Gildia jak zawsze bez zmian. Stara, sztuczna krew na ścianach, połamane stoły, szklanki porozrzucane po całym pomieszczeniu, nowe bójki. Wszystko zapowiadało się normalnie do czasu, aż budynku gildii nie odwiedził posłaniec.
-Mam przesyłkę dla Lucy Heartfhili i Natsu Dragneel'a! - krzyknął unosząc wysoko sporą paczkę oprawioną dokładnie taśmą i zwyczajnym napisem imion adresatów.
-Ja to odbiorę! - do mężczyzny podeszła biało-włosa Mira i podpisując pokwitowanie zabrała pakunek z rąk mężczyzny.
- My tu jesteśmy. - westchnęła Lucy wychodzą zza pijanego tłumu i wyrwała paczkę z rąk przyjaciółki bo na pewno jej starym zwyczajem otworzyłaby ją i tyle by było. Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy już nieźle pijani nie zwracali uwagi na siedzących w kącie Natsu i Lucy, którzy dyskutowali o tajemniczej paczce.
- Zamawiałaś jakąś książkę? - spytał smoczy zabójca przebrany za pirata i oparł się o oparcie krzesła. Blondynka pokręciła przecząco głową. Przez chwilę w milczeniu spoglądali na paczkę.
- Dopóki jej nie otworzymy to nie dowiemy się co to jest. - stwierdziła magini. Podeszła do barku za którym leżeli Levy i Gajeel i chwyciła nóż. Podeszła do stolika i jednym zgrabym ruchem wbiła nóż w paczkę. Różowo-włosy zdziwił się i lekko zatoczył się do tyłu prawie spadając z krzesła.
- Ej! Ostrożnie! A jak było tam coś delikatnego?!
-Spokojnie! Spójrz... - wskazała oczami na wnętrze paczki. - To tylko jakieś ciuchy. - szepnęła i wyciągnęła z środka długą różową suknię, a zaraz za nią biało-zlotą marynarkę i spodnie.
-Huh? Co to jest? - Natsu podrapał się w tył głowy i chwytając w dłonie męski strój dokładnie się mu przyjrzał. - To jakiś książę. - przymierzyl marynarkę i śmieszne poruszając brwiami w stronę Lucy zaśmiał się wywołując również na twarzy dziewczyny delikatny uśmiech.
-Nie mogę w to uwierzyć! - do dwójki przyjaciół pobiegła Erza, której oczy momentalnie zamieniły się w małe gwiazdki. - Toż to suknia Śpiącej Królewny i jej królewicza!
- Wiesz od kogo mogła przyjść paczka? - po chwili jednak skarciła się za swoją głupotę. Erza była pijana, więc równie dobrze mogła być to sukienka Pocahontas czy Kopciuszka. Czerwono-włosa chciała odpowiedzieć Lucy, ale do tańca porwał ją Gray z Juvią. Teraz wszyscy beztrosko tańczyli taniec. Przynajmniej zgaduję, że to miał być taniec. Praktycznie cała gildia czołgała się po parkiecie jak gąsienice, a z niektórych zniknęły już stroje, a nawet bielizna.
- Przebierzmy się w to! - Lucy spojrzała na maga ognia, który już stał w ubraniach księcia.
- Kiedy ty...
Zrezygnowała z dalszego pytania. Natsu był nieprzewidywalny. I w sumie nigdy by nie uwierzyła, że w ciuchach księcia Filipa wygląda tak przystojnie. Nim Lucy zdążyła pomyśleć coś więcej Natsu wepchnął ją za barek wprost na Gajeel'a i Levy.
- Lu-chan! Chcesz do nas dołączyć? - jej mała niebiesko-włosa przyjaciółka była chyba mocniej pijana od Gajeel'a. Ale Lucy już nie mogła tego wywnioskować bo mężczyzna spał w najlepsze.
