poniedziałek, 17 lipca 2017

Rozdział 37 - Strategia

Rozdział 37 



Nastał wieczór. Czas narady, podczas której księżniczka przedstawi strategię walki ze Styks. Natsu jako ostatni wszedł do namiotu. Przywitały go zdeterminowane spojrzenia towarzyszy. Stanął pomiędzy Gray'em, a Erzą i spojrzał na rozłożoną na stoliku starą mapę najbliższej okolicy. 
- Skoro już wszyscy są, możemy zacząć. Mamy naprawdę dużo rzeczy do omówienia - zwróciła się do przybyłych. - Jak wiemy, Gurin, był szpiegiem Styks i powiadomił ją o wykopanych rowach. 
Na samo wspomnienie Ariana odwróciła głowę i zacisnęła usta w cienką linię. Nie mogła uwierzyć w to, że jej brat, dowódca, jeden z najlepszych, najsilniejszych elfów mógłby być zdrajcą. Było to dla niej tak bezsensowne. Znała Gurina lepiej niż ktokolwiek. Była z nim dłużej niż ktokolwiek. I trenowała tak ciężko aby mu dorównać. By walczyli ramię w ramię. 
- Jednakże, nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. - uśmiechnęła się tajemniczo, po czym omiotła zebranych znaczącym spojrzeniem. - Można powiedzieć, że Brillo ma znajomości. 
Wszyscy z uwagą przysłuchiwali się księżniczce. Jej strategia nie spodobała się wszystkim, ale finalnie została całkowicie zaakceptowana. Po dwóch godzinnych obradach wszystko było ustalone. Wszyscy wiedzieli czego Lucy od nich oczekuje i co mają zrobić by te oczekiwania spełnić. Lumiency, poprawiając pelerynę wyszła z namiotu, tuż za Erzą i Mirajane. 
Blondynka widząc z jaką radością rozmawiają zatrzymała się. Od dłuższego czasu ogarniał ją strach. Miała tak wiele obaw związanych z tą wojną. Bała się, że nie uda jej się pokonać Styks, co więcej znowu zginie, nie mogąc ochronić swoich bliskich. Ta wizja, którą miała kilka miesięcy temu... Lucy już tutaj była. W tym dziwnym śnie. To wtedy przegrała, dając się podejść. Uderzyła wraz z Brillo o górę. Zginęła. I nie mogła nic zrobić. Jeżeli znowu zginie to jej przyjaciele, najdrożsi na świecie zatoną wraz z nią. Ale w przeciwieństwie do niej - nie odrodzą się. Ona tańczy walca ze śmiercią. Oni tylko patrzą. 
- Lucy! - z rozmyślań wyrwał ją głos Natsu. 
Odwróciła się i spojrzała na niego. Od razu na jej twarz wpłynął uśmiech. On był kimś, kto rozpalał w niej ciepłą radość. Czasami miewała nieodparte wrażenie, że z nim może osiągnąć wszystko. Nawet wizja walki ze Styks nie wydawała się tak okrutna. 
- Co powiesz na mały spacer? - zaproponował z szerokim uśmiechem. 
Księżniczka już otwierała usta, by przyjąć jego propozycję, ale nim dokończyła przerwało jej pojawienie się Brillo. 
- Wybaczcie, drogi przyjacielu, kochany jeźdźcu, ale nadal istnieją działania i sprawy, które niezwłocznie należy rozpatrzeć - rzekła niezwykle inteligentnym i łagodnym głosem. 
- Ah. No tak, oczywiście. Masz dużo pracy - zaśmiał się smutno Natsu i podrapał w tył głowy. - Przepraszam, ciągle zapominam, że jutro... Same wiecie. No cóż, więc do zobaczenia. Idę trochę poćwiczyć - pożegnał się i szybkim krokiem odszedł, zostawiając oniemiałą dziewczynę z wyciągniętą w jego stronę dłonią. Lucy powoli opuściła rękę i przez chwilę wbijała wzrok w swoje buty. 
- Tak, chodźmy, Brillo - westchnęła i wskoczyła na grzbiet smoka.
- Brillo. - Lucy czując chłodny wiatr owiewający jej twarz na chwilę straciła wiarę. - Jak wielkie jest ryzyko, że i tym razem nie uda nam się pokonać Styks? - nie chciała o to pytać, znacznie bardziej wolała żyć w przekonaniu, że szanse na zwycięstwo są duże, że mają po swojej stronie wystarczająco sił aby raz na zawsze obalić rządy złej królowej. Ale każdego dnia patrząc na przyjaciół myślała "A co jeśli się nie uda?". Widok cierpiących, zrozpaczonych przyjaciół podczas, gdy one była bezsilna nie raz strącał jej sen z powiek.
- Lumiency. - jednak powaga w głosie smoka była czymś co od razu postawiło Lucy na nogi. - Zbyt wiele razy widziałam twoją śmierć i zbyt wiele razy Tristeza triumfowała. Nadszedł czas i pokolenie, które jest zdolne zakończyć to wszystko. Jesteś teraz silniejsza niż kiedykolwiek. Uwolniłaś mnie, masz wsparcie swoich przyjaciół, strażników ognia i lodu, elfów, a także czterech sprzymierzeńców. Uwierz w swoje możliwości. To twoje przeznaczenie. - Brillo była świadoma bardziej niż ktokolwiek inny skutków nadchodzącej bitwy. Dlatego teraz jej priorytetem było, by wzbudzić nie tylko w jeźdźcu, ale także we wszystkich innych żołnierzach, chęci wygranej.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. - blondynka wzięła głęboki oddech i na wydechu pozbyła się wszystkich dręczących myśli. - Udajemy się do tego budynku? - wskazała palcem na wyłaniający się z kłębów mgły budynek, o budowie przypominającej jedną z twierdz zamkowych.
- Tak, jeźdźcu. Jest to jedyny budynek w tym świecie... który powstał gdy wszyscy jeszcze żyli w harmoni - odpowiedziała i obniżyła lot, szykując się do  lądowania. - Znajduje się tam coś co będzie niezbędne w czasie jutrzejszej bitwy. - zatrzymała się i potężnymi skrzydłami otworzyła wejście. - Wejdź.
W budynku oprócz regałów zapełnionych skórzanymi książkami i obrazami było coś co w sposób szczególny zwracało swoją uwagę. Lucy niepewnie zrobiła kilka kroków do przodu, rozglądając się. Im bardziej w głąb wchodziła tym lepiej widziała postać stojącą na piedestale. W pierwszych sekundach księżniczka myślała, że to naprawdę żywa osoba. Jednak szybko zdała sobie sprawę, że to jedynie pusta zbroja. 
- Jest okuta moją łuską - powiedziała Brillo. - Dzięki temu jest bardzo wytrzymała. 
Lucy dotknęła napierśnika i przejechała po nim dłonią. 
- Czy ja... Czy to...
- Tak. To należy do ciebie, najdroższa przyjaciółko.  



