piątek, 28 października 2016

Rozdział 35 - Magia

Rozdział 35


Lucy bez słowa szła przed siebie. Na nic były krzyki przyjaciół czy próby zatrzymania jej. Niczym zahipnotyzowana, z zamglonymi oczami brnęła dalej. Zdezorientowanym przyjaciołom nie pozostało nic innego jak tylko ruszyć za nią. Natsu, którego najbardziej martwiła  zmiana u księżniczki szedł tuż za nią, krok po kroku. W pewnym momencie dziewczyna wchodząc na górę mieszczącą się obok wioski Elfów zsunęła się ze zbocza i za pewne była by wtedy już martwą, gdyby nie umiesniona ręka różowo-włosego, która nie tylko sprowadziła ją na drogę, ale także ciasno zamknęła w uścisku.
 - O co w tym wszystkim chodzi...? - Gray potrząsnął intensywnie głową. Nie miał pojęcia co tu dzieje, najchętniej uznał by Lucy za wariatkę, ale wiedział jaka jest prawda. Wiedział, że teraz jedynym wyjściem jest zaufanie. W końcu byli przyjaciółmi.
- Jedyne co możemy teraz zrobić to wierzyć w Lucy i jej moce  - dodał Natsu spoglądając kolejno na wszystkich obecnych. - Ja w  nią wierzę... - szepnął zakładając kosmyk jej włosów za ucho i z utęsknieniem wyszukując w jej oczach dawnego błysku.
Kilka razy księżniczka zaliczyłaby glebę. Na szczęście każdy z towarzyszy pomagał jej jak tylko mógł. Chronił od zła, którego teraz była nieświadoma. Zatrzymała się przed dziurą w ziemi. Tą samą, w której przechodziła test Slipterussa. Gdy Gray miał zrobić lodową zjeżdżalnię Lucy zeskoczyła w przepaść. Juvia i Wendy same z niemym krzykiem podbiegły do otworu i niemal spadły za przyjaciółką. Wymieniły między sobą zdesperowane spojrzenia. Mag lodu nie tracąc chwili stworzył lodowy ześlizg, dzięki któremu szybko dostali się na dół. Tam blondynka stała, nienaruszona, cała i zdrowa. Strażniczki opanowały chęć, rzucenia jej się na szyję. Lucy wciąż szła. To nie był koniec jej wędrówki. Parła dalej aż nie doszła do gigantycznych wrót, które pokazał jej owego czasu wąż po skończeniu próby. Rzeźbione zdobienia wykute przez elfy. Charakterystyczne zawijasny i szlaki przypominające kwiaty i liany. Precyzyjnie nakładane drogocenne kamienie pokrywały cały monument. Szóstka wgłębień lśniła. Kamienie z włóczni Lucy wyleciały z niej.
Kryształ Takeru symbolizuje wyrozumiałość.
Kryształ Slipterussa symbolizuje sprawiedliwość.
Kryształ Wexus symbolizuje poświęcenie.
Kryształ Vulcanusa symbolizuje lojalność.
Następnie kamień zerwany z szyi Sombry wypełnił jedno z dwóch wgłębień na framudze bramy.
Kryształ Tristezy to ciemność.
Ostatni klucz pojawił się sam. Bezwarunkowo.
Klucz Brillo to jasność.
Koła na wrotach powoli, ze zgrzytem przekręcały się. Gdy wszystkie zwolniły zatrzask brama z potężną falą wiatru wolno zaczęła się otwierać.
 Księżniczka wyrwała się z osłupienia i jako pierwsza przekroczyła bramę. Wiedziała, że nic się nie stanie. Za nią od razu pobiegła Erza. A tuż po niej Gray i Natsu. Wendy i Juvia pozostały przed bramą. Zatrzymali się od razu, gdy ich oczom ukazał się czysty świat. Zupełnie piękny, podobnie jak Magnolia za czasów panowania Lucy. Ale największą uwagę przykuł ogromny smok. Dumna postawa, bystre, niebieskie oczy i piękne, białe łuski. Zaryczał głośno, stanął na dwóch łapach i zionął ogniem, a następnie rozłożył dumnie olbrzymie, zachwycające skrzydła. Wyglądała niczym jakaś bogini. Gdy przyjaciele na nią patrzyli czuli rosnące bezpieczeństwo. Żaden ze strażników - ani Takeru, ani Wexus, Vulcanus czy Slipterus nie mógł się z nią równać.
- Jestem Brillo, smok światła, zaklęty za bramą istnienia przez tysiąclecia, pieczę sprawujący nad jeźdźcem moim - Lumiency - w ich głowach zabrzmiał głos pewny, nie znający strachu, jednocześnie tak szlachetny i władczy.
- On gada... - szepnął Natsu do Gray'a nie odrywając wzroku od smoczycy.
- No... - wydukał. - Właśnie słyszę - przełknął ślinę.
Majestat smoka przytłaczał.
- Brillo - Lucy wzruszona na drżących nogach powoli sunęła w stronę księżnej światła.
- Jeźdźcu mój. Nawet nie wiesz jak bardzo raduje mnie to, iż mogę cię znów ujrzeć. Szkoda, że nim skończy się ten tydzień będziemy musiały stawić czoła mej siostrze i jej paskudnemu jeźdźcu - spuściła łeb na wysokość oczu blondynki.
- Ta wojna będzie decydująca - szepnęła Lucy wpatrując się w mądre ślepia smoczycy. Widziała w nich siebie. Tyle razy umierającą, tyle razy przegraną.
- Teraz po swej stronie masz dwa żywioły, których moce połączone strzec będą ziemi i powietrza. - spojrzała na Natsu i Gray'a. - W szeregach twych, jest elfia armia, a także czterej strażnicy kamieni. Jednak najważniejsze jest to, iż masz przyjaciół. Którzy będą przy tobie...do samego końca - księżniczka delikatnie się uśmiechnęła i ułożyła czoło na głowie smoczycy. Trwały tak przez chwilę, a później księżna uniosła łeb i spojrzała na Erzę i chłopaków.
- Do samego końca... - powtórzyła z ukrytą trwogą dziewczyna.
- Przyprowadźcie tu elfy, niech zbiorą swój dobytek i przybędą tutaj. Tristeza, Styks i Lord Sombra są gotowi do bitwy. W przeciwieństwie do nas - zwróciła się do towarzyszy. - Macie 3 godziny zanim wrogie wojska przybędą do Elfiej Przystani - spojrzała na jeźdźca. - Nim oni wrócą chcę wzbić się w przestworza z Lumiency. Jedyną przyjaciółką.
 Niepewnie brązowo-oka weszła na smoka. Gdy tylko Brillo upewniła się, że jeździec nie spadnie wzbiła się w powietrze.
- Agh! - Lucy przywarła do białych łusek. To było zupełnie coś innego niż latanie na Happy'm.
- Nie obawiaj się - uspokoił ją smok. - Spójrz. Ten kawałek świata istniał zanim pojawiło się krwawe rodzeństwo.
Tuż przed nimi rozpościerał się niezwykły krajobraz. Olbrzymi, płaski teren otoczony wysokimi górami, które były porośnięte gęstymi lasami. To tutaj zakończy się historia o złej królowej i dobrej księżniczce.
- Trawa, która tam rośnie jest tak gęsta, że można zastawić tam  pułapki. - stwierdziła dziewczyna.
- Nie martw się tym póki co. - Brillo machnęła potężnymi skrzydłami i już po chwili razem z Lucy znalazła się nad kapeluszem kłębistych chmur. Blondynka powoli odkleiła się od szyi przyjaciółki i wyjrzała zza niej.
- Matko... - szepnęła cicho wpatrując się w zlewające się złote barwy. Czerwone pasmo przebijało się przez pomarańczowe ornamenty chcąc zapewne zwrócić na siebie uwagę. Żółć górowała nad nimi, uszlachetniając widnokrąg. Wyglądało to jak indiański taniec. Rytmiczny, głośny i wesoły.
- Cudowne. - śmielej, ale dalej ściskając smoka Lucy wstała. Ostatni raz mogła tak beztrosko oglądać ten widok przed wojną. I księżniczka zdawała sobie z tego sprawę.

Za kilka dni świat bez skazy, w którym Brillo żyła przez tyle lat pokryje się czerwienią...

_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*_*


Kochani!
Szczerze.. Spodziewaliście się, że dzisiaj dodamy rozdział?
Czy raczej już straciliście w nas wiarę?
:D
W każdym bądź razie na pewno ku waszemu zaskoczeniu możecie czytać ten oto chodź krótki, lecz zaczynający wstęp do wielkiej wojny.
I jak wrażenia?
Zaciekawieni obrotami spraw?
Znacie nas przecież.. Na pewno poruszymy wasze serca!
Liczymy teraz tylko na mocnego kopniaka w tyłek, który nas zmobilizuje!


P.S Rozdział pisany głównie przez Coco z przyczyn... Głównie z przyczyn mojego lenistwa,
a mojego to znaczy Luny ^^

niedziela, 9 października 2016

Strona na facebook'u!