- Wiem, że tego byś chciała, ale muszę odmówić. - zawstydzona rozebrała się ze swojego dotychczasowego stroju i założyła strój śpiącej królewny.
Stanęła obok Natsu i zawstydzona jego spojrzeniem odwróciła się.
-Pasuje ci Lucy! - szepnął i położył swoją dłoń na jej ramieniu. - Skoro już wyglądamy jak książę i księżniczka to może zatańczymy jeden taniec? - podał jej rękę jednak zanim zdążyła ja ująć upadła zmęczona na podłogę. Za nią zaczęli padać wszyscy obecni w gildii. Nawet ci, którzy czołgali się po parkiecie. Nie przypominali teraz nic innego jak szmaciane lalki.
-Czemu tak bardzo chce mi się spać? - w gildii powstały szumy, które z każdą chwilą coraz bardziej ustawaly.
-Lucy co się dzie~
Dragneel nie dokończył bo pogrążył się w głębokim śnie, w jego ślady poszła Lucy i reszta magów Fair Tail.
-Natsu! Natsu wstawaj! - Lucy potrząsała ramionami śpiącego chłopaka, w oczach miała łzy. - Obudź się!
-L-ucy... - różowo włosy otworzył oczy, jednak widząc łzy w oczach przyjaciółki poderwał się z miejsca. - Co się stało!?
-Spójrz... - wskazała dłonią na miejsce w którym się znajdują. - Nie ma tu gildii, nikogo z przyjaciół! To miejsce wygląda jak jakaś baśń!- rozejrzała się. Za nimi znajdował się ogromny zamek, a przed nimi piękny złocisty las z dzikimi różami.
Natsu z niedowierzaniem wpatrywał się w piękne róże, które rozpościerały swoje majestatyczne, piękne płatki. Mógłby przysiąc, że uśmiechały się do niego. Zdziwiony przetarł oczy kilka razy.
- Czy te róże mają twarze w pąkach?! - jęknął chłopak. Lucy spojrzała szybko tam gdzie patrzył Natsu i zachłysnęła się powietrzem. Wtedy kwiaty zaczęły śpiewać iście baśniową melodię. Blondynka chwyciła przyjaciela pod ramię i ruszyła w stronę zamku.
- Gdzie idziemy? - spytał różowo-włosy.
- W zamku na pewno ktoś będzie! - niepewnie stawiała kroki.
Świat był taki miły. Słońce lekko i radośnie muskało ciała Natsu i Lucy, którzy ubrani w królewskie stroje szli w kierunku zamku. Ptaki rodem z Królewny Śnieżki melodyjnie śpiewały latając beztrosko po niebie. Prezentowały szafirowe pióra i raz po raz wznosiły się i opadały. Drogę otaczała bujna roślinność. Nie wyglądała dziko, była piękna. Kwiaty rozchylały swoje kielichy i niemo prosiły "powąchaj mnie!". Wśród roślin latały szmaragdowe motyle i złote pszczoły. Gdzieś w oddali przebiegło stado zwinnych saren. Nagle drogę zdezorientowanych magów przeciął królik, który szybko przebiegł po marmurowych płytkach. Po kilku minutach blondynka i chłopak dotarli przed bramę miasta. Strażnicy zignorowali desperackie pytania Lucy i radośnie otworzyli bramę królestwa, życząc parze dobrego dnia.
-Niesamowite... - szepnął Natsu na widok wnętrza zamku. Byli w głównej sali, na przeciwko drzwi stały dwa złote trony przyozdobione przeróżnymi szlachetnymi kamieniami. Nad nimi wisiały dwie czerwone bawełniane zasłony z inicjalamy Śpiącej Królewny i Księcia.
