piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 8 - W zamku Styks

Rozdział 8

Chłodny, suchy wiatr zawiał na głowami przerażonych Magnolijczyków. Od samego oddychania chciało im się płakać. Jeszcze nigdy nie doświadczyli takiego strachu. 
Klęczeli mając związane ręce i opaski na oczach. Dało się usłyszeć płacz dziecka i uspokajające je matki. 
- To naprawdę niesamowite że potrafią dbać o innych nawet w trudnych sytuacjach. - szepnęła sama do siebie Lisanna i ramieniem spróbowała otrzeć łzę. 
- Aspekta! Gloria! Rozpocznijcie przedstawienie! - rozkazała Styks.
- Tak jest moja pani. - po sali echem odbił się głos jednego z demonów. - Chodź Aspekto! Musimy się pożywić. - zachichotała.
- Dobrze Glorio. - przytaknęła Aspekta i spojrzała na wykrzywione w strachu twarze ludzi. Oprócz jednej.
- Dlaczego ona się uśmiecha? - zwróciła się do Glorii Aspekta.
- Skąd mam wiedzieć?! - zdenerwowała się i rozpoczęła proces zabierania dusz. Po kilku sekundach ludzie zwijali się z bólu, dziwnie puści i zszokowani. Gloria ruszyła pewnym krokiem w kierunku królowej. Za nią jak cień podążała Aspekta. 
- Pani... Ich dusze zostały wyssane. - skłoniła się i spojrzała na jak zawsze obojętną twarz generała.
- Doskonale... - uśmiechnęła się. - Mój plan idzie zgodnie z planem... - dodała. - Macie jeźdźca? 
- Królowo... Jeździec nas pokonał i uciekł. - mruknęła nerwowo Aspekta. Styks wstała z tronu i podeszła do demonicy. Chwyciła jej krtań i podniosła do góry.
- Słucham...?! Czy wy ich zaatakowałyście?! - warknęła. - Głupcy... Miałyście przynieść mi tylko jeźdźca! - syknęła. - Mogłyście zrujnować mój plan! Polecenia były chyba dostatecznie proste! - wybuchła.
-Królowo... - demonice padły na kolana przed Styks - Błagamy o wybaczenie! - spuściły głowy tak by czoło stykało się z podłożem. 
-Tym razem wam odpuszczę lecz i tak czeka was kara. - królowa ponownie usiadła na tronie. - Gajeel wiesz co robić... - kobieta spojrzała na dowódcę armii - Gajeel! - krzyknęła, gdy mężczyzna nie ruszył się z miejsca, jego oczy były zamglone, a dłonie lekko drżały. 
-Tak jest... Pani. - odezwał się po dłuższej chwili. 
-Wyjść! - rozkazała.

Szedł czarnym korytarzem. Wiedział, że będzie musiał je ukarać bardzo mocno. Ta zniewaga rozkazów będzie bardzo bolesna.
- To, jaka jest nasza kara? Znowu nas zbiczujesz? A może odbijesz gorącym żelazem znak Styks na naszych ciałach? - mruknęła Gloria odsłaniając ramię, gdzie widniało godło Styks. 
- Daruję wam, dzisiaj... - prychnął.
- C-Co proszę? - napotkał zdziwione spojrzenia demonów. 
- Ale królowa... - szepnęła Aspekta.
- Mam ważniejsze sprawy do załatwienia. Wynoście się, albo się rozmyślę! - krzyknął i wszedł do pierwszego lepszego pokoju.
Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że znajduje się w lochu. Jak na zawołanie uderzył go zapach stęchlizny i pleśni. Z politowaniem spojrzał na ciała więźniów. Usiadł na jednym z krzeseł obok celi.
- Dowódca armii? - usłyszał cieniutki głos. 
- Hmm? - zdziwił się widząc białowłosą dziewczynę skuloną obok jednej z ścian i z zainteresowaniem mu się przyglądającą. - Czego chcesz?
- N-nic... - speszyła się. A po chwili zaczęła cicho łkać. 
-Levy... - szepnął niedosłyszalnie przypominając sobie małą niebieskowłosą dziewczynę, którą do niedawna codziennie nachodził i torturował.  Doprowadzając ją tym samym do szaleństwa.
Spojrzał na białowłosą dziewczynę, która głośno płakała. Siedziała w celi, w której "mieszkała" ta doprowadzona do obłędu. - To uczucie... - odruchowo dotknął klatki piersiowej. - To współczucie? - jeszcze raz spojrzał na dziewczynę
i tym razem zobaczył płaczącą Levy. Białowłosa widząc smutny grymas na twarzy mężczyzny podeszła do krat i otarła łzy.
- O kim myślisz? - zapytała.
- A co cię to obchodzi? - syknął. 
- Powiedz. Poczujesz się lepiej. - uśmiechnęła się. - Jako dowódca armii pewnie nie masz się komu wyżalić..
Dowódca westchnął. 
- Jestem Gajeel. - dziewczyna spojrzała mężczyznę zdziwiona.
- Ja jestem Lisanna. Miło mi cię poznać! - Gajeel zaczął opowiadać zmartwionej dziewczynie o kim myśli. Z każdym słowem uśmiech na twarzy nikł. 
-... ja... Ja bardzo tego żałuje... Gdy byłem mały mój ojciec wpajał mi, że ci gorsi od nas nie mają uczuć. To, że się mylił zauważyłem za późno. Otarł łzy zbierające się w kącikach jego oczu. Lisanna westchnęła.
 Przełożyła przez nie ręce i objęła jego policzki.
- Jeszcze nie jest za późno. Masz jeszcze szansę. - uśmiechnęła się. - Możliwe że ci wybaczy. - znowu usiadła i posłała mu pocieszający uśmiech.
- Ta... - w rzeczywistości wziął sobie słowa dziewczyny do serca. Nie chciał znowu patrzeć na czyjeś łzy lub cierpienie. Za wiele tego w życiu się naaoglądał. 
- Tak w ogóle... Jak już uciekniesz. - przyciszyła głos. - To przekaż Natsu, że ze mną wszystko dobrze. 
-  Skąd pomysł, że ucieknę?! - zdenerwował się.
Dziewczyna spojrzała tylko na niego smutno i nie odpowiedziała.
Zarumieniony Gajeel szybko przerwał rozmowę i uciekł pozostawiając białowłosą w spokoju. 
- Cholera... - syknął gdy upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu. - Zgubiłem się w tym lochu... - nawet on nigdy nie zapuszczali się tak głęboko w loch.
- ...jeśli Erzie uda się pokonać Tristezę... - syknął kobiecy głos.
-Styks... - szepnął i podszedł do drzwi z których wydobywał się dźwięk. 
-Jeśli Erza razem z Brillo pokonają Tristeze to będzie nasz koniec... Cały świat wróci do postaci nie zniszczonej i pięknej. 
-Muszę o tym powiadomić... Jak jej tam... Lucy! - krzyknął przez przydaje przez co Styks natychmiast przerwała rozmowę i ruszyła w stronę korytarza. 
-Ty, który śmiesz sie przeszkodzić królowej w konwersacji, natychmiast się ujawnij i przyjmij swoją karę! - kobieta nacisnęła klamkę drzwi. 
-Cholera... - szepnął i zmieniając się w postać nocy uciekł jak najszybciej wzdłuż korytarza.
- Kto tu jest?! - otworzyła wściekła drzwi. Rozejrzała się dookoła. - Gajeel Redfox...Generał... - syknęła podnosząc odznakę. - Ty cholero... - warknęła. - Straże! - krzyknęła.

