niedziela, 17 września 2017

One-shot - List

Natsu zamknął za sobą drzwi i rzucił szal na wieszak. Dopiero wrócił po tygodniowej misji. Brzuch domagał się jedzenia, a zmęczone oczy snu. Wszedł w głąb mieszkania i rozejrzał się po pokoju, szukając swojego kociego przyjaciela. Pomieszczenie wydawało się czystsze niż przed jego wyjazdem. Podrapał się w tył głowy i wydał pomruk zdziwienia. Wtedy Happy wychylił się zza framugi drzwi i, widząc maga ognia, rzucił czapkę kucharską i łyżkę.
- Natsu! - zawołał i wtulił się w pierś mężczyzny. - Nareszcie wróciłeś! Przecież ta misja miała trwać tylko trzy dni! A ciebie nie było tydzień, Natsu! - Spojrzał na niego z wyrzutem.
Salamander uśmiechnął się pobłażliwie i potarmosił jego niebieskie futro.
- Nie chciałem korzystać z pociągu... - odparł beztrosko. - Co przygotowałeś na kolację?
- Jakbyś nie wiedział - westchnął Happy.
- No tak. Ryba?
Zwierzak przytaknął i nagle chwycił się za głowę. Po tym Natsu poczuł smród spalenizny. Mały kucharz czym prędzej poleciał do kuchni, aby uratować potrawę. Mężczyzna zaśmiał się cicho i wszedł do swojej sypialni, żeby odłożyć plecak. Stare deski zaskrzypiały, jak za każdym razem, gdy tu wchodził. W pomieszczeniu roznosił się zapach kwiatów, które zapewne przyniosła Lisanna. Pewnie też uprzątnęła nieco mieszkanie. Westchnął z rezygnacją. Nie chciał, żeby marnowała swój czas na coś takiego. Potrzebowała treningu, skoro chciała startować na maga klasy S. Natsu położył bagaż na łóżku i usiadł na krześle przy niewielkim stoliczku. Oparł głowę na dłoni, wpatrując się w biało-różowe kwiaty. Wtedy jego wzrok natrafił na kartkę pod wazonem. Uniósł go i zabrał papier, który okazał się kopertą. Obrócił ją kilka razy w dłoni. Miał zamiar zawołać Happy'iego i spytać co to i od kogo, ale widząc staranne pismo, wstrzymał się. Kojarzył je. Zapach lawendowej świecy także wydawał się znajomy. Rozdarł górę koperty i wyciągnął kilka kartek z jej środka. Wziął jedną z nich do ręki i przetoczył wzrokiem po kilku pierwszych słowach.


Drogi Natsu! 
Musisz być naprawdę zdziwiony, że dostałeś ode mnie list. Zwłaszcza po tych wszystkich latach, przez które unikaliśmy ze sobą kontaktu.


Nie było miejscowości i daty. Salamander obrócił kartkę w dłoni i spojrzał na zapisany tył. Potem zerknął na leżące przed nim trzy kolejne arkusze.
- To jakaś cholerna epopeja - mruknął z niezadowoleniem. - Co do diabła?
Z kim zerwał kontakt? Zmarszczył brwi, a pomiędzy nimi pojawiła się zmarszczka. Nie przypominał sobie, by z kimkolwiek ostatnimi czasy się pokłócił. Jednak nadawca użył terminu "po latach". Dawna uraza? Zaczął czytać dalej.


Cóż, to chyba i tak już nie ma zbyt wielkiego znaczenia, skoro do ciebie piszę. Chciałabym wszystko wyjaśnić, Natsu. W końcu nie dałeś mi dojść do słowa. A potem odeszłam z Fairy Tail i wyjechałam z Magnolii. 


Natsu przerwał czytanie i na chwilę odłożył kartkę. Już wiedział, od kogo to list. Przejechał dłonią po twarzy i wypuścił ciężko powietrze z płuc. Odchylił głowę do tyłu i wrócił do czytania.


