piątek, 13 lutego 2015

One-shot - Strach słabością, Słabość miłością.

One shot dla Nevada Chan ! 


>Levy<

Wyszłam z gildii, w której codziennością było huczne imprezy, litry sake, liczne bójki i której członkami byli wspaniali ludzie... 
Oparłam się o kolumnę podtrzymującą dach ganku i spojrzałam na piękny jesienny krajobraz rozprzestrzeniający się przede mną.
-Levy co ty tu robisz całkiem sama? - przede mną stanęła Lucy. - Gajeel jest w środku! - zaśmiał się dziwnie do mnie mrugając.
-Nie wiem o co ci chodzi. - powiedziałam chowając zarumienioną twarz we włosach.
-Nie udawaj... - szturchnęła mnie w ramię - Sama powiedziałaś mi kilka dni temu że podoba Ci się Gajeel.
-Lucy... - chciałam jak najszybciej zmienić temat tej rozmowy. - Tego dnia powiedziałam ci coś jeszcze...
-Hm... - blondynka spojrzała w niebo zastanawiając się - Chodzi o to czego się boisz?
-Tak. Nie powiedziałam ci całej prawdy... - spuściłam głowę, bojąc się reakcji przyjaciółki.
-Domyśliłam się... - spojrzała na mnie poważnym wzrokiem.
-Powiedziałam ci wtedy ze boje się, że zostanę sama... Prawda jest taka, że boje się być sama i ciemności. Ostatnio dużo o tym myślałam i stwierdziłam, że mag Fairy Tail nie może się bać takich banalnych rzeczy! - podeszłam do blondynki i położyłam na jej ramieniu moja prawą rękę. - Lucy, postanowiłam przezwyciężyć to i chciałabym żebyś mi w tym pomogła.
-Oczywiście Levy, jesteś dla mnie jak siostra i moim obowiązkiem jest Ci pomóc... Ale widzę w tym drugie dno. - przęłknęłam ślinę zastanawiając się co ma na myśli. - Czy przypadkiem nie chcesz tego zrobić ze względu na Gajeel'a? - zamurowało mnie, a przed oczami pojawił się wczorajsza rozmowa...

-Gajeel boisz się czegoś? - spytałam siadając obok żelaznego smoczego zabójcy.
-Ja!? - wskazał na siebie - Jestem magiem najpotężniejszej gildii w królestwie Fiore i smoczym zabójcą nawet pociąg mi nie straszny! A ty mała wyglądasz na strachliwą dziewczynę.
-Strachliwą?! - naburmuszona wstałam z krzesła i odeszłam w stronę wyjścia. - Ja niczego się nie boję. - powiedziałam cicho w jego stronę, ma wyczulony słuch na pewno usłyszał.

-Halo! Levy! Tu ziemia! Nie zgub się w kosmosie o nazwie "Myślisz o Gajeel'u" - zaśmiała się, ale widząc moja niezadowoloną minę spoważniała. - Wiem jak Ci pomóc... Mistrz Makarov poprosił mnie i Natsu o zaniesienie listu do jego przyjaciela, droga prowadzi przez las mroku... Wyrzucę Natsu, a wezmę ciebie. - uśmiechnęła się.
-Dziękuje Lucy! Słyszałam że w tym lesie panują kompletne ciemności, wiec sprawę z przezwyciężeniem strachu będę miała załatwioną - przytuliłam dziewczynę, byłam jej naprawdę bardzo wdzięczna.
-A o samotność się nie martw... Zawsze będziesz miała mnie, najlepszą przyjaciółkę i siostrę po części...