- Kurde... - mruknął gdy zobaczył biegnących za sobą żołnierzy. 
"Jeszcze nie jest za późno. Masz jeszcze szansę..." 
- Przyjmij swoją karę godnie! - usłyszał. Zatrzymał się. Ślepy zaułek. 
- Co robić... Cholera... Co robić?! - zdenerwował się.
- Stój! - zza zakrętu wybiegło kilku strażników. 
- Gajeel! - nieoczekiwanie za oknem pojawiła się Aspekta. - Skacz! 
Generał wiedząc że to jedyne rozwiązanie rozbił szybę i skoczył z wierzy. Po chwili demonica go złapała i bezpiecznie opuściła poza mury zamku.
- Dlaczego mi pomagasz?! - mruknął jak zawsze obojętnie.
- To za to że nie wymierzyłeś mi i Glorii kary. Uciekaj! - odparła. - Zatrzymamy ich... - szepnęła.
- My?! - dopytywał się.
- Ja i ... - spojrzała na białowłosą kobietę stojącą za Gajeel'em. 
- Lisanna. - dokończyła wypowiedź dziewczyna. 
- Jeżeli was złapią... To zabiją! - zdenerwował się dowódca. - Jak uciekłaś?!
- Aspekta mnie uwolniła, dosłownie kilka minut temu... - mrugnęła do niego.
- Lisanna...
- To zarówno moja jak i twoja wojna. - otarła łzy kobieta i uśmiechnęła się delikatnie. - Uważam że ty będziesz bardziej pomocny księżniczce i jeźdźcowi niż ja. - spuściła głowę.
- Stójcie! - rozległ się głuchy krzyk.
- Uciekaj... Odwracę ich uwagę, a Aspekta bezpiecznie postawi cię za murami. Bądź ostrożny. - szepnęła.
- Dziękuje...pani...- uśmiechnął się.
- Gajeel! - krzyknęła do odlatującego mężczyny. - Pamiętaj żeby mu przekazać! - po chwili jednak z jej twarzy zniknął uśmiech, a zastąpił go grymas bólu. Strzała przeszła na wylot rozbryzgując jej krew dookoła. Generał znieruchomiał i spojrzał na zdezorientowaną Aspektę. 
- Uciekamy... - szepnęła. Mężczyzna tylko kiwnął głową i zszedł z demona. Chwycił jej rękę i biegł z nią przez leśną gęstwinę. Po kilku minutach intensywnego biegu dziewczyna była zmęczona, ostatkiem sił zakrywała swoją twarz przed gałęziami. 
- To nie ma sensu... - szepnęła gdy usłyszała żołnierzy i rhinnony. - Uciekaj beze mnie... - wyrwała rękę z jego uścisku. - Powstrzymam ich. 
- Aspekta... - jęknął.
- Idź... - uśmiechnęła się - Przeproś ich ode mnie i jeźdźca czyli tą ~
Zawiesiła głos czując w brzuchu coś zimnego. Samym spojrzeniem dała znać Gajeel'owi żeby uciekał. Mężczyzna zrobił tak jak mu kazała. 
- Aspekta... Dlaczego..? - przed nią stanęła zszokowana Gloria. 
- Zrozumiałam, że źle postąpiłyśmy... - szepnęła.- Lucy...odblokowała we mnie emocje... to co robimy jest złe... - opadła lekko na ramię demonicy. 
- Lucy...Hę?! - syknęła i wbiła szpony w klatkę piersiową Aspekty i żywcem wyciągając jej serce. Zszokowany demon zakrztusił się, a po chwili zwinął w kłębek próbując zaczerpnąć powietrza pomiędzy wypluwaniem krwi.
- Krew... Typowa cecha dla ciepłych... - syknęła i spojrzała na serce po czym je wyrzuciła. - Lucy... Księżniczko upadłego królestwa... - zacisnęła pięści. - Szykuj się na śmierć z mojej ręki! - wrzasnęła i zawróciła w kierunku zamku.
- Zostawcie go! - warknęła Gloria, a po chwili słodko się zaśmiała. - Wypuście za nim rhinonny i będzie dobrze.

-Cholera... - zdezorientowany generał nie wiedział gdzie biec - Cholera... - kolejny ślepy zaułek, mimo ,że był poza zamkiem to tutejsze drogi przypominały labirynt. - Cholera! - krzyknął, gdy przed nim stanęło kilka rihnonnów. 
Przyjął pozycję gotową do obrony i ataku, zaciskając dłonie w pięści chciał ruszyć na dzikie 'pupilki' Styks. 
"Jeszcze nie jest za późno..."
-Przykro mi pieski nie tym razem. - uśmiechnął się krzywo i ruszył do przodu, przeskakując zdezorientowane bestie. Uciekał lecz bał się tego co będzie później. Nie wiedział czy księżniczka Lucy i jej towarzysze go zaakceptują... Przez głowę przyleciała mu rozmowa Styks o jeźdźcu i jego smoku, wiedział, że musi o tym powiedzieć Lucy, ale zastanawiał się jak ja przekonać do siebie.
- Egh... - warknął i nagle pod nim zapadła się ziemia. Czuł jak spada, a po raptem kilku sekundach poczuł ziemię. - Ygh..! - zdenerwowany wyciągnął z twarzy kilka kamyków i wstał. - Jaskinia... Świetnie... Teraz to już w ogóle nie znajdę Lucy. -prychnął i pobiegł wzdłuż wąskiego korytarza. Nagle usłyszał dziewczęcy pisk, a po chwili na nim leżała Lucy. 
- Auu... - jęknęła. - Spadłam na jakąś kłodę? - spojrzała na dół.
- Lucy! - Gajeel się poderwał z ziemi i spojrzał na blondynkę.
- Aaaaa! - pisnęła przerażona.
- Lucy! - z tej samej wyleciał mag ognia i znowu wpadł na mężczyznę. - Uf... Lucy nic ci nie jest. - odetchnął gdy zobaczył blondynkę.
- Mógłbyś ze mnie zejść?! - zdenerwował się Gajeel.
-Gajeel! - pięści Natsu momentalnie stanęły w ogniu. - Czego chcesz?! - krzyknął odsuwając Lucy i oddzielając ją od Gajeela ręką. 
-Jestem tu w celach pokojowych! - podniósł ręce w geście poddania. 
-Bo ci uwierzymy. - prychnął różowowłosy i podszedł bliżej generała.
- Lepiej uwierzcie. - warknął.
- Chcesz się bić?! - krzyknął Natsu, ale po kilku sekundach na niego i Gajeel'a spadła reszta towarzyszy.- Jacy wy jesteście...ciężcy..! - wycharczał.
- Czego chcesz?! - Erza podmienia swoją zbroję.
- Erza, Natsu... Spokojnie. - uspokoiła ich Lucy. - Gajeel, czy coś się stało?
- Lucy... - szepnęła Wendy. 
- Chodzi o jeźdźca...
- O co chodzi? Co z jeźdźcem? - kontynuowała.
- Jeśli Erza pokona razem z Brillo Styks i Tristezę... Świat powróci do normalności. - powiedział na jednym tchu.
- To wspaniale... - zachwyciła się Lucy. 
- Panie Gajeel. Może chce pan do nas dołączyć? - spytała nieśmiało Wendy.
- J-ja? - odparł zaskoczony. - Z przyjemnością Gihi... - zaśmiał się.
- I tak mu nie ufam. - prychnął Natsu. Gajeel złapał go za dłoń i przyciągnął do siebie.
- Lisanna nie żyje... Aspekta też nie żyje... Zginęły gdy pomagały mi uciec. - źrenice Natsu zmniejszyły się, a oczy stały się wilgotne.
- Cholera! - Natsu odepchnął go od siebie i ruszył przodem.
____________________________

Jak widzicie nowy szablon! 
Podoba wam się ten czy wolicie ten stary? 
Nie był na zamówienie, ale też ładny, prawda? 
Cały rozdział o Gajeel'u ;_; xD 
Lisanna zginęła! Ale w słusznej sprawie...
Chociaż to o tak nie koniec przygód z "szaloną" fanką Natsu.
Do zobaczenia! 
Pozdrawiamy Luna i Coco! 

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 7 - Łzy księżyca

Rozdział 7


Natsu i Lisanna siedzieli na ławce. Podziwiali gwiazdy, które były w tą jedną noc, tak piękne, że zachwycały oko.  
- Ej, Natsu... - zabrała głos Lisanna. Chłopak spojrzał na dziewczynę i wziął do buzi garść popcornu. - Co czujesz do księżniczki?
Różowowłosy tak zdziwił się tym niespodziewanym pytaniem, że zakrztusił się. Dziewczyna ze zmartwieniem poklepała go po plecach.
- To moja przyjaciółka... - odpowiedział chłopak, nie patrząc Strauss w oczy.
- Nie kłam... - warknęła. - Widziałam ciebie i ją jak się całujecie. Niezła sensacja. - westchnęła. 
- E-erza ją na mnie po-pochnęła...- zarumienił się na samo wspomnienie. 
- Wiesz ? - zawiesiła na chwilę głos. - Mi się wydaje że pasowalibyście do siebie. - spojrzała na jego twarz. - A ja jestem po prostu głupia...
- Dlaczego tak myślisz ? - podparł głowę na ręce.
- Ponieważ sądziłam że miałabym u ciebie szansę, ale ... To księżniczka jest tą, która zdobyła twoje serce. - spuściła głowę - Mogłam... Nie zapraszać cię na festiwal, pewnie ona chciała to zrobić. A przez obowiązki nie zdąrzyła. - spojrzała na niego zapłakanymi oczami. 
- Lisanna... - szepnął. Nagle coś wybuchło, a jedna z wież masywnego zamku księżniczki zapłonęła. Z jaskini Wyjścia zaczęły wychodzić oddziały Styks. A otwór się powiększył i wyleciała z niego na ogromnym, drapieżnym ptaku zła królowa śmiejąc się histerycznie.
-Czy to jest Styks ?... - w głosie dziewczyny dało usłyszeć się strach. - Natsu lepiej uciekajmy! - położyła swoją dłoń na ramieniu chłopaka szturchając go.
-Dobry pomysł... - szepnął po czym spojrzał w niebieskie oczy białowłosej -Uciekaj! A ja powiadomię księżniczkę i przy okazji załatwię kilku rycerzy Styks. - jego pięść obją płomień, a na twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.
-Ale... - Lisanna chciała zaprotestować, ale widząc spojrzenie Natsu uległa i zaczęła biec. - Uważaj na siebie! - krzyknęła zanim znikła z zasięgu wzroku maga ognia.
-Dobra teraz... - chciał już pobiec poszukać księżniczki, kiedy usłyszał krzyk znajomej z którą jeszcze niedawno był. - Lisanna! - Bez zastanowienia udał się w stronę skąd pochodził dźwięk. Dotarł do bramy głównej prowadzącej do zamku, stamtąd ujrzał ogromne ptaszyska, a na jednym z nich kilku nieprzytomnych mieszkańców w tym Lisannę.
- Muszę szybko zawiadomić Lucy! - warknął zdeterminowany chłopak i pobiegł w stronę zamku. Jego mury właśnie opuszczały tysiące żołnierzy Lucy. A na ich czele stał jej doradca. - Cholera, Makarov... - syknął.