Jednak nie martw się. Zamieszkałam w równie pięknym miejscu. Musi cię ciekawić, w jakim. Wątpię, byś je znał. Niech cię to więc nie interesuje, bo po tym, co tu napiszę, możesz chcieć mnie odwiedzić. Dobrze więc, pora na rozwinięcie tego listu. Nie bez powodu został wysłany. 
Musisz o tym pamiętać, Natsu. A nawet jeśli nie - ją pamiętam doskonale. 
Wróciliśmy wtedy z misji, nie różniła się niczym od naszych innych wcześniejszych zadań. Wykonaliśmy ją szybko. I wszystko układało się naprawdę dobrze. Jak zwykle otworzyłeś drzwi mocnym kopnięciem, a przyjaciele powitali cię z otwartymi ramionami. Od razu skierowałeś się w stronę baru, za którym krzątała się Mira. Ja zostałam trochę z tyłu. Zamknęłam za tobą drzwi i podeszłam do Levy, która machała mi z ławki po lewej stronie gildii. Siedziałam z nią i rozmawiałam o książce, którą ostatnio dane mi było przeczytać. Zawsze wtedy traciłyśmy rachubę czasu. Mogłam z nią rozmawiać bez końca. Ale nagle ktoś uderzył o stolik butelką. Kiedy spojrzałam w górę, zobaczyłam Twoją uśmiechniętą twarz. Wyglądałeś tak słodko z tymi czerwonymi policzkami, Natsu.


- Czy naprawdę po tym wszystkim zamierzasz mi pisać o tym, jaki byłem uroczy? - mruknął mężczyzna, poprawiając kartkę w dłoni.
Poczuł, jak pieką go oczy. Przetarł je palcami i sięgnął do drewnianej szkatułki po okulary. Zanim znowu zaczął czytać, wbił wzrok w kwiaty. Wiedział, co Lucy tu napisze. Tak, jak pisała - pamiętał to doskonale. A przynajmniej Gray i Erza opisali mu to z najmniejszymi szczegółami. Wszystko potoczyło się nie tak, jak powinno.


Dopiero wtedy zobaczyłam, jak wygląda gildia. Bawiliście się doskonale, świętując nasz powrót, który był tylko pretekstem do wypicia. Było to do was podobne i nadal jest to dobre wspomnienie. Poprosiłeś mnie, bym wstała, a gdy to zrobiłam, postawiłeś butelkę na stoliku, prawie ją przewracając. W ostatniej chwili złapała ją Levy. Ty chwyciłeś mnie za tył głowy i, zanim zdążyłam się odsunąć i uciec, przycisnąłeś mnie do siebie, wbijając się w moje usta. 
Przysięgam. Moje serce fiknęło koziołka, a motyle zasłoniły oczy. Och, Nastu. Gdybyś tylko wiedział, ile dla mnie znaczyła ta chwila. Podnosiłam ręce, by zarzucić ci je na ramiona. Nawet nie przeszkadzały mi spojrzenia reszty gildii. Jednak Ty wtedy się odsunąłeś i... Ty...


Natsu rzucił kartką na stolik i z jękiem wstydu oraz zażenowania odchylił się na krześle do tyłu, ukrywając twarz w dłoniach. Podobno przegrał z Caną w konkursie nazwanym "kto wypije więcej?" i jego wyzwaniem było pocałowanie Lucy. Wtedy nie myślał trzeźwo. Stwierdził, że lubi Lucy i pocałuje ją jak przyjaciółkę. Nie sądził, że tak to się skończy.


Zwymiotowałeś na mnie.
Do cholery. 
A potem się przewróciłeś i wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet Levy. Chociaż, widząc mój zapłakany wzrok, przestała. Chciała coś powiedzieć, ale wtedy wybiegłam z gildii.
Przez trzy dni was unikałam. Byłam rozczarowana i ośmieszona, nawet jeśli tylko wśród znajomych. Raz nawet do mnie przyszedłeś, ale zamknęłam się w łazience i udawałam, że mnie nie ma. Wiem, że wiedziałeś, iż kłamię. Pewnie czułeś mój zapach. Jednak odszedłeś. 
Po tobie przyszła Erza i Levy. Ale sytuacja się powtórzyła. W każdym razie - nie otworzyłam nikomu. 