Moi drodzy, otrzymujemy wiele pytań dotyczących naszej nieobecności. Wszystko zostało wyjaśnione na naszej stronie -----> Kliknij tutaj.
Jednak, ostatnio razem z Luną postanowiłyśmy zadziałać. Kolejny rozdział jest w trakcie tworzenia! 
Pozostańcie cierpliwi!

poniedziałek, 11 lipca 2016

Informacje! #2

Jak zauważyliście, wczoraj nie było rozdziału. Bardzo przepraszam za tę sytuację, ale nie powiadomiłam was, że Coco wyjeżdża nad morze, a nowy rozdział jest napisany w 30%. Obie myśleliśmy, że uda nam się to dopisać, ale sytuacja nas przerosła. Coco straciła dostęp do internetu... Dobra wiadomość  jest taka, że wraca w środę. Zła jest taka, że na jeden dzień a potem wyjeżdża za granicę.
Postaramy się w ten jeden dzień napisać tyle ile możemy.
Za wszelkie niedogodności przepraszamy i mamy nadzieję na wyrozumiałość.
~Luna


poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 34 - Sztuczny uśmiech


Rozdział 34

Minął tydzień od tych wszystkich wydarzeń. Były to naprawdę okropne siedem dni. Każdy chodził przygnębiony, nie mając na nic ochoty. Niektórzy próbowali utrzymać pozory uśmiechu, jak na przykład Erza, która starała się podbudować morale przyjaciół. Było to jednak prawie niewykonalne. Juvia i Wendy bardzo martwiły się o swoją księżniczkę, wciąż się obwiniając o całą tą sytuację. Tym samym magini wody sprawiła, że serce Gray'a zaczęło drżeć ze smutku. Nigdy nie chciał widzieć swojego słońca tak okrutnie zmartwionego. Lucy była ważna dla wszystkich. A teraz to nie była już to ta sama blondynka. Levy z Gajeel'em spędzała bardzo wiele czasu w bibliotece, szukając zapewne sposobu by pomóc przyjaciółce. Ariana i Mirajane spędzały całe dnie poza domem nie chcąc by poczucie beznadziei je dopadło. A Natsu nie miał ochoty zupełnie na nic. Przesiadywał całymi dniami nad jeziorem rozmyślając. Najczęściej towarzyszył mu w tym gryf. Targało nim wiele uczuć. Cząstka Lucy, którą kochał, jej jasny, promienny uśmiech zniknął.
Ktoś go ukradł.
I mag ognia był zdolny do zabicia osoby, która ośmieliła się ją skrzywdzić. Nikt nie miał prawa robić jej krzywdy. Nikt.
- Czy Lucy zjadła obiad, który jej zaniosłam? - Erza spytała Wendy siedzącą na kanapie i jedzącą maliny. Dziewczynka natychmiast się poderwała na równe nogi. Była już gotowa by ruszyć na górę i zobaczyć swoją ukochaną księżniczkę, której od tak dawna nie widziała, ale ktoś zagrodził jej drogę ręką. Zdziwiona podniosła głowę i spojrzała na zdeterminowane spojrzenie Natsu.
- Zobaczę. - zaproponował, dając dziewczynce jasno do zrozumienia iż chce blondynkę teraz tylko dla siebie. Mimo, że niechętnie młoda Marvell odstąpiła i pozwoliła przyjacielowi pójść do swojej przyjaciółki.
Różowowłosy niepewnie wspinał się po schodach. W jego głowie kłębiło się tysiące myśli. Nie raz zastanawiał się co tam zobaczy, w jakim stanie będzie jego księżniczka. Czy go rozpozna? Jak zareaguje? 
Te myśli nie dawały mu spokoju, a nim się spostrzegł stał przed jej drzwiami. Chłopak nie poznawał siebie.
Gdzie podział się ten porywczy Natsu? 
Nim znalazł się pod jej drzwiami zrozumiał, że to przez Lucy jego życie się zmieniło. Drżącą dłonią zapukał, ale gdy nie otrzymał odpowiedzi poczuł narastający niepokój.
- Lucy? - szepnął próbując ukryć w głosie nutkę przerażenia. - Jesteś tam, prawda? - położył dłoń na klamce i wahając się chwilę wszedł do pokoju. - Lucy jak się ~
Zachowując zimną krew rozejrzał po pokoju. Gdzie jest Lucy? 
- Co się stało!? - w futrynie drzwi pojawiły się Erza i Wendy. - Gdzie jest... Luuu-Luucy!
Przeciągnęła jej imię młoda Marvell i drżącą ręką wskazała na okno. Tuż obok budynku rósł stary dąb nazywany przez mieszkańców ojcem elfów. Ale nie to najbardziej zdziwiło trójkę. Do szoku doprowadził ich widok księżniczki leżącej na jednej z masywniejszych gałęzi. Jej wzrok nadal był zamglony, a oczy zapełnione łzami.
Natsu niemal natychmiast chciał ruszyć w jej stronę, ale przeszkodziła mu w tym ręką rycerza.
- Może popełniam błąd. - zaczęła. - Ale zostawmy ją w spokoju. Musi teraz pobyć sama, może rozwiązanie przyjdzie samo. - puściła przyjaciela oczekując na jego reakcję.
Natsu zawahał się. Chciał jej pomóc. Ale w tej sytuacji był tak bardzo bezradny. Z westchnieniem zgodził się z Erzą, po czym się uśmiechnął by utwierdzić przyjaciół w przekonaniu, że z nim wszystko dobrze. Całe szczęście był dobrym aktorem. Szkarłatno-włosa odwzajemniła ten miły gest. Towarzysze wyszli z pokoju zamykając cicho drzwi. Natsu miał już okropnie dość tego wszystkiego. To nie tak cholera miało się skończyć. Chciał uderzyć w ścianę, ale opanował się widząc rozmawiające na przeciw niego Juvię i Arianę.
- Co z księżniczką? - spytała strażniczka. Juvia była dziwnie przygnębiona. O wiele bardziej niż wczoraj i przedwczoraj. Mag ognia wzruszył ramionami i pokiwał głową.
- Lucy jest biologicznie połączona ze swoją mocą. - odezwała się elfka. - Moc była energią, która miała bezpośrednie powiązanie z jej umysłem i ciałem. Gdy Gloria odebrała jej to, to tak jakby odebrała jej część osobowości. To dlatego tak się zachowuje. - skrzywiła się elfka. - Póki co dalej szukam jakiegoś sposobu by jej pomóc, ale nic do teraz nie znalazłam. - Natsu spojrzał na nią z wdzięcznością.
- Dziękuję, że dalej szukasz. Twoje słowa napełniają mnie nadzieją, że ona wydobrzeje. - uśmiechnął się ciepło. Blondynka odwróciła zarumieniona głowę.
- To...doprawdy nic takiego. - zająknęła się próbując opanować swoje serce. - Może gdybyś mi pomógł...
Wtedy stało się coś bardzo niespodziewanego. Tuż obok Natsu i Ariany stanęła Lucy. Elfka zszokowana spojrzała w pełne obojętności, brązowe oczy. I zrozumiała, że jest w tym momencie paskudną egoistką. Zagryzła dolną wargę i zamrugała szybko.
- Lucy! - uśmiech zakwitł na twarzy maga ognia. Przez moment Natsu promieniał wielkim szczęściem. Ale tylko przez chwilę. Bo księżniczka nawet nie zwróciła na niego uwagi. Wyminęła ich i stanęła przy oknie.

- Myślicie, że wszystko będzie z nią w porządku? - pytanie Wendy odbiło się echem od ścian pokoju. - Martwię się, że zostanie taka na zawsze. - młoda Marvell schowała zaszklone oczy w swoje niebieskie włosy.
- Nie martw się przecież to Lucy! - pocieszała ją szkarłatnowłosa. - Nie z takich opresji wychodziła cało.  A teraz. - zwróciła się do Juvi, która z uporem spoglądała w podłogę chowając pod burzą włosów smutek wymalowany na twarzy. - Co się stało?
- Ze mną? - dziewczyna podniosła głowę. - Nic takiego. - Uśmiechnęła się. - Gray wczoraj odwołał naszą randkę. A miałam mu powiedzieć o czymś bardzo ważnym dla nas obojgu. - jęknęła. - Wojna się zbliża, a Gray pewnie będzie chciał wziąść w niej udział. Nie chcę opuścić elfów i księżniczki. - westchnęła gorzko. - Jeśli jednak coś by mu się...
- Juvia, nawet tak nie mów! - wrzask Erzy wywołał szok u Wendy magini wody. - Jasna cholera! Nikt nie zginie! Obiecuję ci! Żadne z nas nie zginie! - jej głos dalej był podniesiony.
- Erza...ale, to... - zająknęła się. - Przepraszam, powinnam być dobrej. - spuściła wzrok. - W końcu to co mam mu powiedzieć powinno być wesołe. - uśmiechnęła się.

~•~

Erza z westchnieniem przyglądała się Lucy. Gray siedział na kanapie pogrążony we własnym świecie. Wokół niego wirowały kłujące myśli, gdy przypomniał sobie smutek swojej ukochanej Juvii. Wiedział, że będzie rozczarowana odwołaniem randki. Ale nie spędziliby dobrze razem czasu. Zbyt wiele zmartwień ostatnio zaprzątało ich głowy. Nagle do uszu obecnych w pokoju dobiegł stukot obcasów. Ze schodów zbiegła Mirajane i szybko popędziła w kierunku przyjaciół.
- Mirajane, co jest? Dlaczego trzymiesz włócznię? Uważaj, bo jest ciężka. - jęknęła Wendy. Białowłosa spojrzała na nią uspokajająco i wypuściła powietrze z płuc.
- Byłam w pokoju księżniczki po rzeczy do prania. - zaczęła tłumaczyć. - Wtedy na stos ubrań upadła włócznia, która stała w rogu. Chciałam ją po prostu odłożyć, ale ona zaczęła świecić, zaraz po tym coś również zaczęło błyszczeć w kieszeni Lucy. - otworzyła dłoń pokazując czarny, jak krucze pióra, lśniący kamień. - Znalazłam tam to. - przyjaciele z fascynacją przyglądali się kryształowi. Erza podeszła do niebiesko-okiej i zabrała jej obie rzeczy. Szkarłatno-włosa włożyła ostatni klucz w wyżłobioną na niego dziurę. Broń, kryształy oraz jeździec zaczęli lśnić bladnym blaskiem. Lucy odwróciła się od okna. Natsu mógł przysiąc, że zobaczył w jej oczach dawne szczęście. Ale nie dane było mu dalej się przyglądać. Włosy dziewczyny wirowały wokół jej głowy. A ona sama zaczęła iść powoli w tylko sobie znanym kierunku zaciskając włócznię w dłoni.
- Wrota Brillo zostaną otwarte i nastanie nowa era. - szepnęła blondynka wymijając w drzwiach Juvię.
- Lucy! - jęknął Natsu chcąc chwycić jej dłoń. Ale nie zdążył. Księżniczka nie dała się dotknąć.

_____________________________________________________


Witamy naszych kochanych czytelników!
Stęskniliście się za nami tak bardzo ja my za wami? :D

Chciałybyśmy was niezmiernie przeprosić za naszą
 tak długą nieobecność,
ale wiecie jak to bywa i liczę, ze nam wybaczycie. 
W ramach przeprosin mamy dla was kilka wspaniałych wieści!
Po pierwsze! Powracamy do aktywnego blogowania!
Po drugie udało nam sie wznowić pisanie one-shot'ów i
jeden z nich jest już w drodze ^^
Po trzecie szykujcie się na kilka niespodzianek,
które chodź trochę wynagrodzą wam to wyczekiwanie rozdziału.
Serdecznie pozdrawiamy!


niedziela, 17 kwietnia 2016

Czas na informacje!

