piątek, 27 marca 2015

Rozdział 11 - Cienie serce moich bliskich



Rozdział 11

Blondynka obawiając się elfiej przyjaciółki chwyciła za poduszkę i uderzyła nią w dziewczynę tak, że ona wylądowała łóżku.
- Przepraszam... - szepnęła gwałtownie zatrzaskując drzwi i wybiegając na korytarz.
-Lucy! - za jej plecami stanął różowowłosy - Co tu się dzieje? Obudziłem się i zauważyłem, że nie ma Gray'a, byłem w pokoju Wendy i Levy, także w pokoju Erzy i Mirajane... nie ma ich! - krzyczał wymachując rękoma.
-Natsu uspokój się...- szepnęła, po czym chwyciła chłopaka za dłoń - To nie najlepsze miejsce do rozmowy. - rzekła spoglądając na drzwi, za którymi znajdowała się Ariana.
- Czyli to tak wyglądają dziewczyny rano bez makijażu... - zmarszczył brwi.
- Uciekajmy! Musimy się gdzieś schować! - chwyciła go za rękaw i pociągnęła w stronę jadalni. Zamknęła drzwi dzielące ich od świata ciemności.
- Nie, żebym się czepiał... Ale możesz mi w końcu wyjaśnić co się dzieje?! - zdenerwował się. Dziewczyna opanowała oddech i spojrzała w stronę drzwi.
- Coś zaatakowało miasto i zamienia ludzi i elfy w ich mroczną stronę... - szepnęła. - Ariana widocznie była już zakażona... - nabrała powietrza do płuc.
- Co robimy?
- Musimy dostać się do biblioteki i poczytać o tym czymś... Ariana zdążyła mi tylko powiedzieć Shā~ więc powinniśmy szukać pod tymi literami. - otworzyła powoli drzwi - i jeszcze jedno... Nie słuchaj ich i nie pozwól się dotknąć, ale też ich nie bij. Nie wiadomo czy nie da się im pomóc.
-Dobrze. - przytaknął głową. - W takim razie, w którą stronę do biblioteki?
-Biblioteka... To będzie... - szepnęła, po czym skamieniała.
-Coś się stało? Wyglądasz zabawnie. - zaśmiał się przyglądając twarzy dziewczyny.
-Nie wiem... - spuściła głowę.
-Nie wiem? - chłopak nie zrozumiał co na myśli miała przyjaciółka.
-Przestań udawać idiotę! - walnęła go w ramię i opierając się o ścianę zjechała po niej do pozycji siedzącej. - Nie wiem gdzie jest biblioteka... Wprawdzie Ariana mówiła mi o jej miejscu położenia, ale nie pamiętam gdzie to jest... - podkuliła nogi, po czym położyła czoło na kolana.
-Spokojnie, nie ma co się załamywać. - różowo włosy podał rękę dziewczynie - Jedynym wyjściem jest szukanie.
-Ale Natsu! Jeśli stąd wyjdziemy~
-Lucy nie mamy wyboru! - chwycił jej ramię i siłą sprowadził do pionu. - Wszyscy mieszkańcy w tym nasi przyjaciele są w niebezpieczeństwie!
- Masz rację! Chodźmy! Pamiętam, że mówiła coś o tym, że jest obok ratusza. - zagryzła dolną wargę i zmarszczyła brwii - Ze strony wschodniej!
- Hihi! Chodź Luce! - cicho się skradając wyszedł z kuchni, a potem z domu, razem z Lucy.
- Tędy... - szepnęła i pociągnęła Natsu w stronę olbrzymiego drzewa. Elfy chodziły jak zahipnotyzowani. Z grymasem bólu lub rozpaczy na twarzy. Nagle przed Lucy i Natsu znikąd wyrósł pochłonięty mrokiem Gray.
- O! Ten idiota też dał się pochłonąć! - zarechotał Natsu w geście wygranej.
- Kogo my tu mamy? Księżniczkę od siedmiu boleści i rycerzyka. - prychnął.
-Natsu nie słuchaj tego, co mówi! - chwyciła go za ramię i starała się ominąć szatyna bez dotknięcia go.
-Już uciekacie? - Gray poparł dłonie i chciał nimi dotknąć Lucy, ale Natsu w porę odsunął dziewczynę - No proszę rycerzyk jak zawsze w porę szkoda tylko, że marnuje swój czas na taką dziwkę jak ona! - wskazał palcem na blondynkę, po czym zaniósł się donośnym śmiechem. - To niby ma być księżniczka!? Nadaje się co najwyżej do czyszczenia butów!
-Natsu proszę Cię chodźmy... - szepnęła chwytając kawałek materiału kamizelki przyjaciela.
-Al~ - spojrzał na nią i zobaczył jak po jej policzku spłynęła pojedyncza łza - Dobrze chodźmy.
Mroczny Gray nawet nie pomyślałby iść dalej za tą dwójką. Miał ich gdzieś. Jak znowu ktoś przyjdzie, to znowu temu komuś nagada i tyle!
- Lucy... Kazałaś mi ich nie słuchać... Wiesz, ty jesteś naprawdę świetną księżniczką, a nikt nie spodziewał się ataku Styks, więc nie musisz się winić. - objął ją ramieniem i spojrzał w twarz blondynki.
- Natsu... Wiesz co? Idioci z nas... - zaśmiała się. - Patrz! - wskazała na obszerny napis „Biblioteka Elficka".
- To tutaj! - krzyknął. Lucy zasłoniła mu usta rękami. Nie miała ochoty na docinki, a taki krzyk mógł je tylko zwabić.
- Wchodzimy! - zarządziła i cicho weszli już do budynku.
- Ile książek! - zachwyciła się blondynka rozglądając się po półkach. - Szukaj pod wytycznymi: Potwór, smutek, Shā i mrok.

