niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 27 - Dusza ognia

Rozdział 27

 W jaskini panował nieprzyjemny upał. Skały były rozgrzane, a drzewa (których i tak było tu niewiele) paliły się. Języki ognia tańczyły nad lawą łaskocząc delikatnie ciało potwora podziwiającego walkę przyjaciół. Śmieszyła go troska Natsu, Gray'a i Gajeela, którzy nawet w obliczu zagrożenia nie chcieli skrzywdzić przyjaciółek. Parnota nie sprzyjała walce. Mag ognia, który mimo wszystko nie pocił się tak intensywnie jak jego pozostali koledzy dyszał ciężko. Z każdą chwilą musiał nabierać nowe chausty powietrza. Unikał zwinnie ciosów księżniczki, która była niezadowolona z tego, że już długo go nie trafiła. Gray wytworzył lodową tarczę, która uratowała go przed sztyletami Juvii. Jednak nie minęła długa chwila gdy lód zaczął się topić i parować co wykorzystała Levy uderzając czarno-włosego młotem posyłając go kilka metrów dalej. Lucy również postanowiła skorzystać z pary unoszącej się w jaskini i przeskakując nad Natsu znalazła się za nim. Gdyby nie jego szybki refleks skończyłby swoje życie zabity przez najważniejszą mu osobę, która nie wiedziała co robi. Uchylił się zanim blondynka zdążyła przebić go włócznią. Zagryzła wargi ze złości.
- Lucy proszę. Ty nie wiesz co robisz. - mag ognia odskoczył od niej o parę metrów kątem oka patrząc na walkę Gray'a i Gajeela. Strażnik lodu nie używał miecza przeciwko Juvii. Aby unikać sztyletów tworzył coraz więcej zapór lodowych, które po kilku sekundach topiły się. Magini wody jak w transie miotała w chłopaka ostrza chcąc go jak najbardziej zranić. Każdy jej ruch był chaotyczny. Jakby w głębi duszy powstrzymywała siebie samą przed miotaniem bronią. Nagle Gray został odtrącony do tyłu przez Gajeel'a, który oberwał od Levy.
-Gray! - czerwono-włosa poderwala się do biegu, kiedy Juvii udało się zranić przyjaciela w ramię. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, potwór uderzył swoją potężną łapą w ziemię. Powstało kilka nowych wyrw, z których zaczęły wychodzić początkowo niewielkie szkielety. Erza zaśmiała się kpiąco depcząc kilka z nich. Jednak gdy ona była zajęta miażdżeniem jednych potworów, inne szkielety z każdą sekundą rosły. Nie minęła chwila gdy dziewczyna została zaatakowana przez trochę większych od niej wojowników ognia.
- Cholera. - skomentowała szkarłatno-włosa zanim została odtrącona na ścianę. Szybko doszła do siebie i prędko natarła na przeciwników. Gdy większość z nich była pokonana, a Erza mogła trochę odetchnąć kości wrogów, których pokonała chwilę temu zaczęły się zrastać. Zła ponownie zaczęła walczyć. Szkoda tylko, że ta walka była niczym niekończąca się praca Syzyfa. Szkielety odnawiały się gdy ona walczyła z innymi. 
- Jesteś taki słaby. - zakpiła Juvia wymierzając ostrze w stronę chłopaka. - Nie było by w tym nic złego gdybyś po prostu przyznał, że jesteś słaby. - wzruszyła ramionami. - Ale ty się upierasz walcząc ze mną. Jak to jest być przegranym? - zachichotała gdy Gray podniósł się i przetarł ręką pot z twarzy.
- Nie jestem słaby. - wydukał. - Przegranym? Juvia proszę cię. - zaśmiał się. - Nie jestem przegrany dopóki mam dla kogo walczyć. Sztuką nie jest być silnym, ale nie poddawać się i dążyć do celu dla ważnych ci osób. Dlatego nie uważaj, że już mnie pokonałaś. - zaśmiał się gromko wywołując coraz większe zdezorientowanie​ u przeciwniczki. - Prawdziwa walka nie toczy się między nami tu, teraz, ona toczy się w twoim ciele. - mag lodu chwycił za rękojeść miecza. - Ponieważ Juvia walczy! - krzyknął i zamroził ciało dziewczyny. Szybko do niej podbiegł i przytulił zanim lód stopniał.
- C-Co?
- Juvia proszę wróć... - wyszeptał bardziej przyciągając jej głowę do rozgrzanej klaty. - Kocham cię. - wyszeptał. Kobieta zasyczała z bólu i chwyciła się za głowę odpychając chłopaka. Padła na kolana krzycząc i próbując się opanować.
- G-Gray... - powiedziała ostatkiem sił. Przejechała dłonią po podłodze zaciskając ją na drobnym piachu. - N-Nie u-u-miem... 

Za Juvią mignęła szybko postura Levy, która walczyła z Gajeel'em tak zaborczo jak nigdy.
- Nienawidzę cię! - krzyczała. - Zdechniesz w męczarniach! Słyszysz?! Już ja tego dopilnuję! - uderzyła mężczyznę. Gajeel przeturlał się parę metrów. 
- Levy proszę uspokój się. - poprosił powoli wstając. - Wiem, że cię skrzywdziłem..
- Nic nie wiesz. - nagle stanęła patrząc prosto w jego oczy. - Chciałam być tylko normalną dziewczyną i żyć razem z moimi rodzicami. Nigdy nie prosiłam cię, żebyś napadał na moją wioskę! Nigdy cię nie prosiłam byś zabijał moich rodziców! - wrzeszczała. Była wściekła. Oczy płonęły jej nienawiścią. - Nie prosiłam cię o tortury. Nie prosiłam o gwałt. Nie prosiłam o to! - Gajeel zagryzł dolną wargę. Dopiero teraz, gdy Levy wykrzyczała mu to w twarz zrozumiał jakim był potworem. 
- Wiem. Byłem bezwzględny i okropny! - przerwał jej. Ton jego głosu odbił się echem po jaskini. Niebiesko-włosa spojrzała na niego ocierając łzy spływające po jej rozgrzanych policzkach. - Gdybyś wiedziała jak bardzo tego żałuję. Nie wiem co mam zrobić być mi wybaczyła. Wiem, że będzie to trudne. Wiem, że praktycznie niemożliwe... Ale każdy zasługuje na drugą szansę. Nawet tak odrażająca osoba jak ja. Przepraszam! Jeśli mi nie wybaczysz... Równie dobrze możesz mnie teraz zabić. - skłonił się pociągając nosem. Levy w szoku patrzyła na przechylającego się chłopaka. Podniosła młot i ciągnięta zemstą podeszła do czarno-włosego. Uniosła broń nad głowę. Gajeel zacisnął mocniej powieki. Minęła dłuższa chwila aż Levy postanowiła coś zrobić. Ręce jej zdrętwiały, a młot upadł z łoskotem obok Gajeela. Z ociąganiem spojrzał w płaczącą Levy. Jej oczy były normalne. Błyszczały niczym gwieździste niebo. Czerwona mgła opuściła jej ciało i wróciła do monstrum.
- Nie potrafię... Nie potrafię cię zabić. - padła na kolana zanosząc się płaczem. - Gajeel... Przepraszam za wszystko... - załkała głośno wtulając się w mężczyznę. Były generał Styks przytulił ją mocno. W pewnym momencie po jego policzkach zaczęły ciurkiem płynąć łzy.
- Ty płaczesz? - zająkała się.
- Nie... Twoje włosy kują mnie w oczy... - próbował się zaśmiać, ale nie udało mu się. Za to rozbawił Levy, która po kilku sekundach po prostu zemdlała. 
Juvia leżała na ziemi wydając głośne jęki bólu. Starała się opanować swoje ciało. Uniosła drżącą rękę w kierunku nieprzytomnej Levy w ramionach Gajeel'a. Gray przykucnął obok niej i podniósł ją delikatnie z ziemi. Nachylił się nad nią. Czuł jej przyspieszony, ciepły oddech. Patrzyła na niego spod lekko zmrużonych oczu. Machała nogami chcąc się wyrwać, ale mag lodu bardziej ją przytulił. Po chwili ucałował jej wargi. Pocałunek był delikatny, jakby czarno-włosy bał się, że zrobi Juvii krzywdę. Niebiesko-włosa miała szeroko otwarte oczy. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Strażniczka powoli zamykała oczy i oddała pocałunek. Chłopak czując, że dziewczyna przestała się ruszać oderwał się od niej i zaniepokojony spojrzał na jej twarz.
- Zemdlała... - westchnął z ulgą. Po chwili przytulił ją mocno jakby obawiając się, że kiedyś może ją stracić. Szkarłatna mgiełka opuściła ciało Juvii i wróciła do potwora. Nagle Gray usłyszał trzask. Odwrócił się w stronę walczącej Lucy i Natsu. 