Natsu westchnął. Tego dnia czuł jej zapach. Jednak był zupełnie inny niż wcześniej. Był taki smutny i przygnębiony. Czuł, że to jeszcze nie czas. Chciał przeprosić. Bardzo żałował tego, co zrobił, ale postanowił poczekać, aż dziewczyna ochłonie.


Ktoś - podejrzewam, że to właśnie Ty - zostawiał mi codziennie kwiaty na łóżku. Co ja piszę? To musiałeś być ty. Tylko ty wchodziłeś do mojego mieszkania przez okno. Wiesz, miałam wtedy prawdziwy mętlik w głowie. I właśnie w czasie tej samotności myślałam tylko i wyłącznie o tym incydencie. Miałam gdzieś zbliżającą się zapłatę czynszu. Nie obchodził mnie nawet trening, który chciałam robić codziennie. Po prostu siedziałam i myślałam. Czy to coś więcej? Czy to tylko pijacka zabawa? Czy między nami będzie normalnie? Czy gildia o tym zapomni? Czy ja o tym zapomnę? Czy to o tym zapomnisz? I wreszcie: Czy ja Cię kocham? Setki pytań i, o zgrozo, - żadnej odpowiedzi. 
Czwartego dnia byłam zmuszona wyjść z domu, bo moje zapasy jedzenia szybko się skurczyły do jednego pomidora i kromki czerstwego chleba. Chciałam to załatwić szybko. Nadal nie do końca wszystko przemyślałam. Kiedy wychodziłam ze sklepu, zobaczyłam, jak machasz do mnie, stojąc obok Gray'a i Erzy. Wycofałam się i odbiegłam w przeciwnym kierunku. Niefartownie się złożyło, że szliście drogą, która prowadziła do mojego domu. 
Uciekłam od was, ignorując zły krzyk Erzy i Gray'a. Skręciłam dwa razy w prawo i raz w lewo. Musiałam się dostać do mojego mieszkania, a skoro blokowaliście najkrótszą trasę, pozostawała mi jeszcze ta naokoło. Jednak gdy łapałam oddech na moście, ktoś nagle mnie chwycił za rękę, nie pozwalając dalej biec.
To byłeś Ty, Natsu.
Mówiłeś coś, a właściwie bełkotałeś. Musiałeś mi mieć naprawdę sporo do powiedzenia, a strach przed tym, że znowu ucieknę, nie pomagał w odpowiednim dobieraniu słów. W końcu wypowiedziałeś żałośnie "przepraszam". I byłam skłonna ci wybaczyć, otwierałam nawet usta, aby powiedzieć spokojnie "nic się nie stało!", ale mi przerwałeś.
"Za ten buziak też cię przepraszam, naprawdę! Nic z tego nie pamiętam. Byłem pijany, a Cana mnie podpuściła. Nie chciałem tego robić, świadomie przecież nigdy bym ci tego nie zrobił." 
Uśmiech, który widniał na mojej twarzy, znikł. Czułam, jak drży mi dolna warga. Z jakiegoś powodu byłam zawiedziona. Wtedy nie rozumiałam dlaczego. Przeprosiłeś mnie w końcu i czułam, że żałujesz. Ale coś nie pozwoliło mi być wtedy spokojną. Wyrwałam rękę z twojego uścisku...


