niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 31 - Przebudzenie

Rozdział 31 

 Nawet się nie spostrzegła, gdy była przy zamku Styks. Od razu przypomniała sobi ostatnią wizytę w progach złej królowej. Z przemyśleń wyrwał ją dopiero Happy, który właśnie wylądował na zamkowym korytarzu. Poklepała go po plecach i zeszła z jego grzbietu. Rozejrzała się szukając ewentualnych wrogów. Jednak nikogo nie było. Korytarz był pusty.
- Eh... - westchnęła i spojrzała na zwierzę. - Słuchaj Happy schowaj się w lesie. Gdy cię zawołam przyleć tutaj, dobrze? Tylko nie rzucaj się w oczy. - pocałowała go w czubek niebieskiej główki i odwróciła się zamierzając odbiec. Została zatrzymana przez gryfa, który desperacko ugryzł za jej but chcąc odciągnąć od niebezpieczeństwa. 
- Wybacz mi Happy. - zasmuciła się wyrywając zwierzęciu. 
Szła ostrożnie i powoli. Nie chciała natrafić na strażników. Rozglądała się dookoła chcąc jak najprędzej znaleźć kryształ i stąd odejść. Nie zmieniło się tu wiele od ostatniej wizyty. Kręciła się tak przez jakiś czas omijając żołnierzy. Ale Lucy zaczynała wątpić już w to, że jest tam klucz. Levy miała rację. Blondynka nie powinna tu przychodzić. I gdy księżniczka już miała udać się do wyjścia usłyszała dźwięk dzwoneczków. Delikatny odgłos sprawił, że zatrzymała się gwałtownie. Dostrzegła jeszcze kawałek znikającej za zakrętem białej sukni, a dzwonki zaczęły się oddalać. Lucy uważnie przebiegła przez korytarz i podążyła za kobietą. Skręciła i zgubiła biały materiał. Wtedy znów usłyszała dzwoneczki, które doprowadziły ją chyba do jakiejś wieży. Szła cicho, ale szybko się zorientowała, że w tym skrzydle zamku nie ma ani jednego strażnika. Była tym bardzo zdziwiona. Gdy blondynka była jeszcze księżniczką, każde pomieszczenie w zamku miało swoją straż. 
- Tutaj. - szepnął delikatny głos. Lucy przęłknęła ślinę. Nie było tu okien, którymi mogłaby uciec. Sytuacja zaczęła robić się niepokojąca. Kim była ta kobieta, która ją tu przyprowadziła? Blondynka weszła do dużej komnaty. Było w niej strasznie zimno, a ziemia w niektórych miejscach była pokryta lodem. Właściwie szron tworzył ścieżkę. Po paru chwilach podążania za nią Lucy dostrzegła coś dziwnego. Serce skoczyło jej do gardła gdy zobaczyła przed sobą twarz, połowicznie spaloną, teraz pokrytą blizną i maską z rogami. W czarnej, obsydianowej zbroi i z krwawym mieczem w dłoni przed księżniczką stał on. 
- L-Lord... Sombra. - jęknęła cofając się do tyłu gwałtownie. Jej stopa objechała na lodzie powodując upadek. Jednak szybko się pozbierała jak najbardziej odsuwając się od człowieka. Po chwili strachu uspokoiła oddech widząc, że mężczyzna jest zamknięty w lodzie. Po obu stronach lodowej powłoki stały duże pompy, w których migały światła. Lucy widziała coś takiego pierwszy raz. I wtedy dostrzegła coś czego szukała. Nie zwracając już nawet uwagi na zamarzniętego mężczyzna wpatrywała się na jego szyję, na której pokryty lodowym szronem wisiał srebrny, lśniący kamień. Pozbywajac się wszelkich obaw blondynka małymi kroczkami zbliżała się do Lorda Sombry. Im była bliżej tym bardzej zatracała się w pięknie klucza. 

Wspaniały...