- Lucy proszę opanuj się! - Natsu złapał włócznie w połowie i spojrzał głęboko w oczy blondynki. - Wiem, że wcale nie chcesz mnie skrzywdzić! - księżniczka opuściła włócznię i robiąc pół-obrót wymierzyła udezenie prosto w klatkę piersiową  różowo- włosego. Z powrotem chwyciła włócznię i mocno ugięła się na nogach kierując ostrze w stronę przyjaciela. Zaczęła biec w jego stronę, ale stało się coś nieoczekiwanego. Ziemia zatrzęsła się, a jeden z wulkanów wybuchł. Księżniczka upadła, a skały nad nią skruszyły się. Kilka stalaktytów oderwało się i spadała wprost na dziewczynę.
- Lucy! - Natsu momentalnie wstał i rzucił się wprost na Lucy odpychając ją. Niestety ostra skała przeszyła na wylot ciało maga ognia. 
Serce dziewczyny ścisnęła okrutna trwoga gdy chłopak stał nad nią trzymając się za brzuch z wbitą skałą. Poczuła, że znowu potrafi panować nad swoim ciałem. Mgła zniewalająca jej umysł leciała teraz w stronę Vulcanusa. 
- N-Natsu... - szepnęła cicho. Mag ognia padł na ziemię podkurczając z bólu nogi. Chciał coś powiedzieć Lucy, która teraz z płaczem podpełzła do niego. Pomachała przecząco głową nie dopuszczając do siebie myśli, że różowo-włosy mógłby umierać.
- Ja..ja przepraszam! - załkała opierając głowę na jego czole. Chłopak nabrał powietrza do płuc.
- Nie masz za co. Cieszę~ się, że jesteś już bezpieczna. - wystękał.
- Natsu! - tuż za nimi znalazła się Erza. - O Boże. - jęknęła. Blondynka szybko wstała i na drżących nogach podeszła do Vulcanusa.
- Błagam uratuj go! Błagam! Jesteś strażnikiem! - zawyła.
- Twoi przyjaciele przeszli próbę miłości. - spojrzał na Gray'a i Juvię. - Przebaczenia. - jego wzrok padł na Gajell'a. - I odwagi. - dokończył. - Jednak ty jeźdźcu masz za zadanie pokazać mi ile ty jesteś warta! - zagrzmiał, a z sufitu spadły odłamki skał. - Pokaż mi na co stać jeźdźca Brillo! - podłoga pod nimi się zapadła.


_______________________________

Rozdział trochę chaotyczny! 
Ale tak właśnie miało być, więc mamy                 

nadzieję, że się nam udało! Walka trzech                      
paringów w końcu powinna być chaotyczna xD
Pozdrawiamy i dziękujemy za komentarze!

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 26 - Siła tkwi w sercu


Rozdział 26

Słońce chyliło się już ku zachodowi. Zimny wiatr bawił się włosami magów, którzy cierpliwie czekali na przyjście Ariany. Od odejścia Lucy minęły prawie 24 godziny. 24 godziny niepokoju i zmartwienia. Erza stała na wzgórzu patrząc czy blondynka aby nie wraca. Ale sama straciła nadzieję na to, że księżniczka wróci. Westchnęła i widząc, że elfka przyszła do jej towarzyszy podeszła do małej grupki.
- Nie widziałaś jej? - Erza podziwiała w Natsu to, że jeszcze wierzył w powrót dziewczyny. Szkarłatno-włosa​ pokiwała przecząco głową i przeniosła wzrok na Arianę.
- Udali się na północ. Ich trasa zawsze tak biegła. - objaśniła Ariana. - Jest tam przejście do innego świata. Jednak... żaden elf nie zapuszczał się tam. Istnieje legenda o potworze, który zamieszkuje tamte strony. - wzruszyła ramionami. - Blisko jest także wioska czarownic. Podejrzewam, że to właśnie tam się udali.
- Ktoś idzie! - krzyknął jeden ze zwiadowców. - To chyba kobieta. - obwieścił.
Serce Natsu przyspieszyło gwałtownie. Szybko pobiegł na wzgórze. I już z daleko rozpoznał te piękne, złote kosmyki. Nie zważając na nic zjechał z pagórka i popędził do kobiety. Po kilku sekundach Lucy była trzymana w ciepłym i mocnym uścisku. Przez moment jej ręce bezwładnie wisiały wzdłuż ciała. Po krótkiej chwili objęła maga ognia i wtuliła się w jego tors. Poczuła ciepło rozlewające się po jej ciele. To tego jej brakowało. Uśmiechnęła się ciągle wtulając się w chłopaka. Natsu drażnił jej szyję jego przyspieszonym, ciepłym oddechem.
- Lucy! - jęknął, a jego głos drżał. - Lucy.
- Tak wiem... Ja również.
-Lucy! - blondynka nadal wtulona w przyjaciela odwróciła głowę. - Tęskniłam!
Na dziewczynę rzuciły się wszystkie jej przyjaciółki. Natsu ledwo zdążył odskoczyć. Tuliły ją i ściskały za wszystkie czasy. Gray widząc purpurową twarz dziewczyny zaśmiał się cicho i odpuścił czułe powitanie.
- Lucy co się stało!? - Ariana zeszła z dziewczyny.
Blondynka spoważniała i zrzuciła z siebie gromadę. Wstała z pomocą Natsu i westchnęła ciężko.
- Fernando był sługą Styks. - wszyscy wydali jęk trwogi. - Miał zaprowadzić mnie do jej zamku. Zrobił jakieś dziwne abracadabra. - uśmiechnęła się przepraszająco. - Wybaczcie mi moje zachowanie. - spuściła wzrok i spojrzała na rękę, którą wciąż trzymał Natsu.
- Zamknij się głupia. Nie jesteśmy źli. - mruknął Gray.
- Narazie, po prostu odpocznijmy. - uśmiechnęła się do przyjaciółki Erza. - Zgaduję, że jesteś zmęczona przejściem tak długiej drogi.
Lucy podziękowała rycerzowi. Jednak nie minęła nawet chwila, gdy Ariana podeszła pełna niepokoju do blondynki.
- Lucy, czy nie widziałaś może, księgi? - spytała z nadzieją. Serce dudniło elfce w piersi.

