piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 19 - Gra w chowanego

 Rozdział 19


- Zwą mnie Sippterus. Jestem jednym z czterech strażników kryształu. - przed twarzą dziewczyny pojawił się jego łeb. Łuska była twarda i szorstka niczym żwir, a jej kolor idealnie maskował węża w mroku jaskini.
Jedynym źródłem światła była dziura nad głową Lucy, która omal jej nie zabiła. Blondynka nerwowo zaczęła się obracać próbując wychwycić dalsze części ciała potwora.
- Czego chcesz? - w końcu wydusiła księżniczka. Była przerażona faktem, że jest sama ze strażnikiem. Ostatnio byli z nią przyjaciele. Czuła ich obecność i wiarę w nią, teraz zaś została sama.
- Wyzwania.
- Co masz na myśli? - zagryzła dolną wargę.
- Takeru pragnął zrozumienia, Wexus będzie chciała poświęcenia, Vulcanus odwagi... Ja chcę abyś pokazała uczciwość. Jak widzisz jestem ślepy. - Lucy dopiero teraz zrozumiała, że wąż nie widzi. Jego źrenice łypiące grozą były zamglone. - Pokonaj mnie w grze w chowanego.
- Chowanego? - dziewczyna zaśmiała się. - Jesteś ślepy... Nie chcę pokonać kogoś kto jest ślepy...
- Czyżbyś się czegoś obawiała? - zagadnął. - A może uważasz, że jestem bezradny?
- Ja nie... - jąkała się. - Z przyjemnością przyjmę twoje wyzwanie! - dodała odważniej.
- A ty? - Sippterus zwrócił się do kogoś. Zdezorientowana Lucy rozejrzała się. Nie widziała nic oprócz łba węża, ziemistego podłoża i kilku stalagmitów. - Cieniu... - zasyczał.
Obok Lucy z ciemności wyłoniła się postać. Nie dało się rozróżnić poszczególnych części ciała. Jej cała egzystencja jakby się ruszała.
- Niczego się nie obawiam stary wężu. - odparła zniekształconym głosem.
- Tamten kryształ to bezpieczne miejsce, kto pierwszy do niego dotrze zanim go znajdę wygra. - wskazał łbem na środek jaskini. Zapaliło się tak nikłe światło, ale wystarczające by zobaczyć karmazynowy kolor lśniącego kryształu. - Jeśli jednak... - uderzył ogonem jedną z kolumn. Stalagmit pękł i z wielką siłą uderzył o ścianę jaskini. W powietrze wzbił się pył i kurz, a drobiny skał odbiły się o skórę Lucy i przeniknęły przez Cień. - Gdy jedno z was przegra zostanie poddany woli drugiej osoby.
- Jeśli przegrasz, z własnej woli pójdziesz do mojej pani. - zwrócił się do dziewczyny Cień. Księżniczka zagryzła wargę i skrzywiła się czując krew.
- Zgadzam się. Jeśli ty przegrasz masz zniknąć stąd raz na zawsze i nie mówić Styks gdzie się znajdujemy. - Cień spojrzał na nią kpiąco i zgodził się ruchem głowy.
- Warunki są wystarczająco jasne... - zasyczał wąż. - Pora zacząć! - w tej chwili na Cieniu i Lucy pojawiły się ciężkie kamienne zbroje. Dziewczyna i Cień, aż się ugięły od ciężaru.
- Co to..? - wycharczała blondynka próbując utrzymać równowagę.
- To..? To tylko małe utrudnienie. - uśmiechnął się kpiąco potwór.
- Nie umiem w tym biegać ani skakać... Jak mam niby wygrać?! - warknął Cień. Sippterus spojrzał na maszkarę pustym wzrokiem. Ale nawet przez zamglone, wąskie źrenice można było poczuć jad tryskający ze spojrzenia.
-Mam jeszcze jedno pytanie zanim zaczniemy grę... - Lucy mozolnie po mimo ciężaru zbroi uniosła się na nogach, które natychmiast z powrotem się lekko ugięły. - Czy to nie jeździec musi przechodzić próby?
- Nie martw się o to... I tak zawsze wygra ten, kto ma wygrać. - odparł znikając w mroku jaskini. - Liczę do 10! - uprzedził.
Lucy i Cień nagle zamarły. Po kręgosłupie księżniczki przebiegł nieprzyjemny dreszcz. W brzuchu poczęła odczuwać dziwne skurcze, które miały być oznaką stresu, niepokoju i adrenaliny. Chciała mieć to już za sobą. Wrócić do przyjaciół.. Pochwalić im się i razem pokonać potwora. Chciała, ale to było tylko ciche pragnienie. Gdzieś tam, w jej środku poczuła nadzieję.
Może dotarły do nich pnie drzew i poszli mnie szukać? Błagam... Nich tak będzie! 