I spojrzałaś na niego z okropną złością, która żarzyła się w twoich oczach. Był zdezorientowany. Nie wiedział, co cię tak nagle zdenerwowało. Pomyślał, że może wciąż gniewasz się za tą wpadkę z wymiotami. Desperacko chciał nawet zaproponować, że wypierze ci te ubrania, ale uznał to za zły pomysł i stwierdził, że lepiej będzie kupić nowe. Zaczęłaś krzyczeć i oskarżać go o zabawę cudzymi uczuciami. I chociaż nie płakałaś, to on czuł, jak w środku zalewasz się łzami. Kompletnie wybuchłaś i mówiłaś wszystko, co ci ślina na język przyniosła. Powtarzał spokojnie twoje imię, chcąc cię uspokoić, ale gdy złapał twoje nadgarstki, szarpałaś się, wołając, by cię nie dotykał.
"Po cholerę przynosiłeś mi te kwiaty?! Nadal chciałeś się bawić w dobrego przyjaciela? Gra skończona, Natsu! Po prostu daj mi spokój i mnie puść!"
Natsu był już zdenerwowany. Kompletnie cię nie rozumiał.


Nie chciałeś mnie puścić, co wtedy było najgorszym wyborem. Zamknęłam oczy i naparłam na ciebie najmocniej, jak potrafiłam i popchnęłam cię, wyrywając ręce. Usłyszałam, jak wołasz moje imię i otworzyłam oczy. Wtedy zobaczyłam, jak twoje nogi znikają za barierką mostu, a ty spadasz w dół. Byłam zbyt zszokowana, aby ci pomóc. Jednak po chwili zbiegłam na dół z górki i zobaczyłam, jak wstajesz cały przemoczony. Miałeś rozciętą brew, z której sączyła się krew. Chciałam przeprosić, ale nie dałeś mi się wytłumaczyć.
"Co z tobą jest nie tak, Lucy!? Zachowujesz się dziwnie! Przeprosiłem cię, a ty zaczynasz na mnie wrzeszczeć i do tego zepchnęłaś mnie z mostu?!" 
Krzyczałeś. Wyszedłeś z wody i przeszedłeś obok mnie.
"Nie wiem, o co ci chodzi, ale to chyba nie ja tu bawiłem się w dobrą przyjaciółkę!"
Odszedłeś.
A ja po tym wróciłam do domu. 
Następnego dnia chciałam cię przeprosić. Nawet upiekłam twoje ulubione ciasto. Jednak gdy przyszłam do gildii, czułam na sobie spojrzenia prawie wszystkich tam obecnych. Nie powiem, żebym wtedy czuła się zbyt komfortowo. Podeszłam do baru, za którym Mira wycierała szklankę. Pamiętam, że ona jako jedyna traktowała mnie normalnie. Dowiedziałam się, że wybrałeś się razem z Erzą, Grayem i Wendy na misję. 
Byłam zawiedziona i rozżalona. 
Kiwnęłam wtedy niemrawo głową. Widząc mój zawód, Mirze chyba zrobiło się mnie żal, bo zaprosiła mnie na kawę. Przyznaję, że nie wiedziałam, czy się zgodzić. Bardzo ją lubiłam, ale w tamtym czasie byłam zbyt impulsywna i bałam się, że mogłabym zrobić coś, czego będę żałować - tak jak Tobie. Jednak, nie wiedząc czemu... Zgodziłam się. I oboje wiemy, jak to się skończyło. Gdy usiadłyśmy w kawiarni i zamówiłyśmy gorące napoje, Mira zagaiła rozmowę. Początkowo nie szło nam zbyt dobrze. Żyłam we własnym świecie i myślałam tylko o tym, jak mogłabym cię przeprosić. 
"Lucy, widzę, że cały czas trapi cię ten wieczór. Chcesz o tym porozmawiać?" 
Nie odpowiedziałam od razu.
"Tak, chcę."
Powiedziałam jej o tym, co się stało - wtedy w gildii i na moście. Nie przerywała mi, to naprawdę dobra słuchaczka. Wyżaliłam się i wszystkie moje smutki spłynęły również na nią. Zastanawiała się przez chwilę, zanim odpowiedziała. 
"Chyba... chodzi o to, że dla ciebie ten pocałunek był przejściem przez granicę "przyjaciół". Patrzyłaś na Natsu jak na kogoś, kto zdobył twoje serce, tymczasem dla niego nadal jesteś tylko przyjaciółką." 
Czułam się, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Gapiłam się na Mirę szeroko otwartymi oczami. Mogę przysiąc, że byłam blada jak kreda. Wiedziałam o tym i jej słowa nie były dla mnie zaskoczeniem, a jednak tak na mnie podziałały. Usłyszałam, jak Mirajane wymawia moje imię i wtedy dostrzegłam, że drżą mi ręce. Przypomniał mi się wczorajszy dzień, gdy na Ciebie nakrzyczałam i zepchnęłam do wody. Dlaczego to wszystko miało miejsce? Wszystko przez tą głupią gildię, Canę i to, że Cię w to wciągnęła. To dlatego wtedy mnie pocałowałeś, a potem zwymiotowałeś na moją bluzkę. Przez to nie wychodziłam z domu, myśląc o tym i odcinając się od Fairy Tail. 
Chyba oszalałam.
Zamiast dziewczyny, przed sobą zobaczyłam Twoją zdenerwowaną twarz. Bełkotałam przeprosiny pod nosem i wbiłam się w tył siedzenia. Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam płakać. W stronę naszego stolika zbliżał się kelner z kawą, którą zamówiłyśmy. Mirajane chwyciła mnie za rękę, starając się mnie uspokoić. 
"Nie wiem o co ci chodzi, ale to chyba nie ja tu bawiłem się w dobrą przyjaciółkę!"
Wstałam gwałtownie, potykając się o własne nogi i niechcący, uderzając o tacę. Kelner cofnął się w kierunku Miry, a filiżanka przechyliła się i wylała się na dekolt dziewczyny. Mirajane wrzasnęła z bólu i podniosła się z płaczem. Nie wiem, co się stało dalej. Zostawiłam pieniądze za kawę i wybiegłam z kawiarni, zostawiając ją samą. 


