środa, 20 czerwca 2018

Rozdział 39 - Wojna

Rozdział 39


Obie armie naparły na siebie. Pierwsza linia przełamała się i rozpoczęła się zacięta walka. Erza miała wrażenie, że Styks wykorzystuje nieskończone pokłady żołnierzy. Po każdym zabitym przychodził następny. Jednak w przeciwieństwie do strony Brillo, Styks nie będzie się przejmować ubytkami wśród swoich podwładnych. 
- Trzymaj się z daleka! - warknęła Erza, uderzając w szarżującego na nią piechóra. 
Mężczyzna upadł, a koń nieświadomie po nim przebiegł. Czerwonowłosa wzięła zamach i przecięła gardło kolejnemu napastnikowi. Strzepnęła krew z miecza i zaatakowała kolejnych wojowników Złej Królowej. 
- Coś jest nie tak - szepnęła. - To zbyt proste. 
Żołnierze Styks byli beznadziejni. Padali jak muchy. Nie wiedzieli jak trzymać broń, ani nawet tego, żeby nie odsłaniać gardła. A gdy już atakowali, uderzali słabo, jakby od niechcenia. 
Kilkanaście metrów dalej buchnął ogień, podpalając wrogie wojska. 
- Przegrupować się! - wydała komendę Erza. 
Oddziały natychmiast jej posłuchały i następnie naparły na przeciwników ponownie. 
Uniosła miecz i pozbawiła życia kolejnego wojownika. Nagle coś z głuchym tąpnięciem uderzyło tuż obok Erzy. 
Kamień!?
Przerażony koń zaczął wierzgać, a po chwili strącił jeźdźca ze swoich pleców i uciekł. Kobieta szybko otrząsnęła się ze zdezorientowania i stanęła na nogach. 
- Znowu się spotykamy.
Rozpoznała ten głos.
- Gurin. 
Odwróciła się i zapełniła dzielącą ich odległość mieczem. 
- Wiesz, Ariana zawsze chciała mnie pokonać. Ale nigdy jej się to nie udało. Odkąd pamiętam popełniała najbardziej podstawowe błędy - oznajmił, wyciągając swój miecz z ziemii i kierując go w stronę Erzy. - Na pewno szło jej lepiej niż zwykłemu cywilowi.  Jednak do wojowniczki zawsze sporo jej brakowało. 
- Dlaczego mi to mówisz? - Syknęła.
Oddział potrzebował dowódcy. Musi szybko się uporać z tym nadętym zdrajcą i kazać się przegrupować. Nic tak nie zaniża morali żołnierzy jak śmierć lidera.
- Żebyś się zastanowiła z kim ty teraz tak naprawdę walczysz, rycerzyku - rzekł, a następnie zaatakował kobietę.
Jego kunszt przypominał taniec. Zgrabnymi ruchami nacierał na miecz Erzy, zmuszając ją do obrony. W końcu znalazła w sobie na tyle dużo siły, aby go odpechnąć. Gurin nie czekał na jej ruch. 