1...

Blondynka wzdrygnęła się. Po chwili jej umysł oprzytomniał, a ona podniosła ramiona opierając na nich część ciężaru.

2...

Zdenerwowała się. Spanikowała! Opuściła ręce i spojrzała w stronę Cienia. Cień radził sobie lepiej od niej. O wiele lepiej. Chował się już za filarem gdy ona wciąż znajdowała się na starcie.

3...

Wydała zduszony jęk i ponownie uniosła ramiona podpierając naramienniki zbroi dłońmi. W oczach zebrały jej się łzy. Nie były to łzy smutku lub złości. Zaczęła płakać z bezradności.

4...

Wypuściła powietrze i z całych sił podniosła zbroję. Pierwszy krok, drugi, trzeci, czwarty, piąty...
Powoli szła w stronę pierwszej lepszej kolumny.

5...

Oparła się o nią plecami. W jednej chwili opuściły ją wszystkie siły. Upadła na ziemię.

6...


Zamknęła oczy czując, że dopada ją histeria. Otworzyła je nagle szeroko przypominając sobie Macarova, Biscę, małą Asukę, Elfmana , Laxsusa... Wszystkich, którzy teraz są w niewoli przez jej bezradność.

7...

Nabrała powietrza do płuc i wyjrzała poza kolumnę, rozglądając się i szukając węża. Rozpoznała tylko mały ruch we wnętrzu jaskini. Idealnie wtopił się w tło.

8...

Głos węża wydawał się być dla niej coraz głośniejszy i bardziej wyrazisty. Na jej czole pojawiły się kropelki potu.

9...

Bardziej przyległa do ściany. Spojrzała na Cień. To coś nie obawiało się. Nie miało przyjaciół, ani nikogo kogo mogło kochać. Było puste...

10... Pora znaleźć ofiarę...!


- Natsu jeszcze raz mnie pochlapiesz! - syknęła mokra Ariana. Nie przepadała za wodą, a on ewidentnie chciał  wyprowadzić ją z równowagi.
- Ok. - chłopak ponownie oblał blondynkę wodą. Elfka zakaszlała i zacisnęła pięści.
- Jesteś kur** martwy... - warknęła i rzuciła się na niego.
- Gray! - do chłopaka podbiegła Juvia.
- Coś się stało? - mag lodu spojrzał na nią.
- Słuchaj. Ja się martwię... - dziewczyna odciągnęła bruneta lekko w zarośla.
- O Lucy?
- Tak. - przytaknęła. - W górach jest niebezpiecznie.
- Poszukajmy jej... - westchnął chłopak i razem z Juvią poszedł w stronę ścieżki.


