje niebieskie włosy.<br />
- Nie martw się przecież to Lucy! - pocieszała ją szkarłatnowłosa. - Nie z takich opresji wychodziła cało. A teraz. - zwróciła się do Juvi, która z uporem spoglądała w podłogę chowając pod burzą włosów smutek wymalowany na twarzy. - Co się stało?<br />
- Ze mną? - dziewczyna podniosła głowę. - Nic takiego. - Uśmiechnęła się. - Gray wczoraj odwołał naszą randkę. A miałam mu powiedzieć o czymś bardzo ważnym dla nas obojgu. - jęknęła. - Wojna się zbliża, a Gray pewnie będzie chciał wziąść w niej udział. Nie chcę opuścić elfów i księżniczki. - westchnęła gorzko. - Jeśli jednak coś by mu się...<br />
- Juvia, nawet tak nie mów! - wrzask Erzy wywołał szok u Wendy magini wody. - Jasna cholera! Nikt nie zginie! Obiecuję ci! Żadne z nas nie zginie! - jej głos dalej był podniesiony.<br />
- Erza...ale, to... - zająknęła się. - Przepraszam, powinnam być dobrej. - spuściła wzrok. - W końcu to co mam mu powiedzieć powinno być wesołe. - uśmiechnęła się.<br />
<br />
~•~<br />
<br />
Erza z westchnieniem przyglądała się Lucy. Gray siedział na kanapie pogrążony we własnym świecie. Wokół niego wirowały kłujące myśli, gdy przypomniał sobie smutek swojej ukochanej Juvii. Wiedział, że będzie rozczarowana odwołaniem randki. Ale nie spędziliby dobrze razem czasu. Zbyt wiele zmartwień ostatnio zaprzątało ich głowy. Nagle do uszu obecnych w pokoju dobiegł stukot obcasów. Ze schodów zbiegła Mirajane i szybko popędziła w kierunku przyjaciół.<br />
- Mirajane, co jest? Dlaczego trzymiesz włócznię? Uważaj, bo jest ciężka. - jęknęła Wendy. Białowłosa spojrzała na nią uspokajająco i wypuściła powietrze z płuc.<br />
- Byłam w pokoju księżniczki po rzeczy do prania. - zaczęła tłumaczyć. - Wtedy na stos ubrań upadła włócznia, która stała w rogu. Chciałam ją po prostu odłożyć, ale ona zaczęła świecić, zaraz po tym coś również zaczęło błyszczeć w kieszeni Lucy. - otworzyła dłoń pokazując czarny, jak krucze pióra, lśniący kamień. - Znalazłam tam to. - przyjaciele z fascynacją przyglądali się kryształowi. Erza podeszła do niebiesko-okiej i zabrała jej obie rzeczy. Szkarłatno-włosa włożyła ostatni klucz w wyżłobioną na niego dziurę. Broń, kryształy oraz jeździec zaczęli lśnić bladnym blaskiem. Lucy odwróciła się od okna. Natsu mógł przysiąc, że <i>zobaczył w jej oczach dawne szczęście</i>. Ale nie dane było mu dalej się przyglądać. Włosy dziewczyny wirowały wokół jej głowy. A ona sama zaczęła iść powoli w tylko sobie znanym kierunku zaciskając włócznię w dłoni.<br />
- <b>Wrota Brillo zostaną otwarte i nastanie nowa era.</b> - szepnęła blondynka wymijając w drzwiach Juvię.<br />
- Lucy! - jęknął Natsu chcąc chwycić jej dłoń. Ale nie zdążył. Księżniczka nie dała się dotknąć.<br />
<br />
_____________________________________________________<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Witamy naszych kochanych czytelników!</div>
<div style="text-align: left;">
Stęskniliście się za nami tak bardzo ja my za wami? :D<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Chciałybyśmy was niezmiernie przeprosić za naszą<br />
tak długą nieobecność,<br />
ale wiecie jak to bywa i liczę, ze nam wybaczycie. </div>
<div style="text-align: left;">
W ramach przeprosin mamy dla was kilka wspaniałych wieści!</div>
<div style="text-align: left;">
Po pierwsze! Powracamy do aktywnego blogowania!</div>
<div style="text-align: left;">
Po drugie udało nam sie wznowić pisanie one-shot'ów i<br />
jeden z nich jest już w drodze ^^</div>
<div style="text-align: left;">
Po trzecie szykujcie się na kilka niespodzianek,<br />
które chodź trochę wynagrodzą wam to wyczekiwanie rozdziału.</div>
<div style="text-align: left;">
Serdecznie pozdrawiamy!</div>
<br />
<br />CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-83841267371792664512016-04-17T21:54:00.000+02:002018-07-01T15:14:53.704+02:00Czas na informacje!<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Witajcie nasi drodzy czytelnicy!</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Musimy was przeprosić za brak rozdziału. Nie pojawi się on dzisiaj, ani być może za tydzień. Obie autorki nie mają czasu oraz weny na opisanie przygód księżniczki Lucy i jej przyjaciół. Gdy tylko skończy się okres "sprawdzian, kartkówka, odpowiedź, kurde, nie nauczę się." to postaramy się dodać nowy rozdział + jeden wybrany one-shot. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Do tego czasu blog pozostaje <u>zawieszony</u>. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Prosimy o wybaczenie i mamy nadzieję, że zrozumiecie. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dziękujemy za uwagę</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Luna i Coco.</i></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i><br /></i></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuwFEkLjz1-ETd_cbmnn7jXBxj-Y6XQRfI-9ZSPeT3kUJA7yeLWojvz7fjcSdq-t3hY6CAZl-7_g2hwc9Xu0X4IUPOIcHGY1WnKFLWMEe9jKu53-T6u7n_xKRYsYSVoqrbDHO12J9jY8c/s1600/juvia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="500" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuwFEkLjz1-ETd_cbmnn7jXBxj-Y6XQRfI-9ZSPeT3kUJA7yeLWojvz7fjcSdq-t3hY6CAZl-7_g2hwc9Xu0X4IUPOIcHGY1WnKFLWMEe9jKu53-T6u7n_xKRYsYSVoqrbDHO12J9jY8c/s320/juvia.jpg" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i><br /></i></span>CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-80451126794045400232016-04-10T10:53:00.002+02:002018-06-22T15:16:18.569+02:00Rozdział 33 - Pustka<div style="text-align: center;">
<span style="color: #d9d2e9; font-size: large;">Rozdział 33</span></div>
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<span style="color: #d9d2e9;">Lucy czuła jak wszystkie siły ją opuszczają. Zamrugała kilka razy chcąc coś dostrzec przez rozmazany obraz, ale nie udało się. Podświadomie wiedziała, że powinna być smutna, zrozpaczona nawet może zła, ale ona... Siedziała, a jej ciało ogarnęła kłująca nuda. Nie rozumiała co dzieje się dookoła. Słyszała krzyki, czuła krew, widziała rozmazane coś.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- To nie wystarczy. - warknęła Gloria tworząc obręcz przed sobą. - Twoje cierpienie ma się zrównać z moim cierpieniem. Zabierzcie ją do świata demonów. - syknęła demonica.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Gloria! Natychmiast przestań! - wrzask Styks uspokoił trybuny, ale kobieta ani myślała posłuchać. - NATYCHMIAST!</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">W ułamku sekundy czarny promień pomknął w kierunku oszołomionej Lucy. Jednak nie dotarł do celu. Został stłamszony przez potężny słup ognia, a po chwili znikąd zjawił się Natsu. Chwycił księżniczkę w talii i przeciął rozgrzanym mieczem łańcuchy. Spojrzał nienawistnie w kierunku Glorii, a z jego gardła wydobył się morderczy ogień, który podpalił trybuny i baldachimy. Demonica wystraszona rozpłynęła się w cieniu.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Lucy wskakuj na Happy'iego! Będę cię osłaniać! - starał się przekrzyczeć spanikowane głosy ludzi. Ale blondynka nie słuchała. Patrzyła w jeden punkt obojętna na słowa przyjaciela.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Lucy! - Natsu krzyknął ponownie, ale ona nie reagowała. - Co się dzieje?! - warknął odpierając atak żołnierzy i tworząc przy pomocy miecza ogromny ognisty krąg wokół niego, Lucy i Happy'iego. Szepnął coś pod nosem i schował ostrze do pochwy. Wziął dziewczynę na ręce po czym wsadził na grzbiet gryfa. - Happy leć! - zwierzę rozłożyło swoje potężne skrzydła. Ogień cały czas tańczył wokół uciekinierów nie pozwalając by zostali zranieni. Kilka osób z niedowierzaniem przypatrywała się temu. Sposób w jaki ten chłopak podpalił trybuny... Przypominało to ryk smoka.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Hej co się dzieje!? - potrząsał dziewczyna chcąc ja wzbudzić z jakiegoś transu, ale nic nie działało. Księżniczka tępo wpatrywała się w przestrzeń. W końcu Natsu położył swoją dłoń na jej policzku i zbliżył się delikatnie tak by patrzeć w jej oczy. Happy wzbił się wtedy w powietrze.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Natsu musiał mocno trzymać Lucy. Gryf był zmuszony robić akrobacje w powietrzu by nie zostać złapanym lub nadzianym na strzałę. Ale w pewnym momencie samiec tak mocno skręcił wylatując zza kotar baldachimów, że mag ognia wraz z dziewczyną zjechali. Happy nie chcąc by spadli wrócił do poziomu. Chcąc ratować swoich <i>rodziców </i>sam został ranny. Strzała przebiła mu łapę. Różowo-włosy rozejrzał się i zobaczył żołnierzy atakujących z łuku. Happy dzielnie się trzymał. Wznosił się coraz wyżej, by wrogowie zgubili go. Chłopak chwycił dziewczynę w ramiona przytulajac i chroniąc.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Chyba ich zgubiliśmy. - odetchnął Natsu gdy nie dostrzegł już żadnych wrogów. Chciał spojrzeć na Lucy, ale Happy w tym samym momencie wleciał do dziury. Mag ognia przycisnął twarz dziewczyny do klaty chroniąc ją od kamieni. Nie rozumiał co się mogło stać, ani dlaczego księżniczka była w zamku Styks. Gdyby nie Happy, Lucy mogłaby teraz nie żyć. Westchnął głośno gdy gryf wyleciał z jaskini upadając na trawę tuż pod nogami Gray'a i Juvii. Zaskoczeni, a jednocześnie zaniepokojeni pomogli wstać zwierzęciu i spojrzeli na maga ognia, który trzymał w objęciach blondynkę.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Natsu! Lucy! - mag lodu podbiegł do przyjaciół gdy Juvia przypatrywała się zranionej łapie Happy'iego.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Ariana! Idźcie po Arianę! - wrzasnął Natsu nie pozwalając dotknąć dziewczyny. Był przerażony stanem przyjaciółki. Nie chciał jej takiej widzieć. Księżniczka wyglądała jakby miała za moment skonać w jego ramionach. Jej wzrok był nieobecny, a oddech spokojny i miarowy, jakby spała. Do tego była koszmarnie blada. Dopiero po chwili Natsu zobaczył zbliżającą się w ich stronę elfkę. Blondynka szybko przysiadła przy Lucy sprawdzając jej puls i wykonując serię dziwnych czynności. Jednak patrząc w oczy księżniczki skamieniała. Spojrzała na Natsu i nie wiedziała co powiedzieć.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Natsu...ona... - nie potrafiła dokończyć. Czuła wielką gulę w gardle. - Ona... Straciła moc... - szepnęła.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Jak to straciła moc?! - wrzasnął mag ognia wpatrując się w blondynkę.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Po prostu... - Arianna nie wiedziała jak mu to wytłumaczyć, dla niej było to równie straszne jak i dla niego. - Nie wyczuwam w niej nic. Żadnego źródła energii... - Spuściła głowę.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Księżniczko. - Juvia podeszła do przyjaciółki i chwyciła jej dłoń. - Słyszysz mnie Księżniczko? To ja Juvia! - Na nic były jej słowa, Lucy tylko kiwała głową raz w lewo, raz w prawo. Oczy niebieskowłosej zaszły łzami i już miała się rozpłakać, gdy Gray mocno ją objął.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Wszystko będzie dobrze. - szepnął jej na ucho, po czym dziewczyna uspokoiła się.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Lepiej zabiorę ją do pokoju. Zasługuje na odpoczynek. - rzekł Natsu wstając i trzymając Lucy na rękach. Dziewzyna schowała głowę w klatę różowo-włosego, mrucząc coś niewyraźnie.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Natsu chciał przestać się trząść. Przed pokojem Levy Lucy zacisnęła pięść na jego skórzanej zbroi i wskazała palcem na pokój. Mag ognia zdziwił się i postawił ją za ziemi. Dziewczyna chwiejnie weszła do pomieszczenia i chciała odsunąć krzesło, którym zamknęła niebiesko-włosą w szafie. Jednak jej ręka za bardzo drżała, a ona mimo, że starała się jak mogła nie ruszyła mebla. Natsu chcąc pomóc krzężniczce odsunął krzesło za nią wypuszczając Levy, która jak zły tygrys skoczyła na Lucy lamentując. Różowo-włosy przez chwilę wpatrywał się w tą scenkę jak zaczarowany. Gdyby blondynka teraz zaczęła się śmiać i wyrywać z uścisku przyjaciółki wszystko byłoby dobrze. Jednak twarz dziewczyny nawet nie drgnęła, a Levy nie czując żadnej reakcji ze strony księżniczki odsunęła się od niej pomagając jej wstać.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Lucy? - szepnęła Levy. Natsu położył dłoń na ramieniu McGarden i spuścił wzrok.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Straciła moc. - szepnął. Przez drobne ciało niebiesko-włosej przeszedł zimny dreszcz.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- J-Jak to...?! - wyrwała się z uścisku maga ognia i zasłoniła usta dłońmi chcąc powstrzymać szloch. Wiedziała, że źle to się skończy. Dlaczego, dlaczego, dlaczego?! Czemu jej nie posłuchałaś księżniczko upadłego królestwa?!</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Jak mogłaś?! - krzyknęła Levy zezłoszczona. Jej głęboki smutek przemienił się w narastającą wściekłość. - Mówiłam ci! Mówiłam, żebyś nie szła! Prosiłam, błagałam! Ale po co słuchać kogoś takiego jak ja?! - wrzasnęła już nie powstrzymując łez. Chciała dobrze, chciała uratować Lucy, chciała się odwdzięczyć za dobre życie, które księżniczka jej zapewniła. A ona teraz stoi patrząc w przestrzeń. Bez wyrazu twarzy , z obojętnym wzrokiem.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Odejdźcie. - szepnęła cicho blondynka bez namiętnym głosem powodując zmieszanie towarzyszy. Levy zmarszczyła brwii i chwyciła Natsu za ramię wychodząc.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Dlaczego byłaś w szafie...? - Lucy usłyszała pytanie Natsu zanim drzwi zostały zamknięte, a ona osunęła się po nich.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Czuła się jakby została pozbawiona czegoś bardzo ważnego. Chciała zapłakać, ale nie potrafiła. Chciała wstać, ale ciało nie pozwalało jej na to. Nagle usłyszała szmer. Podniosła głowę i z obojętnym wyrazem twarzy spojrzała na gryfa wlatującego do jej pokoju przez otwarte okno. Happy podeszł do niej i usiadł obok nóg ogrzewając je przy tym ciepłem ciała. W tym momencie jakaś cząstka Lucy nie wytrzymała. Kamień jaki spowił jej serce na chwilę pękł, powodując u dziewczyny gorzkie łzy. Jej ręka automatycznie zacisnęła się na sierści zwierzaka. Dziewczyna chciala wyrazić tak wiele poprzez słowa, ale nie mogła nic powiedzieć, a to jeszcze bardziej spotęgowało cisnące się do oczu słone krople.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Cholera! - Stojący za drzwiami Natsu uderzył pięścią w ścianę. Był zły. Cholernie zły na siebie. Miał ją przecież chronić, a doprowadził do takiego stanu. - Lucy. Przepraszam. - oparł się rękami o drzwi i spuszczając głowę wsłuchiwał się w cichy płacz najważniejszej dla niego osoby.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<span style="color: #d9d2e9;">Levy cicho szlochała na ławce przed domem jeźdźca. Było już ciemno, a na niebie błyszczały gwiazdy. Uwielbiała gwiazdy. Tylko one przynosiły jej ukojenie gdy była w więzieniu. Patrzyła na nie w każdą noc uspokajając się. Dawały jej nadzieję na lepsze jutro. I ten lepsze jutro nadeszło kilka miesięcy temu gdy poznała Lucy. A teraz księżniczka była...zniszczona. Ponownie załkała nabierając powietrza. Było jej przykro, chyba jak wszystkim. Większość siedzi teraz w salonie i pociesza się nawzajem. Najbardziej przeżywają to Wendy i Juvia. Obie obwiniają się, że nie wiedziały o planie dziewczyny. A były jej strażniczkami. Osobami, którym może bezgranicznie ufać i które zawsze są po jej stronie. Składały jej przysięgę wierności. Jeśli coś stanie się księżniczce one mogą zostać stracone. Ale nie o to im chodziło. Teraz zrozumiały jak słabe są i dawno tłumione łzy znalazły swoje ujście. Lucy wiele razy została raniona i krzywdzona. A one nie zdołały jej ochronić.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Przeziębisz się. - ktoś narzucił jej pelerynę na ramiona. Zdumiona Levy spojrzała na Gajeel'a, który ze swoim tradycyjnym uśmieszkiem usiadł obok niej.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Trudno. - wzruszyła ramionami przyciągając bardziej kolana do piersi.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Nie zamartwiaj się tak o Lucy. Dobrze wiesz, że wychodziła z dużo gorszych problemów. - westchnął Gajeel ocierając z twarzy Levy pojedyńcze słone krople.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Boję się, że to koniec Gajeel. - szepnęła. - Lucy nie ma mocy. Co oznacza, że nie wybudzi Brillo, a Styks już wie, że jest miejsce, którym mogą przejść do przystani elfów.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Nie Levy. - mężczyzna poklepał ją po ramieniu. - Nawet jeśli, ja cię obronię. Żadna Styks nie ma ze mną szans. - zaśmiał się.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Ona ma smoka.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- No dobra... Z tym może być mały kłopot... - nerwowo podrapał się w tył głowy. - Ale my mamy Happy'iego, co nie? - Levy zaśmiała się cicho. Wiedziała, że były generał udaje idiotę, żeby ją rozśmieszyć, ale udawało mu się to.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Chcesz walczyć dwu-metrowym gryfem z pięćdziesięcio-metrowym smokiem? - zachichotała ocierając łzę.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Jeśli będzie trzeba. To dla ciebie mogę walczyć nawet jadąc na Gray'u lub Natsu. - wyobraził sobie siebie w rydwanie, który ciągnęli dwaj strażnicy i parsknął śmiechem. - A teraz się uśmiechnij. Ledwo mogę znieść tą brzydką, zapłakaną twarz. - Levy uderzyła go w bok urażona, a słysząc śmiech Gajeel'a sama się zaczęła szczerze śmiać.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<span style="color: #d9d2e9;">________________________</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Pierwsze za co musimy przeprosić to <br />brak rozdziału tydzień temu.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Niestety, ale żadna z nas nie miała<br /> czasu by go poprawić, a</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a></div>
