Rozdział 14
Zamknęła drzwi na klucz. Nie obchodziło ją to gdzie będzie spać Juvia. Nie miała ochoty być nieskuteczne pocieszana. Zsunęła się po drzwiach i głośno nabrała powietrza do płuc, a po sekundzie wypuściła je. Kolejna porcja łez spadła na podłogę. Wstała i z szafy wyciągnęła koszulę nocną. Weszła do łazienki i przebrała się w nią. Dzisiejszego wieczoru nie chciała się kąpać. Nie teraz, nie kiedy czuje się jak wrak człowieka.
- On ją kocha...? Jak mogłam być tak głupia!? - uderzyła się w głowę. - Głupia, głupia, głupia Lucy! -zacisnęła oczy. Podeszła do okna i otworzyła je z zamiarem wyjścia na dwór, gdy nagle do drzwi ktoś zapukał.
- Hej... Księżniczko? Wszystko dobrze? - usłyszała zmartwiony głos Juvii. Blondynka podbiegła do biurka i zgasiła świeczkę próbując opanować oddech. - Dzisiaj Erza i Mira zaprosiły nas do siebie po balu... Ja zaraz tam wracam... Przyjdziesz?
Lucy nie odpowiedziała. Usłyszała głośne westchnięcie i odgłos schodzenia po schodach.
-Siłą byście mnie stąd nie wyciągnęły... - zaśmiała się lekko, ale po chwili wróciła do poprzedniego stanu... -Natsu i Lissana... - szepnęła rzucając się na łóżko i mocząc poduszkę . - Czemu miłość zawsze tak boli? - zapytała sama siebie spoglądając na otwarte okno przez, które teraz wypadało chłodne powietrze. - Zimno... - szepnęła podnosząc się do pozycji siedzącej i opierając się o ścianę - Zupełnie jak teraz w moim sercu. - starała się wytrzeć policzki, ale nie szybko ponownie stały się mokre - Może... Jestem za słaba by być z Natsu? Może za brzydka... - zamknęła oczy i uderzyła sobie poduszką w twarz.
- A może jestem po prostu tak beznadziejna? - załkała. Po chwili wyczerpana płaczem, zasnęła. Przez okno wpadało zimne powietrze, które drażniło ciepłą skórę śpiącej, zabierając jej całe ciepło.
Na balu wszyscy doskonale się bawili. Poza kilkoma osobami.
- Nie dała się nabrać... Nie wróci tu... - uśmiechnęła się przepraszająco Juvia podchądząc do grupki przyjaciół.
- Natsu... Jakim ty jesteś idiotą! - na czole Erzy pojawiła się pulsująca żyłka.
- Dzięki... W ciągu tych trzydziestu minut zdąrzyłaś mi to powiedzieć ze sto razy... - burknął i spuścił głowę. Wendy położyła rękę na ramieniu czerwono-włosej.
- Erza... On też cierpi... Odpuść trochę... - uniosła kąciki ust ku górze.
- Masz rację Wendy... Przepraszam Natsu. Ty pewnie teraz przeżywasz to gorzej od nas.
-Chyba będziemy musieli ten bal skończyć szybciej niż to przewidywaliśmy. - do grupki przyjaciół niespodziewanie podszedł burmistrz miasta.
-Dlaczego? Wszyscy się świetnie bawią... - zaczęła Mirajane i rozejrzała się - Albo i nie... - dodała zauważając jak niektóre z par trząsą się z zimna.
- Temeratura zaczęła drastycznie spadać. - zaczął - Jeśli zostaniemy dłużej na zewnątrz może to wszystkim zaszkodzić. - pstryknął palcami i jak na zawołanie za jego plecami zjawiło się kilka strażników. - Posprzątamy tu, a wy się wyśpijcie.
- Rozumiemy. Ariano, Levy, Wendy, Juvia chodźcie do nas. Zrobimy sobie babski wieczór. - zaproponowała Erza.
- A my? - spytał cicho Gray, wskazując na siebie i Natsu.