Lucy zamarła. Ofiarę? Co to ma znaczyć?! Po chwili uspokoiła się. Niebezpieczna gra rozpoczęła się. I wygra albo ona, albo ten Cień od Styks. Nie mogła na to pozwolić. Jeśli z góry będzie zakładać, że sprawa będzie dla niej przegrana nigdy nie wygra. Szelest, poczuła coś z lewej strony. Instynktownie odwróciła głowę. Bała się, że wąż znalazł ją po zmyśle zapachu... Przecież był do tego zdolny. Miała racje to był wąż, ale to był tylko ogon Sippterusa.  Powoli przesuwał się...
W lewo...
W prawo...
W lewo...
W prawo
 Wyskoczył zwinnie jak zając zza kolumny. Lucy zamarła. Gdyby cofnęła się trochę, o centymetr potwór by ją pożarł. Z przerażeniem wpatrywała się w otwartą paszczę Sippterusa. Z długich jak sople lodu zębach spływał brązowy jad.
Przerażona powoli na czworaka cofnęła się tak, aby z jej oczu zniknął strażnik. Oparła się plecami o kolumnę i spojrzała na cień...
Teraz obok niego znajdował się ogon węża. Ruszał się. Cień delikatnie wycofał się, tak by być poza zasięgiem Sippterusa. Nagle źrenice Lucy zmniejszyły się. Jej przeciwnik miał zamiar oszukiwać! Blondynka z przerażeniem patrzyła jak cień powoli, mozolnie ściąga części zbroi. Najpierw naramienniki i nałokietniki, potem wolnymi już od ciężaru rękoma cicho zdjął najcięższą część - napierśnik.
-Nie! - krzyknęła  i spojrzała na węża, który odwrócony w przeciwnym kierunku od miejsca zaklepania, nie mógł zobaczyć biegnącego sługi Styks. -To mój koniec... - szepnęła i zamknęła oczy poddając się.
Łeb węża w dalszym ciągu była obrócony w stronę księżniczki. Dziewczyna kątem oka spojrzała na maszkarę, która wykrzywiona w swoim uśmieszku biegła w stronę kryształu. Przez myśl przeszło jej nawet, żeby samej oszukiwać, ale skoro już ma przegrać niech przegra z honorem. Zjechała po plecach na ziemię. Przez zbroję towarzyszył temu przeraźliwy, głośny zgrzyt. Odwróciła się w stronę Cienia. Zachłysnęła się powietrzem. Przez jego brzuch przenikał ostry jak brzytwa ogon węża. Cień był sparaliżowany, a co kilka sekund miotał się w spazmach bólu.
Wąż odrzucił jego ciało jak szmacianą lalkę. Momentalnie w jaskini zapaliły się miliardy świeczek. Strażnik złuszczył swoją starą skórę. Jego łuska przybrała piękny, brązowy kolor.
Podpełzł do cienia i zjadł jego wciąż żyjące ciało, po czym odwrócił się w stronę Lucy.
- Gratuluję. Wygrałaś. - skłonił się i spojrzał na nią.
- J-jak go wyczułeś..?! - szepnęła podnosząc się z ziemi. Jej zbroja zniknęła.
- Od początku wiedziałem, że on to zrobi. Wiedziałem też, że to ty wygrasz.- odparł.
- To dlaczego musiałam przechodzić tę próbę?! - oburzyła się księżniczka.
- Bo tak. -Wąż spojrzał na nią groźnie. - Wiedziałem, że to ty wygrasz. Cień nigdy nie mógł wygrać, pochodził z złej duszy. Zła dusza nigdy nie może posiąść kryształu. Inaczej to wszystko byłoby na nic. Jednak... - strażnik zamilkł, zapewne szukając odpowiednich słów - zawahałaś się.
- Ja...to nie tak! - w jednej chwili poczuła, że ją mdli. - Ja po prostu, widząc jak on...
- Rozumiem. Mimo wszystko nie oszukiwałaś. Grałaś fer. Wygrałaś uczciwie - w wgłębieniu pojawił się piękny, brązowy, lśniący kryształ. - zasłużyłaś na niego.
- Dziękuję. - Lucy odetchnęła z ulgą. Wąż nagle zburzył ścianę. Te zachowanie tak zaskoczyło i zdziwiło blondynka, że wydała cichy pisk. Zasłoniła oczy ręką. Kurz w oczach to ostatnie czego jej brakowało. Po kilku minutach piasek opadł, a księżniczka zmrużyła oczy i zrobiła sobie "daszek" z dłoni. Po chwili jej ręka opadła bezwładnie. Źrenice się rozszerzyły, a ona wydała cichy jęk.
- Brama Błysku. - wysyczał Sippterus.
- To bramy do Brillo? - Lucy przybliżyła się do jednej z dwóch kolumn i dotknęła ją. Przejechała dłonią po rzeźbionych zdobieniach. Zdecydowanie wykuły je elfy. Dziewczyna poznała po tradycyjnych zawijasach i szlaczkach, przypominające pnącza dzikiego bluszczu, lub lian. W niektórych miejscach  błyszczały małe, prawie niewidoczne rubiny lub inne kryształy. Lucy zaparło dech w piersi. Wrota jednak pozostawały zamknięte. Na framudze było sześć dużych wgłębień. Dwie po lewej, dwie po prawej i dwie na samej górze.
- Brama do Błysku. - powtórzył wąż. - Gdy zdobędziesz wszystkie kryształy musisz...
Wtedy wąż zniknął. Pozostał po nim jedynie złoty pył.