<span style="color: #d9d2e9;">wstyd by nam było, gdybyście dostali rozdział nie poprawiony.</span><br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<span style="color: #d9d2e9;">Za to, w niedalekiej przyszłości pojawi się One-shot!</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">(W końcu, jakiś One-shot, co nie? xD)</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Jak podobał wam się ten rozdział?</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Nalu nigdy za dużo, i nawet trochę Galevy się pojawiło.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<i><span style="color: #d9d2e9;">Każdy komentarz, nawet kilka słów daje nam ogromną motywację. </span></i><br />
<i><span style="color: #d9d2e9;">Dziękujemy.</span></i>CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-26950371132599744472016-03-27T20:40:00.000+02:002018-06-22T15:15:21.868+02:00Rozdział 32 - Historia<div style="text-align: center;">
<span style="color: #d9d2e9; font-size: large;">Rozdział 32</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #d9d2e9; font-size: large;"><br /></span></div>
<i><span style="color: #d9d2e9;">Data nieznana</span></i><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<span style="color: #d9d2e9;">Od kilku dni nieprzerwanie padał deszcz. W Magnolii było chłodno i ponuro. Wszyscy mieszkańcy siedzieli w domu przestraszeni i zszokowani. Gdy do królestwa dotarła wiadomość o klęsce i śmierci Lumiency w bitwie o stolicę Crocus wszyscy pogrążyli się w żałobie. Zamurowano przejście do upadłej stolicy tak by wojska złej królowej nie dostały się do Magnolii. Macarov siedział smutny w sali tronowej przy boku króla Juda i królowej Layli. Blondynka łkała żałosnie nad losami niewinnych ludzi zabitych podczas wojny, a król zmartwiony opierał się bez życia o oparcie tronu i przeglądał raport jeszcze raz. "Zginęło 80 tysięcy osób, a ponad 160 tysięcy zostało zabranych w niewolę. Wojska złej królowej liczą ponad 100 tysięcy i ciągle podbijają nowe tereny. Całkowite przejęcie górnego świata to tylko kwestia czasu."</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">To właśnie dlatego Jude postanowił zamurować przejście. Nie chciał by coś stało się jego kochanej żonie i poddanym.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Nie rozumiem dlaczego Lumiency przegrała. - westchnął.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Nie była w pełni sił panie. - odparł Macarov. Kilka dni przed bitwą otrzymał list od brata, w którym dowiedział się o śmierci przybranej matki jeźdźca. A dlatego, że wiedziała, że ta kobieta nie jest jej prawdziwą matką ból był gorszy. Bowiem Lumiecy zrozumiała, że kobieta umarła przez nią i przez to kim jest.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Nie było z nią smoka. - dodała Layla. - Według przepowiedni, Lumienca musi mieć Brillo by odzyskać pełną moc. - otarła łzy.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Królu! Przy murach zamku jest dziwne światło! - do sali tronowej wpadł strażnik. - Rozświtla całą okolicę, mieszkańcy zaczynają panikować.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Król natychmiast kazał wysłać tam żołnierzy. A gdy ci wrócili z raportem o braku wrogich wojsk królowa wpadła na pomysł, że mogą być to wysłannicy chochlików lub nimf. Toteż chciała wyjść przywitać ich jak na królowę przystało. Nawet jeśli jest kryzys to ona ma obowiązek ugościć ich jakby gościła ich władców. Layla nie zważając na prośby męża wyszła wraz ze swoimi strażniczkami poza mury miasta. Jude, który martwił się o żonę wraz z Macarovem i innymi żołnierzami poszedł za nią. Gdy tylko wyszli światło oślepiło wszystkich. Bez zasłonięcie oczu ręką nie dało się przejść. Blask był zbyt mocny. Dopiero po kilku minutach Layla zorientowała się, że to światło jest dla niej łagodne. Nie oślepiało jej jak pozostałych. Wolno opuściła dłonie i wtedy dostrzegła, że Macarov również patrzy w światło bez obaw. Powoli doradca i królowa weszli w głąb jaskini.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"> Layla zdziwiła się na widok jednorożca. Stworzenie było tak piękne... Chyba jedynie anioł potrafił mu dorównać. Istota cieszyła oczy Macarova i królowej. Dopiero po chwili dostrzegła chustę w pysku jednorożca. Powoli podeszła do niego, a czując jego spokój zajrzała do środka. I nogi niemal się pod nią ugięły gdy zobaczyła w środku dziecko. Uroczego, śmiejącego się do niej bobasa z czerwonym licem i brązowymi, migoczącymi oczkami. Zza siebie słyszała zaniepokojony głos męża, ale nie posłuchała go. Stworzenie podało niemowlęcie kobiecie i zarżało po czym uciekło i przeniknęło przez mur zbudowany na rozkaz króla. Gdy tylko zniknęło do królowej podbiegł Jude i spojrzał na zawiniątko trzymane w ręce Layli.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Skąd masz to dziecko? - spytał cicho obejmując kobietę.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Jednorożec. - odpowiedziała cicho. - Wiesz co to znaczy. - dodała i spojrzała na Macarova.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Że to teraz my jesteśmy opiekunami nowego wcielenia Lumiency. - oświadczył mężczyzna. Layla przytuliła do siebie dziewczynkę. Była szczęśliwa. Nawet jeśli to dziecko jest potężne. W końcu mogła opiekować się własnym niemowlęciem.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Jesteś Lucy. - pogłaskała ją po rosnących jasnych włosach. - Będziemy cię strzec. Nikt się nie dowie, że jesteś Lumiency.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<i><span style="color: #d9d2e9;">Data nieznana </span></i><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><i><br /></i>
- ... I żyli długo i szczęśliwie. - Layla dokończyła czytać jedną ze swoich ulubionych bajek 6-letniej Lucy. - A teraz idź spać. - szepnęła cicho do dziecka głaszcząc jej policzek.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Ale mamo ja nie chcę. - wysepleniła mała blondynka. Nadymałam zaróżowione policzki i pokręciła z niezadowoleniem głową.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Jeśli nie będziesz spać, wróżki cię nie odwiedzą. - powiedziała królowa i wtedy zwyciężyła z córką. Lucy natychmiast przewróciła się na bok zamykając oczy.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Chcę widzieć wróżki! - szepnęła i uśmiechnęła się ukazując rząd białych ząbków bez przednich siekaczy. Tak. Mleczaki opuszczały już dziewczynkę. Spojrzała jeszcze zafascynowana przez okno i ziewnęła. Po kilku minutach udało jej się zasnąć. Layla uśmiechnęła się do siebie i całując dziewczynkę w czoło wyszła z jej pokoju gąsząc przy okazji świeczkę.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Idąc korytarzem uśmiech z jej łagodnej twarzy znikł. Zastąpił go grymas, a serce boleśnie ją zakuło. Podparła się ściany kaszląc głośno i próbując nabrać powietrza. Skuliła się i zasłoniła usta ręką. Ponownie mocno zakaszlała, ale tym razem poczuła tępy ból w klatce piersiowej. Gdy poczuła jak coś wycieka jej z pomiędzy palców powoli, drżąc, podniosła rękę przed oczy. A widząc na niej sporą ilość krwii zamarła. Od dłuższego czasu miała problemy z oddychaniem. Ale udawała zdrową dla męża i córki. Jednak jeśli choroba się rozwinęła będzie to trudniejsze. Nagle poczuła szorstkie dłonie na ramieniu. Przerażona odwróciła głowę patrząc na Macarova, który krzyczał do pokojówek by wezwali uzdrowiciela. Królowa chciała zaprzeczyć i powiedzieć, że wszystko jest dobrze, ale ponownie zakaszlała. Tak mocno, że nogi pod nią się ugięły, a ona upadła na kolana. Przez krew w płucach nie potrafiła oddychać.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Layla! - usłyszała głos męża.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Dlaczego tak krzyczycie? - spytała mała Lucy wychodząc z pokoju i przecierając oczka. Jedna ze strażniczek natychmiast ją zabrała z powrotem do pokoju. A Layla walczyła. Ale przegrała walkę. I odeszła zostawiając męża i córkę.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<i><span style="color: #d9d2e9;">Data nieznana </span></i><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<span style="color: #d9d2e9;">-Hej! Poczekaj! - blondynka właśnie biegła za dziewczynką z długimi niebieskimi włosami. - Chce się zaprzyjaźnić! - krzyczała, ale nic nie mogła zrobić. Miała dopiero 11 lat i była pewna, że bieganie nie będzie jej mocną stroną. Zapatrzona we włosy dziewczyny wirujące podczas biegu, nie zauważyła wystającego korzenia. Chwilę potem księżniczka leżała na ziemi z otartymi kolanami. Do oczy Lucy napłynęły łzy i już chciała zacząć płakać, kiedy przed nią ktoś rzucił drewnianą lalkę z żółtymi włosami z włóczki w czerwonej sukience.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Jestem Juvia... - powiedziała nieśmiało niebiesko-włosa. Lucy podniosła wtedy głowę i dostrzegła dziewczynkę, którą goniła wcześniej.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Nazywam się Lucy! - odparła księżniczka wstając i biorąc do ręki zabawkę. - Pobawmy się!</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Obie dziewczynki na wspólnej zabawie spędziły niemal całe południe. Gdy zaczynało doskwierać im zmęczenie usiadły pod drzewem. Ku zdziwieniu Lucy Juvia wzięła większą gałązkę i bez problemu przełamała ją na dwie, mniejsze części.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Pobawmy się w rycerzy! - zaproponowała wręczając przyjaciółce jeden patyk. Blondynka najpierw niepewnie go chwyciła. Pomachała gałązką kilka razy i przytaknęła uśmiechnięta. I tak zaczęła się następna zabawa.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">Nawet nie zorientowała się, że ktoś właśnie zauważył je z okna zamku i poszedł w ich stronę. Niespodziewanie świetną zabawę przerwał dziewczynką król Jude. Nic nie mówiąc złapał Lucy za rękę i zostawił oniemiałą Juvię samą z patykiem w dłoni.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Tato zostaw mnie! - krzyczała i wyrywała się dziewczynka. Jednak jej prośby nie zostały wysłuchane. Ojciec zaciągnął ją do pokoju i wrzucił ją tam na łóżko.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Jesteś księżniczką Lucy! - zagrzmiał. - Nie powinnaś zadawać się z kimś niższego stanu! A już na pewno nie powinnaś bawić się patykami w rycerzy! - król wiedział, że nie powinnien krzyczeć na córkę, która robiła to co miała w naturze. Nie potrafił się pogodzić z tym, że kiedyś ta sama osoba ma ryzykować swoje życie w wojnie, która ciążyła nad królestwem. Miał jednak nadzieję, że Styks nie wie o istnieniu Magnolii i innych mieszkańców drugiego świata. Odkąd zamknął jaskinię mur pozostał niewzruszony. Mimo to zdawał sobie sprawę, że w końcu ich istnienie wyjdzie na jaw. I nawet jeśli nie będzie to jutro, za rok czy za pięć lat, ale będzie i to niepokoiło Juda.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;">- Od jutra będziesz uczyła się jak ma zachowywać się dama. Nie zapomnij, że kiedyś będziesz musiała wyjść za mąż i zająć moje miejsce Lucy. - westchnął. - Nie zrozum mnie źle. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Mama też by tego chciała. - pogłaskał ją po głowie. - Ta dziewczynka z ogrodu. Jest córką strażniczki twojej matki. Kiedyś będzie twoją strażniczką. - dodał. - Poczytaj książkę lub coś. Razem z Macarovem i strażnikami wyjeżdżam na kilka dni. Jutro przyjdzie do ciebie pani Strauss, będzie twoją nauczycielką.</span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<i><span style="color: #d9d2e9;">Nieznana data</span></i><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><i><br /></i>
</span><br />
<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="color: #d9d2e9;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">-Źle, źle, źle! - biało-włosa kobieta przeszła z gracją po pokoju obserwując jak Lucy któryś raz z kolei krzywo ukroila kawałeczek ciasta.</span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Nie umiem tego zrobić! - zrozpaczona blondynka upuściła z hukiem nóż i opadła na fotel łapiąc się za policzki. Zawsze tak robiła, gdy chciało jej się płakać. Nie ważne ile razy próbowała nie mogła zachowywać się jak prawdziwa dama, było to dla niej dziwnie sprzeczne. Jednak robiła to ze względu na ojca. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Będziesz próbowała do skutku! - stanowczy głos nauczycielki wywołał dreszcz u dziewczynki. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">-Pani Strauss! Pani Strauss! - do pomieszczenie dobiegł krzyk mężczyzny. Chwilę potem drzwi do komnaty otworzyły się z, a w progu stanął zdyszany dworzanin. - Tragedia! Istna tragedia! - nadal krzyczał łapiąc pomiędzy słowami łapczywie powietrze. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Co się stało? - zapytała spokojnym i łagodnym głosem, zupełnie przeciwnym do tego, którym niedawno męczyła</span></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 1.38; white-space: pre-wrap;"> księżniczkę. </span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: #d9d2e9; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Król zachorował i prosił byś do niego przyszła! - podszedł do kobiety i lekko się ukłonił. - Teraz. - dodał. Pani Strauss natychmiast wyszła zostawiając zdezorientowaną Lucy. Dziewczynka nie była zbyt zorientowana co się dzieje. Wiedziała tylko, że jej tata zachorował. Tak samo jak zachorowała mama. Nagle zerwała się z miejsca. Nie chciała znowu kogoś stracić. Nie chciała przez to przechodzić. Podbiegła szybko do drzwi, ale nie udało się jej wyjść. W progu wpadła na Juvię i jej matkę.</span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: #d9d2e9; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"> - Naprawdę mi przykro Lucy, ale kazano mi cię pilnować. - powiedziała starsza kobieta stając w drzwiach i zamykając je. - Musisz tu zostać! - dodała stanowczym głosem. Posłusznie wycofała się w głąb pokoju i upadatana fotel modląc się w duchu o zdrowie dla ojca.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="color: #d9d2e9;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><i>Nieznana data</i></span></span></span><br />