Czemu się tak boi? 

Zadała sobie w myślach pytanie blondynka, która widziała grymas zmartwienia na twarzy Ariany. Powoli, starając się by nikt nie zobaczył jej prawie nagiego ciała wyciągnęła z pod płaszcza grubą, starą księgę. Elf niemal rzucił się na nią.
- Co to jest za księga Ariano? - spytała ozięble Wendy.
Juvia nie była zaskoczona chłodnym tonem przyjaciółki. Podzieliła się z nią jej przemyśleniami dotyczącymi elfów i jeźdźca.
- To? Em... Księga z legendami, już mówiłam. - jęknęła siląc się na normalny ton.
Magini wiatru to nie przekonało, chciała zadać pytanie, ale przerwał jej Natsu.
- Może wrócimy do domu? - ścisnął dłoń Lucy i uśmiechnął się szeroko.

Kilka dni później

Lucy i Natsu siedzieli przy stole jedząc ciastka przygotowane przez Mirajane. Rozmawiali w najlepsze, unikając jak ognia tematu Fernanda. Gray uśmiechał się pod nosem stojąc na balkonie i obserwując trening Juvii i Wendy.
- Nie możemy tak dłużej siedzieć! - do pokoju weszła Erza trzymając rękojeść miecza.
-Co masz na myśli? - blondynka oderwała się od rozmowy z magiem ognia.
- Nie rozumiecie? - zaśmiała się nerwowo i zaczęła. - Styks nasłała na nas Fernanda co oznacza, że wie gdzie jesteśmy, a nasze działania jej się nie podobają. Musimy czym prędzej znaleźć strażnika ognia i obalić rządy tej wrednej małpy!
- Zgadzam się. - westchnął Gajeel. - Nie wiemy czy już czegoś nie szykuje.
- W takim razie. - blondynka uśmiechnęła się. - Przygotujcie się do drogi! - wzięła do ust ciastko i poszła przygotować się do podróży.


