piątek, 10 sierpnia 2018

Rozdział 40 - Chaos

 Rozdział 40


Gajeel wiedział, że nie powinien rozpraszać się przybyciem gryfów. Jednak nie mógł się powstrzymać od przystanęcia na kilka sekund i podziwiania burzy pazurów oraz piór. Fritz krzyknął, przywołując go do porządku. Ta walka wciąż nie była wygrana. Może i latający sprzymierzeńcy wyrównali nieco szanse i zaskoczyli Styks, ale cienie, rhinony i żołnierze wciąż atakowali.
- Uwaga!
Jeden z cieni przemknął nad mężczyzną, prawie skręcając mu kark i odrywając głowę. Gajeel natychmiast się odwrócił i nie wahając się ani sekundy przebił istotę mieczem. Dogonił go Fritz i zgromił go spojrzeniem inteligentnych oczu.
- Bądź bardziej ostrożny. Nic tak nie cieszy wrogów jak śmierć dowódcy przeciwnika - oświadczył.
Prawda była taka, że Gajeel ledwo słyszał jego słowa przez panujący zgiełk. Przytaknął jednak i wymieniając skinienia z generałem ruszył w chaos walki. Od samego początku starał się trzymać obrzeży, ale wygląda na to, że to w środku był dużo bardziej potrzebny. Elfi łucznicy bombardowali wrogie wojska gradem strzał, a gryfy niszczyły kolejne katapulty, torując elfom drogę. Natsu podpalał drewniane konstrukcje i dym uciekał w górę.
To jakiś obłęd - pomyślał żelazny wojownik.
Żołnierze Styks uciekali w popłochu, ale ich fala i tak się nie zmieniejszała. Wręcz odwrotnie.
Zabijając kolejnych wojowników Gajeel czuł jak jego dłonie coraz bardziej ociekają krwią. Nie chciał tego czuć. Strzały latały nad jego głową, a obok ginęli sprzymierzeńcy i wrogowie. Zbroja generała była ubrudzona czerwoną posoką. Pod rękawicami zaczęły robić mu się odciski od ściskania miecza. To nie pierwszy raz kiedy uczestniczył w wojnie. W imię Styks zdobywał kolejne miasta. Mordował i zniewalał kolejnych ludzi.
I teraz robi to samo, ale w imię Lucy.
Miał już dosyć bycia jedynie pionkiem w tym wszystkim. Jeśli wygrają, jeśli uda im się pokonać złą królową i zakończyć to wszystko... ucieknie. Odejdzie daleko stąd. I zabierze ze sobą Levy.
Myśl o dziewczynie jednocześnie dodała mu odwagi jak i przyprawiła go o blady strach. Biegała gdzieś tutaj i pomagała rannym. Powienien wierzyć w to, że da sobie radę. W końcu jest z nią Wendy i Mirajane. Nie mógł tracić energii na zmartwienia.
Zamachnął się i rozciął kolejny cień od pasa w górę.
Wtem nagle stracił dech. Coś skoczyło na jego głowę i otoczyło go. Wypuścił miecz z ręki i próbował złapać oprawcę. Nie potrafił tego chwycić. Obraz przed oczami mu pociemniał. Od razu domyślił się, że wpadł w pułapkę. Istota cienia tylko czekała, aż nie będzie pilnował pleców.
Miecz... gdzie miecz? - jęknął w duchu.
Tylko żelazo mogło zabić cień.
Jednak nagle odetchnął. Istota zaczęła się rozpływać. Gajeel nie mógł się ruszyć. Zmusił się by spojrzeć w dół. Z jego piersi wystawało czarne ostrze, z którego powoli skapywała krew.
Jego krew.
W jednej chwili zakrztusił się i stracił czucie w ciele. Drżąc, odwrócił się jak na szpilkach i otworzył szerzej oczy, widząc postać przed sobą.
- Nikt cię nie nauczył co spotyka tych, którzy zdradzają własne królestwo? - Lord Sombra wbił miecz głębiej, na co Gajeel wydał zduszony skowyt.
Po chwili wyjął broń z wiotkiego ciała byłego generała i strzepnął z ostrza jego krew. Z cichą przyjemnością patrzył jak żelazny wojownik spada z konia i uderza o ziemię.
Sombra jeszcze przez moment napawał się widokiem ulatującego z Gajeel'a życia, po czym zawrócił swojego ogiera i zniknął w widzę walki, zostawiając za sobą rzekę krwii.

 