<span style="color: #d9d2e9; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Lucy opadła na tron swojej matki zmęczona, gdy ostatnia osoba prosząca o wizytę z władzą wyszła zadowolona z zamku. Macarov poklepał dziewczynkę po ramieniu pokrzepiająco. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Dobrze sobie radzisz Lucy. - pochwalił ją. - Król dalej jest chory... I nawet pani Marvel nie potrafi mu pomóc. Musisz przygotować się na najgorsze. - westchnął do blondynki. - Myślę, że jesteś już na tyle duża, że to zrozumiesz. - kiwnęła głową i wstała z tronu. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Dziękuję, że mi pomagasz. - spuściła głowę. - Wiem, że większość pracy i tak wykonujesz ty... </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Tak bardzo chciała robić to co jej 12-letnie rówieśniczki. Bawić się lalkami i zbierać kwiaty. Gdy jej ojciec zachorował razem z Macarovem zaczęła rządzić królestwem. Myślała, że jest to tylko tymczasowe, ale rządzi już parę miesięcy. Przynajmniej nie miała już lekcji z koszmarną Strauss, która czepiała się o każdy okruszek. Ale wiedziała, że jej ojciec nie wyzdrowieje. I gdyby miała wybierać pomiędzy rządzeniem królestwem, a mieć lekcje manier to wolałaby te okropne zajęcia. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Jesteś dla mnie jak wnuczka Lucy. Nie zapominaj, że na mnie możesz liczyć. - uśmiechnął się do niej. - Chodź, przeczytać ci bajkę? </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Bajkę? Dziadku, mam 12 lat! - zaśmiała się. - Sama potrafię przeczytać książkę. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Ale nie zrozumiesz treści ukrytej przez wróżki, beze mnie. - uśmiechnął się.</span></span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="color: #d9d2e9; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- A potem król umarł... - rzekł staruszek spoglądając na twarz blondynki, która teraz była czerwona i napuchnięta od płaczu. - Resztę już znasz. - zakończył, a wtedy Lucy zaniosła się gorzkim płaczem. Chcicała krzyczeć </span><span style="background-color: transparent; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><i>Dlaczego!? </i></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">w stronę doradcy, ale wiedziała, że to nic nie zmieni. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Tak się cieszę, że to usłyszałam.- jęknęła po kilku minutach ciszy i wtedy poczuła rękę doradcy na głowie.</span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Nie przejmuj się dziecko. - zmierzwił jej włosy. - To było. A w życiu człowieka powinna liczyć się przyszłość. Pamiętaj o tym! - pocałował ją w czoło, a wtedy księżniczka się uspokoiła. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Dziękuję. - chciała dodać coś jeszcze, ale w tym momencie do sali weszło dwóch żołnierzy Styks. Nie wyglądali jakby mieli nieśc z sobą dobre wieści. Bez słowa wtargnęli do celi księżniczki i doradcy i odciągnęli blondynkę od starca wyprowadzając ją. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Lucy! - wszyscy jednocześnie krzyknęli jej imię. Zawołał Macarov i Bisca,Laxus i Freed. Wszyscy...</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="color: #d9d2e9; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Zostawcie ją! - Laxus chwycił się krat i wrzasnął. Lucy miała wrażenie, że zaraz z wściekłości złamie stalowe pręty, ale to było niemożliwe. Słyszała, jak Magnolijczycy krzyczą, żeby zostawili ich księżniczkę. Te krzyki dodawały jej otuchy i dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Jednak jak złudne ono było. W kraju Styks coś takiego jak bezpieczeństwo nie istnieje. A najgorsze było to, że jej mama i tata chcieli ją odwieść od tego wszystkiego. Do tego jeśli teraz zginie znowu się odrodzi. I nie będzie niczego pamiętać. Sama ta myśl sprawiała, że chciała głośno krzyczeć ze smutku. Zapomni o Mirajane i Erzie, o biednej Levy, która chciała ją powstrzymać i została zamknięta w szafie i o Gajeel'u, o Wendy, Juvii i Gray'u. A także o Natsu. Tak bardzo nie chciała o nim zapominać. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Lucy nawet się nie zorientowała gdy została wyprowadzona na dwór zamkowy. Strażnicy popchnęli ją na ziemię zdzierając jej kolana i przywiązali łańcuchem do dużego prętu wbitego w ziemię. Czuła się jak na arenie przez to, że Styks siedziała na podwyższeniu w drogiej, szkarłatnej sukni, a wokół niej były trybuny wypełnione ludźmi. Szkoda tylko, że zła królowa nie widziała żalu poddanych. Wiele osób posyłało księżniczce współczujące spojrzenia. Inni patrzyli w dół od czasu do czasu upominani przez strażników.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="color: #d9d2e9;"><span style="background-color: transparent; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Znowu ten dzień nadszedł! - Styks wstała z tronu, a jej suknia zafalowała. - Po raz kolejny Lumienca zostaje pokonana! - kobieta zaczęła powoli podchodzić do dziewczyny, a gdy znalazła się wystarczająco blisko chwyciła ją za włosy. - Patrzcie! Oto ona! - krzyknęła do tłumu. - Nie potrafiłaś obronić swojego kraju Lu-cy. - syknęła w jej stronę. - Nie potrafiłaś obronić elfów i smoka... Nie potrafiłaś nawet obronić najbliższych. Już dawno byś nie żyła, ale na życzenie Sombry zostałaś przy życiu. Chcemy się z tobą zabawić! - szarpnęła nią mocniej. - Będziesz umierać powoli tuż po zobaczeniu śmierci swoich przyjaciół, poddanych i tych głupich elfów. - zaszydziła i puściła włosy Lucy</span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; line-height: 1.38; white-space: pre-wrap;">. - Gloria! Scena należy do ciebie! - krzyknęła dumnie do demona stojącego w cieniu.</span></span></div>
<div dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt;">
<span style="color: #d9d2e9; font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Znów się spotykamy księżniczko upadłego królestwa. - zaśmiała się kobieta. - Jak to jest stracić wszystko? W końcu będę mogła ci się odpłacić za zniszczenie Aspekty. - warknęła. Odskoczyła od dziewczyny i stanęła trochę dalej. Machnęła ręką tworząc koło, a w nim kolejne i kolejne, z których zaczęły wyłaniać się dziwne dłonie. </span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br class="kix-line-break" /></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">- Na mocy prawa nadanego mi przez władcę demonów i jego siedmiu córek. W imię </span><span style="background-color: transparent; font-variant: normal; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><i style="font-weight: bold;">Pychy</i>,<i style="font-weight: bold;">Gniewu, Zawiści, Obżarstwa, Pożądania, Chciwości </i>i <i style="font-weight: bold;">Lenistwa</i></span><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"> zabieram ci duszę i oddaję ją w ofierzę dla nich. - wykrzyczała, a ręce demonów pomknęły wprost w stronę wystraszonej dziewczyny wyszarpując z niej jej duszę wraz z mocą.</span></span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">________________________</span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: #d9d2e9; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Jak wam się podobał ten rozdział? </span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: #d9d2e9; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Wspomnienia Lucy...</span></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: #d9d2e9; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"></span></span></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a><span style="color: #d9d2e9;"><br /></span>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFJbUL8VOLo5sesZ6SdN9r0JfIv2IiUOeFuJK36BKhPRGIg27YKLP1-0ydgsja8Ahw6GRwFZFYQEaINGy27RhS_wNCVdr570uYS_QN6KK_I89i-IBENmCvMgwy5R-yBXcnmkSMtTSHkCE/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><span style="color: #d9d2e9;"></span></a><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: #d9d2e9; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Jak myślicie czy ja i Luna byłybyśmy na tyle złe, </span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: #d9d2e9; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">żeby zrobić coś Lucy już teraz..? (;>)</span></span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="white-space: pre-wrap;">A także życzymy wam Wesołego Jajka i (dla dziewczyn) mokrego dyngusa! :D</span></span></span><br />
<span style="color: #d9d2e9;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Proszę o wyrażanie opinii w komentarzach! </span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="background-color: transparent; color: #d9d2e9; font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: 400; text-decoration: none; vertical-align: baseline; white-space: pre-wrap;">Nie musicie rozpisywać, wystarczy kilka słów, a napełniają one nas motywacją. </span></span><br />
<br /></div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-19873692184171894822016-03-20T18:58:00.003+01:002018-06-22T15:14:34.591+02:00Rozdział 31 - Przebudzenie <div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;">Rozdział 31 </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif; font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"> Nawet się nie spostrzegła, gdy była przy zamku Styks. Od razu przypomniała sobi ostatnią wizytę w progach złej królowej. Z przemyśleń wyrwał ją dopiero Happy, który właśnie wylądował na zamkowym korytarzu. Poklepała go po plecach i zeszła z jego grzbietu. Rozejrzała się szukając ewentualnych wrogów. Jednak nikogo nie było. Korytarz był pusty.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Eh... - westchnęła i spojrzała na zwierzę. - Słuchaj Happy schowaj się w lesie. Gdy cię zawołam przyleć tutaj, dobrze? Tylko nie rzucaj się w oczy. - pocałowała go w czubek niebieskiej główki i odwróciła się zamierzając odbiec. Została zatrzymana przez gryfa, który desperacko ugryzł za jej but chcąc odciągnąć od niebezpieczeństwa. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wybacz mi Happy. - zasmuciła się wyrywając zwierzęciu. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Szła ostrożnie i powoli. Nie chciała natrafić na strażników. Rozglądała się dookoła chcąc jak najprędzej znaleźć kryształ i stąd odejść. Nie zmieniło się tu wiele od ostatniej wizyty. Kręciła się tak przez jakiś czas omijając żołnierzy. Ale Lucy zaczynała wątpić już w to, że jest tam klucz. Levy miała rację. Blondynka nie powinna tu przychodzić. I gdy księżniczka już miała udać się do wyjścia usłyszała dźwięk dzwoneczków. Delikatny odgłos sprawił, że zatrzymała się gwałtownie. Dostrzegła jeszcze kawałek znikającej za zakrętem białej sukni, a dzwonki zaczęły się oddalać. Lucy uważnie przebiegła przez korytarz i podążyła za kobietą. Skręciła i zgubiła biały materiał. Wtedy znów usłyszała dzwoneczki, które doprowadziły ją chyba do jakiejś wieży. Szła cicho, ale szybko się zorientowała, że w tym skrzydle zamku nie ma ani jednego strażnika. Była tym bardzo zdziwiona. Gdy blondynka była jeszcze księżniczką, każde pomieszczenie w zamku miało swoją straż. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Tutaj. - szepnął delikatny głos. Lucy przęłknęła ślinę. Nie było tu okien, którymi mogłaby uciec. Sytuacja zaczęła robić się niepokojąca. Kim była ta kobieta, która ją tu przyprowadziła? Blondynka weszła do dużej komnaty. Było w niej strasznie zimno, a ziemia w niektórych miejscach była pokryta lodem. Właściwie szron tworzył ścieżkę. Po paru chwilach podążania za nią Lucy dostrzegła coś dziwnego. Serce skoczyło jej do gardła gdy zobaczyła przed sobą twarz, połowicznie spaloną, teraz pokrytą blizną i maską z rogami. W czarnej, obsydianowej zbroi i z krwawym mieczem w dłoni przed księżniczką stał on. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- L-Lord... Sombra. - jęknęła cofając się do tyłu gwałtownie. Jej stopa objechała na lodzie powodując upadek. Jednak szybko się pozbierała jak najbardziej odsuwając się od człowieka. Po chwili strachu uspokoiła oddech widząc, że mężczyzna jest zamknięty w lodzie. Po obu stronach lodowej powłoki stały duże pompy, w których migały światła. Lucy widziała coś takiego pierwszy raz. I wtedy dostrzegła coś czego szukała. </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Nie zwracając już nawet uwagi na zamarzniętego mężczyzna wpatrywała się na jego szyję, na której pokryty lodowym szronem wisiał srebrny, lśniący kamień. Pozbywajac się wszelkich obaw blondynka małymi kroczkami zbliżała się do Lorda Sombry. Im była bliżej tym bardzej zatracała się w pięknie klucza. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i>Wspaniały...</i></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Przeszło jej przez myśl. Wyciągnęła dłoń w kierunku klucza ulegając pokusie. Jej opuszki palców delikatnie przejechały po zimnej powierzchni kamienia. Wtedy stało się coś czego nie mogła się spodziewać... Serce podeszło jej do gardła, gdy dłoń Lorda Sombry z prędkością światła, mimo skucia w lodzie wylądowała na ręce Lucy. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">-Gya! - krzyknęła szybko odskując od wroga. Uśmiechnęła się w duchu czując w dłoni minerał i nie zastanawiając się długo schowała klucz do kieszeni. Zdobyła klucz. Zdobyła klucz, ale z jakim skutkiem!? </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Właśnie teraz stała twarzą w twarz z osobą, która spokojnie mogła być bratem samego diabła.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Lucy zasłoniła się rękami gdy lód, w którym był Sombra pękł i rozkruszył się. Mężczyzna stał przed przerażoną księżniczką patrząc na swoją rękę i zaciskając ją jakby sprawdzając czy na pewno żyje. Gdy upewnił się, że to co się teraz dzieje jest prawdą spojrzał przepełnionymi szaleństwa oczami na blondynkę, która teraz kuląc się opierała się o ścianę. Oczy, dłonie i nogi Sombry okalała czarna mgła podobna do dymu smoka. Podszedł do dziewczyny i dotknął jej policzek. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Czy wiesz co zrobiłaś? - spytał delikatnie głaszcząc przestraszoną dziewczynę. Nieoczekiwanie zjechał z twarzy na szyję i chwycił ją w żelaznym uścisku podnosząc do góry. Nie pomogło Lucy nawet szamotanie i wyrywanie się. - Sprowadziłaś na obywateli, królestwo, kraj i na siebie i tego głupiego smoka zagładę głupia dziewko. - jego głos był dumny, pełen powagi i spokoju, oraz tej cholernej pewności siebie. Blondynka chciała nabrać powietrza, ale nie mogła. Dłoń Sombry zaciskała się na jej tchawicy uniemożliwiając oddychanie. - Dzięki tobie ja... Będę rządzić królestwem. Każde żywe stworzenie przeklnie ciebie i smoka, że się narodziło. Bo nie dacie rady mnie obalić. - zaśmiał się donośnie. - I pomyśleć, że <i>MOGŁAŚ</i> ich ocalić nie dotykając mnie. Ale ciekawość sprowadziła na ciebie klęskę! Nie wiedziałaś, że ty dajesz życie, a nie je odbierasz? - puścił ledwo przytomną Lucy, która bezwładnie osunęła się po ścianie kaszląc. - Ale nie martw się. Tobą zajmę się szczególnie. Będziesz miała miejsce w pierwszym rzędzie podczas zbiorowej egzekucji Lumienco.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Sombra! - do pomieszczenia wpadła zdyszana Styks. Jej twarz była cała czerwona co widocznie pokazywało, że naprawdę przebiegłą spory kawał. Oczy królowej chwilowo zaszły łzami co zbiło z tropu Lucy. Blondynka odsunęła się pod ścianę, korzystając z chwili, w której Lord i Styks wpatrywali się w siebie. W pewnym momencie kobieta rzuciła się ponownie do biegu chcąc jak najprędzej znaleźć się przy ukochanym bracie. Bedąc już na wyciągniecie dłoni rozłożyła ręce, ale nieoczekiwanie Sombra odepchnął siostrę. Księżniczka przyglądała się temu z zapartym oddechem, w tym momencie nie miała ani siły, ani odwagi by ruszyć się z miejsca i uciec.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Przez chwilę zła królowa patrzyła zdezorientowana na brata, ale po chwili otrząsnęła się i widząc Lucy w pokoju uśmiechnęła się podle. Podeszła do dziewczyny i przyjrzała jej się uważnie.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Że też cię nie poznałam Lumienco. - ręką chwyciła jej policzki. - Nie przyglądałam się tobie zbyt uważnie. Ale teraz... Widząc twoje oczy z bliska niemożliwa jest pomyłka. - zaświergotała. - A więc teraz odrodziłaś się jako księżniczka. Jakie tu masz imię? Ostatnio nazywałaś się chyba Mine, albo Numi... No tak. - przypomniała sobie dzień, w którym blondynka pierwszy raz przyszła do jej zamku. - LUmienCY. Lucy. - odepchnęła ją. - Mogę jedynie przeklinać to, że cię nie rozpoznałam. Ale cóż... Moja pamięć zawodzi coraz bardziej bracie. 10 lat temu zauważyłam, że z mojego liczącego tysiące lat życia ulatują wspomnienia. - warknęła. - Ale dalej pamiętam twoją śmierć w bitwie o Crocus. - odwróciła się do niej plecami. - Miałaś męża i kochających ludzi dookoła. A ja ci to odebrałam. I mimo, że to było setki lat temu... Ja dalej pamiętam jak ocalałe elfy pochylały się nad tobą i błagały. Błagały byś ożyła i ich uratowała. - jej śmiech odbił się echem. - A wiesz co mi powiedziały przed swoją śmiercią? Że wrócą Lumienco, wrócą i się zemszczą. Ale po wytępieniu tych pieprzonych stworzeń i ciebie był spokój. Myślałam, że w końcu zdechłaś na dobre, ale znowu cholera znowu się odrodziłaś! - wrzasnęła. - Ile razy można zabijać tę samą głupią księżniczkę?! - krzyknęła. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Uspokój się siostro. - Styks umilknęła. - Mamy dużo do zrobienia i omówienia. Musisz mi wyjaśnić wszystko co mnie ominęło po wojnie z Brillo i Lumiencą. - kobieta przytaknęła i spojrzała na niego czarująco, po czym przeniosła wzrok na sparaliżowaną ze strachu blondynkę.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Zabrać ją. - powiedziała cicho, a dwóch strażników, którzy stali za drzwiami weszło do środka i chwyciło Lucy za ramiona.