W tym czasie u Lucy

- C-co ? - Lucy widząc płomienie i słysząc krzyki była przerażona. Nie tracąc chwili biegła w stronę miasta mając nadzieję na uratowanie swoich przyjaciół. Po drodze znalazła jakiś długi, gruby patyk. Prawdą było to że nikt nie spodziewał się ataku i się na niego nie przygotował. Styks nie dała im żadnych znaków jej zamiarów. Przed sobą zobaczyła Erzę, Juvię i Gray'a, którzy walczyli z wrogimi jednostkami. Blondynka nie tracąc chwili uderzyła jednego wojowników złej królowej gałęzią.
- Gray ! Juvia ! Erza ! - krzyknęła Lucy. - Słuchajcie mnie ! - wrzasnęła. - Za jeziorem znajduje się jaskinia, w której może nas nie znajdą. Uciekajcie tam, a ja pójdę poszukać Levy, Wendy, Mirajane i Natsu !
- Nie zgadzam się ! Jestem jeźdźcem ! Muszę walczyć ! - zaprotestowała Erza. 
- Erza, jeśli teraz zginiesz nikogo więcej nie uratujesz ! Jesteśmy w przegranej pozycji ! Nikt nie spodziewał się ataku, a większość poddanych jest schwytana ! Musimy obmyślić plan ! - spojrzała na Erzę groźnie, aż kobieta się ugięła. - Szybko ! Juvia was zaprowadzi !
-Myśl gdzie może być Wendy, Levy i Natsu... - szepnęła do siebie głośno myśląc - zamek... - spojrzała na budowlę w której jedna z wież była w ruinie.

Wpadła do swojego domu z hukiem otwierając masywne główne drzwi. Zaczęła biec po schodach do najwyżej położonego piętra w zamku, w którym mieścił się pokój młodej Marvell i który był częścią zniszczonej wieży. Przed wejściem do pokoju stało kilku porządnie uzbrojonych żołnierzy z armii Styks. Blondynka chciała schować się za jedną z ocalałych kotar, ale potknęła się o fragment zniszczonego sektora wieży.

-To ona! - krzyknęli żołnierzy zauważając upadającą księżniczkę - Brać ją! - w momencie na dziewczynę rzuciło się trzech umięśnionych mężczyzn.
-Zostaw ją! - drzwi pokoju do któego próbowali się dostać strażnicy Styks niespodziewanie został wyważone, a z pyłu wyszła Levy i Wendy uzbrojona w swoje sztylety. Z precyzją najlepszego strzelca zabiła przeciwników Lucy.
- Levy ! Wendy ! Nic wam nie jest ?! - podbiegła do nich Lucy. 
- Nic nam nie jest Lucy-chan... - zapewniła Levy, która coraz bardziej się bała. 
- Szybko musimy uciekać ! Trzeba znaleźć jeszcze Mirajane i Natsu ! - zaniepokoiła się blondynka i ruszyła w stronę schodów. Ale gwałtownie się zatrzymała i wlepiła przerażone spojrzenie w jedno miejsce. Na schodach stał Gajeel z kpiącym uśmiechem.
- A gdzie to się panienki wybierają ? - zarechotał - Nigdzie nie idziecie ! - nagle do jego uszu doszło łkanie. To nie było byle jakie łkanie. Znał już je, nawet za dobrze. Zza pleców blondynki wyłoniła się przerażona Levy. Patrzała na mężczyznę zapłakanymi oczami. Pierwszy raz zobaczył w niej coś, co zdradzało jak wielką krzywdę jej zrobił.
- Ten pan znowu tu jest... - załkała. - Znowu .. Znowu będzie bolało... - zachlipała. Czarnowłosy stał w szoku. Czuł że jego nogi się uginają, a serce kraja się na kawałki. Ona również miała uczucia, a on zobaczył to za późno.
- Z-zostaw nas w spokoju ! - zasłoniła dziewczyny rękami blondynka. 
- Idźcie... - padł na kolana. - Idźcie i uciekajcie... - wrzasnął. Zdziwione patrzyły na niego jakby robił sobie z nich żarty. - Wynoście się stąd zanim się rozmyślę!
Blondynka szepnęła cicho "dziękuje" i uciekła wraz z Levy i Wendy. Wybiegły z zamku. 
Miasto było ruiną. Niegdyś żyjące, kolorowe drogi były przykryte warstwą ciał żołnierzy Styks i niewinnych obywateli Magnolii. 
Lucy chociaż chciała krzyczeć z bólu, jaki zadał jej ten widok, musiała być silna. Nagle na kogoś wpadła. Przytuliła się do tej osoby, nie mając zielonego pojęcia kto to. Otoczyły ją ciepłe ramiona, a ona sama zaczęła łkać. Uniosła głowę i zobaczyła lekko uśmiechniętą twarz Mirajane. 
- Uciekajmy... - szepnęła Lucy i razem z  przyjaciółkami uciekły w miejsce gdzie miały się spotkać z towarzyszami.
-Natsu! - księżniczka w połowie drogi do jaskini momentalnie się zatrzymała.
-Lucy co się stało czemu stoisz ? - prryjaciółki się zatrzymały, a do blondynki podeszła Mirajanee.
-Dziewczyny... - szepnęła spuszczając głowę - Biegnijcie ! Ja muszę wrócić, zapomniałam czegoś bardzo ważnego.... - rozkazała.
-Ale księżniczko~
-Nie ma żadnego ale! Wykonać - krzynkneła przerywając Wendy. Gdy dziewczyny posłusznie uciekły do reszty towarzyszy ukrywających się w jaskini Lucy udała się w drogę powrotną do miasta. - Natsu jak mogłam o tobie zapomnieć i cię zostawić... - szepnęła, a jej oczy stały się wilgotne.Chciała być silna, ale jej to nie wychodziło. Przyśpieszyła bieg gdy przed jej oczami ukazała się paskudny widok zrujnowanej Magnolii. Nie mogła uwierzyć, że to się stało... Tyle ludzkich dusz, tyle rodzin, tyle bezbronnych ludzi poległo dziś.. - Jak mogło do tego dojść ? - po jej policzku ściekła pojedyńcza łza, gdy stanęła obok martwego ciała mężczyzny, który jeszcze dziś rano pomagał jej udekorować miasto.

-Lucy! - w oddali dostrzegła posturę różowo włosego chłopaka - Co ty tu robisz ? Tu jest niebezpiecznie! - Natsu natychmiast podbiegł do dziewczyny przyglądając się jej uważnie i wyszukując jakichkolwiek ran.
-Natsu ! - blondynk rzuciła się w ramiona maga ognia.
- Lucy...? - zdziwił się, ale odwzajemnił uścisk. - Nie płacz, nie martw się... - otarł łzę z kąciku jej oka. - Tu jest niebezpiecznie musimy uciekać.
Blondynka zagryzła dolną wargę i chwyciła go za dłoń ciągnąc w stronę jaskini. Wszędzie kręciło się pełno strażników, ale są na tyle głupi że nie wyszli poza mury miasta. Blondynka wpadła do jaskini i zobaczyła tylko Mirajane i Levy, które próbowały się uspokoić.
- Co się stało ? Gdzie reszta ?! - zdenerowała się Lucy. 
- Aspekta i Gloria tu wpadły... Przyjaciele walczą z nimi... - zachlipała Levy. 
- Gdzie oni są ?! - przestraszyła się blondynka. 
W odpowiedzi usłyszeli wybuch, Natsu nie czekał tylko wyjął miecz z pochwy i ruszył w stronę odgłosu. 
- Zostańcie tu ! My się tym zajmiemy. - rozkazała Lucy i ruszyła za Natsu.
Biegli jak najszybciej do miejsca z którego wydobywał się przeraźliwy hałas. Chcieli prędko dostać się do walczących przyjaciół i pomóc im z całych swoich sił.
-Natsu tam! - krzyknęła blondynka, gdy za pagórka ukazał się widok pola walki. - Chyba nie najlepiej im idzie... - stwierdziła patrząc na wyczerpanego Graya, zranioną Juvię i ledwo przytomną Wendy.