PRYSK

Ich miecze się skrzyżowały.
- Myślałam, że jesteś honorowym wojownikiem, ale jak widać się myliłam. Zdradziłeś swoich przyjaciół, rodzinę, swoją władczynię...
Na twarzy Gurina pojawił się zirytowany grymas.
- Nigdy jej nie zdradziłem. Zawsze będę po stronie Lumiency - oświadczył, napierając mocniej na kobietę.
- Ha! - parsknęła. - Zdradziłeś naszą strategię Styks. 
- Lumiency zawsze była zbyt uparta. Mogła się nie wyróżniać, mogła prowadzić normalne życie. Ale zawsze musiało zdarzyć się coś co kazało jej próbować ratować ten pokręcony świat - wrzasnął. - Nawet, gdy wiedziała, że nie ma szans. 
- O czym ty- 
Erza nie wytrzymała i upadła. Mężczyzna przystawił jej ostrze do gardła.
- Mówię o Crocus, Erza. O tym jak Lumiency chciała uratować stolicę i jak przegrała. Teraz będzie tak samo. Chcę ją przed tym uchronić. Myślisz, że kto był przez ten cały czas u jej boku?! Nawet smok ją wtedy opuścił.
Zacisnął dłonie w pięści.
- Ale elfy nigdy jej nie opuściły. Jej strażnik nigdy jej nie opuścił. Ja jej nie opuściłem. To ona nas opuściła i wybrała nowych strażników.
Nagle Erza poczuła, że zaczyna rozumieć co się stało dwadzieścia lat temu w Crocus. Wiedziała, że to Lumiency walczyła. Ale nie wiedziała, że wspomagały ją elfy.
- Byłeś strażnikiem... Lumiency? - szepnęła ze zdziwieniem.
Gurin ugryzł się w język. Zrozumiał, że powiedział zbyt wiele. Uśmiechnął się smutno.
- Nawet więcej. Byłem jej mężem. 
Erza wykorzystała roztargnienie Gurina i wysunęła ostrze z podeszwy, po czym wbiła mu je w udo. Mężczyzna zaklął i upadł na jedno kolano. Rycerz wstał i przystawił elfowi miecz do gardła, szarpiąc go za włosy.
- To już nie jest istotne, Gurin. Wtedy nie było przy niej Brillo oraz nas. Fairy Tail. - Wskazała na symbol, który pojawił się po walce z ostatnim strażnikiem kamienia.  - To nie jest ta osoba, którą kiedyś znałeś. Teraz to jest Lucy. A sabotowanie jej wojny, tylko po to by ją od niej odciągnąć było aktem głupoty, Gurin.
Elf nie odezwał się. 
- Dlaczego mnie wcześniej nie zabiłeś? - spytała. 
- Ponieważ wiem, że jeśli byś zginęła Lumiency straciłaby ważnego dowódcę. To nie jest mi na rękę. 
Zmarszczyła brwii i docisnęła ostrze do jego krtanii.
- Obudź się, Erzo i spójrz z kim walczysz - warknął. - Nadal nic nie rozumiesz? Naprawdę uważasz, że prawdziwi żołnierze Styks atakowaliby cię drugą stroną włóczni?
Kobieta pobladła, rozumiejąc co Gurina chciał jej przez ten cały czas przekazać. Odwróciła się i spojrzała na walczących.
- To nie żołnierze Styks. To cywile. 
Gurin uśmiechnął się. 
- Bingo. Ciekawe jak wiele swoich kolegów z celi już zabiłaś. 