-Nareszcie przybyliście! - nagle ku dwójce magów podleciala wróżka. Była ubrana w niebieską sukienkę i tego samego koloru czapkę, jej granatowe oczy na wylot przyszywaly blondynkę co spowodowało przelotne dreszcze. - Długo na was czekaliśmy! To ja z siostrami wysłałam te stroje! Królowo, królu!- ukłoniła się lekko i ruchem ręki zachęciła do usiąścia na tronie. Natsu bez zastanowienia chwycił Lucy za dłoń i podbiegł do królewskich krzeseł. Najpierw uklękł i skłaniając głowę pozwolił usiąść pierwszej blondynce, dopiero gdy dziewczyna z uśmiechem i rumiencami usiadła on zrobił to samo.
- Kim jesteś? Gdzie my jesteśmy? - spytała Lucy wyczuwając, że kobieta nie ma złych intencji.
- Jestem Merryweather i jestem twoją dobrą wróżką kochanie. - podleciała do blondynki i uścisnęła jej policzki rozciągając je we wszystkie strony. Lucy zajęczała, a książę parsknął śmiechem.
- Haha... - próbował zdusić śmiech, ale mu się to nie udało. Magini zgromiła go spojrzeniem i uderzyła w tył głowy uciszając.
- A jesteście w królestwie! W waszym nowym domu!
- Jak to nowym domu?! - Natsu wstał i spojrzał wściekle na kobietę, która cofnęła się przerażona.
- Kilka dni temu umarł król Stefana. Musiałyśmy znaleźć zastępstwo. - wydukała ocierając łzy.
- Natsu spokojnie! - blondynka uspokoiła przyjaciela.
- Ale Lucy..!
- Przeproś!
- Ale..
- Nie ma "ale"! Natychmiast przeproś Merry!
- Przepraszam... - burknął i usiadł obok Lucy.
-Merry! - z sąsiedniego pomieszczenia do wróżki dotarły jeszcze dwa głosy.
-Poznajcie moje siostry... - wskazała na drzwi i jak na zawołanie z nich wyleciała dwie wróżki. - Ta czerwona to Fauna, a zielona Flora.
-Milo mi was poznać! - powiedziały w tym samym momencie wróżki.
-Czujecie się jak u siebie w domu. - rzekła Fauna.
-Jeśli czegoś chcecie to tylko powiedzcie. - dodała zielona i razem z Merry opuściły pomieszczenie.
-Natsu co zrobimy...? - blondynka oparła łokieć o tron a potem położyła na dłoni głowę. - Podoba mi się tu... Wszystko jest takie baśniowe, a te wróżki i inni mieszkańcy tacy mili... Ale nie możemy tu zostać. - westchnęła.
-Coz podzielam twoje zdanie, ale mam jakieś dziwne wrażenie co to tego miejsca... Taki niepokój. - zastanowił się chwilę po czym głośno rzekł do dziewczyny. - Musimy jakoś wrócić do Fiary Tail.
- Tak, ale... - zamilkła na moment i gorączkowo zaczęła się rozglądać. - Pamiętasz gdy przechodziliśmy miastem? Wszyscy byli dla nas tacy życzliwi! Mówili dzień dobry i w ogóle... - zacisnęła usta.
- Lucy... Pewnie się o nas martwią.- uśmiechnął się smutno.
- A co z tym królem, który umarł? Kto będzie rządzić? Nie znamy tu nikogo kto byłby godny zaufania, aby powierzyć mu koronę. - spuściła głowę.- Nic się nie stanie jeśli będziemy tu jakiś dzień lub dwa.
Natsu nie był pewien czy to dobry pomysł. Czuł coś i widział coś dziwnego. Właściwie to wszystko było tu dziwne.
- No dobrze. Ale jutro pomyślimy jak stąd wrócić. - pierwszy raz czuł, że to on musi twardo stąpać po ziemi, bo jego towarzyszka dała się omotać fantazyjnej dobroci.
- Yay! - przytuliła go. - Wyprawmy dzisiaj bal Natsu! Chodź powiadomić o tym wróżki!
Różowo-włosy kiwnął głową i został pociągnięty przez blondynkę zamkowymi korytarzami.