Witajcie nasi drodzy czytelnicy!
Musimy was przeprosić za brak rozdziału. Nie pojawi się on dzisiaj, ani być może za tydzień. Obie autorki nie mają czasu oraz weny na opisanie przygód księżniczki Lucy i jej przyjaciół. Gdy tylko skończy się okres "sprawdzian, kartkówka, odpowiedź, kurde, nie nauczę się." to postaramy się dodać nowy rozdział + jeden wybrany one-shot. 
Do tego czasu blog pozostaje zawieszony
Prosimy o wybaczenie i mamy nadzieję, że zrozumiecie. 
Dziękujemy za uwagę
Luna i Coco.



niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 33 - Pustka

Rozdział 33


Lucy czuła jak wszystkie siły ją opuszczają. Zamrugała kilka razy chcąc coś dostrzec przez rozmazany obraz, ale nie udało się.  Podświadomie wiedziała, że powinna być smutna, zrozpaczona nawet może zła, ale ona... Siedziała, a jej ciało ogarnęła kłująca nuda. Nie rozumiała co dzieje się dookoła. Słyszała krzyki, czuła krew, widziała rozmazane coś.
- To nie wystarczy. - warknęła Gloria tworząc obręcz przed sobą. - Twoje cierpienie ma się zrównać z moim cierpieniem. Zabierzcie ją do świata demonów. - syknęła demonica.
- Gloria! Natychmiast przestań! - wrzask Styks uspokoił trybuny, ale kobieta ani myślała posłuchać. - NATYCHMIAST!
W ułamku sekundy czarny promień pomknął w kierunku oszołomionej Lucy. Jednak nie dotarł do celu. Został stłamszony przez potężny słup ognia, a po chwili znikąd zjawił się Natsu. Chwycił księżniczkę w talii i przeciął rozgrzanym mieczem łańcuchy. Spojrzał nienawistnie w kierunku Glorii, a z jego gardła wydobył się morderczy ogień, który podpalił trybuny i baldachimy. Demonica wystraszona rozpłynęła się w cieniu.
- Lucy wskakuj na Happy'iego! Będę cię osłaniać! - starał się przekrzyczeć spanikowane głosy ludzi. Ale blondynka nie słuchała. Patrzyła w jeden punkt obojętna na słowa przyjaciela.
- Lucy! - Natsu krzyknął ponownie, ale ona nie reagowała. - Co się dzieje?! - warknął odpierając atak żołnierzy i tworząc przy pomocy miecza ogromny ognisty krąg wokół niego, Lucy i Happy'iego. Szepnął coś pod nosem  i schował ostrze do pochwy. Wziął dziewczynę na ręce po czym wsadził na grzbiet gryfa. - Happy leć! - zwierzę rozłożyło swoje potężne skrzydła. Ogień cały czas tańczył wokół uciekinierów nie pozwalając by zostali zranieni. Kilka osób z niedowierzaniem przypatrywała się temu. Sposób w jaki ten chłopak podpalił trybuny... Przypominało to ryk smoka.
- Hej co się dzieje!? - potrząsał dziewczyna chcąc ja wzbudzić z jakiegoś transu, ale nic nie działało. Księżniczka  tępo wpatrywała się w przestrzeń. W końcu Natsu położył swoją dłoń na jej policzku i zbliżył się delikatnie tak by patrzeć w jej oczy. Happy wzbił się wtedy w powietrze.
Natsu musiał mocno trzymać Lucy. Gryf był zmuszony robić akrobacje w powietrzu by nie zostać złapanym lub nadzianym na strzałę. Ale w pewnym momencie samiec tak mocno skręcił wylatując zza kotar baldachimów, że mag ognia wraz z dziewczyną zjechali. Happy nie chcąc by spadli wrócił do poziomu. Chcąc ratować swoich rodziców sam został ranny. Strzała przebiła mu łapę. Różowo-włosy rozejrzał się i zobaczył żołnierzy atakujących z łuku. Happy  dzielnie się trzymał. Wznosił się coraz wyżej, by wrogowie zgubili go. Chłopak chwycił dziewczynę w ramiona przytulajac i chroniąc.
- Chyba ich zgubiliśmy. - odetchnął Natsu gdy nie dostrzegł już żadnych wrogów. Chciał spojrzeć na Lucy, ale Happy w tym samym momencie wleciał do dziury. Mag ognia przycisnął twarz dziewczyny do klaty chroniąc ją od kamieni. Nie rozumiał co się mogło stać, ani dlaczego księżniczka była w zamku Styks. Gdyby nie Happy, Lucy mogłaby teraz nie żyć. Westchnął głośno gdy gryf wyleciał z jaskini upadając na trawę tuż pod nogami Gray'a i Juvii. Zaskoczeni, a jednocześnie zaniepokojeni pomogli wstać zwierzęciu i spojrzeli na maga ognia, który trzymał w objęciach blondynkę.
- Natsu! Lucy! - mag lodu podbiegł do przyjaciół gdy Juvia przypatrywała się zranionej łapie Happy'iego.
- Ariana! Idźcie po Arianę! - wrzasnął Natsu nie pozwalając dotknąć dziewczyny. Był  przerażony stanem przyjaciółki. Nie chciał jej takiej widzieć. Księżniczka wyglądała jakby miała za moment skonać w jego ramionach. Jej wzrok był nieobecny, a oddech spokojny i miarowy, jakby spała. Do tego była koszmarnie blada. Dopiero po chwili Natsu zobaczył zbliżającą się w ich stronę elfkę. Blondynka szybko przysiadła przy Lucy sprawdzając jej puls i wykonując serię dziwnych czynności. Jednak patrząc w oczy księżniczki skamieniała. Spojrzała na Natsu i nie wiedziała co powiedzieć.
- Natsu...ona... - nie potrafiła dokończyć. Czuła wielką gulę w gardle. - Ona... Straciła moc... - szepnęła.
- Jak to straciła moc?! - wrzasnął mag ognia wpatrując się w blondynkę.
- Po prostu... - Arianna nie wiedziała jak mu to wytłumaczyć, dla niej było to równie straszne jak i dla niego. - Nie wyczuwam w niej nic. Żadnego źródła energii... - Spuściła głowę.
- Księżniczko. - Juvia podeszła do przyjaciółki i chwyciła jej dłoń. - Słyszysz mnie Księżniczko? To ja Juvia! - Na nic były jej słowa, Lucy tylko kiwała głową raz w lewo, raz w prawo. Oczy niebieskowłosej zaszły łzami i już miała się rozpłakać, gdy Gray mocno ją objął.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnął jej na ucho, po czym dziewczyna uspokoiła się.
- Lepiej zabiorę ją do pokoju. Zasługuje na odpoczynek. - rzekł Natsu wstając i trzymając Lucy na rękach. Dziewzyna schowała głowę w klatę różowo-włosego, mrucząc coś niewyraźnie.
Natsu chciał przestać się trząść. Przed pokojem Levy Lucy zacisnęła pięść na jego skórzanej zbroi i wskazała palcem na pokój. Mag ognia zdziwił się i postawił ją za ziemi. Dziewczyna chwiejnie weszła do pomieszczenia i chciała odsunąć krzesło, którym zamknęła niebiesko-włosą w szafie. Jednak jej ręka za bardzo drżała, a ona mimo, że starała się jak mogła nie ruszyła mebla. Natsu chcąc pomóc krzężniczce odsunął krzesło za nią wypuszczając Levy, która jak zły tygrys skoczyła na Lucy lamentując. Różowo-włosy przez chwilę wpatrywał się w tą scenkę jak zaczarowany. Gdyby blondynka teraz zaczęła się śmiać i wyrywać z uścisku przyjaciółki wszystko byłoby dobrze. Jednak twarz dziewczyny nawet nie drgnęła, a Levy nie czując żadnej reakcji ze strony księżniczki odsunęła się od niej pomagając jej wstać.
- Lucy? - szepnęła Levy. Natsu położył dłoń na ramieniu McGarden i spuścił wzrok.
- Straciła moc. - szepnął. Przez drobne ciało niebiesko-włosej przeszedł zimny dreszcz.
- J-Jak to...?! - wyrwała się z uścisku maga ognia i zasłoniła usta dłońmi chcąc powstrzymać szloch. Wiedziała, że źle to się skończy. Dlaczego, dlaczego, dlaczego?! Czemu jej nie posłuchałaś księżniczko upadłego królestwa?!
- Jak mogłaś?! - krzyknęła Levy zezłoszczona. Jej głęboki smutek przemienił się w narastającą wściekłość. - Mówiłam ci! Mówiłam, żebyś nie szła! Prosiłam, błagałam! Ale po co słuchać kogoś takiego jak ja?! - wrzasnęła już nie powstrzymując łez. Chciała dobrze, chciała uratować Lucy, chciała się odwdzięczyć za dobre życie, które księżniczka jej zapewniła. A ona teraz stoi patrząc w przestrzeń. Bez wyrazu twarzy , z obojętnym wzrokiem.
- Odejdźcie. - szepnęła cicho blondynka bez namiętnym głosem powodując zmieszanie towarzyszy. Levy zmarszczyła brwii i chwyciła Natsu za ramię wychodząc.
- Dlaczego byłaś w szafie...? - Lucy usłyszała pytanie Natsu zanim drzwi zostały zamknięte, a ona osunęła się po nich.
Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Czuła się jakby została pozbawiona czegoś bardzo ważnego. Chciała zapłakać, ale nie potrafiła. Chciała wstać, ale ciało nie pozwalało jej na to. Nagle usłyszała szmer. Podniosła głowę i z obojętnym wyrazem twarzy spojrzała na gryfa wlatującego do jej pokoju przez otwarte okno. Happy podeszł do niej i usiadł obok nóg ogrzewając je przy tym ciepłem ciała. W tym momencie jakaś cząstka Lucy nie wytrzymała. Kamień jaki spowił jej serce na chwilę pękł, powodując u dziewczyny gorzkie łzy. Jej ręka automatycznie zacisnęła się na sierści zwierzaka. Dziewczyna chciala wyrazić tak wiele poprzez słowa, ale nie mogła nic powiedzieć, a to jeszcze bardziej spotęgowało cisnące się do oczu słone krople.
- Cholera! - Stojący za drzwiami Natsu uderzył pięścią w ścianę. Był zły. Cholernie zły na siebie. Miał ją przecież chronić, a doprowadził do takiego stanu. - Lucy. Przepraszam. - oparł się rękami o drzwi i spuszczając głowę wsłuchiwał się w cichy płacz najważniejszej dla niego osoby.