Zbliżało się południe gdy wszyscy byli gotowi do drogi. Lucy razem z Juvią, Erzą i Levy szła zaraz za chłopakami. Wendy i Ariana zostały w domu razem z Mirajane, która zachorowała. Dzień był piękny. Lucy szła pod górkę delektując się delikatnymi promieniami słońca. Wiatr łagodnie wiał z północy przynosząc zimne powietrze, które chłodziło rozgrzane ciała przyjaciół. Księżniczka spojrzała na Gray'a, a następnie na idącego obok niego Gajeel'a. Pierwszy generał Styks, osoba, która sprawiła, że jej przyjaciółka oszalała. Jak to możliwe, że dostrzegł dopiero niedawno, że Levy to również człowiek, który czuje? Blondynka pokiwała z dezaprobatą głową. Jednak teraz stara się odkupić swoje grzechy. Widać mimo wszystko, że McGarden zaczyna go lubić. Towarzystwo przyjaciół, a zwłaszcza brak złego świata Styks wpłynął na na niebiesko-włosą kojąco. I mimo, że czasem mówi o sobie w trzeciej osobie to nie jest to tak często jak na początku ich znajomości.
Lucy uśmiechnęła się, ale po chwili zrzędła jej mina. Przed oczami stanął jej obraz śmiejącej się królowej, która z rozbawieniem w oczach kazała rozerwać Erzę, rozebrać niewinną dziewczynę. Trwała wojna i mimo tych sielankowych tygodni, które tu spędziła pamiętała o tym. A teraz Styks już wie gdzie oni są. Do tego elfy ukrywają coś przed nimi. Księga Lumiency, księga legend. Może tam jest napisane coś co mogło by naprowadzić ją na jakiś trop? Chociażby jak otworzyć drzwi do świata Brillo.
Przyjaciele stanęli na pagórku patrząc na znajdujący się w oddali wulkan.
- Ile jeszcze drogi? - spytała Levy lekko zmęczona.
- Zmęczyłaś się już? - zdziwił się Gajeel.
- W przeciwieństwie do ciebie Levy nie chodzi na takie misję. - Erza zgromiła go wzrokiem.
- Co powiecie na mały odpoczynek? - zaproponowała księżniczka podchodząc do Levy i Juvii. Stanęły obok drzewa owocowego. Niebiesko-włosa skakała chcąc dosięgnąć kulisty owoc.
- Maszerujemy bez przerwy. - zauważył Gray. - Pięć minut nie zrobi różnicy. - dodał opadając ciężko na ziemię. W jego ślady ruszyła reszta drużyny. Levy nadymała zła policzki, a Juvia rozbawiona podała jej owoc.
- Gdyby nie fakt, że w pobliżu jest wulkan mogłabym tu zamieszkać! - zażartowała Lucy, jednak uśmiech z jej twarzy szybko zniknął. Ziemia pod ich stopami zatrzęsła się tak mocno, że wszystkie trzy runęły na ziemię, a dojrzałe owoce spadły z drzewa.
Pod Lucy, Juvią i Levy zapadł się grunt. Natsu poderwał się z miejsca biegnąc do dziewczyn. Bezmyślnie rzucił się do przodu i cudem złapał rękę spadającej księżniczki.
Na marnę.
Dłoń dziewczyny wyślizgnęła się z ręki chłopaka, a jej sylwetka zniknęła w podziemnym mroku.
Natsu z szeroko otwartymi oczami patrzył w dziurę, w której zniknęły przed chwilą jego towarzyszki. Zszokowany dyszał ciężko czując jeszcze na dłoni skórę blondynki. Erza i Gray natychmiast podbiegli do maga ognia odciągając go wyrwy.
- Hej! Co wy robicie?! - zaczął się szamotać strażnik.
- To, że ty też tam spadniesz jeśli się nie odsuniesz. - warknął mag lodu zostawiając przyjaciela pod drzewem. Po chwili oparł się na kolanach nie rozumiejąc co się właśnie stało.
- Grunt jest niestabilny. - powiedziała Erza i spojrzała na zdenerwowanego Gajeel'a.
- Musimy je ratować! - krzyknął Natsu i wyminął zdezorientowanego maga lodu i rycerza. Wskoczył do dziury nie bacząc na wrzaski czerwono-włosej.
- Bez komentarza. - warknęła Erza. - Idziemy!
Wszyscy westchnęli i kiwnęli zgodnie głowami. Wskoczyli do dziury. Z sekundy na sekundę czuli, że temperatura się zmienia, a im oddycha się coraz gorzej. Po paru chwilach wpadli do wody. Była podejrzanie ciepła i miała czerwony odcień. Natsu natychmiast wybiegł szukając przyjaciółek.
- Podziemna kraina. - szepnęła Erza wypływając na powierzchnię i stając obok różowo-włosego, który mierzył krainę nienawistnym spojrzeniem.  Otaczały ich drzewa. Nie takie jak na powierzchni, gdzie koronę rośliny stanowiła bujna zieleń liści. Tutaj kora drzew była szara, a ich koronę pokrywaly płomienie, które co chwilę gasły i zapalały się.
- To wszystko wygląda jak...  - szkarłatno-włosa zawachała się, jednak widząc ścieżkę z rozgrzanych kamieni i ławę spływającą po ścianach nabrała pewności co do trafności tego słowa. - ...piekło.
- Lucy?! Levy!? Juvia!? - Natsu rozglądał się nerwowo próbując znaleźć przyjaciółki. Echo jego głosu penetrowało każdy zakamarek jaskini. Nagle drzewa wybuchnęły żywym ogniem, który oświetlił nieco grotę. Skały rozpaliły się do czerwoności ukazując ogromnego potwora znajdującego się na środku pieczary. Jego ciało było otoczone przez rzekę lawy, z której od czasu do czasu wyskakiwały iskry. Monstrum patrzyło na zdziwionych przyjaciół z nad ogromnych kłów przypominających ciosy (przekształcone górne siekacze słoni - dop. aut.). Jednak one w przeciwieństwie do tych znajomych słoniowych, były płynną magmą. Małe, złowrogie oczy błyszczały spokojem.
- Jam jest Vulcanus. Strażnik ognistego rubinu. - w jaskini rozległ się potężny głos bestii.
- Gdzie nasze przyjaciółki?! - zezłościł się Gajeel i nie bacząc na niebezpieczeństwo wszedł ognistemu potworowi w słowo.
- Moja próba będzie trudniejsza niż pozostałe. Gdybym chciał z wami walczyć z łatwością bym was pokonał. Jednak to nie z wami chcę walczyć, a z jeźdźcem. Pokażcie mi, że jesteście godnymi towarzyszami jeźdźca. - zagrzmiał. - Pokonajcie je.
Zza potwora wyszły trzy kobiety. Przyjaciele zamarli dostrzegając, że to Lucy, Levy i Juvia. Miały na sobie ogniste ubrania, a w ręku dzierżyły bronie. Blondynka na plecach miała włócznię, którą teraz wyciągnęła gotowa do walki. Strażniczka miała luźne rękwy, a w nich ukryte sztylety. Juvia była mistrzem w rzutach ostrzem, więc nikogo nie zdziwiła jej broń. Prawdziwe poruszenie wprowadziła broń Levy. Mimo drobnej budowy ciała w ręce trzymała ciężki młot.
- Dobra. Pora się zabawić. - Lucy wymierzyła w Natsu włócznię i zaśmiała się piskliwie. Natychmiast zeskoczyła z wzniesienia i znalazła się obok zdezorientowanego maga ognia. Różowo-włosy nie zdążył nawet nic powiedzieć gdy księżniczka uderzyła go włócznią posyłając na ścianę.
- H-Hej! - Gajeel ruszył w stronę blondynki chcąc zadać jej cios, ale ku jego zdziwieniu zostało mu to uniemożliwione przez Levy. Niebiesko-włosa  kopnęła go przewracając.
- Ja jestem twoim przeciwnikiem. - zaświergotała McGarden i uniosła nad siebie młot. Szybko go opuściła chcąc uderzyć zdziwionego jej siłą chłopaka, ale Gajeel prędko przeturlał się w bok.
- Dobrze. Więc ty jesteś mój. - przed Gray'em stanęła Juvia. Uśmiechnęła się groźnie, a grzywka opadła jej na twarz. Nim mag lodu się zorientował w jego stronę leciało kilka sztyletów. Ciemno-włosy zareagował natychmiast rzucając w rozżarzone ostrza lodem.
- Egh. - Erza chciała pomóc przyjaciołom, ale z lawy otaczającej Vulcanusa, który teraz pewnie dobrze się bawił zaczęły wychodzić szkielety.

________________________
I jak wam podobał się ten rozdział?
Lucy, Levy i Juvia przeciwko (swoim) chłopakom!
Jak myślicie czy Gajeel, Natsu i Gray będą musieli je
skrzywdzić?
Czy może jednak będą sami obrywać?

Pozdrawiamy ;***

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 25 - Siła

Rozdział 25


Dłonie Natsu nadal się trzęsły. Nie mógł zrozumieć tego co przed chwilą przeczytał. Naprawdę ich zostawiła? Zostawiła jego, po tym wszystkim co się stało? Zdesperowany uderzył w rosnący za domem jeźdźca klon.  Chciał wyładować swoje emocje. Pięść zaczęła robić się czerwona od ciągłego uderzania w pień. Spojrzał w górę, gdy kilka liści spadło na ziemię. Bez zastanowienia skoczył na najniższą gałąź, potem na drugą i trzecią. Oparł plecy o pień i zamknął oczy, rozmyślając o tym co może teraz robić Lucy. 
- Natsu! - z rozmyślań wyrwał go cichy, dziewczęcy krzyk. Zignorował to i mocniej przywarł do pnia, chcąc pozostać niewidocznym dla innych.  
-Natsu! - znów ten sam krzyk. - Czytałam kartkę! - Różowo-włosy rozpoznał głos Levy. - Możemy porozmawiać? 
Dopiero gdy dostrzegł, że  jego kryjówka została zlokalizowana westchnął.
Natsu niechętnie spojrzał w dół i pomógł wejść Levy na gałąź. Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w niego, nic nie mówiąc. Miała zatroskaną, a jednocześnie zdziwioną minę. Chyba nie tylko Natsu nie mógł uwierzyć w odejście Lucy. Cisza pomiędzy nimi zaczęła być uciążliwa.
- O czym chciałaś porozmawiać? - spytał Natsu, siląc się na normalny ton głosu.
- Natsu. - położyła mu rękę na ramieniu. - Nie udawaj, że cię to nie obchodzi. - spojrzała na niego ze współczuciem.
Czy to, że Natsu się obwiniał było, aż tak widoczne? Miał sobie za złe wszystkie te słowa, jakie jej powiedział w przypływie złości. Mięśnie na twarzy maga ognia rozluźniły się, a chłopak spojrzał w dół ze smutkiem.
- To moja wina, że jej to powiedziałem. - ukrył twarz w dłoniach. - Nie panowałem nad sobą. Przepraszam.
Levy spojrzała na niego ze współczuciem.
- Ja nie oczekuję przeprosin. - poklepała go jeszcze po ramieniu i zeszła. - Powiedziałam o tym już Arianie. Jeśli do jutra Lucy nie wróci wszczniemy pościg. Wyręczę cię i powiem o tym reszcie... Tylko nie rób nic głupiego. Bo nie tylko ty ją straciłeś - westchnęła delikatnie i posyłając mu ostatnie pokrzepiające spojrzenie odeszła.
- Jestem idiotą. - przyciągnął nogi do klatki piersiowej i objął je, ukrywając twarz w ramionach. 