__________________
Cześć i czołem!
Bardzo lubię ten rozdział ^^ Nie mam pojęcia dlaczego, ale go lubię xD
Informacja dotycząca one-shot'ów!
Aktualnie mamy 3 zamówienia, postaramy się je napisać w jak najkrótszym czasie.
Kiedy kolejny rozdział?
Rozdział 20 jest w trakcie pisania, a podczas wakacji idzie nam to jakoś..opornie.
Jest to spowodowane tym, że każda z nas wybiera się gdzieś z przyjaciółmi, lub po prostu nie ma czasu lub weny.
To tyle z mojej strony.
Teraz mam urlopik ^^
~Coco
Luna pracuje xD

Ciiii!~
Moja praca dobiegła końca, więc postanowiła wziąć dupe w kroki i zacząć myśleć! (Lu myśli bojcie się narody!)
Otóż tak jak wspomniała Coco mamy 3 one shoty... Zaraz! Cofnij! Chyba 4 nawet. O.o 
W każdym bądź razie spróbuje cos wymyślić i może zrealizować jedno zamówienie.
Pozdrawiam!

P.S ja wiem czemu Nee-chan podoba się najbardziej ten rozdział... Bo praktycznie 
sama go napisała... Nico wiecej na tem temat :3
~Luna

piątek, 3 lipca 2015

Rozdział 18 - Samotna misja



Minął tydzień odkąd grupka przyjaciół wyruszyła w celu poszukiwania pozostałych czterech strażników.
-Lucy zlituj się... - jęczał Natsu, wlekąc się wraz z Gray'em na szarym końcu.
-Lucy idziemy cały tydzień z nikłymi przerwami. Proszę choć jeden dzień~
-Nie ma mowy! - zaprzeczyła nie dając magowi lodu szans na dokończenie zdania.
-Księżniczko... - szepnęła Wendy, która jak dotąd wiernie trzymała się podczas podróży u boku blondynki. - Jemy idąc, rozmawiamy idąc, myjemy się nawet idąc...
- Tak? A codzienne przerwy na sen? - naburmuszyła się dziewczyna.
- Czy nie uważasz, że to może nam zaszkodzić? Spójrz na wszystkich!
-Lucy Wendy ma rację. - wtrąciła się Erza. - Trochę chyba przesadzasz.
-Wy chyba czegoś nie rozumiecie!? - wybuchła w końcu blondynka. - Idziemy tak długo ponieważ MUSIMY odszukać pozostałych trzech strażników i odebrać im kamień bo w innym wypadku terror Styks nie zostanie powstrzymany! Skoro wolicie opalać się w słońcu przy rzece jedząc i pijąc zamiast uratować tysiące istnień to proszę bardzo! - coraz głośniej krzyczała budząc tym przerażenie wśród swoich towarzyszy. - Sama znajdę tego strażnika!
- Lucy... - jęknęła Wendy.
- Dajcie spokój, sama go znajdę... - syknęła dziewczyna i machnęła ręką. Towarzysze blondynki spojrzeli po sobie i westchnęli.
- W razie czego będziemy nad rzeką. - poinformowała Erza i razem z przyjaciółmi odeszła zostawiając wściekłą blondynkę samą.