>Następnego dnia<

-Ohayo! - powiedziałam przechodząc przez próg wejścia do gildii i kierując się do mojego stolika.
-Ohayo Levy! - przywitał mnie firmowy uśmiech Miry. - Coś podać?
 -Nie trzeba - odpowiedziałam i rozejrzałam się po pomieszczenie wzrokiem  w poszukiwaniu kogoś do rozmowy.
 -Siemasz mała. - poczułam czyjąś  dłoń na głowie. - Nie bałaś się przyjść tu sama? - obok mnie usiadł Gajeel.
-Co masz na myśli? - przez chwilę naprawdę nie miałam pojęcia co on właśnie do mnie powiedział, ale gdy to sobie uświadomiłam załamałam się...
-Czy przypadkiem nie mówiłaś wczoraj ze boisz się ciemności? - zaśmiał się widząc moja zakłopotaną minę. - I czy to nie ty przypadkiem parę dni temu powiedziałaś mi ze nie boisz się niczego? - jego kpiący głos przebijał moje serce niczym najostrzejszy sztylet. - Wiedziałem, że wtedy kłamałaś ale nie sądziłem ze boisz się czegoś tak banalnego. - jego słowa zabolały tak bardzo, że początkowy strach przerodził się w złość. - Gehe! Wyobrażam sobie ciebie samą w lesie, to by było komiczne. - teraz nie wytrzymałam, dłonie same złożyły się w pięści a do oczu napłynęły mi łzy.
-Nie wierzę... - zaczęłam wstając od stołu i zwracając tym uwagę innych osób. - Nie wierzę że to powiedziałeś! Nie wierzę, że podsłuchiwałeś mnie wczoraj! Od samego początku wiedziałam jaki jesteś zimny, Nie czuły a mimo to... - chciałam powiedzieć ze mimo to się w nim zakochałam, ale ugryzłam się w język zdając sobie sprawę, że słyszą mnie wszyscy obecni w gildii... Nie wiedząc jak się teraz zachować ani co powiedzieć wybiegłam z gildii wycierając dłońmi spływające łzy

Przecież widziałaś jaki jest więc czemu płaczesz? 

Słowa ranią bardziej niż nie odwzajemniona miłość, a jeśli wypowiada je osoba którą kochamy zaboli tysiąc razy bardziej...

A więc poddasz się i odpuścić sobie to co kochałaś?
Nie... Miłość od tak nie odchodzi. Jeśli kogoś kochamy to nie poddamy się bez walki i ja odpuszczę dopiero, gdy powie mi prosto w oczy, że między mną a nim nic niema i nic nigdy nie będzie.
Więc co zamierzasz zrobić?
Udowodnię mu, że się niczego nie boję...
Kierowałam się w stronę domu Lucy, chciałam a bynajmniej chciałabym spróbować omówić z nią mój plan, jednak wątpię żeby się zgodziła. Cóż wtedy użyje uroku przyjaciółki w potrzebie. (Ah te maślane oczka przyjaciółki... Już nie raz wpakowały mnie w kłopoty xD - dop. Aut.) Powoli dochodziła do kamienicy w, której mieszkała moja przyjaciółka. Pod jej domem zauważyłam Natsu.
-Natsu co ty tu ro~
-Ciiiii!!!! - zatkał mi usta dłonią - Lucy się przebiera! - chłopak wdrapał się na parapet okna w pokoju Luce po czym uważnie zaczął śledzić to co było w pomieszczeniu.
-Zboczeniec... - szepnęła i wbieglam do domu. - Lucy to ja Levy! - krzyknęłam przechodząc przez próg.
-O Levy! Coś się stało? - zapytała mnie przez co do mojej głowy powróciło wspomnienie z przed kilkunastu minut kiedy Gajeel się ze mnie naśmiewał.
-Lu-chan! - zalałam się łzami - Po pierwsze Gajeel! A po drugie... Natsu to zboczeniec...
-Czekaj co!? Nie mów mi, że ten różowowłosy idiota cię molestował, albo próbował to zrobić!
-Nie o to mi chodzi! - zaprzeczyłam stwierdzeniu przyjaciółki - On tylko stoi pod twoim oknem i cię ogląda bo mówi, że się przebierasz.
-Nani! - krzyknęła i wybiegła do kuchni i wracając z ogromnym garnkiem zimnej wody z lodem. - Natsu! Widzę, że się za bardzo napaliłeś! Trzeba cie schłodzić! - krzyknęła otwierając drzwi po czym wylała cała zawartość garnka wprost na głowę Salamandra. - Jednego zboczeńca mniej. - zaśmiała się i wróciła do mnie. - Powiedz mi co tym razem zrobił Gajeel?
-On nas wczoraj podsłuchiwał... - szepnęłam spuszczajac głowę i pozwalając włosom zakryć czerwoną od płaczu twarz - Zadrwił ze mnie, z tego czego się boje. Zranił mnie słowami... - zacisnęłam dłonie w pięści - Lucy mam prośbę...
-Tak? - odpowiedziała spoglądając na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Dużo myślałam i Lucy... Czy mogę sama zanieść ten list do przyjaciela Makarova?
-Absolutnie nie! - krzyknęła odsuwając się - Żeby go zanieść trzeba przejść przez las mroku. Mówi ci coś nazwa mrok?! Jest tam ponad dwadzieścia różnorodnych bestii,  poza tym panują kompletne ciemności!
-Lucy! Nie chcę wiecznie być zależna od towarzyszy! Choć ten jeden raz... Dam radę! - wykrzyczalam.
-Levy, nie zgodzę się na to nie dasz rad~
-Proszę! Ja muszę to zrobić! Muszę udowodnić coś sobie i Gajeel'owi! Przecież wiesz o co mi chodzi!... - podeszłam do oddalonej przyjaciółki i położyłam dłonie na jej ramionach - Proszę... - szepnęłam opuszczając głowę.
-Levy... - wyczułam w jej głosie zawachanie - Dobrze zgodzę się, ale... - podniosłam głowę napotykając poważne spojrzenie blondynki - Jutro rano wyruszysz i jeśli nie wrócisz do nocy to razem z Natsu pójdę po ciebie i na dodatek Gajeel porządnie ode mnie oberwie.
-Dziękuję! - rzuciłam się na jej szyję - Naprawdę dziękuję! - w kącikach oczu pojawiły mi się łzy...