-Szybciej ! - różowowłosy chwycił Lucy za dłoń i przyśpieszył ciągnąc za sobą dziewczynę.

- Hahaha ! Tym razem nie pozwolimy wam uciec! - zarechotała Aspekta. 

- Uwaga ! - Natsu odbił atak Glorii za plecami dwójki wyczerpanych przyjaciół. 
- Nic wam nie jest ? - podbiegła do nich zmartwiona Lucy.
- Nie,dopóki możemy dalej walczyć...nic nam nie jest - uśmiechnął się zadziornie Gray. 

- Sądziłam że jeździec będzie silniejszy... A tu co ? Haha... - zakryła usta rękami powstrzymując śmiech - Królowa obawiała się tej kobiety w zbroi ? Hah.. Mogłaby ją pokonać kiwnięciem palca ! - zakpiła.
-Nie wiesz na co mnie stać! - krzyknęła szkarłatnowłosa widząc kpiącą twarz Aspekty. - Lepiej uważaj co mówisz....
-Przekonajmy się... - demonica uniosła dłonie do góry kreśląc w powietrzu jakiś napis - Giń! - wokół ciała Aspekty pojawiły się czarno-czerwone kule energii z których wydobywały się małe iskry i błyskawice.

-To mnie nie powstrzyma! - Erza zaczzęła swoim mieczem odbijać zaklęcie Demona, ale z każdym przecięciem kuli energi dziewczyna słabła.



-Erza! - Gray widząc niekorzystną sytuację w jakiej znalazła się jego przyjaciółka ostatkami sił zaatakował niszcząc pozostałe kule. -Lodowy twór: Lance!
- Erza ! Wszystko dobrze ? - Lucy podbiegła do przyjaciółki. - Chwila... Skąd wiesz że Erza to jeździec ?! - zdenerwowała się, a fala ciepła sparaliżowała jej ciało.
- Jesteście naiwni... Dowódca armii słyszał, głuchy nie jest. A naszym zadaniem jest się pozbyć tej rudej. - kpiący uśmieszek przyozdobił jej twarz.
- Rudej ..?! To czerwony daltonistko ! - oburzyła się Erza.
- Czerwony... Rudy... Różowy... Co za różnica! - demonicę skrzywila się - Nie uważasz, że czas to zakączyć? Popatrz na nich oni cierpią - wskazala na Wendy, która ledwo trzymając się na nogach próbowała bronić się przez atakami Glorii. 
-Wendy!? - krzyknęły na raz Erza i Lucy gdy młoda Marvell upadła od siły ataku demona. - Wendy ukryj się i odpocznij! - rozkazała księżniczka widząc w jak kiepskim stanie jest jej towarzyszka. 
-Widzisz? Poddaj się a oszczędzimy ich wszystkich. - zakpiła kładąc dłoń w miejscy gdzie powinno być serce.
-Erza? - Lucy spojrzała na dziewczynę która odrzuciła miecz i spuściła głowę w geście przegranej. - Nie możesz... 
-Lucy bierz Natsu i resztę i uciekaj! 
-Erza...-blondynka chciała zaprotestować lecz napotykając poważne a zarazem groźne spojrzenie jeźdźca uległa... 

-Naiwna... - szepnęła Aspektę po czym zaczęła rysować w powietrzu znak jednego ze swoich zaklęć. - Zbyt naiwna! - z dłoni demonicy wydobył się czarno-czerwony strumień negatywnej Energi. - Żegnaj jeźdźcu...
- Nie ! - Lucy stanęła przed Erzą i wyszeptała zaklęcie. - Szept gwiazd ! - wrzasnęła, a atak Aspekty został zniwelowany. Przy okazji nawet demon ucierpiał. 
-C-co...? - szepnęła kobieta, a po jej czole zaczęły skapywać kropelki potu. Przed oczami widziała cierpienie jakie zadała ludziom, naturze, samej sobie... Dotknęła miejsca gdzie powinno być serce, przerażenie ogarnęło demona gdy poczuła tam uderzenia. W jej ciele zaczęła płynąć krew, a ona sama... Doznała smaku uczuć. 


Lucy lekko przechylała się raz w jedną stronę to w drugą i mrużyła oczy. Szybko podbiegł do niej zdenerwowany Natsu.
Natsu... - wymamrotała blondynka widząc lekko zamzany obraz różowo włosego. 
-Lucy nie! - jego ton sprawił, że po plecach dziewczyny przelecialy ciarki. 
-O co ci chodzi? Co nie? - dziewczyna kompletnie nie wiedziała co Natsu ma. Amyśli mówiąc 'nie'. 
-Przestań używać swojej mocy... - szepnął kładąc rękę na jej ramieniu. 
-Natsu ja musze jej używać, czasami to jest jedyne wyjście... - Księżniczka spojrzała w oczy towarzysza i dopiero teraz zauważyła łzę w ich kącikach. 
-Proszę przestań tracić życie używając tej cholernej magii! - jego ciało zadrżało.
- Natsu... - szepnęła. Chłopak przytulił zdezorientowaną dziewczynę.
- Twoje życie jest zbyt cenne byś...byś traciła je na coś tak bezsensownego! Proszę obiecaj mi coś... - szepnął jej do ucha wywołując u niej dreszcze. - Obiecaj... Że jeśli poznasz zaklęcie przez, które możesz stracić ż-życie - zająkał się i poczuł że jego krtań się zaciska. - to nigdy go nie użyjesz ! - wydusił.
Po krótkim zastanowieniu Lucy odpowiedziała.
- Natsu...obiecuję... - uśmiechnęła się, chociaż sama nie była pewna swoich słów. 
- Jeśli już ze sobą poflirtrowaliście to może nam pomożecie ?! - warknął Gray atakując Glorię, która przyglądała się Natsu i Lucy z politowaniem. 
- Za wolny jesteś...! - zachichotała Gloria i ominęła ostrze miecza. - Może i dzięki mieczom udało wam się opanować magię, ale to wciąż za mało! - prychnęła i kopnęła Gray'a w plecy. Zirytowany chłopak zamachnął się mieczem i przeciął policzek demona. 
- Osz ty... - syknęła i wymówiła jakieś zaklęcie. Po chwili w stronę chłopaka leciało kilka kul mrocznej energii. 
- Uważaj ! - przed nim stanęła Juvia i za pomocą sztyletów udało jej się zniwelować cztery z pięciu pocisków. Ostatnia pechowa kula energii uderzyła w zdezorientowaną dziewczynę. 
- Juvia ! - podbiegł do nieprzytomej niebieskowłosej chwytając jej wątłe ciało w ramiona - Ty... - warknął mierząc demonicę wzrokiem.
- Erza! Gray! Zabierzcie stąd Juvię i Wendy ! - krzyknęła blondynka, która próbowała pomóc dziewczynce.

- Nie! Ja jestem jeźdźcem ! Ty i Gray zabierzcie Wendy i Juvię! My z Natsu za chwilę dojdziemy! - rozkazała Erza tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Dobrze - Lucy niechętnie się zgodziła. - Gray weź Juvię, a ja zajmę się Wendy! - krzyknęła po czym jak najszybciej dostała się do małej niebieskowłosej przyjaciółki, wzięła ja na ręce i skinieniem głowy dala znak magowi lodu by pobiegł za nią. 
-Natsu jesteś gotowy? - szkarłatno włosa stanęła obok przyjaciela. 
-Od zawsze... - szepnął po czym uniósł ognisty miecz ku górze - Pokażmy Glori gdzie jej miejsce. 
-I ty chcesz mi coś zrobić tym patykiem? - zasmiala się wskazując na miecz różowo włosego. 

-Magia ognia: strumień lawy! - na jego miecza pojawiła się pomarańczowa poświata. - Ten patyk może Cię zniszczyć... - szepnął i zamachnal się mieczem z którego wprost na demonice uwolniła się wiąska gorącego światła.
- Ygh ! - zasłoniła twarz rękami próbując chociaż trochę unieszkodliwić atak. Dopiero po kilku sekundach Gloria już nie wytrzymywała i zaczęła upadać na ziemię. Erza korzystając z okazji szybko podbiegła do demona i silnym kopnięciem odepchnęła bezwładne ciało demona na drzewo tym samym pozbawiając ją przytomności. 
- Gloria... - podeszła do niej chwiejnie Aspekta. - Gloria, obudź się. - próbowała obudzić demona. 
- Chodźmy stąd póki mamy okazję! - ponagliła Erza. 
- Gdybym wiedział że wystarczy jeden silny atak by ją pokonać, to bym go prędzej użył. - zakpił Natsu i pobiegł w stronę odalających się przyjaciół. Nie minęło dużo czasu gdy wszyscy znajdowali się w jaskini. 

