Witajcie nasi drodzy czytelnicy!
Musimy was przeprosić za brak rozdziału. Nie pojawi się on dzisiaj, ani być może za tydzień. Obie autorki nie mają czasu oraz weny na opisanie przygód księżniczki Lucy i jej przyjaciół. Gdy tylko skończy się okres "sprawdzian, kartkówka, odpowiedź, kurde, nie nauczę się." to postaramy się dodać nowy rozdział + jeden wybrany one-shot.
Do tego czasu blog pozostaje zawieszony.
Prosimy o wybaczenie i mamy nadzieję, że zrozumiecie.
Dziękujemy za uwagę
Luna i Coco.
Rozdział 33
Lucy czuła jak wszystkie siły ją opuszczają. Zamrugała kilka razy chcąc coś dostrzec przez rozmazany obraz, ale nie udało się. Podświadomie wiedziała, że powinna być smutna, zrozpaczona nawet może zła, ale ona... Siedziała, a jej ciało ogarnęła kłująca nuda. Nie rozumiała co dzieje się dookoła. Słyszała krzyki, czuła krew, widziała rozmazane coś.
- To nie wystarczy. - warknęła Gloria tworząc obręcz przed sobą. - Twoje cierpienie ma się zrównać z moim cierpieniem. Zabierzcie ją do świata demonów. - syknęła demonica.
- Gloria! Natychmiast przestań! - wrzask Styks uspokoił trybuny, ale kobieta ani myślała posłuchać. - NATYCHMIAST!
W ułamku sekundy czarny promień pomknął w kierunku oszołomionej Lucy. Jednak nie dotarł do celu. Został stłamszony przez potężny słup ognia, a po chwili znikąd zjawił się Natsu. Chwycił księżniczkę w talii i przeciął rozgrzanym mieczem łańcuchy. Spojrzał nienawistnie w kierunku Glorii, a z jego gardła wydobył się morderczy ogień, który podpalił trybuny i baldachimy. Demonica wystraszona rozpłynęła się w cieniu.
- Lucy wskakuj na Happy'iego! Będę cię osłaniać! - starał się przekrzyczeć spanikowane głosy ludzi. Ale blondynka nie słuchała. Patrzyła w jeden punkt obojętna na słowa przyjaciela.
- Lucy! - Natsu krzyknął ponownie, ale ona nie reagowała. - Co się dzieje?! - warknął odpierając atak żołnierzy i tworząc przy pomocy miecza ogromny ognisty krąg wokół niego, Lucy i Happy'iego. Szepnął coś pod nosem i schował ostrze do pochwy. Wziął dziewczynę na ręce po czym wsadził na grzbiet gryfa. - Happy leć! - zwierzę rozłożyło swoje potężne skrzydła. Ogień cały czas tańczył wokół uciekinierów nie pozwalając by zostali zranieni. Kilka osób z niedowierzaniem przypatrywała się temu. Sposób w jaki ten chłopak podpalił trybuny... Przypominało to ryk smoka.
- Hej co się dzieje!? - potrząsał dziewczyna chcąc ja wzbudzić z jakiegoś transu, ale nic nie działało. Księżniczka tępo wpatrywała się w przestrzeń. W końcu Natsu położył swoją dłoń na jej policzku i zbliżył się delikatnie tak by patrzeć w jej oczy. Happy wzbił się wtedy w powietrze.
Natsu musiał mocno trzymać Lucy. Gryf był zmuszony robić akrobacje w powietrzu by nie zostać złapanym lub nadzianym na strzałę. Ale w pewnym momencie samiec tak mocno skręcił wylatując zza kotar baldachimów, że mag ognia wraz z dziewczyną zjechali. Happy nie chcąc by spadli wrócił do poziomu. Chcąc ratować swoich rodziców sam został ranny. Strzała przebiła mu łapę. Różowo-włosy rozejrzał się i zobaczył żołnierzy atakujących z łuku. Happy dzielnie się trzymał. Wznosił się coraz wyżej, by wrogowie zgubili go. Chłopak chwycił dziewczynę w ramiona przytulajac i chroniąc.
- Chyba ich zgubiliśmy. - odetchnął Natsu gdy nie dostrzegł już żadnych wrogów. Chciał spojrzeć na Lucy, ale Happy w tym samym momencie wleciał do dziury. Mag ognia przycisnął twarz dziewczyny do klaty chroniąc ją od kamieni. Nie rozumiał co się mogło stać, ani dlaczego księżniczka była w zamku Styks. Gdyby nie Happy, Lucy mogłaby teraz nie żyć. Westchnął głośno gdy gryf wyleciał z jaskini upadając na trawę tuż pod nogami Gray'a i Juvii. Zaskoczeni, a jednocześnie zaniepokojeni pomogli wstać zwierzęciu i spojrzeli na maga ognia, który trzymał w objęciach blondynkę.