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Blondynka nadal pogrążona w myślach był zbyt zajęta by dostrzecniebieskiego gryfa, który przyglądał się jej, gdy była prowadzona przez żołnierzy królowej. Happy nie wiedział co w tej sytuacji zrobić. W pewnym momencie chciał nawet zaatakować, ale szybko zrozumiał, że nie mogło to się skończyc dobrze. Jedynym wyjściem dla niego była ucieczka i sprowadzenie pomocy. Szybko poderwał się w przestworza. W czasie kiedy Happy leciał w stronę Elfiej Przystani, Lucy właśnie została wtrącona do lochu. Było tam zimno i ciemno, ale wystarczająco jasno by dostrzec jak koszmarne jest to miejsce. Ściany zbudowane z popielatej kruszącej się ciegły, pokrytej mchem i wzmocnionej czarami Styks. Blondynka oparła się plecami o ścianę i ześlizgnęła się po niej siadając. Przyciągnęła kolana do brzuchu i położyła na nich czoło.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Co ja zrobiłam...? - szepnęła do siebie odtwarzając w myślach Levy, która usilnie próbowała ją powstrzymać, a którą wrzuciła i zamknęłą w szafie.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie możesz się obwiniać Lucy. - podnisoła gwałtownie głowę słysząc męski głos. Nie była tutaj sama. I ten ktoś znał jej imię. Powoli wstała mrużąc oczy i próbując dostrzec rozmazaną postać po drugiej stronie celi.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Macarov! - nagle zapomniała w jakiej jest sytuacji i szczęśliwa przytuliła się mocno do staruszka. Mężczyzna objął ją też klepiąc po plecach i hamując łzy cisnące się do oczu. Strasznie za sobą tęsknili. A gdy Lumiency zrozumiała dlaczego przytula się do doradcy przypominało jej się wszystko. Zrozpaczona zaczęła głośno płakać przepraszając Macarov'a za to co zrobiła. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie płacz już Lucy. - otarł jej łzy uśmiechając się smutno. - Żaden Magnolijczyk jeszcze nie umarł. - kłamał. Blondynka wiedziała, że kłamał, ale chciała wierzyć w słowa opiekuna. Do krat naprzeciwko podeszła Bisca z mężem i córką w ramionach. A obok celi Lucy i Macarova znajdowała się cela Laxusa i Freed'a. A z drugiej strony był Elfman. Wszyscy z ulgą patrzyli na księżniczkę. Myśleli bowiem, że ona ich ocali. Jednak ona również była więźniem.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Powoli jeździec patrzyła na każdego z nich wzrok zatrzymała na biednej Bisce. Czy ona nie dostrzegła, że Asuka nie żyje? Ciało dziewczynki było blade, sztywne i nie ruszało się. Lucy miała ochotę wrzeszczeć. Chciała temu zapobiec, a sama była przyczyną. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nie płacz księżniczko. Wróżki nie chciałyby, żebyś płakała, ani król, ani królowa. - pogłaskał ją po blond-włosach. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Wróżki nie istnieją. - warknęła pociągając nosem. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Istnieją. Tak samo jak jednorożce lub gryfy. - księżniczka spojrzała na niego zdziwiona. - I jak smoki. Widzisz dziecko... Twoje życie jest trochę kłamstwem. - coś boleśnie ukuło ją w serce. - Bo wszyscy kłamali by cię chronić. Od dnia, w którym do zamku przyniósł cię jednorożec, wiedzieliśmy... że jesteś wyjątkowa. </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">______________________</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Witamy po krótkiej przerwie!</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">I tak! To już III saga!</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span></div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s1600/erza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="700" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9rNBWJAwWWpg5Yw_jzhlrTsmfeqLadkpYyjADZiRvMMicv7Iwre3i8x1lzmR1vyUvxuJb6W-2nnqX3WHHeUv-k1uVwZ0rfdTqPy3XGni7SFTheAv_YATocs6QcFsa8_aY1wnmc2o22DA/s400/erza.jpg" width="400" /></a><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Już III saga przygód naszych ukochanych bohaterów!</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">W czasie dwu tygodniowej przerwy udało nam się z Luną napisać trochę rozdziałów. </span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Zapraszamy również na naszego facebook'a by zawsze wiedzieć kiedy został dodany rozdział, a także, żeby mieć dostęp do fragmentów przedpremierowych rozdziałów!</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dziękujemy za wszystkie opinie wyrażone w komentarzach! </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Wiele to dla nas znaczy, a także motywuje do dalszej pracy!</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Dla was to tylko kilka słów, dla nas olbrzymia motywacja. </span>CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-44701339498651389582016-02-28T20:55:00.000+01:002018-08-13T12:49:32.950+02:00Rozdział 30 - Ostatni klucz <div dir="ltr">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Rozdział 30</span></div>
<br />
Od ostatnich wydarzeń minął tydzień. Każdy z towarzyszy odpoczywał. Wojna ze Styks jest nieunikniona i zbliża się wielkimi krokami. Przepełniona negatywnymi myślami Lucy podeszła do okna, przyglądając się Juvi i Gray'owi radośnie spacerującymi po wiosce. </div>
<div dir="ltr">
- Długo zamierzasz się jeszcze tak zamartwiać? - obok dziewczyny stanął różowo-włosy.</div>
<div dir="ltr">
- Do póki Styks żyje. - odpowiedziała uśmiechając się i odwracając w stronę chłopaka. </div>
<div dir="ltr">
- Powinnaś posiedzieć trochę na świeżym powietrzu. - skwitował i otworzył znajdujące się nieopodal drzwi - Co księżniczka powie na spacer nad jezioro? - zaproponował skłaniając się teatralnie.</div>
<div dir="ltr">
- Oczywiście się zgodzę. - skinęła lekko unosząc dłonie i udając, że trzyma suknię. Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem wychodząc. </div>
<div dir="ltr">
Pogoda była naprawdę piękna. Nie oddająca w ogóle uczuć i obaw księżniczki. Wiatr delikatnie wiał z zachodu przynosząc orzeźwiający zapach leśnych drzew. </div>
<div dir="ltr">
- Ła, pogoda prawie tak samo ładna jak w Magnolii gdy wyruszaliśmy na pomoc Erzie, Mirajane i Levy. - zaśmiał się Natsu nabierając powietrza do płuc. Lucy uśmiechnęła się. Dobry nastrój maga ognia udzielił się i jej. </div>
<div dir="ltr">
- Masz rację. I ranek przed Festiwalem Gwiazdy Bytu. - westchnęła głośno. Usiadła na lekko zroszonej trawie obserwując jezioro. Poczuła ciepło przy ręce i dostrzegła Happy'iego. Ale ten gryf wyrósł. Gdyby stanął na dwóch łapach przewyższyłby Lucy. Miał piękne szafirowe skrzydła i delikatną sierść. Położył głowę na kolanach dziewczyny łasząc się. </div>
<div dir="ltr">
- Festiwal był fajny! Nawet jeśli wparowały wojska Styks i wszystko zepsuły. Szczególnie fajny był jeden moment. - uśmiechnął się radośnie siadając obok Lucy. Zarumienił się delikatnie i spojrzał w oczy blondynki, która spoglądała na niego ukradkiem. </div>
<div dir="ltr">
- Jaki? - spytała zdziwiona. </div>
<div dir="ltr">
- Lucy, znamy się już parę miesięcy. Przez ten czas moje życie uległo silnej przemianie. Byłaś osobą, która zmieniła je Lucy. - dotknął jej dłoni. Dziewczyna spojrzała na niego lekko rumieniąc się. - I przez te wszystkie trudy, podczas balu, gdy porwano Mirajane, byłaś przy mnie, a ja chciałem cię tylko chronić. Myślałem, że to zrozumiałe. Ponieważ jesteś jeźdźcem, a ja strażnikiem ognia, ale uświadomiłem sobie, że przez te miesiące myśleliśmy, że to Erza nim jest. Ale nigdy nie stawiałem ochrony Erzy, nad ochronę ciebie. I gdy walczyliśmy z zahipnotyzowanym Gray'em i innymi. To wszystko wprawiało mnie w dziwny stan. Którego jeszcze nie czułem w swoim życiu. Lucy, ja chcę, żebyś wiedziała, że ja..</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<i>Tymaczasem</i></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Na jednym wzniesieniu znajdującym się tuż obok jeziora i co za tym szło obok dwójki przyjaciół skryte za bujnymi krzakami z owocamk przypominającymj przerośnięte jagody znajdowały się Erza i Juvia. Obie uśmiechnięte od ucha do ucha, z gwiazdkami w oczach obserwowały poczynania przyjaciół. </div>
<div dir="ltr">
- On ją zaraz pocałuję! Ja ci to mówię! - krzyknęła szeptem niebiesko-włosa. - Kya! Jakże to jest romantyczne! - chwyciła się za policzki kręcąc głową. </div>
<div dir="ltr">
- Jak bardzo wyrósł ten Natsu..- Erza otarła spływającą pojedynczą łzę wzruszenia i rozszerzyła mocniej konary krzaka by lepiej widzieć. </div>
<div dir="ltr">
- Lucy, ja chcę, żebyś wiedziała... - czerwono-włosa niczym żyrafa wyciągnęła szyję by lepiej usłyszeć wyznanie przyjaciela. </div>
<div dir="ltr">
- Ja też chcę usłyszeć! - oburzona Juvia wepchnęła się obok Erzy. To był największy błąd jaki mogła popełnić. W miejscu, którym stanęła znajdował się koniec wzniesienia przez co jej noga się osunęła i dziewczyna straciła panowanie nad ciałem. </div>
<div dir="ltr">
- Że ja cię... - różowo-włosy był bliski wyznania tego co kryje się w jego sercu od pewnego czasu. - Ko~<br />
Słowa zostały przerwane przez głośny plusk i utworzoną falę. Wodna ściana powędrowała prosto w stronę Natsu i Lucy. - Nie mam szczęścia... - szepnął różowo-włosy i znikł pod wodą. </div>
<div dir="ltr">
- Gya... - jęknęła blondynka gdy Happy otrzepał się z wody niczym pies mocząc i tak mokrą już Lucy. - Juvia, Erza! Dlaczego mu prze~ Dlaczego tu jesteście?! - mruknęła zawiedziona, że przerwano Natsu. Czuła, że chciał powiedzieć jej coś ważnego, ale nie dokończył. Wstała i szybko weszła do wody chcąc rozliczyć się z przyjaciółkami. Potknęła się jednak o wystający pod wodą kamień i runęła wprost do wody. Otworzyła oczy gdy nie poczuła wokół siebie cieczy. Chciała wziąć głęboki oddech, ale coś jej to uniemożliwiało. Nim się spostrzegła tuż przed nią rozciągnęła się piękna, niczym ze snu górzysta kraina. Widząc ją i podbiegła do klifu by bardziej się jej przyjrzeć. Niestety zamiast pięknego pejzażu, którego się spodziewała zobaczyła zimną wojnę. Po niebie sunęły dwa smoki. Jeden biały, jak śnieg, niewinny i delikatny, drugi czarny, jak węgiel, bezlitosny i brutalny. A na stworzeniach jeźdźcy. Ogień Brillo na chwilę spowolnił Tristezę, ale tylko na moment. Jednak ten czas wystarczył by księżniczka zadała cios wrogiemu smokowi. W odzewie Styks mroczne stworzenie uderzyło ogonem w brzuch Brillo powodując zdezorientowanie, a następnie o wiele większa istota wbiła smoka w ziemię kilka kilometrów od pola walki. Księżniczka stojąca na skarpie jak skamieniała patrzyła na upadek dobrego jeźdźca. Śmierć Lucy, równała się śmierci nadziei ukrytej w sercach ludzi. Blondynka upadła na kolana. Czyli nawet z Brillo nie da rady pokonać Styks? </div>
<div dir="ltr">
Obraz zmienił się szybko. Zakrwawiony smok starający obudzić się swojego jeźdźca ustąpił bramom zamku złej królowej. Sercem blondynki zawładnął strach. Gdy widziała jak elfy spętane jak niewolnicy, idą w kierunku lochów. Ale nie to najbardziej nią wstrząsnęło. Na murach zamku wisiały zmasakrowane ciała dwóch strażników żywiołów. Ledwie poznała Natsu i Gray'a. Chciała płakać, ale dziwna przestrzeń nie pozwoliła jej na to. Została zmuszona by widzieć głowę Erzy nabitą na pal. Jej ciało nie słuchało się. Stała przed szczątkami przyjaciółki. Niewzruszona patrząc w jej otwarte oczy. Ale naprawdę chciała krzyczeć z rozpaczy. Ale nie mogła. Obraz pochłonęła ciemność. A jej ciało znów było pod jej kontrolą. Ponownie była na wzgórzu. Podeszła bliżej góry, z której wciąż unosiły się tumany kurzu. W oddali zobaczyła stojącą kobietę. Szybko podbiegła do niej, a z bliska rozpoznała w niej Juvię. Stała sztywna, patrząc na martwe ciała jeźdźca i smoka. </div>
<div dir="ltr">
- Dlaczego mnie opuściliście? - szepnęła zrozpaczona upadając na kolana. Wtedy czarne macki po prostu zaczęły wciągać ją w ziemię. Żywa Lucy chciała jej pomóc, ale w Juvii nie było już chęci na przetrwanie. Spojrzała pustym wzrokiem w pełne przerażenia oczy księżniczki i odwróciła od niej wzrok nie chcąc patrzeć na marę. </div>
<div dir="ltr">
- Zabierz mnie stąd! Zabierz! - krzyknęła brązowo-oka uciekając z miejsca swojej śmierci. Stanęła kilka metrów dalej przyciskając kurczowo ręce do uszu, nie chcąc słyszeć śmiechu Styks, który rozbrzmiewał jej w głowie. Nagle przed nią pojawiła się jasna postać z długimi blond włosami. Wyglądała jak wróżka przez ozdobę przypominającą skrzydła we włosach.</div>
<div dir="ltr">
- Ostatni klucz jest w zamku Styks. - szepnęła podchodząc do zdruzgotanej Lucy i całując ją w czoło. Po tym księżniczka została uwolniona ze snu. Gwałtownie wstała budząc się w jeziorze i wyciągając głowę z wody.</div>
<div dir="ltr">
Jej łzy pomieszaly się z wodą spływającą z włosów. Przyłożyła dłonie do policzków otwierając szeroko oczy. </div>
<div dir="ltr">
-To nie może być prawda. - szepnęła do siebie nadal będąc w szoku po zobaczeniu własnej śmierci. - Ostatni klucz jest w zamku Styks. - powtórzyła słowa spotkanej wróżki, chcąc je zapamiętać. - Muszę to sprawdzić! - krzyknęła i zostawiając zdezorientownych przyjaciół pobiegła do wioski. Jedyną osobą, która mogła jej teraz pomóc była Levy! Szybko znalazła się przed domem jeźdźca. Bez skrupułów weszła do pokoju pomijając pukanie. Niebiesko-włosa dziewczyna właśnie czytała książkę, ale widząc księżniczkę odłożyła ją na bok. </div>
<div dir="ltr">
- Coś się stało Lucy? - spytała się zdziwiona. Levy nie była już tą samą osoba co na początku znajomości z blondynką. </div>
<div dir="ltr">
Księżniczka opowiedziała przyjaciółce o całej wizji nie pomijając drastycznych szczegółów. Levy po usłyszeniu całej historii przez chwilę skamieniała patrząc w oczy przyjaciółki, po czym zamyśliła się na chwilę. W tym samym momencie Lucy uspokajała się. Już wie co musi czuć Cana gdy ma wizje. W życiu by nie chciała być medium. To jest zbyt przerażające. </div>
<div dir="ltr">
- Muszę sprawdzić czy rzeczywiście jest tam klucz... - szepnęła cicho Lucy. Bała się wojny, bała się walki, bała się śmierci. Myślała, że wraz z Brillo uda jej się pokonać Styks i Tristezę. Ale smok złej królowej był większy od białego smoka. Smocze oczy ciemności były przepełnione nienawiścią i szaleństwem, zupełnym przeciwieństwem tych Brillo. </div>
<div dir="ltr">
I krew. Wszędzie była czerwona ciecz. Elfy padały pod naporem żołnierzy, rhinnon i ptaków Styks. A Lucy była bezbronna, obojętna na cierpienie elfów. Bo przecież... Czy martwe ciało może zmienić świat? </div>
<div dir="ltr">
- Nie możesz iść! - zaprzeczyła Levy. - To może być zasadzka. Pomyśl! Styks mogła przecież to zaplanować... - jęknęła obawiając się o przyjaciółkę. </div>
<div dir="ltr">
<i>Nie wydaje mi się by to była zasadzka... Ta kobieta to była Czwarta. </i>- pomyślała Lucy. </div>
<div dir="ltr">
- Jednak muszę iść to sprawdzić. A co jeśli to prawda? - blondynka chciała wyjść, ale zatrzymała ją dłoń Levy. </div>
<div dir="ltr">
- Nie wygłupiaj się! Jeszcze coś ci się stanie! - popatrzyła na nią smutno. Księżniczka pomachała przecząco głową i spojrzała na szafę. </div>
<div dir="ltr">
- Nie mów nikomu, że poszłam do zamku Styks, dobra? - westchnęła.</div>
<div dir="ltr">
- Hę?!! Oczywiście, że im powiem! - oburzyła się. - To jest niebezpiecznie ~</div>
<div dir="ltr">
Lucy nie słuchała dalej jej monologu. Wepchnęła ją do szafy i nim Levy zrozumiała co się dzieje Lucy zabarykadowała drzwi krzesłem. </div>
<div dir="ltr">
- Wypuść mnie! Lucy! Nie wygłupiaj się! Proszę! Lucy! Wypuść mnie! - niebiesko-włosa uderzała piąstkami o drewno, ale nie udało jej się przekonać Lucy. - Daj mi chociaż książkę! </div>
<div dir="ltr">
Blondynka pomyślała przez chwilę. </div>
<div dir="ltr">
- Nie jestem głupia, wiem, że masz książki w szafie! I ciasteczka, które ukradłaś Mirajane. Nie umrzesz z głodu! - odparła Lucy. - Nie miej mi tego za złe. Jeśli nie znajdę ostatniego kryształu...</div>
<div dir="ltr">
- Nigdy nie dojdzie do wojny! - przerwała jej Levy. - Gdy nie otworzysz bram, Brillo nigdy nie zostanie uwolniona, a wizja się nie spełni! - McGarden nie poddawała się. Nie chciała by coś stało się przyjaciółce. </div>
<div dir="ltr">
- Levy... Leczenie objawów nic nie da. Nie miej mi tego wszystkiego za złe. Jak możesz mnie zabić. - uśmiechnęła się i wyszła zamykając drzwi.</div>
<div dir="ltr">
- Kiedy ja właśnie chcę żebyś żyła księżniczko... - zjechała po drzwiach szafy i pociągnęła nogi pod piersi. Spuściła głowę z bezradności po czym bez życia wzięła jedną z książek.<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