Levy westchnęła i wyszła z namiotu. Razem z Wendy miała założyć okucie gryfowi. Niestety o ile zwierzę pozwalało się dotknąć Wendy, to na Levy reagowało sykiem i złością. 
- Dam sobie radę! - zawołała z wnętrza namiotu dziewczynka. 
- Miałyśmy to zrobić razem, głupio się czuję, że cię z tym zostawiam - mruknęła z niezadowoleniem. 
- Spokojnie, teraz skończę szybciej. Możesz iść pomóc Juvii lub Mirajane! 
Levy nie odpowiedziała. Rzuciła ciche pożegnanie po czym odeszła. Była zmęczona, podobnie jak reszta. O ile elfy, stanowiące główną armię spały już od godziny to ani ona, ani inne osoby z bliskiego otoczenia księżniczki nie mogły. Wszyscy chcieli pomóc. Musieli być jak najlepiej przygotowani. Chcieli wybrać i pokonać Styks, ale jeśli im się nie uda, nie chcieli zginąć. Jednak wszyscy zdają sobie sprawę z tego jak się może skończyć ich życie, gdy rzucą się w wir walki. 
Dziewczyna kilka razy potknęła się o własne nogi. Nie widziała zbyt wiele w takiej ciemności. Ostrożnie, trzymając się okolicznych drzew zmierzała do punktu, gdzie paliło się ognisko. Było idealnie widoczne. Z ulgą stwierdziła, że jest już coraz bliżej. Nawet zauważyła, że przed nią idzie Erza z Arianą i Shiro. Otwierała usta, aby zawołać przyjaciół, ale nim jakikolwiek dźwięk wydostał się z jej ust ktoś zarzucił jej rękę od tyłu i przytknął do nosa ścierkę nasączoną czymś dziwnym. Dopiero po chwili, czując ziołowy charakterystyczny zapach Levy zrozumiała. To nic innego jak wyciąg z nagietku, który podaje się chorym w bardzo ciężkim stanie. Innymi słowy, środek nasenny. Dziewczyna zaczęła się szarpać, starając się wstrzymać oddech i nie wdychać nasennych oparów. Jedynak z każdą chwilą było to coraz trudniejsze. Wierzgała i starała się kopnąć przeciwnika. Z nadzieją w oczach spojrzała w stronę oddalających się towarzyszy. Nie mogąc dłużej wytrzymać bez powietrza uległa i nabrała haust powietrza. Od razu zakręciło się jej w głowie, a przed oczami pojawiły się czarne plamy. Nagle wróg, który ją trzymał puścił jej ciało. Levy upadła na kolana, próbując opanować oddech. Spod wpół przymrużonych oczu widziała jak napastnik uderza o drzewo, a następnie zjeżdża po nim na dół i traci przytomność. Ostatnie co zobaczyła to biegnącego w jej stronę Gajeel'a. Wyglądał na naprawdę zmartwionego.