Levy cicho szlochała na ławce przed domem jeźdźca. Było już ciemno, a na niebie błyszczały gwiazdy. Uwielbiała gwiazdy. Tylko one przynosiły jej ukojenie gdy była w więzieniu. Patrzyła na nie w każdą noc uspokajając się. Dawały jej nadzieję na lepsze jutro. I ten lepsze jutro nadeszło kilka miesięcy temu gdy poznała Lucy. A teraz księżniczka była...zniszczona. Ponownie załkała nabierając powietrza. Było jej przykro, chyba jak wszystkim. Większość siedzi teraz w salonie i pociesza się nawzajem. Najbardziej przeżywają to Wendy i Juvia. Obie obwiniają się, że nie wiedziały o planie dziewczyny. A były jej strażniczkami. Osobami, którym może bezgranicznie ufać i które zawsze są po jej stronie. Składały jej przysięgę wierności. Jeśli coś stanie się księżniczce one mogą zostać stracone. Ale nie o to im chodziło. Teraz zrozumiały jak słabe są i dawno tłumione łzy znalazły swoje ujście. Lucy wiele razy została raniona i krzywdzona. A one nie zdołały jej ochronić.
- Przeziębisz się. - ktoś narzucił jej pelerynę na ramiona. Zdumiona Levy spojrzała na Gajeel'a, który ze swoim tradycyjnym uśmieszkiem usiadł obok niej.
- Trudno. - wzruszyła ramionami przyciągając bardziej kolana do piersi.
- Nie zamartwiaj się tak o Lucy. Dobrze wiesz, że wychodziła z dużo gorszych problemów. - westchnął Gajeel ocierając z twarzy Levy pojedyńcze słone krople.
- Boję się, że to koniec Gajeel. - szepnęła. - Lucy nie ma mocy. Co oznacza, że nie wybudzi Brillo, a Styks już wie, że jest miejsce, którym mogą przejść do przystani elfów.
- Nie Levy. - mężczyzna poklepał ją po ramieniu. - Nawet jeśli, ja cię obronię. Żadna Styks nie ma ze mną szans. - zaśmiał się.
- Ona ma smoka.
- No dobra... Z tym może być mały kłopot... - nerwowo podrapał się w tył głowy. - Ale my mamy Happy'iego, co nie? - Levy zaśmiała się cicho. Wiedziała, że były generał udaje idiotę, żeby ją rozśmieszyć, ale udawało mu się to.
- Chcesz walczyć dwu-metrowym gryfem z pięćdziesięcio-metrowym smokiem? - zachichotała ocierając łzę.
- Jeśli będzie trzeba. To dla ciebie mogę walczyć nawet jadąc na Gray'u lub Natsu. - wyobraził sobie siebie w rydwanie, który ciągnęli dwaj strażnicy i parsknął śmiechem. - A teraz się uśmiechnij. Ledwo mogę znieść tą brzydką, zapłakaną twarz. - Levy uderzyła go w bok urażona, a słysząc śmiech Gajeel'a sama się zaczęła szczerze śmiać.

________________________
Pierwsze za co musimy przeprosić to
brak rozdziału tydzień temu.

Niestety, ale żadna z nas nie miała
czasu by go poprawić, a

wstyd by nam było, gdybyście dostali rozdział nie poprawiony.

Za to, w niedalekiej przyszłości pojawi się One-shot!
(W końcu, jakiś One-shot, co nie? xD)
Jak podobał wam się ten rozdział?
Nalu nigdy za dużo, i nawet trochę Galevy się pojawiło.

Każdy komentarz, nawet kilka słów daje nam ogromną motywację. 
Dziękujemy.

niedziela, 27 marca 2016

Rozdział 32 - Historia

Rozdział 32

Data nieznana

Od kilku dni nieprzerwanie padał deszcz. W Magnolii było chłodno i ponuro. Wszyscy mieszkańcy siedzieli w domu przestraszeni i zszokowani. Gdy do królestwa dotarła wiadomość o klęsce i śmierci Lumiency w bitwie o stolicę Crocus wszyscy pogrążyli się w żałobie. Zamurowano przejście do upadłej stolicy tak by wojska złej królowej nie dostały się do Magnolii. Macarov siedział smutny w sali tronowej przy boku króla Juda i królowej Layli. Blondynka łkała żałosnie nad losami niewinnych ludzi zabitych podczas wojny, a król zmartwiony opierał się bez życia o oparcie tronu i przeglądał raport jeszcze raz. "Zginęło 80 tysięcy osób, a ponad 160 tysięcy zostało zabranych w niewolę. Wojska złej królowej liczą ponad 100 tysięcy i ciągle podbijają nowe tereny. Całkowite przejęcie górnego świata to tylko kwestia czasu."
To właśnie dlatego Jude postanowił zamurować przejście. Nie chciał by coś stało się jego kochanej żonie i poddanym.
- Nie rozumiem dlaczego Lumiency przegrała. - westchnął.
- Nie była w pełni sił panie. - odparł Macarov. Kilka dni przed bitwą otrzymał list od brata, w którym dowiedział się o śmierci przybranej matki jeźdźca. A dlatego, że wiedziała, że ta kobieta nie jest jej prawdziwą matką ból był gorszy. Bowiem Lumiecy zrozumiała, że kobieta umarła przez nią i przez to kim jest.
- Nie było z nią smoka. - dodała Layla. - Według przepowiedni, Lumienca musi mieć Brillo by odzyskać pełną moc. - otarła łzy.
- Królu! Przy murach zamku jest dziwne światło! - do sali tronowej wpadł strażnik. - Rozświtla całą okolicę, mieszkańcy zaczynają panikować.
Król natychmiast kazał wysłać tam żołnierzy. A gdy ci wrócili z raportem o braku wrogich wojsk królowa wpadła na pomysł, że mogą być to wysłannicy chochlików lub nimf. Toteż chciała wyjść przywitać ich jak na królowę przystało. Nawet jeśli jest kryzys to ona ma obowiązek ugościć ich jakby gościła ich władców. Layla nie zważając na prośby męża wyszła wraz ze swoimi strażniczkami poza mury miasta. Jude, który martwił się o żonę wraz z Macarovem i innymi żołnierzami poszedł za nią. Gdy tylko wyszli światło oślepiło wszystkich. Bez zasłonięcie oczu ręką nie dało się przejść. Blask był zbyt mocny. Dopiero po kilku minutach Layla zorientowała się, że to światło jest dla niej łagodne. Nie oślepiało jej jak pozostałych. Wolno opuściła dłonie i wtedy dostrzegła, że Macarov również patrzy w światło bez obaw. Powoli doradca i królowa weszli w głąb jaskini.
 Layla zdziwiła się na widok jednorożca. Stworzenie było tak piękne... Chyba jedynie anioł potrafił mu dorównać. Istota cieszyła oczy Macarova i królowej. Dopiero po chwili dostrzegła chustę w pysku jednorożca. Powoli podeszła do niego, a czując jego spokój zajrzała do środka. I nogi niemal się pod nią ugięły gdy zobaczyła w środku dziecko. Uroczego, śmiejącego się do niej bobasa z czerwonym licem i brązowymi, migoczącymi oczkami. Zza siebie słyszała zaniepokojony głos męża, ale nie  posłuchała go. Stworzenie podało niemowlęcie kobiecie i zarżało po czym uciekło i przeniknęło przez mur zbudowany na rozkaz króla. Gdy tylko zniknęło do królowej podbiegł Jude i spojrzał na zawiniątko trzymane w ręce Layli.
- Skąd masz to dziecko? - spytał cicho obejmując kobietę.
- Jednorożec. - odpowiedziała cicho. - Wiesz co to znaczy. - dodała i spojrzała na Macarova.
- Że to teraz my jesteśmy opiekunami nowego wcielenia Lumiency. - oświadczył mężczyzna.  Layla przytuliła do siebie dziewczynkę. Była szczęśliwa. Nawet jeśli to dziecko jest potężne. W końcu mogła opiekować się własnym niemowlęciem.
- Jesteś Lucy. - pogłaskała ją po rosnących jasnych włosach. - Będziemy cię strzec. Nikt się nie dowie, że jesteś Lumiency.

Data nieznana 

- ... I żyli długo i szczęśliwie. - Layla dokończyła czytać jedną ze swoich ulubionych bajek 6-letniej Lucy. - A teraz idź spać. - szepnęła cicho do dziecka głaszcząc jej policzek.

- Ale mamo ja nie chcę. - wysepleniła mała blondynka. Nadymałam zaróżowione policzki i pokręciła z niezadowoleniem głową.
- Jeśli nie będziesz spać, wróżki cię nie odwiedzą. - powiedziała królowa i wtedy zwyciężyła z córką. Lucy natychmiast przewróciła się na bok zamykając oczy.
- Chcę widzieć wróżki! - szepnęła i uśmiechnęła się ukazując rząd białych ząbków bez przednich siekaczy. Tak. Mleczaki opuszczały już dziewczynkę. Spojrzała jeszcze zafascynowana przez okno i ziewnęła. Po kilku minutach udało jej się zasnąć.  Layla uśmiechnęła się do siebie i całując dziewczynkę w czoło wyszła z jej pokoju gąsząc przy okazji świeczkę.
Idąc korytarzem uśmiech z jej łagodnej twarzy znikł. Zastąpił go grymas, a serce boleśnie ją zakuło. Podparła się ściany kaszląc głośno i próbując nabrać powietrza. Skuliła się i zasłoniła usta ręką. Ponownie mocno zakaszlała, ale tym razem poczuła tępy ból w klatce piersiowej. Gdy poczuła jak coś wycieka jej z pomiędzy palców powoli, drżąc, podniosła rękę przed oczy. A widząc na niej sporą ilość krwii zamarła. Od dłuższego czasu miała problemy z oddychaniem. Ale udawała zdrową dla męża i córki. Jednak jeśli choroba się rozwinęła będzie to trudniejsze. Nagle poczuła szorstkie dłonie na ramieniu. Przerażona odwróciła głowę patrząc na Macarova, który krzyczał do pokojówek by wezwali uzdrowiciela. Królowa chciała zaprzeczyć i powiedzieć, że wszystko jest dobrze, ale ponownie zakaszlała. Tak mocno, że nogi pod nią się ugięły, a ona upadła na kolana. Przez krew w płucach nie potrafiła oddychać.
- Layla! - usłyszała głos męża.
- Dlaczego tak krzyczycie? - spytała mała Lucy wychodząc z pokoju i przecierając oczka. Jedna ze strażniczek natychmiast ją zabrała z powrotem do pokoju. A Layla walczyła. Ale przegrała walkę. I odeszła zostawiając męża i córkę.