- A wy do łóżka i spać... - spojrzała na nich groźnie.
- T-t-tak jest... - pobiegli szybko w stronę domu.
- Natsu?
- Hmm?
- A ty... No wiesz... - Gray się zarumienił. - Masz dziewczynę?
- Gray sory... Jesteś moim przyjacielem, ale tylko przyjacielem nie licz na nic więcej! - różowowłosy odsunął się od niego.
- Nie o to mi chodzi debilu! - warknął. - Tylko... Ja kocham Juvię i chciałbym jej to jakoś wyznać, ale... Nie wiem jak... - spuścił głowę zarumieniony.
- Gray... - różowo-włosy zatrzymał się i położył rękę na ramieniu przyjaciela - Jak dziś widziałeś nie jestem najlepszy w takich rzeczach... - szepnął i ruszył w dalszą drogą.
- Ale jak ty byś to zrobił? - krzyknął i podbiegł do oddalajacego się chłopaka.
- Ja? - Natsu ponownie się zatrzymał i przelotnie spojrzał na drogę, którą prowadziła do domku Lucy - Zapewne nie patyczkowałbym się i powiedział prosto z mostu to co czuje.
-Ale jednak jeszcze tego nie zrobiłeś. - czarno-włosy zaśmiał się i uderzając dość mocno towarzysza w ramię ruszył w stronę pokoju.
Poranne promienie słońca wdarły się do pokoju blondynki przez uchylone okno.
-Mhm... - dziewczyna powoli zaczęła się wybudzać. - Chłodno... - szepnęła otwierając oczy i ukazując światu swoje czekoladowe tęczówki. Wstała z łóżka i powolnym krokiem kierowała się w stronę okna. Gdy tylko się zbliżyła, a z zewnątrz zawiał zimniejszy wiatr nogi Lucy ugięły się.
Zakręciło jej się w głowie. Chwyciła się parapetu, żeby nie upaść. Zamknęła okno. Przed oczami pojawiły jej się mroczki, a sama czuła, że brzuch ją strasznie boli.
- Oh... To chyba z głodu... Nie jadłam wczoraj obiadu... - uśmiechnęła się słabo i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i ubrała się w codzienne ubrania. Zanim wyszła z pokoju odczuła silny ból w okolicach brzucha. Skuliła się i spojrzała w stronę drzwi. Nacisnęła klamkę i wyszła z pokoju. Nagle ktoś przed nią stanął.
- Lucy! Właśnie miałam po ciebie iść! - uśmiechnęła się do niej serdecznie niska osóbka.
- Levy... Było już śniadanie?
- Tak, właśnie z niego wracam. - chwyciła blondynkę za dłoń. - Lucy pójdziesz se mną do biblioteki? Ariana mówiła mi, że znajdę tam coś dla siebie.
- Tak Levy, oczywiście... - uśmiechnęła się słabo.
- Lucy, ale czy na pewno? Może pójdziemy potem... Nie wyglądasz najlepiej... - Levy przegryzła dolną wargę.
- Nie, nie... Nie ma takiej potrzeby. - zaśmiała się blondynka. - Chodź idziemy! - pociągnęła ją w stronę wyjścia z domu.
-Ahh!! - niebiesko-włosa stanęła na środku ogromnej biblioteki. - Jak tu pięknie! - krzyknęła wskazując na zabytkowe meble i mnóstwo książek.
-Przypomina mi bibliotekę, którą miałam w pałacu... - brązowooka zamyśliła się.
-Miałam? - spytała zaciekawiona Levy biorąc do rąk kilka książek o tematyce magii takiej jak 'Solid Script'
-Tak... Gdy miałam 11-14 lat moim drugim domem stała sie zamkowa biblioteka, do której znalazłam tajemne przejście znajdujące się w moim pokoju. Spędzałam tam okropnie dużo czasu czasami olewając swoje obowiązki i ludzi mnie otaczających. Niestety... - na chwile zawiesiła głos - Gdy miałam 15 lat biblioteka spłonęła razem z całą zawartością... Przyczyną pożaru do teraz jest nieznana, a bynajmniej ja jej nie znam. Pamiętam ten dzień doskonale, to ja wtedy odkryłam, że mój drugi dom płonie. Już wtedy pomieszczenie było doszczętnie zniszczone więc jak zawiadomiłam strażników i doradcę... z biblioteki został tylko popiół.