Blondynka leżała na trawie, tępo wpatrując się w wolno poruszające się chmury po niebie. Podniosła rękę, zasłaniając oczy przed promieniami słońca.
- Gdzie ja jestem? - spytała samą siebie. - Co ja tu robię? - wstała i rozejrzała się dookoła. Wszędzie były lasy, jedynie naprzeciwko niej ciągnęła się kamienna ścieżka.
- Lucy. - Usłyszała czuły głos. Odwróciła się zdziwiona.
- Fernando - szepnęła i otwierała usta, aby zadać pytanie, ale chłopak chwycił ją za nadgarstki i przewrócił na trawę tak, że leżała na jego klatce piersiowej.
- Jesteś taka niesamowita. - delikatnie pogładził jej policzek. Lucy chciała go odepchnąć. Jednak chłopak był od niej silniejszy, czując, że blondynka się opiera przewrócił się tak, że teraz to księżniczka leżała pod nim.  - Jeśli będziesz niegrzeczna, spotka cię kara. - pomachał jej palcem przed twarzą i wysunął rękę pod jej bluzkę. Lucy spojrzała przerażona najpierw na jego rękę, a potem przeniosła wzrok na twarz chłopaka. Poczuła gorycz smutku, która piekła jej ciało od środka. Ręce Fernanda były szorstkie, nie tak delikatne i łagodne jak Natsu. Wydała zdławiony jęk, przypominając sobie twarz chłopaka, złego i zmartwionego, który mimo wściekłości troszczył się o nią.
- P-Przestań! - krzyknęła i odepchnęła mężczyznę, korzystając z jego zdezorientowania. - Co ty robisz?! - wstała, patrząc krzywo na bruneta. Wędrowiec zaśmiał się sztucznie i spojrzał na nią spode łba.
- Widzę, że czar prysł. - wyszczerzył się . - Czyżby przypomniał ci się ten żałosny mag ognia i twoi słabi znajomi? - prychnął. - Nie wyglądało na to, że cię potrzebują. - spojrzał na paznokcie. - Szczególnie ten różowy pawian. Jak to on powiedział... " Wynoś się stąd! Nie chcę widzieć twojej twarzy" - jego oczy pociemniały. - "Jesteś dla mnie nikim"
- Przestań tak o nim mówić! - Fernando przygwoździł ją do drzewa i zaczął całować jej szyję. Delikatnie nadgryzał jej skórę, powodując dreszcze. Przez chwilę znowu poczuła się słabo, a jej tęczówki przybrały fiołkowy odcień, ale po chwili chwyciła się za głowę. Przed oczami stanął jej uśmiechnięty chłopak, który trzymał ją w ramionach i delikatnie głaskał po włosach, zaraz po tym jak odnaleźli miasto elfów. To wtedy obwiniała się o śmierć jej ludzi.
Natsu?
Nim Lucy się spostrzegła, jej sukienka była podarta w kilku szczególnych miejscach, a Fernando nie miał na sobie koszuli.
- Odczep się! - instynktownie podniosła do góry prawą nogę, uderzając w krocze wędrowca. Chłopak zrobił się cały czerwony i padł jak kłoda na ziemię. Blondynka, dysząc ciężko odeszła szybko w stronę powozów.
Dlaczego tak bardzo szalała za Fernando? Dlaczego teraz tak się zachowała?!
Zjechała po drewnianej ścianie powozu z reliktami. Jęknęła gdy natrafiła niechcący na jakiś wystający gwóźdź.
Dlaczego z nimi poszła? Dlaczego?
Oczy zmieniały kolor z brązowego w fioletowy i na odwrót. Po chwili jednak uspokoiła się.
Westchnęła i wstała gwałtownie, ale coś ją ściągnęło w dół. Naszyjnik, który dostała od Fernanda zaczepił się o wystający gwóźdź, a dlatego, że blondynka wstała łańcuszek zerwał się, powodując upadek zawieszki.
Nagle poczuła się zupełnie inaczej. Miała więcej siły i spokojnie mogła ustać ma nogach. Odeszła trochę od wozu, jednak szybko tam powróciła, słysząc przed sobą głosy dwóch mężczyzn. Zręcznie wgramoliła się pod powóz, a chwilę potem ujrzała przed twarzą dwie pary butów.
- Jak tam u księżniczki? - zaśmiał się jeden Carlos.
- Suka przyprawiła mnie o ból krocza na co najmniej kilka dni. - Blondynka momentalnie na dźwięk wyzwiska podniosła głowę, uderzając w podwozie.
- Hm... - Fernando zaczął się schylać. Księżniczka zakryła usta dłonią i zamknęła oczy gotowa do ucieczki.
- Głupi pies! - krzyknął drugi mężczyzna, a Fernando wstał i pobiegł w jakimś kierunku.  Po chwili dziewczyna usłyszała skowyt zwierzęcia.
- Wracając Carlos. Ta kobieta widocznie ma w głowie tylko tego cholernego strażnika, który uważa się za kogoś potężnego, a w rzeczywistości nie umie nic poza byciem żałosnym sukinsynem. - Lucy zacisnęła dłonie w pięści.
- Styks zapłaciła nam za to, że przywieziemy ją. Nie mówiła nam, że ma być żywa. - Lucy usłyszała kpiący śmiech Carlosa.
- Taa... Księżniczka jest zdecydowanie zbyt żywiołowa, jak dla wspaniałego mnie - prychnął. - W końcu jestem Fernando. Idealny, przystojny, zajebisty i w ogóle niesamowity.
- Dobra, panie "wspaniały". Ukradłeś księgę? - mężczyzna założył ręce na piersi.
- Myślałem, że mnie złapią. - wzruszył ramionami Fernando. - Ale jak już mogłeś się domyślić, dla wspaniałego mnie nie stanowiło to problemu.
- Tia... Gdzie ją dałeś? - Carlos oparł się ręką o przyczepę.
- Jest w twoim mieszkanku. A tak między nami. - młodzieniec przybliżył się do współpracownika. - Mógłbyś tam czasem posprzątać.
Carlos uderzył Fernanda w tył głowy i odszedł zdenerwowany.
- No co?! Prawdę mówię! - wędrowiec poszedł w jego ślady.
- Muszę, odzyskać księgę - postanowiła Lucy i wygramoliła się z pod wozu.
Blondynka odprowadziła wzrokiem Carlosa i wtedy ujrzała jak wchodzi do powozu znajdującego się na samym końcu karawany. Kucnęła i bacznie zaczęła obserwować wóz. Po kwadransie, mężczyzna wyszedł, dając Lucy szansę na odzyskanie skradzionej księgi. Bez chwili zwłoki dziewczyna rzuciła się biegiem i w mgnieniu oka znalazła się w środku. Zdziwił ją fakt, że pomimo dnia, tak mało ludzi tutaj jest.
- O matko... - szepnęła, widząc pomieszczenie. Wszędzie walały się albo ciuchy, albo porozrzucane papiery. - To jak szukanie igły w stogu siana! - skwitowała.
Szukanie tak ją pochłonęło, że nie zauważyła jak do powozu wchodzi mała małpka, a widząc szukającą Lucy wyszła, uśmiechając się złośliwie. Minęło parę minut, a księgi nie było.
- Niemożliwe. - księżniczka położyła się zmęczona. Wszystkie szafki (widoczne nie przykryte ubraniami) zostały przeszukanie. Spojrzała pod łóżko, a widząc skrzynię szybko ją wyciągnęła. Na szczęście nie była zamknięta na kłódkę, więc Lucy szybko ją otworzyła. Uśmiechnęła się, widząc księgę.
- No proszę proszę. - Do uszu księżniczki dotarł kpiący śmiech.
- Nie lubię, gdy ktoś grzebie w moich rzeczach - odezwał się Carlos, wyrywając dziewczynie księgę. - Myślisz, że powinniśmy dać jej karę? - zwrócił się do Fernanda, przyszpilając blondynkę do ściany.
- Co proponujesz? - wędrowiec podszedł bliżej i musnął językiem szyję dziewczyny.
- Uważam, że takie piękne ciało marnuje się schowane pod tymi ubraniami. - Na jego twarz wkroczył perfidny uśmiech. - Może pozwolimy ujrzeć mu światło dzienne?
Nie minęła nawet minuta gdy ubrania Lucy poszarpane leżały obok niej. Krzyczała i wierzgała, kopiąc gdzie popadnie. Carlos przejechał jej językiem po brzuchu, powodując dreszcz. Fernando wbił się w jej usta, wpychając język do jej ust. Jak oparzony oderwał się od niej gdy blondynka ugryzła go w język.
- Tyy... - zawarczał.
- Uspokój się - zaśmiał się obrzydliwie Carlos i chwycił za biodra dziewczyny.
- Zosta...zostaw... - jęknęła przerażona.
- O nie, nie. To jest kara. - uśmiechnął się perfidnie mężczyzna i wtedy został odepchnięty na ścianę wozu, a w klatce piersiowej miał wbitą włócznię.
Fernando jęknął i puścił księżniczkę.
- C..o? - szepnął Carlos, a po chwili wyzionął ducha.
Oczy Lucy błyszczały, a włosy wirowały wokół niej przez wiatr.
- Eh?  - Fernando nie zdążył nawet się obejrzeć gdy nad Lucy pojawiła się biała kula energii. Usłyszał ryk smoka i to było ostatnia rzecz jaką usłyszał przed utratą przytomności. Przez kilka sekund księżniczka stała i z wyższością wpatrywała się w ciała mężczyzn, ale po chwili zrobiło jej się słabo.
Upadła, ciężko dysząc. Spojrzała w bok i ujrzała martwe ciało Carlosa. Przerażona wstała, a jej dłoń przypadkiem odbiła się w miejscu gdzie znajdowała się stróżka krwi. Oparła się o ścianę, nie dowierzając własnym oczom.
-To... To ja zrobiłam? - odwróciła wzrok od włóczni wbitej prosto w serce Carlosa i napotkała księgę. Momentalnie chwyciła ją i udała się w stronę wyjścia. Gdy poczuła chłodny wiatr przypomniała sobie, co miało miejsce chwilę temu. Odwróciła się i przeskakując ciało Fernanda podbiegła do szafy. Wyjęła pierwszy lepszy płaszcz i okryła nim ciało.
- Przyjaciele - szepnęła spoglądając w niebo. - Wybaczcie mi proszę, że was zostawiłam.