Data nieznana 

-Hej! Poczekaj! - blondynka właśnie biegła za dziewczynką z długimi niebieskimi włosami. - Chce się zaprzyjaźnić! - krzyczała, ale nic nie mogła zrobić. Miała dopiero 11 lat i była pewna, że bieganie nie będzie jej mocną stroną. Zapatrzona we włosy dziewczyny wirujące podczas biegu, nie zauważyła wystającego korzenia. Chwilę potem księżniczka leżała na ziemi z otartymi kolanami. Do oczy Lucy napłynęły łzy i już chciała zacząć płakać, kiedy przed nią ktoś rzucił drewnianą lalkę z żółtymi włosami z włóczki w czerwonej sukience.
- Jestem Juvia... - powiedziała nieśmiało niebiesko-włosa. Lucy podniosła wtedy głowę i dostrzegła dziewczynkę, którą goniła wcześniej.
- Nazywam się Lucy! - odparła księżniczka wstając i biorąc do ręki zabawkę. - Pobawmy się!
Obie dziewczynki na wspólnej zabawie spędziły niemal całe południe. Gdy zaczynało doskwierać im zmęczenie usiadły pod drzewem. Ku zdziwieniu Lucy Juvia wzięła większą gałązkę i bez problemu przełamała ją na dwie, mniejsze części.
- Pobawmy się w rycerzy! - zaproponowała wręczając przyjaciółce jeden patyk. Blondynka najpierw niepewnie go chwyciła. Pomachała gałązką kilka razy i przytaknęła uśmiechnięta.  I tak zaczęła się następna zabawa.
Nawet nie zorientowała się, że ktoś właśnie zauważył je z okna zamku i poszedł w ich stronę. Niespodziewanie świetną zabawę przerwał dziewczynką król Jude. Nic nie mówiąc złapał Lucy za rękę i zostawił oniemiałą Juvię samą z patykiem w dłoni.
- Tato zostaw mnie! - krzyczała i wyrywała się dziewczynka. Jednak jej prośby nie zostały wysłuchane. Ojciec zaciągnął ją do pokoju i wrzucił ją tam na łóżko.
- Jesteś księżniczką Lucy! - zagrzmiał. - Nie powinnaś zadawać się z kimś niższego stanu! A już na pewno nie powinnaś bawić się patykami w rycerzy! - król wiedział, że nie powinnien krzyczeć na córkę, która robiła to co miała w naturze. Nie potrafił się pogodzić z tym, że kiedyś ta sama osoba ma ryzykować swoje życie w wojnie, która ciążyła nad królestwem. Miał jednak nadzieję, że Styks nie wie o istnieniu Magnolii i innych mieszkańców drugiego świata. Odkąd zamknął jaskinię mur pozostał niewzruszony. Mimo to zdawał sobie sprawę, że w końcu ich istnienie wyjdzie na jaw. I nawet jeśli nie będzie to jutro, za rok czy za pięć lat, ale będzie i to niepokoiło Juda.
- Od jutra będziesz uczyła się jak ma zachowywać się dama. Nie zapomnij, że kiedyś będziesz musiała wyjść za mąż i zająć moje miejsce Lucy. - westchnął. - Nie zrozum mnie źle. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Mama też by tego chciała. - pogłaskał ją po głowie. - Ta dziewczynka z ogrodu. Jest córką strażniczki twojej matki. Kiedyś będzie twoją strażniczką. - dodał. - Poczytaj książkę lub coś. Razem z Macarovem i strażnikami wyjeżdżam na kilka dni. Jutro przyjdzie do ciebie pani Strauss, będzie twoją nauczycielką.

Nieznana data


-Źle, źle, źle! - biało-włosa kobieta przeszła z gracją po pokoju obserwując jak Lucy któryś raz z kolei krzywo ukroila kawałeczek ciasta.
- Nie  umiem tego zrobić! - zrozpaczona blondynka upuściła z hukiem nóż i opadła na fotel łapiąc się za policzki. Zawsze tak robiła, gdy chciało jej się płakać. Nie ważne ile razy próbowała nie mogła zachowywać się jak prawdziwa dama, było to dla niej dziwnie sprzeczne. Jednak robiła to ze względu na ojca.
- Będziesz próbowała do skutku! - stanowczy głos nauczycielki wywołał dreszcz u dziewczynki.
-Pani Strauss! Pani Strauss! - do pomieszczenie dobiegł krzyk mężczyzny. Chwilę potem drzwi do komnaty otworzyły się z, a w progu stanął zdyszany dworzanin. - Tragedia! Istna tragedia! - nadal krzyczał łapiąc pomiędzy słowami łapczywie powietrze.
- Co się stało? - zapytała spokojnym i łagodnym głosem, zupełnie przeciwnym do tego, którym niedawno męczyła
księżniczkę.

- Król zachorował i prosił byś do niego przyszła! - podszedł do kobiety i lekko się ukłonił. - Teraz. - dodał. Pani Strauss natychmiast wyszła zostawiając zdezorientowaną Lucy. Dziewczynka nie była zbyt zorientowana co się dzieje. Wiedziała tylko, że jej tata zachorował. Tak samo jak zachorowała mama. Nagle zerwała się z miejsca. Nie chciała znowu kogoś stracić. Nie chciała przez to przechodzić. Podbiegła szybko do drzwi, ale nie udało się jej wyjść. W progu wpadła na Juvię i jej matkę.
- Naprawdę mi przykro Lucy, ale kazano mi cię pilnować. - powiedziała starsza kobieta stając w drzwiach i zamykając je. - Musisz tu zostać! - dodała stanowczym głosem. Posłusznie wycofała się w głąb pokoju i upadatana fotel modląc się w duchu o zdrowie dla ojca.

Nieznana data


Lucy opadła na tron swojej matki zmęczona, gdy ostatnia osoba prosząca o wizytę z władzą wyszła zadowolona z zamku. Macarov poklepał dziewczynkę po ramieniu pokrzepiająco.
- Dobrze sobie radzisz Lucy. - pochwalił ją. - Król dalej jest chory... I nawet pani Marvel nie potrafi mu pomóc. Musisz przygotować się na najgorsze. - westchnął do blondynki. - Myślę, że jesteś już na tyle duża, że to zrozumiesz. - kiwnęła głową i wstała z tronu.
- Dziękuję, że mi pomagasz. - spuściła głowę. - Wiem, że większość pracy i tak wykonujesz ty...
Tak bardzo chciała robić to co jej 12-letnie rówieśniczki. Bawić się lalkami i zbierać kwiaty. Gdy jej ojciec zachorował razem z Macarovem zaczęła rządzić królestwem. Myślała, że  jest to tylko tymczasowe, ale rządzi już parę miesięcy. Przynajmniej nie miała już lekcji z koszmarną Strauss, która czepiała się o każdy okruszek. Ale wiedziała, że jej ojciec nie wyzdrowieje. I gdyby miała wybierać pomiędzy rządzeniem królestwem, a mieć lekcje manier to wolałaby te okropne zajęcia.
- Jesteś dla mnie jak wnuczka Lucy. Nie zapominaj, że na mnie możesz liczyć. - uśmiechnął się do niej. - Chodź, przeczytać ci bajkę?
- Bajkę? Dziadku, mam 12 lat! - zaśmiała się. - Sama potrafię przeczytać książkę.
- Ale nie zrozumiesz treści ukrytej przez wróżki, beze mnie. - uśmiechnął się.



- A potem król umarł... - rzekł staruszek spoglądając na twarz blondynki, która teraz była czerwona i napuchnięta od płaczu. - Resztę już znasz. - zakończył, a wtedy Lucy zaniosła się gorzkim płaczem. Chcicała krzyczeć Dlaczego!? w stronę doradcy, ale wiedziała, że to nic nie zmieni.
- Tak się cieszę, że to usłyszałam.- jęknęła po kilku minutach ciszy i wtedy poczuła rękę doradcy na głowie.
- Nie przejmuj się dziecko. - zmierzwił jej włosy. - To było. A w życiu człowieka powinna liczyć się przyszłość. Pamiętaj o tym! - pocałował ją w czoło, a wtedy księżniczka się uspokoiła.
- Dziękuję. - chciała dodać coś jeszcze, ale w tym momencie do sali weszło dwóch żołnierzy Styks. Nie wyglądali jakby mieli nieśc z sobą dobre wieści. Bez słowa wtargnęli do celi księżniczki i doradcy i odciągnęli blondynkę od starca wyprowadzając ją.
- Lucy! - wszyscy jednocześnie krzyknęli jej imię. Zawołał Macarov i Bisca,Laxus i Freed. Wszyscy...
- Zostawcie ją! - Laxus chwycił się krat i wrzasnął. Lucy miała wrażenie, że zaraz z wściekłości złamie stalowe pręty, ale to było niemożliwe. Słyszała, jak Magnolijczycy krzyczą, żeby zostawili ich księżniczkę. Te krzyki dodawały jej otuchy i dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Jednak jak złudne ono było. W kraju Styks coś takiego jak bezpieczeństwo nie istnieje. A najgorsze było to, że jej mama i tata chcieli ją odwieść od tego wszystkiego. Do tego jeśli teraz zginie znowu się odrodzi. I nie będzie niczego pamiętać. Sama ta myśl sprawiała, że chciała głośno krzyczeć ze smutku. Zapomni o Mirajane i Erzie, o biednej Levy, która chciała ją powstrzymać i została zamknięta w szafie i o Gajeel'u, o Wendy, Juvii i Gray'u. A także o Natsu. Tak bardzo nie chciała o nim zapominać.
Lucy nawet się nie zorientowała gdy została wyprowadzona na dwór zamkowy. Strażnicy popchnęli ją na ziemię zdzierając jej kolana i przywiązali łańcuchem do dużego prętu wbitego w ziemię. Czuła się jak na arenie przez to, że Styks siedziała na podwyższeniu w drogiej, szkarłatnej sukni, a wokół niej były trybuny wypełnione ludźmi. Szkoda tylko, że zła królowa nie widziała żalu poddanych. Wiele osób posyłało księżniczce współczujące spojrzenia. Inni patrzyli w dół od czasu do czasu upominani przez strażników.
- Znowu ten dzień nadszedł! - Styks wstała z tronu, a jej suknia zafalowała. - Po raz kolejny Lumienca zostaje pokonana! - kobieta zaczęła powoli podchodzić do dziewczyny, a gdy znalazła się wystarczająco blisko chwyciła ją za włosy. - Patrzcie! Oto ona! - krzyknęła do tłumu. - Nie potrafiłaś obronić swojego kraju Lu-cy. - syknęła w jej stronę. - Nie potrafiłaś obronić elfów i smoka... Nie potrafiłaś nawet obronić najbliższych. Już dawno byś nie żyła, ale na życzenie Sombry zostałaś przy życiu. Chcemy się z tobą zabawić! - szarpnęła nią mocniej. - Będziesz umierać powoli tuż po zobaczeniu śmierci swoich przyjaciół, poddanych i tych głupich elfów. - zaszydziła i puściła włosy Lucy. - Gloria! Scena należy do ciebie! - krzyknęła dumnie do demona stojącego w cieniu.
- Znów się spotykamy księżniczko upadłego królestwa. - zaśmiała się kobieta. - Jak to jest stracić wszystko? W końcu będę mogła ci się odpłacić za zniszczenie Aspekty. - warknęła. Odskoczyła od dziewczyny i stanęła trochę dalej. Machnęła ręką tworząc koło, a w nim kolejne i kolejne, z których zaczęły wyłaniać się dziwne dłonie.
- Na mocy prawa nadanego mi przez władcę demonów i jego siedmiu córek. W imię Pychy,Gniewu, Zawiści, Obżarstwa, Pożądania, Chciwości i Lenistwa  zabieram ci duszę i oddaję ją w ofierzę dla nich. - wykrzyczała, a ręce demonów pomknęły wprost w stronę wystraszonej dziewczyny wyszarpując z niej jej duszę wraz z mocą.