- Idioci... - syknęła. Wiedziała, że z każdym dniem umierają setki ludzi. W więzieniu Styks są dzieci i jej poddani! Musiała coś zrobić! Już wystarczająco zawiodła pozwalając Styks ich porwać bez walki! Cały czas miała wyrzuty sumienia, których nijak nie dało się stłumić. Wypuściła powietrze z płuc i ruszyła leśną ścieżką w stronę góry. Była zła na przyjaciół za te obojętne podejście do sprawy. Miała o nich dbać, ale... To ich wina, że nie potrafią zrozumieć tak ważnej rzeczy. Styks zapewne szuka już ich położenia. Może nawet już znalazła, ale czeka na odpowiedni moment? Elfy były słabe. Było może tylko 40 mężczyzn z czego kilku to starsi ludzie! Pozostali to kobiety i dzieci. Możliwe, że dzięki Takeru uda im się pokonać Styks. Ale co jeżeli ona również ma jakieś swoje potwory?
Westchnęła i spojrzała na kamień, który stał nie daleko niej. Spuściła wzrok patrząc na swoje opuchnięte i zadrapane od ciągłego marszu stopy. Być może faktycznie była to lekka przesada? Nie wiedziała gdzie jest następny strażnik. Szukała go wszędzie!
Po chwili namysłu usiadła na kamieniu i opadła na niego lekko rzucając plecak i włócznię na ziemię.
Spojrzała w przejrzyste błękitne niebo, na którym znajdowały się nieliczne białe obłoki. Wyciągnęła ręką zasłaniając słońce, które dopiero co wyszło zza konarów ogromnego drzewa.
-Tylko pięć minutek...- szepnęła i zamknęła oczy chłonąc zapach wielu różnorodnych kwiatów i nasłuchując przepięknych melodyjnych piosenek ptaków i innych zwierząt.
-Jest... Przyjemnie? - rzekła do siebie i podniosła się. - No dobra zobaczymy na co cię stać. - krzyknęła i chwyciła złotą włócznię w dłoń.
Dokładnie przyjrzała się każdemu nawet najmniejszemu elementowi broni. Narzędzie miało wiele zdobień zrobionych z kamieni szlachetnych jakie pochodzą z elfiego miasta i spoza jego granic. Grot był wystarczająco naostrzony by móc bez problemu przebić ludzkie ciało.
Lucy wstała szybko i zamachnęła się. Ostrze zalśniło, a po chwili blask przeciął kilka drzew, które spadły w dół niszcząc na swojej drodze inne mniejsze drzewa i krzewy.
- Eee... - jęknęł nerwowo. - Ups..? - zaśmiała się zdenerwowana i podrapała się w tył głowy. Rozejrzała się w okół sprawdzając czy ktokolwiek mógł zobaczyć jej nieodpowiednie zachowanie. Lekko pogwizdując odeszła z miejsca "zbrodni".