Mimo poranka na zewnątrz panował jeszcze mrok, stanęłam na moście przed domem Lucy podziwiając odbijający się w tafli wody z rzeki zachodzący księżyc. Lekki powiew powietrza sprawił że moje krótkie włosy zaczęły wirowac na wietrze, a pobliskie drzewo wydawać przerażające skrzypnięcia.
-Leviś przepraszam, ze musiałaś czekać - z zamyślenia wyrwał mnie głos Lucy. - Trzymaj - wręczyła mi solidnie zapakowany list z pieczątka Fairy Tail.
-Dziękuje i obiecuje, że wrócę przed północną - przytuliłam ja i wyruszyłam w drogę.

>Następnego dnia<

>Narracja trzecioosobowa<

W gildii jak zwykle panowała wesoła atmosfera, latające stoły i kufle z piwem. Wszystko było wspaniale dopóki pomieszczenie nie wypełniła czyjaś mroczna aura... Nagle drzwi do gildii zostały z hukiem otwarte a siła z jaką były pchniete spowodowała, że o mało nie wyskoczyły z zawiasów.
-Gajeel! - po pomieszczeniu rozległ się ryk blondynki i jak na zawołanie tłum rozstapil się ukazując sylwetkę żelaznego smoczego zabójcy. - Ty... - sykneła - Baka! ! Jak mogłeś być takim sukinsynem! - krzyknęła niebezpiecznie zbliżając się do chłopaka.
-O co ci chodzi? - w jego głosie nie było słychać strachu czy pogardy lecz znudzenie i poddenerwowanie.
-Lucy... Załatwcie to na spokojnie... - z tłumu gapiów wyszedł Natsu.
-Ty różowy pedofilu się zamknij i słuchaj! - warknęła wymachujac pięścią przed oczami przyjaciela  z drużyny. -A ty... - podeszła do Gajeela i sprzedała mu siarczystego liścia w twarz.
-Powiesz mi za co to było?! - wstał od stołu z chęcią odegrania się na dziewczynie.
-Za Levy! - krzyknęła zrozpaczona, ale gdy mina chłopaka zmieniła się z wściekłej w bardziej przerażona i tłum jaki się zebrał wokół nich zareagowała. - Chodź! - chwyciła go za ramię i zaciągnęła na ganek przed gildią.
-Jak to za Levy? Co się jej stało? - zaczął zadawać pytania.
-Udała się wczoraj rano do przyjaciela Makarova z listem! Droga prowadzila przez las mroku... Mniejsza o to - machnęła ręką - Miała  wrócić wczoraj w nocy, ale do teraz jej nie ma! A wszystko przez ciebie co ona chciała ci coś udowodnić!
-Jak to? - chłopak zacisnął dłonie w pięści. - Gdzie ona teraz jest?
-Halo czy ty mnie wokół słyszałeś!? Dopiero powiedziałam ze droga prowadzi przez las mroku wiec zapewni gdzieś tam jest...
-Idę... - szepnął i chciał już odbiec kiedy Lucy zagrodzila mu drogę.
-Najpierw się z niej śmiejesz i zachowujesz jak idiotka a teraz niczym rycerz pędzisz by ją uratować? - powiedziała zirytowana. 
- Wiem zachowałem się jak idiota, ale nie sądziłem, że ona zrobi coś takiego!?
-Ah... - westchnęła - Masz z nią tu wrócić! - odeszła w bok. - No już biegnij! - krzyknęła widząc ze chłopak z niedowierzaniem na nią spogląda.
-Obiecuję... - szepnął i odbiegł.