Nie zastanawiała się długo nad tym co ma zrobić. To co się teraz stanie jest niebezpiecznw. Jak najszybciej skierowała się do swojego pokoju chcąc obmyślić plan ucieczki z wioski niezauważoną. Wbiegła do pokoju i wyciągnęła z kąta, włócznię. Widząc migoczące w świetle słońca kryształy uśmiechnęła się. Nie mogła pozwolić na to by doszło do wojny, która zakłóciłaby jej tutejsze radosne życie wraz z przyjaciółmi. Zdeterminowana do działania przez przypadek ujrzała w oknie Happy'iego spacerującego wokół domu. </div>
<div dir="ltr">
- Mam pomysł! - klasnęła w dłonie wyobrażając sobie wspólny lot z ukochanym zwierzątkiem. </div>
<div dir="ltr">
Po kryjomu zwabiła gryfa w swoją stronę i poszła w kierunku dziury, przez którą wpadli tu pierwszego dnia. Uprawniając się, że dookoła jest sama wskoczyła do niej, ale przez śliską nawierzchnię nie potrafiła się wspiąć i utrzymać. Z pomocą przybył Happy biorąc księżniczkę na swój grzbiet i dzięki pazurom wdrapując się na górę tunelu. Po kilku minutach oboje byli już w jaskini. Lucy zamyśliła się przez chwilę przypominając sobie, że wejście do groty przez Magnolię zostało zawalone i nie będzie mogła tamtędy przejść. Wtedy zrozumiała jak wiele niedoskonałości ma ten plan. Przysiadła na wystającym kamieniu i westchnęła. Co teraz zrobi? Jeśli wróci i tak po prostu wypuści Levy z szafy to Gajeel ją dopa~</div>
<div dir="ltr">
Gajeel! No przecież! Wstała i energicznie ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Trzymała się gryfa by nie upaść i ostrożnie szła w kierunku tunelu gdzie spotkał ich Gajeel. Po paru zagubieniach w końcu odnalazła drogę byłego generała. Wsiadła na Happy'iego, a zwierzę same zrozumiało co ma zrobić. Gryf rozłożył skrzydła i po chwili wyleciał z dziury niszcząc na drodze poszczególne przeszkody.<br />
<br />
______________<br />
Ostatni rozdział sagi II!<br />
Teraz niestety razem z Luną bierzemy dwa tygodnie<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s1600/saga2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="245" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s320/saga2.jpg" width="320" /></a></div>
urlopu na napisanie rozdziałów.<br />
Ale martwcie się! Od 13 marca ruszamy z sagą III.<br />
I już za dwa tygodnie przekonacie się czy plan Lucy się uda i odzyska ostatni klucz. Czy jeździec otworzy bramę Brillo, a może ulegnie argumentom Levy?<br />
Już niedługo!<br />
<br />
<span style="background-color: #624ec0; color: #abaecb; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 13px; line-height: 18.2px; text-align: justify;">Jak zwykle napiszcie co myślicie o tym rozdziale w komantarzu.</span><br />
<span style="background-color: #624ec0; color: #abaecb; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 13px; line-height: 18.2px; text-align: justify;">Nawet krótki zbiór kilku słów nas motywuje do pracy.</span><br />
<br style="background-color: #624ec0; color: #abaecb; font-family: Georgia, Utopia, 'Palatino Linotype', Palatino, serif; font-size: 13px; line-height: 18.2px; text-align: justify;" />
<span style="background-color: #624ec0; color: #abaecb; font-family: "georgia" , "utopia" , "palatino linotype" , "palatino" , serif; font-size: 13px; line-height: 18.2px; text-align: justify;">Pozdrawiamy!</span></div>
Lunahttp://www.blogger.com/profile/12021621369737066166noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-49296277400849742242016-02-21T20:46:00.003+01:002017-04-08T18:49:04.688+02:00Rozdział 29 - Fairy tail<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Rozdział 29</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
Znikąd pojawił się za nią Gray atakując księżniczkę lodowym mieczem. Cudem Lucy uniknęła ciosu przyjaciela, ale natychmiast została odtrącona na żywopłot przez wodny atak Juvii. Gdy jej ciało zetknęło się z twardą powierzchnią zaparło jej dech w piersi. Przed oczami zobaczyła mroczki, odwróciła powoli głowę w bok. Tuż przy jej twarzy znalazła się piękna róża. Rosła spokojnie, obojętna na wszystko co dzieje się dookoła. Nie obchodziło jej, że zabiera światło kwiatom rosnącym poniżej. Mimo swoich krwisto-czerwonych, rubinowych płatków i słodkiego zapachu była naprawdę okropna i samolubna. Dokładnie jak Styks.<br />
Rozmyślanie Lucy przerwał promieniujący po całym jej ciele ból. Krzyknęła odruchowo. Otworzyła szeroko oczy chcąc ocenić sytuację. Przed nią stał Gajeel uśmiechając się podle. Był to ten sam uśmiech, którym obdarzył Natsu i Gray'a w zamku złej królowej. Jeźdźca ciemności, który niczym ta róża żywi się smutkiem innych.<br />
- Ahhhh! - wrzasnęła głośno gdy zobaczyła swoja rękę. W oczach pojawiły się łzy widząc jak wygięta jest pod dziwnym kątem. Były generał patrzył na nią z triumfem. Lucy chciała coś zrobić. Wstać i walczyć, ale nie miała broni, a oni mieli przewagę liczebną.<br />
- Dotarłam na metę! Dlaczego nie skończysz próby?! - chwiejnie wstała odtrącając szeptem gwiazd zbliżających się do niej przyjaciół i chwyciła się za bolącą rękę.<br />
- Nie udowodniłaś mi jeszcze nic. - odparł spokojnie Vulcanus.<br />
- Ale~<br />
Chciała zaprzeczyć, ale przeszkodził jej w tym głośny śmiech Erzy. Blondynka nawet nie zdążyła się obrócić, a ramię jej zdrowej ręki zostało przebite przez miecz rycerza. Wrzasnęła z bólu. Powoli zaczynała tracić nadzieję w wygraną. Ale nie mogła się teraz poddać. Pomóc Natsu, taki był jej cel. Odtrącił zbliżających się do niej przyjaciół i rozejrzała się pośpiesznie. W ułamku sekundy przed nią znalazła się Juvia, która bez problemu jedną ręką pchnęła dziewczynę prosto na Gray'a, który z kolei używając lodowego miecza wbił księżniczkę w podłoże.<br />
- Lucy... Nie poddawaj się! - krzyknął Natsu, zaraz po tym zakaszlał krwią i położył rozgrzaną twarz na zimne płytki brukowe. Czuł, że robi się senny. Mimo to walczył z otępieniem jak tylko mógł. Musiał dopingiwać Lucy. Serce ściskało mu się z żalu gdy widział jak dziewczyna cierpii. Wiedział już, że pierwsze co zrobi po tym całym cyrku to walnie Gray'a. Ot co, ale nikt jego księżniczki bić nie będzie. Gdyby mógł wstałby teraz i przejął na siebie cały ból dziewczyny, szkoda tylko, że nie mógł.<br />
- Natsu... Tak bardzo cię przepraszam. - jęknęła Lucy uśmiechając się cierpko. - To przeze mnie zostałeś ranny. Gdyby nie to, pewnie atakowałbyś mnie tu teraz jak oni. Ale wolałabym być atakowana przez ciebie niż umierać tu teraz z niepokoju o twoje życie. - Wstała powoli odrzucając przyjaciół zaklęciem. Ręka pulsowała jej bólem. Nie była wstanie opisać jak bardzo cierpi. Nikt nie zrozumie tego co czuje dopóki nie będzie na jej miejscu. Levy skoczyła na nią od tyłu przejeżdżając po jej brzuchu sztyletem. Zaraz po tym trafił w dziewczynę połączony atak Juvii, Gray'a i Erzy. Uderzyła o mur i zjechała po nim zostawiając po sobie strugę krwii.<br />
- Lucy...! - Natsu chciał jej pomóc. O jak bardzo chciał... Ale chcieć to nie zawsze znaczy móc...<br />
- To nie ma sensu. - mruknął rozczarowany słabością blondynki Vulcanus. - Zostaniesz bardzo atrakcyjnym szkieletem.<br />
Lucy cicho przyznała rację strażnikowi kamienia. Zachłysnęła się krwią. Chciała by to już się skończyło, by już mogła poczuć spokój i ukojenie. Kątem oka dostrzegła zbliżającego się w jej stronę Gajeel'a. Uśmiechnęła się i zamknęła oczy licząc, że będzie to jej ostatni szczery uśmiech. Kochała ich. Bardzo ich wszystkich kochała. Nie miała im za złe, że została przez nich pokonana. Po tych wszystkich chwilach jakie przeżyli, niemożliwe było by robili to celowo. W milczeniu czekała na cios Gajeel'a. Zdziwiła się gdy on nie nastąpił po dłuższej chwili. Otworzyła mozolnie oczy i skamieniała. Jej ręce lśniły delikatnie, a przed nią stał migoczący jednorożec.<br />
- Niemożliwe. - szepnęła uśmiechając się z radości.<br />
Jednorożec spojrzał na nią jakby chciał powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i że nie musi się już niczego obawiać. Zarżał w stronę zdziwionego Gajeel'a, który gdy tylko zobaczył zwierzę stanął jak wryty. Vulcanus wzdrygnął się i otworzył szerzej swoje małe oczy. Po paru chwilach były generał Styks otrząsnął się i ponownie biegł w stronę Lucy. Magiczne stworzenie machnęło gwałtownie głową tworząc rogiem linię, która odepchnęła mężczyznę. Erza krzyknęła i podbiegła do bariery uderzając w nią całą swoją siłą, za jej śladem poszła reszta towarzyszy. Jednorożec ze spokojem podszedł do księżniczki, a jego róg zalśnił. Rany, które były na ciele dziewczyny zagoiły się szybko. Dziewczyna była strasznie wdzięczna istocie światła.<br />
- Dziękuję. - szepnęła głaszcząc go po głowie. Jednorożec zamknął oczy trącając jeźdźca głową. Obie sylwetki zalśniły tak mocno, że oślepiły nawet Vulcanusa. Trwało to kilka sekund, ale wystarczyło by odmienić przyjaciół. Zdezorientowani towarzysze siedzieli na ziemi rozglądając się. Nie zauważyli nawet jak na ich ciele pojawił się dziwny symbol.<br />
- Jestem pod wrażeniem księżniczko Magnolii.<br />
- Huh...? - dziewczyna spojrzała na potwora pytającym wzrokiem. - Nic takiego nie zrobiłam. To jego zasługa. - poklepała jednorożca po pysku uśmiechając się wdzięcznie.<br />
- Ten jednorożec nie pomaga byle komu. - rzekł zupełnie innym tonem niż dotychczas. - Jesteś godna krwii Lumiecy. - powiedział i znikł w płomieniach. Płomienie otaczające potwora po chwili pochłonęły cały labirynt i przyjaciół. I poza towarzyszami spalały wszystko. Żywopłoty, kwiaty i różę. Aż nie zostało nic, a wszyscy ponownie pojawili się w miejscu rozpoczęcia całej próby.<br />
- Eh? Co się stało? - jęknęła Juvia. Rozejrzała się po jaskini. Nigdzie jednak nie dostrzegła Vulcanusa. - Kiedy księżniczka przejdzie tą próbę?<br />
Gajeel i Levy wzruszyli ramionami.<br />
- Lucy? - Erza wstała lekko podpierając się ściany by nie upaść. Spojrzała na blondynkę mocno przytulającą Natsu.<br />
- Ty głupi kretynie! Skończony idioto! Jak mogłeś mnie tak wystraszyć?! - lamentowała wtulając się w zdezorientowanego maga ognia.<br />
- Eee...? - zdezorientowany spojrzał na towarzyszy. Ci tylko wzruszyli ramionami dając mu znać, że nie wiedzą o co chodzi.<br />
Gdy blondynka odwróciła się widząc zdumionych przyjaciół natychmiast znalazła się przy nich ściskając i ponownie lamentując jak to za nimi tęskniła.<br />
- Lucy... Weź się w garść. Zaraz musisz przejść próbę! Gdzie ta jaszczurka? - powiedziała Erza.<br />
- Kiedy ja już ją przeszłam! - przywołał włócznię pokazując szkarłatny kamień w wgłębieniu.<br />
- Co? Kiedy? Jak? Gdzie?<br />
Gray zaklaskał z podziwem, a Wendy i Juvia przytuliły się do księżniczki. Natsu natomiast szybko podbiegł do maga lodu i walnął go w twarz rozpoczynając nową kłótnię.<br />
- Tooo opowiadaj co musiałaś zrobić! - zawołała ochoczo Erza.<br />
- To długa opowieść... - dziewczyna ziewnęła i zachwiała się niebezpiecznie. Natsu podbiegł do niej zostawiając Gray'a i chwycił ją na ręce. Księżniczka była tak zmęczona, że nawet nie zaprotestowała.<br />
- Myślicie, że będzie z nią dobrze? - zapytała Levy, która ze strachem w oczach spoglądała na przyjaciółkę.<br />
- To przecież Lucy! Co jej nie zabije to ją wzmocni. - odwrócił się i wykorzystując to, że przyjaciele widzieli jego plecy pocałował blondynkę w czoło. - Wracajmy lepiej do wioski. Głodny jestem.<br />
- Dlaczego próby zawsze muszą odbywać się pod ziemią? - mruknęła z niezadowoleniem Juvia patrząc w górę.<br />
- Spokojnie. - na wezwanie Gray'a pojawiły się lodowe schody. Przyjaciele uśmiechnęli się. Weszli na schody i mimu kilku poślizgnięć i upadków droga przeleciała im dość przyjemnie. Blondynka cicho pomrukiwała pod nosem śpiąc w najlepsze. Zostały ostatnie schody do pokonania. Levy, która szła zaraz za Gajeel'em uderzyła się o jego plecy gdy ten gwałtownie się zatrzymał.<br />
- Oh... - jęknęła pocierając nos. - Coś się stało?<br />
- Yyy... - mężczyzna spojrzał na towarzyszy. - Lepiej sami to zobaczcie. - przepuścił przodem Erzę, Gray'a i Natsu. Przyjaciele wychylili głowy. Zaparło im dech w piersi gdy zobaczyli tysiące elfów. Mieli na sobie zbroję i lekko zniecierpliwieni spoglądali na trzy wychylające się głowy.<br />
- No tak... - odezwała się cicho Lucy. - W końcu wygrałam z Vulcanusem. Oddał jego armię. - mruknęła w pół-śnie. - Natsu jesteś przyjemnie ciepły.<br />
- Wiem. - uśmiechnął się.<br />
- Już tak nie romansujcie. - Gray zaśmiał się wychodząc. - Jestem Gray, a to moi towarzysze. - przedstawił się.<br />
- Jesteście tymi szkieletami zaklętymi przez Vulcanusa. - bardziej stwierdziła niż zapytała Erza. Jeden z elfów szczególnie bogato ubrany podszedł do niej.<br />
- Nazywam się Fritz Baste Pizarro. - ogłosił. - Jestem generałem oddziału pierwszego! Miło mi cię poznać. Od dzisiaj jesteśmy pod twoją władzą wybawicielu. - skłonił się w stronę Erzy zakładając, że to ona ich uwolniła.<br />
- To miłe. Jednak to ona was uratowała, nie ja. - uśmiechnęła się smutno szkarłatno-włosa wskazując na przyjaciółkę.<br />
- W takim razie dziękuję. - zwrócił się do Lucy, która przez donośny głos elfa ożywiła się.<br />
-Nie ma za co. - westchnęła cicho w międzyczasie ziewając i przeciągając się. Zeskoczyła z ramion maga ognia, ale źle stanęła i lekko opadła w ramiona przyjaciela.<br />
- Nie powinnaś jeszcze wstawać, a tym bardziej chodzić. - skwitował Natsu z zrezygnowaniem i smutkiem wypisanym na twarzy. - Spałaś zaledwie 15 minut. A to za krótko jak na tak długą i wyczerpującą walkę jaką przeszłaś. - chwycił ją za dłoń, gdy blondynka chciała podejść do Fritz'a.<br />
- Natsu spokojnie. - obdarowała go uśmiechem na co ten skapitulował rumieniąc się.- Narawdę miło mi cię poznać. - skłoniła się w stronę elfa. - W walce przeciwko Styks, będę liczyć na waszą pomoc! - krzyknęła.<br />
- Jesteśmy na każde twoje zawołanie! - skwitował. - Będziemy zaszczyceni walcząc u twego boku pani.<br />
- Wracajmy już. - uśmiechnęła się Juvia.<br />
Blondynka przytaknęła i podeszła do maga ognia. Erza z Gajeel'em i Levy pogrążyli się w rozmowie z Fritzem. W pewnym momencie księżniczka spostrzegła na dłoni złoty symbol. W pierwszym odruchu wystraszyła się, ale po chwili jej wzrok powędrował na ramię Natsu. Tam znajdował się identyczny znak. Coś w podświadomości mówiło jej, że to ważny symbol.<br />
- Natsu? - mag ognia spojrzał na nią.<br />
- Tak? - uśmiechnął się chwytając jej dłoń.<br />
- Co ci to przypomina? - spytała Lucy pokazując mu tatuaż. Różowo-włosy zamyślił się.<br />
- Jakiegoś nietoperza...? To jakaś zagadka? Nie jestem dobry w zgadywanki...<br />
- Głupku. - zaśmiała się. - Popatrz, to wróżka.<br />
- Wróżka? - zdziwił się. Mag ognia miał wrażenie, że ta dziewczyna nigdy nie przestanie go zadziwiać.<br />
- Macarov opowiadał mi kiedyś o wróżkach. W jednej z książek, które mi czytał był ten sam symbol. - przejechała kciukiem bo znaku. - To była naprawdę piękna baśń.<br />
- Jak się nazywała? - przytulił ją ramieniem.<br />
- Fairy Tail... - położyła głowę w zagłębieniu jego szyi i spokojnie uśmiechnęła się, nieświadoma tego, że wróżki będą kiedyś przyczyną ich zguby.<br />
<br />
________________________<br />
I koniec rozdziału 29!<br />
Razem z Luną postanowiłyśmy, że<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s1600/saga2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="245" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s320/saga2.jpg" width="320" /></a></div>
po zakończeniu sagi II ( 30 rozdział) zrobimy<br />
sobie dwu tygodniową przerwę na napisanie kilku rozdziałów.<br />
Jest ona też potrzebna by zregenerować siły i dać sobie odpocząć.<br />
Jak zwykle napiszcie co myślicie o tym rozdziale w komantarzu.<br />
Nawet krótki zbiór kilku słów nas motywuje do pracy.<br />
<br />
Pozdrawiamy!<br />
<br />CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-5197082623791841072016-02-14T20:31:00.000+01:002016-02-14T20:31:03.274+01:00Natsu x reader - Kocham cię<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Natsu x reader</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<br />
Dzwonek do drzwi przerwał twój sen. Zirytowana zrzuciłaś z siebie [kolor] koc.<br />
- Już idę! - krzyknęłaś gdy ponownie rozległ się w mieszkaniu ten irytujący dźwięk. Otworzyłaś drzwi i skamieniałaś widząc w nich uśmiechniętego Natsu. Wszedł do mieszkania nie czekając na twoje zaproszenie. Zdenerwowana zamknęłaś drzwi i przewróciłaś wymownie oczami.<br />
- Co tu robisz Natsu? - spytałaś gdy Salamander rozsiadł się na twojej [kolor] kanapie.<br />
- Cześć [twoje imię]! - przywitał się jakby wcale nie wyczuwając zdenerwowanego tonu. - Mam do ciebie prośbę! - odwrócił się - A właściwie to Happy ma!<br />
Wtedy dopiero zorientowałaś się, że niebieskiego kota nie ma razem z nim. Spojrzałaś na niego pytająco.<br />