-Masz coś? - zapytała się blondynka po ponad pół godzinnych poszukiwaniach.
-Nie... - podrapał się w tył głowy i przebrał kolejne kilka książek - Nigdy w życiu nie sądziłem, że przejrzę tyle książek jednego dnia. - zaśmiał się i chwycił kolejna książkę. - Lucy! - krzyknął.
-Tak? - rzekła i spojrzała ma chłopaka, który trzymał w rękach książkę z czarną zamszową okładką z napisem „Shadō” - Znalazłeś!
-Skąd masz pewności, że to ta? - zapytał się pokazując dziewczynie książkę.
-Czuje to... Bije od niej taka mroczna energia... Nie czujesz?
-No wiesz, jedyne co czuję to... - rozejrzał się wokoło. - W sumie to nic nie czuję...
-Idiota... - szepnęła sama do siebie i otworzyła książkę na pierwszej stronie.
- „ Potwór Shādo to jeden z trójki demonów stworzonych przez pierwszą mroczną istotę i smoka mroku. Odbiera żywicielowi całą radość życia i stara się go jak najbardziej poniżyć. Im dłużej karmi się ofiarą tym jest silniejszy. Ofiara jest swoim dokładnym przeciwieństwem. Zapieczętowany przez Lumiency za pomocą światła. „ - przeczytała. - Wygląda na to, że jeśli chcemy pokonać tego potwora, to musimy zapieczętować go światłem. - Lucy zagryzła dolną wargę.
- Jak to zrobić? - zapytał Natsu.
- Nie mam zielonego pojęcia. - pomachała przecząco głową.
- Gihi!~
Zza kolumny wyłonił się Gajeel.
- Nic dziwnego! Czy ty cokolwiek wiesz? - prychnął z kpiącym uśmiechem.
-Gajeel... - Natsu zacisnął zęby.
-Czy to nie Natsu?! - brunet zaśmiał się - Mówił ci ktoś, że w tych włosach wyglądasz jak pedofil? - zadrwił podchodząc bliżej dwójki ludzi. - Jak zwykle chcesz załatwić sprawę pięściami, cóż nie dziwię się dla kogoś takiego jak ty to normalne. - prychnął.
-Natsu nie rób nic głupiego, pamiętaj, że jeden zły ruch i po nas. - przypomniała mu Lucy, ale widząc, że chłopak nie zwraca, a co najważniejsze nie słucha tego, co mówi, kopnęła go w kostkę.
- Ała! - pisnął.
- Proszę, proszę, proszę... W tym związku to chyba kobieta musi bronić chłoptasia... - zrobił zbolałą minę i zarechotał.
- Za dużo to ty się nie zmieniłeś, wiesz?! - syknął Natsu przez zaciśnięte zęby.
- No to może pokażesz, na co cię stać?! - zadrwił.
- Pokonam cię jednym ruchem! - krzyknął Natsu. Zdenerwowana blondynka rzuciła w mężczyznę książką i chwyciła zdezorientowanego chłopaka za rękę. Nagle Lucy na kogoś wpadła. Z przerażeniem podniosła wzrok.
-Erza!? - pisnęła blondynka widząc szkarłatnowłosą.
-Lucy wszędzie cię szukałam! - dziewczyna chwyciła blondynkę i Natsu, po czym wybiegła z biblioteki i skierowała się za budynek. - Tutaj jest miejsce, w którym będziemy mogli porozmawiać. - rzekła i wskazał na pień drzew, na którym znajdował się właz. Szkarłatnowłosa otworzyła go i siła wepchnęła tam dziewczynę i chłopaka.
- Jejku... Już się martwiłam, że i wy zostaliście pochłonięci. - odetchnęła z ulgą.
- Nie. Daliśmy sobie radę, ale mieliśmy małe problemy... - jęknęła księżniczka przypominając sobie o obelgach Gray'a.
- Wpadliście na kogoś?
- Tak, na Gray'a i Gajeel'a. Dlaczego cię nie było w pokoju?! - warknęła.
- Rano, przyszedł po nas Shiro. Poprosił nas o pomoc więc poszłyśmy. Ariana przekonała staruszka, że miałaś za sobą ciężką noc i pozwolił ci spać dalej... - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Byliśmy w bibliotece! - przypomniał Natsu przerywając rozmowę.
-Dobrze, a jak ty się zaznajomiłaś z tym wszystkim...?
- Gdy szliśmy w stronę ratusza nagle niebo zrobiło się ciemne. Jakby zaszło dymem. Po dosłownie ułamku sekundy, ten dym opadł wprost na Shiro. Wyszedł z obłoku jakiś taki szary. Zaczął na nas krzyczeć, ale najbardziej na Arianę. Uderzył Juvię i Wendy. Po jakiejś minucie i one się przemieniły. Następnie rzucił się na Mirę i Levy. Ariana stanęła przede mną i mnie obroniła. Powiedziała, że po ciebie pobiegnie i sprowadzi do mnie. Po tym, jak pobiegła widziałam jak mgła osadza się w ratuszu, a dziewczyny szerzą smutek i pogardę.
- Rozumiem! Nic ci się nie stało prawda? - zmartwiła się Lucy.
- Nic, a nic. - uśmiechnęła się. - Tym korytarzem dostaniemy się do wentylacji ratuszu. Stamtąd spróbujemy jakoś tego potwora załatwić.
- Gdy ja i Natsu byliśmy w bibliotece to przeczytaliśmy o tym potworze.
- Masz tu te książkę?!
- Rzuciłam nią w Gajeel'a... - zaśmiała się nerwowo. - Zostanie ślad...
- Nie ważne... Pamiętasz cokolwiek? - zaciekawiła się czerwonowłosa.
- Jasne... - Lucy opowiedziała kobiecie czego dowiedziała się razem z Natsu.
- Hm... - zamyśliła się. - Mam zbroję Kwiatu Słońca. Myślisz, że chodzi o to?
-Ma w nazwie słońce... A słońce to światło, nie? - zamiast Lucy odezwał się Natsu przez co musiał się zmierzyć z morderczy wzrokiem Erzy.
-Nie wiem, czy chodzi o to, ale warto spróbować! - krzyknęła zachęcającym głosem. - Ja i Natsu będziemy cię osłaniać!
-Dobrze w takim razie ruszajmy! - rozkazała i udała się w głąb tunelu.
Nie szli długo. Po mniej niż minucie widzieli już swój cel. Unosił się nad biurkiem Shiro, jako wielka, kłębiastą chmura. Był już bardzo duży i emanował złowrogą energią. Lucy czując jak wiele smutku z niego promieniowało zachłysnęła się powietrzem. Czerwonowłosa dała znak, żeby wyszli na marmurową pułkę pod nimi. Ostrożnie Natsu roztopił metal, który był ich przeszkodą. Najpierw wyszedł mag ognia, a następnie Erza. Księżniczka niepewnie wyciągnęła nogę z szybu i postawiła ją na gładkiej powierzchni. Przeszedł ją dreszcz czując lodowate podłoże pod stopą.
- To Juvia i Wendy... - szepnęła Lucy widząc przyjaciółki. - A tam Levy i Mirajane... - wskazała.
- Uratujemy je! - Natsu klepnął dziewczynę, przez co jej noga objechała się, a blondynka zwisała ciałem w dół zwracając na siebie uwagę zahipnotyzowanego ludu.
- Natsu... - warknęła Erza i podmieniła zbroję, mierząc różowowłosego morderczym spojrzeniem.
-Teraz nie pozostaje nam nic innego jak bronić się przed mrocznymi przyjaciółmi - blondynka przetarła dłonią czoło pozbywając się kropelek potu - I pokonać to coś. - dodała wskazując na ogromny obłok dymu.
-Dobrze Natsu postaraj się zatrzymać Mirajane i Levy, a ja i Lucy zajmiemy się Wendy i Juvią oraz wymyślimy sposób na pokonanie mroku. Zrozumiano? - szkarłatnowłosa mocniej zacisnęła dłoń na rękojeści miecza.
-Tak! - chłopak zasalutował, po czym rzucił się w stronę dwóch dziewczyn.
-Pamiętaj, żeby ich nie dotknąć! - krzyknęła Lucy za nim Natsu oddalił się.
- Jasne! - odkrzyknął.
- Chodźmy Lucy! Będziesz mnie osłaniać, jasne?! - uśmiechnęła się i uniknęła zbliżającej się Juvii.
- Chodź, chodź... Nie wstydź się! Juvia nic ci nie zrobi jeźdźcu bez nadzeji! - zachichotała i spróbowała rzucić się na Erze. Lucy chwyciła jedną z kilkunastu ksiąg z półek staruszka i rzuciła bezlitośnie w stronę Juvii.
- Cholera! Auua! - pisnęła i pogładziła się po bolącej głowie. - Ty... - warknęła w stronę Lucy.
- Nie mamy z nimi jak walczyć Erza! - zmartwiła się blondynka. 
- C-co..? - nagle drzwi się otworzyły, a przez nie weszli pochłonięci.
- Ledwo dajemy sobie radę z dwójką, a ich jest teraz z kilkadziesiąt! - zdenerwowała się Erza.
- Erza uważaj! - Natsu odepchnął czerwonowłosą i został dotknięty przez ukrywającą się za kobietą Wendy.
- Natsu!
-Niedobrze... - szepnął, zanim jego oczy zaszły mgłą a ciało stało się szare i bez życia.
-Natsu! - blondynka jeszcze raz pisnęła.
-Piszczysz jak nawiedzone dziewczę. Nienawidzę takich dziewczyn - prychnął - Nienawidzę cię! Jesteś taka bezużyteczna, zawsze tylko czekasz aż ktoś cię uratuje i robisz z siebie bezbrona dziewczynę!
-Natsu... - szepnęła poniżana dziewczyna, która po chwili cicho załkała.
- I co znowu będziesz płakać?! Słusznie! Nie nadajesz się do niczego! To przez ciebie Lisanna zginęła! - warknął. - Myślisz, że wszystkim będzie cię teraz żal? Że kogoś w ogóle obchodzisz?! Że komukolwiek będzie przykro jak umrzesz?!
- Nie słuchaj go Lucy! - Erza odepchnęła Gray'a i Wendy.
- Żałosne... - uśmiechnął się kpiąco. - Gdyby nie ja i Gray, już dawno byś zginęła.
- Przestań... - padła na kolana, a „chmura dymu” coraz bardziej się do niej zbliżała.
- Lucy! - Erza zasłoniła blondynkę ciałem i została zainfekowana przez opary.
- Erza! - krzyknęła Lucy i chwyciła w ramiona przyjaciółkę.
-Musisz go pokonać... - szepnęła ostatecznym tchem.
-Ale ja nie jestem jeźdźcem... - po jej policzkach zaczęły spływać łzy... 
Po paru sekundach pomieszczenie zaczęło błyszczeć jaskrawym światłem, jego blask sprawił, że zainfekowane osoby cofnęła się do obszarów gdzie znajdowało się odrobinę cienia... Światło w pomieszczeniu z każdą sekundą wzmagało na sile i w chwili, gdy blask spowodował brak widoczności znikł niczym poranna mgła.
W pomieszczeniu rozległ się donośny gardłowy ryk Shādo. Był przepełniony wściekłością i złem. Dziewczyna mocniej zacisnęła powieki jakby w obawie przed tym, co ma zaraz nastąpić. W sekundzie przez pomieszczenie przeszła wielka siła, która swój kres miała dopiero za górami i lasami.
- E-erza...? - szepnęła blondynka.
- Lucy?! To ja to zrobiłam?! - ucieszyła się kobieta.
- Na to wygląda... - uśmiechnęła się i zmrużyła oczy. Z ziemi zaczęli się podnosić mieszkańcy miasta, a do dwóch dziewczyn podeszli wszyscy ich przyjaciele.
- To koniec...
- Zrobiłaś to Erzo! Świetny z ciebie jeździec! - pochwalił ją Natsu. Księżniczka zagryzła dolną wargę i wypuściła powietrze z płuc.
- Jestem zmęczona... - szepnęła Lucy i opadła lekko na Mirajane.
-Lucy! - do dziewczyny podeszła Erza, po czym lekko zaczęła uderzać ją w policzki.
-Erza... Ona zemdlała z przemęczenia... - zaczęła Mirjanne - Nie musisz jej uderzać! - krzyknęła odtrącając dłoń szkarłatnowłosej.
-Lepiej zabierzemy ja do pokoju w domu... - szepnęła Juvia zabierając z białowłosej księżniczkę i kładąc na swoje ramię.
-Juvio na pewno dasz radę? - obok niebieskowłosej zjawił się Gray - Niesienie dziewczyny to raczej męska robota. - zaśmiał się widząc jak przyjaciółka niesie blondynkę.
-Męska czy nie... To robota dla mnie! Strażniczki księżniczki! - warknęła i wyprzedziła czarnowłosego.
-Spławiła cię! - Natsu śmiejącym głosem poklepał przyjaciela po plecach. - Powodzenia w zalotach. - zaśmiał się, a Gray odpowiedział mu na to cichym warknięciem.
-Erza! - wchodząc do domu towarzystwo zatrzymała Ariana. - Co się stało z Lucy? - zapytała.
-To z przemęczenia... Odstawiamy ja do pokoju.... - odpowiedziała Erza.
-A no tak. - elfka klasnęła w dłonie - Gratulacje Erzo! Dzięki tobie miasto jest bezpieczne!
-Dziękuje... A teraz Przepraszam musimy zanieść Lucy do pokoju.
-Dobrze porozmawiamy jutro! - krzyknęła do oddalających się przyjaciół.