Mijali piękne obrazy księżniczek, które nawet w Lucy budziły zachwyt. Nagle przed sobą zobaczyli uśmiechniętą postać o pięknych złotych włosach.
- Czy to... - zdziwił się Natsu. - Kopciuszek?
-Kopciuszku... - szepnęła Lucy, jednak złocisto-włosa księżniczka na dźwięk głosu dziewczyny zaczęła uciekać. - Hej stój! - ruszyła za nią w pogoń, a Natsu zaraz za nimi.
Biegli krótką chwilę by zaraz potem wpaść do nieznajomego pokoju. Drzwi zatrzasnęły się, a dwójkę przyjaciół ogarnęła ciemność. Lucy nie wiedząc co zrobić po omacku zaczęła szukać różowo-włosego, a gdy natknęła się na jego gorące ramię momentalnie się przytuliła.
-Spokojnie Luce jak coś się stanie to będę cię bronił... - rzekł obejmując ja wolną dłonią.
-Natsu tam jest jakieś światło. - dziewczyna w oddali zauważyła żażące się światełko, ledwo widoczne, ale dla oczu blondynki zauważalne. - Musi być tam wyjście! Chodźmy. - ciągle trzymając ramię towarzysza ruszyła do przodu.
- Będzie fajnie mówiła, zostańmy tu dłużej mówiła. - szepnął do siebie zły Drangeel przełykając ślinę.
Wyszli do spokojnej, dużej sali. Była to piękna sala balowa. Podłoga była nieskazitelnie czysta, a w powietrzu unosił się słodki zapach truskawek. Jednak para przyjaciół nie zdążyła przyjrzeć się wszystkiemu, bo drzwi za nimi zamknęły się gwałtownie, a wraz z nimi i z ich trzaskiem wszystko się zmieniło. Zamiast dekoracji na ścianach zawisły ciała. Ludzi, mieszkańców królestwa. Wszyscy z guzikami zamiast oczu. Sala zmieniła się w starą, zabitą deskami ruderę. Na wbitych w ziemię palach paliły się pochodnie. Na podłodze walały się szczątki noworodków, nieraz rozerwane na strzępy, a zamiast oczu przyszyte miały guziki. Lucy zaciągnęła się powietrzem starając się poczuć jeszcze raz ten słodki, zwodny zapach. ale zamiast zapachu ciasta i truskawek poczuła esencję rozkładjących się ciał i krwii. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy starała się nie patrzeć na gnijące resztki tkanki ludzkiej.
- Co do... - szepnął Natsu, który teraz był nie mniej przerażony od Lucy.
Lucy załkała w marynarkę chłopaka.
- Lucy uspokój się... - chłopak potarł ramiona dziewczyny widząc, że w jej oczach zbierają się łzy. Chodź sam prawie trzęsł się ze strachu to starał się to ukryć.
-Co się stało z tym pięknym baśniowym światem? - załkała, a odór ciał sprawił, że miała ochotę zwymiotowac jednak się powstrzymała.
-Nie wiem... - szepnął i przytulił ją lekko. W oddali przez przypadek dostrzegł błękitną suknię i złociste włosy Kopciuszka. Chciał już ją zawołać, jednak w tym momencie ona się odwróciła. Nie miała skóry, nie miała oczu, zamiast nich były przeszyte guziki. Mag ognia zatrząsł się i chwycił blondynkę za rękę - Lucy uciekamy... - zaczął biec w przeciwną stronę od królewny, jednak tamta jakby rozbiawona jego zachowaniem ruszyła za nimi. Mimo braku oczu wydawała się świetnie widzieć.
-Natsu co sie~ zatrzymała głos i zwerzając oczy spojrzała na Kopciuszka. Przez chwilę chciała zemdleć, ale ocucił ją zapach zdechlizny. Drzwi, które wcześniej zamknęły się z trzaskiem stały teraz otworem.