_______________________________________
 Hejoo! 
I jak wam się podobał ten rozdział? :D
Tak mi szkoda Fernanda... Uwielbiałam tego gościa :'D
Dziękujemy za wszystkie komentarze! 
Pozdrawiamy!

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 24 - Odeszła...

Rozdział 24


Wrzaski i siarczyste przekleństwa od samego rana utrudniały elfom życie. Matki przechodząc obok domu jeźdźca zatykały dzieciom uszy i kręcąc głową z niezadowoleniem odchodziły.
- Natsu uspokój się! - Erza uderzyła go w tył głowy. - Lucy znalazła sobie chłopaka i co w tym złego?
Mag ognia przestał krzyczeć i stanął do przyjaciół plecami. Właśnie? Dlaczego to mu przeszkadza? Lucy jest przecież wolnym człowiekiem, do tego księżniczką.
- Ma prawo do miłości i może kochać każdego..ale...nie go... - westchnął. - Po prostu mam złe przeczucia jasne?
- A ja tam myślę, że ktoś jest ZA-ZDRO-SNY. - zaświergotała Juvia.
Natsu nie odpowiedział. Zbyt dobrze zdawał sobie sprawę z własnych uczuć. Wiedział już od jakiegoś czasu, że Lucy jest jego najlepszą przyjaciółką. Tak samo jak Erza czy Gray. Wendy oraz Juvia były dla niego jak dobre koleżanki, a Gajeel... No cóż to Gajeel. Levy była dla niego kiedyś dobrą przyjaciółką. Ale przez generała Styks i przez to, co jej zrobił zwariowała. Na szczęście teraz jest dużo lepiej i nawet już nie mówi do siebie w trzeciej osobie.
- Być może i masz rację Juvia. - tutaj zaskoczył wszystkich. Przyjaciele czekali, aż zacznie się wykręcać, ale Natsu po prostu powiedział to co miał powiedzieć.
Gray wypluł mleko słysząc wyznanie przyjaciela. A Wendy, która miała pecha i siedziała naprzeciwko niego była cała mokra.
- Em... Wybacz Wendy. - mag lodu uśmiechnął się nerwowo.
- Lucy jest moją przyjaciółką to logiczne, że się o nią martwię. - sprostował strażnik.

Tymczasem u Lucy

Blondynka obudziła się na lekko niewygodnym łóżku. Przeciągnęła się i  spojrzała na krzesło, na którym była przygotowana śliczna, jasno-niebieska sukienka. Wstała z łóżka i podeszła do ubrania. Obok, na stoliczku nocnym była mała karteczka zapisana starannym pismem.