- Lucy, cholera - jęknął Natsu.
To prawda. Gdy wrócili z misji tamtego razu, Lisanna zastępowała swoją siostrę. A po kilku dniach Mirajane wróciła do gildii w bandażach. Nie była zła na Lucy. W przeciwieństwie do Erzy, która odwiedziła blondynkę jeszcze tego samego wieczoru. Po jej wizycie Lucy zdecydowała się odejść z Fairy Tail. Titania nigdy nie powiedziała, o czym rozmawiały.
Mag ognia przejechał ręką po twarzy i zaklął. Mirajane wciąż miała bliznę po tym spotkaniu w kawiarni, która niezaprzeczalnie szpeciła jej alabastrową skórę. Jednak nigdy się na to nie skarżyła. Nadal jest tak uśmiechnięta, jak dawniej.


Błądziłam po mieście przez resztę dnia. Aż w końcu wróciłam do domu. Byłam naprawdę przytłoczona tym, co się ostatnio stało. Nie wiem, ile dni minęło, odkąd Mirajane została poparzona. Moja kondycja psychiczna była naprawdę słaba i miałam wrażenie, że wystarczy mały wiaterek, aby całkowicie ją zburzyć. Wszystkie zmory, które dotychczas starałam się ignorować, atakowały mnie i szarpały resztki mojego wewnętrznego spokoju. Wiedziałam, że powinnam wrócić i was przeprosić. Ale tego nie zrobiłam. Zagłębianie się w ból było łatwiejsze niż łapanie radości. Uświadomiła mi to Erza, która wpadła do mojego mieszkania niczym huragan. Wiedziałam, że była zła. Krzyczała na mnie, a ja ją ignorowałam. Miałam dość słuchania tego, jak okropna jestem. 
"Lucy, do cholery, przestań! Naprawdę się tym przejmujesz?! Po prostu ich przeproś i będzie dobrze. Natsu też wcale się nie gniewa. Nawet chciał, żebyś szła z nami na tą misję. Zachowujesz się jak urażone kaczątko."
"Erza, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz, czy udajesz tylko taką głupią?"
Rycerz cofnął się przed kaczątkiem. A to ci paradoks.
"Myślisz, że słowa typu "Nie martw się!" załatwią sprawę? Erza, ty nie masz pojęcia, jak się czuję. Nie graj "dobrej starszej siostry", bo nią nie jesteś."
Nie pamiętam dokładnie, o czym rozmawiałyśmy. Wiem, że nie obraziłam jej tymi słowami. Była jeszcze bardziej zaciekła i starała się mi pomóc - skuteczniej. Mówiła o Fairy Tail, o was, o misjach, o przyjaźni. I wtedy zrozumiałam, że wszystkie moje problemy zaczęły się właśnie od tego. Gdybym nie należała do tej gildii - nie poznałabym was. Co za tym idzie - nie skończyłoby to się tak, jak się skończyło. Po wizycie Erzy były to jedynie myśli. Ale po spotkaniu z Levy stały się realnymi planami. Jednak to, co stało się pomiędzy mną a nią, zachowam w sekrecie. Nie tylko Ty dostałeś list, Natsu. Mira, Erza i Levy także go dostały.