Wbiegli na hol na którego końcu znajdowały się schody. Przeskakując martwe ciała i omijając kałuże krwi, zaczęli zbiegać po schodach. Pech chciał, że chłopak potknął się o wystającą deskę i razem z blondynką zeczął spadać. Zamknął Lucy w swoim mocnym uścisku i biorąc na siebie cały ból i obrażenia zaczął staczać się na dół. Różowo-włosy poczuł ból w okolicach twarzy gdy zetknęła się ona z podłogą.
Cinderella stanęła na szczycie niegdyś pięknych, teraz zniszczonych schodów i zaśmiała się szaleńczo. Wszystko zaczęło dziać się szybko. Lucy wyrwała się z uścisku Natsu i potrząsnęła nim. Wtedy przez deski zaczęły przebijać się dłonie, niektóre bez paznokci, czasem bez palców, ale głównie...bez skóry. Wszystkie ścięgna, żyły i kości były świetnie widoczne.
- Natsu! - krzyknęła Lucy szarpiąc przyjaciela, gdy księżniczka zaczęła schodzić po schodach.
- Natsu! Natsu! - wołała panicznie, ale chłopak się nie ruszał. Z wszystkich stron zaczęły wychodzić noworodki. Ich części ciała czołgały się opętane w stronę przyjaciół. Ręce coraz bardziej wciągały Lucy z ciałem chłopaka pod ziemię, a Kopciuszek już niemal stał nad nimi. I wtedy Natsu w końcu użył swojej mocy. Nie otwierając oczu ryczał dookoła. Wszystkie dzieci, ręce i Kopciuszek zostali podpaleni. Aż doszedł do Lucy. Blondynka uśmiechnęła się i rzuciła się na szyję chłopaka. Wtedy poczuła potworny ból w nodze. Wrzasnęła i odsunęła się od przyjaciela. Z niedowierzaniem patrzyła na maga ognia, który trzymał jej łydkę w ręce. Natsu otworzył oczy i wydał przeraźliwy śmiech. Nie miał oczu. Zamiast nich miał guziki.
-L-ucy... - różowo włosy otworzył oczy, jednak widząc łzy w oczach przyjaciółki poderwał się z miejsca. - Co się stało!?
-Spójrz... - wskazała dłonią na miejsce w którym się znajdują. - Nie ma tu gildii, nikogo z przyjaciół! To miejsce wygląda jak jakaś baśń!- rozejrzała się. Za nimi znajdował się ogromny zamek, a przed nimi piękny złocisty las z dzikimi różami.
Natsu z niedowierzaniem wpatrywał się w piękne róże, które rozpościerały swoje majestatyczne, piękne płatki. Mógłby przysiąc, że uśmiechały się do niego. Zdziwiony przetarł oczy kilka razy.
- Czy te róże mają twarze w pąkach?! - jęknął chłopak. Lucy spojrzała szybko tam gdzie patrzył Natsu i zachłysnęła się powietrzem. Wtedy kwiaty zaczęły śpiewać iście baśniową melodię. Blondynka chwyciła przyjaciela pod ramię i ruszyła w stronę zamku.
- Gdzie idziemy? - spytał różowo-włosy.
- W zamku na pewno ktoś będzie! - niepewnie stawiała kroki.
Świat był taki miły. Słońce lekko i radośnie muskało ciała Natsu i Lucy, którzy ubrani w królewskie stroje szli w kierunku zamku. Ptaki rodem z Królewny Śnieżki melodyjnie śpiewały latając beztrosko po niebie. Prezentowały szafirowe pióra i raz po raz wznosiły się i opadały. Drogę otaczała bujna roślinność. Nie wyglądała dziko, była piękna. Kwiaty rozchylały swoje kielichy i niemo prosiły "powąchaj mnie!". Wśród roślin latały szmaragdowe motyle i złote pszczoły. Gdzieś w oddali przebiegło stado zwinnych saren. Nagle drogę zdezorientowanych magów przeciął królik, który szybko przebiegł po marmurowych płytkach. Po kilku minutach blondynka i chłopak dotarli przed bramę miasta. Strażnicy zignorowali desperackie pytania Lucy i radośnie otworzyli bramę królestwa, życząc parze dobrego dnia.