Natsu pilnował, aby żadna z linii bitwy nie upadła i nie pozwoliła wojskom Styks ich otoczyć. Elfy były sprawnymi wojownikami i udało im się przebić w jednym miejscu. Jednak Gajeel, który miał poprowadzić szturm gdzieś zniknął. Gdyby nie szybka reakcja Ariany, straciliby szansę. Rhinony taranowały wojowników elfki. Kilka gryfów zginęło pod nogami opasłych zwierząt.
Ukradkiem spojrzał w stronę smoków, które były złączone w okrutnym tańcu śmierci. Widział jak co rusz po niebie suną złociste pokłady magii, a także cieniste macki.
Nie mógł im pomóc.
Wiedział, że Lucy da sobie radę. Nie miała wyjścia.
Poklepał Happy'iego po boku i wskazał kolejną katapultę. Gryf od razu zrozumiał. Dał nura w powietrzu i pędził w stronę drewnianej konstrukcji. Natsu wyciągnął miecz, który szybko rozjarzył się blaskiem płomieni. Jednak zanim dotarli do swojego celu, Happy nagle obrócił się i stracił równowagę.
- Happy! - krzyknął mag ognia.
Gryf zapiszczał i po chwili uderzył jednym ze skrzydeł w wystającą skałę. Skowyt zwierzęcia przebił serce Natsu niczym strzała. Podniebna istota zaczęła spadać. Chłopak ze wszystkich sił starał się pomóc przyjacielowi, ale nie wiedział co robić. Po kilku sekundach uderzyli w ziemię. Strażnik ognia pokoziołkował kilka metrów do przodu. Powoli podniósł się na łokciach, ale ból, który promieniował od kości lewego przedramienia zwalił go z powrotem na ziemię.
Złamana - warknął w myślach.
Przed oczami nagle wylądowało mu niebieskie pióro i mag ognia od razu przypomniał sobie co się stało. Uważając na ranną rękę wstał i podbiegł do leżącego ciała gryfa. Nie ruszał się. Natsu padł na kolana i rozbieganym wzrokiem lustrował zbroję zwierzęcia. Z boku wystawała strzała. Mag ognia, siląc się na delikatność wyciągnął ją i odrzucił z nienawiścią.
- Happy, o matko, Happy - jęknął, chwytając jego pysk.
Skrzydło, które uderzyło o skałę krwawiło, gdzieniegdzie obdarte aż do kości. Strażnik ognia poczuł jak łzy cisną mu się do oczu. Otarł je zdenerwowanym ruchem ręki. Kciukami zaczął głaskać pióra przy dziobie Happy'iego. Czuł, że zwierzę powoli oddycha. Jego czarne jak węgielki oczy były zamknięte. Natsu przycisnął rozgrzane czoło do łba gryfa i zacisnął wargi. Po chwili z płuc Happy'iego uciekło ostatnie tchnienie.
Chłopak zdał sobie sprawę, że trzyma już tylko zwłoki swojego przyjaciela. Tym razem już się nie powstrzymywał.
Załkał.


Gray nie potrzebował konia. Sunął na stworzonym przez siebie lodzie i korzystał z tego, że żołnierze Styks nie potrafili go dosięgnąć. Tworzył lodowe sople, które wbijały się z trzaskiem w wrogie ciała. Gdyby nie ponura prawda, że odbiera życie innym, mógłby nawet to polubić. Wiedział też, że gdy zacznie się nad tym rozwodzić to może się zacząć wahać i stracić przez to życie.
A tego nie mógł zrobić.
Zawiódłby wtedy Lucy, zawiódłby Natsu i zawiódłby Juvię.
Oh, Juvio. Dobrze, że tego nie widzisz - rzekł w duchu.
Walczył i zabijał w słusznej sprawie - dla bezpiecznego jutra. A to była ofiara, którą musiał poświęcić, aby to osiągnąć.
Stworzył kolejną lodową zjeżdżalnię i skoczył. Kilka ostrych odłamków lodu utkwiło w ciele nieopodal biegnącej rhinnony. Zwierzę zatrzymało się i po chwili upadło, odsłaniając ukrytą za nią postać. Gray rozpędził się na lodzie i stworzył pętlę nad cieniem, odcinając mu głowę. Nagle coś skoczyło na niego z tyłu.
Cień?! Pułapka! - krzyknął w myślach.
Zabrał mu oddech i świat stał się mętny. Ale Gray, zachowując zimną krew sięgnął po sztylet Juvii schowany za jego pasem i wbił w ciało przeciwnika. W tej samej chwili, gdy cień się rozpłynął poczuł za sobą czyiś ruch i natychmiast się odwrócił. Jadowity uśmiech wpełzł na usta Gray'a, widząc swojego nowego przeciwnika.
- Jak widać jesteś nieco sprytniejszy od innych - oznajmił Sombra, ukradkiem zerkając w stronę, z której przyszedł. - Trzeba będzie wymyślić nową sztuczkę.
- Jak z tobą skończę to nie będziesz miał czym myśleć - zaśmiał się chłodno mag lodu, wyciągając miecz.
Lord zmierzył broń poważnym spojrzeniem i podniósł głowę, odnajdując oczy Gray'a.
- Strażnik lodu, interesująco - mruknął. - Zawsze był z wami problem. I zawsze musiałem wam pokazywać, że to ja tu rządzę.
Ostatnie słowa krzyknął zanim zamachnął się mieczem. Ale Gray był przygotowany. Odparł atak Sombry i obdarzył go wyzywającym uśmiechem.
Od dawna czekał na dzień kiedy będzie mógł odrąbać mu głowę.

____________________________
Oto i rozdział 40!
Wojna ma wiele ofiar i nawet Fairy Tail nie może tego zmienić.
A najgorsze jest to, że to jeszcze nie koniec walki.

Korzystając z okazji:
Wcześniej zapomniałam dodać tutaj linku, a wywiad ma już prawie rok (No nieźle, Coco)
Ale gdyby ktoś był ciekawy autorek jak i bloga:

 
Widzimy się w rozdziale 41!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Domi L