__________________________




Hue Hue ;333
Kolejny rozdział na blogu! Yatta!
Jeszcze tylko trzy rozdziały do sagi, która na pewno wami wstrząsnie.... 
Serdecznie dziękujmy za wszelkie uwagi w komentarzach pod poprzednim rozdziałem :D
Zapraszamy  do komentowania i Pozdrawiamy ^^

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 10 - Prawdziwa historia


Rozdział 10

Do pokoju wbiegły dwie niskie dziewczynki z roześmianymi twarzami.
- Lucy wstawaj! Aria~
Levy przerwała widząc, że księżniczka nie jest sama, a obok niej leży strażnik ognia. Wendy dotknęła ramienia starszej koleżanki.
- Levy musimy ją obudzić... Pewnie Natsu zakradł się do niej w nocy i księżniczka o tym nie wie... - szepnęła.
- Tak. - przytaknęła i podeszła do łóżka. Cichutko odliczały "3,2,1!" i chwytając nogi blondynki wyciągnęły ją spod kołdry.
- Hę? - zdziwiła się widząc przed sobą dwie niebieskowłose.
- Panienko Lucy! Nic pani nie jest?! - Levy rozpoczęła oględziny dziewczyny.
- Nic mi nie jest Levy i nie mów mi panienko - posłała jej oczko - wystarczy Lucy.
- Księżniczko! - pisnęła Wendy i pokazała palcem na śpiącego sobie w najlepsze Natsu. Blondynka otworzyła szeroko buzię i wróciła wspomnieniami do wczorajszych wydarzeń. Zarumieniła się i szybko powiedziała.
- Pewnie pomyliły mu się pokoje! - machnęła szybko ręką. Levy i Wendy spojrzały na siebie znacząco.
- Księżniczko, czy chce księżniczka wykorzystać sytuację że nie jesteśmy w Magnolii i że nie obowiązuje tutaj prawo księżniczki ojca? - zachichotała Wendy wiedząc, że tak częste użycie wyrazu "księżniczko" zirytuje dziewczynę.
- C-co? - zarumieniła się Lucy, na jej czole pojawiła się pulsująca żyłka.
-Te prawo o byciu ~ zaczęła młoda Marvell lecz Lucy zatkała jej usta, gdy różowo włosy zaczął się budzić.
-Prawo o? - zapytał podnosząc się z łóżka i ukazując trzem dziewczyną swoją nagą klatę.
-Natsu!? - krzyknęła zdezorientowana blondynka, rzucając w niego kocem i znalezioną przy łóżku koszulką. - Wyjdź! - zarumieniona pobiegła do drzwi i otworzyła je.
-Eeeee... - zaczęła Wendy, gdy chłopak opuścił pokój - Księżniczko czy tu na pewno nic się nie wydarzyło? - zapytała patrząc się na zarumienioną twarz przyjaciółki.
-Nic! - odpowiedziała natychmiastowo. - Mówiłyście coś o Arianie, o co chodzi? - zmieniła temat obawiając się kolejnych pytań.
-Ach tak! - klasnęła w dłonie Levy - Ariana chce nam o czymś powiedzieć, mamy zebrać się w ogrodzie za domem.
- Rozumiem. - zaśmiała się nerwowo. - Będę za 10 minut. - dodała.
- Do zobaczenia księżniczko! - Levy i Wendy wyszły z pokoju i cicho chichotały.
- Nie sądzisz że byłaby z nich urocza para? - zachichotała dziewczynka.
- Na pewno Lucy byłaby bezpieczna. - odpowiedziała. Nagle Wendy zatrzymała się. - Coś się stało? - zdziwiła się Levy i spojrzała na niebieskowłosą.
- Patrz... - szepnęła dziewczynka i wskazała ręką na duży obraz na końcu korytarza. Levy zmarszczyła brwi nie wiedząc o co chodzi towarzyszce.  - Czy coś nie tak z tym obrazem? - zapytała podchodząc do ramy. Po chwili zachłysnęła się powietrzem.
- To...to księżniczka..? - szepnęła.
- To na pewno księżniczka, ta kobieta to królowa Layla, a ten mężczyzna to król Jude. - dotknęła obrazu. - Ta dziewczynka obok księżniczki to Ariana, a to Macarov i Shiro. - uzupełniła samą siebie. - Na dodatek, obraz namalowano podczas podwieczorku w Magnolii. Księżniczka i Ariana były wtedy małe.
- Rozumiem. - Levy uśmiechnęła się. - Ale Lucy była słodka!
- Wy jeszcze nie na spotkaniu? - do dziewczyn podszedł Natsu i Lucy.
- Ym... Nie - zachichotała Wendy.
- Z czego się śmiejesz? - mruknął Natsu.
- Jesteście jak małżeństwo! - zaśmiała się. - Wszędzie razem! - pacnęła się w czoło i ruszyła z Levy w stronę umówionego miejsca spotkania, zostawiając obraz w spokoju.
-Cieszę się, że przyszliscie! - krzyknęła uradowana Ariana widząc idących w jej kierunku Natsu, Lucy Levy i Wendy.
-Co wyście tak długo robili. - żyłka na czole Gray'a niebezpiecznie drgała, a przyjaciele którzy dopiero przyszli spojrzeli po sobie i cicho zaczęli się śmiać.
-Więc coś się wydarzyło! - Mirajane uderzyła łokciem lekko w bok Erzy, a potem wskazała na zarumienionych Natsu i Lucy.
-Nic! Nic! - Księżniczka zaczęła zaprzeczać wymachując rękoma. - Ariano... Chciałaś nam o czyms powiedzieć...
-Tak! - podeszła do Erzy. - Chodzi o moc jeźdźca... Jego moc jest wyjątkowa i dość ciężka do opanowania, a po za tym u Erzy widzę tylko zalążek tego co może tak naprawdę posiadać. Także razem z burmistrzem zadecydowałam dziś o waszym treningu, oczywiście jeśli się na to zgodzicie...
-To będzie dla nas zaszczyt! - Lucy skinęła lekko w stronę elfki po czym zwróciła się do towarzyszy - Co wy na to?
-Jestem za!
-Ja też.
-Może być nawet zabawnie...
-Tak się cieszę! - Ariana uśmiechnięla się - A teraz poznajcie waszych... nauczycieli.
Przed przyjaciółmi stanęło trzech mężczyzn i dwie kobiety. Wyglądali bardzo poważnie i surowo. Przez kręgosłup Lucy przeszedł dreszcz.
- Natsu to jest Cenaziza... - wskazała na kobietę. - To ona wykuła twój miecz Natsu.
- Że kobieta, tak?! - parsknął śmiechem. Cenaiza spojrzała na niego karcąco.
- Idziemy Natsu. - i z dumnie uniesioną głową odeszła. Natsu spojrzał błagająco w stronę Lucy, a ona tylko uśmiechnęła się i pomachała mu na dowidzenia.
- Gray to Aisu - wskazała na małego staruszka z siwą brodą. - To on wykuł twój miecz. Jest bratem Cenaizy.
- Em... Dzień Dobry? - uśmiechnął się niepewnie chłopak.
- Dobry, dobry... Idziemy! Musisz się dużo nauczyć panienko! - pociągnął go za rękę - O! Ale masz delikatne rączki! Pewnie jakaś dama dworu, tak?
- Proszę pana... Ja jestem chłopakiem. - mruknął zawstydzony. Aisu nie wiadomo skąd wyciągnął laskę i uderzył nią Gray'a.
- Wracaj tu! - zaczął gonić uciekającego chłopaka.
- Tak... Aisu nie ma najlepszego wzroku... - zaśmiała się nerwowo Ariana.
- Zauważyłem!! - odkrzyknął jej Gray. - Au! - zabrał staruszkowi laskę zdenerwowany.
- Jesteś nie wychowanym zboczeńcem, wiesz?! - krzyknął.
- Zboczeńcem?! Ja?! To ty mówiłeś że mam delikatne ręce! - oburzył się czarnowłosy.
- Nie przeżywaj! - machnął ręką w stronę zdezorientowanego maga lodu i chwycił go za ramię. - Idziemy!
- Erzo ty będziesz ćwiczyć z Reją - wskazała na śliczną, kobietę. - Niech jej wygląd cię nie zwiedzie... Ma tyle lat ile mój dziadek! - szepnęła na ucho dziewczynie.
- Witaj! - przywitała się pewnie Erza.
- Witaj Erzo. - skłoniła się lekko. - Musisz się wiele nauczyć. Chodźmy. - pociągnęła kobietę w stronę jeziora.
- Tak... - Ariana spojrzała na oddalające się postacie dziewczyn.
- Lucy, Juvia, Wendy i Gajeel będziecie trenować z Gurin'em. - uśmiechnęła się w stronę mężczyzny. - To mój brat, jest ode mnie starszy o 10 lat.
- Miło mi cię znów zobaczyć Lucy... - podszedł do zarumienionej blondynki i pocałował jej dłoń. - Wypiękniałaś.
-Znamy się?... - blondynka odsunela pocałowaną dłoń.
-Nie pamiętasz mnie... - chłopak posmutniał.
-Przepraszam... - dziewczyna  nie wiedziała co ma powiedzieć. - Może lepiej będzie jeśli zaczniemy trening...
-Tak... - szepnął chłopak i zwrócił się do Ariany. - Będziemy trenować przy jeziorze, jeśli będziesz się nudzić możesz wpaść. - zaśmiał się i pomachał na dowidzenia.
-Czekaj! - złapała go za ramię. - Idę z wami! - krzyknęła unosząc jedną rękę do góry.
-Dobra... - na twarzy  elfa było widać, że nie jest zbytnio szczęśliwy z faktu, że siostra będzie oglądać jego trening.