________________________

Jak wam się podobał ten rozdział?
Wspomnienia Lucy...

Jak myślicie czy ja i Luna byłybyśmy na tyle złe, 
żeby zrobić coś Lucy już teraz..? (;>)

A także życzymy wam Wesołego Jajka i (dla dziewczyn) mokrego dyngusa! :D


Proszę o wyrażanie opinii w komentarzach!

Nie musicie rozpisywać, wystarczy kilka słów, a napełniają one nas motywacją.

niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 31 - Przebudzenie

Rozdział 31 

 Nawet się nie spostrzegła, gdy była przy zamku Styks. Od razu przypomniała sobi ostatnią wizytę w progach złej królowej. Z przemyśleń wyrwał ją dopiero Happy, który właśnie wylądował na zamkowym korytarzu. Poklepała go po plecach i zeszła z jego grzbietu. Rozejrzała się szukając ewentualnych wrogów. Jednak nikogo nie było. Korytarz był pusty.
- Eh... - westchnęła i spojrzała na zwierzę. - Słuchaj Happy schowaj się w lesie. Gdy cię zawołam przyleć tutaj, dobrze? Tylko nie rzucaj się w oczy. - pocałowała go w czubek niebieskiej główki i odwróciła się zamierzając odbiec. Została zatrzymana przez gryfa, który desperacko ugryzł za jej but chcąc odciągnąć od niebezpieczeństwa. 
- Wybacz mi Happy. - zasmuciła się wyrywając zwierzęciu. 
Szła ostrożnie i powoli. Nie chciała natrafić na strażników. Rozglądała się dookoła chcąc jak najprędzej znaleźć kryształ i stąd odejść. Nie zmieniło się tu wiele od ostatniej wizyty. Kręciła się tak przez jakiś czas omijając żołnierzy. Ale Lucy zaczynała wątpić już w to, że jest tam klucz. Levy miała rację. Blondynka nie powinna tu przychodzić. I gdy księżniczka już miała udać się do wyjścia usłyszała dźwięk dzwoneczków. Delikatny odgłos sprawił, że zatrzymała się gwałtownie. Dostrzegła jeszcze kawałek znikającej za zakrętem białej sukni, a dzwonki zaczęły się oddalać. Lucy uważnie przebiegła przez korytarz i podążyła za kobietą. Skręciła i zgubiła biały materiał. Wtedy znów usłyszała dzwoneczki, które doprowadziły ją chyba do jakiejś wieży. Szła cicho, ale szybko się zorientowała, że w tym skrzydle zamku nie ma ani jednego strażnika. Była tym bardzo zdziwiona. Gdy blondynka była jeszcze księżniczką, każde pomieszczenie w zamku miało swoją straż. 
- Tutaj. - szepnął delikatny głos. Lucy przęłknęła ślinę. Nie było tu okien, którymi mogłaby uciec. Sytuacja zaczęła robić się niepokojąca. Kim była ta kobieta, która ją tu przyprowadziła? Blondynka weszła do dużej komnaty. Było w niej strasznie zimno, a ziemia w niektórych miejscach była pokryta lodem. Właściwie szron tworzył ścieżkę. Po paru chwilach podążania za nią Lucy dostrzegła coś dziwnego. Serce skoczyło jej do gardła gdy zobaczyła przed sobą twarz, połowicznie spaloną, teraz pokrytą blizną i maską z rogami. W czarnej, obsydianowej zbroi i z krwawym mieczem w dłoni przed księżniczką stał on. 
- L-Lord... Sombra. - jęknęła cofając się do tyłu gwałtownie. Jej stopa objechała na lodzie powodując upadek. Jednak szybko się pozbierała jak najbardziej odsuwając się od człowieka. Po chwili strachu uspokoiła oddech widząc, że mężczyzna jest zamknięty w lodzie. Po obu stronach lodowej powłoki stały duże pompy, w których migały światła. Lucy widziała coś takiego pierwszy raz. I wtedy dostrzegła coś czego szukała. Nie zwracając już nawet uwagi na zamarzniętego mężczyzna wpatrywała się na jego szyję, na której pokryty lodowym szronem wisiał srebrny, lśniący kamień. Pozbywajac się wszelkich obaw blondynka małymi kroczkami zbliżała się do Lorda Sombry. Im była bliżej tym bardzej zatracała się w pięknie klucza. 

Wspaniały...

Przeszło jej przez myśl. Wyciągnęła dłoń w kierunku klucza ulegając pokusie. Jej opuszki palców delikatnie przejechały po zimnej powierzchni kamienia. Wtedy stało się coś czego nie mogła się spodziewać... Serce podeszło jej do gardła, gdy dłoń Lorda Sombry z prędkością światła, mimo skucia w lodzie wylądowała na ręce Lucy. 
-Gya! -  krzyknęła  szybko odskując od wroga. Uśmiechnęła się w duchu czując w dłoni minerał i nie zastanawiając się długo schowała klucz do kieszeni. Zdobyła klucz. Zdobyła klucz, ale z jakim skutkiem!? 
Właśnie teraz stała twarzą w twarz z osobą, która spokojnie mogła być bratem samego diabła.
Lucy zasłoniła się rękami gdy lód, w którym był Sombra pękł i rozkruszył się. Mężczyzna stał przed przerażoną księżniczką patrząc na swoją rękę i zaciskając ją jakby sprawdzając czy na pewno żyje. Gdy upewnił się, że to co się teraz dzieje jest prawdą spojrzał przepełnionymi szaleństwa oczami na blondynkę, która teraz kuląc się opierała się o ścianę. Oczy, dłonie i nogi Sombry okalała czarna mgła podobna do dymu smoka. Podszedł do dziewczyny i dotknął jej policzek. 
- Czy wiesz co zrobiłaś? - spytał delikatnie głaszcząc przestraszoną dziewczynę. Nieoczekiwanie zjechał z twarzy na szyję i chwycił ją w żelaznym uścisku podnosząc do góry. Nie pomogło Lucy nawet szamotanie i wyrywanie się. - Sprowadziłaś na obywateli, królestwo, kraj i na siebie i tego głupiego smoka zagładę głupia dziewko. - jego głos był dumny, pełen powagi i spokoju, oraz tej cholernej pewności siebie. Blondynka chciała nabrać powietrza, ale nie mogła. Dłoń Sombry zaciskała się na jej tchawicy uniemożliwiając oddychanie. - Dzięki tobie ja... Będę rządzić królestwem. Każde żywe stworzenie przeklnie ciebie i smoka, że się narodziło. Bo nie dacie rady mnie obalić. - zaśmiał się donośnie. - I pomyśleć, że MOGŁAŚ ich ocalić nie dotykając mnie. Ale ciekawość sprowadziła na ciebie klęskę! Nie wiedziałaś, że ty dajesz życie, a nie je odbierasz? - puścił ledwo przytomną Lucy, która bezwładnie osunęła się po ścianie kaszląc. - Ale nie martw się. Tobą zajmę się szczególnie. Będziesz miała miejsce w pierwszym rzędzie podczas zbiorowej egzekucji Lumienco.
- Sombra! - do pomieszczenia wpadła zdyszana Styks. Jej twarz była cała czerwona co widocznie pokazywało, że naprawdę przebiegłą spory kawał. Oczy królowej chwilowo zaszły łzami co zbiło z tropu Lucy. Blondynka odsunęła się pod ścianę, korzystając z chwili, w której Lord i Styks wpatrywali się w siebie. W pewnym momencie kobieta rzuciła się ponownie do biegu chcąc jak najprędzej znaleźć się przy ukochanym bracie. Bedąc już na wyciągniecie dłoni rozłożyła ręce, ale nieoczekiwanie Sombra odepchnął siostrę. Księżniczka przyglądała się temu z zapartym oddechem, w tym momencie nie miała ani siły, ani odwagi by ruszyć się z miejsca i uciec.
Przez chwilę zła królowa patrzyła zdezorientowana na brata, ale po chwili otrząsnęła się i widząc Lucy w pokoju uśmiechnęła się podle. Podeszła do dziewczyny i przyjrzała jej się uważnie.
- Że też cię nie poznałam Lumienco. - ręką chwyciła jej policzki. - Nie przyglądałam się tobie zbyt uważnie. Ale teraz... Widząc twoje oczy z bliska niemożliwa jest pomyłka. - zaświergotała. - A więc teraz odrodziłaś się jako księżniczka. Jakie tu masz imię? Ostatnio nazywałaś się chyba Mine, albo Numi... No tak. - przypomniała sobie dzień, w którym blondynka pierwszy raz przyszła do jej zamku. - LUmienCY. Lucy. - odepchnęła ją. - Mogę jedynie przeklinać to, że cię nie rozpoznałam. Ale cóż... Moja pamięć zawodzi coraz bardziej bracie. 10 lat temu zauważyłam, że z mojego liczącego tysiące lat życia ulatują wspomnienia. - warknęła. - Ale dalej pamiętam twoją śmierć w bitwie o Crocus. - odwróciła się do niej plecami. - Miałaś męża i kochających ludzi dookoła. A ja ci to odebrałam. I mimo, że to było setki lat temu... Ja dalej pamiętam jak ocalałe elfy pochylały się nad tobą i błagały. Błagały byś ożyła i ich uratowała. - jej śmiech odbił się echem. - A wiesz co mi powiedziały przed swoją śmiercią? Że wrócą Lumienco, wrócą i się zemszczą. Ale po wytępieniu tych pieprzonych stworzeń i ciebie był spokój. Myślałam, że w końcu zdechłaś na dobre, ale znowu cholera znowu się odrodziłaś! - wrzasnęła. - Ile razy można zabijać tę samą głupią księżniczkę?! - krzyknęła. 
- Uspokój się siostro. - Styks umilknęła. - Mamy dużo do zrobienia i omówienia. Musisz mi wyjaśnić wszystko co mnie ominęło po wojnie z Brillo i Lumiencą. - kobieta przytaknęła i spojrzała na niego czarująco, po czym przeniosła wzrok na sparaliżowaną ze strachu blondynkę.
- Zabrać ją. - powiedziała cicho, a dwóch strażników, którzy stali za drzwiami weszło do środka i chwyciło Lucy za ramiona.
Blondynka nadal pogrążona w myślach był zbyt zajęta by dostrzecniebieskiego gryfa, który przyglądał się jej, gdy była prowadzona przez żołnierzy królowej. Happy nie wiedział co w tej sytuacji zrobić. W pewnym momencie chciał nawet zaatakować, ale szybko zrozumiał, że nie mogło to się skończyc dobrze. Jedynym wyjściem dla niego była ucieczka i sprowadzenie pomocy. Szybko poderwał się w przestworza. W czasie kiedy Happy leciał w stronę Elfiej Przystani, Lucy właśnie została wtrącona do lochu. Było tam zimno i ciemno, ale wystarczająco jasno by dostrzec jak koszmarne jest to miejsce. Ściany zbudowane z popielatej kruszącej się ciegły, pokrytej mchem i wzmocnionej czarami Styks. Blondynka oparła się plecami o ścianę i ześlizgnęła się po niej siadając. Przyciągnęła kolana do brzuchu i położyła na nich czoło.
- Co ja zrobiłam...? - szepnęła do siebie odtwarzając w myślach Levy, która usilnie próbowała ją powstrzymać, a którą wrzuciła i zamknęłą w szafie.
- Nie możesz się obwiniać Lucy. - podnisoła gwałtownie głowę słysząc męski głos. Nie była tutaj sama. I ten ktoś znał jej imię. Powoli wstała mrużąc oczy i próbując dostrzec rozmazaną postać po drugiej stronie celi.
- Macarov! - nagle zapomniała w jakiej jest sytuacji i szczęśliwa przytuliła się mocno do staruszka. Mężczyzna objął ją też klepiąc po plecach i hamując łzy cisnące się do oczu. Strasznie za sobą tęsknili. A gdy Lumiency zrozumiała dlaczego przytula się do doradcy przypominało jej się wszystko. Zrozpaczona zaczęła głośno płakać przepraszając Macarov'a za to co zrobiła. 
- Nie płacz już Lucy. - otarł jej łzy uśmiechając się smutno. - Żaden Magnolijczyk jeszcze nie umarł. - kłamał. Blondynka wiedziała, że kłamał, ale chciała wierzyć w słowa opiekuna. Do krat naprzeciwko podeszła Bisca z mężem i córką w ramionach. A obok celi Lucy i Macarova znajdowała się cela Laxusa i Freed'a. A z drugiej strony był Elfman. Wszyscy z ulgą patrzyli na księżniczkę. Myśleli bowiem, że ona ich ocali. Jednak ona również była więźniem.
Powoli jeździec patrzyła na każdego z nich wzrok zatrzymała na biednej Bisce. Czy ona nie dostrzegła, że Asuka nie żyje? Ciało dziewczynki było blade, sztywne i nie ruszało się. Lucy miała ochotę wrzeszczeć. Chciała temu zapobiec, a sama była przyczyną. 
- Nie płacz księżniczko. Wróżki nie chciałyby, żebyś płakała, ani król, ani królowa. - pogłaskał ją po blond-włosach. 
- Wróżki nie istnieją. - warknęła pociągając nosem. 
- Istnieją. Tak samo jak jednorożce lub gryfy. - księżniczka spojrzała na niego zdziwiona. - I jak smoki. Widzisz dziecko... Twoje życie jest trochę kłamstwem. - coś boleśnie ukuło ją w serce. - Bo wszyscy kłamali by cię chronić. Od dnia, w którym do zamku przyniósł cię jednorożec, wiedzieliśmy... że jesteś wyjątkowa. 