- Happy chciał upiec Carly babeczki, ale podpalił nam kuchnię... - zaczął mag ognia. Otworzyłaś szeroko oczy niedowierzając.<br />
- O nie! Mojej kuchni nie spalicie! - zaprzeczyłaś.<br />
- Ale [Twoje imię]! - chciał coś dodać, ale widząc twój chłodny wzrok spuścił głowę. Gdy odwrócił się i ruszył przed siebie poczułaś wyrzuty sumienia. Gdy widziałaś jak smutno człapie w kierunku drzwi serce ścisnęło cię boleśnie.<br />
- Czekaj! - krzyknęłaś. Natsu tylko na to czekał. Różowo-włosy z prędkością światła wpadł do twojej kuchni. Westchnęłaś głośno i udałaś się za przyjacielem.<br />
- Eh, daj... - odebrałaś mu miskę. - Zrobimy [ulubione ciasteczka]. Wyciągnij mąkę i jajka. - poleciłaś i założyłaś [kolor] fartuch. Twój przyjaciel zrobił to co mu kazałaś. Po kilkunastu minutach nieustannej paplaniny Natsu, że chce ci pomóc skapitulowałaś. Podałaś mu [kolor] fartuszek i kazałaś mieszać masę na ciasto, gdy ty szukałaś wałka i foremek.<br />
- Natsu posyp trochę mąki na blat. - rozkazałaś i włączyłaś piekarnik. Różowo-włosy otworzył paczkę mąki. Widziałaś, że był zadowolony. Sprawiało to, że czułaś się szczęśliwa. Bardzo lubiłaś Natsu. Był twoim najlepszym przyjacielem odkąd dołączyłaś do gildii. Twoje rozmyślania przerwał trzask i twój upadek na ziemię. Jęknęłaś czując coś ciężkiego na brzuchu.<br />
- Wybacz [Twoje imię] ! - zaśmiał się nerwowo. - Chyba się zamyśliłem... - szybko wstałał z ciebie i odgarnął twoje [Kolor włosów] kosmyki z twarzy. Otrzepałaś się z mąki trochę i chwyciłaś się go, żeby nie upaść.<br />
- Nic nie widzę. Mam mąkę w oczach. - jęknęłaś kurczowo trzymając się jego czerwonej bluzy.<br />
- Naprawdę przepraszam! - usłyszałaś jego nerwowy ton. - Chodź przemyć je wodą! - złapał twoją dłoń. Poczułaś jak się rumienisz i w duchu modliłaś się by on tego nie widział.<br />
-To nic takiego! - jęknęłaś nie wiedząc jak zareagować. Przeczesał wolną dłonią [kolor włosów] włosy. Co jak co, ale jakoś wyglądać trzeba zawsze.<br />
- No chodź tu. - różowo-włosy chwycił cię w pasie i poprowadził do uwywalki. Trzymając cię za bok odkręcił kurek z wodą. Ujął twoje dłonie tworząc z nich koszyczek i wsunął je pod płynącą ciecz. Przemyłaś twarz wodą i zabrałaś od niego [kolor] ręcznik. Kiedy otworzyłaś oczy zamarłaś widząc przed swoją twarzą twarz maga ognia. Patrzył w twoje [Kolor] tęczówki dziwnie troskliwie. Ta troska nie pasowała do Natsu.<br />
- Eh? Na-Natsu? - zaśmiałaś się nerwowo.<br />
- Tu jeszcze masz trochę mąki. - zabrał od ciebie ręcznik i wytarł ci policzek. Jego dotyk był taki delikatny, jakby bał się, że zrobi ci krzywdę.<br />
Uśmiechnęłaś się zarumieniona.<br />
- Chodź. Musimy iść dokończyć ciasteczka. - pociągnęłaś go za rękę do kuchni. Rozwałkowałaś i ugniotłaś ciasto. Podałaś Natsu foremkę i sama zaczęłaś wycinać serduszka.<br />
- Wygląda na to, że zrobimy ich trochę więcej niż dla samego Happy'iego i Carli. Dam ci trochę i sama sobie zostawię, okay?<br />
- Brzmi sprawiedliwie. - mag ognia zaśmiał się i spojrzał na twoją twarz. - Dziękuje za wszystko. - powiedział, gdy wstawiłaś ciasteczka do piekarnika.<br />
- Nie ma za co! Zawsze lubiłam piec! - odpowiedziałaś mu i zabrałaś się za zmywanie.<br />
Gdy ty zmywałaś naczynia Natsu patrzył w piekarnik. Spojrzałaś na niego kątem oka. Uśmiechnęłaś się widząc jak uroczo patrzy na ciasteczka w środku. Wyglądał jak dziecko. Wypuściłaś zadowolona powietrze. Nawet nie zauważyłaś, gdy mag ognia przerzucił swój wzrok na ciebie.<br />
- [Twoje imię]. - zwróciłaś na niego spojrzenie. - Kocham cię.<br />
To nagłe wyzwanie dosłownie zwaliło cię z nóg. Zarumieniłaś się jak truskawka i zdumiona wlepiałaś w niego spojrzenie. Chłopak podszedł do ciebie i chwycił cię w talii. Przyciągnął cię do siebie. Czułaś promieniujące od niego ciepło i jego szybko bijące serce.<br />
- Dziękuję, że zawsze mi pomagasz. - szepnął ci do ucha. - Chciałem ci to powiedzieć już dawno, ale [Twoje imię]. Nie potrafiłem. Bo widzisz bałem się, że nie weźmiesz tego na poważnie... - zaśmiał się smutno. - Bo kto by brał takiego idiotę jak ja na poważnie? Zawsze starałem się, żebyś była szczęśliwa.<br />
- Natsu! - jęknęłaś. - P-Przestań! - spojrzałaś w jego oczy.<br />
- [Twoje imię]...<br />
- Nie! Nie możemy... Jesteś moim przyjacielem... - odwróciłaś zarumieniona wzrok. Mag ognia widocznie posmutniał. Zmarszczył brwii i puścił cię. Czułaś jak łzy zbierają ci się w oczach. Sama nie wiedziałaś dlaczego tak powiedziałaś. Chyba dlatego, że nigdy nie patrzyłaś na Natsu jako kogoś kogo możesz kochać. Ale wyznanie maga ognia sprawiło, że uświadomiłaś sobie jak bardzo on jest ci bliski. Zawsze był przy tobie, izolował cię od wszelkiego niebezpieczeństwa.<br />
- Przepraszam... - usłyszałaś. Natsu otarł łzę, która spłynęła ci po policzku i wycofał się. Chciał wyjść z pokoju gdy nagle ty przytuliłaś go mocno.<br />
- Nie przepraszaj mnie! Też cię kocham Natsu! - odwrócił się do ciebie przodem i przycisnął do rozgrzanej klaty. Po czym podniósł twój podbródek i złożył na twoich ustach delikatny pocałunek. Rozpłynęłaś się pod miękkością jego warg. Ten moment trwał tylko kilka sekund, ale dla was była to prawie cała wieczność. Gdy się od siebie oderwaliście pocałował cię w czoło. Nagle poczułaś zapach spalenizny.<br />
- O nie! Ciasteczka! - zawołałaś i szybko pobiegłaś do kuchni.<br />
<br />
- Ah... I tak cię kocham [Twoje imię] - uśmiechnął się szeroko Natsu i poszedł za tobą.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
__________________</div>
<div>
Nie masz chłopaka? </div>
<div>
Nic straconego. </div>
<div>
Masz Natsu! <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJv22zG9gQZgS3Zkg2UReeWUhdYWut84CLX_rK_CGZvX0O3G_hHUL9GEwZVvQ7nnEmA_K9H67yQnzmwnMhOk0aV8w_vToMmGLQIqR8iqoKW4jot7YKLqF2Lcr01WNgASW7VKsHSv_MODQ/s1600/Natsu.Dragneel.full.1768606.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJv22zG9gQZgS3Zkg2UReeWUhdYWut84CLX_rK_CGZvX0O3G_hHUL9GEwZVvQ7nnEmA_K9H67yQnzmwnMhOk0aV8w_vToMmGLQIqR8iqoKW4jot7YKLqF2Lcr01WNgASW7VKsHSv_MODQ/s320/Natsu.Dragneel.full.1768606.jpg" width="239" /></a></div>
</div>
<div>
Wybaczcie za wszelkie błędy! </div>
<div>
Pierwszy raz pisałyśmy coś takiego!</div>
<div>
W miejsca [Twoje imię], [Kolor] wymyślacie sami uzupełnienie.</div>
<div>
Bo w tym one-shot'cie bohaterami jesteście wy!</div>
<div>
Pozdrawiamy! </div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-66561495763298850752016-02-07T19:55:00.001+01:002017-04-08T18:48:43.784+02:00Rozdział 28 - Ratuj go!<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Rozdział 28</span></div>
<br />
Przyjaciele byli w ciemnym miejscu, a źródłem światła były tylko palące się drzewa i dziura, przez którą wpadli.<br />
- Jeśli wygrasz w moją grę. - zagrzmiał potwór. - Oddam ci mój kamień i uratuje tego chłopaka przed śmiercią, jednak... jeśli przegrasz zostaniesz jednym z moich szkieletów! - Lucy zadrżała na te słowa.<br />
- Czyli, że te wszystkie szkielety...Oni byli ludźmi? - spojrzała na wojowników otaczających Vulcanusa.<br />
- Oczywiście! - strażnik zaśmiał się. - Jest ich tysiące i już od wieków służą mnie. <br />
- Niemożliwe! - tupnęła nogą i podniosła wysoko głowę. - Pragnę zmienić zasady! - krzyknęła. - Jeśli wygram nie tylko oddasz mi kamień i uratujesz Natsu, ale również odmienisz te wszystkie szkielety z powrotem w ludzi! - powiedziała stanowczo pewna swoich słów.<br />
- Jesteś nie wychowana, że mówisz takim tonem do starszych? - mruknął. - Przysięgam, że porozmawiam o twojej kulturze z twoim opiekunem.<br />
- Hę? Chcesz się na mnie poskarżyć?! - obruszyła się.<br />
- Zgadza się. - przytaknął. - A co do twojej prośby o uwolnienie tych ludzi... Dobrze. Uwolnię ich, ale gdy przegrasz zostaniesz ze mną już po sam kres, a gdy ktoś zrani twoje kości będziesz cierpiała katusze zanim się zregenerujesz. - <br />
Dziewczyna zagryzła dolną wargę i spojrzała na obolałego Natsu, którym teraz zajmował się Gray i Erza.<br />
- Zgadzam się! - krzyknęła. Usłyszała już tylko głośny śmiech Vulcanusa zanim wszystko po prostu ogarnęła ciemność. Jednak Lucy miała pełną świadomość. Zaniepokoiła się nie słysząc już swoich przyjaciół.<br />
- Jesteście tu? - spytała pewna na usłyszenie odpowiedzi. Jakie było jej zdziwienie gdy nic nie usłyszała. Zmartwiona zaczęła biegać po miejscu gdzie zesłał ją potwór.<br />
- Halo!? - nagle natrafiła na coś. Były to chyba liście. Dotykając żywopłotu podążała za nim, aż nie poczuła, że jest wciągana w głąb. Chciała się wyrwać, ale pnącza oplotły ją.<br />
- Włócznio! - krzyknęła. Ale broń nie przybyła na jej wezwanie. - Puszczajcie mnie! - warknęła zła. Zamknęła oczy czując, że jej głowa jak i reszta ciała jest w środku żywopłotu. Po chwili jednak Lucy została po prostu "wypluta" przez roślinę.<br />
- Eh? - rozejrzała się dookoła. - Labirynt? - szepnęła.<br />
- Znajdź wyjście a wygrasz... - blondynka usłyszała stłumiony głos Vulcanusa.<br />
- Okej! - krzyknęła chcąc dodać sobie odwagi. Ruszyła do przodu przez - póki co - jedyny korytarz. Dobiegła do rozwidlenia i bez zastanowienia skręciła w lewo. Zatrzymała się i ostrożnie weszła na mały plac. Na jego środku ktoś stał. Przyległa szybko do żywopłotu.<br />
<i>Levy...</i><br />
Pomyślała, ale nie podbiegła do dziewczyny. Byłoby to zbyt łatwe i podejrzane. Zmarszczyła brwii uważnie przyglądając się przyjaciółce. Niebiesko-włosa była blada jak kartka papieru, a oczy były zamglone. Lucy pomachała głową i po prostu odbiegła od dziewczyny. Mogłaby przysiąc, że biega w kółko. Nagle zamarła widząc przed sobą Juvię. Szła chwiejnie i wolno. Ręce dyndały bezradnie wzdłuż ciała. Lucy nie czekając, aż niebiesko-włosa ją zobaczy wbiegła w korytarz naprzeciwko. Jednak był to ślepy zaułek. Westchnęła i odwróciła się z zamiarem wrócenia. Przeszedł ją dreszcz gdy zobaczyła ścianę żywopłotu za sobą. Podeszła do niej.<br />
- Gdzie przejście?! - jęknęła marszcząc brwii i wykrzywiając usta w przerażeniu. Odwróciła się powoli i zobaczyła stojącą Erzę, która wpatruje się w nią nieprzytomnie. Serce podskoczyło jej do gardła. Nim się obejrzała rycerz był tu obok niej uderzając w nią i posyłając na żywą ścianę.<br />
- Erza przestań! - daremne były błagania księżniczki. Wiedziała, że Erza znajduje się w takim samym transie jak ona i reszta dziewczyn z godzinę temu. Miecz czerwono-włosej wbił się w żywopłot.<br />
- Przepraszam Erza. - jęknęła Lucy uderzając rycerza w kark. Kobieta opadła na ziemię, ale po chwili wolno zaczęła się podnosić. Księżniczka nie tracąc chwili wpadła do drogi, która pojawiła się znikąd. Gdy tylko przeszła próg ściana za nią zasunęła się odcinając ją od Erzy. Dysząc ciężko pobiegła wzdłuż korytarza. Nie minęła chwila gdy znalazła się w środku labiryntu, a naprzeciw niej stały trzy ścieżki. Z jednej słyszała już głos Gajeel'a. Szybko wbiegła w lewą mając nadzieję, że ta będzie bezpieczna. Biegła ile tchu. Przez kilka minut zagłębiając się w kolejne ścieżki. Nagle przed nią znowu pojawiła się ślepa uliczka. Jednak na żywopłocie wisiało lustro. Podeszła do niego dokładnie przyglądając się odbiciu. Przed nią stała kobieta łudząco podobna do niej samej. Miała na sobie srebrną zbroję i skórę dzikiego kota. W ręce trzymała włócznię, a z oczu biła duma i odwaga. Lucy zapatrzyła się w odbicie tak bardzo, że nawet nie dostrzegła, że za nią pęka ziemia. Dopiero gdy straciła grunt pod nogami oderwała wzrok od portretu Lumiency.<br />
Poczuła się tak samo jak wcześniej gdy spadła, ale tym razem nie było przy niej nikogo. Dookoła było ciemno, a po dziurze przez którą wpadła nie było śladu. Bez zastanowienia rzuciła się do przodu. Zatrzymała ją dopiero ściana żywopłotu, o którą uderzyła. Wstała i po omacku ruszyła przed siebie.<br />
Przez jej głowę przebiegła myśl by się poddać, jednak przypomniała sobie widok Natsu. Ranny, zakrwawiony i umierający. Potrząsnęła głową i przyspieszyła.<br />
<br />
Nie wiedziała ile szła. Lucy zaczynała wariować. Cała ta próba była szalona. Martwiła się o Natsu. Obawiała się, że jest zbyt wolna i nim zdąży wygrać on umrze. Nagle na końcu korytarza dostrzegła światło. Szybko prawie się potykając pobiegła w jego stronę. Gdy zobaczyła stworzenie od którego bił blask skamieniała. Przed nią stał jednorożec. Jego róg i ciało błyszczało delikatnym, spokojnym światłem. Blondynka uśmiechnęła się. Grzywa konia była srebrzysta i wyglądała jak płynna platyna, podobnie ogon. Istota zarżała po czym trąciła księżniczkę głową. W tej chwili dziewczyna zapomniała o swojej krytycznej sytuacji. Chciała wpatrywać się w majestat i piękno jednorożca. Pogłakała go czule. Nagle dotarła do niej smutna prawda. Musi ruszać by uratować siebie i Natsu.<br />
- Możesz mi pomóc? - szepnęła mając nadzieję, że zwierzę wyprowadzi ją chociaż na zewnątrz.<br />
W odpowiedzi stworzenie po prostu wymownie spojrzało na Lucy. Dziewczyna uśmiechnęła się siadając na jego grzbiet. Wydawało jej się to takie nieprawdopodobne, a jednocześnie ekscytujące. W innych okolicznościach cieszyłaby się, że jedzie na jednorożcu, ale teraz gdy mag ognia jest zagrożony myśli Lucy zajmował tylko obraz ledwo żywego Natsu.<br />
Stworzenie skręcało w różne strony, raz nawet przeskoczyło przez żywopłot, który znikąd pojawił się na drodze. W końcu wyszli na prostą drogę, a Lucy mogła dostrzec przed sobą w czerwoną wstęgę, która miała odzwierciedlać metę.<br />
- Dziękuję! - szępneła schodząc. Ostatni raz poklepała po głowie jednorożca i odeszła w stronę mety, a wtedy magiczne stworzenie uciekło i znikło w kłębach mgły. Blondynka przekroczyła linię i wtedy dostrzegła jak na salnej platformie tuż nad nią leży Vulcanus, a pomiędzy jego łapami ledwo żywy Natsu. Chciała krzyknąć, ale rozproszyły ją szmery. Odwróciła się i serce podskoczyło jej do gardła gdy zobaczyła przed sobą zamglone oczy Juvii. Odskoczyła w bok unikając ciosu. Podniosła wzrok i omiotła spojrzeniem zaczarownych przyjaciół. Jednego mogła być pewna, żadne z nich nie było sobą...<br />
<br />
_______________________________<br />
Coco: Rozdział kojarzył mi się z <i>Alicją z Krainy Czarów </i>;_;<br />
Nie wiem czemu, ale uwielbiam tą bajkę i ten labirynt... <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s1600/saga2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="245" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s320/saga2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
Ano, jak podobał wam się ten rozdział?<br />
Napiszcie w komentarzu ^^<br />
Pozdrawiamy cieplutko!<br />
<i>Luna i Coco~</i>Lunahttp://www.blogger.com/profile/12021621369737066166noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-68919645976466201782016-01-31T21:28:00.002+01:002017-04-08T18:48:24.436+02:00Rozdział 27 - Dusza ognia <div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Rozdział 27</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"> </span><span style="font-size: small;"><span style="color: black;">W
jaskini panował nieprzyjemny upał. Skały były rozgrzane, a drzewa
(których i tak było tu niewiele) paliły się. Języki ognia tańczyły nad
lawą łaskocząc delikatnie ciało potwora podziwiającego walkę przyjaciół.
Śmieszyła go troska Natsu, Gray'a i Gajeela, którzy nawet w obliczu
zagrożenia nie chcieli skrzywdzić przyjaciółek. Parnota nie sprzyjała
walce. Mag ognia, który mimo wszystko nie pocił się tak intensywnie jak
jego pozostali koledzy dyszał ciężko. Z każdą chwilą musiał nabierać
nowe chausty powietrza. Unikał zwinnie ciosów księżniczki, która była
niezadowolona z tego, że już długo go nie trafiła. Gray wytworzył lodową
tarczę, która uratowała go przed sztyletami Juvii. Jednak nie minęła
długa chwila gdy lód zaczął się topić i parować co wykorzystała Levy
uderzając czarno-włosego młotem posyłając go kilka metrów dalej. Lucy
również postanowiła skorzystać z pary unoszącej się w jaskini i
przeskakując nad Natsu znalazła się za nim. Gdyby nie jego szybki
refleks skończyłby swoje życie zabity przez najważniejszą mu osobę,
która nie wiedziała co robi. Uchylił się zanim blondynka zdążyła przebić
go włócznią. Zagryzła wargi ze złości. <br />- Lucy proszę. Ty nie wiesz
co robisz. - mag ognia odskoczył od niej o parę metrów kątem oka patrząc
na walkę Gray'a i Gajeela. Strażnik lodu nie używał miecza przeciwko
Juvii. Aby unikać sztyletów tworzył coraz więcej zapór lodowych, które
po kilku sekundach topiły się. Magini wody jak w transie miotała w
chłopaka ostrza chcąc go jak najbardziej zranić. Każdy jej ruch był
chaotyczny. Jakby w głębi duszy powstrzymywała siebie samą przed
miotaniem bronią. Nagle Gray został odtrącony do tyłu przez Gajeel'a,
który oberwał od Levy.</span></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">-Gray!