- Gajeel? Nie idziesz? - przypomniała sobie o nim Juvia.
- Nie muszę ćwiczyć, jeśli teraz bym trenował to mój majestat i moja siła by was zabiła. - machnął ręką i odszedł.
- Mirajane i Levy to jest Aoi. Nauczy was podstaw - wskazała na mężczyznę w sile wieku.
- Miło mi was poznać. - uśmiechnął się i chwycił dziewczyny za dłonie. - Narka!
- Możemy iść. - uśmiechnęła się Ariana. Cała piątka udała się obok jeziora. Po pięciu minutach byli na miejscu.
- Dobrze! A więc na początek wam pokażę technikę walki! - elf chwycił swój miecz i zaatakował manekina. - Lucy! Teraz ty. - rzucił jej swój miecz.
- Kiedyś ktoś mnie nauczył podobnego stylu walki, ale ja go trochę zmieniłam. - posłała mu ciepły uśmiech, a chłopak się zarumnienił. Blondynka podbiegła do manekina i podskoczyła, uderzając słomianą kukłę i przecinając ją mieczem.
-Nieźle! - krzyknął widząc dziewczynę - Jesteś naprawdę dobra!
- Ah... Dzięki... - szepnęła chowając zarumienioną twarz we włosach.
-Teraz twoja kolej Juvio. - Gurin spojrzał na niebieskowłosą dziewczynę i podał jej miecz.
-Dobrze. - dziewczyna chwyciła rękojeść miecza i ruszyła do przodu. Była bardzo szybka w mgnieniu oka znalazła się przy manekiny i w tym samym czasie pozbawiła go głowy.
-Whoa! - chłopak był zachwycony prędkością i zgrabnością w ataku. - Miecz w twoim ręku staje się jeszcze bardziej zabójczy.
-Dziękuje? - niebieskowłosa  przekazała miecz swojej młodszej przyjaciółce.
- Pamiętaj Wendy jeśli coś ci nie wyjdzie, to i tak się nie poddawaj! To tylko trening. - uśmiechnęła się do niej Ariana.
- Dobrze! - pisnęła i chwyciła miecz, który był dla niej trochę zbyt ciężki. Dziewczynka starała się z nim biec, ale żelazny miecz Gurina przesuwał się tylko z oporem po ziemi. Gdy niebieskowłosa stanęła przed manekinem próbowała unieść miecz, ale niestety nie udało jej się to.
- Tyle razy walczyłam mieczem, a tego nie potrafię nawet unieść! - westchnęła oddając miecz Arianie.
- Tutejsze miecze i zbroje są inne niż wasze Wendy. Masz dopiero 12 lat, nauczysz się. - zaśmiał się pokrzepiająco elf. Wendy uśmiechnęła się szeroko i obserwowała Arianę. Elfka skoczyła nad manekinem i robiąc salto w powietrzu odcięła mu rękę, a później głowę.
- Moja szkoła! - zaśmiał się sztucznie Gurin i przyciągnął blondynkę do zbroi mierzwiąc jej włosy. Lucy patrząc na tę dwójkę uśmiechnęła się, ale po chwili zmarszczyła brwi i chwyciła się za głowę przypominając sobie jedynie urywki ze swojego dzieciństwa. Zabawa lalkami, upadające ciastko, rozlana herbata, ucieczka, czerń...
Blondynka gwałtownie otworzyła oczy i z przerażeniem w oczach spojrzała na śmiejące się rodzeństwo.
- Ja na chwilę muszę usiąść. - westchnęła i usiadła na pobliskiej skale. Zamknęła oczy próbując sobie coś przypomnieć, ale niestety nie udało się jej. Po około dwóch minutach razem z innymi kontynuowała trening.
- Potrenujmy teraz walkę z prawdziwym człowiekiem, a nie manekinem. Lucy będziesz walczyć z Arianą, a Wendy z Juvią. Ten kto wygra zmierzy się ze mną. - uśmiechnął się jakby z ...kpiną?
-Cóż braciszku... - blondynka spojrzała na brata a potem na Lucy - Wydaje mi się, że dziś odniesiesz porażkę. - zaśmiała się widząc zdziwiona minę Gurin'a.
-Nie zapominaj, że jestem najlepszym wojownikiem tego miasta - zakpiła i wymierzył koniec miecza w stronę siostry. - Zaczynamy. Najpierw Juvia zmierzy się z Wendy...
-Trzymajcie! - Ariana rzuciła w stronę dziewczyn dwa miecze, dla młodszej mniejszy i lżejszy.
-Gotowe? - między Wendy, a Juvią stanął Gurin z uniesionym mieczem do góry, gdy dziewczyny kiwnęły głowami opuścił miecz przecinając powietrze. - Zaczynamy!
-Powodzenia - odezwała się do siebie niebieskowłose po czym dobyły broni i ruszyły na siebie. Szybka i zgrabna Juvia natychmiastowo zjawiła się przy młodszej przyjaciółce nacinając jej lekko lewy policzke, lecz Wendy  długo nie pozostała dłużna mając w ręku małe i lekkie narzędzie mogła z łatwością zadawać ciosy przyjaciółce... Obie starały się jak najlepiej i obie powoli opadły z sił. Juvia od ciągłości i ilości ataków młodej Marvell miała pociętą bluzkę i kilka ran natomiast Wendy znajdowała się w gorszej sytuacji. Kilka ran głębszych i kilka mniejszych znajdowały się na jej ciele.
-Przepraszam... - szepnęła spuszczajac głowę i wypuszczając miecz z dłoni - Poddaje się! - krzyknęła po czym po jej policzkach ściekło kilka łez.
-Wendy co się stało? - do niebieskowłosej pobiegła zmartwiona blondynka - Jesteś poważnie ranna?
-Nie, nie! - mała uśmiechneła się - Po prostu jakoś nie mogę walczyć przeciwko Juvii...
-Spokojnie. - rzekł Gurin - Podjełaś się walki i poszło ci znakomicie. Mimo, że przegrałaś pokazałaś, że w walce nie liczy się wiek, a serce! - chłopak położył rękę na głowie Wendy po czym ją poczochrał śmiejąc się.
-Lucy czas na nas! - krzyknęła ochoczo elfa. - Od razu mówię, że ja nie daje forów - zaśmiała się wyjmujac ostrze z pochwy.
- Nie potrzebuje ich. Daj z siebie wszystko. - Lucy chwyciła ostrze Juvii i stanęła naprzeciw blondynki.
 To nie będzie łatwa walka... 
- Gotowe? - pomiędzy dziewczynami stanął Gurin. Lucy niepewnie kiwnęła głową.
- Oczywiście! - krzyknęła zdeterminowana Ariana.
- Zaczynajcie!
Ariana szybko natarła na Lucy nie pozwalając jej na chociażby obronę. Z ramienia Lucy pociekła strużka krwi, a dziewczyna tylko się skrzywiła. Automatycznie odwróciła się i zamachnęła się mieczem. Elfka obroniła się, a pomiędzy broniami dziewczyn przeleciały iskry. Księżniczka widziała olbrzymią zaciętość i chęć walki. Ariana odepchnęła Lucy, przez co zdezorientowana dziewczyna upadła na ziemię. Wnuczka Shiro uniosła miecz i po chwili zamachnęła się nim w kierunku dziewczyny. Blondynka widząc to przeturlała się nie zgrabnie i wstała. Elfka odwróciła się w kierunku Lucy i ponownie przypuściła cios rozcinając blondynce bok.
- Au... - złapała się za bok.
- Przepraszam... Chyba prze~
W oczach Lucy pojawiła się determinacja. Mimo rozciętego ramienia i boku ruszyła w kierunku Ariany i przeskoczyła jej przez ramię. Zanim elfka zdąrzyła się odwrócić księżniczka kopnęła ją w plecy.
-Cała Lucy... - szepnęła Juvia - Jak juz się wkręci to nic jej nie powstrzyma...
Elfka natychmiast podniosła się z ziemi i chwytając za miecz, który podczas upadku wypuściła, ponownie ruszyla na blondynkę...  Kolejne zgrzyty metalu i iskry spowodowane ciągłymi uderzeniami ostrzy.
- Chyba wystarczy... - na pole walki wszedł Gurin, ale w tym samym momencie został z niego zepchniety przez siostrę.
-Jeszcze nie! - krzyknęła broniąc się przed atakiem Lucy.
-Musimy to dokończyć - dodała blondynka ponownie zamachując się mieczem i tym razem celnie trafiając w udo przeciwniki. Elfka syknęłaa z bólu i upadła, Lucy wykorzystując ten moment wyraziła z ręki dziewczyny broń i skierowała ostrze swojego miecz w kierunku jej krtani. - Wygrałam! - krzyknęła uradowany odrzucając miecz i podając dłoń Arianie.
- Dobra walka. - pochwaliła ją wnuczka Shiro. - Kiedy przeskoczyłaś mi przez ramię to było coś! - wstała z pomocą Lucy. - Kiedyś się zrewanżuje! - zachichotała.
- Pewnie! - przytaknęła Lucy.
- Niezła walka! - zaśmiał się Gurin. - Chyba nasza walka musi poczekać Ariano. - zmierzył elfkę surowym wzrokiem.
Blondynka spuściła głowę i odepchnęła Lucy, która pomagała jej ustać.
- Idę opatrzeć swoje rany. - mruknęła i uśmiechnęła się smutno sama do siebie. Po chwili odeszła w stronę ratusza.