Przeszło jej przez myśl. Wyciągnęła dłoń w kierunku klucza ulegając pokusie. Jej opuszki palców delikatnie przejechały po zimnej powierzchni kamienia. Wtedy stało się coś czego nie mogła się spodziewać... Serce podeszło jej do gardła, gdy dłoń Lorda Sombry z prędkością światła, mimo skucia w lodzie wylądowała na ręce Lucy. 
-Gya! -  krzyknęła  szybko odskując od wroga. Uśmiechnęła się w duchu czując w dłoni minerał i nie zastanawiając się długo schowała klucz do kieszeni. Zdobyła klucz. Zdobyła klucz, ale z jakim skutkiem!? 
Właśnie teraz stała twarzą w twarz z osobą, która spokojnie mogła być bratem samego diabła.
Lucy zasłoniła się rękami gdy lód, w którym był Sombra pękł i rozkruszył się. Mężczyzna stał przed przerażoną księżniczką patrząc na swoją rękę i zaciskając ją jakby sprawdzając czy na pewno żyje. Gdy upewnił się, że to co się teraz dzieje jest prawdą spojrzał przepełnionymi szaleństwa oczami na blondynkę, która teraz kuląc się opierała się o ścianę. Oczy, dłonie i nogi Sombry okalała czarna mgła podobna do dymu smoka. Podszedł do dziewczyny i dotknął jej policzek. 
- Czy wiesz co zrobiłaś? - spytał delikatnie głaszcząc przestraszoną dziewczynę. Nieoczekiwanie zjechał z twarzy na szyję i chwycił ją w żelaznym uścisku podnosząc do góry. Nie pomogło Lucy nawet szamotanie i wyrywanie się. - Sprowadziłaś na obywateli, królestwo, kraj i na siebie i tego głupiego smoka zagładę głupia dziewko. - jego głos był dumny, pełen powagi i spokoju, oraz tej cholernej pewności siebie. Blondynka chciała nabrać powietrza, ale nie mogła. Dłoń Sombry zaciskała się na jej tchawicy uniemożliwiając oddychanie. - Dzięki tobie ja... Będę rządzić królestwem. Każde żywe stworzenie przeklnie ciebie i smoka, że się narodziło. Bo nie dacie rady mnie obalić. - zaśmiał się donośnie. - I pomyśleć, że MOGŁAŚ ich ocalić nie dotykając mnie. Ale ciekawość sprowadziła na ciebie klęskę! Nie wiedziałaś, że ty dajesz życie, a nie je odbierasz? - puścił ledwo przytomną Lucy, która bezwładnie osunęła się po ścianie kaszląc. - Ale nie martw się. Tobą zajmę się szczególnie. Będziesz miała miejsce w pierwszym rzędzie podczas zbiorowej egzekucji Lumienco.
- Sombra! - do pomieszczenia wpadła zdyszana Styks. Jej twarz była cała czerwona co widocznie pokazywało, że naprawdę przebiegłą spory kawał. Oczy królowej chwilowo zaszły łzami co zbiło z tropu Lucy. Blondynka odsunęła się pod ścianę, korzystając z chwili, w której Lord i Styks wpatrywali się w siebie. W pewnym momencie kobieta rzuciła się ponownie do biegu chcąc jak najprędzej znaleźć się przy ukochanym bracie. Bedąc już na wyciągniecie dłoni rozłożyła ręce, ale nieoczekiwanie Sombra odepchnął siostrę. Księżniczka przyglądała się temu z zapartym oddechem, w tym momencie nie miała ani siły, ani odwagi by ruszyć się z miejsca i uciec.
Przez chwilę zła królowa patrzyła zdezorientowana na brata, ale po chwili otrząsnęła się i widząc Lucy w pokoju uśmiechnęła się podle. Podeszła do dziewczyny i przyjrzała jej się uważnie.
- Że też cię nie poznałam Lumienco. - ręką chwyciła jej policzki. - Nie przyglądałam się tobie zbyt uważnie. Ale teraz... Widząc twoje oczy z bliska niemożliwa jest pomyłka. - zaświergotała. - A więc teraz odrodziłaś się jako księżniczka. Jakie tu masz imię? Ostatnio nazywałaś się chyba Mine, albo Numi... No tak. - przypomniała sobie dzień, w którym blondynka pierwszy raz przyszła do jej zamku. - LUmienCY. Lucy. - odepchnęła ją. - Mogę jedynie przeklinać to, że cię nie rozpoznałam. Ale cóż... Moja pamięć zawodzi coraz bardziej bracie. 10 lat temu zauważyłam, że z mojego liczącego tysiące lat życia ulatują wspomnienia. - warknęła. - Ale dalej pamiętam twoją śmierć w bitwie o Crocus. - odwróciła się do niej plecami. - Miałaś męża i kochających ludzi dookoła. A ja ci to odebrałam. I mimo, że to było setki lat temu... Ja dalej pamiętam jak ocalałe elfy pochylały się nad tobą i błagały. Błagały byś ożyła i ich uratowała. - jej śmiech odbił się echem. - A wiesz co mi powiedziały przed swoją śmiercią? Że wrócą Lumienco, wrócą i się zemszczą. Ale po wytępieniu tych pieprzonych stworzeń i ciebie był spokój. Myślałam, że w końcu zdechłaś na dobre, ale znowu cholera znowu się odrodziłaś! - wrzasnęła. - Ile razy można zabijać tę samą głupią księżniczkę?! - krzyknęła. 
- Uspokój się siostro. - Styks umilknęła. - Mamy dużo do zrobienia i omówienia. Musisz mi wyjaśnić wszystko co mnie ominęło po wojnie z Brillo i Lumiencą. - kobieta przytaknęła i spojrzała na niego czarująco, po czym przeniosła wzrok na sparaliżowaną ze strachu blondynkę.
- Zabrać ją. - powiedziała cicho, a dwóch strażników, którzy stali za drzwiami weszło do środka i chwyciło Lucy za ramiona.
Blondynka nadal pogrążona w myślach był zbyt zajęta by dostrzecniebieskiego gryfa, który przyglądał się jej, gdy była prowadzona przez żołnierzy królowej. Happy nie wiedział co w tej sytuacji zrobić. W pewnym momencie chciał nawet zaatakować, ale szybko zrozumiał, że nie mogło to się skończyc dobrze. Jedynym wyjściem dla niego była ucieczka i sprowadzenie pomocy. Szybko poderwał się w przestworza. W czasie kiedy Happy leciał w stronę Elfiej Przystani, Lucy właśnie została wtrącona do lochu. Było tam zimno i ciemno, ale wystarczająco jasno by dostrzec jak koszmarne jest to miejsce. Ściany zbudowane z popielatej kruszącej się ciegły, pokrytej mchem i wzmocnionej czarami Styks. Blondynka oparła się plecami o ścianę i ześlizgnęła się po niej siadając. Przyciągnęła kolana do brzuchu i położyła na nich czoło.
- Co ja zrobiłam...? - szepnęła do siebie odtwarzając w myślach Levy, która usilnie próbowała ją powstrzymać, a którą wrzuciła i zamknęłą w szafie.
- Nie możesz się obwiniać Lucy. - podnisoła gwałtownie głowę słysząc męski głos. Nie była tutaj sama. I ten ktoś znał jej imię. Powoli wstała mrużąc oczy i próbując dostrzec rozmazaną postać po drugiej stronie celi.
- Macarov! - nagle zapomniała w jakiej jest sytuacji i szczęśliwa przytuliła się mocno do staruszka. Mężczyzna objął ją też klepiąc po plecach i hamując łzy cisnące się do oczu. Strasznie za sobą tęsknili. A gdy Lumiency zrozumiała dlaczego przytula się do doradcy przypominało jej się wszystko. Zrozpaczona zaczęła głośno płakać przepraszając Macarov'a za to co zrobiła. 
- Nie płacz już Lucy. - otarł jej łzy uśmiechając się smutno. - Żaden Magnolijczyk jeszcze nie umarł. - kłamał. Blondynka wiedziała, że kłamał, ale chciała wierzyć w słowa opiekuna. Do krat naprzeciwko podeszła Bisca z mężem i córką w ramionach. A obok celi Lucy i Macarova znajdowała się cela Laxusa i Freed'a. A z drugiej strony był Elfman. Wszyscy z ulgą patrzyli na księżniczkę. Myśleli bowiem, że ona ich ocali. Jednak ona również była więźniem.
Powoli jeździec patrzyła na każdego z nich wzrok zatrzymała na biednej Bisce. Czy ona nie dostrzegła, że Asuka nie żyje? Ciało dziewczynki było blade, sztywne i nie ruszało się. Lucy miała ochotę wrzeszczeć. Chciała temu zapobiec, a sama była przyczyną. 
- Nie płacz księżniczko. Wróżki nie chciałyby, żebyś płakała, ani król, ani królowa. - pogłaskał ją po blond-włosach. 
- Wróżki nie istnieją. - warknęła pociągając nosem. 
- Istnieją. Tak samo jak jednorożce lub gryfy. - księżniczka spojrzała na niego zdziwiona. - I jak smoki. Widzisz dziecko... Twoje życie jest trochę kłamstwem. - coś boleśnie ukuło ją w serce. - Bo wszyscy kłamali by cię chronić. Od dnia, w którym do zamku przyniósł cię jednorożec, wiedzieliśmy... że jesteś wyjątkowa. 