 Ubierz się w nią.
                  Fernando ♥

Lucy w tempie natychmiastowym ubrała się w sukienkę podarowaną przez wędrowca. Przez kilka minut stała przed lustrem patrząc jak delikatny materiał na niej leży. Uśmiechnęła się do swojego odbicia i wyszła z pokoju. Zarumieniła się gdy dostrzegła w drugim pomieszczeniu fotel, na którym siedział wczoraj Fernando. Otworzyła drzwi, a promienie słońca oświetliły jej twarz. Dzień był dzisiaj naprawdę piękny! W oddali księżniczka dostrzegła wędrowca, który rozmawiał z elfem pokazując drogocenną biżuterię. Blondynka delikatnie poprawiła włosy i wygładziła sukienkę po czym zaczęła biec w stronę zielono-okiego.
- Fernando!! - pomachała mu z daleka. Brunet zdążył tylko podać sukienkę elfowi za nim Lucy przewróciła go za stragan. Zmieszany elf odszedł zostawiając pieniądze na ladzie.
- Witaj Lucia! Widzę, że sukienka ci się podoba? - zmierzył ją wzrokiem. Dziewczyna przytaknęłam kiwnięciem głowy.
- Jest prześliczna! - wstała z mężczyzny i okręcił się kilka razy wokół własnej osi.
- Mam do ciebie pytanie księżniczko. - nagle Fernando przyciągnął ją do siebie.
- Pytaj o co chcesz. - uśmiechnęła się i zatonęła w głębi oczu chłopaka.
- Co powiesz na randkę? Tylko ty, ja i księżyc? - pocałował jej dłoń.
- Oczywiście. - zgodziła się.
- Dobrze Lucia, ja idę, Stefano i ja dzisiaj sprzedajemy relikty. Przyjdę po ciebie o 19:00. - ucałował jej końcówki włosów i odszedł w kierunku innych namiotów. Blondynka zamrugała kilka razy i poczuła dziwną pustkę w sercu. Uczucie tęsknoty było tak wielkie, że nieprzyjemne uczucie wypełniło całe ciało księżniczki. Przez kilka minut stała niepewna co teraz ma zrobić. Spojrzała na przyczepę Fernanda i spojrzała na zegar. Serce podskoczyło jej do gardła.
- 10:28?! - pisnęła i jak burza zaczęła biec przez elfie miasto. Nie minęło nawet 10 minut gdy stała cała spocona i rozkudłaczona przed drzwiami domu jeźdźca. Otworzyła drzwi na oścież i wpadła niemal natychmiast do jadalni, gdzie kończono jeść śniadanie zwracając na siebie uwagę.
- Jezu Chryste! - Gajeel zrobił znak krzyża. - Odejdź szatanie!
Fiołkowe tęczówki Lucy zgromiły go wzrokiem.
- Co to jest...?! - pisnął Natsu, który nie rozpoznał swojej przyjaciółki pod złotymi kołtunami, w lekko mokrej sukience, wyglądającą jak sto nieszczęść.
- Księżniczko..? - Wendy wytężyła wzrok.
- Tak to ja! Nie poznajecie mnie? - zdziwiła się. Szybko pobiegła do pokoju i jak burza dopadła do lustra. Otworzyła szeroko oczy widząc w jakim jest stanie. Westchnęła i spojrzała na szafę.  Z bólem zdjęła sukienkę od wędrowca i ubrała się w wygodniejszą bluzkę i spodenki. Po kilku minutach wyglądała już jak Lucy, którą zapamiętali jej przyjaciele. Zmęczona zeszła na dół do jadalni.
- No proszę kto wrócił. - przywitało ją ostre syknięcie Natsu. Zacisnął zęby i spojrzał z pogardą na kobietę.
-Nie wiem o co ci chodzi Natsu! - blondynka wyminęł maga ognia i usiadła na krześle dokładnie na przeciwko niego.
- O co mi chodzi?! - krzyknął wściekle. Wstał i z hukiem uderzył pięścią o stół, rozlewając przy tym szklankę z wodą i wywracając dzban z kwiatami nazbieranymi przez Wendy. - O co tobie chodzi?! Całowałaś się z Fernando! A znasz go zaledwie dzień! Ba! Nawet nie dzień! Jesteś idiotką Lucy!
- Natsu! - szkarłatno-włosa prędko zareagowała chcąc przerwać magowie ognia. - Przesadzasz.
- Zostaw mnie! Nie z tobą rozmawiam! - chłopak odepchnął rycerza i powrócił do kontaktu wzrokowego z księżniczką.
-Jak śmiesz?! - Lucy wstała i podbiegając do Natsu sprzedałą mu siarczystego liścia w prawy policzek. - Między mną a Fernandem do niczego nie doszło! - krzyknęłą i z zaszklonymi oczami jeszcze raz uderzyła różowo-włosego.
- Przestań mnie uderzać jak jakaś wariatka! - chwycił jej nadgarstek w mocnym uścisku. - Nie rozumiesz, że tu są ludzie, którym na tobie zależy!? Martwiliśmy się o ciebie! - mag ognia w końcu nie wytrzymał. Dał upust wszystkim emocjom, które nagromadziły się przez ostatnie godziny.
- Ty się chyba w ogóle o Lucie nie martwiłeś! - blondynka chciała wyszarpać się z uścisku chłopaka, ale nie udawało jej się to.
- Lucie? Ty nazywasz się L-U-C-Y! LUCY! - strażnik w przypływie emocji mocniej zacisnął rękę na dłoni dziewczyny.
- Au... - syknęła z bólu. Jednak Natsu się tym nie przejął. Nie poluzował uścisku, a nawet go zwiększył.
- Chcesz się tak zachowywać?! Dobra! Nic tu po tobie! - wrzask różowo-włosego odbił się echem. - Wynoś się stąd! Zniknij mi z oczu! Nigdy więcej nie chcę widzieć twojej twarzy! W tym momencie jesteś dla mnie nikim, rozumiesz?! NIKIM! - jego ryk przerwał cichy szloch.
- To boli! To boli! Przestań! - wyrwała dłoń z jego uścisku i przyjrzała się lekko zaczerwienionym miejscom na nadgarstku.
- Przestań Natsu! - Gajeel położył dłoń na jego barku i siłą zmusił do wyjścia z pokoju.
- Z jednym Natsu miał rację. - Gray wzruszył ramionami. - Odkąd Fernando tu przybył, nie ma cię w domu. Martwiliśmy się o ciebie. I nawet jeśli ten pajac teraz tego nie okazał, to on martwił się o ciebie najbardziej.
- Co ty tam wiesz? - prychnęła Lucy.
-Co się z tobą stało Lucy? - zadał retoryczne pytanie i machać zrezygnowany dłonią wyszedł z pokoju kierując się w stronę Natsu.
- Mam dobre wieści! - dziewczyna momentalnie zmieniła swoją aurę obracając się w stronę przyjaciółek. - Fernando zaprosił mnie na randkę! - pisnęła klaszcząc w dłonie.
-Tak? To świetnie... - prychnęła Erza i biorąc głęboki wdech na uspokojenie.
- Pomożecie mi się przygotować? - zwróciła się do szkarłatno-włosej i biało-włosej.
- Jasne! Czemu nie. - Mirajane stanęła obok Lucy i pomogła ułożyć włosy, które jeszcze gdzieniegdzie były skołtunione.
- Księżniczko... - odezwała się stojącą z boku Juvia. - Wiem, że między tobą, a Fernandem coś zaiskrzyło, ale proszę nie idź na tą randkę.
- Juvia co ty wygadujesz!? -  oburzona dziewczyna założyła ręce na klatce piersiowej i odwróciła się.
-Lucy, myślę, że Juvia ma rację. - przyznała Erza. - Wszyscy mamy złe przeczucia co do Fernando. Powinnaś nam zaufać, przecież znamy się nie od dziś! Ponad to, wszystko wydaje się takie sztuczne. Twoje zachowanie, tożsamość Fernanda.
Blondynka przez moment walczyła sama ze sobą, nie wiedząc co powiedzieć.
- Jeśli byłybyście moimi przyjaciółkami, to chciałybyście mojego szczęścia! - spuściła głowę.
- Ale my chcemy Lucy! - przerwała jej Levy. - Po prostu... Natsu nigdy się tak nie zachowywał, widocznie czuje coś niepokojącego w Fernandzie.
- Nie widzicie, że moim szczęściem jest Fernando?! - obruszyła się. - Po prostu... Pomóżcie mi dobrać strój i ubranie, a resztę zostawcie mnie, dobrze?
Dziewczęta spojrzały po sobie. Westchnęły zrezygnowane i potaknęły.
- Yaaaay! - przytuliła się do Erzy i Miry. - No to chodźmy! - wyszły razem z pokoju. Chyba, każda wiedziała, że jest za wcześnie na szykowanie się na randkę. No, poza Lucy.