- Nic wam nie jest ? - zmartwiła się Levy patrząc na ledwo przytomną Wendy.
-Wszystko w porządku. - Erza i Lucy obdarzyły szerokim uśmiechem McGarden.
-Nie wierzę, że pokonałeś Glorię jednym atakiem. - zaśmiał się czarnowłosy, gdy Natsu opowiadał mu o walce z demonem. 
-Erza powiedz mu! - chłopak nadymał policzki tak jak to robią zazwyczaj małe dzieci. 
-Jest w tym trochę prawdy. - szkarłatnowłosa usiadła na jednym z większych skał i przyglądała się kłótni chłopaków. 
-Hej co jest... - Mirajane wstała po czym podeszła do blondynki - Jest tu jakieś dziwnie potężne natężenie magicznej energii. 
-Też to czuje... - W momencie, gdy blondynka zaczęła wypowiadać zdanie sufit jaskini zadrzał.
- Apsik ! - nagle Marvell kichnęła, a niestabilny strop jaskini zawalił się torując wyjście. - P-przepraszam! - pisnęła gdy napotkała spojrzenia Natsu i Gray'a. - Jeszcze nie potrafię korzystać z mojej mocy. - uśmiechnęła się nerwowo. 
- No nic... Możemy iść tylko w głąb jaskini. - westchnęła Erza. - Gray, zabierz Juvię na ręce i idziemy. - rozkazała Scarlet. Chłopak przytaknął i podniósł z ziemi Juvię. Po chwili wszyscy kierowali się w stronę jaskini.

____________________________________

Przepraszamy za wszystkie błędy! XD 
Coco: NaLu musi być xd  

To podstawa tego bloga! 
A nawet rozdział wyszedł jakiś przydługi...
Co poradzić jak autorki mają materiału na kilka
tygodni? XD
Do następnego!


piątek, 13 lutego 2015

One-shot - Strach słabością, Słabość miłością.

One shot dla Nevada Chan ! 


>Levy<

Wyszłam z gildii, w której codziennością było huczne imprezy, litry sake, liczne bójki i której członkami byli wspaniali ludzie... 
Oparłam się o kolumnę podtrzymującą dach ganku i spojrzałam na piękny jesienny krajobraz rozprzestrzeniający się przede mną.
-Levy co ty tu robisz całkiem sama? - przede mną stanęła Lucy. - Gajeel jest w środku! - zaśmiał się dziwnie do mnie mrugając.
-Nie wiem o co ci chodzi. - powiedziałam chowając zarumienioną twarz we włosach.
-Nie udawaj... - szturchnęła mnie w ramię - Sama powiedziałaś mi kilka dni temu że podoba Ci się Gajeel.
-Lucy... - chciałam jak najszybciej zmienić temat tej rozmowy. - Tego dnia powiedziałam ci coś jeszcze...
-Hm... - blondynka spojrzała w niebo zastanawiając się - Chodzi o to czego się boisz?
-Tak. Nie powiedziałam ci całej prawdy... - spuściłam głowę, bojąc się reakcji przyjaciółki.
-Domyśliłam się... - spojrzała na mnie poważnym wzrokiem.
-Powiedziałam ci wtedy ze boje się, że zostanę sama... Prawda jest taka, że boje się być sama i ciemności. Ostatnio dużo o tym myślałam i stwierdziłam, że mag Fairy Tail nie może się bać takich banalnych rzeczy! - podeszłam do blondynki i położyłam na jej ramieniu moja prawą rękę. - Lucy, postanowiłam przezwyciężyć to i chciałabym żebyś mi w tym pomogła.
-Oczywiście Levy, jesteś dla mnie jak siostra i moim obowiązkiem jest Ci pomóc... Ale widzę w tym drugie dno. - przęłknęłam ślinę zastanawiając się co ma na myśli. - Czy przypadkiem nie chcesz tego zrobić ze względu na Gajeel'a? - zamurowało mnie, a przed oczami pojawił się wczorajsza rozmowa...

-Gajeel boisz się czegoś? - spytałam siadając obok żelaznego smoczego zabójcy.
-Ja!? - wskazał na siebie - Jestem magiem najpotężniejszej gildii w królestwie Fiore i smoczym zabójcą nawet pociąg mi nie straszny! A ty mała wyglądasz na strachliwą dziewczynę.
-Strachliwą?! - naburmuszona wstałam z krzesła i odeszłam w stronę wyjścia. - Ja niczego się nie boję. - powiedziałam cicho w jego stronę, ma wyczulony słuch na pewno usłyszał.

-Halo! Levy! Tu ziemia! Nie zgub się w kosmosie o nazwie "Myślisz o Gajeel'u" - zaśmiała się, ale widząc moja niezadowoloną minę spoważniała. - Wiem jak Ci pomóc... Mistrz Makarov poprosił mnie i Natsu o zaniesienie listu do jego przyjaciela, droga prowadzi przez las mroku... Wyrzucę Natsu, a wezmę ciebie. - uśmiechnęła się.
-Dziękuje Lucy! Słyszałam że w tym lesie panują kompletne ciemności, wiec sprawę z przezwyciężeniem strachu będę miała załatwioną - przytuliłam dziewczynę, byłam jej naprawdę bardzo wdzięczna.
-A o samotność się nie martw... Zawsze będziesz miała mnie, najlepszą przyjaciółkę i siostrę po części...

>Następnego dnia<

-Ohayo! - powiedziałam przechodząc przez próg wejścia do gildii i kierując się do mojego stolika.
-Ohayo Levy! - przywitał mnie firmowy uśmiech Miry. - Coś podać?
 -Nie trzeba - odpowiedziałam i rozejrzałam się po pomieszczenie wzrokiem  w poszukiwaniu kogoś do rozmowy.
 -Siemasz mała. - poczułam czyjąś  dłoń na głowie. - Nie bałaś się przyjść tu sama? - obok mnie usiadł Gajeel.
-Co masz na myśli? - przez chwilę naprawdę nie miałam pojęcia co on właśnie do mnie powiedział, ale gdy to sobie uświadomiłam załamałam się...
-Czy przypadkiem nie mówiłaś wczoraj ze boisz się ciemności? - zaśmiał się widząc moja zakłopotaną minę. - I czy to nie ty przypadkiem parę dni temu powiedziałaś mi ze nie boisz się niczego? - jego kpiący głos przebijał moje serce niczym najostrzejszy sztylet. - Wiedziałem, że wtedy kłamałaś ale nie sądziłem ze boisz się czegoś tak banalnego. - jego słowa zabolały tak bardzo, że początkowy strach przerodził się w złość. - Gehe! Wyobrażam sobie ciebie samą w lesie, to by było komiczne. - teraz nie wytrzymałam, dłonie same złożyły się w pięści a do oczu napłynęły mi łzy.
-Nie wierzę... - zaczęłam wstając od stołu i zwracając tym uwagę innych osób. - Nie wierzę że to powiedziałeś! Nie wierzę, że podsłuchiwałeś mnie wczoraj! Od samego początku wiedziałam jaki jesteś zimny, Nie czuły a mimo to... - chciałam powiedzieć ze mimo to się w nim zakochałam, ale ugryzłam się w język zdając sobie sprawę, że słyszą mnie wszyscy obecni w gildii... Nie wiedząc jak się teraz zachować ani co powiedzieć wybiegłam z gildii wycierając dłońmi spływające łzy

Przecież widziałaś jaki jest więc czemu płaczesz? 

Słowa ranią bardziej niż nie odwzajemniona miłość, a jeśli wypowiada je osoba którą kochamy zaboli tysiąc razy bardziej...