______________________

Witamy po krótkiej przerwie!
I tak! To już III saga!

Już III saga przygód naszych ukochanych bohaterów!
W czasie dwu tygodniowej przerwy udało nam się z Luną napisać trochę rozdziałów. 
Zapraszamy również na naszego facebook'a by zawsze wiedzieć kiedy został dodany rozdział, a także, żeby mieć dostęp do fragmentów przedpremierowych rozdziałów!

Dziękujemy za wszystkie opinie wyrażone w komentarzach! 
Wiele to dla nas znaczy, a także motywuje do dalszej pracy!
Dla was to tylko kilka słów, dla nas olbrzymia motywacja. 

7 komentarzy:

  1. W koncu nowy rozdzial!! Nie bede sie rozpisywac rozdzial swietny czekam na next. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam twojego bloga od niedawna i muszę powiedzieć, że piszesz świetnie. Twoje rozdziały są bardzo ciekawe i wciągające. Trzecia saga zapowiada się mega interesująca. Przesyłam dużo weny, czasu na pisanie i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Halo...? Gdzie rozdział? ;___;

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku czytając Waszego bloga myślałam "Zbyt wymyślna historia, i te błędy..."
    Potem zaczęłam czytać. Tak mnie wciągnęło, że czekam z niecierpliwością na następne! Świetnie piszecie i fajnie to wygląda ^^
    Lucy w więzieniu... Mam nadzieję, że nie zginie kolejna postać >.<
    I tak świetne <3
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  5. No to narobiłaś mi smaka na kolejny rozdzialik >\\<

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam CoCo Vastille do Girl Book Tag u mnie na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział *-*
    Po prostu brak mi słów, na takie cudo *^*
    Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Domi L