-Niesamowite... - szepnął Natsu na widok wnętrza zamku. Byli w głównej sali, na przeciwko drzwi stały dwa złote trony przyozdobione przeróżnymi szlachetnymi kamieniami. Nad nimi wisiały dwie czerwone bawełniane zasłony z inicjalamy Śpiącej Królewny i Księcia.
-Nareszcie przybyliście! - nagle ku dwójce magów podleciala wróżka. Była ubrana w niebieską sukienkę i tego samego koloru czapkę, jej granatowe oczy na wylot przyszywaly blondynkę co spowodowało przelotne dreszcze. - Długo na was czekaliśmy! To ja z siostrami wysłałam te stroje! Królowo, królu!- ukłoniła się lekko i ruchem ręki zachęciła do usiąścia na tronie. Natsu bez zastanowienia chwycił Lucy za dłoń i podbiegł do królewskich krzeseł. Najpierw uklękł i skłaniając głowę pozwolił usiąść pierwszej blondynce, dopiero gdy dziewczyna z uśmiechem i rumiencami usiadła on zrobił to samo.
- Kim jesteś? Gdzie my jesteśmy? - spytała Lucy wyczuwając, że kobieta nie ma złych intencji.
- Jestem Merryweather i jestem twoją dobrą wróżką kochanie. - podleciała do blondynki i uścisnęła jej policzki rozciągając je we wszystkie strony. Lucy zajęczała, a książę parsknął śmiechem.
- Haha... - próbował zdusić śmiech, ale mu się to nie udało. Magini zgromiła go spojrzeniem i uderzyła w tył głowy uciszając.
- A jesteście w królestwie! W waszym nowym domu!
- Jak to nowym domu?! - Natsu wstał i spojrzał wściekle na kobietę, która cofnęła się przerażona.
- Kilka dni temu umarł król Stefana. Musiałyśmy znaleźć zastępstwo. - wydukała ocierając łzy.
- Natsu spokojnie! - blondynka uspokoiła przyjaciela.
- Ale Lucy..!
- Przeproś!
- Ale..
- Nie ma "ale"! Natychmiast przeproś Merry!
- Przepraszam... - burknął i usiadł obok Lucy.
-Merry! - z sąsiedniego pomieszczenia do wróżki dotarły jeszcze dwa głosy.
-Poznajcie moje siostry... - wskazała na drzwi i jak na zawołanie z nich wyleciała dwie wróżki. - Ta czerwona to Fauna, a zielona Flora.
-Milo mi was poznać! - powiedziały w tym samym momencie wróżki.
-Czujecie się jak u siebie w domu. - rzekła Fauna.
-Jeśli czegoś chcecie to tylko powiedzcie. - dodała zielona i razem z Merry opuściły pomieszczenie.
-Natsu co zrobimy...? - blondynka oparła łokieć o tron a potem położyła na dłoni głowę. - Podoba mi się tu... Wszystko jest takie baśniowe, a te wróżki i inni mieszkańcy tacy mili... Ale nie możemy tu zostać. - westchnęła.
-Coz podzielam twoje zdanie, ale mam jakieś dziwne wrażenie co to tego miejsca... Taki niepokój. - zastanowił się chwilę po czym głośno rzekł do dziewczyny. - Musimy jakoś wrócić do Fiary Tail.
- Tak, ale... - zamilkła na moment i gorączkowo zaczęła się rozglądać. - Pamiętasz gdy przechodziliśmy miastem? Wszyscy byli dla nas tacy życzliwi! Mówili dzień dobry i w ogóle... - zacisnęła usta.