______________________

Witamy po krótkiej przerwie!
I tak! To już III saga!

Już III saga przygód naszych ukochanych bohaterów!
W czasie dwu tygodniowej przerwy udało nam się z Luną napisać trochę rozdziałów. 
Zapraszamy również na naszego facebook'a by zawsze wiedzieć kiedy został dodany rozdział, a także, żeby mieć dostęp do fragmentów przedpremierowych rozdziałów!

Dziękujemy za wszystkie opinie wyrażone w komentarzach! 
Wiele to dla nas znaczy, a także motywuje do dalszej pracy!
Dla was to tylko kilka słów, dla nas olbrzymia motywacja. 

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 30 - Ostatni klucz

Rozdział 30

Od ostatnich wydarzeń minął tydzień. Każdy z towarzyszy odpoczywał. Wojna ze Styks jest nieunikniona i zbliża się wielkimi krokami. Przepełniona negatywnymi myślami Lucy podeszła do okna, przyglądając się Juvi i Gray'owi radośnie spacerującymi po wiosce. 
- Długo zamierzasz się jeszcze tak zamartwiać? - obok dziewczyny stanął różowo-włosy.
- Do póki Styks żyje. - odpowiedziała uśmiechając się i odwracając w stronę chłopaka. 
- Powinnaś posiedzieć trochę na świeżym powietrzu. - skwitował i otworzył znajdujące się nieopodal drzwi - Co księżniczka powie na spacer nad jezioro? - zaproponował skłaniając się teatralnie.
- Oczywiście się zgodzę. - skinęła lekko unosząc dłonie i udając, że trzyma suknię. Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem wychodząc. 
Pogoda była naprawdę piękna. Nie oddająca w ogóle uczuć i obaw księżniczki. Wiatr delikatnie wiał z zachodu przynosząc orzeźwiający zapach leśnych drzew. 
- Ła, pogoda prawie tak samo ładna jak w Magnolii gdy wyruszaliśmy na pomoc Erzie, Mirajane i Levy. - zaśmiał się Natsu nabierając powietrza do płuc. Lucy uśmiechnęła się. Dobry nastrój maga ognia udzielił się i jej. 
- Masz rację. I ranek przed Festiwalem Gwiazdy Bytu. - westchnęła głośno. Usiadła na lekko zroszonej trawie obserwując jezioro. Poczuła ciepło przy ręce i dostrzegła Happy'iego. Ale ten gryf wyrósł. Gdyby stanął na dwóch łapach przewyższyłby Lucy. Miał piękne szafirowe skrzydła i delikatną sierść. Położył głowę na kolanach dziewczyny łasząc się. 
- Festiwal był fajny! Nawet jeśli wparowały wojska Styks i wszystko zepsuły. Szczególnie fajny był jeden moment. - uśmiechnął się radośnie siadając obok Lucy. Zarumienił się delikatnie i spojrzał w oczy blondynki, która spoglądała na niego ukradkiem. 
- Jaki? - spytała zdziwiona. 
- Lucy, znamy się już parę miesięcy. Przez ten czas moje życie uległo silnej przemianie. Byłaś osobą, która zmieniła je Lucy. - dotknął jej dłoni. Dziewczyna spojrzała na niego lekko rumieniąc się. - I przez te wszystkie trudy, podczas balu, gdy porwano Mirajane, byłaś przy mnie, a ja chciałem cię tylko chronić. Myślałem, że to zrozumiałe. Ponieważ jesteś jeźdźcem, a ja strażnikiem ognia, ale uświadomiłem sobie, że przez te miesiące myśleliśmy, że to Erza nim jest. Ale nigdy nie stawiałem ochrony Erzy, nad ochronę ciebie. I gdy walczyliśmy z zahipnotyzowanym Gray'em i innymi. To wszystko wprawiało mnie w dziwny stan. Którego jeszcze nie czułem w swoim życiu. Lucy, ja chcę, żebyś wiedziała, że ja..