 Zapukała w drewniane drzwi i weszła.
- Ariano! Co ci się stało dziecko?! - przestraszył się staruszek.
-Dziadku to nic... - machnął ręką - Trenowałam z księżniczką i jej towarzyszami.
-Widzę po twojej minie, że przegrałaś. - zaśmiał się. - Zawsze, gdy przegrywałaś z Gurinem w pojedynkach przychodziłaś do mnie ze spuszczona głową... Ale zawsze z uśmiechem - podniósł lekko jej głowę.
-Tak... Wiesz dziadku... - zawahała się przez chwilę - Mam pewne wątpliwości co do jeźdźca... Co do tego wszystkiego... Może powinniśmy im powiedzieć?
-Co masz na myśli? - burmistrz usiadł na krześle.
-Odkąd się tutaj pojawili nie jestem w stanie odczytać aury Erzy i Lucy... - zatrzymała się szukając w głowie odpowiednich słów.
-Chodzi ci o jeźdźca i księżniczkę?
-Tak. Trochę mnie to niepokoi. - położyła ręce na biodra - I wydaje mi się dziwne, nie sądzisz?
-Masz rację... Mnie też to niepokoi, od początku od tych dwóch dziewczyn wyczuwalne ogromną moc, ale...
- Dziadku, jeśli tak naprawdę to Lucy jest ponownie wcieleniem  Lumiency, a nie Erza...
- Wiem dziecko. - pogładził swoje wąsy. - Erza ma silną moc i z pewnością potężną, co uniemożliwia nam odczytanie aury, ale Lucy...
- Magia Lucy polega na ofiarowaniu czegoś za coś. Jest to stara i zapomniana magia. - westchnęła elfka. - Dziadku... Kiedy będzie ostateczne starcie... I jeśli to Lucy będzie jeźdźcem… - zachlipała - to ona umrze, prawda? - po poranionych policzkach Ariany spłynęły łzy. - Erza straciłaby jedynie moc, ale Lucy, która jest naturalnie połączona z swoją mocą...
- Moc się odnawia z biegiem czasu... - szepnął Shiro.
- Tak, ale Lucy ma tyle mocy, ile zostało jej życia. - zachlipała. - Jeśli wypowie zaklęcie odrodzenia to zginie.
- Wiem. - przytaknął starzec. - Nie martw się. - podszedł do elfki z apteczką.
- Mówili też coś o dwóch demonach... jeden zginął, został jeszcze jeden. - westchnęła.
- Demony wysysające dusze. Jeśli zabiorą magię Lucy, to ona nie umrze. - wytłumaczył.
- Jak to? - zdziwiła się. - Przecież...
- Nie wypowie zaklęcia odrodzenia. Tylko to zaklęcie może całkowicie pozbawić ją magii. Ale jeśli zostanie jej załóżmy tydzień życia i wypowie zaklęcie, które jej ten tydzień zabierze to również zginie. - zabandażował jej udo.
- Skomplikowana jest ta jej moc. - zachichotała Ariana ocierając łzy.
-Eh... - westchnął - Nie mogę się z tym nie zgodzić! - Otarł jej zranione policzki po czym przylepił plaster.


-I co to niby mają być za ćwiczenia?! - krzyknął szeptem Gajeel widząc jaki trening prowadzi Aoi razem z Mirajane i Levy. - Cieszę się, że sobie poszłem. - uśmiechnął się i oparł plecami o drzewo. - Levy... - jego uwagę przykuła mała niebieskowłosa dziewczyna, która starała się zaatakować nauczyciela krótkim mieczem.
-Jeszcze cię nie przeprosiłem... A to powinienem zrobić najpierw... 
- Dobrze Levy! - pochwalił ją nauczyciel. - Tylko tak dalej!
- Dziękuje. - ucieszyła się. Nagle zauważyła czarną postać obserwującą ich trening. Aoi widząc zainteresowanie niebieskowłosej podszedł do niej.
- Idź i sprawdź kto to. - uśmiechnął się do niej i pogładził jej czuprynę.
Po kilku sekundach przed Gajeel'em stała Levy.
- T-to ty! - pisnęła i chciała uciec, ale ręką mężczyzny uniemożliwiła jej to.
- Levy... Ja.. Ja cię przepraszam. - spuścił głowę.
- Zostaw mnie! Zostaw Levy w spokoju! Koszmar...! Ból! Nie..! Nie chcę! Mamo...! - zaczęła histerycznie płakać i wrzeszczeć. Była przerażona.
- Levy! - do dwójki podbiegli mistrz i Mira.
- Nie bój się Levy... Jestem tu. - przytuliła ją Mira i spojrzała przepraszająco w stronę mężczyzny.
- Nie martw się... - uśmiechnął się do Gajeel'a Aoi. - Wybaczy ci.