A więc poddasz się i odpuścić sobie to co kochałaś?
Nie... Miłość od tak nie odchodzi. Jeśli kogoś kochamy to nie poddamy się bez walki i ja odpuszczę dopiero, gdy powie mi prosto w oczy, że między mną a nim nic niema i nic nigdy nie będzie.
Więc co zamierzasz zrobić?
Udowodnię mu, że się niczego nie boję...
Kierowałam się w stronę domu Lucy, chciałam a bynajmniej chciałabym spróbować omówić z nią mój plan, jednak wątpię żeby się zgodziła. Cóż wtedy użyje uroku przyjaciółki w potrzebie. (Ah te maślane oczka przyjaciółki... Już nie raz wpakowały mnie w kłopoty xD - dop. Aut.) Powoli dochodziła do kamienicy w, której mieszkała moja przyjaciółka. Pod jej domem zauważyłam Natsu.
-Natsu co ty tu ro~
-Ciiiii!!!! - zatkał mi usta dłonią - Lucy się przebiera! - chłopak wdrapał się na parapet okna w pokoju Luce po czym uważnie zaczął śledzić to co było w pomieszczeniu.
-Zboczeniec... - szepnęła i wbieglam do domu. - Lucy to ja Levy! - krzyknęłam przechodząc przez próg.
-O Levy! Coś się stało? - zapytała mnie przez co do mojej głowy powróciło wspomnienie z przed kilkunastu minut kiedy Gajeel się ze mnie naśmiewał.
-Lu-chan! - zalałam się łzami - Po pierwsze Gajeel! A po drugie... Natsu to zboczeniec...
-Czekaj co!? Nie mów mi, że ten różowowłosy idiota cię molestował, albo próbował to zrobić!
-Nie o to mi chodzi! - zaprzeczyłam stwierdzeniu przyjaciółki - On tylko stoi pod twoim oknem i cię ogląda bo mówi, że się przebierasz.
-Nani! - krzyknęła i wybiegła do kuchni i wracając z ogromnym garnkiem zimnej wody z lodem. - Natsu! Widzę, że się za bardzo napaliłeś! Trzeba cie schłodzić! - krzyknęła otwierając drzwi po czym wylała cała zawartość garnka wprost na głowę Salamandra. - Jednego zboczeńca mniej. - zaśmiała się i wróciła do mnie. - Powiedz mi co tym razem zrobił Gajeel?
-On nas wczoraj podsłuchiwał... - szepnęłam spuszczajac głowę i pozwalając włosom zakryć czerwoną od płaczu twarz - Zadrwił ze mnie, z tego czego się boje. Zranił mnie słowami... - zacisnęłam dłonie w pięści - Lucy mam prośbę...
-Tak? - odpowiedziała spoglądając na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Dużo myślałam i Lucy... Czy mogę sama zanieść ten list do przyjaciela Makarova?
-Absolutnie nie! - krzyknęła odsuwając się - Żeby go zanieść trzeba przejść przez las mroku. Mówi ci coś nazwa mrok?! Jest tam ponad dwadzieścia różnorodnych bestii,  poza tym panują kompletne ciemności!
-Lucy! Nie chcę wiecznie być zależna od towarzyszy! Choć ten jeden raz... Dam radę! - wykrzyczalam.
-Levy, nie zgodzę się na to nie dasz rad~
-Proszę! Ja muszę to zrobić! Muszę udowodnić coś sobie i Gajeel'owi! Przecież wiesz o co mi chodzi!... - podeszłam do oddalonej przyjaciółki i położyłam dłonie na jej ramionach - Proszę... - szepnęłam opuszczając głowę.
-Levy... - wyczułam w jej głosie zawachanie - Dobrze zgodzę się, ale... - podniosłam głowę napotykając poważne spojrzenie blondynki - Jutro rano wyruszysz i jeśli nie wrócisz do nocy to razem z Natsu pójdę po ciebie i na dodatek Gajeel porządnie ode mnie oberwie.
-Dziękuję! - rzuciłam się na jej szyję - Naprawdę dziękuję! - w kącikach oczu pojawiły mi się łzy...

Mimo poranka na zewnątrz panował jeszcze mrok, stanęłam na moście przed domem Lucy podziwiając odbijający się w tafli wody z rzeki zachodzący księżyc. Lekki powiew powietrza sprawił że moje krótkie włosy zaczęły wirowac na wietrze, a pobliskie drzewo wydawać przerażające skrzypnięcia.
-Leviś przepraszam, ze musiałaś czekać - z zamyślenia wyrwał mnie głos Lucy. - Trzymaj - wręczyła mi solidnie zapakowany list z pieczątka Fairy Tail.
-Dziękuje i obiecuje, że wrócę przed północną - przytuliłam ja i wyruszyłam w drogę.

>Następnego dnia<

>Narracja trzecioosobowa<

W gildii jak zwykle panowała wesoła atmosfera, latające stoły i kufle z piwem. Wszystko było wspaniale dopóki pomieszczenie nie wypełniła czyjaś mroczna aura... Nagle drzwi do gildii zostały z hukiem otwarte a siła z jaką były pchniete spowodowała, że o mało nie wyskoczyły z zawiasów.
-Gajeel! - po pomieszczeniu rozległ się ryk blondynki i jak na zawołanie tłum rozstapil się ukazując sylwetkę żelaznego smoczego zabójcy. - Ty... - sykneła - Baka! ! Jak mogłeś być takim sukinsynem! - krzyknęła niebezpiecznie zbliżając się do chłopaka.
-O co ci chodzi? - w jego głosie nie było słychać strachu czy pogardy lecz znudzenie i poddenerwowanie.
-Lucy... Załatwcie to na spokojnie... - z tłumu gapiów wyszedł Natsu.
-Ty różowy pedofilu się zamknij i słuchaj! - warknęła wymachujac pięścią przed oczami przyjaciela  z drużyny. -A ty... - podeszła do Gajeela i sprzedała mu siarczystego liścia w twarz.
-Powiesz mi za co to było?! - wstał od stołu z chęcią odegrania się na dziewczynie.
-Za Levy! - krzyknęła zrozpaczona, ale gdy mina chłopaka zmieniła się z wściekłej w bardziej przerażona i tłum jaki się zebrał wokół nich zareagowała. - Chodź! - chwyciła go za ramię i zaciągnęła na ganek przed gildią.
-Jak to za Levy? Co się jej stało? - zaczął zadawać pytania.
-Udała się wczoraj rano do przyjaciela Makarova z listem! Droga prowadzila przez las mroku... Mniejsza o to - machnęła ręką - Miała  wrócić wczoraj w nocy, ale do teraz jej nie ma! A wszystko przez ciebie co ona chciała ci coś udowodnić!
-Jak to? - chłopak zacisnął dłonie w pięści. - Gdzie ona teraz jest?
-Halo czy ty mnie wokół słyszałeś!? Dopiero powiedziałam ze droga prowadzi przez las mroku wiec zapewni gdzieś tam jest...
-Idę... - szepnął i chciał już odbiec kiedy Lucy zagrodzila mu drogę.
-Najpierw się z niej śmiejesz i zachowujesz jak idiotka a teraz niczym rycerz pędzisz by ją uratować? - powiedziała zirytowana. 
- Wiem zachowałem się jak idiota, ale nie sądziłem, że ona zrobi coś takiego!?
-Ah... - westchnęła - Masz z nią tu wrócić! - odeszła w bok. - No już biegnij! - krzyknęła widząc ze chłopak z niedowierzaniem na nią spogląda.
-Obiecuję... - szepnął i odbiegł.

-Levy! - głos Reedfox'a odbił się echem od drzew - Cholera! Co ja tu robię?! - podrapał się w tył głowy i usiadł po turecku na ziemi.
Wziął głęboki wdech i wydech po czym spojrzał na otaczające go otoczenie. Wszędzie dookoła wiły się ogromne kilku metrowe drzewa powykręcane od naporu powietrza i które w chwilach porywu wiatru wydawały głośne skrzypnięcia. Gdzieś z głębi tego lasu wydobywały się przerażające jęki, ryki i krzyki miejscowych bestii. Gajeel zrobił kilka kroków w tył.
~Nie możesz się teraz wycofać ~ wolał do siebie w duchu starając się dodać tym odrobinę otuchy.
Kolejny wdech i na wydech zaszył się ciemności.Kompletny mrok, zero światła... Mimo, że była ranna godzina w tym miejscu panowały czeluści nieskończonego mroku. Nie bez powodu nazwali te miejsce 'Lasem mroku'
-Levy! - żelazny smoczy zabójcza poraz kolejny wykrzyczał imię swojej przyjaciółki. - Levy! - jego wzrok skierował się na miejsce w którym znajdowała się smuga światła.
Im bardziej się do tego zbliżał tym bardziej wstępował w niego strach. Ten nigdy nieustraszony Gajeel Redfox po raz pierwszy zlękł się kilku drzew i ciemności.
-Levy przepraszam! - krzyknął mając nadzieję, że to jakoś pomoże - Taki już jestem... Ale zależy mi na tobie!
Upadł na kolana po czym na czaworaka po omacku doszedł do jednego z drzew. Oparł się o nie plecami w spojrzał na ogromne splecione ze sobą konary drzew. Zamknął oczy i skupiając się chciał wyweszyc zapach przyjaciółki. Jęk... Ryk... Wszystko to przyprawioło go o dreszcze.
~Nie wyjdę z tąd dopóki małej nie będzie przy mnie...
Przekręcił głowę w bok i poczuł coś zimnego na swoim ramieniu, powoli odkręcił głowę i spojrzał w świecące oczy... Przerażony padł na ziemię lecz po chwili wstał w pozycji obronnej gotowej do ataku.
-Podobno się niczego nie boisz... - obok Gajeela stanęła Levy.
-Levy... - spojrzał na nią zmartwionym wzrokiem lecz zdając sobie sprawę ze słów przez nią wypowiedzianych nadął policzki - To była... reakcja obrona.
-Chciałeś się obronić przed moją ręką? - dziewczyna wskazała na swoją dłoń na jego ramieniu.
-Ty!... - żyłka na jego czole zaczęła niebezpieczne pulsować. - Wiesz co przez ciebie przechodziłem? Najpierw dostałem reprymendę od Lucy, potem szlajałem się po tym lesie i na koniec jeszcze ty...
-Ale przyszedłeś... - niebieskowłosa stanęła naprzeciw chłopaka patrząc mu głęboko w oczy - Dziękuje. - zbliżyła się i lekko musnęła usta Gajeela.
-Levy... - Nie wiedział co powiedzieć i jak się zachować w takiej sytuacji.
-Lepiej wracajmy...