- Przykro mi. - posmutniała Levy. - Patrz... - wskazała na jedną ze stron. - Jeśli nauczę się magii, to stworzę dla ciebie taki oto portal. - przejechała palcem po napisie "Portal do podróży w czasie" - I uratujemy twoją bibliotekę! - pocieszyła ją.
- Najbardziej jest mi przykro z podowu moich powieści, które pisałam... - westchnęła księżniczka i usiadła na krześle obok stolika.
- Pisałaś powieści?! O czym? - ożywiła się niebieskowłosa.
- Zazwyczaj pisałam o miłości... Główną bohaterką zawsze była jakaś piękna księżniczka! Miała dwóch służących, którzy oddaliby za nią życie! Jeden nazywał się Kasai, a drugi Chiru. I jeden z nich zakochał się w księżniczce, ale wtedy porwał ją smok i zabił oby dwóch... - spuściła głowę.
- Skąd tobie Lucy się wziął pomysł na taką książkę? - zdziwiła się Levy i bardziej wczytała się w lekturę.
- Nie wiem... Coś mi "kazało" tak pisać. - blondynka była lekko zamglona.
- Lucy! Lucy! Kiedyś napiszę książkę o tobie! "Księżniczka dobra" i będzie o naszych przygodach! Będzie cudowna! Piękna! - odwróciła się do księżniczki plecami i chwyciła kolejną książkę.
- Cieszę się... - jęknęła.
- Patrz... Żeby ten portal działał potrzebujemy kryształów... Wody, ognia, powietrza, ziemi i ~
Levy wzdrygnęła się słysząc jak coś upadło. Odwróciła się i z przerażeniem odkryła, że blondynka leży nieprzytomna na ziemi.
-Lucy! - krzyknęła podbiegając do nieprzytomnej przyjaciółki. - Co się stało!? - niebieskowłosa kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. - Potrzebuje pomocy, sama nie dam rady cie unieść... - W oczach Levy pojawiły się łzy - Za chwilę wrócę... - szepnęła i pobiegła w stronę wyjścia.
Gdy tylko wyszła z biblioteki natychmiast zaczęła rozglądać się za jaką kolwiek żywą duszą będąca w pobliżu. Nie widząc nikogo ruszyła dalej pędem przed siebie. Dobiegła do ratusza. Nikogo...
-Gdzie są wszyscy!? - pisnęła i chciała iść dalej kiedy na kogoś wpadła. - Przepraszam... - powiedziała i zamarła spoglądając na twarz przechodnia.
-Levy co się dzieje? - tuż przed nią stał Gajeel - Nic ci nie zrobię... - szepnął podnosząc ręce do góry.
Wszystko byle nie on...
Przeleciało jej przez myśli.
Jednak to jedyny sposób by uratować Lucy...
Spuściła głowę mówiąc tym razem głośno.
- Musisz mi pomóc uratować Lucy! - krzyknęła.
- Uratować Lucy? Co jej się stało?
- Chodź ze mną! - pisnęła i mimo rosnącego przerażenia pociągnęła go za rękę. Zdezorientowany mężczyzna biegł za przestraszoną dziewczyną. Jego zdziwienie wzrosło gdy zobaczył leżącą blondynkę na marmurowej podłodze.
- Cholera... Lucy? Co się stało Levy?! - krzyknął podbiegając do księżniczki i biorąc ją na ręce.
- N-nie wiem! Odwróciłam się, żeby zabrać książkę i nagle usłyszałam jak coś spadło na ziemię! Odwróciłam się i ona... już tak leżała. - zalała się łzami.
- Przepraszam. - Gajeel spuścił głowę zdając sobie sprawę, że nie powinien krzyczeć na dziewczynę, która już i tak martwiła się o przyjaciółkę.