-Levy! - głos Reedfox'a odbił się echem od drzew - Cholera! Co ja tu robię?! - podrapał się w tył głowy i usiadł po turecku na ziemi.
Wziął głęboki wdech i wydech po czym spojrzał na otaczające go otoczenie. Wszędzie dookoła wiły się ogromne kilku metrowe drzewa powykręcane od naporu powietrza i które w chwilach porywu wiatru wydawały głośne skrzypnięcia. Gdzieś z głębi tego lasu wydobywały się przerażające jęki, ryki i krzyki miejscowych bestii. Gajeel zrobił kilka kroków w tył.
~Nie możesz się teraz wycofać ~ wolał do siebie w duchu starając się dodać tym odrobinę otuchy.
Kolejny wdech i na wydech zaszył się ciemności.Kompletny mrok, zero światła... Mimo, że była ranna godzina w tym miejscu panowały czeluści nieskończonego mroku. Nie bez powodu nazwali te miejsce 'Lasem mroku'
-Levy! - żelazny smoczy zabójcza poraz kolejny wykrzyczał imię swojej przyjaciółki. - Levy! - jego wzrok skierował się na miejsce w którym znajdowała się smuga światła.
Im bardziej się do tego zbliżał tym bardziej wstępował w niego strach. Ten nigdy nieustraszony Gajeel Redfox po raz pierwszy zlękł się kilku drzew i ciemności.
-Levy przepraszam! - krzyknął mając nadzieję, że to jakoś pomoże - Taki już jestem... Ale zależy mi na tobie!
Upadł na kolana po czym na czaworaka po omacku doszedł do jednego z drzew. Oparł się o nie plecami w spojrzał na ogromne splecione ze sobą konary drzew. Zamknął oczy i skupiając się chciał wyweszyc zapach przyjaciółki. Jęk... Ryk... Wszystko to przyprawioło go o dreszcze.
~Nie wyjdę z tąd dopóki małej nie będzie przy mnie...
Przekręcił głowę w bok i poczuł coś zimnego na swoim ramieniu, powoli odkręcił głowę i spojrzał w świecące oczy... Przerażony padł na ziemię lecz po chwili wstał w pozycji obronnej gotowej do ataku.
-Podobno się niczego nie boisz... - obok Gajeela stanęła Levy.
-Levy... - spojrzał na nią zmartwionym wzrokiem lecz zdając sobie sprawę ze słów przez nią wypowiedzianych nadął policzki - To była... reakcja obrona.
-Chciałeś się obronić przed moją ręką? - dziewczyna wskazała na swoją dłoń na jego ramieniu.
-Ty!... - żyłka na jego czole zaczęła niebezpieczne pulsować. - Wiesz co przez ciebie przechodziłem? Najpierw dostałem reprymendę od Lucy, potem szlajałem się po tym lesie i na koniec jeszcze ty...
-Ale przyszedłeś... - niebieskowłosa stanęła naprzeciw chłopaka patrząc mu głęboko w oczy - Dziękuje. - zbliżyła się i lekko musnęła usta Gajeela.
-Levy... - Nie wiedział co powiedzieć i jak się zachować w takiej sytuacji.
-Lepiej wracajmy...