-Lucy byłaś dzisiaj świetna! - na łóżko blondynki wskoczyła niebieskowłosa.
-Juvio przesadzasz! - krzyknęła uderzając ja poduszką. - Robiłam to co zawsze!
-Co ty mówisz? - zdziwiła się dziewczyna - Wygrałeś dzisiaj z Arianą i ze mną...
-Ale nie z GURINEM... - podkreśliła Lucy - Do perfekcji jeszcze mi daleko, ale dziękuję. - Fajnie, że chciałaś dzielić ze mną pokój. Strasznie pusto tu było. Cieszę się s tego powodu.
-Wiesz ja też... - na twarzy niebieskowłosej wkradł się diaboliczny uśmiech - Chciałam z tobą porozmawiać na pewne tematy...
-Hę...? - blondynka odwróciła się w stronę przyjaciółki ale widząc jej uśmiech zrozumiała o co chodzi - Czekaj nie zgadne... - położyła brodę na pięści i zaczęła udawać, że myśli - Babskie pogaduchy? - zaśmiała się.
-Dokładnie! - pstryknęła palcami Juvia.
-O!!! - drzwi do pokoju nagle się otworzyły a w ich progu stanęła Scarlet, Staruss i Marvell
- Impreza? Bez nas?! - zaśmiała się szkarłatnowłosa.
- Wchodźcie! - zaprosiła je do środka Lucy i zrobiła miejsce obok siebie na łóżku.
- To co? Zaczynamy od tradycyjnego tematu? - zachichotała Mira.
- Tradycyjnego tematu? - zdziwiła się blondynka.
- Czyli... o chłopakach! - zaśmiała się Scarlet. - Juvia! Najpierw ty! Kto ci się podoba!? - zachichotała złowieszczo.
- Eee... Nikt? - zarumieniła się i zaśmiała nerwowo.
- Według mnie Juvia i Gray mają się ku sobie! - zgłosiła się Wendy.
- Co?! Ja i on..?! Naprawdę tak uważasz? - odwróciła wzrok.
- Będzie nowa para jak nic! - klasnęła w ręce Lucy.
- Erza, a co z tobą? - na twarz Wendy wkradł się złośliwy uśmiech.
- Nie ma jeszcze nikogo, kto podbiłby moje serce. - uśmiechnęła się smutno.
- Wendy?
- Ona ma 12 lat! - pouczyła Mirę Juvia.
- To nie znaczy że nie może jej się nikt podobać! - zaprzeczyła Strauss.
- Dobra... Mira! Czas na ciebie!
- Więc... Ten wasz trener... Jest całkiem... - zaczęła bawić się palcami.
- Trener? Chodzi o Gurina? - zdziwiła się Juvia. - Myślę że on ma się bardziej ku sobie z Lucy, chociaż... jest jeszcze Natsu..?
-Gurin... Natsu... - zaśmiała się blondynka i opadła na łóżko.
-Podobają Ci się?! - zapytała ja Scarlet. - Kto bardziej Gurin czy Natsu?
-No Lucy nam możesz powiedzieć! - zachęciła ja białowłosa.
-Eh... No... - zaczęła się jąkać - Nie podoba mi się żaden z nich...
-Kłamiesz! - zaprzeczyła młoda Marvell po czym rzuciła w przyjaciółkę poduszką - A ta sytuacja rano?
-Rano!? - Lucy zaruminiła się i schowała twarz w poduszce, którą uderzyła ją Wendy.
-Rano? - zdziwiła się Erza - Ah tak! Te wasze dzisiejsze zachowanie na spotkaniu! No dalej mów o co chodzi!
-Lucy? - Juvia szturchnęła ramię przyjaciółki - O co chodzi? Czemu się tak rumienisz?
-Wyglądasz ja świeżo wypieczona cegła! - krzyknęła Wendy przez co wszystkie osoby w pomieszczeniu zaniósł się głośnym śmiechem.
-Ej! Dziewczyny... - za drzwi dobiegł głos Natsu i Gray'a - Możecie trochę ciszej? Nie to, że coś, ale słychać was u nas w pokoju...
- Morda w kubeł! - warknęła Erza. - Lucy mów! Gurin czy Natsu?!
- Ale...o co chodzi? - zdziwił się Natsu.
- Em... Ja... Czy oni nie mogą sobie iść? - zawstydziła się i ukryła twarz w poduszce.
- Odpowiadaj! - zmusiła ją Scarlet.
- Ja...wolałabym chyba... - spojrzała na zdezorientowanych chłopaków w drzwiach. - Ehm... - zagryzła dolną wargę. - Gurina...? - szepnęła.
Wszystkim w pokoju opadły szczęki.
- Cholera Lucy...! - zdenerwowała się Tytania. - Mów prawdę.
- Zamknij się! Daj mi spokój! - wrzasnęła. - Co z ciebie za przyjaciółka...? - pomachała przecząco głową i wybiegła z pokoju mijając zdezorientowanego Gray'a i Natsu.
Erza spuściła głowę i zagryzła dolną wargę.
- Wy..! - spojrzała na chłopaków. - Spać...! Natychmiast... - syknęła.
-Ona kłamała? - zapytała zdezorientowana Juvia.
-Po tym co dzisiaj rano zobaczyłam trudno mi uwierzyć w to, że Lucy bardziej woli Gurin'a... - Wendy opadła na łóżko i zakrywa twarz kołdrą.
-Powiesz nam o co chodzi z tym 'rano'? - Scarlet uderzyła małą niebieskowłosą poduszką - Masz mi powiedzieć... - zmierzyła ją demonicznym wzrokiem.
-Ale ja nie wiem czy mogę... A tak przy okazji gdzie jest Levy? - młoda Marvell posmutniała.
-Levy nie przyszła - powiedziała Mirajane - Rozmawiała dzisiaj z Gajeel'em, chociaż rozmowa tego nazwać nie mogę bo Gajeel ja przeprosił a ona zhisteryzowała... Współczuję jej jak i zarówno Gajeel'owi.
-Co!? O czym ty mówisz!? - Erza prawie zachłysnęła się własną śliną.
-Prawdę... - zaśmiała się - Chyba zaczyna mu na niej zależeć...
-Idiota! - krzyknęła Juvia - Najpierw doprowadza ją torturami do szaleństwa, a teraz oczekuje, że mu od tak wybaczy! Nienawidzę takich ludzi!
-Whoa! Więc to są babskie pogaduchy! - zaśmiał się Natsu, który wciąż razem z Gray'em stali w progu drzwi.
-Chyba wyraźnie kazała wam iść spać! - Erza nie wytrzymała chwyciła za poduszkę na której leżała Wendy i rzuciła nią w chłopaków powodując tez tym nagłym zabranie poduszki upadek niebieskowłosej, która leżała na skraju łóżka.
-Ej my też chcemy poplotkować! - zaśmiał się Gray próbując wejść do pokoju.
-Nie! - Tym razem Juvia chwyciła za poduszkę i rzuciła w nic nie spodziewajacego się czarnowłosego.
-Dziewczyny! - krzyknęła Scarlet - Atakujemy!
- Yeah! - odkrzyknęły i zaczęły rzucać w bezbronnych chłopaków.
- Matko Boska!!! To potwory nie kobiety!!! - pisnął Gray i chwycił duszącego się piórami Natsu. - Musimy uciekać! - klepnął go w plecy.
- I tyle ich widziałyśmy... - otrzepała sobie ręce Scarlet, gdy przyjaciele uciekli. Wendy i Mira zebrały poduszki, które walały się po korytarzu.
- Więc... Wendy? - dopytała się czerwonowłosa.
- Dzisiaj rano ja i Levy zastałyśmy Lucy i... - jęknęła. - i Natsu jak spali.
- Mira możesz być z Gurinem! Szkoda że mój plan nie wypalił, a Lucy się na mnie obraziła... - posmutniała.
- Plan? - zdziwiły się obecne w pokoju.
- Jeśli przyznałaby teraz że on jej się podoba, to byłby odważniejszy, prawda? - westchnęła.
- Może masz rację? - uśmiechnęła się Wendy. - Dobrze, ej Erza! A jaki jest twój ideał...?


- Głupia Erza... - zachlipała. - głupi Natsu... głupia Lucy... - zaniosła się głośnym szlochem.
- Lucy? - zdziwiła się słysząc głos Ariany.
-O Ariana... - Otarł łzy i przywitała elfke ciepłym uśmiechem. - Nic się nie stało. - uprzedziła jż zanim Ariana zdołała zapytać.
- Jeśli nic się nie stało to czemu siedzisz tu sama i płaczesz? - zapytała po czym usiadła obok księżniczki.
-Po prostu jestem idiotką i tyle... - mimo spływających łez zaśmiała się.
-Chodzi o chłopaka? - blondynka objęła ramieniem dziewczynę.
-Skąd wiesz? - Lucy zdziwiła się - Czytasz w myślach!? - krzyknęła i odsunęła się - W takim razie o czym teraz myślę?
-Nie żartuj... - Ariana wstała a jej włosy zaczęły falowanć na lekkim wietrze - Lucy... Jeśli chodzi o miłość to nie za bardzo mogę Ci pomóc bo nie znam jeszcze zbytnio tego smaku, ale powiem Ci jedno... - wnuczka burmistrza zaczęła odchodzić zostawiając księżniczkę samą - Nadzieja umiera ostatnia! - krzyknęła po czym zniknęła za murami domu.
Tak nadzieja umiera ostatnia... Więc może powinnam dalej mieć nadzieję, że Natsu i ja... 
-Eh... - westchnęła - Pewnie dziewczyny się martwią lepiej wrócę...


-Wróciłam dziew~ Kiedy blondynka weszła do pokoju osłupiała - Ale się o mnie martwiły... - zaśmiała się widząc śpiące przyjaciółki. - Co tu się stało? - zwróciła uwagę na porozżucane wszędzie pióra i skrawki poduszek. - Ah... - Jeszcze raz spojrzała na cztery dziewczyny śpiące w jednym łóżku i mimowolnie się zaśmiała - Ja też pójdę już spać... - wgramolila się pomiędzy przyjaciółki i usunęła.


- Lucy wstawaj!! - obudził ją pełen przerażenia krzyk.
W pierwszych sekundach nie potrafiła rozróżnić do kogo on należy. Powoli otwierała oczy.
- Eh..? Ariana? Co jest?! - prawie natychmiast podniosła się do pionu i zdała sobie sprawę, że na dworze jest niepokojąco ciemno, a obok niej nie ma przyjaciółek, z którymi zasnęła.
- Stało się coś nie dobrego! - szepnęła Ariana. - Jakiś potwór zaatakował miasto, każdego kogo dotknie przy głębokim smutku zamienia się, w swoje najgorsze cechy i mówi wszystko by doprowadzić cię do łez. Aż dziwne że cię nie obudziły. - blondynka była blisko płaczu.
- Co z Natsu i Gray'em?! - przestraszyła się. - Co z Erzą, Wendy, Juvią, Wendy i Mirą?!
- Uspokój się... Musimy iść do biblioteki i poczytać o tym potworze... Dziadek mi kiedyś o nim opowiadał... Mówią na niego Shā~
Ariana otworzyła szerzej oczy, a jej żółta skóra zmieniała się na szarą. Jej pełne życia, zielone oczy zmieniły się na niewyraźne i szare.
- Uciekaj... - zdąrzyła wypowiedzieć za nim ciemność całkowicie ją pochłonęła.