- Lucy... Pewnie się o nas martwią.- uśmiechnął się smutno.
- A co z tym królem, który umarł? Kto będzie rządzić? Nie znamy tu nikogo kto byłby godny zaufania, aby powierzyć mu koronę. - spuściła głowę.- Nic się nie stanie jeśli będziemy tu jakiś dzień lub dwa.
Natsu nie był pewien czy to dobry pomysł. Czuł coś i widział coś dziwnego. Właściwie to wszystko było tu dziwne.
- No dobrze. Ale jutro pomyślimy jak stąd wrócić. - pierwszy raz czuł, że to on musi twardo stąpać po ziemi, bo jego towarzyszka dała się omotać fantazyjnej dobroci.
- Yay! - przytuliła go. - Wyprawmy dzisiaj bal Natsu! Chodź powiadomić o tym wróżki!
Różowo-włosy kiwnął głową i został pociągnięty przez blondynkę zamkowymi korytarzami.
Mijali piękne obrazy księżniczek, które nawet w Lucy budziły zachwyt. Nagle przed sobą zobaczyli uśmiechniętą postać o pięknych złotych włosach.
- Czy to... - zdziwił się Natsu. - Kopciuszek?
-Kopciuszku... - szepnęła Lucy, jednak złocisto-włosa księżniczka na dźwięk głosu dziewczyny zaczęła uciekać. - Hej stój! - ruszyła za nią w pogoń, a Natsu zaraz za nimi.
Biegli krótką chwilę by zaraz potem wpaść do nieznajomego pokoju. Drzwi zatrzasnęły się, a dwójkę przyjaciół ogarnęła ciemność. Lucy nie wiedząc co zrobić po omacku zaczęła szukać różowo-włosego, a gdy natknęła się na jego gorące ramię momentalnie się przytuliła.
-Spokojnie Luce jak coś się stanie to będę cię bronił... - rzekł obejmując ja wolną dłonią.
-Natsu tam jest jakieś światło. - dziewczyna w oddali zauważyła żażące się światełko, ledwo widoczne, ale dla oczu blondynki zauważalne. - Musi być tam wyjście! Chodźmy. - ciągle trzymając ramię towarzysza ruszyła do przodu.
- Będzie fajnie mówiła, zostańmy tu dłużej mówiła. - szepnął do siebie zły Drangeel przełykając ślinę.
Wyszli do spokojnej, dużej sali. Była to piękna sala balowa. Podłoga była nieskazitelnie czysta, a w powietrzu unosił się słodki zapach truskawek. Jednak para przyjaciół nie zdążyła przyjrzeć się wszystkiemu, bo drzwi za nimi zamknęły się gwałtownie, a wraz z nimi i z ich trzaskiem wszystko się zmieniło. Zamiast dekoracji na ścianach zawisły ciała. Ludzi, mieszkańców królestwa. Wszyscy z guzikami zamiast oczu. Sala zmieniła się w starą, zabitą deskami ruderę. Na wbitych w ziemię palach paliły się pochodnie. Na podłodze walały się szczątki noworodków, nieraz rozerwane na strzępy, a zamiast oczu przyszyte miały guziki. Lucy zaciągnęła się powietrzem starając się poczuć jeszcze raz ten słodki, zwodny zapach. ale zamiast zapachu ciasta i truskawek poczuła esencję rozkładjących się ciał i krwii. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy starała się nie patrzeć na gnijące resztki tkanki ludzkiej.
- Co do... - szepnął Natsu, który teraz był nie mniej przerażony od Lucy.
Lucy załkała w marynarkę chłopaka.
- Lucy uspokój się... - chłopak potarł ramiona dziewczyny widząc, że w jej oczach zbierają się łzy. Chodź sam prawie trzęsł się ze strachu to starał się to ukryć.
-Co się stało z tym pięknym baśniowym światem? - załkała, a odór ciał sprawił, że miała ochotę zwymiotowac jednak się powstrzymała.