Tymaczasem

Na jednym wzniesieniu znajdującym się tuż obok jeziora i co za tym szło obok dwójki przyjaciół skryte za bujnymi krzakami z owocamk przypominającymj przerośnięte jagody znajdowały się Erza i Juvia. Obie uśmiechnięte od ucha do ucha, z gwiazdkami w oczach obserwowały poczynania przyjaciół. 
- On ją zaraz pocałuję! Ja ci to mówię! - krzyknęła szeptem niebiesko-włosa. - Kya! Jakże to jest romantyczne! - chwyciła się za policzki kręcąc głową. 
- Jak bardzo wyrósł ten Natsu..- Erza otarła spływającą pojedynczą łzę wzruszenia i rozszerzyła mocniej konary krzaka by lepiej widzieć. 
- Lucy, ja chcę, żebyś wiedziała... - czerwono-włosa niczym żyrafa wyciągnęła szyję by lepiej usłyszeć wyznanie przyjaciela. 
- Ja też chcę usłyszeć! - oburzona Juvia wepchnęła się obok Erzy. To był największy błąd jaki mogła popełnić. W miejscu, którym stanęła znajdował się koniec wzniesienia przez co jej noga się osunęła i dziewczyna straciła panowanie nad ciałem. 
- Że ja cię... - różowo-włosy był bliski wyznania tego co kryje się w jego sercu od pewnego czasu. - Ko~
Słowa zostały przerwane przez głośny plusk i utworzoną falę. Wodna ściana powędrowała prosto w stronę Natsu i Lucy. - Nie mam szczęścia... - szepnął różowo-włosy i znikł pod wodą. 
- Gya... - jęknęła blondynka gdy Happy otrzepał się z wody niczym pies mocząc i tak mokrą już Lucy. - Juvia, Erza! Dlaczego mu prze~ Dlaczego tu jesteście?! - mruknęła zawiedziona, że przerwano Natsu. Czuła, że chciał powiedzieć jej coś ważnego, ale nie dokończył. Wstała i szybko weszła do wody chcąc rozliczyć się z przyjaciółkami. Potknęła się jednak o wystający pod wodą kamień i runęła wprost do wody. Otworzyła oczy gdy nie poczuła wokół siebie cieczy. Chciała wziąć głęboki oddech, ale coś jej to uniemożliwiało. Nim się spostrzegła tuż przed nią rozciągnęła się piękna, niczym ze snu górzysta kraina. Widząc ją i podbiegła do klifu by bardziej się jej przyjrzeć. Niestety zamiast pięknego pejzażu, którego się spodziewała zobaczyła zimną wojnę. Po niebie sunęły dwa smoki. Jeden biały, jak śnieg, niewinny i delikatny, drugi czarny, jak węgiel, bezlitosny i brutalny. A na stworzeniach jeźdźcy. Ogień Brillo na chwilę spowolnił Tristezę, ale tylko na moment. Jednak ten czas wystarczył by księżniczka zadała cios wrogiemu smokowi. W odzewie Styks mroczne stworzenie uderzyło ogonem w brzuch Brillo powodując zdezorientowanie, a następnie o wiele większa istota wbiła smoka w ziemię kilka kilometrów od pola walki. Księżniczka stojąca na skarpie jak skamieniała patrzyła na upadek dobrego jeźdźca. Śmierć Lucy, równała się śmierci nadziei ukrytej w sercach ludzi. Blondynka upadła na kolana. Czyli nawet z Brillo nie da rady pokonać Styks? 
Obraz zmienił się szybko. Zakrwawiony smok starający obudzić się swojego jeźdźca ustąpił bramom zamku złej królowej. Sercem blondynki zawładnął strach. Gdy widziała jak elfy spętane jak niewolnicy, idą w kierunku lochów. Ale nie to najbardziej nią wstrząsnęło. Na murach zamku wisiały zmasakrowane ciała dwóch strażników żywiołów. Ledwie poznała Natsu i Gray'a. Chciała płakać, ale dziwna przestrzeń nie pozwoliła jej na to. Została zmuszona by widzieć głowę Erzy nabitą na pal. Jej ciało nie słuchało się. Stała przed szczątkami przyjaciółki. Niewzruszona patrząc w jej otwarte oczy. Ale naprawdę chciała krzyczeć z rozpaczy. Ale nie mogła. Obraz pochłonęła ciemność. A jej ciało znów było pod jej kontrolą. Ponownie była na wzgórzu. Podeszła bliżej góry, z której wciąż unosiły się tumany kurzu. W oddali zobaczyła stojącą kobietę. Szybko podbiegła do niej, a z bliska rozpoznała w niej Juvię. Stała sztywna, patrząc na martwe ciała jeźdźca i smoka. 
- Dlaczego mnie opuściliście? - szepnęła zrozpaczona upadając na kolana. Wtedy czarne macki po prostu zaczęły wciągać ją w ziemię. Żywa Lucy chciała jej pomóc, ale w Juvii nie było już chęci na przetrwanie. Spojrzała pustym wzrokiem w pełne przerażenia oczy księżniczki i odwróciła od niej wzrok nie chcąc patrzeć na marę. 
- Zabierz mnie stąd! Zabierz! - krzyknęła brązowo-oka uciekając z miejsca swojej śmierci. Stanęła kilka metrów dalej przyciskając kurczowo ręce do uszu, nie chcąc słyszeć śmiechu Styks, który rozbrzmiewał jej w głowie. Nagle przed nią pojawiła się jasna postać z długimi blond włosami. Wyglądała jak wróżka przez ozdobę przypominającą skrzydła we włosach.
- Ostatni klucz jest w zamku Styks. - szepnęła podchodząc do zdruzgotanej Lucy i całując ją w czoło. Po tym księżniczka została uwolniona ze snu. Gwałtownie wstała budząc się w jeziorze i wyciągając głowę z wody.
Jej łzy pomieszaly się z wodą spływającą z włosów. Przyłożyła dłonie do policzków otwierając szeroko oczy. 
-To nie może być prawda. - szepnęła do siebie nadal będąc w szoku po zobaczeniu własnej śmierci. - Ostatni klucz jest w zamku Styks. - powtórzyła słowa spotkanej wróżki, chcąc je zapamiętać. - Muszę to sprawdzić! - krzyknęła  i zostawiając zdezorientownych przyjaciół pobiegła do wioski. Jedyną osobą, która mogła jej teraz pomóc była Levy! Szybko znalazła się przed domem jeźdźca. Bez skrupułów weszła do pokoju pomijając pukanie. Niebiesko-włosa dziewczyna właśnie czytała książkę, ale widząc księżniczkę odłożyła ją na bok. 
- Coś się stało Lucy? - spytała się zdziwiona. Levy nie była już tą samą osoba co na początku znajomości z blondynką. 
Księżniczka opowiedziała przyjaciółce o całej wizji nie pomijając drastycznych szczegółów. Levy po usłyszeniu całej historii przez chwilę skamieniała patrząc w oczy przyjaciółki, po czym zamyśliła się na chwilę. W tym samym momencie Lucy uspokajała się. Już wie co musi czuć Cana gdy ma wizje. W życiu by nie chciała być medium. To jest zbyt przerażające. 
- Muszę sprawdzić czy rzeczywiście jest tam klucz... - szepnęła cicho Lucy. Bała się wojny, bała się walki, bała się śmierci. Myślała, że wraz z Brillo uda jej się pokonać Styks i Tristezę. Ale smok złej królowej był większy od białego smoka. Smocze oczy ciemności były przepełnione nienawiścią i szaleństwem, zupełnym przeciwieństwem tych Brillo. 
I krew. Wszędzie była czerwona ciecz. Elfy padały pod naporem żołnierzy, rhinnon i ptaków Styks. A Lucy była bezbronna, obojętna na cierpienie elfów. Bo przecież... Czy martwe ciało może zmienić świat? 
- Nie możesz iść! - zaprzeczyła Levy. - To może być zasadzka. Pomyśl! Styks mogła przecież to zaplanować... - jęknęła obawiając się o przyjaciółkę. 
Nie wydaje mi się by to była zasadzka... Ta kobieta to była Czwarta. - pomyślała Lucy. 
- Jednak muszę iść to sprawdzić. A co jeśli to prawda? - blondynka chciała wyjść, ale zatrzymała ją dłoń Levy. 
- Nie wygłupiaj się! Jeszcze coś ci się stanie! - popatrzyła na nią smutno. Księżniczka pomachała przecząco głową i spojrzała na szafę. 
- Nie mów nikomu, że poszłam do zamku Styks, dobra? - westchnęła.
- Hę?!! Oczywiście, że im powiem! - oburzyła się. - To jest niebezpiecznie ~
Lucy nie słuchała dalej jej monologu. Wepchnęła ją do szafy i nim Levy zrozumiała co się dzieje Lucy zabarykadowała drzwi krzesłem. 
- Wypuść mnie! Lucy! Nie wygłupiaj się! Proszę! Lucy! Wypuść mnie! - niebiesko-włosa uderzała piąstkami o drewno, ale nie udało jej się przekonać Lucy. - Daj mi chociaż książkę! 
Blondynka pomyślała przez chwilę. 
- Nie jestem głupia, wiem, że masz książki w szafie! I ciasteczka, które ukradłaś Mirajane. Nie umrzesz z głodu! - odparła Lucy. - Nie miej mi tego za złe. Jeśli nie znajdę ostatniego kryształu...
- Nigdy nie dojdzie do wojny! - przerwała jej Levy. - Gdy nie otworzysz bram, Brillo nigdy nie zostanie uwolniona, a wizja się nie spełni! - McGarden nie poddawała się. Nie chciała by coś stało się przyjaciółce. 
- Levy... Leczenie objawów nic nie da. Nie miej mi tego wszystkiego za złe. Jak możesz mnie zabić. - uśmiechnęła się i wyszła zamykając drzwi.
- Kiedy ja właśnie chcę żebyś żyła księżniczko... - zjechała po drzwiach szafy i pociągnęła nogi pod piersi. Spuściła głowę z bezradności po czym bez życia wzięła jedną z książek.

Nie zastanawiała się długo nad tym co ma zrobić. To co się teraz stanie jest niebezpiecznw. Jak najszybciej skierowała się do swojego pokoju chcąc obmyślić plan ucieczki z wioski niezauważoną. Wbiegła do pokoju i wyciągnęła z kąta, włócznię. Widząc migoczące w świetle słońca kryształy uśmiechnęła się. Nie mogła pozwolić na to by doszło do wojny, która zakłóciłaby jej tutejsze radosne życie wraz z przyjaciółmi. Zdeterminowana do działania przez przypadek ujrzała w oknie Happy'iego spacerującego wokół domu. 
- Mam pomysł! - klasnęła w dłonie wyobrażając sobie wspólny lot z ukochanym zwierzątkiem. 
Po kryjomu zwabiła gryfa w swoją stronę i poszła w kierunku dziury, przez którą wpadli tu pierwszego dnia. Uprawniając się, że dookoła jest sama wskoczyła do niej, ale przez śliską nawierzchnię nie potrafiła się wspiąć i utrzymać. Z pomocą przybył Happy biorąc księżniczkę na swój grzbiet i dzięki pazurom wdrapując się na górę tunelu. Po kilku minutach oboje byli już w jaskini. Lucy zamyśliła się przez chwilę przypominając sobie, że wejście do groty przez Magnolię zostało zawalone i nie będzie mogła tamtędy przejść. Wtedy zrozumiała jak wiele niedoskonałości ma ten plan. Przysiadła na wystającym kamieniu i westchnęła. Co teraz zrobi? Jeśli wróci i tak po prostu wypuści Levy z szafy to Gajeel ją dopa~
Gajeel! No przecież! Wstała i energicznie ruszyła w tylko sobie znanym kierunku. Trzymała się gryfa by nie upaść i ostrożnie szła w kierunku tunelu gdzie spotkał ich Gajeel. Po paru zagubieniach w końcu odnalazła drogę byłego generała. Wsiadła na Happy'iego, a zwierzę same zrozumiało co ma zrobić. Gryf rozłożył skrzydła i po chwili wyleciał z dziury niszcząc na drodze poszczególne przeszkody.

______________
Ostatni rozdział sagi II!
Teraz niestety razem z Luną bierzemy dwa tygodnie
 urlopu na napisanie rozdziałów.
Ale martwcie się! Od 13 marca ruszamy z sagą III.
I już za dwa tygodnie przekonacie się czy plan Lucy się uda i odzyska ostatni klucz. Czy jeździec otworzy bramę Brillo, a może ulegnie argumentom Levy?
Już niedługo!

Jak zwykle napiszcie co myślicie o tym rozdziale w komantarzu.
Nawet krótki zbiór kilku słów nas motywuje do pracy.

Pozdrawiamy!
Szablon wykonała Domi L