_______________


Cześć Czołem XD
One shot wykonany przez ze mnie... Lunę XD
Przepraszam... Pisałam to jakiś czas i dużo nad tym myślałam i za Chiny nie chciało mi to wyjść na komedię XD Więc jeszcze raz GOMENE !
Przypominam, że one-shot zamiast rozdziału!
Liczę na szczerą opinię i pozdrawiam !
~Luna-chan


piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 6 - Festiwal gwiazdy bytu

 Rozdział 6


       
To dziś. Najlepszy i najgłośniejszy dzień w roku. W powietrzu unosił się cudowny zapach ciast i rogali. Wszyscy wesoło śpiewali piosenki, nikogo nie obchodziło czy fałszował czy nie. Nie brakowało też stoisk z malowidłami, rzeźbami czy po prostu jedzeniem. Na słupach wisiały kolorowe balony i serpentyny. Na środku miasta stała duża scena, na której miała przemawiać księżniczka i miały odbywać się najróżniejsze występy. Trzeba przyznać że w tym roku festiwal Gwiazdy Bytu był wyjątkowo radosny. Wieczorem miał odbyć się bal, ale w tym roku... Przez karę dla księżniczki wszystkie panie musiały zaprosić panów. 
-  Panienko Lucy! Festiwal jest piękny! - do dziewczyny podbiegła Mirajane i z zadowoleniem spoglądała na Levy, która była dla Lucy całkiem jak młodsza siostra. - Czy mogłybyśmy iść na plac główny?
- Oczywiście, nie musicie się mnie pytać. - zdziwiła się blondynka.
- Przepraszamy... To przez nawyk - zaśmiała się nerwowo białowłosa.
-Widzę, że naprawdę nieźle sobie z tym poradziłaś - obok księżniczki stanął jej doradca.
- Dziękuje... - dziewczyna zaczęła rozglądać się dookoła - Przepraszam muszę iść...
-Księżni~ nie dokończył bo osoba zniknęła mu z zasięgu wzroku. 


- Chyba się zgubiłem... - różowowłosy z cichym westchnieniem podrapal się w tył głowy. - Mirajane! - zauważył w dali sylwetkę białowłosej.
Zaczął biec, przepychając się przez tłum ludzi stojących. Stanął obok jednej z ławek i dyszał. Nie minęła chwila, a Natsu potknął się. Zderzył się z jakąś dziewczynę i leżał na niej jęcząc. 

- Mirajane? - spojrzał na krótkie włosy dziewczyny. Przypominała Mirajane, ale nią nie była. Zdecydowanie Mirajane jest starsza. Rozejrzał się dookoła i gdy spostrzegł że jest w centrum zainteresowania ludzi zszedł speszony z dziewczyny.
- P-Przepraszam... - podał jej rękę.
- Nic nie szkodzi... - wstała zawstydzona. - Ojej... - spojrzała na rozsypane książki i zaczęła je zbierać. Natsu nie myśląc długo powtórzył czynność dziewczyny.
- Pomogę ci... - uśmiechnął się przepraszająco. - Jestem Natsu Dragneel, a ty ?
- Lisanna... Lisanna Strauss. Chwileczkę! Natsu...Dragneel? To ten rycerz księżniczki !? - podniosła się.
- Taaa - zarumienił się, myśląc o dziewczynie i podał Lisannie książki. Po chwili jednak sobie coś uświadomił. - Strauss? Twoje nazwisko to Strauss?!
- Tak? - spojrzała na niego nie pewnie.
- Moja koleżanka też ma tak na nazwisko i jesteście bardzo, bardzo podobne. To dlatego na ciebie wpadłem... - podrapał się w tył głowy - Pomyliłem cię z nią i się zgubiłem.
- Mogę Ci pomóc się odnaleźć - dziewczyna obdarzyła różowo włosego radosnym uśmiechem - Powiedz mi tylko czego szukasz? - Lissana spojrzała jeszcze raz na Natsu i zauważyła jak bardzo chłopak jest przystojny.
- A więc szukałem mojej przyjaciółki... - chłopak niespodziewanie spojrzał na białowłosą, a gdy napotkał jej zarumienioną twarz blisko swojej, odskoczyl kawałek i pośpiesznie dokończył zdanie - Jest organizatorką festiwalu.
- Masz na myśli księżniczkę? - dziewczyna podejrzanie spojrzała na różowowłosego,ale gdy ten szeroko się uśmiechnął ta spuściła głowę i smutnym głosem rzekła - Przepraszam w tym ci raczej nie pomogę, nie widziałam jej jeszcze dzisiaj.
- Nic nie szkodzi...
- E-ej Na-Natsu... - dziewczyna zwróciła się do odchodzącego chłopaka.
- Hmm? - odwrócił się w jej stronę.
- Em... Natsu, wiem że nie znamy się długo i w ogóle.. Ale może chciałbyś być moją gwiazdką na festiwal? - zarumieniła się i zakryła twarz włosami.
- No ja.. Liczyłem raczej że zaprosi mnie ktoś inny, ale skoro... - rozejrzał się próbując kątem oka zobaczyć kogoś znajomego żeby w końcu pożegnać dziewczynę. Ale gdy ona dotknęła jego policzków dłońmi był zmuszony spojrzeć jej w oczy.
- Tak czy nie? - uśmiechnęła się. To był zupełnie inny uśmiech niż ten Lucy. Ten był przesłodzony.
- Okej... Możemy iść razem! - zaśmiał się nerwowo.


Stała tam i patrzyła jak jakaś dziewczyna trzymała Natsu za policzki. Pięści Lucy były mocno zaciśnięte, a po policzkach ciurkiem płynęły łzy. Miała ochotę zabić tą nieznajomą, ale... To było by nie fair. Stała tak jeszcze kilka minut i wpatrywała się w parę.
- Księżniczko co się stało ? - do dziewczyny podszedła Wendy. Blondynka jak wyrwana z transu spojrzała na dziewczynkę.
-Nie nic... - wytarla rękawami swetra łzy - Po prostu cieszę się, że festiwal podoba się tak wielu ludziom. - kątem oka ponownie spojrzała w stronę gdzie jeszcze parę sekund temu stał Natsu i jakaś dziewczyna dziwnym trafem podobna do Mirjanne.
-Tak... Słyszałam jak kilka osobistości pozytywnie wyraziło opinię na temat tegorocznego festiwalu - młoda Marvell stanęła bliżej blondynki po czym lekko szturchnela ja łokciem - A tak między nami... Zaprosiłas juz kogoś?
-Nie coś ty... - dziewczyna na chwile zamilkła szukając w głowie najlepszego kłamstwa jakie mogło by jej teraz pomóc wyjść z tej niezręcznej sytuacji. - Jestem tu raczej w sprawach organizacyjnych niż w szukaniu pary...
- Rozumiem... To witaj w klubie singli - uśmiechnęła się pocieszająco Wendy. Blondynka tylko lekko się zaśmiała.
- Chodź Wendy! Musisz mi pomóc! W końcu muszę wygłaszać mowę na festiwalu. - chwyciła Marvell za rękę i razem poszły w stronę zamku.
- Dziewczęta! - przed Juvią stanęła Erza, Mira, Wendy i Levy. - Księżniczka musi wyglądać jak bóstwo ! - spojrzały na niespodziewającą się tego co ma się zdarzyć Lucy. Dziewczyny z uśmiechami wepchnęły ją do pokoju i tak zaczęły się jej tortury.
- Pomocy!! - pisnęła gdy Juvia wyrwała jej pukiel włosów.