-Nie wiem... - szepnął i przytulił ją lekko. W oddali przez przypadek dostrzegł błękitną suknię i złociste włosy Kopciuszka. Chciał już ją zawołać, jednak w tym momencie ona się odwróciła. Nie miała skóry, nie miała oczu, zamiast nich były przeszyte guziki. Mag ognia zatrząsł się i chwycił blondynkę za rękę - Lucy uciekamy... - zaczął biec w przeciwną stronę od królewny, jednak tamta jakby rozbiawona jego zachowaniem ruszyła za nimi. Mimo braku oczu wydawała się świetnie widzieć.
-Natsu co sie~ zatrzymała głos i zwerzając oczy spojrzała na Kopciuszka. Przez chwilę chciała zemdleć, ale ocucił ją zapach zdechlizny. Drzwi, które wcześniej zamknęły się z trzaskiem stały teraz otworem.
Wbiegli na hol na którego końcu znajdowały się schody. Przeskakując martwe ciała i omijając kałuże krwi, zaczęli zbiegać po schodach. Pech chciał, że chłopak potknął się o wystającą deskę i razem z blondynką zeczął spadać. Zamknął Lucy w swoim mocnym uścisku i biorąc na siebie cały ból i obrażenia zaczął staczać się na dół. Różowo-włosy poczuł ból w okolicach twarzy gdy zetknęła się ona z podłogą.
Cinderella stanęła na szczycie niegdyś pięknych, teraz zniszczonych schodów i zaśmiała się szaleńczo. Wszystko zaczęło dziać się szybko. Lucy wyrwała się z uścisku Natsu i potrząsnęła nim. Wtedy przez deski zaczęły przebijać się dłonie, niektóre bez paznokci, czasem bez palców, ale głównie...bez skóry. Wszystkie ścięgna, żyły i kości były świetnie widoczne.
- Natsu! - krzyknęła Lucy szarpiąc przyjaciela, gdy księżniczka zaczęła schodzić po schodach.
- Natsu! Natsu! - wołała panicznie, ale chłopak się nie ruszał. Z wszystkich stron zaczęły wychodzić noworodki. Ich części ciała czołgały się opętane w stronę przyjaciół. Ręce coraz bardziej wciągały Lucy z ciałem chłopaka pod ziemię, a Kopciuszek już niemal stał nad nimi. I wtedy Natsu w końcu użył swojej mocy. Nie otwierając oczu ryczał dookoła. Wszystkie dzieci, ręce i Kopciuszek zostali podpaleni. Aż doszedł do Lucy. Blondynka uśmiechnęła się i rzuciła się na szyję chłopaka. Wtedy poczuła potworny ból w nodze. Wrzasnęła i odsunęła się od przyjaciela. Z niedowierzaniem patrzyła na maga ognia, który trzymał jej łydkę w ręce. Natsu otworzył oczy i wydał przeraźliwy śmiech. Nie miał oczu. Zamiast nich miał guziki.
___________________________________________________
O matko xD Chyba w życiu nie napisałyśmy tak chorego shot'a siostro xD
Udało nam się was chociaż trochę przestraszyć?
Mamy nadzieję, że tak!
Tak więc, życzymy wam udanego i co najważniejsze strasznego Halloween!
Mu a ha ha ha
/Luna& Coco
P.S. Uprzejmie informujemy, że rozdział 22 oraz 23 zostały skończone!
Możecie spodziewać się niedługo publikacji!
(Jak Coco i Luna ruszą tyłek i go poprawą)
Dziękujemy również, za 40 tys. wejść!
Jesteśmy naprawdę szczęśliwe!
P.S.2. To miał być mind fuck pozbawiony logiki xD
Więc proszę się nie dziwić, że jest to chore i pozbawione sensu xD
P.S.2. To miał być mind fuck pozbawiony logiki xD
Więc proszę się nie dziwić, że jest to chore i pozbawione sensu xD