Odeszłam z gildii i wyjechałam bez pożegnania. Przez kilka lat pracowałam w bibliotece w niewielkim miasteczku na północy Fiore. Może zdziwi Cię ta informacja, ale po tym, jak odeszłam, znalazłam część szczęścia. Wyszłam za mąż i urodziłam dziecko. Poznałam nowych przyjaciół i skończyłam pisać książkę (nigdy jej nie wydałam). Jednak... Chyba wciąż za mną widziałam was i zdecydowałam, że wszystko wam, a zwłaszcza Tobie wyjaśnię. 
Prawdopodobnie nie zobaczymy się już więcej, a moje dłonie już nigdy nic nie napiszą dla nikogo. Smutny los, smutny koniec, jak to się mówi.
Natsu, byłeś naprawdę dobrym przyjacielem. Przepraszam Cię za to wszystko, co się stało i za to, jak Cię potraktowałam. Miałeś rację co do mnie. 
Mam nadzieję, że Twoje życie także się ułożyło i że Fairy Tail nadal jest pełne sił. 
A Tobie i mi dane będzie się jeszcze spotkać gdzieś, gdzieś daleko od tego ludzkiego bałaganu. 
Żegnaj, Natsu.
Lucy

P.S. Gratulacje z powodu awansu na maga klasy S.

Gdy Natsu odwrócił kartkę, znalazł na jej tyle kilka zdjęć wyciętych z gazet. Cztery z nich zostały zrobione po odejściu Lucy, a dwa przed nim. Jedno było szczególnie uwzględnione. Otoczone ramką z czarnego papieru, na którym stali razem z Erzą, Grayem i Lucy.
Mag ognia odłożył kartki i ukrył twarz w dłoniach. Jak powinien zareagować? To wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem. Stracił z nią kontakt. Czy gdyby wtedy nie pocałował jej, to nic by się nie zdarzyło?
- Przepraszam, Lucy - jęknął. - Przepraszam, Lucy - powtórzył głośniej, zabierając ręce z twarzy. - Przepraszam.
Poczuł, jak reszta słów więźnie mu w gardle. Ona i tak go nie usłyszy.
- Natsu? - W drzwiach pojawił się Happy z łyżką w łapce. - Chodź, kolacja gotowa.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i spojrzał na przyjaciela.
- Zaraz przyjdę - odpowiedział i wstał.
Przeszedł obok Happy'iego i chwycił szal z wieszaka.
- Natsu? - zdziwił się.
- Idę do Levy - odpowiedział. - Muszę z nią o czymś porozmawiać. Zjedz beze mnie.
Mówiąc to, wepchnął kopertę do kieszeni spodni i wyszedł z mieszkania.


______________________
Uprzedzając pytania: To zakończenie miało tak wyglądać.
Jest to wprawdzie one-shot, ale być może kiedyś powstaną
następne części z listów do Levy, Mirajane i Erzy.
One-shot został udostępniony także na wattpadzie.
Dziękuję za przeczytanie i ewentualne komentarze.
Betował: Friksu Xovsky 

Szablon wykonała Domi L