_______________


Cześć Czołem XD
One shot wykonany przez ze mnie... Lunę XD
Przepraszam... Pisałam to jakiś czas i dużo nad tym myślałam i za Chiny nie chciało mi to wyjść na komedię XD Więc jeszcze raz GOMENE !
Przypominam, że one-shot zamiast rozdziału!
Liczę na szczerą opinię i pozdrawiam !
~Luna-chan


7 komentarzy:

  1. Ogólnie ciekawie się zapowiadało tylko nie rozwinęłaś tego do końca. Obsesja Levy na punkcie udowodnienia czegoś Gajeelowi - w porządku, tylko moim zdaniem za bardzo sie przejęła tym jego narzekaniem i trochę dała się ponieśc. Pomysł fajny, co mnie rozbawiło to sytuacja z Natsu. Wyobraziłam sobie jak spływa po nim woda z lodem z pierwszego piętra i się pośmiałam do komputera :D
    I bardzo wywazona końcówa, to tez jest wielkim plusem. Nie było jakiegoś wielkiego wyznania miłości, które byłoby zwyczajnie niepotrzebne, ale takie porozumiewawcze "wracajmy", strzał w dziesiątkę! Ponad to Gajeel do wylewnych nie należy i bardziej pokazuje czynami swoje myślenie, co było dokładnie pokazane tutaj, brawo!
    Wyłapałam tez kilka błędów, które pozwolę sobie skopiowac:

    "Mimo, że była (...)" nie stawiamy przecinka w połączeniu wyrazowym "mimo że" lub "mimo iż".

    " Nie wyjdę z tąd " stąd.

    A propos poprawnego zapisywania dialogów, sama się o tym niedawno dowiedziałam:

    http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/

    Naprawdę warto przeczytać od deski do deski, bo z tym masz problem, Luno.

    "Upadł na kolana po czym na czaworaka po omacku doszedł do jednego z drzew." Czworaka, wkradło się dodatkowe "a", i przecinek na pewno powinien byc po tym słowie i po "omacku".

    " i jak na zawołanie tłum rozstapil się ukazując sylwetkę żelaznego smoczego zabójcy" Zelazny Smoczy Zabójca to nazwa własna, zapisujemy ją wielką literą, w słowie "rozstąpił" jest l zamiast ł, przecinek po "się".

    "Wiedziałem, że wtedy kłamałaś ale nie sądziłem ze boisz się czegoś tak banalnego."
    Przecinek po "kłamałaś" i "sądziłem".

    Pozdrawiam i czekam na coś nowego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam na początku, że Levy-nee odkryje wielką tajemnicę jaką jest strach Gajeel'a-nii, ale takie zakończenie jak najbardziej mi pasuje ^^ Choć nie wiem, czy przez przypadek niebieskowłosa na końcu to nie jej sobowtór. Hmm... Ale to już takie moje małe rozkminki ;)
    Kilka błędów, ale nie aż tak wyróżniających się.
    Czekam na kolejny rozdział czy tam OS, byle by szybko ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja powiem tylko tyle, że było kilka błędów w narracji pierwszoosobowej - raz używałaś tej przed chwilą wspomnianej, raz trzecioosobowej ;_;
    Po drugie "Natsu! Widzę, że się za bardzo napaliłeś! Trzeba cie schłodzić! - krzyknęła otwierając drzwi po czym wylała cała zawartość garnka wprost na głowę Salamandra" -
    nie powinno być przypadkiem otwierając okno? Bo chłopak podglądał ją zza okna.
    A tak to one-shot bardzo przyjemnie się czytało nawet jeśli nie przepadam za GaLe :P
    Życzę dużo weny i czekam na rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Może to i lepiej, ze nie komedia, milo się czytało, było kilka błędów, a u kogo ich nie ma ? Zamówienie wykonane świetnie, dobra robota Luna ;) Czekam na rozdział i ale wam obu duuuuużo wenki i zdrówka :) Pozdrawia Nwvada chan

    OdpowiedzUsuń
  5. Natsu znowu jest Różowym Pedofilem ;-;. Gajeel Masz więcej tak krzywdzic Levy. A na koniec cuuuudo ♡•♡

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Domi L