- Gdzie są wszyscy? - Levy popatrzyła na bladą skórę księżniczki.
- Nie wiem... Może odsypiają? - mruknął. - Ariana i Gurin pomagali Shiro w sprzątaniu.
- Tak. Sama byłam u Erzy i Miry, ale ja wstałam pierwsza... - wytarła dłonią policzki. - Musimy ją ratować! - pisnęła.
- Rozumiem! - krzyknął i wziął nieprzytomna księżniczkę na ręce. - Spotkamy wszystkich najprawdopodobniej w ośrodku. - dodał wychodząc z budynku.
-Tak... - szepnęła Levy i spojrzała na oddalone drzewo z napisem "Ośrodek jeźdźca" - Na szczęście to niedaleko...
-Nikogo nie ma... Dziwne. - rzekł Gajeel, gdy wchodzac do ośrodka nie zastał w salonie nikogo. - Levy... - spojrzał na towarzyszke - Mogłabyś pójść po kogoś? Zapewne śpią w swoich pokojach.
-Do-dobrze... - zgodziła się niechętnie nie chcąc zostawiać przyjaciółki w rękach osoby przez, którą zwariowała, lecz nie chciała też, żeby blondynce coś się stało. - Halo jest tam ktoś? - zapukała kilkakrotnie do jednego z kilku pokoi. - Halo potrzebuję pomocy! - Tym razem krzyknęła waląc pięścią w drzwi.
-Levy?... - z przeciwnego pokoju wyszedł Natsu ubrany w same bokserki z rozczochraną fryzurą i podkrążonymi lekko oczami.
-Natsu... - dziewczyna zarumieniła się - Potrzebuje pomocy!
-Co się stało? - zapytał wchodząc lekko do swojego pokoju i ściągając z krzesła spodnie a następnie je zakładając.
-Lucy jest nieprzytomna.!
- Co?! - wyłupił oczy i przewrócił się. Szybko założył spodnie i tunikę rycerza. Podszedł do drzwi Erzy i Mirajane i walnął w nie. W drzwiach pojawiła się dziura, a przez dziurę Natsu zabijał wzrok Ariany. Otworzyła drzwi i uderzyła go z całej siły.
- Te..drzwi... Były otwarte!! - krzyknęła. - Co się stało?
- Lucy zemdlała! - krzyknęła Levy i pociągnęła Arianę na dół, gdzie Gajeel czekał.
- I co idioto nie niesiesz jej do szpitala?! - zdenerwowała się. - Cholera... To za daleko teraz, a my nie mamy czasu... Zanieś ją do pokoju! Zaraz ja i Levy do ciebie dojdziemy! - rozkazała i jak oparzona biegła w stronę kuchni. Wyjęła z szafki apteczkę i ruszyła na górę, do pokoju Lucy. Wbiegła tam i od razu podała leki nieprzytomnej. - Levy biegnij po Wendy! - krzyknęła, a na jej czole pojawiły się kropelki potu.
-Będzie dobrze? - obok zdenerwowanej elfki pojawił się Natsu i Erza.
-Nie wiem... Nasze leki są dostosowane do potrzeb nas - elfów. Nie jestem pewna jak na nie zareaguje organizm księżniczki, ale miejmy nadzieje, że to przyswoi i pomoże. - powiedziała siadając na krzesło i bacznie przyglądając się Lucy.
-W takim razie będę czekał. - rzekł różowowłosy i poszedł w ślady Ariany.
-Miejmy nadzieję, że zadziała. - dodała Mira stojąca w drzwiach pokoju. - Bo nadzieja zawsze umiera ostatnia... - szepnęła i wyszła zostawiając trójkę osób czuwajacych nad Lucy.
___________________________
Jak wrażenia po rozdziale? ^^
Chyba jednak mnie i Lunę kochacie ;-;
9 komentarzy pod ostatnim rozdziałem...
Byłam taka szczęśliwa <3 Dziękujemy!
Do następnego razu!
Pozdrawiamy!