- Gray cholero! - krzyknął Natsu strzepując z palca raka, a po chwili uderzając pięścią w twarz chłopaka.
- Natsuuu! - warknął rzucając się na przyjaciela.
- Znowu się biją... - westchnęła białowłosa. - Ciekawe co u Lucy...
- Mam nadzieję, że księżniczce nic się nie stanie. - podparła się rękami na trawie Juvia. - Wyglądała na zdenerwowaną.
- Mimo wszystko miała trochę racji.. - odezwała się blondynka siedząca na drzewie. - Styks morduje ludzi, a my zamiast jej pomagać siedzimy tu i odpoczywamy. To nie w porządku do tych ludzi.
- Nawet jeśli, to należała nam się przerwa. Bez energii niczego byśmy nie zdziałali gdybyśmy znaleźli następnego strażnika. - odparła Erza.
- Mhm... - Ariana zamilkła.
- Natsu! Gray! MOŻECIE SIĘ ZAMKNĄĆ?!?!?! - w końcu krzyknęła czerwono-włosa, a zza jej pleców spadło kilka drzew, które przygniotły chłopaków.
- O cholera!... - wydusił Natsu miażdżony przez pień.
- Toż to potwór...nie kobieta... - wycharczał Gray i po chwili obaj wyzionęli ducha.
- Pomożemy im..? - szepnęła Juvia.
- Nie... Dadzą sobie radę! - machnęła ręką Erza.
- Mnie bardziej ciekawi... Skąd spadły te drzewa i kto je przeciął.. - elfka zeszła z gałęzi patrząc na ucięte w prostą linię pnie.
-Erza!? - wybuchł Natsu. - ileż można mieć para-nienormalnych mocy!? - zdziwił się wymachując dookoła rękoma.
-Kiedy to nie ja! - szkarłatnowłosa podniosła ręce do góry w geście obrony.
-Jasna, jasne! - krzyknął Gray, kiedy nagle spadł piąty pień drzewa wbijając ponownie Gray'a i Natsu w podłoże i mało nie zabijając Wendy, która cudem w ostatnim momencie zeszła z trasy niebezpieczeństwa.
-Niepokojące... - szepnęła młoda Marvell patrząc się w stronę z której nadleciały ścięte drzewa. Po chwili rozległy się piski, świergoty i skrzeki ptaków, które z niewidomych przyczyn uciekły z lasu. - Martwię się o księżniczkę - dodała tym razem na głos.
- Może... Pójdziemy jej poszukać? - zaproponowała Juvia, która już od samego początku martwiła się o blondynkę.
- Chyba raczej nie damy rady... - mruknęła Ariana kopiąc nieprzytomne ciało Natsu. - Są sztywni jak kłoda. Daleko z nimi nie zajdziemy.
- Oby tylko Lucy nic się nie stało... - Mirajane złożyła ręce jak do modlitwy i popatrzyła na górę.

- Hmm, całkiem fajną broń miała Lumienca... - zaśmiała się pod nosem blondynka wymachując i bawiąc się włócznią. Nagle usłyszała jak ptaki zrywają się do lotu, a po chwili cała hmara  leciała wprost na księżniczkę. Dziewczyna desperacko osłoniła twarz rękami. Rozległ się głośny, gardłowy ryk, a ziemia pod dziewczyną się zapadła. Zdezorientowana dziewczyna krzyczała lecąc w dół wciąż będąc otoczona przez ptaki. Po chwili jej ciało spotkało się z zimnym kamieniem. Z jej kręgosłupa usłyszała przerażające chrupnięcie. Czuła, że powoli zaczyna jej brakować tchu, a ból w klatce piersiowej wzmagał się z każdą sekundą. Nie mogła wymówić ani słowa. Wypluła krew zmieszaną ze śliną. Chciało jej się płakać.
Co się stało?
Gdzie była?!
Gdy nagle coś ją otoczyło. Coś śliskiegko i gładkiego, a po chwili zaczęło ją miażdżyć. Z jej ust wydało się głucha prośba o pomoc, a z jej oczu poleciały łzy. Jednak stało się coś zaskakującego. Czuła mrowienie w okolicach kręgosłupa i żeber. Oddychało jej się coraz lepiej, a pogruchotane kości zrastały się. Gdy już w pełni mogła oddychać to coś puściło ją natychmiast i zniknęło w mroku.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie powoli przyzwyczajając się do panującej tam ciemności.
-Halo!? - zawołała desperacko - Jest tu ktoś!? - krzyczała chodząc po omacku i próbując odtworzyć w głowie wygląd miejsca w jakim się teraz znajdowała.
-Księżniczko Magnolii... - odezwał się potężny, gruby, męski głos potwora. - Lucy... - blondynka zaczęła nerwowo obracać się wokół własnej osi.
-Pokaż się! - zażądała, a z cienia wyłonił się do jedynego miejsca, w którym padały promienie słoneczne wąż. Miał czerwone łuski i liczne żółte prążki na górę i w okolicach ogona.
- Jestem strażnikiem ziemi, swą mnie Sippterus.

__________________
Długo nas tu nie było! A rozdział krótki :/
Cóż, ja i Luna życzymy wam drodzy czytelnicy udanych wakacji ^^
[Jak świadectwa? ^^]
Mamy nadzieję, że rozdział się spodobał :D
Pozdrawiamy!
~ Luna i Coco

Szablon wykonała Domi L