- czerwono-włosa poderwala się do biegu, kiedy Juvii udało się zranić
przyjaciela w ramię. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, potwór uderzył swoją potężną łapą w ziemię. Powstało kilka nowych wyrw, z których zaczęły wychodzić początkowo niewielkie szkielety. Erza zaśmiała się kpiąco depcząc kilka z nich. Jednak gdy ona była zajęta miażdżeniem jednych potworów, inne szkielety z każdą sekundą rosły. Nie minęła chwila gdy dziewczyna została zaatakowana przez trochę większych od niej wojowników ognia.</span></span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">- Cholera. - skomentowała szkarłatno-włosa zanim została odtrącona na ścianę. Szybko doszła do siebie i prędko natarła na przeciwników. Gdy większość z nich była pokonana, a Erza mogła trochę odetchnąć kości wrogów, których pokonała chwilę temu zaczęły się zrastać. Zła ponownie zaczęła walczyć. Szkoda tylko, że ta walka była niczym niekończąca się praca Syzyfa. Szkielety odnawiały się gdy ona walczyła z innymi. </span></span></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">-
Jesteś taki słaby. - zakpiła Juvia wymierzając ostrze w stronę
chłopaka. - Nie było by w tym nic złego gdybyś po prostu przyznał, że
jesteś słaby. - wzruszyła ramionami. - Ale ty się upierasz walcząc ze
mną. Jak to jest być przegranym? - zachichotała gdy Gray podniósł się i
przetarł ręką pot z twarzy. <br />- Nie jestem słaby. - wydukał. -
Przegranym? Juvia proszę cię. - zaśmiał się. - Nie jestem przegrany
dopóki mam dla kogo walczyć. Sztuką nie jest być silnym, ale nie
poddawać się i dążyć do celu dla ważnych ci osób. Dlatego nie uważaj, że
już mnie pokonałaś. - zaśmiał się gromko wywołując coraz większe
zdezorientowanie u przeciwniczki. - Prawdziwa walka nie toczy się
między nami tu, teraz, ona toczy się w twoim ciele. - mag lodu chwycił
za rękojeść miecza. - Ponieważ Juvia walczy! - krzyknął i zamroził ciało
dziewczyny. Szybko do niej podbiegł i przytulił zanim lód stopniał.<br />- C-Co? <br />- Juvia proszę wróć... -
wyszeptał bardziej przyciągając jej głowę do rozgrzanej klaty. - Kocham
cię. - wyszeptał. Kobieta zasyczała z bólu i chwyciła się za głowę
odpychając chłopaka. Padła na kolana krzycząc i próbując się opanować. <br />- G-Gray... - powiedziała ostatkiem sił. Przejechała dłonią po podłodze zaciskając ją na drobnym piachu. - N-Nie u-u-miem... </span></span></span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Za Juvią mignęła szybko postura Levy, która walczyła z Gajeel'em tak zaborczo jak nigdy.</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">- Nienawidzę cię! - krzyczała. - Zdechniesz w męczarniach! Słyszysz?! Już ja tego dopilnuję! - uderzyła mężczyznę. Gajeel przeturlał się parę metrów. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">- Levy proszę
uspokój się. - poprosił powoli wstając. - Wiem, że cię skrzywdziłem..</span></span></span></span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">- Nic nie wiesz. - nagle stanęła patrząc prosto w jego oczy. - Chciałam być tylko normalną dziewczyną i żyć razem z moimi rodzicami. Nigdy nie prosiłam cię, żebyś napadał na moją wioskę! Nigdy cię nie prosiłam byś zabijał moich rodziców! - wrzeszczała. Była wściekła. Oczy płonęły jej nienawiścią. - Nie prosiłam cię o tortury. Nie prosiłam o gwałt. Nie prosiłam o to! - Gajeel zagryzł dolną wargę. Dopiero teraz, gdy Levy wykrzyczała mu to w twarz zrozumiał jakim był potworem. </span></span></span></span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">- Wiem. Byłem bezwzględny i okropny! - przerwał jej. Ton jego głosu odbił się echem po jaskini. Niebiesko-włosa spojrzała na niego ocierając łzy spływające po jej rozgrzanych policzkach. - Gdybyś wiedziała jak bardzo tego żałuję. Nie wiem co mam zrobić być mi wybaczyła. Wiem, że będzie to trudne. Wiem, że praktycznie niemożliwe... Ale każdy zasługuje na drugą szansę. Nawet tak odrażająca osoba jak ja. Przepraszam! Jeśli mi nie wybaczysz... Równie dobrze możesz mnie teraz zabić. - skłonił się pociągając nosem. Levy w szoku patrzyła na przechylającego się chłopaka. Podniosła młot i ciągnięta zemstą podeszła do czarno-włosego. Uniosła broń nad głowę. Gajeel zacisnął mocniej powieki. Minęła dłuższa chwila aż Levy postanowiła coś zrobić. Ręce jej zdrętwiały, a młot upadł z łoskotem obok Gajeela. Z ociąganiem spojrzał w płaczącą Levy. Jej oczy były normalne. Błyszczały niczym gwieździste niebo. Czerwona mgła opuściła jej ciało i wróciła do monstrum.</span></span></span></span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">- Nie potrafię... Nie potrafię cię zabić. - padła na kolana zanosząc się płaczem. - Gajeel... Przepraszam za wszystko... - załkała głośno wtulając się w mężczyznę. Były generał Styks przytulił ją mocno. W pewnym momencie po jego policzkach zaczęły ciurkiem płynąć łzy.</span></span></span></span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">- Ty płaczesz? - zająkała się.</span></span></span></span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">- Nie... Twoje włosy kują mnie w oczy... - próbował się zaśmiać, ale nie udało mu się. Za to rozbawił Levy, która po kilku sekundach po prostu zemdlała. </span></span></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">Juvia
leżała na ziemi wydając głośne jęki bólu. Starała się
opanować swoje ciało. Uniosła drżącą rękę w kierunku nieprzytomnej Levy w
ramionach Gajeel'a. Gray przykucnął obok niej i podniósł ją delikatnie z
ziemi. Nachylił się nad nią. Czuł jej przyspieszony, ciepły oddech.
Patrzyła na niego spod lekko zmrużonych oczu. Machała nogami chcąc się
wyrwać, ale mag lodu bardziej ją przytulił. Po chwili ucałował jej
wargi. Pocałunek był delikatny, jakby czarno-włosy bał się, że zrobi
Juvii krzywdę. Niebiesko-włosa miała szeroko otwarte oczy. Pocałunek
stawał się coraz bardziej namiętny. Strażniczka powoli zamykała oczy i
oddała pocałunek. Chłopak czując, że dziewczyna przestała się ruszać
oderwał się od niej i zaniepok<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">ojony spojrzał na jej twarz. <br />- Zemdlała... - westchnął z ulgą. Po chwili przytulił ją mocno jakby obawiając się, że kiedyś może ją stracić. Szkarłatna mgiełka opuściła ciało Juvii i wróciła do potwora. Nagle Gray usłyszał trzask. Odwrócił się w stronę walczącej Lucy i Natsu. </span></span></span></span></span></span></span></span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span id="ext-gen1267" style="color: black;">- Lucy
proszę opanuj się! - Natsu złapał włócznie w połowie i spojrzał głęboko w oczy blondynki. - Wiem, że wcale nie chcesz mnie skrzywdzić! - księżniczka opuściła włócznię i robiąc pół-obrót
wymierzyła udezenie prosto w klatkę piersiową różowo- włosego. Z powrotem chwyciła
włócznię i mocno ugięła się na nogach kierując ostrze w stronę
przyjaciela. Zaczęła biec w jego stronę, ale stało się coś
nieoczekiwanego. Ziemia zatrzęsła się, a jeden z wulkanów wybuchł. Księżniczka upadła, a skały nad nią skruszyły się. Kilka stalaktytów oderwało się i spadała wprost na dziewczynę.<br />- Lucy! - Natsu momentalnie
wstał i rzucił się wprost na Lucy odpychając ją. Niestety ostra skała przeszyła na wylot ciało maga ognia. </span></span></span></span></span></span></span></span></span><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Serce dziewczyny ścisnęła okrutna trwoga gdy chło</span><span id="ext-gen1313" style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">pak stał nad nią trzymając się za brzuch z wbitą skałą. Poczuła<span id="ext-gen1312">, że znowu potrafi panować nad swoim ciałem. Mgła zniewalająca jej umysł leciała teraz w stronę Vulcanusa. </span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><span id="ext-gen1314"><span id="ext-gen1313"><span id="ext-gen1312"><span id="ext-gen1311">- N-Natsu... - szepnęła cicho. Mag ognia padł na ziemię podkurczając z bólu nogi. Chciał coś powiedzieć Lucy, która teraz z płaczem podpełzła do niego. Pomachała przecząco głową nie dopuszczając do siebie myśli, że różowo-włosy mógłby umierać. <br /><span id="ext-gen1300">- Ja..ja przepraszam! - załkała opierając głowę na jego czole. Chłopak nabrał powietrza do płuc.<br /><span id="ext-gen1310">- Nie masz za co. Cieszę~ się<span id="ext-gen1302">, że jesteś już bezpieczna. - wystękał. <br />- <span id="ext-gen1299">Natsu! - tuż za nimi znalazła się Erza. - O Boż<span id="ext-gen1303">e. - jęknęła. Blondynka szybko wstała i na drżących nogach podeszł<span id="ext-gen1298">a do Vulcanusa.<br />- Błagam uratu<span id="ext-gen1304">j go! Błagam! Jesteś strażnikiem! - zawyła. <br /><span id="ext-gen1309">- Twoi przyjaciele przeszli próbę miłości<span id="ext-gen1305">. - spojrzał na Gray'a i Juvię. - Przebaczenia. - jego wzrok padł na Gajell'a. - <span id="ext-gen1306">I odwagi. - dokończył. - Jednak ty <span id="ext-gen1307">jeźdźcu masz za zadanie pokazać mi ile ty jesteś warta! - zagrzmiał, a z sufitu spadły odłamki skał.<span id="ext-gen1308"> - Pokaż mi na co stać jeźdźca Brillo! - podłoga pod nimi się zapadła.</span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">_______________________________</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></span>
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Rozdział trochę chaotyczny! </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Ale tak właśnie miało być, więc mamy </span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s1600/saga2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="245" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s320/saga2.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">nadzieję, że się nam udało! Walka trzech </span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">paringów w końcu powinna być chaotyczna xD</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;">Pozdrawiamy i dziękujemy za komentarze!</span><br />
<span style="font-family: "georgia" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-79482459027655333012016-01-24T14:39:00.003+01:002017-04-08T18:48:11.273+02:00Rozdział 26 - Siła tkwi w sercu<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Rozdział 26</span></div>
<br />
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Zimny wiatr bawił się włosami magów, którzy cierpliwie czekali na przyjście Ariany. Od odejścia Lucy minęły prawie 24 godziny. 24 godziny niepokoju i zmartwienia. Erza stała na wzgórzu patrząc czy blondynka aby nie wraca. Ale sama straciła nadzieję na to, że księżniczka wróci. Westchnęła i widząc, że elfka przyszła do jej towarzyszy podeszła do małej grupki.<br />
- Nie widziałaś jej? - Erza podziwiała w Natsu to, że jeszcze wierzył w powrót dziewczyny. Szkarłatno-włosa pokiwała przecząco głową i przeniosła wzrok na Arianę.<br />
- Udali się na północ. Ich trasa zawsze tak biegła. - objaśniła Ariana. - Jest tam przejście do innego świata. Jednak... żaden elf nie zapuszczał się tam. Istnieje legenda o potworze, który zamieszkuje tamte strony. - wzruszyła ramionami. - Blisko jest także wioska czarownic. Podejrzewam, że to właśnie tam się udali.<br />
- Ktoś idzie! - krzyknął jeden ze zwiadowców. - To chyba kobieta. - obwieścił.<br />
Serce Natsu przyspieszyło gwałtownie. Szybko pobiegł na wzgórze. I już z daleko rozpoznał te piękne, złote kosmyki. Nie zważając na nic zjechał z pagórka i popędził do kobiety. Po kilku sekundach Lucy była trzymana w ciepłym i mocnym uścisku. Przez moment jej ręce bezwładnie wisiały wzdłuż ciała. Po krótkiej chwili objęła maga ognia i wtuliła się w jego tors. Poczuła ciepło rozlewające się po jej ciele. To tego jej brakowało. Uśmiechnęła się ciągle wtulając się w chłopaka. Natsu drażnił jej szyję jego przyspieszonym, ciepłym oddechem.<br />
- Lucy! - jęknął, a jego głos drżał. - Lucy.<br />
- Tak wiem... Ja również.<br />
-Lucy! - blondynka nadal wtulona w przyjaciela odwróciła głowę. - Tęskniłam!<br />
Na dziewczynę rzuciły się wszystkie jej przyjaciółki. Natsu ledwo zdążył odskoczyć. Tuliły ją i ściskały za wszystkie czasy. Gray widząc purpurową twarz dziewczyny zaśmiał się cicho i odpuścił czułe powitanie.<br />
- Lucy co się stało!? - Ariana zeszła z dziewczyny.<br />
Blondynka spoważniała i zrzuciła z siebie gromadę. Wstała z pomocą Natsu i westchnęła ciężko.<br />
- Fernando był sługą Styks. - wszyscy wydali jęk trwogi. - Miał zaprowadzić mnie do jej zamku. Zrobił jakieś dziwne abracadabra. - uśmiechnęła się przepraszająco. - Wybaczcie mi moje zachowanie. - spuściła wzrok i spojrzała na rękę, którą wciąż trzymał Natsu.<br />
- Zamknij się głupia. Nie jesteśmy źli. - mruknął Gray.<br />
- Narazie, po prostu odpocznijmy. - uśmiechnęła się do przyjaciółki Erza. - Zgaduję, że jesteś zmęczona przejściem tak długiej drogi.<br />
Lucy podziękowała rycerzowi. Jednak nie minęła nawet chwila, gdy Ariana podeszła pełna niepokoju do blondynki.<br />
- Lucy, czy nie widziałaś może, księgi? - spytała z nadzieją. Serce dudniło elfce w piersi.<br />
<br />
<i>Czemu się tak boi? </i><br />
<br />
Zadała sobie w myślach pytanie blondynka, która widziała grymas zmartwienia na twarzy Ariany. Powoli, starając się by nikt nie zobaczył jej prawie nagiego ciała wyciągnęła z pod płaszcza grubą, starą księgę. Elf niemal rzucił się na nią.<br />
- Co to jest za księga Ariano? - spytała ozięble Wendy.<br />
Juvia nie była zaskoczona chłodnym tonem przyjaciółki. Podzieliła się z nią jej przemyśleniami dotyczącymi elfów i jeźdźca.<br />
- To? Em... Księga z legendami, już mówiłam. - jęknęła siląc się na normalny ton.<br />
Magini wiatru to nie przekonało, chciała zadać pytanie, ale przerwał jej Natsu.<br />
- Może wrócimy do domu? - ścisnął dłoń Lucy i uśmiechnął się szeroko.<br />
<br />
<i>Kilka dni później</i><br />
<br />
Lucy i Natsu siedzieli przy stole jedząc ciastka przygotowane przez Mirajane. Rozmawiali w najlepsze, unikając jak ognia tematu Fernanda. Gray uśmiechał się pod nosem stojąc na balkonie i obserwując trening Juvii i Wendy.<br />
- Nie możemy tak dłużej siedzieć! - do pokoju weszła Erza trzymając rękojeść miecza.<br />
-Co masz na myśli? - blondynka oderwała się od rozmowy z magiem ognia.<br />
- Nie rozumiecie? - zaśmiała się nerwowo i zaczęła. - Styks nasłała na nas Fernanda co oznacza, że wie gdzie jesteśmy, a nasze działania jej się nie podobają. Musimy czym prędzej znaleźć strażnika ognia i obalić rządy tej wrednej małpy!<br />
- Zgadzam się. - westchnął Gajeel. - Nie wiemy czy już czegoś nie szykuje.<br />
- W takim razie. - blondynka uśmiechnęła się. - Przygotujcie się do drogi! - wzięła do ust ciastko i poszła przygotować się do podróży.<br />
<br />
<br />
Zbliżało się południe gdy wszyscy byli gotowi do drogi. Lucy razem z Juvią, Erzą i Levy szła zaraz za chłopakami. Wendy i Ariana zostały w domu razem z Mirajane, która zachorowała. Dzień był piękny. Lucy szła pod górkę delektując się delikatnymi promieniami słońca. Wiatr łagodnie wiał z północy przynosząc zimne powietrze, które chłodziło rozgrzane ciała przyjaciół. Księżniczka spojrzała na Gray'a, a następnie na idącego obok niego Gajeel'a. Pierwszy generał Styks, osoba, która sprawiła, że jej przyjaciółka oszalała. Jak to możliwe, że dostrzegł dopiero niedawno, że Levy to również człowiek, który czuje? Blondynka pokiwała z dezaprobatą głową. Jednak teraz stara się odkupić swoje grzechy. Widać mimo wszystko, że McGarden zaczyna go lubić. Towarzystwo przyjaciół, a zwłaszcza brak złego świata Styks wpłynął na na niebiesko-włosą kojąco. I mimo, że czasem mówi o sobie w trzeciej osobie to nie jest to tak często jak na początku ich znajomości.<br />
Lucy uśmiechnęła się, ale po chwili zrzędła jej mina. Przed oczami stanął jej obraz śmiejącej się królowej, która z rozbawieniem w oczach kazała rozerwać Erzę, rozebrać niewinną dziewczynę. Trwała wojna i mimo tych sielankowych tygodni, które tu spędziła pamiętała o tym. A teraz Styks już wie gdzie oni są. Do tego elfy ukrywają coś przed nimi. Księga Lumiency, księga legend. Może tam jest napisane coś co mogło by naprowadzić ją na jakiś trop? Chociażby jak otworzyć drzwi do świata Brillo.<br />
Przyjaciele stanęli na pagórku patrząc na znajdujący się w oddali wulkan.<br />
- Ile jeszcze drogi? - spytała Levy lekko zmęczona.<br />
- Zmęczyłaś się już? - zdziwił się Gajeel.<br />
- W przeciwieństwie do ciebie Levy nie chodzi na takie misję. - Erza zgromiła go wzrokiem.<br />
- Co powiecie na mały odpoczynek? - zaproponowała księżniczka podchodząc do Levy i Juvii. Stanęły obok drzewa owocowego. Niebiesko-włosa skakała chcąc dosięgnąć kulisty owoc.<br />
- Maszerujemy bez przerwy. - zauważył Gray. - Pięć minut nie zrobi różnicy. - dodał opadając ciężko na ziemię. W jego ślady ruszyła reszta drużyny. Levy nadymała zła policzki, a Juvia rozbawiona podała jej owoc.<br />
- Gdyby nie fakt, że w pobliżu jest wulkan mogłabym tu zamieszkać! - zażartowała Lucy, jednak uśmiech z jej twarzy szybko zniknął. Ziemia pod ich stopami zatrzęsła się tak mocno, że wszystkie trzy runęły na ziemię, a dojrzałe owoce spadły z drzewa.<br />
Pod Lucy, Juvią i Levy zapadł się grunt. Natsu poderwał się z miejsca biegnąc do dziewczyn. Bezmyślnie rzucił się do przodu i cudem złapał rękę spadającej księżniczki.<br />
Na marnę.<br />