- Nigdy więcej... - Erza padła twarzą na podłogę pozwalając sobie na odpoczynek. - Nie mogę w to uwierzyć.
- Jak można przez cztery godziny wybierać odpowiedni strój, a potem zdecydować, że jest zły i na ostatnią chwilę jeszcze raz przejrzeć całą szafę?! - jęknęła Levy leżąc pod szafą. - Gdzie Mirajane? - rozejrzała się nie widząc nigdzie dziewczyny.
-Tu... taj... - coś wycharczało, a potem spod sterty ubrań na której była niebiesko-włosa wyłoniła się ręką.
- Mira! - rycerz przeczołgała się do przyjaciółki i siłą wyciągnęła ją z ubrań.
- Dziękuję. - biało-włosa łapczywie nabierała powietrze.
- Natsu nie gorączkuj się już tak. - z korytarza dało się usłyszeć Gray'a. - On jest kretynem, a gdy Lucy to zrozumie wró~
Do pokoju wszedł mag lodu pocieszający Natsu.
- O Boże! - krzyknął widząc stan towarzyszek i pomieszczenia.
- Co tu się stało?! - mag ognia wytrzeszczył oczy. - Tornado tu przeszło czy co?
- Tak. Blond tornado o sile większej niż stado słoni. Zakochana kobieta jest gorsza od Styks. - wymruczała Juvia, która zajmowała się kilka godzin fryzurą blondynki.
- Juvia! - Gray dopadł do dziewczyny i poklepał ją po ramieniu ze zrozumieniem. - Gdzie tak właściwie jest Lucy?
Mag ognia prychnął i odwrócił głowę siadając na stercie ubrań.
- Poszła na randkę z Fernandem. - przypomniała Mira.
- Pff... - Natsu prychnął kolejny raz, żeby zaznaczyć swoją obecność jednak został zignorowany.
- A tak w ogóle... To kim jest ten Fernando? - Gray i Natsu popatrzyli po sobie marszcząc brwii.
- Żartujesz? - Gray spojrzał na Juvię, która widocznie nie pamiętała Fernanda. Zastanawiało go to, dlaczego właściwie go nie pamięta.
- Jak już o tym wspominasz to ją również go nie pamiętam. - zamyśliła się Erza.
- A co tu właściwie się stało? - spytał Natsu.
- W życiu nie widziałam księżniczki w takim stanie! - pożaliła się Juvia głaszcząc Wendy. - To...to...było okropne! W ciągu godziny miała na sobie z 20 sukni! I z 10 fryzur!
- Przyjaciele! - nagle drzwi się otworzyły z hukiem, a do środka wpadła zdyszana Ariana. Oparła ręce na nogach i dyszała ciężko.
- Ariano co się dzieje!? - Erza momentalnie podniosła się z posadzki i przytrzymała przyjaciółkę, która łapała powietrze i ocierała pot z czoła.
-Księga! Księga legend została skradziona! - krzyknęłą panicznie wymachując rękoma.
- Wiecie kto mógł to zrobić? I kiedy? - Natsu ożywił się i natychmiast przyłączył do rozmowy.
- To... To wędrowni. - zagryzła dolną wargę.
- Ha! Wiedziałem, że mam rację! - Natsu roześmiał się. - Ej... - nagle ogarnął się. - Skoro wędrowni są sprawcami to czemu tam nie idziemy?
- Wysłałam już straże. - nagle spuściła głowę. - Ale ich nie ma... Jakby wyparowali.
- Lucy jest z Fernandem! - Erza zagrzmiała. - Musimy ją znaleźć. - wstała gwałtownie.
Wszyscy kiwnęli głowami przytakując, a następnie wybiegli z pomieszczenia.

Natsu biegał w te i w tamte. Próbował wyczuć Lucy, albo chociaż usłyszeć. Jednak księżniczka zniknęła jak kamień w wodę. Był już w bibliotece, w ratuszu a nawet nad jeziorem! I nic! Po dziewczynie nie było ani śladu.
- Cho...lera...! - wysapał i otarł pot z czoła. Zatrzymał się i oparł dłonie na kolanach dysząc. - Może, jest w domu? - w sercu zrodziła się nadzieja, że dziewczyna wróciła do pokoju. Przecież mogła pożegnać się z Fernandem i wrócić? A gdy zauważyła, że w domu nikogo nie ma to sama poszła ich szukać?! No nie?!
Natsu prawie się poślizgnął wpadając do domu. Szybko wbiegł po schodach i otworzył czysty pokój Juvii i Lucy. W zupełności nie przypominał pokoju Erzy i Mirajane. W pokoju było chłodno. Mag ognia podszedł do biurka i zapalił świeczkę. Bez wątpienia księżniczki tu nie było. Westchnął i rozejrzał się po pustym pokoju. Aż jego wzrok natrafił na kartkę na łóżku. Różowo-włosy pełen niepokoju i obawy, niemal trzesąc się podszedł do łóżka. Chwycił papier i postawił świeczkę na stoliczku nocnym. Niepewnie rozchylił zgięty papier i przejechał wzrokiem po starannym piśmie blondynki. Zagryzł dolną wargę i rzucił kartkę ponownie na łóżko. Wyszedł trzaskając drzwiami. A na papier dalej padał lekki promień światła. Świeczka idealnie kontrastowała się z czarnym atramentem i literami układającymi się w prosty wyraz.
 Odchodzę.

______________________

Jej! Blog ma już rok!
 Jak wrażenia po tym rozdziale?
Razem z Luną postanowiłyśmy wrócić do            
regularnego wstawiania rozdziałów. Nie wiem
czy nam się to uda, ale mam nadzieję, że tak.
Dziękujemy za komentarze. Są dla nas prawdziwą motywacją ;)

Pozdrawiamy! 
Szablon wykonała Domi L