Juvia ścisnęła materiał sukienki i spięła się. Gray nerwowo chodził po pokoju to w jedną, to w drugą stronę. Kilka razy zatrzymał się, chcąc coś powiedzieć, rzucić jakimś pomysłem jak mogliby rozwiązać tę sprawę, ale równie szybko zamykał usta i wracał do poprzedniej czynności. Po kilku minutach cisza pomiędzy nimi ciążyła Juvii. Dziewczyna wstała gwałtownie, a pieniek, na którym siedziała przewrócił się. 
- Musimy im to wszystko po prostu wytłumaczyć - oznajmiła stanowczo. - Księżniczka jak i reszta na pewno zrozumieją, Gray. Może postąpiliśmy trochę głupio, masz rację. Jednak to już przeszłość. Teraz musimy zaufać reszcie. 
- Juvia - westchnął. - Nie weźmiesz udziału w jutrzejszej bitwie. Nie zgodzę się na to. 
- Co!
- Nie będę mógł walczyć dopóki będę miał świadomość, że szwędasz się gdzieś na polu bitwy, a może nawet jesteś już martwa! - syknął. 
- Gray... Ja chcę pomóc.
Mężczyzna odwrócił się w jej stronę i zgromił ją karcącym spojrzeniem, jakby była małą dziewczynką, która zrobiła coś złego. Pokręciło głową i do niej podszedł, obejmując jej ramiona łagodnym uściskiem. 
- Dobrze wiesz, że cię kocham - szepnął, przyciągając ją do piersi. - Nie mogę dopuścić do siebie myśli, że mógłbym cię stracić. Wiem, że chcesz pomóc. Jeśli tu zostaniesz, będziesz mogła pomóc Mirze przy rannych. A ja będę spokojny i będę mógł się skupić na bitwie. Juvia, tak będzie lepiej dla ciebie i dla dziecka.
Kobieta wtuliła się w zagłębienie jego szyi. Bardzo chciała mu pomóc. Walczyć razem z nim. Pokonać Styks u boku księżniczki. Chciała, ale Gray miał rację. 
- Zostanę. Ale jak się dowiem, że cokolwiek ci się sta...
Nagle usłyszeli krzyk i do namiotu wpadł martwy mężczyzna. Jego twarz była wykrzywiona w bólu. Przez chwilę przez jego ciało przechodziły spazmy, aż w końcu zastygł w bezruchu. Nie żył. Jego oczy nadal były szeroko otwarte, a z ust wypływała krew. Gray zasłonił Juvię ręką i położył dłoń na rękojeści w kształcie orła. Ktoś wyciągnął miecz z ciała nieszęśnika i wszedł do środka. Strażniczka księżniczki zasłoniła usta ręką, nadal będąc w szoku. Nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą stało. 
- Natsu! - krzyknął Gray ze zdziwieniem.

Natsu spojrzał na martwego mężczyznę, po czym przeniósł wzrok na towarzyszy. Wytarł miecz o czerwoną pelerynę i delikatnie się uśmiechnął.
___________________________________________
Jak mijają wam wakacje? 
Mamy nadzieję, że korzystacie z nich pełną parą! 


Wojna jest coraz bliżej.
Lucy atakuje zwątpienie i strach. 
Czy uda się jej stanąć twarzą w twarz z jej przeznaczeniem?
Dowiecie się tego w następnym rozdziale!

Dziękujemy za każdy komentarz. Nawet kilka słów nas cieszy :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Domi L