Dłoń dziewczyny wyślizgnęła się z ręki chłopaka, a jej sylwetka zniknęła w podziemnym mroku.<br />
Natsu z szeroko otwartymi oczami patrzył w dziurę, w której zniknęły przed chwilą jego towarzyszki. Zszokowany dyszał ciężko czując jeszcze na dłoni skórę blondynki. Erza i Gray natychmiast podbiegli do maga ognia odciągając go wyrwy.<br />
- Hej! Co wy robicie?! - zaczął się szamotać strażnik.<br />
- To, że ty też tam spadniesz jeśli się nie odsuniesz. - warknął mag lodu zostawiając przyjaciela pod drzewem. Po chwili oparł się na kolanach nie rozumiejąc co się właśnie stało.<br />
- Grunt jest niestabilny. - powiedziała Erza i spojrzała na zdenerwowanego Gajeel'a.<br />
- Musimy je ratować! - krzyknął Natsu i wyminął zdezorientowanego maga lodu i rycerza. Wskoczył do dziury nie bacząc na wrzaski czerwono-włosej.<br />
- Bez komentarza. - warknęła Erza. - Idziemy!<br />
Wszyscy westchnęli i kiwnęli zgodnie głowami. Wskoczyli do dziury. Z sekundy na sekundę czuli, że temperatura się zmienia, a im oddycha się coraz gorzej. Po paru chwilach wpadli do wody. Była podejrzanie ciepła i miała czerwony odcień. Natsu natychmiast wybiegł szukając przyjaciółek.<br />
- Podziemna kraina. - szepnęła Erza wypływając na powierzchnię i stając obok różowo-włosego, który mierzył krainę nienawistnym spojrzeniem. Otaczały ich drzewa. Nie takie jak na powierzchni, gdzie koronę rośliny stanowiła bujna zieleń liści. Tutaj kora drzew była szara, a ich koronę pokrywaly płomienie, które co chwilę gasły i zapalały się.<br />
- To wszystko wygląda jak... - szkarłatno-włosa zawachała się, jednak widząc ścieżkę z rozgrzanych kamieni i ławę spływającą po ścianach nabrała pewności co do trafności tego słowa. - ...piekło.<br />
- Lucy?! Levy!? Juvia!? - Natsu rozglądał się nerwowo próbując znaleźć przyjaciółki. Echo jego głosu penetrowało każdy zakamarek jaskini. Nagle drzewa wybuchnęły żywym ogniem, który oświetlił nieco grotę. Skały rozpaliły się do czerwoności ukazując ogromnego potwora znajdującego się na środku pieczary. Jego ciało było otoczone przez rzekę lawy, z której od czasu do czasu wyskakiwały iskry. Monstrum patrzyło na zdziwionych przyjaciół z nad ogromnych kłów przypominających ciosy (przekształcone górne siekacze słoni - dop. aut.). Jednak one w przeciwieństwie do tych znajomych słoniowych, były płynną magmą. Małe, złowrogie oczy błyszczały spokojem.<br />
- Jam jest Vulcanus. Strażnik ognistego rubinu. - w jaskini rozległ się potężny głos bestii.<br />
- Gdzie nasze przyjaciółki?! - zezłościł się Gajeel i nie bacząc na niebezpieczeństwo wszedł ognistemu potworowi w słowo.<br />
- Moja próba będzie trudniejsza niż pozostałe. Gdybym chciał z wami walczyć z łatwością bym was pokonał. Jednak to nie z wami chcę walczyć, a z jeźdźcem. Pokażcie mi, że jesteście godnymi towarzyszami jeźdźca. - zagrzmiał. - Pokonajcie je.<br />
Zza potwora wyszły trzy kobiety. Przyjaciele zamarli dostrzegając, że to Lucy, Levy i Juvia. Miały na sobie ogniste ubrania, a w ręku dzierżyły bronie. Blondynka na plecach miała włócznię, którą teraz wyciągnęła gotowa do walki. Strażniczka miała luźne rękwy, a w nich ukryte sztylety. Juvia była mistrzem w rzutach ostrzem, więc nikogo nie zdziwiła jej broń. Prawdziwe poruszenie wprowadziła broń Levy. Mimo drobnej budowy ciała w ręce trzymała ciężki młot.<br />
- Dobra. Pora się zabawić. - Lucy wymierzyła w Natsu włócznię i zaśmiała się piskliwie. Natychmiast zeskoczyła z wzniesienia i znalazła się obok zdezorientowanego maga ognia. Różowo-włosy nie zdążył nawet nic powiedzieć gdy księżniczka uderzyła go włócznią posyłając na ścianę.<br />
- H-Hej! - Gajeel ruszył w stronę blondynki chcąc zadać jej cios, ale ku jego zdziwieniu zostało mu to uniemożliwione przez Levy. Niebiesko-włosa kopnęła go przewracając.<br />
- Ja jestem twoim przeciwnikiem. - zaświergotała McGarden i uniosła nad siebie młot. Szybko go opuściła chcąc uderzyć zdziwionego jej siłą chłopaka, ale Gajeel prędko przeturlał się w bok.<br />
- Dobrze. Więc ty jesteś mój. - przed Gray'em stanęła Juvia. Uśmiechnęła się groźnie, a grzywka opadła jej na twarz. Nim mag lodu się zorientował w jego stronę leciało kilka sztyletów. Ciemno-włosy zareagował natychmiast rzucając w rozżarzone ostrza lodem.<br />
- Egh. - Erza chciała pomóc przyjaciołom, ale z lawy otaczającej Vulcanusa, który teraz pewnie dobrze się bawił zaczęły wychodzić szkielety.<br />
<br />
________________________<br />
I jak wam podobał się ten rozdział?<br />
Lucy, Levy i Juvia przeciwko (swoim) chłopakom! <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s1600/saga2.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="245" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAtsWtPxG9UVCjiMztZoQaKdNwWtKBvtV66VW6zjLF9Mk05k5r7W6wnao-9rHlxFAaBYgvm2Uvw97QMK_WHGEbOpoFkYtz624Dci_3gEONxkKSjTpfRD0997-Y47yA8bNZFsPrlo7U8gU/s320/saga2.jpg" width="320" /></a></div>
Jak myślicie czy Gajeel, Natsu i Gray będą musieli je<br />
skrzywdzić?<br />
Czy może jednak będą sami obrywać?<br />
<br />
Pozdrawiamy ;***CoCo Vastillehttp://www.blogger.com/profile/03248671798003856944noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2165135588093625250.post-48782277007011008772016-01-17T14:28:00.000+01:002018-09-02T09:19:41.600+02:00Rozdział 25 - Siła <div dir="ltr" style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Rozdział 25</span></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Dłonie Natsu nadal się trzęsły. Nie mógł zrozumieć tego co przed chwilą przeczytał. Naprawdę ich zostawiła? Zostawiła jego, po tym wszystkim co się stało? Zdesperowany uderzył w rosnący za domem jeźdźca klon. Chciał wyładować swoje emocje. Pięść zaczęła robić się czerwona od ciągłego uderzania w pień. Spojrzał w górę, gdy kilka liści spadło na ziemię. Bez zastanowienia skoczył na najniższą gałąź, potem na drugą i trzecią. Oparł plecy o pień i zamknął oczy, rozmyślając o tym co może teraz robić Lucy. </div>
<div dir="ltr">
- Natsu! - z rozmyślań wyrwał go cichy, dziewczęcy krzyk. Zignorował to i mocniej przywarł do pnia, chcąc pozostać niewidocznym dla innych. </div>
<div dir="ltr">
-Natsu! - znów ten sam krzyk. - Czytałam kartkę! - Różowo-włosy rozpoznał głos Levy. - Możemy porozmawiać? </div>
<div dir="ltr">
Dopiero gdy dostrzegł, że jego kryjówka została zlokalizowana westchnął.<br />
Natsu niechętnie spojrzał w dół i pomógł wejść Levy na gałąź. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w niego, nic nie mówiąc. Miała zatroskaną, a jednocześnie zdziwioną minę. Chyba nie tylko Natsu nie mógł uwierzyć w odejście Lucy. Cisza pomiędzy nimi zaczęła być uciążliwa. <br />
- O czym chciałaś porozmawiać? - spytał Natsu, siląc się na normalny ton głosu. <br />
- Natsu. - położyła mu rękę na ramieniu. - Nie udawaj, że cię to nie obchodzi. - spojrzała na niego ze współczuciem. <br />
Czy to, że Natsu się obwiniał było, aż tak widoczne? Miał sobie za złe wszystkie te słowa, jakie jej powiedział w przypływie złości. Mięśnie na twarzy maga ognia rozluźniły się, a chłopak spojrzał w dół ze smutkiem. <br />
- To moja wina, że jej to powiedziałem. - ukrył twarz w dłoniach. - Nie panowałem nad sobą. Przepraszam. <br />
Levy spojrzała na niego ze współczuciem. <br />
- Ja nie oczekuję przeprosin. - poklepała go jeszcze po ramieniu i zeszła. - Powiedziałam o tym już Arianie. Jeśli do jutra Lucy nie wróci wszczniemy pościg. Wyręczę cię i powiem o tym reszcie... Tylko nie rób nic głupiego. Bo nie tylko ty ją straciłeś - westchnęła delikatnie i posyłając mu ostatnie pokrzepiające spojrzenie odeszła.<br />
- Jestem idiotą. - przyciągnął nogi do klatki piersiowej i objął je, ukrywając twarz w ramionach. </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br />
Blondynka leżała na trawie, tępo wpatrując się w wolno poruszające się chmury po niebie. Podniosła rękę, zasłaniając oczy przed promieniami słońca.<br />
- Gdzie ja jestem? - spytała samą siebie. - Co ja tu robię? - wstała i rozejrzała się dookoła. Wszędzie były lasy, jedynie naprzeciwko niej ciągnęła się kamienna ścieżka.<br />
- Lucy. - Usłyszała czuły głos. Odwróciła się zdziwiona.<br />
- Fernando - szepnęła i otwierała usta, aby zadać pytanie, ale chłopak chwycił ją za nadgarstki i przewrócił na trawę tak, że leżała na jego klatce piersiowej. <br />
- Jesteś taka niesamowita. - delikatnie pogładził jej policzek. Lucy chciała go odepchnąć. Jednak chłopak był od niej silniejszy, czując, że blondynka się opiera przewrócił się tak, że teraz to księżniczka leżała pod nim. - Jeśli będziesz niegrzeczna, spotka cię kara. - pomachał jej palcem przed twarzą i wysunął rękę pod jej bluzkę. Lucy spojrzała przerażona najpierw na jego rękę, a potem przeniosła wzrok na twarz chłopaka. Poczuła gorycz smutku, która piekła jej ciało od środka. Ręce Fernanda były szorstkie, nie tak delikatne i łagodne jak Natsu. Wydała zdławiony jęk, przypominając sobie twarz chłopaka, złego i zmartwionego, który mimo wściekłości troszczył się o nią.<br />
- P-Przestań! - krzyknęła i odepchnęła mężczyznę, korzystając z jego zdezorientowania. - Co ty robisz?! - wstała, patrząc krzywo na bruneta. Wędrowiec zaśmiał się sztucznie i spojrzał na nią spode łba.<br />
- Widzę, że czar prysł. - wyszczerzył się . - Czyżby przypomniał ci się ten żałosny mag ognia i twoi słabi znajomi? - prychnął. - Nie wyglądało na to, że cię potrzebują. - spojrzał na paznokcie. - Szczególnie ten różowy pawian. Jak to on powiedział... " Wynoś się stąd! Nie chcę widzieć twojej twarzy" - jego oczy pociemniały. - "Jesteś dla mnie <u>nikim</u>"<br />
- Przestań tak o nim mówić! - Fernando przygwoździł ją do drzewa i zaczął całować jej szyję. Delikatnie nadgryzał jej skórę, powodując dreszcze. Przez chwilę znowu poczuła się słabo, a jej tęczówki przybrały fiołkowy odcień, ale po chwili chwyciła się za głowę. Przed oczami stanął jej uśmiechnięty chłopak, który trzymał ją w ramionach i delikatnie głaskał po włosach, zaraz po tym jak odnaleźli miasto elfów. To wtedy obwiniała się o śmierć jej ludzi. <br />
<i>Natsu? </i><br />
Nim Lucy się spostrzegła, jej sukienka była podarta w kilku szczególnych miejscach, a Fernando nie miał na sobie koszuli. <br />
- Odczep się! - instynktownie podniosła do góry prawą nogę, uderzając w krocze wędrowca. Chłopak zrobił się cały czerwony i padł jak kłoda na ziemię. Blondynka, dysząc ciężko odeszła szybko w stronę powozów.<br />
<i>Dlaczego tak bardzo szalała za Fernando? Dlaczego teraz tak się zachowała?! </i><br />
Zjechała po drewnianej ścianie powozu z reliktami. Jęknęła gdy natrafiła niechcący na jakiś wystający gwóźdź.<br />
<i>Dlaczego z nimi poszła? Dlaczego? </i><br />
Oczy zmieniały kolor z brązowego w fioletowy i na odwrót. Po chwili jednak uspokoiła się. <br />
Westchnęła i wstała gwałtownie, ale coś ją ściągnęło w dół. Naszyjnik, który dostała od Fernanda zaczepił się o wystający gwóźdź, a dlatego, że blondynka wstała łańcuszek zerwał się, powodując upadek zawieszki.<br />
Nagle poczuła się zupełnie inaczej. Miała więcej siły i spokojnie mogła ustać ma nogach. Odeszła trochę od wozu, jednak szybko tam powróciła, słysząc przed sobą głosy dwóch mężczyzn. Zręcznie wgramoliła się pod powóz, a chwilę potem ujrzała przed twarzą dwie pary butów. <br />
- Jak tam u księżniczki? - zaśmiał się jeden Carlos.<br />
- Suka przyprawiła mnie o ból krocza na co najmniej kilka dni. - Blondynka momentalnie na dźwięk wyzwiska podniosła głowę, uderzając w podwozie.<br />
- Hm... - Fernando zaczął się schylać. Księżniczka zakryła usta dłonią i zamknęła oczy gotowa do ucieczki.<br />
- Głupi pies! - krzyknął drugi mężczyzna, a Fernando wstał i pobiegł w jakimś kierunku. Po chwili dziewczyna usłyszała skowyt zwierzęcia.<br />
- Wracając Carlos. Ta kobieta widocznie ma w głowie tylko tego cholernego strażnika, który uważa się za kogoś potężnego, a w rzeczywistości nie umie nic poza byciem żałosnym sukinsynem. - Lucy zacisnęła dłonie w pięści.<br />
- Styks zapłaciła nam za to, że przywieziemy ją. Nie mówiła nam, że ma być żywa. - Lucy usłyszała kpiący śmiech Carlosa. <br />
- Taa... Księżniczka jest zdecydowanie zbyt żywiołowa, jak dla wspaniałego mnie - prychnął. - W końcu jestem Fernando. Idealny, przystojny, zajebisty i w ogóle niesamowity.<br />
- Dobra, panie "wspaniały". Ukradłeś księgę? - mężczyzna założył ręce na piersi. <br />
- Myślałem, że mnie złapią. - wzruszył ramionami Fernando. - Ale jak już mogłeś się domyślić, dla wspaniałego mnie nie stanowiło to problemu. <br />
- Tia... Gdzie ją dałeś? - Carlos oparł się ręką o przyczepę. <br />
- Jest w twoim mieszkanku. A tak między nami. - młodzieniec przybliżył się do współpracownika. - Mógłbyś tam czasem posprzątać. <br />
Carlos uderzył Fernanda w tył głowy i odszedł zdenerwowany. <br />
- No co?! Prawdę mówię! - wędrowiec poszedł w jego ślady.<br />
- Muszę, odzyskać księgę - postanowiła Lucy i wygramoliła się z pod wozu.<br />
Blondynka odprowadziła wzrokiem Carlosa i wtedy ujrzała jak wchodzi do powozu znajdującego się na samym końcu karawany. Kucnęła i bacznie zaczęła obserwować wóz. Po kwadransie, mężczyzna wyszedł, dając Lucy szansę na odzyskanie skradzionej księgi. Bez chwili zwłoki dziewczyna rzuciła się biegiem i w mgnieniu oka znalazła się w środku. Zdziwił ją fakt, że pomimo dnia, tak mało ludzi tutaj jest. <br />
- O matko... - szepnęła, widząc pomieszczenie. Wszędzie walały się albo ciuchy, albo porozrzucane papiery. - To jak szukanie igły w stogu siana! - skwitowała.<br />
Szukanie tak ją pochłonęło, że nie zauważyła jak do powozu wchodzi mała małpka, a widząc szukającą Lucy wyszła, uśmiechając się złośliwie. Minęło parę minut, a księgi nie było.<br />
- Niemożliwe. - księżniczka położyła się zmęczona. Wszystkie szafki (widoczne nie przykryte ubraniami) zostały przeszukanie. Spojrzała pod łóżko, a widząc skrzynię szybko ją wyciągnęła. Na szczęście nie była zamknięta na kłódkę, więc Lucy szybko ją otworzyła. Uśmiechnęła się, widząc księgę.<br />
- No proszę proszę. - Do uszu księżniczki dotarł kpiący śmiech.<br />
- Nie lubię, gdy ktoś grzebie w moich rzeczach - odezwał się Carlos, wyrywając dziewczynie księgę. - Myślisz, że powinniśmy dać jej karę? - zwrócił się do Fernanda, przyszpilając blondynkę do ściany.<br />
- Co proponujesz? - wędrowiec podszedł bliżej i musnął językiem szyję dziewczyny. <br />
- Uważam, że takie piękne ciało marnuje się schowane pod tymi ubraniami. - Na jego twarz wkroczył perfidny uśmiech. - Może pozwolimy ujrzeć mu światło dzienne?<br />
Nie minęła nawet minuta gdy ubrania Lucy poszarpane leżały obok niej. Krzyczała i wierzgała, kopiąc gdzie popadnie. Carlos przejechał jej językiem po brzuchu, powodując dreszcz. Fernando wbił się w jej usta, wpychając język do jej ust. Jak oparzony oderwał się od niej gdy blondynka ugryzła go w język. <br />
- Tyy... - zawarczał. <br />
- Uspokój się - zaśmiał się obrzydliwie Carlos i chwycił za biodra dziewczyny. <br />
- Zosta...zostaw... - jęknęła przerażona. <br />
- O nie, nie. To jest kara. - uśmiechnął się perfidnie mężczyzna i wtedy został odepchnięty na ścianę wozu, a w klatce piersiowej miał wbitą włócznię. <br />Fernando jęknął i puścił księżniczkę. <br />
- C..o? - szepnął Carlos, a po chwili wyzionął ducha. <br />
Oczy Lucy błyszczały, a włosy wirowały wokół niej przez wiatr.<br />
- Eh? - Fernando nie zdążył nawet się obejrzeć gdy nad Lucy pojawiła się biała kula energii. Usłyszał ryk smoka i to było ostatnia rzecz jaką usłyszał przed utratą przytomności. Przez kilka sekund księżniczka stała i z wyższością wpatrywała się w ciała mężczyzn, ale po chwili zrobiło jej się słabo.<br />
Upadła, ciężko dysząc. Spojrzała w bok i ujrzała martwe ciało Carlosa. Przerażona wstała, a jej dłoń przypadkiem odbiła się w miejscu gdzie znajdowała się stróżka krwi. Oparła się o ścianę, nie dowierzając własnym oczom. <br />
-To... To ja zrobiłam? - odwróciła wzrok od włóczni wbitej prosto w serce Carlosa i napotkała księgę. Momentalnie chwyciła ją i udała się w stronę wyjścia. Gdy poczuła chłodny wiatr przypomniała sobie, co miało miejsce chwilę temu. Odwróciła się i przeskakując ciało Fernanda podbiegła do szafy. Wyjęła pierwszy lepszy płaszcz i okryła nim ciało.<br />
- Przyjaciele - szepnęła spoglądając w niebo. - Wybaczcie mi proszę, że was zostawiłam.<br />
<br />
_______________________________________<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixssEvAoqJ4F2gcOlyyy9gj7tk7k3ClAwpK5BxigC0jJtGEkCySsOSenqsaaPEe2Q7op9gDN0JlStU11-Al87q-eU5jBe7a9DoXZ1_lznCHq_T3-IkUTewpUK6wqrX4P2BAFdZrBkPSsA/s1600/saga__ii.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixssEvAoqJ4F2gcOlyyy9gj7tk7k3ClAwpK5BxigC0jJtGEkCySsOSenqsaaPEe2Q7op9gDN0JlStU11-Al87q-eU5jBe7a9DoXZ1_lznCHq_T3-IkUTewpUK6wqrX4P2BAFdZrBkPSsA/s320/saga__ii.jpg" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: left;">
Hejoo! </div>
<div style="text-align: left;">
I jak wam się podobał ten rozdział? :D</div>
<div style="text-align: left;">
Tak mi szkoda Fernanda... Uwielbiałam tego gościa :'D </div>
<div style="text-align: left;">
Dziękujemy za wszystkie komentarze! </div>
<div style="text-align: left;">
Pozdrawiamy!</div>
</div>
Lunahttp://www.blogger.com/profile/12021621369737066166noreply@blogger.com7