- Ej Natsu kto cię zaprosił? - do siedzącego na ławce chłopaka podszedł Gray.
- Lisanna...- mruknął.
- Kto to? - zdziwił się Gray. - Sądziłem że raczej ciebie zaprosi Lucy. Ostatnio coś wam za dobrze się układa. - uśmiechnął się szyderczo,
- Zamknij się lodówko... - burknął Natsu zrywając kwiatek. - A ty co taki szczęśliwy? Kto cię zaprosił?
- Zaprosiła mnie Juvia.- zarumienił się. - Nie powinieneś się jakoś nie wiem... uszykować?
- A co ja kurde ... dziewczyna ?! - zdenerwował się. - Odechciało mi się iść na ten festiwal. - westchnął.
- Festiwal będzie za 2 godziny. - uśmiechnął się szerzej Gray.


~ 2 godziny później ~
-Wygladacie przepięknie! - klasnęła w dłonie Wendy przyglądając się przyjaciółkom przyodzianym w piękne sukienki uszyte przez najlepszych w mieście krawców.
-Dziękuje Lucy -  do blondynki przytuliła się Mira - Ale nie musiałaś specjalnie dla nas zamawiać sukienek - odezwała się pokazując na swoją czarną suknię sięgającą do kostek.
-Tak... Uważam, że księżniczka przesadziła - obok Lucy z założonymi rękoma stanęła niebieskowłosa.
-Juvio... Przecież jakoś musisz wyglądać przed Gray'em - rzekła blondynka po czym wszystkie osoby w pomieszczeniu prócz Juvia zaniosly się głośnym śmiechem.
-Dziewczyny lepiej chodźmy! - krzyknęła Wendy, spoglądając na zegarek.
-Ja jeszcze zostane i pomogę przygotować się Erzie! - krzyknela blondynka do wychodzących przyjaciółek.
-Lucy nie musisz... - czerwonowłosa chciała zaprotestować, ale napotykając gniewne spojrzenie Lucy zamilkła i podała jej szczotkę i parę wsówek.
-Erza... - blondynka na chwile przestała wykonywać czynność czesania, czym zwróciła na siebie uwagę Erzy.
-Coś się stało? - zapytała widząc jak po policzkach księżniczki zaczęły spływać pojedyncze łzy.
-Chy-Chyba.... - spuściła głowę jak najniżej się tylko dało po czym cicho szepnęła - Zakochałam się w twoim strażniku...
- Moim strażniku?! - wrzasnęła Erza.
- Cicho! - pisnęła Lucy zakrywając jej usta dłońmi. - T-tak...ale on ma chyba inną.
- Gray? - uspokoiła się czerwowowłosa.
- N-nie... - zarumieniła się Lucy. - Natsu... - westchnęła. - Ale dzisiaj rano widziałam go z jakąś dziewczyną i to ona mnie wyprzedziła z zaproszeniem go. - plotła Erzie włosy. - Z resztą... Kto by chciał taką dziewczynę jak ja? - uśmiechnęła się smutno.
- Lucy... Gdybym była chłopakiem to miej pewność że na pewno coś by między nami było - powiedziała jak gdyby nigdy nic kobieta.
- Emm... Dziękuje ? - Lucy nie była pewna czy ma to traktować jako komplement.
- Księżniczko... Nie użalaj się i działaj.
- Masz rację. Skończyłam ! - pokazała jej lustro.
- Pięknie wyglądam, to dzięki tobie Lucy - pochwaliła ją Erza.
- Zostało nam pół godziny chodź. - uśmiechnęła się blondynka i wyszła razem z dziewczyną.
Słońce już dawno zaszło. Na niebie migotały gwiazdy. Powietrze było rześkie i chłodne. Wszędzie były zapalone lampiony czy też lampki, a nawet fajerwerki.
- Natsu! Gray! Juvia! - podbiegły do nich Lucy i Erza.
-Dziewczyny wyglądacie pięknie..! - krzykneli na powitanie chłopcy.
-Wy... -Lucy chciała skomplementować strój Natsu i Gray'a, ale widząc ich w codziennych ciuchach ściszyla głos i z lekkim uśmiechem dokończyła - też wyglądacie całkiem e... przyzwoicie?
-Widzisz!? Mówiłem Ci piekarniku żebyśmy się jakoś lepiej ubrali , ale ty jak ten uparty osioł musiałeś postawić na swoim! - mag lodu niespodziewanie uderzył przyjaciela w tył głowy.
-Gray, Juvia pojdziecie ze mną do tego stoiska z rzeźbami legendarnych wojowników? - Erza próbowała złagodzić napiętą sytuacje pomiędzy Natsu a Gray'em.
-Wiesz właśnie miałem pójść z Juvia do~
-Nie gadaj tylko chodź! - złapała rękę Gray'a i Juvii po czym zaczęła iść do przodu, a mijając zdezorientowaną Lucy niespodziewanie popchnęla ją na różowowłosego po czym pobiegła szybciej do stoiska.
Popchnięta blondynka wpadła na Natsu stykając się z nim czołem a po chwili ustami. Oboje zdezorientowani nagłym i przypadkowym pocałunkiem wpadli na ścianę za nimi. Księżniczka czuła niesamowite ciepło, coś czego jeszcze nigdy nie czuła. Nigdy nie chciałaby kończyć tej chwili, ale po kilku sekundach zrozumiała co się wydarzyło. Jak oparzona oderwała się od chłopaka.

-Ja-ja... - zaczęła Lucy zakrywając twarz włosami i obejmując się ramionami. -Przepraszam! - krzyknęła i chwilę potem była już kilkanaście metrów dalej niż strażnik ognia.
- Wow... - szepnął Natsu i zszokowany patrzył na oddalającą się blondynkę. Po chwili jednak się uśmiechnął i wstał. - Szkoda Luce że mnie nie zaprosiłaś... - westchnął. - Lisanna pewnie już na mnie czeka. - mruknął i poszedł w stronę umówionego miejsca z Lisanną.
- ... to już tysięczny festiwal gwiazdy bytu. C-Chciałam was serdecznie z-zaprosić do skorzystania z wszystkich atrakcji. - jąkała się. Ciągle była czerwona jak burak. - A więc! Festiwal GWIAZDY BYTU UWAŻAM ZA ROZPOCZĘTY!! - oznajmiła i zeszła ze sceny. Przeszła się jeszcze raz wokół sceny, zbierając gratulacje od przypadkowych poddanych.
- Księżniczko! - nagle obok niej znalazła się mała dziewczynka. Blondynka z delikatnym uśmiechem na twarzy spojrzała na lekko zapłakaną twarz dziewczynki.
- Co się stało? 
- Pomożesz mi znaleźć rodziców? - przytuliła się mocniej do pluszowej zabawki przypominającej księżniczkę.
- Oczywiście. - odpowiedziała wesoło blondynka. - Jestem Lucy, a ty?
- Nazywam się Hopu... - udwzajemniła entuzjazm księżniczki. 
- Może zaprowadzę cię do domu? Na jakiej ulicy mieszkasz? - dopytała kobieta i podała Hopu rękę. 
- Mieszkam w takim dużym domku... Jest tam bardzo ciepło i miło, ale czasami mieszkam w nędzy i smutku, w domu gdzie nie ma ciepła. Zdarza się też że mnie w ogóle nie ma. - odparła. Lucy zmarszczyła brwi. 
- Kim ty jesteś? 
- Nadzieją na lepsze jutro. - odpowiedziała smutno. - Księżniczko. Ty masz wielką nadzieję, że pokonamy Styks, prawda? 
- Oczywiście, pokonamy ją choćbym musiała oddać życie. - powiedziała pewnie.
- Obiecaj mi że nigdy nie stracisz nadziei. - dziewczynka poprowadziła ją ulicą.
- Obiecuje... - uśmiechnęła się gdy spojrzała na nazwę ulicy Kokoroo.
- Nie zapomnij o mnie! - pocałowała jej policzek. - I nie poddawaj się względem niego. - zachichotała jej do ucha. - Do zobaczenia!
- Pa! - pomachała jej. - Czyli chyba to prawda że nadzieja mieszka w sercu... - wstała i odeszła. - Tylko po co to było?  - spojrzała w stronę bramy.
Udała się w stronę jeziora. Wdrapała się na jedną z wiśni i podziwiała nocne niebo. Oparła głowę na chrapowatym pniu drzewa i dotknęła ust.
Od miasta dzieliło ją co najmniej 500 metrów, a muzykę i śmiechy dało się usłyszeć tu.
- Natsu... - spojrzała ostatni raz w gwiazdy i zamknęła oczy pozwalając uwolnić się łzą spod jej powiek.

________________________

Jak podobał się wam już 6 rozdział? 
W sekrecie wam zdradzimy że nie 
musicie się 

obawiać Lisanny. ^^ 
Coco: Haha... Lisanna nie przeszkodzi NaLu...
Lucy: Yeah! 
Coco: Dobra zwijamy się. 
A więc do następnego razu! <3

P.S. Nie wiem czy zauważyliście, ale zaaktualizowałyśmy obrazki do sag. XD

Szablon wykonała Domi L