_________________________

XD Kolejny rozdział skończony! 
Jeszcze tylko cztery rozdziały i rozpocznie się moja ulubiona saga xD
Czemu ulubiona? 
Będzie się dużo działo xD 
Z góry przepraszamy za wszystkie błędy ortograficzne ;-;
Nawet sokole oko Coco nie potrafi wszystkiego wyłapać xD
Jak podoba wam się podobał rozdział?
Pozdrawiamy! xD

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 9 - Przystań elfów

Rozdział 9
_________________________________

Natsu szedł ze smutną miną zagłębiając się coraz bardziej w jaskinię. Jego przyjaciele i Gajeel szli z tyłu nie wiedząc o co może chodzić magowi ognia. Jego ogień, który zawsze był dla nich delikatny i przyjemny, wydawał się teraz dziki i nie okiełznany. 
- Gajeel, co ty mu powiedziałeś? - warknął cicho do mężczyzny Gray.
- To sprawa pomiędzy mną, a nim. - odburknął. Chłopak widząc, że to na nic dał sobie spokój. 
Pod nogami towarzyszy zaczynało się robić ślisko, a zamszony kamień zastąpiło błoto i muł. Lucy podniosła swoją suknię, aby jej nie zabrudzić. Mirajane, Wendy i Levy postąpiły tak jak blondynka. A Juvia i Erza szły przed siebie, mając swoje suknie tylko do połowy nóg. W ciemnej pieczarze robiło się duszno, a co kilka sekund z sufitu skapywały krople wody. 
Wendy ze strachem spojrzała w górę i chwyciła się ręki Juvii, gdy spomiędzy stakaktytów wyleciało kilka nietoperzy. 
-Natsu powiesz mi o co chodzi? -  niespodziewanie do różowowłosego maga pobiegła Lucy - Czemu jesteś taki smutny? Coś się stało? - zalała go falą pytań mając głęboką nadzieję, że jej odpowie. 
-Ah...-westchnął i podrapał się w tył głowy. - Gajeel mi powiedział, że żołnierze Styks zabili Lisannę. - spuścił głowę ukrywając  zaszklone oczy. 
- Lisanna? - szepnęła. Przez chwilę głowiła się kto to. Po kilku sekundach domyśliła się, że chodzi o dziewczynę, która dzisiaj rano zaprosiła Natsu na festiwal. Lucy zagryzła dolną wargę. - Przykro mi. Pewnie była dla ciebie ważna, co? 
- Była moją koleżanką, nie znałem jej nawet jeden dzień, a ty twierdzisz, że była dla mnie ważna? - mruknął Natsu. Lucy spuściła głowę.
- Zginęły tysiące ludzi, a ty tak po prostu przejmujesz się śmiercią jednej dziewczyny! Pomyśl... Czy ona chciałaby byś był teraz smutny? Nie sądzę... - krzyknęła zawstydzona swoim nagłym wybuchem zazdrości. Odbiegła od chłopaka próbując zachować równowagę. Natsu zmierzwił sobie otwartą dłonią włosy i kątem oka spojrzał na przyjaciół. Wzrok Erzy mógłby zabić i dawał mu jasno do zrozumienia, że ma przechlapane.
-Kya!!! - nagle w jaskini rozbrzmiał krzyk blondynki. 
-Księżniczko! - Erza i Wendy natychmiastowo zerwały się z miejsca i ruszyły w stronę z której dobiegł krzyk. W chwili, gdy dziewczyny znikły z oczu reszty towarzyszy rozbrzmiały kolejny dwa krzyki należące do dwóch dziewczyn.
-Co tak stoice!? - Juvia pomachała ręką przed oczami osłupiałych chłopaków. - Idziemy! - rozkazała i łapiąc Levy za ręką pobiegła do przodu. Błoto pod jej stopami rozbryzgiwało się na każde strony brudząc wąskie ściany jaskini i ich ubrania. 
-Te krzyki chyba dochodziły z tąd! - Gajeel wskazał na miejsce w którym widać było minimalne światło.
Juvia spojrzała w miejsce, które wskazywał mężczyzna, ale niestety potknęła się o własne nogi i wpadła razem z Gajeel'em i Levy na śliską nawierzchnię. Gray, Mirajane i Natsu spojrzeli po sobie nie pewnie. 
- Idziemy? - szepnęła białowłosa.
- A może... Napiszemy tu gdzieś świętej pamięci Lucy, Juvia, Erza, Levy, Wendy i Gajeel? - zaproponował Natsu cofając się.
- Ygh... Idziemy za nimi. - mruknął Gray i kopnięciem w plecy "wrzucił" Natsu w stronę, z której dobiegały piski dziewczyn.
-T-TO JE-JEST NAWET ZABAWNE! - wydarł się Natsu unosząc do góry ręce i piszcząc z podekscytowania. 
-Natsu! To nie czas na zabawę! - jadący za różowowłosym Gray chwycił jakiś mały kamień i rzucił nim w przyjaciela. 
-Ty~ nie dokończył, gdyż wąska śliska nawierzchnia poszerzyła się ukazując na swoim końcu światło.
- Aaaa...! - pisnęła Mirajane i razem z kłócącymi się przyjaciółmi wyleciała z jaskini. 
- Moja głowa... - mruknął Natsu rozcierając bolące miejsce. - Wszyscy cali? - spojrzał na Erze, Gajeel'a i Juvię.
- Tak, mieliśmy wyjątkowo miękkie lądowanie. - uśmiechnęła się Juvia.
- P-pomocy! - usłyszeli cichy krzyk należący do blondynki, a po chwili zobaczyli jak Lucy wymachuje nogami spod Gajeel'a i Juvii. 
- Lucy! - Natsu zrzucił zdezorientowaną kobietę i mężczyznę i pomógł Lucy usiąść.
- T-to...było okropne! - zaszkiliły jej się oczy i zaczerpnęła dużą porcję powietrza. 
- E-ej... Przyjaciele... - szepnęła Mirajane. - G-gdzie my jesteśmy i co to za jacy? - wydusiła patrząc w stronę gromady postaci.
-Mirajane... - szepnęła Levy tuląc się do białowłosej, gdy wokół nich zebrało się kilkadziesiąt osób.
-Z jednej strony są słodkie, ale z drugiej trochę straszne. - młoda Marvell podeszła po czym lekko przytuliła się do Erzy. 
-Co tu się dzieje!? - nagle tłum rozstąpił się ukazując uzbrojoną kobietę zmierzającą w stronę księżniczki i jej towarzyszy -Kim jesteście? - zapytała i omiotała wzrokiem przybyszy, gdy dotarła do blondynki jej oczy się powiększyły,  na twarzy zagościł uśmiech. - Witaj księżniczko... - rzekła podając jej dłoń i pomagając wstać.
- Witaj... - szepnęła i spojrzała na kobietę. Lucy dokładnie przyjrzała się nowo poznanej. Była szczupła i miała zaokrąglone biodra. Biust też był niczego sobie. Na lekko żółtej skórze była założona skórzana zbroja z motywem białego smoka w złotym kole. Lucy lekko się wzdrygnęła patrząc na długie spiczaste uszy blondynki. Księżniczka już wiedziała jaka to rasa - elfy. Elfka miała głębokie, zielone oczy, które teraz wpatrywały się w towarzyszy blondynki i mierząc w nich strzałą z łuku. Jednak ku zdziwieniu reszty gdy spojrzała na Erzę zmarszczyła brwii i jej również pomogła wstać okazując jej swój szacunek.
- Czy oni są z wami? - ugięła kolana dokładniej celując w zdenerwowanego Natsu. Lucy położyła dłoń na ramieniu elfa i lekko odgarnęła jej długie, blond włosy.
- Jesteśmy w pokojowych zamiarach. Kim jesteś? Gdzie my jesteśmy? - uśmiechnęła się delikatnie.
-Nazywam się Ariana a miejsce w, którym się teraz znajdujące to miasto Elfów. - wskazała na otoczenie po czym  przeniosla wzrok na tłum gapiów - Rozejść się! - rozkazała im - Przepraszam za to całe zamieszanie. Nie codziennie mamy gości i to w dodatku tak ważnych. 
-Ważnych?... - Gray podniósł się z ziemi po czym pomógł zrobić to samo Mirajane. 
Ariana zastanowiła się przez chwilę i w końcu zabrała głos.
-Księżniczkę Magnolii i jeźdźca jak mniemam? - uśmiechnęła się lecz po chwili spoważniała i wskazała na największy budynek w mieście - Tam jest ktoś kto czeka na was. 
-Ktoś? - spytała niepewnie Erza. - Mamy się bać? - spytała uśmiechając się. 
-Spokojnie... To burmistrz chce się z wami widzieć, z jeźdźcem i księżniczką  - zaakcentowała mocniej ostatnie dwa słowa podejrzanie spoglądając na towarzyszy Erzy i Lucy.
- Rozumiem. - odpowiedziała szybko Erza i razem z Lucy poszła za Arianą. Przez całą drogę do ratusza Lucy przyglądała się z zaciekawieniem miastu. Zdziwiło ją to że elfów było strasznie mało. Doliczyła się może z 70? 
- Może są w domach, albo w lesie... - szepnęła sama do siebie. 
Ariana otworzyła drewniane drzwi prowadzące do ratusza.
- Dziadku! - krzyknęła. - Wróciłam z księżniczką Magnolii i jeźdźcem. - usiadła obok swojego dziadka i uśmiechnęła się znacząco. Starzec kiwnął porozumiewawczo do wnuczki i odwzajemnił uśmiech.
- Rozumiem. Chodźcie nie wstydźcie się! - odkrzyknął wesoło staruszek wstając i podchodząc do Lucy i Erzy.
- Dzień dobry... - przywitała się niepewnie blondynka.
- Nie spieszyłyście się z wizytą. Co u mojego brata? Jak się czuje? - staruszek uścisnął dłoń Erzy i wrócił na swoje miejsce za biurkiem.
- Brata? - szepnęła Lucy.
- U Macrova. - zdziwił się dziadek Ariany. - Ah... Przepraszam nie przedstawiłem się nazywam się Shiro Drayer. Młodszy brat Macrova.
-Miło mi... Ja też się nie przedstawiłam... Jestem Lucy Heartfilla. - przedstawiła się blondynka po czym wskazala na swoją szkarłatnowłosą przyjaciółkę. - A to jest Erza Scarlet. 
-Chociaż to wiem to i tak jest mi miło was poznać! - uradowany burmistrz wstał z krzesła i podszedł do swojej wnuczki.
-Zna pan nas?- Erza niepewnie odwróciła się w stronę dziadka. 
-Tak wiele o was słyszałem, głównie to o wtargnieciach i bohaterskich czynach w zamku Styks - zaśmiał się nerwowo po czym powiedział coś na ucho Arianie. 
-Widzę, że dotarcie tutaj sprawiło wam wiele kłopotów... - zaśmiała się przyglądając pobrudzobym od błota i lekko rozdartym sukienką. - Koniecznie musicie odpocząć! 
-Nie chcemy się narzucać... - Lucy wstała i podeszła do elfów. 
-Ależ to żaden problem! - krzyknął uradowany burmistrz - W naszym mieście został wybudowany dom gościnny na rzecz jeźdźca! Musicie zostać! 
-W takim razie... - blondynka spojrzała na przyjaciółkę, a gdy ta kiwnela głową na znak, że się zgadza przemówiła - Z chęcią zostaniemy. 
-Bardzo się cieszę. - Drayer uscisnął dłoń Erzy i Lucy. - Ariano zaprowadź ich do domu. 
-Chodźcie za mną po drodze weźmiemy waszych towarzyszy.
Po wyjściu dziewczyn dziadek westchnął cicho. Spojrzał na zdjęcie swoje i brata w ramce i ją uniósł. 
- Nie dostawałem od ciebie wiadomości od prawie trzech tygodni. - mruknął. - Ale Lucy wyrosła. 