Lucy czuła jak wiatr rozwiewa jej włosy. Krew zagłuszała jej dźwięk okrzyków wojennych. Oczy wpatrzone były jedynie w horyzont. 
Na wrogów.
Przywarła do zbroi Brillo i zerknęła na boki, patrząc czy elfy dotarły już na pozycje. Część z nich już czekała na walkę. Wszystko powinno być dobrze. O ile Styks nie przygotowała pułapek. 
- Bądź gotowa, przyjaciółko - ostrzegła ją smoczyca. 
Blondynka kiwnęła głową i zacisnęła zdrętwiałe palce na włóczni. 
Była bardziej niż gotowa.
Chciała śmierci Styks.
To ona zniewoliła Crocus, to ona zabijała ją dziesiątki razy, to ona torturowała Natsu, Graya i resztę, to ona napadła na Magnolię i ją zniszczyła, to ona odebrała jej magię i to ona teraz dosiadała Tristezy.
Lucy podniosła się i zobaczyła, że wojska już się zderzyły. Z paszczy Brillo buchnął ogień, który podpalił napastników. Znów wzbiła się w powietrze i wtem nagle szarpnęło nią w bok. 
- Aj!
Tuż obok nich przeleciał kamień. 
- Mają katapulty - szepnęła Lucy. - Jak dobrze, że mam plan o nazwie "Natsu". 
Smoczyca podpaliła jedną z konstrukcji, ale po tym jak kolejny kamień omal jej nie uderzył wolała nie ryzykować. Wycofała się i wzbiła wysoko do góry. Musiała dać sygnał strażnikowi ognia. Brillo musiała zaryczeć. Jednak wtedy drogę przecięło im potężne ciało Tristezy. Paszcza smoka wypełniła się dymem i ogniem
A następnie potężny płomień leciał wprost na białego smoka i jego jeźdźca. Smoczyca w ostatniej chwili umknęła przed śmiercionośną falą.
- Brawo, Lumienco. Ostatnim razem wystarczyło tylko tyle by cię zabić.
Do uszu księżniczki dotarł kpiący śmiech Styks. 
- Tristeza.
- Brillo.
Smoki mierzyły się uważnym spojrzeniem, gotowe w każdej chwili zaatakować. Pod nimi rozległy się głuche tąpnięcia. Żołnierze dosiadający rhinnon pędzili pomiędzy katapultami. Łucznicy Złej Królowej odgradzali elfom dotarcie do drewnianych maszyn. Cienie przemykały obok zwierząt i dymem dusiły wojowników Lucy. Katapulty stanowiły olbrzymi problem. 
Trzeba je zniszczyć. 
- Wygląda na to, że moja armia radzi sobie lepiej niż twoja - zaświergotała Styks. - Mój braciszek odpowiednio zadbał o dostarczenie wam... rozrywki. 
Lumiency nie odpowiedziała, za to podniosła włócznię i zamachnęła się nią. W mgnieniu oka w stronę Złej Królowej poszybowało ostrze magii. Gdy Tristeza zniżyła lot, aby zrobić unik, Brillo ryknęła, zagłuszając nawet odgłosy walki. Czarny smok natychmiast zaatakował. Nie wahał się ani chwili. Lucy rzuciła się na czubek głowy swojej smoczycy i gdy Tristeza zbliżyła się wystarczająco, wskoczyła na jej nos. Zdezorientowany smok zamknął paszczę, tłumiąc ogień w sobie. Brillo zrobiła obrót i uderzyła łeb siostry masywnym ogonem. W tym samym czasie Lumiency dobiegła do Styks i była gotowa zaatakować ją włócznią, gdy nagle kobieta uniosła ręce w geście poddania się. Blondynka zatrzymała się, próbując utrzymać się na grzbiecie wrogiego smoka. Wtem nieoczekiwanie z dłoni Styks spęłznęły cienie, które rzuciły się na księżniczkę. 
- Ugh! - jęknęła. 
Cienie niczym bicz uderzyły w jej napierśnik ze smoczej łuski. Dziewczyna straciła równowagę i zjechała z szyi Tristezy. Próbowała się łapać czegokolwiek, ale nie było niczego co mogłoby jej pomóc. Poczuła jak traci jakiekolwiek oparcie i spada. 
- Brillo!
Smoczyca odepchnęła paszczę siostry i zwinęła skrzydła, chcąc dorównać spadającej Lucy. 
- Ognia, Tristezo!
Słup dymu i ognia pognał w stronę białego smoka, który nie miał szans na ucieczkę. Umysł Brillo zamroczył się na moment, czując przenikliwy ból. Chwyciła swojego jeźdźca w pazury, po czym przyciągnęła do piersi i zasłoniła sobą, nim obie uderzyły o ziemię. 
Czarny smok wylądował kilka metrów dalej od tumanu kurzu. Nagle do uszu Styks dotarły stłumione krzyki z pola bitwy. Obróciła się w tamtą stronę i zacisnęła pięści ze złości. Twarz jej poczerwieniała z gniewu. Nie mogła uwierzyć w to co ta cholerna księżniczka ośmieliła się zrobić. Skierowała spojrzenie w miejsce gdzie wcześniej upadła Lumiency wraz ze swym smokiem. Nagle spośród kurzu buchnął ogień, który dosięgnął Tristezy. Smoczyca szybko zdusiła skowyt i wzbiła się w powietrze, a podmuch spowodowany machnięciem jej skrzydeł ukazał Brillo. Lucy uśmiechnęła się, widząc wyraz twarzy Styks. 
- Perfidna żmijo - syknęła Zła Królowa.
Brillo wybiła się z ziemii i zawisła w powietrzu, obserwując chaos jaki wywołał plan "Natsu" wśród wojsk Styks.
Happy wraz ze strażnikiem ognia stał na czele całej gromady gryfów. Podniebne stworzenia zrzucały kamienie na wrogą armię, a następnie atakowały katapulty. Natsu ciął przeciwników  mieczem niczym najsprawniejszy wojownik. Gdy zatapiał ostrze w żołnierzach Złej Królowej, czuł że żyje. Gryfy nurkowały w powietrzu i znikały wśród popleczników Styks. Następnie po nieszczęśnikach zostawał jedynie głuchy krzyk i krew. 
- Atak! - krzyknęła Ariana, unosząc miecz.
Elfy uderzyły w rozbitą formację wojsk Styks. 
- Wygląda na to, że moja armia, nie radzi sobie wcale aż tak źle - oświadczyła Lucy Styks.
Lumiency nie mogła powstrzymać kpiącego uśmiechu, który wymalował się na jej twarzy. 
__________________
Wielkimi krokami zbliżamy się do końca tej historii.
Zostały jeszcze jakieś dwa, może trzy rozdziały.
Czy tylko ja nie mogę się doczekać finału?
Zapraszam do komentowania! 

1 komentarz:

Szablon wykonała Domi L