- Natsu! Lucy! - mag lodu podbiegł do przyjaciół gdy Juvia przypatrywała się zranionej łapie Happy'iego.
- Ariana! Idźcie po Arianę! - wrzasnął Natsu nie pozwalając dotknąć dziewczyny. Był przerażony stanem przyjaciółki. Nie chciał jej takiej widzieć. Księżniczka wyglądała jakby miała za moment skonać w jego ramionach. Jej wzrok był nieobecny, a oddech spokojny i miarowy, jakby spała. Do tego była koszmarnie blada. Dopiero po chwili Natsu zobaczył zbliżającą się w ich stronę elfkę. Blondynka szybko przysiadła przy Lucy sprawdzając jej puls i wykonując serię dziwnych czynności. Jednak patrząc w oczy księżniczki skamieniała. Spojrzała na Natsu i nie wiedziała co powiedzieć.
- Natsu...ona... - nie potrafiła dokończyć. Czuła wielką gulę w gardle. - Ona... Straciła moc... - szepnęła.
- Jak to straciła moc?! - wrzasnął mag ognia wpatrując się w blondynkę.
- Po prostu... - Arianna nie wiedziała jak mu to wytłumaczyć, dla niej było to równie straszne jak i dla niego. - Nie wyczuwam w niej nic. Żadnego źródła energii... - Spuściła głowę.
- Księżniczko. - Juvia podeszła do przyjaciółki i chwyciła jej dłoń. - Słyszysz mnie Księżniczko? To ja Juvia! - Na nic były jej słowa, Lucy tylko kiwała głową raz w lewo, raz w prawo. Oczy niebieskowłosej zaszły łzami i już miała się rozpłakać, gdy Gray mocno ją objął.
- Wszystko będzie dobrze. - szepnął jej na ucho, po czym dziewczyna uspokoiła się.
- Lepiej zabiorę ją do pokoju. Zasługuje na odpoczynek. - rzekł Natsu wstając i trzymając Lucy na rękach. Dziewzyna schowała głowę w klatę różowo-włosego, mrucząc coś niewyraźnie.
Natsu chciał przestać się trząść. Przed pokojem Levy Lucy zacisnęła pięść na jego skórzanej zbroi i wskazała palcem na pokój. Mag ognia zdziwił się i postawił ją za ziemi. Dziewczyna chwiejnie weszła do pomieszczenia i chciała odsunąć krzesło, którym zamknęła niebiesko-włosą w szafie. Jednak jej ręka za bardzo drżała, a ona mimo, że starała się jak mogła nie ruszyła mebla. Natsu chcąc pomóc krzężniczce odsunął krzesło za nią wypuszczając Levy, która jak zły tygrys skoczyła na Lucy lamentując. Różowo-włosy przez chwilę wpatrywał się w tą scenkę jak zaczarowany. Gdyby blondynka teraz zaczęła się śmiać i wyrywać z uścisku przyjaciółki wszystko byłoby dobrze. Jednak twarz dziewczyny nawet nie drgnęła, a Levy nie czując żadnej reakcji ze strony księżniczki odsunęła się od niej pomagając jej wstać.
- Lucy? - szepnęła Levy. Natsu położył dłoń na ramieniu McGarden i spuścił wzrok.
- Straciła moc. - szepnął. Przez drobne ciało niebiesko-włosej przeszedł zimny dreszcz.
- J-Jak to...?! - wyrwała się z uścisku maga ognia i zasłoniła usta dłońmi chcąc powstrzymać szloch. Wiedziała, że źle to się skończy. Dlaczego, dlaczego, dlaczego?! Czemu jej nie posłuchałaś księżniczko upadłego królestwa?!
- Jak mogłaś?! - krzyknęła Levy zezłoszczona. Jej głęboki smutek przemienił się w narastającą wściekłość. - Mówiłam ci! Mówiłam, żebyś nie szła! Prosiłam, błagałam! Ale po co słuchać kogoś takiego jak ja?! - wrzasnęła już nie powstrzymując łez. Chciała dobrze, chciała uratować Lucy, chciała się odwdzięczyć za dobre życie, które księżniczka jej zapewniła. A ona teraz stoi patrząc w przestrzeń. Bez wyrazu twarzy , z obojętnym wzrokiem.
- Odejdźcie. - szepnęła cicho blondynka bez namiętnym głosem powodując zmieszanie towarzyszy. Levy zmarszczyła brwii i chwyciła Natsu za ramię wychodząc.
- Dlaczego byłaś w szafie...? - Lucy usłyszała pytanie Natsu zanim drzwi zostały zamknięte, a ona osunęła się po nich.
Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Czuła się jakby została pozbawiona czegoś bardzo ważnego. Chciała zapłakać, ale nie potrafiła. Chciała wstać, ale ciało nie pozwalało jej na to. Nagle usłyszała szmer. Podniosła głowę i z obojętnym wyrazem twarzy spojrzała na gryfa wlatującego do jej pokoju przez otwarte okno. Happy podeszł do niej i usiadł obok nóg ogrzewając je przy tym ciepłem ciała. W tym momencie jakaś cząstka Lucy nie wytrzymała. Kamień jaki spowił jej serce na chwilę pękł, powodując u dziewczyny gorzkie łzy. Jej ręka automatycznie zacisnęła się na sierści zwierzaka. Dziewczyna chciala wyrazić tak wiele poprzez słowa, ale nie mogła nic powiedzieć, a to jeszcze bardziej spotęgowało cisnące się do oczu słone krople.
- Cholera! - Stojący za drzwiami Natsu uderzył pięścią w ścianę. Był zły. Cholernie zły na siebie. Miał ją przecież chronić, a doprowadził do takiego stanu. - Lucy. Przepraszam. - oparł się rękami o drzwi i spuszczając głowę wsłuchiwał się w cichy płacz najważniejszej dla niego osoby.
Levy cicho szlochała na ławce przed domem jeźdźca. Było już ciemno, a na niebie błyszczały gwiazdy. Uwielbiała gwiazdy. Tylko one przynosiły jej ukojenie gdy była w więzieniu. Patrzyła na nie w każdą noc uspokajając się. Dawały jej nadzieję na lepsze jutro. I ten lepsze jutro nadeszło kilka miesięcy temu gdy poznała Lucy. A teraz księżniczka była...zniszczona. Ponownie załkała nabierając powietrza. Było jej przykro, chyba jak wszystkim. Większość siedzi teraz w salonie i pociesza się nawzajem. Najbardziej przeżywają to Wendy i Juvia. Obie obwiniają się, że nie wiedziały o planie dziewczyny. A były jej strażniczkami. Osobami, którym może bezgranicznie ufać i które zawsze są po jej stronie. Składały jej przysięgę wierności. Jeśli coś stanie się księżniczce one mogą zostać stracone. Ale nie o to im chodziło. Teraz zrozumiały jak słabe są i dawno tłumione łzy znalazły swoje ujście. Lucy wiele razy została raniona i krzywdzona. A one nie zdołały jej ochronić.
- Przeziębisz się. - ktoś narzucił jej pelerynę na ramiona. Zdumiona Levy spojrzała na Gajeel'a, który ze swoim tradycyjnym uśmieszkiem usiadł obok niej.
- Trudno. - wzruszyła ramionami przyciągając bardziej kolana do piersi.
- Nie zamartwiaj się tak o Lucy. Dobrze wiesz, że wychodziła z dużo gorszych problemów. - westchnął Gajeel ocierając z twarzy Levy pojedyńcze słone krople.
- Boję się, że to koniec Gajeel. - szepnęła. - Lucy nie ma mocy. Co oznacza, że nie wybudzi Brillo, a Styks już wie, że jest miejsce, którym mogą przejść do przystani elfów.
- Nie Levy. - mężczyzna poklepał ją po ramieniu. - Nawet jeśli, ja cię obronię. Żadna Styks nie ma ze mną szans. - zaśmiał się.
- Ona ma smoka.
- No dobra... Z tym może być mały kłopot... - nerwowo podrapał się w tył głowy. - Ale my mamy Happy'iego, co nie? - Levy zaśmiała się cicho. Wiedziała, że były generał udaje idiotę, żeby ją rozśmieszyć, ale udawało mu się to.
- Chcesz walczyć dwu-metrowym gryfem z pięćdziesięcio-metrowym smokiem? - zachichotała ocierając łzę.
- Jeśli będzie trzeba. To dla ciebie mogę walczyć nawet jadąc na Gray'u lub Natsu. - wyobraził sobie siebie w rydwanie, który ciągnęli dwaj strażnicy i parsknął śmiechem. - A teraz się uśmiechnij. Ledwo mogę znieść tą brzydką, zapłakaną twarz. - Levy uderzyła go w bok urażona, a słysząc śmiech Gajeel'a sama się zaczęła szczerze śmiać.
________________________
Pierwsze za co musimy przeprosić to
brak rozdziału tydzień temu.
Niestety, ale żadna z nas nie miała
czasu by go poprawić, a
wstyd by nam było, gdybyście dostali rozdział nie poprawiony.
Za to, w niedalekiej przyszłości pojawi się One-shot!
(W końcu, jakiś One-shot, co nie? xD)
Jak podobał wam się ten rozdział?
Nalu nigdy za dużo, i nawet trochę Galevy się pojawiło.
Każdy komentarz, nawet kilka słów daje nam ogromną motywację.
Dziękujemy.