- To twój pokój Lucy. - podała jej klucz i zabrała zawiedzioną Wendy z pokoju. - Zapomniałabym, w szafie masz ubrania. Brat dziadka napisał że wkrótce nas odwiedzicie więc kazał przygotować wam ubrania. - puściła jej oczko i zniknęła. Lucy podeszła do szafy i wyciągnęła z niej obcisły skórzany strój, podobny do stroju Ariany, ale w przeciwieństwie do elfki, Lucy miała jeszcze na nim bolerko. Rozejrzała się po ślicznym pomarańczowym pokoju i weszła do łazienki. Po godzinie wyszła wykąpana i ubrana. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

-Lucy mogę wejść? - zza drzwi dobiegł głos elfki. 
-Tak oczywiście! - blondynka usiadła na łóżku i zaczęła cześć swoje włosy drewnianym grzebieniem. 
-Chciałbym cie zaprosić na kolacje. - uśmiechneła się radośnie. - Duże, zdobione drzwi na parterze to jadalnia i kuchnia przyjdź tam za pół godziny. 
-Dobrze. - rzekła, a gdy dziewczyna wychodziła z pokoju pomachała jej ręką. 
-Kolacja tak? - opadła na poduszkę patrząc na ogromny kryształowy żyrandol. - Trzeba będzie wszystko opowiedzieć... - szepnęła i zamknęła oczy niespodziewanie zasypiając.

- Lucy! - dziewczyna gwałtownie się obudziła gdy ktoś zrzucił ją z łóżka. 

- Natsu? Co ty robisz? - przetarła zasypane oczy.
- Pytam się co ty robisz?! Jesteśmy już spóźnieni! Od dobrych 10 minut trwa już kolacja i brakuje tylko ciebie i mnie! - chwycił jej nadgarstek i wyprowadził z pokoju. Blondynka ziewnęła ostatni raz i razem z Natsu weszła do dużej jadalni.
- Przepraszam za spóźnienie. - przeprosiła i wciąż lekko ospała zajęła miejsce naprzeciw Ariany.
- Nic się nie stało Lucy! - uśmiechnęła się Ariana. - To Lucy... Co słychać w Magnolii? 
- Em.. Wszystko dobrze! A może... Jednak... - przypomniała sobie ostatnie wydarzenia.
- Coś nie tak? - zabrał głos Shiro.
- Wczoraj na Magnolię napadły oddziały wojsk Styks. - Ariana opluła się sokiem i spojrzała z przerażeniem na dziadka.
- Czyli wczorajsze wybuchy i krzyki to nie był festiwal?! - wstała gwałtownie rozlewając sok porzeczkowy..
-Był! - blondynka zrobiła to samo co Ariana - Do czasu gdy nasze miasto zostało najechane przez armię Styks! 
-Co tam się działo? - dziadek drżącymi rękoma wycierał serwetką rozlany sok ze stołu, a potem z ubrania. 
-Armia królowej powierzchni zaatakowała nas gdy w mieście mieszkańcy jak i my świętowaliśmy Festiwal Gwiazdy Bytu. W miarę możliwości walczyliśmy z wrogimi jednostkami, jednakże odnieśliśmy rany i ukrylismy się w pobliskiej jaskini. Kiedy strop się zawalił torując drogę do wyjścia na powierzchnię ruszyliśmy w głąb jaskini i tak potem wpadając na ześlizg znaleźliśmy się tutaj - streściła wszystko Erza.
- Rozumiem. - staruszek usiadł i próbował uspokoić oddech. - Co zrobili z ludźmi? 
Wszyscy momentalnie spojrzeli na Gajeel'a. 
- Odebrali im dusze. - odparł bez krzty strachu. - Wtrącili do lochu, a teraz będą traktowani jak pionki w grze Styks. 
- Nie dobrze...- westchnął. - Skąd to wiesz? Dlaczego tu jesteś? - ponowił pytanie. Na twarz mężczyzny wpłynął rumieniec.
- Służyłem jej, a-ale zrozumiałem, że to złe... Że Styks jest zła... Gdy widziałem jak wysysają dusze tym ludziom coś we mnie pękło. 
- Dobrze. Podsumowując poddani Lucy zostali pozbawieni dusz..
- A niektórzy z nich zostali zabici... - dodała Lucy. Shiro zacisnął pięści. 
- Nie martw się dziadku, Lucy... - w sprawie zabrała głos Ariana. - Jeśli jeździec pokona Tristezę i Styks świat wróci do normalności. Tak pisze w księdze... 
- Porozmawiamy o tym innym razem. - niespodziewanie zarządził staruszek. - Delektujmy się teraz kolacją.

-Nasza dzisiejsza historia idealnie nadaje się na powieść... - szepnęła po czym lekko mocząc końcówkę pióra w atramencie na środku kartki dużymi zdobionych literami napisała "Przystań Elfów" - Nigdy nie sądziłam, że będę pisać o elfach będąc w elfim mieście - zaśmiała się pisząc pierwsze kilka zdań.

Nie napisała dużo gdy ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiona późną porą odwiedzin podeszła do drzwi i otworzyła. 
- Mogę wejść? - spytał chłopak opierając się o próg drzwi.
- P-proszę... - wpuściła go do środka. - Co cię do mnie sprowadza o tak późnej porze? - usiadła na swoim łóżku i poklepała miejsce obok siebie.
- Lucy... - niespodziewanie ją przytulił.
- N-Natsu?! - pisnęła cała czerwona.
-Możesz już przestać udawać... - szepnął jej do ucha. 
-Natsu o czym ty mówisz? - zapytała w miarę cicho zważając na późną godzinę. 
-Widziałem wtedy na kolacji, gdy powiedziałaś, że wielu ludzi straciło życie. Widziałem jak powstrzymywałaś łzy, które napływały ci się do oczu... - chłopak mocniej przytulił do siebie blondynkę. 
-Natsu... - dziewczyna nie wiedziała co ma powiedzieć.
W odpowiedzi chłopak mocniej docisnął jej głowę ręką do swojej klatki piersiowej. W oczach blondynki zaszkiliły się łzy, a po chwili sama wtuliła się w chłopaka i zacisnęła ręce na jego koszulce. 
- Oni..oni byli niewinni... Nic złego nie zrobili... - załkała. 
- Nie martw się Lucy. - zaciągnął się zapachem jej włosów. - Wszystko będzie dobrze.
Blondynka rozpłakała się jeszcze bardziej słysząc te słowa z jego ust.
-Jestem taka słaba... Beznadziejna...  Nie umiem nawet uratować swoich poddanych... - dziewczyna odsunął się od ramienia chłopaka po czym spojrzała mu w oczy. 
-Nie mów tak... Jesteś silna, nie raz ratowałaś mi i innym tyłki... - Jeszcze raz przytulił dziewczynę tym razem mocniej nie dając jej uwolnić się z uścisku. - Jesteś księżniczką Lucy... Księżniczka o potężnej mocy, nadzieje i duchu walki pamiętaj o tym! 
-Natsu... Dziękuję! - szepnęła i wtuliła się bardziej w rozgrzany tors przyjaciela.
- Nie ma za co Lucy... - spojrzał na zasypiającą blondynkę. Chwycił koc i okrył nim dziewczynę. 
- Jesteś taki ciepły... - wymamrotała. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Po chwili dziewczyna oddychała miarowo i rozluźniła uścisk.
- Lucy śpisz? - zdziwił się. Po chwili zachichotał. - Eh... Same z tobą problemy księżniczko. - pocałował ją w czoło i zdmuchnął świeczkę. W pokoju zapanowała kojąca ciemność. W uszach Natsu jak muzyka grał spokojny oddech blondynki.

____________________________


Yeah! Akcja zaczyna się rozkręcać :>

Rozdział 10 pojawi się za tydzień :D 
Przepraszamy za wszystkie błędy. 
Ostatnio miałyśmy bardzo mało czasu i rozdział

chociaż sprawdzony, może zawierać sporo błędów. 

Pozdrawiamy i zapraszamy do komentowania :*
Szablon wykonała Domi L